Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Święte Księgi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:06, 13 Sty 2024    Temat postu: Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości

Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości. (2 list do Koryntian 11:14) :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:49, 14 Sty 2024    Temat postu: Re: Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości

Michał Dyszyński napisał:
Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości. (2 list do Koryntian 11:14) :think:

Jeśli szatan się podaje za anioła światłości, to wynikają z tego następujące spostrzeżenia:
1. Ta rzeczywistość, jaką mamy UMOŻLIWIA KAMUFLOWANIE SIĘ ZŁA, podawanie się zła za dobro. Z tego zaś wynika, ze po samych pozorach, po zewnętrznych symptomach możemy wadliwie rozpoznać "aniołów światłości".
2. Zapewne zatem, aby rozpoznać anioła światłości prawdziwego, będzie wymagane coś więcej, niż tylko prosty intuicyjny osąd. To też oznacza, iż SAM OCENIAJĄCY ŚWIAT CZŁOWIEK będzie zmuszony do udoskonalenia się pod kątem rozpoznawania tych źródeł, osób, idei, jakie miałby potem uznawać za dobre. Oznacza to też, że to człowiek będzie rozpoznawał, czy dane źródło, osoba, przedstawiająca się jako autorytet religijny na owo miano autorytetu zasługuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:17, 14 Sty 2024    Temat postu: Re: Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości

Czy szatan, podający się za anioła światłości może się ujawniać jako autorytet religijny?
Widząc wielość religii, czyli też wielość autorytetów religijnych, chyba musimy na to pytanie odpowiedzieć twierdząco - bo przynajmniej autorytet religijny "tamtych" (z nieuznawanej przez nas religii) raczej nie jest dla danej osoby poprawnym aniołem światłości (np. dla chrześcijanina imam muzułmański, rabin żydowski, czy mistrz buddyjski). Więc mamy już gotową odpowiedź na pytanie CZY W OGÓLE gdzieś szatan się podaje w naszych czasach za religijny autorytet.
Tu powstaje tylko pytanie: na ile mamy prawo zakładać, że ten nasz autorytet religijny na pewno jest owym "aniołem światłości", a nie "szatanem podającym się za anioła światłości"?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:58, 19 Sty 2024    Temat postu: Re: Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości

Michał Dyszyński napisał:
Czy szatan, podający się za anioła światłości może się ujawniać jako autorytet religijny?

Warto by sobie zadać pytanie, patrząc z punktu widzenia celowości i intencji szatana - czy OPŁACAŁOBY SIĘ SZATANOWI działać jako autorytet religijny?...
- Chyba nie jest tu trudnym domyślenie się, że to byłaby absolutna gratka dla szatana. Oto autorytety religijne, czyli osoby cieszące się wielkim zaufaniem, często wręcz ślepym zaufaniem, gdy coś ogłoszą, to będzie to niejednokrotnie przyjmowane bez pytań, sprawdzeń osobiście, bez poddawania jakiejkolwiek weryfikacji. Chyba niczego lepszego szatan sobie nie może, z punktu widzenia celu zwodzenia ludzi, wymarzyć!
Jeśli szatan nie jest głupi (a przyjmuje się, że jest bardzo inteligentny), to zapewne SKORZYSTA Z OKAZJI, ABY JEGO ZWODZENIA BYŁY PRZYJMOWANE PRZEZ LUDZI BEZKRYTYCZNIE.
Czy można ZASADNIE stwierdzić jednak "ale w naszym przypadku to się na pewno nie zdarzy". Można oczywiście przyjąć optymistyczną wersję, w ramach której to, co może być złe, się zdarza wyłącznie naszym przeciwnikom, oponentom w dyskusji, osobom innej religii, światopoglądu, przekonań...
No może i przyjemnie jest sobie coś takiego założyć...
Tylko, że...
skoro nawet Jezusa szatan kusił na pustyni, to dlaczego nie miałby kusić (a chyba w przypadku człowieka będzie to kuszenie skuteczniejsze) kogoś, kogo okrzyknięto najważniejszym autorytetem religijnym?...
Na dlaczego to by się nie miało zdarzyć?... Dlaczego?!!! :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:13, 20 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Tylko, że...
skoro nawet Jezusa szatan kusił na pustyni, to dlaczego nie miałby kusić (a chyba w przypadku człowieka będzie to kuszenie skuteczniejsze) kogoś, kogo okrzyknięto najważniejszym autorytetem religijnym?...
Na dlaczego to by się nie miało zdarzyć?... Dlaczego?!!! :shock:


Oczywiście, szatan może kusić nawet samego papieża. Ale w Biblii jest też napisane, że:
Mt 18 napisał:
Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich».


W katolicyzmie (nie wiem jak to jest w innych wyznaniach) wierzy się, że gdy najwyższe autorytety w Kościele stają razem to Duch jest z nimi, i dlatego tak wielką wagę przywiązuje się do oficjalnych dokumentów Kościoła. Bo wtedy - tak się wierzy - działa Duch Św w Kościele.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:50, 20 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Oczywiście, szatan może kusić nawet samego papieża. Ale w Biblii jest też napisane, że:
Mt 18 napisał:
Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich».


W katolicyzmie (nie wiem jak to jest w innych wyznaniach) wierzy się, że gdy najwyższe autorytety w Kościele stają razem to Duch jest z nimi, i dlatego tak wielką wagę przywiązuje się do oficjalnych dokumentów Kościoła. Bo wtedy - tak się wierzy - działa Duch Św w Kościele.

