Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33740
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:31, 11 Gru 2024 Temat postu: Aspekt wrażliwości sumienia, a księga Hioba |
|
|
Gdy sobie co jakiś poczytam fragmenty z księgi Hioba, to właściwie zawsze jedna postawa Hioba daje mi do myślenia. Dzisiaj jednak sobie uświadomiłem bardziej jawnie, o co mi samemu chodzi, w tym moim poczuciu niejasności.
Nie chcę tu cytować księgi Hioba, bo jest ona szeroko dostępna, ale jak by ktoś ją poczytał, to chyba zgodzi się ze mną w tym, że przedstawia ona m.in. narrację oskarżycieli Hioba i samego Hioba, który się broni, że nieszczęścia, które na niego spadły, nie są karą za jakieś jego grzechy, bo jego sumienie nic mu nie wyrzuca (nie używa się tam słowa "sumienie", ale sens z grubsza jest ten). Hiob ma sumienie, które jest zatem autonomiczne, on WIERZY W ROZPOZNANIA STANU WINA VS BRAK WINY.
Piszę o tym dlatego, że w innych fragmentach Biblii jest np. sformułowanie, że "nikt nie jest bez grzechu". Poza tym w tradycji modlitw kościelnych jest wyraźny nurt kajania się za grzechy "tak w ogóle", tak niekonkretnie, czyli "bo zgrzeszyliśmy", bo każdy ma grzech i już. Można by tu zatem chyba mówić o pewnej podstawie człowieka, który swoje sumienie zawsze się uważa za skalane i w związku z tym wiecznie błaga o przebaczenie, a nie ma takiej sytuacji, aby mógł powiedzieć "mojej winy nie ma". Hiob jest jednak inny - stwierdza śmiało, że jest bez winy, zaś ostatecznie Bóg potwierdza to przekonanie Hioba, zaś tych, którzy go oskarżali bezpodstawnie, wyraźnie gani.
Jest to według mnie bardzo ciekawy od strony konstrukcji moralnej i samej koncepcji sumienia głos w dyskusji. Jeśliby przyjąć powyższe rozpoznanie sprawy, to wychodzi na to, że postawa kajania się za grzechy, których nie potrafimy nazwać, których tak naprawdę w głębi duszy nie rozpoznajemy, nie czujemy się z ich tytułu winni - taka postawa wcale nie jest właściwa, ani nie jest miła Boga. Bóg jakby był tu po stronie Hioba, gdy ten śmiało deklaruje się jako niemającego grzechu, a przeciw tym, którzy - po moralizatorsku, odgórnie - grzechy zasądzają, nawet jak nie potrafią ich jawnie wskazać.
I przyznam, że nauka, która z tego płynie jest chyba przeciw postawie, aby wciąż się kajać za grzechy niekonkretne.
Dlaczego jednak takie uogólnione kajanie się za grzechy niewskazane jawnie miałoby być złe?...
- Widzę tu powodów więcej niż jeden.
Po pierwsze dlatego, że to rozmywa te grzechy rzeczywiste, bo zasadnym czyni wnioskowanie stylu: skoro grzechy i tak są zawsze, to czy zrobię jeden grzech jawnie zawiniony, intencjonalny z pełną świadomością czynionego zła, to ten ostatni grzech też jest taki "ogólny", taki jakby nie do końca mój, tylko jeden z tych wielu niekonkretnych.
Po drugie, jeśli grzechy są i tak zawsze, co byśmy nie robili, nie bardzo jest perspektywa ich zwalczenia, a więc znowu mamy sugestię: to może w ogóle nie pracujmy nad sobą, nie walczmy ze słabościami naszej natury. Przecież to i tak właściwie nic nie zmieni...
Po trzecie, aby rozpoznać te grzechy ewidentnie zawinione, dobrze byłoby stawiać sprawy od strony uczynków i intencji, jakoś skupić się na tym, co rzeczywiście robimy (albo czego zaniechaliśmy). Nie sprzyja pewnej konkretności pracy nad sobą, rozmywanie kwestii win w jakąś ogólną magmę "zawsze jesteśmy winni".
Po czwarte postawa utwierdzania się w nadwrażliwości sumienia i przypisywania sobie win z zasady, może zostać wykorzystana przez wrogów (w tym duchowego wroga - szatana), którzy wmawianiem poczucia winy próbują nas mentalnie stłamsić, spowodować, że przytłoczeni naszą marnością, słabością i poczuciem grzeszności nie będziemy śmiało bronili tych słusznych spraw, jakie życie przed nami postawi.
Po piąte, w ten sposób utrwala się w nas postawa uczciwości i szczerości, że przyznajemy się do tego, co rzeczywiście czujemy, a nie przez jakieś udawanie niby pokornego, a tak naprawdę to nijakiego, niemającego zdania. Jest to kwestia pewnej higieny mentalnej, aby nie wmawiać sobie zbytnio czegoś, co sobie wykombinowaliśmy, że może jest oczekiwane w jakiejś zasugerowanej nam narracji (a wg mnie występuje silna religijna narracja pewnych odłamów moralizatorskich na, rzekomo chwalebne, wmawianie sobie winy i grzeszności "byle więcej, bo wtedy okażemy się bardziej ulegli i pokorni"). Nie musimy być zbytnio ulegli ludziom, jeśli chodzi o prawdę rozpoznań rzeczywistości.
Po szóste, w ogóle może należałoby wystrzegać się oskarżania "w cały świat", niekonretnego - tak innych ludzi (za to zostali zganieni "przyjaciele" oskarżający Hioba), jak i (symetrycznie) samego siebie. To jest właściwie zakłamywanie poprawności rozpoznań świata, a więc grzech przeciw prawdzie i ogólnie "robienie sobie wody z mózgu". Winy konkretne, grzechy dające się wskazać - to są te prawdziwe grzechy i winy, na nich należy się skupić, a nie budować jakąś rzeczywistość win urojonych.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 23:22, 11 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|