Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33778
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 12:03, 19 Sie 2022 Temat postu: Bóg w księgach z perspektywy komunikatywności |
|
|
Od pewnego już czasu (od lat...) skłaniam się ku pewnej hipotezie interpretacji wielu sformulowań w Biblii (czy innych księgach starożytnych), w których pojawiają się sformułowania typu "Bóg rozkazał", albo "wolą Boga było aby ..." itp. Aby zrozumieć o co mi chodzi w tej hipotezie, będą musiał przedstawić nieco dłuższy wstęp.
Trop myślowy 1
Zagadnienie komunikacji/zrozumienia: jak wyrazić treść, na którą jeszcze nie stworzono słów w danym języku?
Zagadnienie jest bardzo ogólne. Wyobraźmy sobie, że oto wracamy z wycieczki w bardzo odległe rejony świata, w których spotkaliśmy zwierzę nie podobne do żadnego z tych, które znają nasi rozmówcy - np. spotkaliśmy szopowatego wilka. Ale chcemy o tym zwierzęciu opowiedzieć. Co wtedy (zapewne) zrobimy?
- Zapewne odwołamy się do czego NAJBARDZIEJ PODOBNEGO, ALE ZNANEGO już naszym rozmówcom.
- Potem jednak zapewne zaczniemy modyfikować ów pierwszy opis, zaczniemy zmieniać pewne aspekty, które różnicują to nowe, od tego znanego odbiorcom.
Zatem powiedzielibyśmy, opisując owego szopowatego wilka coś w stylu: widziałeś wilka?.... To tamto zwierzę było podobne właśnie do wilka. Ale nie było dokładnie takie jak wilk, bo miało krótsze łapy, a do tego bardziej chwytne łapy - szczególnie te przednie. I nie miało takiego jak u wilka układu zębów, zaś jego ogon był krótki. itp.
Można jako zasadę ogólną uznać:
Nie mając gotowych słów opisujących literalnie to, o czym myślimy, posługujemy się przywołaniem tego, co najbardziej podobne, choć z dalszych opisów zwykle wyjdzie, że owo podobieństwo nie jest pełne, niezbędne będą doprecyzowania, zmiany różnych aspektów. Inaczej się nie da. Jak już się jakoś uda opisać to nowe, to będzie można mu nadać nazwę unikalną. Ale to dopiero wtedy, gdy wcześniej użyjemy jakichś nawiązań do tego co inne, a podobne, do nazw zastanych w języku.
Trop myślowy 2
Różnice rozumienia autorów starożytnych i rozumienia ludzkości w XXI wieku.
Mało kto zastanawia się, jak wiele pojęć, idei używanych aktualnie potocznie przez ludzi W OGÓLE NIE ISTNIAŁO W STAROŻYTNOŚCI. (ewentualnie istniało jedynie w umysłach ich twórców, ale nie w powszechnym użyciu)
Podam niektóre z nich:
Kosmos
Energia
Świadomość
Prawo fizyki
Teoria, model
Falsyfikowalność i weryfikowalność
Logika (przynajmniej w dzisiejszym rozumieniu)
a nawet Idea (w dzisiejszym rozumieniu).
Jak się człowiek zapoznaje z historią nauki, to jest tam niezwykle ciekawy wątek o tym, jak to dopiero grecy wpadli na pomysł, że światem mogą rządzić jakieś matematyczne reguły. Wpadli na ten pomysł po stwierdzeniu, że ładnie brzmiące razem dźwięki strun są zwykle w prostych arytmetycznych zależnościach długości owych strun - np. jedna 2 razy dłuższa od drugiej, 3 razy dłuższa... Ale już na przykład stosunek długości strun 13/17 nie da nam przyjemnego dźwięku, a wyraźnie ostry, konsonansowy.