Wierzymy w moc Ducha Świętego, ale czy gdzieś w Biblii napisano coś o GWARANCJI, że autorytety mają taką nieomylność, że się ich słucha absolutnie bezkrytycznie?...
Bo ja raczej dostrzegam w słowach Jezusa OSTRZEŻENIA kierowane do apostołów, aby zbytnio nie szukali władzy, aby się nie wywyższali:


(38) Wtedy Jan rzekł do Niego: Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami. (39) Lecz Jezus odrzekł: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. (40) Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. (Ew. Marka 9)

(8) Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. (9) Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. (10) Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. (11) Największy z was niech będzie waszym sługą. (12) Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. (Ewangelia Mateusza 23)

(11) Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. (Ewangelia Łukasza 14:11)

(20) Wtedy podeszła do Niego matka synów Zebedeusza ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go prosiła. (21) On ją zapytał: Czego pragniesz? Rzekła Mu: Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie. (22) Odpowiadając Jezus rzekł: Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić? Odpowiedzieli Mu: Możemy. (23) On rzekł do nich: Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których mój Ojciec je przygotował. (Ewangelia Mateusza 20) (24) Gdy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. (25) A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. (26) Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. (27) A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, (28) na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.

(35) On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!
(Ewangelia Marka 9:35)

(43) Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym.(Ewangelia Marka 10:43)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:46, 20 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Wierzymy w moc Ducha Świętego, ale czy gdzieś w Biblii napisano coś o GWARANCJI, że autorytety mają taką nieomylność, że się ich słucha absolutnie bezkrytycznie?...
Bo ja raczej dostrzegam w słowach Jezusa OSTRZEŻENIA kierowane do apostołów, aby zbytnio nie szukali władzy, aby się nie wywyższali:


Tak wprost to chyba nie ma, ale argumentację bardziej ogólną można przedstawić.

Po pierwsze: Jezus ustanowił wspólnotę, którą nazwał swym Kościołem.
Po drugie: Jezus przyniósł ze sobą nauczanie, które później było wiernie przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Po trzecie: Następcami apostołów są biskupi Kościoła.

Szersze uzasadnienie:
Ten proces rozpoczyna się od samego Piotra. Kiedy pojednał się on z Jezusem po tym, jak wcześniej się Go wyparł, Jezus nakazuje mu paść swe owce (J 21,15-17). Można więc przyjąć, że intencją Jezusa było, aby gdy Go zabraknie, Piotr i inni uczniowie przejęli Jego rolę nauczania. Jezus też dodał: Mt 16,19. Motyw klucza wywodzi się ze ST. W 22 rozdziale Księgi Izajasza czytamy o "kluczu domu Dawidowego", co jest nawiązaniem do władzy klucznika, który podczas nieobecności króla zarządzał jego domem. Podczas bezkrólewia, jakie następowało po śmierci władcy, królewski klucznik miał nad wszystkim pieczę, wypełniając funkcję niejako wicekróla. W Kościele apostołowie (a także ich następcy) są klucznikami Bożego królestwa na ziemi aż do powrotu Króla.
Pierwsi biskupi Kościoła byli sukcesorami apostołów w tym sensie, że podjęli ich posługę i nauczanie. Sukcesja apostolska stanowi zarazem potwierdzenie tego, że w Kościele wiernie przekazywano prawdy chrześcijańskie, zatem nauczanie każdego kościelnego autorytetu powiązane jest nieprzerywalnym łańcuchem tradycji z apostołami - a więc i z samym Jezusem. Wiemy, że możemy ufać naukom biskupów, ponieważ przejęli je od swoich poprzedników i tak dalej aż do Chrystusa.
Zatem prawo do prawdziwej, autorytatywnej interpretacji mają jedynie ci, którzy pozostają w relacji sukcesji apostolskiej. Zaś właściwą interpretację PŚ w Kościele gwarantuje Duch Św, który jest wypełnieniem obietnicy Jezusa, iż "bramy piekielne go nie przemogą".

Czytam sobie książkę pewnego katolickiego teologa i stąd ta argumentacja.
Później jeszcze temat będę kontynuował, czyli jakieś argumenty jeszcze przedstawię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:26, 20 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Wierzymy w moc Ducha Świętego, ale czy gdzieś w Biblii napisano coś o GWARANCJI, że autorytety mają taką nieomylność, że się ich słucha absolutnie bezkrytycznie?...
Bo ja raczej dostrzegam w słowach Jezusa OSTRZEŻENIA kierowane do apostołów, aby zbytnio nie szukali władzy, aby się nie wywyższali:


Tak wprost to chyba nie ma, ale argumentację bardziej ogólną można przedstawić.

Po pierwsze: Jezus ustanowił wspólnotę, którą nazwał swym Kościołem.
Po drugie: Jezus przyniósł ze sobą nauczanie, które później było wiernie przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Po trzecie: Następcami apostołów są biskupi Kościoła.

