|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Noobishh
Dołączył: 14 Lut 2020
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:03, 14 Lis 2021 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Na przykład na podstawie samego pokrewieństwa leksykalnego między Flawiuszem i Euzebiuszem wnioskujesz już o zależności:
"moim celem jest pokazanie, że wiele fraz rozumianych jako Flawiuszowe, znajdują takie same, bądź silniejsze paralele u Euzebiusza i kumulatywnie patrząc, biorąc pod uwagę resztę argumentów, TF można rozumieć jako kompozycję Euzebiusza"
[link widoczny dla zalogowanych]
|
Tekst nie porównuje samej zależności leksykalnej, a porusza szereg argumentów wyjaśniających rozumienie TF w kontekście argumentacji Euzebiusza i całą gamę innych.
Cytat: | Ale z samej możliwości nie wynika jeszcze zależność |
Właściwie to uderzasz tutaj w sedno. Zgadzam się z tym i podkreślam to nawet w artykule. Argumentami leksykalnymi pokazałem (oczywiście argumentując za badaczami, nie przypisuje sobie zasługi), że "rdzeń" TF, czyli tekst pozostały po usunięciu tych oczywistych chrześcijańskich interpolacji, mógł równie dobrze wyjść od Euzebiusza. Argumenty, że żeden chrześcijanin nie napisałby co niektórych fraz TF, są słabe - jak Inkwizytorowi wyjaśniłem. Same argumenty leksykalne zatem sugerują, że słownictwo TF pasuje tak samo, jak nie bardziej do Euzebiusz. Pokazałem zatem, że TF wcale nie jest "na 100% autentyczne", jak z pełną dozą pewności uważa Polski Inkwizytor.
A skoro TF można rozumieć leksykalnie jako wychodzące od Flawiusza i Euzebiusza, to jak rozstrzygnąć od kogo wyszło? Tutaj w grę wchodzę te argumenty, które pokazują jak TF służy Euzebiuszowi oraz dlaczego problematyczne jest kontekstowo jako wywodzące się od Flawiusza. A Tych argumentów jest w moich artykułach o TF cały szereg. Mimo wszystko o TF rozmawiam w kategorii hipotez, bo finalnie nie da się tego rozstrzygnąć. TF to ciekawa zagadka pasjonatów którzy mają otwarty umysł. Apologeci zaś jak na apologetów przystało, traktują historie dogmatycznie i naciskają, że TF "musi" być autentyczne i niemożliwe jest żeby nie było.
Cytat: | Kiedy indziej też powołujesz się na samą możliwość i już nie masz z tym problemu:
Druga możliwość jest taka, że dwa manuskrypty Dawnych Dziejów Izraela mają korzenie we wspólnej kopii, w której skryba pominął eti. Ta opcja wydaje mi się bardziej prawdopodobna" |
Tu kłania się czytanie ze zrozumieniem. Nie używam tego argumentu dla wsparcia swojej tezy, tylko do wytknięcia niekonsekwencji Inkwizytora, który wystosował spekulację(argument Whealey), że skryba mógł pominąć grecką sigmę. Stąd moja odpowiedź, że owszem, mógł, ale równie łatwo można spekulować, że skryba we wczesnym manuskrypcie mógł pominąć eti. Piszę więc o tym pokazując dokładnie to co wyjaśniam Tobie - że takie luźne spekulowanie to żaden argument.
Cytat: | "Stąd możliwa inspiracja" |
A co przed tym zacytowałem? Fragment tekstu, który Euzebiusz wiemy, że przeczytał. Sugestię, że Euzebiusz w TF napisał "przyjmowali prawdę z przyjemnością", uzasadniam zatem tym, że chwile przed miejscem wybranym do TF przeczytałby "Więc ludzie przyjęli to, co mówili, z przyjemnością". Wnioskuje więc z danych, nie wziąłem sobie tego z powietrza. Czym innym są Twoje twierdzenia, że ewangeliści mogli sobie korzystać ze skrybów. Mogli? Mogli, ale skąd bierzesz taką możliwość? Bo tak to można sobie stwierdzić, że Apokalipsa Piotra wywodzi się od Apostoła Piotra, bo spisał ją uczeń Piotra, albo wywodzi się z wiarygodnie zachowanej tradycji ustnej z nauk samego Piotra. Możliwe? Możliwe.
Cytat: | " Możliwe zatem, że nie zacytował dosłownie dwóch fraz. Albo druga możliwość, Euzebiusz dopiero z czasem kiedy napisał Historię, zmienił te dwie frazy na bardziej charakterystyczne dla Flawiusza w “drugiej edycji” Testimonium Flavianum."
[link widoczny dla zalogowanych]
Tak więc dostałeś przykłady |
I co stwierdzam po tej wypowiedzi? Że "W najlepszym wypadku nie wiemy jak brzmiały te dwie frazy w pierwszym cytacie Euzebiusza."
Nie używam tutaj możliwości jako argumentu, tylko przedstawiam dwie możliwe scenariusze, KTÓRE WYNIKAJĄ Z TEKSTU EUZEBIUSZA. To nie wyssane z palca możliwości dla wsparcia mojego argumentu, tylko dwa konkurencyjne wytłumaczenia tego co mogło zajść między dwoma tekstami Euzebiusza. Jest to przykład tego o czym wspomniałem w komentarzu wyżej - wnioskuje tutaj z danych. Widzimy, że jednym cytacie TF mamy wariant X a w drugim wariant Y i przedstawiam wynikające z danych możliwe opcje wytłumaczenia, a nie dwie możliwości które wspierają moją tezę. Czytaj ze zrozumieniem.
Ostatnio zmieniony przez Noobishh dnia Nie 20:04, 14 Lis 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 97 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 6:08, 15 Lis 2021 Temat postu: |
|
|
Noobishh napisał: | Cytat: | Na przykład na podstawie samego pokrewieństwa leksykalnego między Flawiuszem i Euzebiuszem wnioskujesz już o zależności:
"moim celem jest pokazanie, że wiele fraz rozumianych jako Flawiuszowe, znajdują takie same, bądź silniejsze paralele u Euzebiusza i kumulatywnie patrząc, biorąc pod uwagę resztę argumentów, TF można rozumieć jako kompozycję Euzebiusza"
[link widoczny dla zalogowanych]
|
Tekst nie porównuje samej zależności leksykalnej, a porusza szereg argumentów wyjaśniających rozumienie TF w kontekście argumentacji Euzebiusza i całą gamę innych. |
No i znowu wycofka z tego co sam piszesz. Robisz coś, a jak się zacytuje to co robisz to stwierdzasz, że w sumie tego nie robisz bo robisz też inne rzeczy. Ale z tego, że robisz też inne rzeczy nie wynika, że nie robisz tego co robisz. Marne są po prostu te twoje wykręty. Nie wspominając już o tym, że właśnie dostałeś przykład gdzie argumentujesz z samej możliwości. A z tego przecież robiłeś zarzut. Alle już nawet temu nie zaprzeczasz, że sam robisz to z czego robiłeś zarzut
Noobishh napisał: | Cytat: | Ale z samej możliwości nie wynika jeszcze zależność |
Właściwie to uderzasz tutaj w sedno. Zgadzam się z tym i podkreślam to nawet w artykule. Argumentami leksykalnymi pokazałem (oczywiście argumentując za badaczami, nie przypisuje sobie zasługi), że "rdzeń" TF, czyli tekst pozostały po usunięciu tych oczywistych chrześcijańskich interpolacji, mógł równie dobrze wyjść od Euzebiusza |
Z tego, że "mógł" nie wynika, że wyszedł od Euzebiusza. Znowu argumentujesz z możliwości choć właśnie robiłeś z tego zarzut. Poza tym podobieństwo słownictwa Euzebiusza do słownictwa Testimonium Flavianum (dalej: TF) nie dowodzi po prostu niczego gdyż zależność może równie dobrze zachodzić w obie strony: to Euzebiusz mógł się sugerować słownictwem TF, które już tylko zastał. A może wszelkie zbieżności leksykalne między TF i Euzebiuszem są po prostu przypadkowe (tej trzeciej równomożliwej opcji już w ogóle nie wziąłeś pod uwagę). Dlatego te wszystkie pseudoargumenty o pokrewieństwie z podobieństwa są niepoprawne logicznie bo można je interpretować w obie strony lub nawet w żadną ze stron
Noobishh napisał: | Argumenty, że żeden chrześcijanin nie napisałby co niektórych fraz TF, są słabe - jak Inkwizytorowi wyjaśniłem. |
Argumenty, że jakikolwiek chrześcijanin napisałby fragmenty TF są jeszcze słabsze
Noobishh napisał: | Same argumenty leksykalne zatem sugerują, że słownictwo TF pasuje tak samo, jak nie bardziej do Euzebiusz. |
Argumenty leksykalne są do niczego gdyż zawsze można je interpretować w obie strony zależności lub w żadną ze stron (zbieżności leksykalne mogą być jedynie przypadkowe). Nie rozstrzygają zatem o niczym. Ktoś, kto siedzi w biblistyce wie o tym od dawna. Nie wiedzą o tym jedynie zwolennicy teorii spiskowych i gimboateiści z takich zabawnych blogów jak Testimonia
Noobishh napisał: | Pokazałem zatem, że TF wcale nie jest "na 100% autentyczne", jak z pełną dozą pewności uważa Polski Inkwizytor. |
Nie widziałem u niego takiego stwierdzenia. Poza tym nie wiadomo czy w ogóle coś w tych kwestiach "pokazałeś". Samo mnożenie przez ciebie urojonych możliwości i wątpliwości nic nie oznacza bo można uznać same te wątpliwości za bezzasadne. Jeśli przez "pokazanie" rozumiesz samo pokazywanie alternatywnych możliwości to w zasadzie nic tu nie wykazałeś bo potencjalnie istnieje nieskończona ilość alternatywnych możliwości i tym samym każda z nich ma prawdopodobieństwo zerowe. Nie mówiąc już o tym, że z samego pokazywania możliwości sam robisz zarzut
