Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:13, 05 Lip 2017 Temat postu: Świat się rozpada |
|
|
Jak się patrzy na historie ostatnich dziesięcioleci, to widać w niej dość wyraźnie okresy łączenia przeplatające się z okresami rozpadu. Jeszcze kilkanaście lat temu (i trochę więcej) mieliśmy świat, który chciał się łączyć, współpracować, likwidować bariery - handlowe, polityczne, mentalne. Mieliśmy wzrost UE, globalizację, projekty likwidowania ceł i barier pozataryfowych, zaś wymiana międzynarodowa rosła w wielkim tempie.
W ostatnich kilku latach górę zaczynają brać ci, co sobie "przypomnieli o swojej odrębności". Teraz "w modzie" zrobiło się podkreślanie tego, że "mamy godność", "wstajemy z kolan", przypominanie starych krzywd, uwydatnianie tego co dzieli, co oddala jedne grupy ludzi, od innych.
Zastanawiam się, dlaczego ludzka zbiorowa świadomość tak faluje - raz docenia współpracę, by za jakiś czas - odwrotnie - skupiać się na tym co MY SAMI i że INNI NIE BĘDĄ NAM MÓWIĆ, CO MAMY ROBIĆ.
Niewątpliwie przy odpowiednio silnym nastawieniu stron na przeforsowywanie swojego stanowiska i brak chęci do ustępstw, przy jednoczesnym wspominaniu każdego takiego ustępstwa, jako "bycia rzuconym na kolana", rozmowy, negocjacje, ugadania będą zrywane, albo przynajmniej zawieszane, bo ilość spornych kwestii i waga tych sporów uniemożliwi pogodzenie się.
Nie chcę tu rozsądzać kto ma rację. Specjalnie piszę ogólnie, bo jak rozmawiam ze zwolennikami dzielenia się, to zwykle przekierowują oni uwagę na jakieś konkrety w stylu "a wtedy tamci nam zabrali", "myśmy tutaj coś dali, a oni nam nie" itp. Oczywiście to wszystko najczęściej jest prawdą - w kontaktach między narodami, grupami ludzi, są sytuacje w obie strony, więc daje się wybrać z historii zarówno to co na plus, jak i to co na minus wybranego kierunku. Uważam, ze klucz jest NASTAWIENIU SIĘ. Jak rozmawiam z osobami, które pragną dzielić, to obserwuję jedne schemat dyskusji, polegający na KONSEKWENTNYM POMIJANIU I IGNOROWANIU TEGO CO PRZECIW WŁASNYM TEZOM, A WYOLBRZYMIANIU TEGO, CO W ZGODZIE Z NASTAWIENIEM. Powtórzę słowo KONSEKWENTNYM. Po prostu zwykle tak jest, że co by nie powiedzieć przeciw temu, co ktoś ma w swojej głowie, to i tak zostanie zignorowane, jeśli nie pasuje.
Czy zwolennicy łączenia się nie popełniają tego błędu?...
- Chyba też popełniają, ale wydaje mi się, że jakby w mniejszym stopniu, tzn. z nimi daje się jeszcze trochę "pogadać".
Łączyć się (z innymi narodami), czy raczej dzielić? - oto jest pytanie.
Odnoszę wrażenie, że bardzo wielu ludziom w Polsce zgoda, pokój, współpraca jakby się znudziły. Tzn. może by chętnie wzięli zgodę i współpracę, ALE NA SWOICH WARUNKACH. Bo jak trzeba się dostosować, to odrzucamy taką propozycję - niech inni dostosowują się do nas.
Patrząc ogólnofilozoficznie na sprawę - praktycznie zawsze tak jest, że jak są dwie strony negocjujące cokolwiek, to będzie element dostosowania i wymuszania. Natura, ewolucja preferuje postawę wymuszającego - to jest odczytywane jako zwycięstwo. W związku z tym ci ludzie, których nie stać na głębszą refleksję nad własnymi motywami wymuszają na każdym kroku, ustępują tylko w ostateczności, stają się tyranami, despotami. Oni żyją dla zwycięstw, żyją z tego, że jest konflikt, w którym mogą przeć do przodu, walczyć o swoje. Owi ludzie często nie dostrzegają, że to zwyciężanie u nich staje się celem samym w sobie - że to co uzyskują, wcale nie koniecznie im służy (nie mówiąc już o pozostałych uczestnikach owej "gry"). Ja osobiście despotów postrzegam jako osobników NIEDOJRZAŁYCH - właśnie w tym sensie, że nie stać ich na oderwanie się od ewolucyjnego nakazu "zwyciężaj lub giń", by przemyśleć życiowe cele, by w swoich pragnieniach zrobić porządek. Dopiero bowiem uporządkowane pragnienia pozwalają spojrzeć na relacje z innymi z perspektywy, w której ujawnią się ROZSĄDNE CELE ŻYCIOWE. Niedojrzali osiągają jakieś (narzucone im ewolucją) cele, dostają z tego powodu jakieś tam małe satysfakcje, ale gdy przyjdzie im spojrzeć na sprawę w prawdzie, nieunikniona będzie konstatacja: to się w ogóle nie da sklecić w spójną całość, ktoś będzie musiał przyznać: ja zawsze w życiu gonię za niemożliwym, walczę o miraże, jestem więc absolutnym durniem, kimś sprzecznym w myślenie!
Aby więc nie być tym durniem, warto jest w życiu ustalić tę jedna podstawową rzecz: CZEGO TAK NAPRAWDĘ CHCĘ?
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 11:16, 05 Lip 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|