Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 13:00, 18 Gru 2023 Temat postu: Odczytywanie Biblii z pominięciem rozsądku |
|
|
Przepis na chrześcijański fundamentalizm, a w rzeczywistości zaprzepaszczenie idei ewangelicznych?...
- Prosty jest, bo wystarczy zacząć Biblię "rozumieć" (o ile słowo "rozumieć" ma tu zastosowanie...) w oderwaniu od rozsądku.
Ciekawe jest, że dla wielu ortodoksów oczywistym się stało, iż Biblię tak właśnie należy traktować - odrzucając rozsądek, odrzucając szczerość i uczciwość intelektualną, a za to pchanie się w opary coraz to większych absurdów. I im większy absurd tym (wg ortodoksów) lepiej...
Skąd się jednak tego rodzaju postawa bierze?...
- Niestety, wg mnie jest to do pewnego stopnia efekt trudny do uniknięcia, z racji na to, że treść z założenia religijna jest też transcendentna. A transcendencja oznacza przekraczanie znanego, oznacza jakąś formę zanegowania status quo w imię wyższych wartości i idei. Nie ma jakiegoś absolutnego źródła mentalnego, które wyjaśniałoby, gdzie należy postawić granicę w tym zaprzeczaniu bezpośredniemu doświadczeniu. Więc wielu postawi tę granicę już w owej mgle absurdu. I nie bardzo widać na to dobre remedium.
Z powyższego by wynikało, że z zachowanie rozsądku względem tak fundamentalnych, transcendentnych w założeniu tekstów jak teksty religijne jest wyzwaniem bardzo trudnym. Nie wiemy przecież, gdzie jest ta właściwa granica pomiędzy aktualną postacią rozumienia, a tą wykraczającą poza nią z racji na transcendentny charakter źródła. Jeden tę granicę postawi blisko znanych i uznanych sobie idei i przekonań, inny jednak powie, że to byłoby zafałszowanie właśnie owego transcendentnego charakteru świętej księgi. I nie wiadomo, kto ma tu rację. A że dodatkowo stawianych problemów jest wiele, to i potencjalnych granic, które trzeba wytyczyć będzie też wiele.
Choć wg mnie jest pewna naturalna granica, której nie sposób jest zignorować - granica ZROZUMIAŁOŚCI, CZYLI APLIKOWALNOŚCI W DALSZYCH ZASTOSOWANIACH.
Tę granicę można by też opisać jako czynnik rozdzielający bełkot od informacji.
Bełkot nie jest w stanie stworzyć celu, nie edukuje nikogo, nie ma mocy spójnej zmiany świadomości. Tym co bełkot definiuje jest BRAK ZROZUMIENIA O CO CHODZI.
Bełkot z resztą jest czymś subiektywnym. Dla osoby nie znającej języka, w którym zapisano jakiś nawet bardzo mądry i ważny tekst, znaczenia owego tekstu będą nieznane, a same frazy będą realnie bełkotem, bo w sensie przekazu informacji będą nieodróżnialne od losowego ciągu znaków czy dźwięków.
Ale nawet ta granica jest mocno niejasna, bo jeśli przekazywane frazy mają zrozumiałość na poziomie niskim, nawet do bełkotu się zbliżającym, to z góry nie sposób jest określić, czy owa niezrozumiałość bierze się bardziej z tego, że sam odbiorca nie jest przygotowany na tę treść (a być może po przygotowaniu ową treść znaczeniowo przyswoi), czy rzeczywiście treść ogólnie jest bełkotliwa.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 15:45, 18 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
|
|