Szersze uzasadnienie:
Ten proces rozpoczyna się od samego Piotra. Kiedy pojednał się on z Jezusem po tym, jak wcześniej się Go wyparł, Jezus nakazuje mu paść swe owce (J 21,15-17). Można więc przyjąć, że intencją Jezusa było, aby gdy Go zabraknie, Piotr i inni uczniowie przejęli Jego rolę nauczania. Jezus też dodał: Mt 16,19. Motyw klucza wywodzi się ze ST. W 22 rozdziale Księgi Izajasza czytamy o "kluczu domu Dawidowego", co jest nawiązaniem do władzy klucznika, który podczas nieobecności króla zarządzał jego domem. Podczas bezkrólewia, jakie następowało po śmierci władcy, królewski klucznik miał nad wszystkim pieczę, wypełniając funkcję niejako wicekróla. W Kościele apostołowie (a także ich następcy) są klucznikami Bożego królestwa na ziemi aż do powrotu Króla.
Pierwsi biskupi Kościoła byli sukcesorami apostołów w tym sensie, że podjęli ich posługę i nauczanie. Sukcesja apostolska stanowi zarazem potwierdzenie tego, że w Kościele wiernie przekazywano prawdy chrześcijańskie, zatem nauczanie każdego kościelnego autorytetu powiązane jest nieprzerywalnym łańcuchem tradycji z apostołami - a więc i z samym Jezusem. Wiemy, że możemy ufać naukom biskupów, ponieważ przejęli je od swoich poprzedników i tak dalej aż do Chrystusa.
Zatem prawo do prawdziwej, autorytatywnej interpretacji mają jedynie ci, którzy pozostają w relacji sukcesji apostolskiej. Zaś właściwą interpretację PŚ w Kościele gwarantuje Duch Św, który jest wypełnieniem obietnicy Jezusa, iż "bramy piekielne go nie przemogą".

Czytam sobie książkę pewnego katolickiego teologa i stąd ta argumentacja.
Później jeszcze temat będę kontynuował, czyli jakieś argumenty jeszcze przedstawię.

Z tego, że wspólnota powstała nie wynika żadna konkretna przesłanka co do STOPNIA ULEGŁOŚCI (o ile w ogóle jakakolwiek uległość tu być powinna), jaką powinni okazywać zwykli wierni przełożonym w wierze. Mamy tu ogólnikowe stwierdzenia, że bramy piekielne nie przemogą, ale KTÓREGO kościoła?...
- Bo powstało ich wiele odłamów, często występujących przeciw sobie.
Duch Święty niekoniecznie musi działać przez hierarchów. Duch Święty może działać w każdym wiernym, którzy SZCZERZE POSZUKUJE BOGA, PRAWDY, MIŁOŚCI.
Nie wiadomo zatem, czy hierarchia w grupach wyznaniowych nie powinna czasem ograniczać się do spraw administracyjnych i technicznych. Spory wśród hierarchów były od początku (nawet w listach apostolskich jest tego ślad), co jasno sugeruje, iż osiągnięcie jednomyślności, która by wskazywała, że hierarchowie tak po prostu i bez wyjątku pozostają w pełni pod natchnieniem Ducha Świętego, jest tylko marzeniem. Zasada sukcesji w tej, czy innej formie tez była pomysłem późniejszym, niż pochodzącym bezpośrednio od Jezusa.
Przy czym nie chcę tutaj w czambuł krytykować wszelkiej hierarchii. Jakaś forma zwierzchności wydaje mi się zasadna. Jednak forma, która idzie bardzo daleko, skłaniając do zakłamywania sumienia przez wiernych, jawi mi się jako jednak wpływ szatański, a nie boski.
Tu oczywiście mamy jednak cytaty przeciw cytatom. Zdaję sobie sprawę, że spierając się na cytaty z Biblii to, czy hierarchia ma być mniej, czy bardziej władcza, dostaniemy kolejną odsłonę metodologii, którą ćwiczyliśmy cytatami Boga surowego przeciw Bogu, który sobie niektórzy uznali za "pluszowego", bo przebaczającego i miłosiernego.
Na pewno ja tu nie znajdę jakiegoś ostatecznego argumentu. I też pewnie (raczej...) nie przyjmę argumentu, z przedstawienia mi cytatu, który jest przeciw mojemu stanowisku, bo nie mamy tu metodologii, która by określała jednoznacznie, jaki cytat bije jaki cytat.
Tu mamy też zagrożenie... Bo skoro nie dowiedziemy, który cytat jest ważniejszy, więc dla co niektórych pojawi się pokusa postawy dyskusyjnej znanej z prezentowanej przez naszego forumowego fanatyka, czyli po prostu metodologia na wpieranie, że się wszystko najlepiej rozumie, wmawianie, że się wszystko wyjaśniło "gdzieś tam", ewentualnie nawet w podanym miejscu, gdzie z kolei nie ma nic ponad arbitralne deklaracje głoszącego. Jeśli dodamy to tej metodologii zasadę, że z przyczyn oczywistych każdy mój cytat jest mocniejszy, niż dowolny cytat z Biblii oponenta, to już mamy dalej dyskusję, jakiej się naoglądaliśmy na tym forum przez wiele wątków i podstron - dyskusję jałową, bez najmniejszych szans na konkluzję. Taka dyskusja chyba ma zaletę tylko dla kogoś, kto czuje niedosyt spierania się o cokolwiek, kto się spełnia w jakiejś postaci kłótliwości. A myślę, że jako tako rozsądny obserwator będzie wiedział, co o argumentach z masywnego wpierania i wywyższania własnej arbitralności należy sądzić.

