Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Przyjąć objawienie - co to właściwie znaczy?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Święte Księgi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32634
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:52, 27 Sie 2023    Temat postu: Przyjąć objawienie - co to właściwie znaczy?

W jednej z dyskusji na sfinii pojawiło się sformułowanie: przyjąć objawienie.
Chodziło chyba głównie o objawienie zawarte w Biblii.

Ja od lat się zastanawiam, co właściwie znaczy: przyjąć objawienie?

Bo widzę przynajmniej kilka kandydatów na znaczenie, zaś obserwując reakcje ludzi i własne przekonania uważam, iż każda z opcji ma swoich "wyznawców". Zakładając iż objawieniem jest to, co zapisano w KSIĘGACH (na pierwszym planie powiedzmy byłaby Biblia, ale rozważania w większości będą ogólne, więc jak ktoś chce to może odnieść i do Koranu, Bhagawadgity, czy jakichś tekstów buddyjskich (o ile ktoś je za objawione uzna), to znaczeniem przyjęcia tegoż objawienia byłoby:
- przyjąć objawienie znaczy po prostu przeczytać księgi i odnaleźć w niej cokolwiek sensownego, z czym można by się zgodzić.
- przyjąć objawienie znaczy in blanco uznać, że księgi mówią prawdę (co by w tym kontekście to "mówią prawdę" nie miało znaczyć, bo przeczytanie, choć może zalecane nie jest absolutnie konieczne, wystarczy, że ktoś zadeklaruje swoja zgodę).
- przyjąć objawienie znaczy odnieść treść księgi do swojego życia w licznych sytuacjach i stale jej treść do swojego (osobistego) życia odnosić, szczególnie przy podejmowaniu decyzji.
- przyjąć objawienie znaczy DOGŁĘBNIE POZNAĆ i ZROZUMIEĆ CAŁĄ TREŚĆ owych ksiąg, będąc przy okazji absolutnie i szczerze pewnym, ze się rozumie daną treść bez żadnych kontrowersji i sprzeczności.
- przyjąć objawienie znaczy w większości przeczytać te księgi, a potem zaakceptować linię orzeczniczą w zakresie jej interpretacji przez autorytety religii, którą zaakceptowaliśmy jako naszą.
- przyjąć objawienie znaczy przez całe życie poszukiwać sensu zawartych w księgach słów, odnosząc te słowa do swojego życia w szczerości i uczciwości, ale nie wymagając od siebie (jako czegoś niemożliwego), iż uda się zaakceptować w pełni każdy zapis, nie zamiatać pod dywan kontrowersji interpretacyjnych, nawet w różnych przypadkach pozwolić sobie na uznanie, iż wg mnie to nie powinno być tak napisane, choć oczywiście w większości zapisów odnaleźć sens, który w szczerości można by przyjąć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 5:24, 28 Sie 2023    Temat postu:

Myślę, że tutaj wszystko będzie zależeć od tego jakie kto ma poglądy na chrześcijaństwo, na przykład dla katolika będzie to uznanie natchnienia Biblii (i jeszcze trzeba ustalić co w Biblii uznaje się za natchnione) i Tradycji Kościoła.
U mnie wygląda to trochę niestandardowo, bo z jednej strony uznaję, że Jezus dokonał objawienia różnych prawd duchowych i mamy jakieś szczątkowe informacje o tym w Biblii, ale z drugiej strony nie uznaję natchnienia Biblii jako całości. Jako, że u mnie i tak wszystko zaczęło się od nawrócenia, doświadczenia "Bożej miłości", skruchy jaka wtedy się pojawiła, to przede wszystkim w pierwszej kolejności opieram się na tym doświadczeniu, ono jest podstawą w ocenie tego co sama uznaję za przekaz duchowy i prawdziwy (oczywiście jest to moja subiektywna ocena, nikomu jej nie narzucam).