Ludzi piszących Biblię (szczególnie Stary Testament) nie dysponowali w swoim słowniku pojęciami "prawa fizyki", czy dalej "fizyczna konieczność". To co najwyżej nieliczni wybrańcy (geniusze) DOPIERO ZACZYNALI PRZECZUWAĆ, że może nasz świat da się opisać za pomocą jakichś regularności, że panują w nim jakieś PRAWA. Przeciętnemu pasterzowi idea prawa fizyki, które wymusza, aby pewne rzeczy zachodziły tak, a nie inaczej, była kompletnie obca. On co prawda wiedział, że przedmioty ciężkie same nie latają, ale nie łączył tej wiedzy z żadną postacią głębszej idei. Dla niego było jasne i oczywiste, że owca nie wzniesie się sama w powietrze, ale nie umiałby powiedzieć DLACZEGO tak właśnie jest, nie umiałby podać żadnego powodu, czy nawet powiązania, które posiadałoby choćby pozór logiczności nie fruwania owiec, z czymkolwiek co dzisiejszy człowiek uznałby za jako tako sensowne.
Jak zatem twórca jakiegoś tekstu (biblijnego) miał ludziom przekazać to, że na świecie w ogóle obowiązują jakieś prawa?
Jak ludziom starożytnym można było przekazać to, że nasze działania mają twarde konsekwencje?...
Nam dzisiaj wydaje się to banalne. Powiedzielibyśmy, że "są prawa fizyki", które przecież są nieprzekraczalne, więc owce same z siebie nie będą latać jak gołębie. Ale to my dzisiaj, kształtowani naszym systemem edukacyjnym tak powiemy. Pasterzowi nie było jak wprost przekazać takiej podstawowej idei jak: to co teraz robisz, będzie miało konsekwencje na przyszłość!
Tzn. - ściślej - to był na to pewien sposób...
Sposób mocno niedoskonały, ale po prostu nic lepszego ze struktury pojęć starożytnego odbiorcy nie dało się sklecić.
Trzeba sobie zadać pytanie: jaka sytuacja/okoliczność jest najbliższa idei konsekwencji typu prawo fizyki, czyli pewnej nie dającej się przeskoczyć reguły?
Ano jest taką okolicznością sytuacja, w której KTOŚ DYSPONUJĄCY WIELKĄ WŁADZĄ COŚ ZADEKRETOWAŁ I POTEM WIEMY, IŻ BĘDZIE SIĘ TEGO TRZYMAŁ.
Aby w ogóle przekazać ideę nie dającej się zablokować chciejstwem konieczności, najskuteczniej było (przy starożytnym systemie rozumowana i pojęć) posłużyć się ideą potężnej, może nawet najpotężniejszej władzy.
Inaczej owej idei nie dałoby się przekazać ludziom WCALE!
Przejdę teraz do hipotezy, którą zaanonsowałem na wstępie. Otóż w moim przekonaniu:
przynajmniej część sformułowań, w których określone okoliczności przypisywane są woli Boga, w rzeczywistości mają przekazywać treść, iż tutaj ZADZIAŁAŁY TWARDE PRAWA - KONSEKWENCJE, których ludzkie chciejstwa nie są w stanie zablokować.
Nie chcę tu określać które konkretnie sformułowania biblijne dotyczą właśnie tej mojej interpretacji. W przypadku skrajnym można tę hipotezę sobie utracić, uznając ja za czysto teoretyczną - wtedy do żadnego tekstu nie miałaby ona zastosowania. Ale można też dać tej hipotezie jakąś szansę - można przyjąć, iż może w pewnych przypadkach, to co biblijny autor przypisuje decyzji Boga, nie było ową decyzją bezpośrednio, lecz było na przykład wypełnieniem się PRAW FIZYKI, których twórcą przecież też jest Bóg, czyli pośrednio można nawet powiedzieć, iż to z woli Boga dzieje się to, co się dzieje.
Tu dotykamy styku dwóch idei kary i konsekwencji.
W pewnym zakresie są to idee sobie bliskie. To, że obżeranie się bez umiaru ma konsekwencję w postaci mniej atrakcyjnego wyglądu i chorób związanych z otyłością dzisiaj raczej uznalibyśmy za konsekwencję tego objadania się. Ale też niejeden - także dzisiaj - powiedziałby: to jest kara za twoje nieumiarkowanie w jedzeniu.
Starożytni autorzy nie mieli w języku tej idei konsekwencji, którą dopracowały się nasze czasy. Używały więc najbliższego dostępnego tej idei pojęcia - kary ze strony przemożnego sędziego. Tym sędzią - bo nie było nic lepszego na horyzoncie - stawał się w tekstach Bóg. Ale może (... nie będę się tu jakoś upierał przy mojej tezie na twardo, chodzi o samo rozważenie możliwości) właśnie bardziej chodziło autorom biblijnym o to, aby przynajmniej UŚWIADOMIĆ PRYMITYWNIE MYŚLĄCYM LUDZIOM PODSTAWOWĄ PRAWDĘ ŻYCIA: ŻE NASZE WYBORY MAJĄ KONSEKWENCJE, KTÓRE NALEŻY BRAĆ POD UWAGĘ, PRZEWIDYWAĆ.
Może - przynajmniej w jakiejś tam części sformułowań - bardziej chodziło o to zasugerowanie faktu, iż nasze wybory mają konsekwencje, a więc że POWINNIŚMY BYĆ ODPOWIEDZIALNI za to co robimy, niż aby jakoś przytłaczać ludzi wizją surowego sędziego, który zsyła kary za nieposłuszeństwo.
Zdaję sobie sprawę, że w pierwszym odbiorze to co tu napisałem będzie wydawać się dziwne, naciągane. Sam tak funkcjonuję, że gdy jakaś nowa idea się pojawia na horyzoncie, to pierwszym odruchem jest uznanie ją za nieuzasadnioną. Ten efekt wynika z tego, że po prostu nie mam (jeszcze) w umyśle kompletu przemyśleń na dany temat, że dopiero zaczynam dotykać owych zagadnień. Potem często się okazuje, że idea wcale nie jest taka "od czapy", a często że wręcz bardzo klaruje ona jakiś obraz, który wcześniej borykał się z ogromna ilością wewnętrznych sprzeczności, a po wprowadzeniu owej idei, sprzeczności znikają, obraz staje się spójny, powiedzielibyśmy "logiczny".
Jeśli ktoś choć na próbę spróbuje uznać, iż może w pewnej klasie wypowiedzi nie chodziło o "wolę Boga" w sensie decyzji, która zapada ad hoc, tu i teraz reagują, a może jest to bardziej "wola Boga, utrzymującego konsekwencję w Jego stworzeniu", czyli że nie jest to "wola bezpośredniej decyzji", a "wola wcześniejszego zamiaru, aby świat funkcjonował w ramach praw", to będzie miał okazję się przekonać, że moc klarująca takiej hipotezy jest nie do pogardzenia.
Trochę inaczej ujmując moją hipotezę, można też odwołać się do IDEI PRAWA, która też jest kluczowa w Biblii. Biblia wciąż gdzieś wspomina o owych "prawach", które domyślnie są prawami Boga. Ale czy czasem nie jest tak, że w przynajmniej części sformułowań, ich twórca myśli o czymś bliskim idei KONSEKWENCJI, KTÓRĄ POTRAFIMY SFORMUŁOWAĆ - NAZWAĆ, czyli idei całkiem bliskiej na przykład - dzisiaj rozumianemu - prawu fizyki...
Piszę to DO ROZWAŻENIA. Nie upieram się, że jest zawsze ta opcja, którą tu naszkicowałem. Wręcz uważam, że bardzo często będzie chodziło nie o to, ale o tę najbardziej narzucającą się interpretację woli Boga, jako czegoś wynikającego Z OSOBOWEGO OGLĄDU (przez Boga) spraw i osobowej decyzji. Ale w części przypadków może chodzić o to, o czym tu piszę. Można dyskutować, w której części...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 13:23, 19 Sie 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|