Jeśli szatanowi dozwolone jest podawanie się za anioła światłości (co należy uznać za uogólnienie idei, iż może się podawać za każdą osobę, autorytet, źródło dobra), to nie mamy prawa bezkrytycznie na tym świecie ufać zwyczajnie NIKOMU!
A jeśli ktoś sugeruje, że jest inaczej, to otwiera wszystkim, którzy mu w to uwierzą, backdora dla trojana, którym szatan może zainfekować ludzką duszę.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 19:18, 20 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:20, 21 Sty 2024    Temat postu:

Czytam sobie tę swoją książkę i w sumie to już zgłupiałem o co w tym wszystkim chodzi. To całe uzasadnienie wydaję mi się trochę niejasne, trochę naciągane. Bo z jednej strony podkreśla się, że nauka Kościoła odnośnie prawd wiary, doktryny itd., to jest ta nauka, która pochodzi od Jezusa, który założył pierwszą wspólnotę, ta nauka została im przekazana, ci zaś tę naukę Jezusa przekazali swoim następcom i tak to trwa do dziś. A z drugiej strony zauważa się, że już pierwsi Ojcowie Kościoła interpretowali Boże objawienie, a potem innym pomagali zrozumieć jego sens. No to w końcu jak to jest? Zostało coś pewnego, oczywistego, bezdyskusyjnego przyjęte, otrzymane od Jezusa i jest to dalej tylko przekazywane, czy jednak mamy przekazaną naukę, którą trzeba rozszyfrowywać?

Autor książki pisze np. tak:
Cytat:
Koncepcja sukcesji apostolskiej zakłada, że poprzez powołanie, konsekrację i święcenia przywódców Kościoła kolejne pokolenia otrzymują namaszczenie Ducha Świętego. Sukcesja apostolska stanowi zarazem potwierdzenie tego, że w Kościele wiernie przekazywano prawdy chrześcijańskie, zatem nauczanie każdego kościelnego autorytetu powiązane jest nieprzerwanym łańcuchem tradycji z apostołami - a więc i z samym Jezusem. Wiemy, że możemy ufać naukom naszego biskupa, ponieważ przejął je od swojego poprzednika i tak dalej aż do Chrystusa.


To by sugerowało, że to co zostało przejęte od Jezusa to już jest jasna, oczywista, nie wymagająca interpretacji nauka, którą tylko trzeba wiernie przekazywać. A jednak przecież już we wczesnym Kościele i na przestrzeni późniejszych lat też, było dużo rozbieżności i sporów. Pewne koncepcje teologiczne, które dziś każe się przyjmować bezdyskusyjnie i z uległością powstały w wyniku różnych dyskusji (często bardzo zajadłych), to tutaj DOPIERO podejmowano autorytatywne decyzje dotyczące tego, jak należy interpretować Pismo Święte.
Wnioski wczesnych Ojców Kościoła i soborów zostały potwierdzone jako dogmaty chrześcijaństwa, czyli doktryny teologiczne, które na pewno są zgodne z tym, co chciał przekazać w swoim nauczaniu Jezus.



Michał Dyszyński napisał:
Wierzymy w moc Ducha Świętego, ale czy gdzieś w Biblii napisano coś o GWARANCJI, że autorytety mają taką nieomylność, że się ich słucha absolutnie bezkrytycznie?...
Michał Dyszyński napisał:
Duch Święty niekoniecznie musi działać przez hierarchów. Duch Święty może działać w każdym wiernym, którzy SZCZERZE POSZUKUJE BOGA, PRAWDY, MIŁOŚCI.


Jeśli dobrze rozumiem argumentację autora czytanej przeze mnie książki to Duch Święty był dany tylko apostołom i ich następcom:
J 14,25-26 i J 16,12-15. Czyli zwykły wierny miał za zadanie tylko słuchać tego, co nauczają go jego autorytety. Prawo do autorytatywnej interpretacji mają jedynie ci, którzy pozostają w relacji sukcesji apostolskiej. Właściwą interpretację Pisma Świętego w Kościele gwarantuje Duch Święty (patrz J 14 i J 16).

Jeden z Ojców Kościoła (Tertulian) uważał nawet, że ci, którzy pozostają poza sukcesją apostolską nie mają prawa interpretować Pisma Świętego, ponieważ nie stoi za nimi ciągłość nauczania Kościoła i interpretacji jego nauki od czasów apostolskich po ich czasy. Przerwali ogniwa tego łańcucha i próbują nauczać, gdy sami nie mieli nauczyciela. Apostołowie będąc autorami NT są w pewnym sensie właścicielami tego nauczania i jako tacy przekazali je w spadku swym następcom. Nikt inny, twierdzi Tertulian, nie może rościć sobie do niego prawa. Istotą sukcesji apostolskiej jest zachowanie prawdy religijnej na przestrzeni czasu. Prawda ta ma swe źródło, z którego należy ją czerpać, by potem wiernie przekazywać ją kolejnym generacjom.

:shock:

To nadal brzmi trochę tak, że Jezus przekazał już gotowe, jasne, bezdyskusyjne boskie prawdy i wystarczy to teraz przekazywać. Ale my przecież wiemy, że tak nie jest, bo sam NT można różnie interpretować. Same dyskusje pomiędzy chrześcijanami są tego najlepszym dowodem. Spory są prawie odnośnie wszystkiego, zaczynając od tego jak należy rozumieć słowa Jezusa w wieczerniku, a dalej jak należy rozumieć grzech i zło, po co była śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, w jaki sposób otrzymujemy zbawienie itd.

I każde chrześcijańskie wyznanie może sobie powiedzieć, że "Właściwą interpretację Pisma Świętego gwarantuje Duch Święty". :think:

Czytam dalej..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:11, 21 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Wierzymy w moc Ducha Świętego, ale czy gdzieś w Biblii napisano coś o GWARANCJI, że autorytety mają taką nieomylność, że się ich słucha absolutnie bezkrytycznie?...
Michał Dyszyński napisał:
Duch Święty niekoniecznie musi działać przez hierarchów. Duch Święty może działać w każdym wiernym, którzy SZCZERZE POSZUKUJE BOGA, PRAWDY, MIŁOŚCI.


Jeśli dobrze rozumiem argumentację autora czytanej przeze mnie książki to Duch Święty był dany tylko apostołom i ich następcom:
J 14,25-26 i J 16,12-15. Czyli zwykły wierny miał za zadanie tylko słuchać tego, co nauczają go jego autorytety. Prawo do autorytatywnej interpretacji mają jedynie ci, którzy pozostają w relacji sukcesji apostolskiej. Właściwą interpretację Pisma Świętego w Kościele gwarantuje Duch Święty (patrz J 14 i J 16).

Jeden z Ojców Kościoła (Tertulian) uważał nawet, że ci, którzy pozostają poza sukcesją apostolską nie mają prawa interpretować Pisma Świętego, ponieważ nie stoi za nimi ciągłość nauczania Kościoła i interpretacji jego nauki od czasów apostolskich po ich czasy. Przerwali ogniwa tego łańcucha i próbują nauczać, gdy sami nie mieli nauczyciela. Apostołowie będąc autorami NT są w pewnym sensie właścicielami tego nauczania i jako tacy przekazali je w spadku swym następcom. Nikt inny, twierdzi Tertulian, nie może rościć sobie do niego prawa. Istotą sukcesji apostolskiej jest zachowanie prawdy religijnej na przestrzeni czasu. Prawda ta ma swe źródło, z którego należy ją czerpać, by potem wiernie przekazywać ją kolejnym generacjom.

:shock:

To nadal brzmi trochę tak, że Jezus przekazał już gotowe, jasne, bezdyskusyjne boskie prawdy i wystarczy to teraz przekazywać. Ale my przecież wiemy, że tak nie jest, bo sam NT można różnie interpretować. Same dyskusje pomiędzy chrześcijanami są tego najlepszym dowodem. Spory są prawie odnośnie wszystkiego, zaczynając od tego jak należy rozumieć słowa Jezusa w wieczerniku, a dalej jak należy rozumieć grzech i zło, po co była śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, w jaki sposób otrzymujemy zbawienie itd.

I każde chrześcijańskie wyznanie może sobie powiedzieć, że "Właściwą interpretację Pisma Świętego gwarantuje Duch Święty". :think:

Czytam dalej..

Ja też uważam, że Duch Święty jest niezbędny do interpretacji Pisma Świętego, ale nie widzę żadnego dobrego (nie życzeniowego, niewynikającego z filozofii wzmacniania władzy i znaczenia) powodu, aby uznać, iż natchnienie Ducha byłoby limitowane do hierarchów.
Ciekawe jest, że problem ujawnił się już w Ewangelii, już za czasów nauczania Jezusa:
(38) Wtedy Jan rzekł do Niego: Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami. (39) Lecz Jezus odrzekł: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. (Ewangelia Marka 9)


Zabranianie dotyczyło również tego.
(13) Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego.(Ewangelia Marka 10:13)

Z perspektywy czasów, w jakich my sprawy interpretujemy, w ogóle kwestia władzy jawi się znacząco inaczej, niż kiedyś. Upadł mit, że władza pochodzi od Boga. Standardem jest demokracja. Władza w państwach wolnych podporządkowana jest różnym formom kontroli społecznej.
Widać, że nawet apostołowie "myślą po staremu" (podobnie jest z akceptacją niewolnictwa), są jednak dziećmi swoich czasów.

Filozofia władzy ogólnie...
Stosunek do władzy w Kościele jest cząstką pewnej znacznie szerszej postawy światopoglądowej, jest elementem układanki w rozumienie człowieka, społeczeństwa ogólnie, czyli niezależnie od wyznawanej religii, a właściwie to niezależnie od tego, czy w ogóle ktoś wierzy w Boga. Trochę może tego nie doceniamy - my żyjący w demokracji XXI wieku. A jednak choćby poprzez porównanie naszego życia w obszarze (jakiej takie... bo oczywiście daleko jej do ideału) demokracji z obszarami na Ziemi, gdzie rządzą (albo jak za PRL-u rządziły) satrapie, dobrze ujawnia się, jak wielką zmianę w świadomości przeszły społeczeństwa w naszych czasach.
Tu wg mnie po prostu trzeba się jasno opowiedzieć!
Dla większości chyba jednak ważną i względnie wyrazistą intuicją jest, iż demokracja jest tym prawem człowieka, które jest cenne, słuszne. Postęp w świadomości społecznej dokonał się niezależnie od religii. A współcześnie (choć z uznaniem demokracji przez Kościół droga nie była prosta) już nie ma tu większych wątpliwości, że demokratyczna forma rządów jest tą domyślną, lepszą niż rządy autokrytyczne.
Jezus wielokrotnie mityguje apostołów przed zbytnim uznaniem filozofii władzy. Najwyraźniej przewiduje, że tu będzie w przyszłości problem (również po Jego odejściu). A choć Piotr ostatecznie jakąś formę władzy od Jezusa dostaje, to nie widać w tym żadnej postaci dyrektywy w stronę wzmacniania owej władzy. Tymczasem następcy Piotra swoją władzę na resztą ludu, tylko wzmacniają i wzmacniają...
Dziś, z perspektywy tych doświadczeń ze świeckimi formami demokracji, jakie nam historia dała, możemy powiedzieć, że do funkcjonowania poprawnego społeczeństw nie jest wymagana autokratyczna władza. Da się, a nawet wychodzi to lepiej, zarządzać społeczeństwami demokratycznie. Wzmacnianie władzy nie jest niezbędne, a może i wręcz jest niepotrzebne. Wręcz kombinuje się, jakby tę władzę ograniczać - jak tu tworzyć choćby trójpodział władzy, ograniczać władzę konstytucjami, kadencyjnością itp. itd.
Tej wiedzy, że da się zarządzać społeczeństwami w sposób inny, niż poprzez twarde autokratyczne rządy, apostołowie nie mieli. Dlatego ich przekonania w obszarze "jak układać sobie relację liderów z resztą społeczności" są pokłosiem czasów i kulturowych zaszłości, w jakich się wychowywali.

Tu niejawnie opowiadam się po stronie uznania, iż jednak apostołowie nie byli nieomylni. Dodam, że choć w zakresie stricte duchowym autorytet apostołów i innych twórców Biblii uznaję, to już nie uważam, aby należało wielce poważać ich rozumienie w obszarze funkcjonowania całych społeczeństw, rozumienia wielu zjawisk społecznych, kulturowych, nawet biologicznych, które zostały odkryte wiele wieków po nich. Moje zaufania do Biblii jest zatem limitowane, staram się wyczuć granicę, gdzie w tej Księdze jest ta warstwa boska, od Ducha Świętego, a gdzie warstwa ludzka, związana z niedoskonałym pojmowaniem rzeczywistości przez ludzi, co prawda na swoje czasy niezwykle światłych, jednak zwyczajnie obciążonych rozumieniem czasów, w których żyli.
Z resztą podświadomie mniej lub bardziej chyba każdy to rozumie, a nawet najwięksi ortodoksi WYBIÓRCZO stosują relatywizowanie wielu zapisów w Biblii. Nawet najwięksi współcześni ortodoksi nie sugerują, aby stosować te uwagi z Biblii, w których jawnie akceptowane jest niewolnictwo. To, jak należy postępować z osobami chorymi na trąd, wyznaczają nam nie zapisy z Biblii, ale współczesna medycyna. Prawie nikt nie stosuje tych drobiazgowych przepisów ze Starego Testamentu. Ba.... nawet dzień święty chrześcijanie (przecież JAWNIE WBREW BIBLII) przesunęli z soboty na niedzielę.
Żaden z ortodoksów i fundamentalistów nie bierze Biblii literalnie w całości!
I tak wybierają (!), co będą stosowali, a czego już nie. Ale w różnych narracjach stosują jednocześnie połajanki wobec oponentów, jak to ci, sobie "interpretują", albo "wybiórczo stosują" zapisy Biblii. Wszyscy tak robią, a tylko jest pytanie: kto tu jest większym hipokrytą?...

I chyba w jakimś stopniu dobrze jest, że się twórczo Biblię traktuje, że się jednak modyfikuje aspekty kulturowe, oddziela warstwę ludzką od boskiej w Biblii, dostosowuje do czasów, w jakich się żyje, zmienionej świadomości ludzi. Co prawda nie znamy tej poprawnej granicy, gdzie należałoby być wiernym literalnie Biblii, albo jak być wiernym co do ducha prawa, choć niekoniecznie już patrząc na jego literę.
Katolicyzm wiele przykazań Biblii dostosował, zmienił. Nawet 10 przykazań po katolicku nie jest tymi samymi 10-cioma przykazaniami, które zapisano w Biblii - jako że oryginalnie jest tam zapis, aby nie robić wizerunków, co po prostu zostało usunięte.
Tak więc hipokrytą będzie praktycznie każdy, który twierdzi, że on całą Biblię stosuje "jak jest". Dziś nikt tak nie robi. Pytaniem - jak najbardziej zasadnym - jest zatem: ale co zachować? A z tym pytaniem jest oczywiście ściśle związane pytanie odwrotne: to w takim razie co uznać za niewarte stosowania w dzisiejszych czasach, pomimo że w Biblii taki zapis występuje?...

Sola scriptura jest chyba nie do zastosowania ściśle. Tylko, czy to znaczy, że większą władzę mają mieć "ojcowie Kościoła" (i im podobne autorytety)?... Ja wsparłbym raczej tezę, że nagle autorytety ludzkie, choćby nie wiem, jak bardzo były one przez hierarchię wspierane, a nawet jeśli zasada sukcesji jest na ich korzyść, nie są teraz wyraźnie nad Biblię. Sugerować oczywiście autorytety coś powinny. Od tego są. Ale czym innym jest sugerowanie jakichś interpretacji, a czym innym jest ich twarde narzucanie w trybie niemal absolutności władzy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:25, 21 Sty 2024    Temat postu: Re: Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości

Michał Dyszyński napisał:
Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości. (2 list do Koryntian 11:14) :think:


A nie wolno mu?

Ma wolną wolę...


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 14:26, 21 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:37, 22 Sty 2024    Temat postu:

Chciałbym jakoś domknąć temat "dlaczego do właściwej interpretacji Biblii ma dostęp tylko Urząd Nauczycielski Kościoła, któremu wierny powinien być posłuszny".
Autor książki, której sobie teraz trochę czytam, napisał też rozdział poświęcony interpretacji Biblii. To miło z jego strony, zawsze można było pozostać na stwierdzeniu, że Duch Święty działa w Kościele, gdy zwoływane były sobory, aby coś istotnego ustalić, i wierzono, że obradami tych zgromadzeń kieruje Duch Święty, a więc ta nauka jest pewna, nieomylna i każdy wierny powinien swoim umysłem ulegle do tego przylgnąć w posłuszeństwie wiary..

Zacytuję fragment i się odniosę..

Cytat:
Zagadnienie interpretacji

Skąd jednak mamy wiedzieć, że Ojcowie Kościoła poprawnie interpretowali Pismo Święte? Pytanie jest jak najbardziej zasadne. Niemal każdy czytający Biblię chrześcijanin potwierdzi, że bardzo często odmiennie interpretujemy ten sam ustęp. Nawet wśród wyznań protestanckich kalwiniści i wesleyaniści mają rozbieżne poglądy na to, jak należy interpretować słowa świętego Pawła o "przeznaczeniu" z 8 rozdziału Listu do Rzymian. Rzecz jasna także wiele ustępów przywołanych w tej książce protestanci będą interpretowali inaczej niż katolicy. Ponieważ ludzka natura jest taka, a nie inną, zwykle podporządkowujemy nasze interpretacje przyjętym wcześniej założeniom teologicznym lub wyznaniowym.
W każdym razie dla każdego, komu zdarzyło się studiować Pismo Święte, jest jasne, że dwoje ludzi może odmiennie zinterpretować ten sam ustęp. To pokazuje, że sens (nie mówiąc już o zastosowaniu) biblijnego ustępu nie zawsze jest oczywisty. Nie można przy tym zaprzeczyć, że obie strony pozostają na tym samym, "biblijnym" gruncie. Czytają tę samą Biblię, a nawet ten sam ustęp, dochodząc jednak do odmiennych wniosków. Skąd mamy wiedzieć, kto ma rację? Zdaniem katolików lepsza jest ta interpretacja, która zachowuje większy stopień zgodności z Tradycją, a ciężar dowodu spoczywa na tej ze stron, która odchodzi od przyjętej interpretacji. Zawsze istnieje możliwość, że w pewnym sensie obie strony mają rację. Katolicy nie twierdzą, że istnieje tylko jedno właściwe odczytanie określonego ustępu. Kiedy jednak interpretacje (dwie lub więcej) wzajemnie się wykluczają, wszystkie nie mogą być trafne, a powstałą kontrowersję należy rozstrzygać w taki sam sposób, jak rozstrzyga się sprawy przed sądem: na podstawie precedensu. Prawnicy przywołują wcześniejsze sprawy, by stwierdzić, jak w przeszłości stosowano prawo; natomiast Kościół przywołuje wczesnych Ojców, by stwierdzić, jak w przeszłości interpretowano odpowiednie ustępy Pisma Świętego. Interpretacje ocenia się na podstawie Tradycji - wniosków poprzednich pokoleń, które stają się podstawą dla obecnych rozstrzygnięć.
Od czasów protestanckiej reformacji istnieją dwa konkurencyjne podejścia do interpretacji Pisma Świętego. Przedstawię je w pewnym uproszczeniu. Zgodnie z podejściem katolickim dowolny ustęp może mieć wiele różnych interpretacji, niemniej Tradycja wyznacza parametry (znaki graniczne), w ramach których muszą się one mieścić, a naszym przewodnikiem jest Urząd Nauczycielski Kościoła. Zarówno Ojcowie, jak i jego dzisiejsi przywódcy zapewniają mechanizmy kontroli i równowagi, które zapobiegają interpretacjom mogącym wywieść nas na manowce. Zawsze bierzemy pod uwagę nie tylko określony ustęp, lecz całe świadectwo Pisma Świętego, jak również nadrzędną narrację przedstawiająca historię zbawienia. Narracja ta domaga się uwzględnienia tego, jak pierwsi chrześcijanie interpretowali czytane przez nas wersety.


Następnie autor omawia trochę podejście protestanckie i następnie znów katolickie:

Cytat:
Katolicki sposób interpretacji jest zatem wspólnotowy i oparty na powiązaniach, co oznacza, że interpretacja ma się dokonywać w Ciele Chrystusowym przy udziale zapewniających równowagę mechanizmów kontroli ze strony Tradycji Kościoła i jego przywódców pozostających w relacji sukcesji apostolskiej. Wszak modlimy się: "Ojcze nasz, a nie "Ojcze mój".


Ok, dalej jest coś o sporze z Ariuszem i zwołanymi wtedy soborami, które miały rozstrzygnąć, kto ma rację.

I może jeszcze to zacytuję:

Cytat:
Powtórzmy raz jeszcze: Ojców Kościoła nie uważa się za nieomylnych, a ich pism za natchnione słowo Boże. Mogli się mylić i bywało, że się mylili, a niektóre elementy ich nauczania korygowano, a nawet odrzucano. Jeśli jednak w jakiejś kwestii osiągali konsensus, a zwłaszcza jeśli potwierdzał go sobór, wtedy ich nauczanie stawki się częścią naszej Tradycji.


Wydaje mi się, że powyższe rozumowanie jest błędnokołowe. Autor rozdziału zaczyna od pytania:

"Skąd jednak mamy wiedzieć, że Ojcowie Kościoła poprawnie interpretowali Pismo Święte?"

A później podaje takie uzasadnienie:

"Zdaniem katolików lepsza jest ta interpretacja, która zachowuje większy stopień zgodności z Tradycją"

To jest błędnokołowe, bo my przecież o zasadność Tradycji właśnie pytamy się więc nie można się na nią powoływać, gdy pytamy się, co ją uzasadnia.

Nie wiem też co to znaczy, że "interpretacja ma się dokonywać w Ciele Chrystusowym przy udziale zapewniających równowagę mechanizmów kontroli ze strony Tradycji Kościoła i jego przywódców pozostających w relacji sukcesji apostolskiej"

Co to znaczy "w Ciele Chrystusowym"?
Jakie konkretnie mechanizmy?

Może chodzi o to, że:

"Jeśli jednak w jakiejś kwestii osiągali konsensus, a zwłaszcza jeśli potwierdzał go sobór, wtedy ich nauczanie stawki się częścią naszej Tradycji"

To żadne pewne uzasadnienie. Protestanci też mogą powołać się na jakiś konsensus. Dlaczego w ogóle konsensus miałby być tym mechanizmem, który zapewnia poprawną interpretację? Kiedyś był konsensus odnośnie teorii geocentrycznej, ale to nie znaczy, że teoria okazała się słuszna.
W sumie to nie odnalazłem odpowiedzi na pytanie, jakie autor zadał na samym początku cytowanego wyżej rozdziału. Ale możliwe, że coś źle zrozumiałem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:58, 22 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:

Wydaje mi się, że powyższe rozumowanie jest błędnokołowe. Autor rozdziału zaczyna od pytania:

"Skąd jednak mamy wiedzieć, że Ojcowie Kościoła poprawnie interpretowali Pismo Święte?"

A później podaje takie uzasadnienie:

"Zdaniem katolików lepsza jest ta interpretacja, która zachowuje większy stopień zgodności z Tradycją"

To jest błędnokołowe, bo my przecież o zasadność Tradycji właśnie pytamy się więc nie można się na nią powoływać, gdy pytamy się, co ją uzasadnia.

Z mojego dzisiejszego punktu widzenia "najzabawniejsze" jest to, że te spory o błędność sformułowań same z siebie są puste. ŻADNE sformułowania przecież nie będą ostateczne, bo język, którym się je wyraża jest ułomny.
A nawet gdyby jakieś sformułowanie w jakimś sensie (jakim?... :shock: ) ostateczne było, to powstaje pytanie, czy ODBIÓR PRZEZ KONKRETNYCH LUDZI takiego w jakimś sposób idealnego sformułowania ma szansę być tym słusznym, przynoszącym im korzyść, budującym duchowość, świadomość?...

Jako fizyk spotykam się z różnymi, czasem bardzo trudnymi koncepcjami matematycznymi, fizycznymi. I niejako "na żywca" czuję to, że doskonałość przekazu pod jednym względem z konieczności będzie ułomnością pod innym względem. Ujęcie fenomenologiczne, a ujęcie głęboko teoretyczne są w przeciwności wzajemnej. A oba są potrzebne na różnych etapach wglądu w opisy rzeczywistości.
Jako nauczyciel przekonałem się, że tłumaczenie najlepsze nie istnieje choćby z tego powodu, że idealnie dobrany przekaz dla klasowego geniusza najczęściej okazuje się słabo strawny dla średniaków, a kompletnie niezrozumiały dla outsiderów. Wiec nawet gdyby z kolei jakiś geniusz teologii (o ile w ogóle owo pojęcie ma sens) stworzył frazy, które najwierniej przekażą jakąś tam koncepcję z zakresu wiary i moralności, to i tak byłby to przekaz albo dla wybranej (może bardzo wąskiej) grupy odbiorców, a pozostali niewiele by z niego zrozumieli, albo z kolei byłby uznany za nieprecyzyjny, jeśliby celował w mentalność średnią w danej społeczności. A i tak za kilkadziesiąt, czy kilkaset lat, gdy pojawią się nowe pojęcia w rozumowaniach ludzkości, stare frazy przestaną być adekwatne do tego, jak większość ludzi pojmuje świat i siebie.
Tak naprawdę to ta walka o rzekome "nieomylne" sformułowania teologiczne pachnie mi najbardziej walką o personalną władzę i znaczenie, w których liczy się " z którymi ty trzymasz", albo przynajmniej " czy do naszych przyznajesz się bardziej". Bo i tak w umysłach teologów nie tworzy się jakaś twardo weryfikowalna teoria, bo i tak większość z tego, co się w teologii omawia to intuicje, odczucia, dość luźne przekonania. I choć nie twierdzę, iż ich słuszność jest zupełnie taka sama w każdym przypadku, bo rzeczywiście chyba są ujęcia udane bardziej, bądź mniej, to nie widzę sensu, aby o to jakoś szczególnie zaciekle kopie kruszyć.

Taka banalnie prosta rzecz, jak choćby długość tekstu opisującego problem. Ja tu piszę długie teksty. Są one dla jednych niestrawne, a przez innych odbiorców są one określane jako ok. A parametrów opisu, które sprawiają, iż komuś dany tekst coś w umyśle uruchomi, podczas gdy inne ujęcie spłynie po nim jak woda po kaczce, są dziesiątki, może setki. Nie ma sensu się bić o to, aby akurat nasze sformułowanie zostało jakoś absolutnie zaakceptowane, uznane w pełni przez ludzi. Bo i tak większość w ogóle słabo kuma trudniejsze sprawy, a więc ta ich "akceptacja" sprowadzi się do reakcji (do której co prawda niewielu się szczerze przyzna) typu: nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi, ale dla świętego mojego spokoju niech im tam będzie, że się z tym zgadzam...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Święte Księgi Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin