Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34434
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 21:55, 21 Lut 2025 Temat postu: Czy pisane antycznym językiem księgi mogą być precyzyjne? |
|
|
Chcę tu postawić dość ogólne pytanie dotyczące wszystkich ksiąg, które ludzie uważają za święte, natchnione, dane od Boga, czy po prostu domyślnie zawierające jakąś wielką mądrość, ale napisane w języku dzisiaj nieużywanym, w znacznej części zapomnianym, a do tego nieoferujących tej bazy pojęciowej, jakich dopracowała się ludzkość aż do naszych czasów. Czy pisane antycznym językiem frazy, zakładając nawet największą z możliwych kompetencję ich autorów (także boskie natchnienie), mogą być przez ludzi właściwie zrozumiane w dzisiejszych czasach?
- Ja twierdzę, że to musiałby być jakiś rodzaj nieustannie powielającego się w ludzkich umysłach cudu, gdyby każdy czytający np. Biblię bezbłędnie odczytywał ten sens, jaki chcieli w niej zawrzeć natchnieni autorzy. Ale dotyczy to nie tylko Biblii, ale i innych świętych ksiąg, łącznie z tekstami mędrców buddyjskich (choć tu chyba fakt problemów ze zrozumieniem owych tekstów jest stosunkowo najmniej zakamuflowany, bo wiele z owych tekstów stawia sprawy z założenia w jakiejś formie rozdarcia, logicznej sprzeczności, aby wywołać efekt nie tyle intelektualnego wglądu w treść, ile inną postać mentalnego poruszenia w umyśle odbiorcy). Ale w przypadku np. Biblii pojawia się często postulat nieomylności tej księgi, czy innej postaci traktowania jej treści jako idealnej, absolutnej. I tu zaczyna się problem, gdy postawimy sobie pytanie: czy ja teraz, czytając jakiś tam fragment z Biblii, na pewno go poprawnie zrozumiałem, czy na pewno mogę zasadnie stwierdzić, że wiem, jaką myśl on przekazuje?...
Wobec tego problemu widzę nieraz bardzo dziwne, często nawet sprzeczne wewnętrznie reakcje. Oto znaczna część ludzi bardzo pragnie w swoim odbiorze uczynić Biblię absolutem.
Problem w tym, że nawet jeśli Biblia jest w jakimś sensie absolutem, to sam umysł odbiorcy nie jest absolutem.
A poza tym, jeśli nawet Biblia jest absolutem W JAKIMŚ SENSIE, to powstaje pytanie: ale co to za sens właściwie jest?
- Bo jeśli ten wielki, absolutny sens jest wyłącznie "tam w środku", w jakiejś idealnej mentalnej przestrzeni, zaś umysł i tak go nie jest w stanie wchłonąć, to ostatecznie, czyli patrząc na końcowy efekt, ów absolut i tak niejako "nie dochodzi do skutku", on zostaje "tam w środku". Jeśliby założyć, że ideał rozumienia w ogóle jako taki istnieje, ale ten ideał jest i tak nie do pojęcia przez niedoskonały umysł człowieka, to fakt, że Biblia w jakiś sposób (a jaki? - tego nie wiemy, bo właśnie to jest tym niepojętym) ten ideał zawiera, nic nie zmienia w sytuacji samego człowieka.
W takiej sytuacji Biblia staje się tylko obiektem czci i uwielbienia z tytułu tego, że "w niej jest to coś idealne", ale umysłowi to praktycznie nic nie zmienia, skoro on i tak jest za mały, za słaby, aby ów ideał wchłonąć.
Szczególnie próbując dociec stanowiska ortodoksów, pojawia się wrażenie, że nie dostrzegają oni tego kluczowego problemu, że jeśli umysł sam w sobie nie uruchomi jakiejś mocy, dającej mu osobisty dostęp do sensu Biblii, to największa nawet doskonałość samej Biblii w niczym sytuacji człowieka nie zmieni.
Tu niejeden ortodoks może zaoponować, że przecież nikt nie neguje tego, iż do zrozumienia Biblii potrzebne są dodatkowe kompetencje, a więc to wręcz podkreśla potrzebę współczesnych autorytetów, które by Biblię ludziom tłumaczyły. Problem jest w tym, czy z kolei te autorytety są w stanie jakkolwiek ruszyć pierwotny problem - braku ADEKWATNEJ ODPOWIEDZI SAMEGO UMYSŁU. Jeśli umysł jest słaby, jeśli jego pojmowanie jest nieprecyzyjne samo w sobie, to czy frazy pochodzą bezpośrednio z Biblii, czy też są wyjaśnieniami autorytetów - to i tak na jedno wychodzi, umysł i tak praktycznie nic sensownego z tym przekazem nie zrobi. Czyli może sobie zarówno księgę, jak i wypowiedzi autorytetów czcić na zasadzie jakichś symboli, czy obrazów, figur, miejsc (na jedno wychodzi, bo i tak samemu umysłowi to niewiele zmienia), ale treść pozostanie poza tego umysłu zasięgiem.
Każdy umysł myśli zaś TYMI POJĘCIAMI, JAKIE PRZETRENOWAŁ W KOMUNIKACJI. Nie trenowaliśmy naszego języka, tak jak to czynili starożytni, bo nie znamy bezpośrednich życiowo kontekstów użycia słów. Z drugiej strony mamy własny trening jęyzkowy - bazujący na pojęciach, jakie znamy ze swojego życia. I zapewne będziemy tłumaczenia Biblii ściągali do znaczeń nam znanych - znaczeń, których odpowiedniość do tego, co mieli na myśli autorzy Biblii, pozostaje nieustalona, w dużym stopniu niepewna.
|
|