A dlaczego mnie przekonuje nauka Jezusa? Pomijając to, że doświadczenie duchowe było powiązane z przekonaniem się do Biblii, gdzie wcześniej po wielu latach niewiary nawet do głowy by mi to nie przyszło, żeby się do Biblii przekonywać, to np. obraz Boga jaki przedstawia Jezus idzie w parze z tym doświadczeniem. Moim głównym problemem było uwierzenie w Boga Osobowego, a tutaj bardzo szybko to przekonanie się pojawiło, no bo od kogo ta miłość pochodziła, jeśli nie od jakiejś Świadomości? Bezosobowa, nieświadoma energia, nie może taką miłością obdarzać, nie wchodzi się z nią w osobistą relację.
Dla mnie takim prawdziwym i uniwersalnym przekazem są ewangeliczne przykazania miłości, bo po pierwsze, już rozumiem co to znaczy kochać Boga, a po drugie już rozumiem o co chodzi w rozwoju moralnym jaki z tej miłości wypływa, dlatego to traktuję jako najważniejszą podstawę objawienia, a pozostałe nauki, które nie mają wpływu na życie duchowe, to już bardziej na zasadzie ciekawostki, z założeniem, że może to być prawda, a nie musi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 22698
Przeczytał: 78 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 6:46, 28 Sie 2023    Temat postu:

Ciekawy tekst znalazłam. Oczywiście nieprawilnym forum.
Kilka dni temu dowiedziałam się z Internetu, że jako osoba niewierząca nie posiadam duchowości. Stropiłam się. Przez całe życie żyję w błogim przeświadczeniu, że postawiłam na szlifowanie duchowości właśnie, a tu masz babo placek. "Czy jest coś takiego, jak 'duchowość ateistów'?", zastanawiają się internauci na portalu wiara.pl. "Jeśli rozwój duchowy zakłada istnienie 'ducha', a ateiści ducha nie mają, to nie ma się co w nich rozwijać, pytanie więc o rozwój duchowy ateisty jest pytaniem o coś, czego nie ma", klaruje jeden z dyskutantów. Niektórzy mu przytakują, inni przytaczają definicje duchowości niekoniecznie łączące duchowość z Bogiem. Jednak tzw. opinia ulicy jest jednoznaczna, bez Boga nie ma duchowości.

[link widoczny dla zalogowanych]

Ja w małą księżniczkę wierzę do dziś. :wink: :( :)


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pon 6:49, 28 Sie 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 22698
Przeczytał: 78 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 6:52, 28 Sie 2023    Temat postu:

Uzupelnienie:
Pamiętam doskonale, kiedy i w jakich okolicznościach sformułowałam swój "transteizm". Było to 2 czy 3 marca 1991 roku, wtedy, gdy świat obiegła wiadomość o śmierci Serge Gainsbourga. Kiedy z moimi szwajcarskimi znajomymi roztrząsaliśmy ten smutny fakt — od 1976 roku mieszkałam w Szwajcarii — wyszło, że nie wierzę w nieśmiertelność duszy i wtedy ktoś zapytał zaskoczony, czy oznacza to, że jestem ateistką, ja, Polka, przedstawicielka narodu, z którego pochodził przecież aktualny papież? "Nie tyle jestem a-teistką, ile trans-teistką, jeśli w ogóle muszę jakoś określić swój stosunek do bogów", odpowiedziałam, "określenie 'ateista' ustawia mnie w opozycji do czegoś, czego nie ma w rzeczywistości, ale jest w fantazji, a jak tu być w opozycji do postaci fikcyjnych?" Rozgorzała gorąca dyskusja.
Musiałam więc jeszcze do-wyjaśniać, że nie jestem w opozycji do fantazji ludzkiej, że wyobraźnię jako najmniej ograniczony instrument poznania uważam za najbardziej fantastyczny wynalazek natury, tyle że wyobrażenia o rzeczywistości w miarę jak człowiek wynajduje dokładniejsze narzędzia poznania trzeba weryfikować i lokować, gdzie ich miejsce, żeby nie było pomieszania z poplątaniem. Tak więc pełen bogów Olimp od dawna jest pusty, choć bogowie ci nadal żyją w literaturze, sztuce, mowie, krótko mówiąc są wszechobecni w kulturze i wcale nie jestem wobec nich "a-". Skądże znowu, jako człowiek orientujący się w kulturze poczytuję sobie obcowanie z nimi na plus.
"No, dobrze, ale polski papież...? Polacy jako naród głęboko wierzący...? Kraj pełnych kościołów...?" — "Hm, kiedyś, z perspektywy czasu papież-Polak może okazać się kolejną historyczną katastrofą dla Polski, jak rozbiory i wojny światowe, bo cofnie Polskę w rozwoju…", powiedziałam coś, co głosiłam od początku pontyfikatu Jana Pawła II. Tu jeszcze raz podkreślę, że głosiłam to w Szwajcarii, toteż nikt się tym nie obruszał, dyskusja toczyła się aż miło i choć żal nam było, że Serge Gainsbourg nie żyje, pocieszaliśmy się, że przynajmniej żył. I to jak! Dzieło, duch Serge Gainsburga żyje nadal i zapewne jeszcze długo pożyje, choć dusza odeszła razem z ciałem.
Tu ktoś wierzący w nieśmiertelność duszy może mnie zapytać, skąd ja to wiem, skoro on wierzy w coś wręcz przeciwnego. Ano, w wyniku stałej dbałości o rozwój duchowy, umiejętności kojarzenia faktów oraz nieustannego dostarczania duchowi strawy duchowej w postaci zaznajamiania się na bieżąco z publikacjami najtęższych umysłów świata z równoczesnym niezaniedbywaniem czytania dzieł historycznych, w tym, oczywiście, także Biblii, która, jako klasyka literatury, stoi sobie w mojej bibliotece na poczesnym miejscu obok Iliady i Odysei, Eneidy i Boskiej Komedii, Wyznań świętego Augustyna, Podróży Guliwera, dzieł Szekspira, Dostojewskiego itd. itp. i jest z taką samą estymą czytana, jak inne dzieła ludzkiej wyobraźni. Ale nie większą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 22698
Przeczytał: 78 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 6:57, 28 Sie 2023    Temat postu:

Michał to mi pasuje:
przyjąć objawienie znaczy przez całe życie poszukiwać sensu zawartych
w księgach słów, odnosząc te słowa do swojego życia....

Dodam poszukiwać sensu w świecie....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32634
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:14, 28 Sie 2023    Temat postu:

Ja bym jeszcze uzupełnił, że niektóre "przyjęcia objawienia" mogą być wręcz w konflikcie z innymi. I często realnie takie są, o czym świadczą spory pomiędzy wyznaniami, spory teologiczne. Różne grupy interpretujących te same teksty akcentują odmienne aspekty, czasem wręcz uznając, iż jakaś cudza interpretacja nie tylko mniej ważna, ale wręcz wadliwa, sprzeczna, z tym prawdziwym przyjęciem objawienia.

Z grubsza problem krąży wokół spostrzeżenia, że mamy
1. Część przyjęcia objawienia dziejącą się osobiście, w duszy, w przemyśleniach i odczuwaniu
2. Część przyjęcia objawienia jako pewne ŚWIADECTWO WOBEC wyznawców, czy krytyków tegoż objawienia.

Przyjęcie rozumiane jako dawanie świadectwa na zewnątrz ma znaczącą inną "logikę" niż przyjęcie bardzo osobiste, wewnętrzne.
To co na zewnątrz, jeśli dostanie silny priorytet będzie umniejszało to co wewnętrzne i na odwrót. Tak to musi być w sytuacji, gdy człowiek ma ograniczone zasoby - jeśli jest skieruje w jedną stronę, to będzie mniej dla tej drugiej strony. Dochodzi do tego również i to, że promując pogląd (realizując opcję "na zewnątrz), z konieczności będziemy zmuszeni do jego skonkretyzowania na jakimś etapie. Promowanie jest związane z formą redukcji do postaci bieżącej, zaniechania rozwoju, aby maksymalnie teraz skupić się na tym, jak przedstawić naszą ideę odbiorcom.
Z kolei opcja wewnętrzna jest z natury bardziej nakierowana na rozwój. Jej nie wiąże konieczność bycia sugestywną, albo dostosowaną do percepcji odbiorców, zatem można iść ścieżkami, które dla propagatorów danego poglądu są nie dostępne. Opcja wewnętrzna opiera się na zasadzie: w sumie mało mnie obchodzi co sobie w tej kwestii myślą inni, bo dla mnie najważniejsze jest, aby mój umysł jak najlepiej przybliżył sobie owo przyjęcie objawienia.
Opcja zewnętrzna, propagatorska będzie zmuszona dokonywać kompromisów w drugą stronę. Czyli gdy pojawi się (typowa) kontrowersja "czy być rygorystycznie uczciwym intelektualnie i wszystko to, czego - jak czuję - nie w pełni rozumiem, przyznać uczciwie, co obserwatorzy zwykle będą odczytywać jako objaw niezdecydowania i słabego przekonania do idei, czy też udać przed innymi, że się posiada gotową, pewną, przetestowaną na wszystkie sposoby kompletną koncepcję", to nastawienie agitujące raczej wybierze tę drugą opcję. Agitator raczej nie przyzna się do niepewności, do błędów, do braku rozwiązania cząstkowych zagadnień, bo to popsułoby cel główny: stworzyć ogólne wrażenie wobec obserwatorów, że nasza koncepcja jest niemal bez wad, że oto należy ją wziąć i zaakceptować w całości, nie pytając o kwestie problematyczne.
Opcja zewnętrzna zatem opiera się na zasadzie "można zignorować problemy ze zrozumieniem danych idei jakie my osobiście mamy, bo celem głównym jest wypromowanie idei w otoczeniu jako możliwie najlepszej i pozbawionej wad".

Czy można być pośrodku między tymi opcjami?
- Pewnie można. A może nawet do pewnego stopnia trzeba czasem zrezygnować ze skrajnego opowiedzenia się, aby nie wyjść na kompletnego odludka, albo z drugiej strony na beton myślowy, do którego nic z zewnątrz nie dociera, bo ten tylko potrafi w kółko powtarzać swoje.
Ja osobiście dość wyraźnie skłaniam się ku wewnętrznemu potraktowaniu objawienia. Traktuję je jako COŚ DLA MNIE, a w ograniczonym stopniu się sugeruję tym, na ile to miałoby się komuś spodobać, zostać odczytane jako fajne, albo i niefajne. Poza tym mam swój osobisty paradygmat, w ramach którego słowa "wierzę" nie używam w odniesieniu do czegoś, co słabo rozumiem, jak też nie zamierzam przekonywać nikogo do idei, które - jak mi się zdaje - słabo rozumiem, bo to traktuję jako nieuczciwość, jako przekonywanie do czczych deklaracji, zamiast do idei, które realnie miałbym mieć w umyśle. Dlatego pewnie słaby ze mnie agitator. Wręcz odpuszczam sobie tę działkę...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:48, 28 Sie 2023    Temat postu:

Michał takie spory teologiczne widać zwłaszcza na grupach biblijnych, gdzie dyskutują przedstawiciele różnych odłamów chrześcijańskich, czasami są takie kłótnie jak tutaj na forum między teistami a ateistami.
Myślę, że ludzie za bardzo skupiają się na teologii, a za mało na duchowości, takiej jaka była u różnych świętych, mistyków, pustelników.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32634
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:48, 28 Sie 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Michał takie spory teologiczne widać zwłaszcza na grupach biblijnych, gdzie dyskutują przedstawiciele różnych odłamów chrześcijańskich, czasami są takie kłótnie jak tutaj na forum między teistami a ateistami.
Myślę, że ludzie za bardzo skupiają się na teologii, a za mało na duchowości, takiej jaka była u różnych świętych, mistyków, pustelników.

To ma pewne swoje uzasadnienie. Duchowość jest z natury bardziej prywatna, dotycząca osobistych doznań. Trudno jest prowadzić dyskusję o swoich doznaniach, z kimś kto przecież tych doznań nie dzieli.
Teologia stanowi jakąś formę ubrania odczuć i intuicji w pojęcia. To konstruowanie pojęciowej bazy odniesień jest oczywiście trudne, żmudne, najeżone niebezpieczeństwami potencjalnych błędów. I na te błędy w dyskusjach oponenci będą polowali, będą się o to wykłócali. I to nawet chyba należy uznać za w jakiś sposób naturalne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:53, 28 Sie 2023    Temat postu:

Zdarza się, że związki wyznaniowe z tej samej Biblii wyczytują całkowicie sprzeczne nauki i każdy twierdzi, że ma rację, przyszli mi tu do głowy judeomesjaniści jako zwolennicy Tory dyskutujący ze zwolennikami hiperłaski :). To też pokazuje, że gdy ludzie mają narzuconą odgórnie jakąś teologię do której zostaną przekonani, to będą uparcie tkwić w swoich poglądach, niezależnie od tego co jest w Biblii napisane. Po prostu tak sobie dopasowują cytaty, żeby to im się kleiło z naukami ich wyznania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32634
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:39, 28 Sie 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Zdarza się, że związki wyznaniowe z tej samej Biblii wyczytują całkowicie sprzeczne nauki i każdy twierdzi, że ma rację, przyszli mi tu do głowy judeomesjaniści jako zwolennicy Tory dyskutujący ze zwolennikami hiperłaski :). To też pokazuje, że gdy ludzie mają narzuconą odgórnie jakąś teologię do której zostaną przekonani, to będą uparcie tkwić w swoich poglądach, niezależnie od tego co jest w Biblii napisane. Po prostu tak sobie dopasowują cytaty, żeby to im się kleiło z naukami ich wyznania.


Ja myślę, że jest tu jeszcze jeden element mocno niezależny od samych świętych ksiąg - osobiste poczucie sensu, związane z wychowaniem, z kulturą w jakiej wzrastamy. Człowiek wychowany w kulcie przemocy i siły, nawet jeśli się będzie mienił chrześcijaninem to zwyczajnie zignoruje wszelkie wezwania Jezusa do łagodności, nadstawiania drugiego policzka itp. Ile by nie było w Biblii cytatów na temat miłości, przykazania miłości jako najważniejszego, o miłowaniu nieprzyjaciół itp. to taki człowiek przesiąknięty kultem zwycięstwa nad wrogami to zignoruje. Bo jego struktura mentalna jest tak nieprzygotowana na inne idee, niż te, które wysysa z wychowaniem i otoczeniem społecznym, iż będzie wybiórczo uznawał wyłącznie to, co mu potwierdzi jego przekonania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 3:47, 29 Sie 2023    Temat postu:

Michał przypomniał mi się taki cytat jednego katolika "pokaż mi swojego Boga, a powiem ci kim jesteś" :)

Tyle, że tu znowu pojawia się ten sam problem, co w przypadku różnic teologicznych w poszczególnych denominacjach, no bo sama Biblia ukazuje Boga zarówno tego bardzo miłościwego, jak i surowego i właściwie strona, której bliższy jest ten drugi obraz Boga, też może podać odpowiednie wersety wspierające taki pogląd.
Ja ograniczając się do NT i obrazu Boga miłościwego, zdaję sobie sprawę, że też sobie wybieram z Biblii to co mi pasuje i kieruję się tu tylko osobistymi przekonaniami, dlatego nawet już ciężko byłoby mi teraz uznawać natchnienie Biblii.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32634
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:58, 30 Wrz 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Michał przypomniał mi się taki cytat jednego katolika "pokaż mi swojego Boga, a powiem ci kim jesteś" :)

Tyle, że tu znowu pojawia się ten sam problem, co w przypadku różnic teologicznych w poszczególnych denominacjach, no bo sama Biblia ukazuje Boga zarówno tego bardzo miłościwego, jak i surowego i właściwie strona, której bliższy jest ten drugi obraz Boga, też może podać odpowiednie wersety wspierające taki pogląd.
Ja ograniczając się do NT i obrazu Boga miłościwego, zdaję sobie sprawę, że też sobie wybieram z Biblii to co mi pasuje i kieruję się tu tylko osobistymi przekonaniami, dlatego nawet już ciężko byłoby mi teraz uznawać natchnienie Biblii.