Noobishh napisał: | A skoro TF można rozumieć leksykalnie jako wychodzące od Flawiusza i Euzebiusza, to jak rozstrzygnąć od kogo wyszło? |
Teza, ze TF wyszło od Euzebiusza to bezzasadne urojenie niektórych paranoików i nie ma potrzeby traktować go poważnie, nawet jako możliwości. Równie absurdalne jest roszczenie, że TF zostało dopisane przez kosmitów
Noobishh napisał: | Tutaj w grę wchodzę te argumenty, które pokazują jak TF służy Euzebiuszowi oraz dlaczego problematyczne jest kontekstowo jako wywodzące się od Flawiusza. |
Z tego, że coś komuś służy w żaden sposób nie wynika, że to "wyprodukował" lub sfabrykował. Non sequitur. Mi też TF służy w polemikach ale przecież to nie oznacza, że jestem autorem TF. Pomijam już to, że TF nie służy Euzebiuszowi nawet wtedy gdy mu się tak wydaje
Noobishh napisał: | A Tych argumentów jest w moich artykułach o TF cały szereg. |
To są zmyślenia a nie "argumenty"
Noobishh napisał: | Mimo wszystko o TF rozmawiam w kategorii hipotez, bo finalnie nie da się tego rozstrzygnąć. |
Czyli rozmawiasz o TF w charakterze możliwości. A dopiero co robiłeś zarzut odnośnie argumentowania z możliwości. Jesteś po prostu niekonsekwentny
Noobishh napisał: | TF to ciekawa zagadka pasjonatów którzy mają otwarty umysł. Apologeci zaś jak na apologetów przystało, traktują historie dogmatycznie i naciskają, że TF "musi" być autentyczne i niemożliwe jest żeby nie było. |
Są różni apologeci i różnie argumentują odnośnie TF. Jest ogromna rozpiętość stanowisk apologetów w sprawie TF, od bronienia częściowej autentyczności istniejącej w różnym stopniu do bronienia autentyczności całkowitej. Wrzucając wszystkich apologetów do jednego wora zachowujesz się jak typowy dogmatyk. Zresztą ty też jesteś apologetą, tyle tylko, że po stronie stanowiska przeciwnego, którego bronisz tak samo mocno jak apologeci po drugiej stronie barykady
Noobishh napisał: | Cytat: | Kiedy indziej też powołujesz się na samą możliwość i już nie masz z tym problemu:
Druga możliwość jest taka, że dwa manuskrypty Dawnych Dziejów Izraela mają korzenie we wspólnej kopii, w której skryba pominął eti. Ta opcja wydaje mi się bardziej prawdopodobna" |
Tu kłania się czytanie ze zrozumieniem. Nie używam tego argumentu dla wsparcia swojej tezy, tylko do wytknięcia niekonsekwencji Inkwizytora, który wystosował spekulację(argument Whealey), że skryba mógł pominąć grecką sigmę. Stąd moja odpowiedź, że owszem, mógł, ale równie łatwo można spekulować, że skryba we wczesnym manuskrypcie mógł pominąć eti. Piszę więc o tym pokazując dokładnie to co wyjaśniam Tobie - że takie luźne spekulowanie to żaden argument. |
Beznadziejnie słabo się tu wykręcasz od tego co sam robisz. Nawet tutaj nie zaprzeczasz temu, że optujesz za tym, że "można spekulować, że skryba we wczesnym manuskrypcie mógł pominąć eti". A więc podwójnie argumentujesz tu z możliwości, choć jednocześnie twierdzisz, że tego nie robisz. Tak więc marnie się wykręcasz. Nie wspominając o tym, że ponownie wychodzi u ciebie hipokryzja i brak konsekwencji bo dopiero co robiłeś zarzut z argumentowania z możliwości
Noobishh napisał: | Cytat: | "Stąd możliwa inspiracja" |
A co przed tym zacytowałem? Fragment tekstu, który Euzebiusz wiemy, że przeczytał. Sugestię, że Euzebiusz w TF napisał "przyjmowali prawdę z przyjemnością", uzasadniam zatem tym, że chwile przed miejscem wybranym do TF przeczytałby "Więc ludzie przyjęli to, co mówili, z przyjemnością". Wnioskuje więc z danych, nie wziąłem sobie tego z powietrza. Czym innym są Twoje twierdzenia, że ewangeliści mogli sobie korzystać ze skrybów. Mogli? Mogli, ale skąd bierzesz taką możliwość? Bo tak to można sobie stwierdzić, że Apokalipsa Piotra wywodzi się od Apostoła Piotra, bo spisał ją uczeń Piotra, albo wywodzi się z wiarygodnie zachowanej tradycji ustnej z nauk samego Piotra. Możliwe? Możliwe. |
W niczym nie różni się to od twojego argumentowania co chwila z możliwości. A korzystanie Ewangelistów przez skrybów to coś więcej niż możliwość bo można wskazać za tym szereg argumentów
Noobishh napisał: | Cytat: | " Możliwe zatem, że nie zacytował dosłownie dwóch fraz. Albo druga możliwość, Euzebiusz dopiero z czasem kiedy napisał Historię, zmienił te dwie frazy na bardziej charakterystyczne dla Flawiusza w “drugiej edycji” Testimonium Flavianum."
[link widoczny dla zalogowanych]
Tak więc dostałeś przykłady |
I co stwierdzam po tej wypowiedzi? Że "W najlepszym wypadku nie wiemy jak brzmiały te dwie frazy w pierwszym cytacie Euzebiusza." |
Ale to w żaden sposób nie przekreśla tego, że przed momentem argumentowałeś właśnie z mozliwości i wcześniej robiłeś z tego samego zarzut. A teraz jeszcze wypierasz to co sam robisz
Noobishh napisał: | Nie używam tutaj możliwości jako argumentu, |
Używasz. Skoro coś piszesz to jest to właśnie argumentem i teraz się z tego już tylko wykręcasz
Noobishh napisał: | tylko przedstawiam dwie możliwe scenariusze, KTÓRE WYNIKAJĄ Z TEKSTU EUZEBIUSZA. |
To przedstawiasz aż dwie możliwości. Podwójne argumentowanie z możliwości i podwójne wypieranie się z tego co sam robisz
Noobishh napisał: | To nie wyssane z palca możliwości dla wsparcia mojego argumentu, tylko dwa konkurencyjne wytłumaczenia tego co mogło zajść między dwoma tekstami Euzebiusza. Jest to przykład tego o czym wspomniałem w komentarzu wyżej - wnioskuje tutaj z danych. Widzimy, że jednym cytacie TF mamy wariant X a w drugim wariant Y i przedstawiam wynikające z danych możliwe opcje wytłumaczenia, a nie dwie możliwości które wspierają moją tezę. Czytaj ze zrozumieniem. |
Po prostu wypierasz to, że argumentujesz z możliwości. Jeśli coś nie byłoby twoim argumentem to byś o tym zwyczajnie nie napisał
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 11:51, 16 Lis 2021, w całości zmieniany 6 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 97 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 10:35, 08 Gru 2021 Temat postu: |
|
|
Noobishh napisał: | kwestię wiarygodności Papiasza rozwinąłem w artykule:
[link widoczny dla zalogowanych]
Zachęcam do nauki |
Właśnie chłopaki wzięli na warsztat tego twojego gniota:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 12:53, 08 Cze 2023 Temat postu: Re: Zmartwychwstanie jako fakt historyczny |
|
|
Katolikus napisał: | Do założenia tematu zainspirował mnie Irbisol. Swego czasu na tym forum w dyskusjach zadawał apologetom dość niewygodne pytanie, które mniej więcej wygląda tak:
skoro chrześcijaństwo jest tak dobrze potwierdzone i wiarygodnie udokumentowane (a do tego przekonują chrześcijańscy apologeci w postaci książek, wykładów itp.) to dlaczego na historii nie uczy się o tym jak o faktach tylko jak o wierze pewnej grupy ludzi?
Apologeta protestancki Bartosz Sokół w debacie z ateistą (p. Wybrańczykiem) stwierdził, że „z historycznego punktu widzenia zmartwychwstanie się wydarzyło”.
(38:00).
Skoro cuda i zmartwychwstanie Jezusa są tak dobrze potwierdzone to dlaczego nie jest to oficjalnie uznane przez historię jako naukę? Jeśli ewangeliczne wydarzenia są tak mocno poświadczone to dlaczego nie ma w śród historyków zgody tak jak np. jest zgoda co do bitwy pod Grunwaldem czy coś podobnego o czym uczymy się w szkołach, że to fakty historyczne?
G. Vermes, w jakimś wywiadzie chyba, powiedział:
Cytat: | Nie sposób dojść do konkluzji, że Jezus wyrastał ponad historię, bez uprzedniej próby umiejscowienia go w niej. Nie można jego opisu rozpocząć słowami “on nie należy do historii”. Skąd to wiadomo? Jakie są Wasze źródła? Jeśli powiecie, że tak wierzycie, wtedy zgoda, ale na czym opiera się Wasza wiara? Na książkach, źródłach, dowodach, a one na pewno należą do historii.
Owszem: rozumiem opinię, że historia nie wystarczy do wyjaśnienia wszystkiego, ale to dopiero drugi krok. Zacząć należy od podstaw. |
Znalazłem ciekawy wykład (niedługi, bo trwa niecałe 20 min.) historyka, który tłumaczy zmartwychwstanie z perspektywy historycznej. Wskazuje, że w śród historyków pewne jest:
- Jezus jest postacią historyczną
- Jezus zgromadził wokół siebie grupę uczniów przed swoją śmiercią
- Grupa uczniów istniała po śmierci Jezusa
- nikt poza chrześcijanami nie ogłosił nigdy powstania z martwych zabitego publicznie nauczyciela
- zaistnienie impulsu, który odwrócił tendencję rozproszenia i nadał ruchowi Jezusa siłę do ponownego zintegrowania się
- uczniowie byli przekonani, że Jezus zmartwychwstał
https://www.youtube.com/watch?v=eZTNGEygM6k
To wyżej to są raczej takie bezdyskusyjne fakty, co do których większość badaczy się zgadza.
Natomiast samo zmartwychwstanie nie może być zaliczone jako niepodlegający wątpliwościom fakt historyczny ponieważ po pierwsze sam moment zmartwychwstania nie zna żadnych ludzkich świadków. A po drugie zmartwychwstanie swą rangą przekracza miejsce i czas. Zmartwychwstanie to nie jest zwykły powrót do dawnego życia. Nawet ukazywania się Chrystusa nie były zdarzeniami podpadającymi pod normalną kontrolę wiedzy historycznej. Rozpoznanie Jezusa zmartwychwstałego było specjalnym rodzajem poznania i szczególną łaską (Dz 10, 40- 41).
Oczywiście można dalej upierać się, że skoro zmartwychwstanie nie jest zaliczane do faktów historycznych nauczanych bez wątpliwości w szkołach to znaczy, że przesłanki za zmartwychwstaniem są cienkie albo tyle warte co dowolna bzdura. Ale chyba już jest jasne, że takie rozumowanie to zwykła ściema. Zmartwychwstanie nie może zostać uznane za stricte fakt przez historię jako naukę ponieważ przy zmartwychwstaniu nikogo nie było („O, zaiste błogosławiona noc, jedyna, która była godna poznać czas i godzinę zmartwychwstania Chrystusa”). Natomiast na podstawie analizy metahistorycznej jak najbardziej można przedstawić przekonujące rozumowanie uzasadniające fakt zmartwychwstania i to wielu badaczy robi w swoich książkach, wykładach. |
Dołączam do tego ciekawą rozmowę przeprowadzoną z Ks. prof. Hryniewiczem:
Cytat: | Maciej Müller, Tomasz Ponikło: Daremna jest nasza wiara, jeśli Chrystus nie zmartwychwstał. Ale zmartwychwstania nie sposób historycznie udowodnić... A więc - mówią krytycy - chrześcijaństwo to tylko jedna jeszcze mitologia.
Ks. prof. Wacław Hryniewicz: Domaganie się historycznego potwierdzenia tego wydarzenia jest pokusą, tak jak pokusą jest mieć pretensje do Boga, że nazbyt to wydarzenie ukrył.
Zmartwychwstanie nie jest faktem historycznym, ale jest wielkim wydarzeniem, które wprowadza w świat radykalną, absolutną nowość. Polega ona na tym, że materia staje się przeniknięta duchem: Apostoł Paweł pisał dlatego o "ciele duchowym" (1 Kor 15, 44), przenikniętym mocą Bożego Ducha. W życiu doczesnym nie mamy jeszcze takiej percepcji, by tę nowość móc już teraz dostrzec. Nie możemy jednak popadać w skrajność i nazywać chrześcijaństwa mitologią. A pewien rodzaj racjonalizmu naukowego chce nam wtłoczyć tego typu rozumienie.
Zmartwychwstanie Jezusa jest otoczone dyskrecją, ukryte, dzieje się bez świadków. Pozostają tylko ślady - pusty grób i kilkakrotne zjawianie się Chrystusa. Bóg nie chce porazić człowieka tą radykalną nowością, zaczątkiem czegoś całkiem innego, nie z tego świata, na co nie jesteśmy przygotowani. Paweł mówi wręcz, że dokonało się nowe stworzenie: "jeśli ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem" (2 Kor 5, 17). Jednak Bóg w Jezusie zmartwychwstałym jest niezwykle dyskretny - zupełnie inaczej niż na przedstawieniach zmartwychwstania, gdzie Chrystus kroczy z chorągwią niczym dumny zwycięzca.
Ale czy nie jest to dyskrecja zbyt daleko idąca, skoro uczniowie na drodze do Emaus nie rozpoznają Jezusa? Gdy zaś już wiedzą, że towarzysz drogi to On, bo objawia im się podczas łamania chleba, Chrystus staje się dla nich niewidzialny.
Otrzymują swój znak, ale dopiero przy stole. A więc ich spotkanie z Jezusem nie kończy się pozostawieniem w bezradności i zwątpieniu - trwa aż do momentu rozpoznania. Rozpoznanie także dla wątpiących i rozczarowanych jest więc możliwe, trzeba tylko być cierpliwym. Ostatecznie jednak dopiero wtedy zrozumiem zmartwychwstanie, kiedy sam zostanę nim dotknięty...
Bo jak mielibyśmy pojąć tak ogromną przemianę? Jesteśmy istotami "nadziejnymi", w których los jest wpisane to wydarzenie, ale które teraz otrzymują tylko pewien jego zaczątek, zapowiedź, przebłysk - niekoniecznie od razu zrozumiały i oczywisty.
Trzeba umieć prostować swoje ścieżki, przebaczać innym i sobie - wtedy może dokonać się w nas duchowe zmartwychwstanie.
Przemiany duchowe, które przeżywa człowiek, pozwalają mu we własnym życiu poczuć przedsmak zmartwychwstania?
Duchowe zmartwychwstanie to odrodzenie, wyjście poza własne umieranie, tu, teraz - kiedy żyjemy wiarą i nadzieją. Dopiero później każdy z nas zrozumie, co to znaczy powstać z martwych, przezwyciężyć śmierć. Duchowe zmartwychwstanie to doświadczenie odmieniania siebie. Taka przemiana jest daleką zapowiedzią tego, co ogarnie ciało - "ciało duchowe", którego my nie potrafimy na razie dostrzec.
Bóg odpowiedział na wydarzenie Krzyża, którego nie możemy oddzielać od zmartwychwstania. Logika wiary jest paradoksem! Krzyż to i opuszczenie, i ufność. To wołanie "czemuś Mnie opuścił", i wyznanie: "w ręce Twoje oddaję ducha mego". Nieraz zawierzając w krytycznej sytuacji, doświadczamy później radości...
Sam Jezus przy swoim zmartwychwstaniu sławi Ojca za to, że Go wskrzesił mocą Ducha, który odnawia oblicze Ziemi, tak jak odnowił postać ziemską Jezusa. Bóg daje nam odpowiedź, która przychodzi do nas jak dobroczynne światło.
Zwątpienie w wierze na ogół zaczyna się od niewiary w zmartwychwstanie.
Nadzieja zmartwychwstania jest zaproszeniem, wezwaniem, byśmy uczyli się pewnej skromności w naszej wierze i wyrozumiałości dla tych, którzy nie potrafią w to uwierzyć. Wiara nie może ranić drugich arogancją pewności. Jesteśmy wszyscy, jak uczniowie z Emaus, skorzy do wątpienia, nosimy w sobie cień niedowierzania. Wobec tego rodzaju wydarzeń trzeba pozostać otwartym, bo - tu kolejny paradoks - ma ono w sobie pewną ciągłość, a zarazem nieciągłość. Zalążek ciągłości jest w tajemnicy naszego stworzenia: będziemy zasługiwać na wielką transformację, ale wciąż jesteśmy w trakcie dochodzenia do tej nowości. Wciąż jest jeszcze nie ten zdumiewający dzień przemienienia.
Wiara chrześcijańska i krytyczny rozum oczywiście potrzebują siebie nawzajem! Rozum będzie oczyszczał wiarę i jednocześnie sam otwierał się na to, co nie jest fizykalne. Wiara i rozum stale będą się ze sobą życzliwie zmagać. Mam nadzieję w każdym razie, że do tego powoli dojrzewamy. Doświadczenia czasu przygotowują nas do tego, by lepiej się rozumieć. Także w obliczu tej niezwykłej nowości, jaką niesie zmartwychwstanie. Chociaż już kiedy Paweł na Areopagu ateńskim doszedł w opowieści o Jezusie do momentu zmartwychwstania, ludzie powiedzieli mu: "posłuchamy cię innym razem".
Dlaczego symbolem chrześcijaństwa stał się Chrystus ukrzyżowany, a nie zmartwychwstały? Kładziemy większy akcent na mękę i śmierć?
Śmierć krzyżowa jest nierozerwalnie związana ze zmartwychwstaniem. A ono jest zaskakującą korektą i poszerzeniem horyzontu w stosunku do tego, co mówi nam dzisiejsza mentalność naukowa: że nasza planeta Ziemia istnieć będzie jeszcze tylko kilka miliardów lat, dopóki życiodajne Słońce się nie wypali wskutek stopniowego zmniejszania się ilości wodoru. Tchnie od tego stwierdzenia wyraźne poczucie bezcelowości i daremności. Jean-Paul Sartre mówił o ludzkim życiu, że jest "nieużyteczną pasją": może być piękne, ale do niczego nie prowadzi. Zmartwychwstanie zaś to zaprzeczenie tej końcowej daremności. Dla wiary to wyzwanie, dla nauki także, gdyż jej kompetencje nie pozwalają przebić się poza obszary weryfikowalne. A Biblia niesie obietnicę "nowego nieba i nowej ziemi".
Logika wiary ma swoją rozumną racjonalność, rozumne zawierzenie, rozumną nadzieję. Logika ta może sprawiać trudności. Skłonny jestem szukać analogii z przyrodą. Jerzy Nowosielski ze smutkiem patrzył na przyrodę, gdyż widział w niej tyle męki, cierpienia, krzyża, i w rezultacie popadał w swoisty manicheizm - pozostając w kręgu krzyża. A przecież przyroda - jak dawniej mawiano - tchnie także duchem zmartwychwstania. Tyle jest w niej również piękna. Potrafi zachwycać. Już teraz przygotowuje na jeszcze większe piękno świata, które nazywamy nowym stworzeniem. Przypomina nam dyskretnie, że wszechświat czeka także na wielką paschalną przemianę. Wielkanoc jest zapowiedzią Paschy całego kosmosu.
Zmartwychwstanie to wielkie wydarzenie solidarności. Jezus jest z nami solidarny. Jego los łączy w jedno wydarzenie krzyża z wydarzeniem zmartwychwstania. Prawda wiary o zstąpieniu Chrystusa do Otchłani, którą wyznajemy w Credo, potwierdza Jego solidarność ze zmarłymi. Wschodnia ikona Anastasis pokazuje Chrystusa, który już promieniujący, wychodzi z Otchłani, trzymając za rękę ludzi - począwszy od Adama i Ewy. I wyprowadza zmarłych. To znak solidarności dla tych wszystkich, którzy odchodzą z tego jeszcze nieprzemienionego świata, choć noszącego już przez swoje piękno i dobro zapowiedź tego, co kiedyś będzie nieprzemijalne. To jest nowość radykalna, nowość materii przeobrażonej, która dotknęła Jezusa.
Dlaczego jednak Jezus musiał umrzeć w tak straszny sposób - czy Bóg nie mógł nas zbawić samą swoją wolą?
Jezus musiał przypieczętować wierność swojemu nauczaniu, które tak raniło ludzi faryzejsko zadufanych w swojej religijności. Jego osoba zderzyła się z oczekiwaniami, jakie żywiono wobec Mesjasza. Został oskarżony o bluźnierstwo, chodził do grzeszników, jadał z nimi - to się nie mieściło w głowie. Pewien rodzaj religijności, który nie znosi tego, że ktoś może myśleć inaczej, potrafi zabijać - również moralnie czy duchowo. Nie mamy się co łudzić - w naszych czasach on też funkcjonuje. Jezus wiele rzeczy rozumiał inaczej i w tym sensie chciał reformować religijność. Gdyby się wycofał przed śmiercią, nie potwierdziłby w sposób najwyższy tego, co głosił. Dał do końca świadectwo o prawdzie własnego życia.
W Jego śmierci jest jeszcze jeden znak: podjął ją świadomie i dobrowolnie. Mówił, że przyszedł, abyśmy mieli życie "i to w obfitości", że ma moc oddać swoje życie i ma "moc znowu je odzyskać" (J 10, 10. 18).
Krzyż wciąż się powtarza w ludzkich dziejach, choć Jezus z krzyża apeluje, by nikogo więcej to nie spotkało. To wielka, wstrząsająca diagnoza świata. A jednak Jezus umiera z przebaczeniem: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23, 34). Usprawiedliwia wręcz swoich prześladowców, pokazuje nowe oblicze Boga, który się nie mści. Mrok śmierci Jezusa zostaje rozjaśniony przez zmartwychwstanie i zaszczepia w nas nadzieję na przezwyciężenie kiedyś dramatu, który niosą ludzkie dzieje. Krzyż jest znakiem ocalenia także dla najbardziej opornych i zagubionych.
I na pokonanie własnej śmierci?
Bóg potrafi przezwyciężać śmierć, dla nas nieprzejednanego wroga. Boleśnie przeżywamy rozstania z tymi, których kochamy. A przecież śmierć jako taka jest także darem, bo nas wyzwala od czynienia zła. Jest też przyjacielem - dobrodziejstwem dla udręczonych, którym życie dało się już tak mocno we znaki, że wzywają wyzwolenia z tego świata. Wszystko to mieści się w wielkim kręgu naszej wiary w zmartwychwstanie - w tę tajemnicę, w którą już jesteśmy zanurzeni.
Jezus mówi po zmartwychwstaniu: patrzcie, dotykajcie ran, to Ja, ten sam, który byłem z wami; przyjmowaliście moje nauczanie, więc przyjmijcie też moje świadectwo, którym sam stałem się dla was. I uczniowie je przyjmują. Droga Tomasza od wątpienia po piękne wyznanie "Pan mój i Bóg mój" pokazuje, że człowiek musi się nieraz przebić przez własne niedowierzanie do wyznania wiary. To niedowierzanie może w ludzkim życiu trwać bardzo długo, a bywa i tak, że po tej stronie człowiek nie może przekonać się do końca.
Ale weryfikacja i tak dokonuje się dopiero po drugiej stronie życia, niezależnie od tego, czy jestem człowiekiem wierzącym, czy nim nie jestem.
Nie da się uwierzyć do końca po tej stronie?
Mówimy o doświadczeniu, które dzieje się w głębi naszej wiary, chodzi o zawierzenie. Mogę być obyty ze świadectwem Pisma Świętego, które przekonuje, że istnieje jakaś nowość wszczepiona w świat, a więc i w moje życie - ale nieraz jej nie dostrzegam.
Wierzymy, że w celebracji Eucharystii jesteśmy włączeni w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, ale jest to przeżycie sakramentalne, misteryjne, nierozjaśnione jeszcze do końca, w fazie zaczątkowej. Niemniej to już jest dla wierzących pewne doświadczenie zmartwychwstania.
Musimy się przyzwyczajać do tego, że wiara musi być wytrwała, cierpliwa, drążąca ustawicznie w głąb rzeczywistości. Jesteśmy istotami paschalnymi, "skazanymi" na zetknięcie się z wydarzeniem zmartwychwstania. Trzeba uczyć się żyć z wielką wdzięcznością. Wdzięczność to piękna postać nadziei, zaufania w zmartwychwstanie. Wdzięczność Bogu za to, że jest i potrafi czynić zdumiewające rzeczy. Już w Psalmach Izraelici wołali, że Bóg jest "Bogiem czyniącym cuda" (Ps 77, 15).
Momenty zdumienia odkrywamy w Bożej dyskrecji. Wszechmocny Bóg w naszym ludzkim świecie potrafi nie być wszechmocny. Wydawać się nam może nieraz, że jest bezradny, ale bezradny nie jest - co okazuje się później. Tego Boga nie należy się lękać. On nikogo nie skrzywdzi. Jezusa nie zostawił w więzach śmierci. Poradzi sobie nawet z mrocznym ludzkim losem.
Wiara w zmartwychwstanie idzie w parze z wielkim zdumieniem. Bóg pozostawił nam zdumienie na jeszcze coś większego, czego po tej stronie życia nawet w przeżyciu mistycznym nie jesteśmy w stanie poznać!
A my powtórzymy za uczniami Jezusa: Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać...
W tym roku chrześcijanie Wschodu i Zachodu przeżywają tajemnicę Wielkanocy w tym samym czasie. Proponuję rzecz niełatwą - głębokie wsłuchanie się w słowa liturgii chrześcijańskiego Wschodu na Zmartwychwstanie Pańskie: "Napełnijmy się światłem tej uroczystości, obejmijmy jedni drugich, braćmi nazwijmy nawet tych, którzy nas nienawidzą. Wybaczmy wszystko z powodu zmartwychwstania, a wtedy wołajmy: Chrystus powstał spośród umarłych, śmiercią śmierć podeptał, a tych, którzy są w grobach, obdarzył życiem".
Wiara w zmartwychwstanie jest wielkim i trudnym zadaniem. To program na całe życie. Nazwać braćmi i siostrami tych, którzy nas nienawidzą, oznacza - przebaczać. Jakże aktualne są te słowa w naszej dzisiejszej polskiej rzeczywistości! Wybaczać wszystko - z powodu zmartwychwstania!
To słowa wielkie, wstrząsające, i trud ogromny, ale liturgia woła: wybaczać to zmartwychwstawać już w tym obecnym życiu. |
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|