Czyli tak jak ja. :*

Jest pytanie, na ile czasem nie należy jednak wmawiać wszystkim, że "nie ma żadnych niespójności" w przekazie Biblii, bo przecież jest to księga "nieomylna"?... (takie sformułowanie o "nieomylności" Biblii u teologów chrześcijańskich się pojawia) Może wskazywanie na jakiekolwiek niespójności w tej Księdze w ogóle dyskredytuje chrześcijanina?...
Na to pytanie musi sobie odpowiedzieć chyba każdy, kto w ogóle stara się z Biblii cokolwiek jako naukę wyciągać. Ja się nad nim zastanawiałem wiele razy, przez wiele lat. I doszedłem do wniosku, że nie jestem w stanie wybronić żadnej dla mnie zrozumiałej formy ZNACZENIA pojęcia "nieomylność" w kontekście tak złożonego, tworzonego przez wielu autorów tekstu, jakim jest Biblia - zbiór ksiąg, tworzonych w różnych czasach, okolicznościach. Jeśli nawet jakaś (czego nie wykluczam) postać znaczenia słowa "nieomylna" Biblii przysługuje, to ja tego znaczenia w moim umyśle nie modeluję.

Tu jest pewna subtelność, nie tylko semantyczna, ale chyba głęboko filozoficzna, związana z problemem:
- czy mówię o tym "jak jest" (obiektywnie)
- czy mówię o tym, "jak ja to umiem zrozumieć, opisać" (na pierwszym miejscu aspekt subiektywny)?
Ja uważam, ze w sensie obiektywnym o Biblii się nie mam prawa się w ogóle wypowiadać. Ale mogę powiedzieć, do czego mój umysł na aktualnym poziomie jego rozwoju dotarł, co teraz uznaje za najlepsze uprawdopodobnienie sensu omawianego problemu, łącząc dane zagadnienie z resztą rozumienia, z pojęciami językowymi, z osobistymi intuicjami. I wychodzi mi na to, że wszystkie jako tako bliskie intuicji moje rozumienia dla słowa "nieomylny" zwyczajnie nie przechodzą MOJEGO (subiektywnego!) testu spójności w zakresie rozumień treści Biblii. Nie mam zastrzeżeń do innych przymiotników, które Biblię mogłyby opisywać - np. "natchniony", "zesłany z wysoka" itp. Dla tych innych przymiotników, które ludzie nieraz będą wobec Biblii stosować umiem wskazać jakoś OSOBIŚCIE MODELOWANY UMYSŁEM zestaw znaczeń, które razem zdają się być jako tako spójne, zrozumiałe, wzajemnie się wspierające. Z nieomylnością w tym zakresie poległem - nic, co z grubsza przypomina intuicję "nieomylnego tekstu" nie pasuje mi do całości treści Biblii. I jest to stwierdzenie przeze mnie nie "faktu obiektywnego", a "faktu roboczego, związanego z konstatacją i próby poszukiwań takiego sensu przeze mnie zawiodły".

Mam wrażenie, że dla części ludzi jest jeszcze opcja w stylu: nieważne, że ja nie potrafię wskazać na coś spójnego sensu, ja to zadeklaruję "tak w ogóle", czyli o ten sens związany ze spójnością nie pytając. Ja dla siebie takiej opcji nie dopuszczam. Posłużenie się deklaracją, która nie przechodzi moich wewnętrznych testów rozumienia uznaję za formę kłamstwa.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 9:59, 30 Wrz 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Święte Księgi Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin