|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
gani
Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Tarnowskie Góry
|
Wysłany: Wto 16:40, 12 Lut 2008 Temat postu: ZBRODNIA DOSKONAŁA |
|
|
Pamięci Sikacza
najcudowniejszego
chomika na świecie.
Być doskonałym wcale nie oznacza być kimś dobrym. Mordercy też bywają doskonali, choć większość twierdzi, że pojęcie "zbrodni doskonałej" w praktyce nie istnieje. Nie mają racji. Kiedyś mój brat zabił chomika i zakopał go w ogródku. Do dziś poza mną i bratem nikt nie wie, co się stało z gryzoniem. Czyż nie jest to zbrodnia doskonała?
Chomik nazywał się Sikacz, bo lał gdzie popadnie. Mieszkał w niewielkim akwarium wyłożonym trocinami. W dzień biegał po mieszkaniu i sikał dosłownie na wszystko. Wieczorem wkładałem go do szklanego domku. Pewnego dnia Sikacz oddał mocz na zdjęcie Marychy, dziewczyny mojego brata. Przebrała się miarka. Brat dostał szału, szybkim ruchem złapał biednego chomika i rzucił nim przed siebie. Sikacz poszybował poziomo i rozbił się o ścianę pokoju. Mówi się, że zwierzęta nie zmieniają wyrazu pyszczka. To nieprawda. Jestem pewien, że ludzie, którzy wysunęli taką teorię nigdy nie widzieli szybującego chomika. Ja do konca życia nie zapomnę miny Sikacza w czasie lotu. Wybałuszył gały tak, że wisiały mu tylko na kilku żyłkach. Do tego lekko otworzył ryjek, zupełnie jakby chciał powiedzieć "Patrz. Ja lecę!". Ikarowy lot nie trwał długo. W chwili zderzenia zwierzaka z betonową płytą, którą wszyscy określają mianem ściany, usłyszałem tylko cichy prask i krótki pisk, który był ostatnim dźwiękiem, a właściwie chomiczym słowem wydanym przez Sikacza. Zdziwił mnie fakt, iż ofiara mordu nie odbiła się od ściany, lecz zjechała po niej tak jak spływa jajko rozbite na marynarce kłamliwego polityka. Malutkie łapki drgnęły lekko i zwierzak wyzionął ducha wprost do chomiczego nieba, o ile takowe istnieje. Podbiegłem do niego i delikatnie podniosłem futrzane zwłoki. Na podłodze, w miejscu gdzie upadł zobaczyłem plamę moczu. Był to jego pożegnalny sik.
Wydarzyło się to dawno temu. Miałem wtedy osiem lat, mój brat dwanaście. Czasami przed zaśnięciem wspominałem biednego Sikacza. Myślałem o nim, o tym gdzie jest, czy jest mu tam dobrze i czy w chomiczym niebie również sika na wszystko.
Całkiem niedawno znów przypomniałem sobie o całej tej historii. Nawet nie przypuszczałem, że takie wspomnienie wprowadzi mnie niezłe tarapaty. Opowiem wam o przygodzie, jaką niedawno przeżyłem, a która to przygoda zupełnie niespodziewanie odmieniła me życie. Otóż...
Wszystko zaczęło się pewnego listopadowego popołudnia, gdy siedziałem przed telewizorem i oglądałem transmisję z festiwalu filmów amatorskich. Pod koniec programu jakaś miła i ładna pani zachęcała widzów do wzięcia udziału w konkursie na najlepszy film amatorski. Podała adres, pod który należy przesyłać prace, grzecznie się uśmiechnęła i zniknęła z ekranu. W tym momencie w mojej głowie coś zaświtało. Kilka mych komórek mózgowych zebrało się w kupę i zaczęło krzyczeć: "Nakręć film! Nakręć film!" czemu nie, pomyslałem. Skoro jakiś tam Spillberg czy Tarantino mogą, to i ja mogę.
Mój entuzjazm nie trwał długo. Wygasł z chwilą, gdy pod moją czaszką komórki spytały: "A o czym Ty do cholery film nakręcisz? Jak okiem sięgnąć, pomysłów nie widać". To dobre pytanie. Pomysł jest najważniejszy. Ale zaraz, zaraz... SIKACZ!!! Sikacz - to mój pomysł. Tak, zrobię film o chomiku. Wspaniale, nareszcie pokażę światu zbrodnię doskonałą.
Najpierw postarałem się o głównego bohatera. Pobiegłem do sklepu zoologicznego i z licznej gromadki wybrałem takiego, który najbardziej przypominał mi Sikacza. Wziąłem go w dłonie i szepnąłem mu do ucha:
Jesteś szczęściarzem. Zrobię z Ciebie wielką gwiazdę filmową - zapłaciłem 5 złotych i wyszedłem ze sklepu. A tak swoją drogą 5 złotych to niska cena za pozyskanie aktora do filmu. Czy wyobrażacie sobie ile musiałbym zapłacić za Bogusława Lindę? Chomiki to chyba najtańsi aktorzy na świecie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
gani
Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Tarnowskie Góry
|
Wysłany: Śro 22:13, 13 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Ostateczny koszt całego filmu to 12 złotych i 45 groszy. Poza gażą aktora do wydatków doszło jeszcze jego wyżywienie i krajowe wino na uczczenie sukcesu. To będzie najtańszy film w historii kina. Całe szczęście, że nie musiałem kupować kamery. To byłby dopiero wydatek. Kochany brat użyczył mi kamery, w końcu był nam to winien, mi i Sikaczowi oczywiście.
Z planem filmowym nie miałem kłopotów, gdyż akcja filmu rozegrać się miała w moim pokoiku, w którym od czasu śmierci chomika niewiele się zmieniło. Do zdjęć próbnych wszystko szło jak po maśle. Potem pojawił się pewien problem, którego nie przewidziałem. Otóż, kupując chomika-aktora kierowałem się wyglądem zewnętrznym. Kolor futerka, pyszczek, waga i długość pasowały idealnie. Niestety pominąłem najważniejszą cechę, której nie można dostrzec na pierwszy rzut oka. Chodzi oczywiście o charakter. Mój aktor był bardzo wstrzemięźliwy w oddawaniu moczu. Za nic nie chciał sikać, a gdy już to zrobił, to zazwyczaj wtedy, gdy kamera była wyłączona. Również ilość wydalanej uryny była znikoma, w porównaniu z obfitymi kałużami autorstwa Sikacza. Nie pomogły prośby ani groźby. Nie pomógł nawet specjalny środek, który zakupiłem w aptece. Nie chciał lać i koniec. Nie wiedziałem co dalej z nim począć. Jak nie będzie moczu to z filmu nici. Przecież to ma być film o Sikaczu, a nie o jakimś skąpomocznym chomiczym aktorzynie.
Po kilku dniach przerwy wpadłem wreszcie na pomysł, jak poradzić sobie z tym problemem. Rozwiązanie było tak proste, że aż wręcz genialne - od czego w końcu mamy efekty specjalne?! W dzisiejszych czasach filmy naszpikowane są różnego rodzaju trikami, więc dlaczego i ja nie miałbym z nich skorzystać? Oczywiście zastosowanie w tym celu skomplikowanych i drogich technik komputerowych nie wchodziło w rachubę. Mój trik był prosty - wylewałem trochę wody na podłogę, kładłem w niej chomika i dopiero wtedy zaczynałem kręcenie sceny. Wyglądało to w miarę realistycznie.
Po trzech dniach filmowania i montowania prace nad filmem zbiżały się ku końcowi. Całość mojego dzieła wyglądała mniej więcej tak: napisy początkowe (kartonowe literki wycięte z pudła po telewizorze), potem akcja właściwa czyli sikający gdzie popadnie chomik. Rolę narratora zagrałem ja sam, jak również rolę mojego brata i mnie (gdy grałem brata to zakładałem okulary i perukę po babci Gertrudzie), na końcu finałowa scena śmierci i napisy końcowe (również z pudła po telewizorze). Całość trwała zaledwie 5 minut i 27 sekund wliczając napisy, które składały się z tytułu, nazwisk aktorów (moje nazwisko napisałem trzy razy, bo w końcu grałem potrójną rolę) i reżysera (również moje nazwisko). Napisy końcowe składały się tylko z nazwisk kamerzysty, choreografa i producenta (znów trzy razy moje nazwisko). A tytuł mojego dzieła to "Zbrodnia doskonała".
Najwięcej kłopotów miałem z nakręceniem sceny śmierci. Nie mogłem przecież rzucić chomikiem. To nieludzie, nieetyczne i niehumanitarne. Nie wspominam już o tym, że potem nie potrafiłbym żyć z ciężarem morderstwa na sumieniu. Wtedy zastosowałem drugi trik. Mianowicie zamiast chomikiem rzuciłem kawałkiem lisiego futerka wyciętego z kołnierza płaszcza świętej pamięci babci Gertrudy. Biedna babcia, gdyby mogła zobaczyć jak bardzo przysłużyła się dla polskiej kinematografii. Oprócz futerka i peruki, pożyczyłem od niej również laskę i dwie parasolki, z których skleciłem niezbędny do kręcenia scen z moim udziałem statyw na kamerę. Gdy film był już gotowy miałem trochę wyrzuty sumienia, iż nie zamieściłem w napisach końcowych podziękowań dla kochanej babci.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
gani
Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Tarnowskie Góry
|
Wysłany: Czw 22:44, 14 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Nadszedł czas na uczczenie sukcesu. Butelkę wina opróżniłem sam, gdyż z niewiadomych mi względów chomik-aktor odmówił spożycia. Może wolał wytrawne od słodkiego, kto wie... Nikt chyba nie zna alkoholowych upodobań chomików. A szkoda, bo taka informacja w tamtej chwili byłaby mi bardzo pomocna. Nie lubię pijać sam. I tu przy okazji kieruję mały apel do naukowców, który być może czytają ten tekst - kochani synowie nauki, skierujcie swe badania w stronę gryzoni i ich gustów smakowych. Miejcie na uwadze to, że i one od czasu do czasu lubią pewnie "zalać robaka". Bardzo was proszę, wynajdźcie chomiczy trunek.
Następnego dnia po mej solowej libacji alkoholowej postanowiłem wysłać stworzone dzieło na konkurs. Nie mogłem przecież się spóźnić. Kasetę z kopią filmu włożyłem do grubej koperty i wysłałem na adres telewizji z dopiskiem: "Konkurs filmu amatorskiego", wszystko wedle wskazówek pani spikerki. Teraz nie pozostało mi już nic innego, jak tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać na ogłoszenie wyników.
Sukcesu byłem pewien. Oczami wyobraźni widziałem ceremonię rozdania Oskarów i siebie odbierającego złotą statuetkę z rąk Shona Connery. W domu ćwiczyłem nawet przemówienia, które będę wygłaszał przy odbieraniu nagród. Jedno szło mnej więcej tak:
"Drodzy państwo. Gdy podczas tej cudownej ceremonii patrzycie na wielkie gwiazdy kina, które ściskają w dłoni złote statuetki to myślicie - musiał dostać, bo jest sławny. Lecz gdy widzicie młodego i zupełnie wam jeszcze nieznanego człowieka, który odnosi swe pierwsze sukcesy to zastanawiacie się - ciekawe czy sława uderzy mu do głowy? Otóż jeśli chodzi o mnie to mogę was zapewnić, że nie będę jak ci wszyscy, który w głowie przewraca się od bogactwa i popularności. Będę kimś, kto zasługuje na to, by stanąć tu dziś przed wami, będę tym samym pracowitym chłopcem, będę po prostu sobą. I chcę podziękować tym, którzy nie powątpiewają w prawdziwość moich słów. Nie zawiodę was, obiecuję." - ostatnie zdanie cedzę z wysiłkiem przez zaciśnięte od wzruszenia gardło. Łza kręci mi się w oku, a na widowni podnosi się wielki aplauz. Wszyscy na stojąco biją brawo i skandują moje imię.
Moje marzenie nie spełniło się. Nie dostałem Oskara, nie wygłosiłem przemówienia i co najgorsze nie wygrałem konkursu filmów amatorskich. Wygrał go bezsensowny film o babci klozetowej, która pomiędzy czyszczeniem kiblów a pobieraniem opłat za korzystanie z szaletów, uczyła się grać na kontrabasie. Szczyt debilstwa, nie sądzicie? Czułem się upokorzony i bardzo, ale to bardzo niedoceniony. A jakby tego było mało, to kilka dni po finale konkursu dostałem duża kopertę z telewizji. Był w niej mój film i krótki list następującej treści:
"Szanowny Panie
Dziękuję za wzięcie udziału w konkursie filmów amatorskich. Zwracam nadesłany przez pana film i odnośnie tego pragnę stwierdzić, iż to co pan nakręcił jest najbardziej bezsensowną i beznadziejną próbą reżyserską podjętą przez kogoś, kto nie ma zielonego pojęcia o obsłudze kamery, a co dopiero o reżyserii filmowej. Jeszcze nigdy podczas mojej czterdziestoletniej pracy w branży filmowej nie widziałem czegoś tak głupiego. Z całym szacunkiem doradzam panu niezwłoczną wizytę u lekarza psychiatry. Proszę mi wierzyć, to dla pańskiego dobra.
Przewodniczący Jury
Wacław Postrugalski"
To był cios prosto w serce. Nie mogłem w to uwierzyć. Przesyłam im dzieło stulecia a oni je odtrącają. Ale dobra, niech tak będzie. Jeszcze będą żałować, gdy zobaczą, jaki bestseller przemknął im koło nosa. Pan Wacław Postrugalski jest pewnie słabym reżyserkiem i dlatego nie dostrzegł geniuszu mojego dzieła - pomyślałem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
gani
Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Tarnowskie Góry
|
Wysłany: Śro 13:43, 20 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Zbulwersowany i zawiedziony porażką postanowiłem wysłać kopie "Zbrodni doskonałej" do kilku wytwórni filmowych w kraju i za granicą. Jeden posłałem nawet do... wielkiego Hollywood. Czekałem, czekałem i nic, żadnej odpowiedzi. Spodziewałem się, że któryś z producentów po zobaczeniu mojego filmu zadzwoni do mnie i zaproponuje współpracę za ogromne pieniądze. Niestety, nic takiego nie nastąpiło. Godzinami wpatrywałem się w telefon z nadzieją, że wreszcie ktoś zadzwoni. Po miesiącu zwątpiłem. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego nikt nie był zainteresowany moim filmem. Czyżby wszyscy znawcy kina nagle oślepli? To niemożliwe.
Siedziałem przed telefonem i byłem bliski płaczu, gdy nagle coś strzeliło mi do głowy. Eureka!! Już wiem. Wiem, dlaczego spotkał mnie zawód. Film opowiada o autentycznym wydarzeniu z mojego życia, ale gdy to wszystko się wydarzyło, byłem jeszcze dzieckiem. Byłem ośmioletnim brządącem, dla którego śmierć chomika to potworna i wstrząsająca przygoda. Gdybym dziś na własne oczy zobaczył jak ktoś zabija chomika, wywarłoby to na mnie mniejsze wrażenie niż bąk puszczony przez mojego tatę. Dzieci - to jest klucz do sukcesu. Wsystkie osoby, którym przesłałem film były dorosłe, więc nie mogły dostrzec prawdziwego piękna i emocji, jakie zawiera moje dzieło. Tylko jest jeden problem - jak pokazać film dzieciom? Oto jest pytanie. Ale chwileczkę, wiem! Eureka po raz drugi!!!
Mój pomysł był bardzo chytry. Od razu pobiegłem do biura pośrednictwa pracy i zacząłem szukać ogłoszeń pracy w telewizji. Miałem wiele szczęścia. Na gablocie z wieloma ofertami dostrzegłem jedno ogłoszenie z pierwszego programu telewizji TVP. To był omen. Poszukiwali sprzątaczki. No cóż, dobre i to. Wbiegłem do jednego z gabinetów i od progu zacząłem krzyczeć: "Chcę sprzątać w TVP! Zamawiam tą ofertę!". Pani siedziąca za biurkiem dziwnie na mnie spojrzała. Zapytała, o co mi chodzi. Po moich wyjaśnieniach dała mi kwitek, z którym pognałem wprost do działu kadr TVP1. Od ręki dostałem zatrudnienie. Cudownie!!!
Praca nie była ciężka. Sprzątanie to nic takiego. Pozamiatać i pozmywać kilka korytarzy chyba każdy potrafi. Dla mnie to błahostka. Szczególnym optymizmem napawał mnie fakt, iż moj rewir leżał blisko głównej reżyserki, a do tego w uniformie sprzątacza mogłem dostać się do wszystkich oddziałów w całej telewizji, nie wzbudzając nawet najmniejszego podejrzenia. O to mi właśnie chodziło. Jest to bardzo dziwne, ale TVP1 ludzie w uniformach sprzątaczy byli jakby zupełnie niewidzialni dla każdego innego personelu. Po prostu wchodziło się wszędzie i sprzątało. Nikt nawet nie spojrzał na sprzątających pracowników.
Po dwóch tygodniach pracy, gdy poznałem większość tajników mojej pracy, poczułem, że największy już czas by zacząć realizować mój chytry plan. A więc...
A więc pewnego dnia zakradłem się do reżyserki i korzystając z nieuwagi głównego operatora podmieniłem kasetę dobranocki na kasetę z moim filmem. Włożyłem do pudełka "Pluszowych misiów" film o Sikaczu. Aby zapobiec szybkiej interwencji podczas wieczornej projekcji, posmarowałem brzegi podmienionej kasety superklejem, który wiąże dopiero po zetknięciu ze zobą dwóch klejonych płaszczyzn. Gdy już się zorientują, że na dobranockę nie lecą "Pluszowe misie", to za cholerę nie będą mogli wydostać trefnej kasety, pomyślałem. Dodatkowo w video, na którym puszcza się dobranocki, wpuściłem kilka kropel superkleju pod przycisk STOP, tak żeby nie mógł zadziałać. Sprytnie, no nie?
Pracę skończyłem o 18:00 i czym prędzej pobiegłem do domu. Zasiadłem przed telewizorem i z niecierpliwością wpatrywałem się w ekran. Byłem tak podekscytowany, że z trudem utrzymywałem pilota w ręce. Dłonie trzęsły mi się jak nałogowemu allkoholikowi na odwyku. Cóż za emocje. Już za chwilę wszystkie dzieciaki w Polsce zobaczą "Zbrodnię doskonałą".
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
gani
Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Tarnowskie Góry
|
Wysłany: Czw 9:34, 21 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Wybiła siódma. Telewizja daje jeszcze reklamy. "Transformers to ukryta moc" to słowa ostatniej reklamy i .... JEST!!! Zaczął się mój film. Widzę kartonowe napisy początkowe. Cudowne uczucie móc oglądać swój film w telewizji. W reżserce mają pewnie urwanie głowy.
Sztuczka z klejem zadziałała idealnie, bo nikomu z tych telewizyjnych pasibrzuchów nie udało się przewać emisji. Zwyciężyłem! Ale jak na razie była to tylko połowa sukcesu. Jak się to mówi – wygrałem bitwę, ale trzeba wygrać całą wojnę. Do pełnego zwycięstwa brakowało mi jeszcze pozytywnej reakcji ze strony krytyki filmowej. Byłem pewien, że za kilka godzin do mych drzwi zapuka jakiś znany reżyser z kontraktem w ręce.
Spoglądałem przez okno i wypatrywałem czarnej limuzyny sunącej wprost pod drzwi mojego domu. Czekałem, czekałem i nic. Aż tu nagle zza rogu z piskiem opon wyjechał duży niebieski pojazd. To nie był reżyser, tego byłem pewien. No chyba, że któryś z nich dorabia sobie na boku pracą w policji.
Radiowóz zatrzymał się i wyskoczyło z niego pięciu stróżów prawa z niezwłoczną chęcią pojmania mnie. Nie czekałem ani chwili, w momencie dałem dyla przez okno. Nawet nie wiecie, jak ja się wtedy nabiegałem! Pięciu panów policjantów z pałami w ręce goniło mnie przez pół miasta. Jedno muszę im przyznać, kondycję mieli doskonałą. Ja natomiast nie mogłem powiedzieć, by kiedykolwiek drzemała we mnie dusza maratończyka. Ale za każdym razem, gdy spoglądając za siebie widziałem moich coraz to bardziej rozwścieczonych dręczycieli, dostawałem potężny zastrzyk siły i adrenaliny. Nie miałem czasu na myślenie, jedyne czego wtedy pragnąłem to po prostu zwiać jak najdalej od panów pałkarzy.
I udało mi się. Po pół godzinie biegania dystans nas dzielący wydłużył się na tyle, że bez problemu mogłem niepostrzeżenie zniknąć w pierwszej lepszej kryjówce. Choć co do kryjówki to mogę powiedzieć, że na pewno nie była ona lepsza. Gdy za którymś z kolei rogiem zniknąłem im z oczu, od razu dałem susa wprost w obleśną głębię kontenera na śmieci. Siedząc na kupie cuchnących odpadków zdołałem opanować nerwy na tyle, by grzecznie i delikatnie zamknąć za sobą klapę kontenera. Poczułem się jak Janek Kos zamykający właz swej kochanej maszyny RUDY 102. Siedziałem po szyję w gównianych odpadkach – zgnite owoce, obierki z ziemniaków, sflaczałe pomidory i wiele wiele innych "smakołyków" wypełniało moją tymczasową kryjówkę niespotykanym i bardzo nieprzyjemnym odorem.
Przesiedziałem tak prawie dwie godziny i przesiedziałbym drugie dwie, gdyby nie pewna starsza pani, która w dość nietypowej sytuacji odkryła moją obecność w śmietniku. Wspomniana pani wysypała mi na głowę kosz pełen "niespodzianek". Byłem tak zamyślony, że nawet nie spostrzegłem kiedy otworzyła właz, to znaczy klapę. W chwili, gdy zawartość jej kosza rozbiła się na czubku mej głowy, potwornie się wystraszyłem i zacząlem wrzeszczeć. Ona wystraszyła się nie mniej ode mnie i podnosząc skrzekliwy pisk zaczęła uciekać.
W jednej chwili wyskoczyłem z mej kryjówki i pobiegłem przed siebie. Nie wiedziałem gdzie się udać, byłem przecież poszukiwany. Ostatecznie zdecydowałem udać się do mojego przyjaciela i tam przeczekać noc.
Rysiek przyjął mnie z otwartymi ramionami. Opowiedziałem mu o całej mojej przygodzie a on zgodził się na to, bym przeczekał u niego kilka dni. Jak to dobrze mieć takiego przyjaciela.
Pierwszą czynnością jaką poczyniłem w mojej nowej kryjówce była oczywiście kąpiel. Po pobycie kontenerze śmierdziałem nieziemsko. Cóż za ulgę odczułem, gdy wreszcie pozbyłem się tego wstrętnego odoru. Wieczorem zasiadłem z Ryśkiem przed telewizorem i zobaczyłem "Wiadomości". Byłem ciekaw czy powiedzą coś o moim wyczynie. Niestety nie powiedzieli. Czyżby jednak spodobał im się mój film? Zaświeciła dla mnie iskierka nadziei. Po "Wiadomościach" poczułem wielkie zmęczenie spowodowane niedawnymi wydarzeniami. Słaniając się na nogach poszedłem spać.
Z samego rana zbudził mnie Rysiek.
- Szybko! Wstawaj! - krzyczał mi do ucha. W momencie skoczyłem na równe nogi. W tempie sprintera ubrałem się i byłem gotowy do ucieczki.
- Policja? - spytałem.
- Nie. Mówią o Tobie w radiu! Chodź szybko, to sam usłyszysz.
Zaskoczony usłyszanymi przed chwilą słowami pobiegłem do pokoju gdzie znajdowało się radio. To, co usłyszałem, ścięło mnie z nóg. Spikerka radiowa mówiła:
"Dziś rano w całej Polsce setki tysięcy dzieci odmówiły pójścia do szkoły. Rodzice są zrozpaczeni. Dzieci na pytania rodziców odpowiadają: "Leję na szkołę. Takie życie jest bez sensu. Trzeba to olać. Olewam wszystko tak jak Sikacz. On nie przejmował się niczym i robił, co tylko chciał. Niech żyje Sikacz! Tylko on ma rację." Ten zbiorowy strajk wydaje się być śmiesznym nieporozumieniem. Ale kim tak naprawdę jest Sikacz? To pytanie zadają sobie wszyscy: rodzice, nauczyciele, władze państwa, a nawet sam prezydent. Jak na razie nie zapowiada się, by dzieci ustąpiły. Teraz większość z nich wybiegła na podwórka, gdzie łącząc się w grupy skanduje imię Sikacza. Czy to jakaś nowa sekta religijna zawładnęła polskimi dziećmi, czy może spowodował to jakiś tajemniczy środek dodany do dziecięcych produktów spożywczych? Na to i inne pytania poznamy odpowiedź może już niebawem. Jak na razie całą sprawę bada policja. Na bieżąco będziemy informować państwa o nowych wieściach w tej sprawie."
Ostatnio zmieniony przez gani dnia Czw 12:42, 21 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
gani
Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Tarnowskie Góry
|
Wysłany: Pią 5:57, 22 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Czy mnie słuch nie myli, czy wspomniany Sikacz jest tym samym Sikaczem z mojego filmu? Nie mogłem uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem. Czyżby mój film spotkał się z aż tak wielką reakcją publiczności? Takie pytania bez przerwy kotłowały się w mej głowie. To nie może być prawda - wciąż powtarzałem sobie.
W dziennikach wszystkich krajowych stacji telewizyjnych podawano coraz to nowe wieści. W "Faktach" na TVNie pojawił się nawet mój rysopis. Pan Tomasz Lis mówił: "Już wiadomo co spowodowało dziwne zachowanie dzieci. To wczorajsza wieczorynka pt. 'Zbrodnia doskonała' nadana przez TVP1, która jak na razie twierdzi, iż emisja filmu została spowodowana sabotażem ze strony ich pracownika. Oto jego rysopis." I w tej chwili na ekranie telewizora pojawiła się wykrzywiona karykatura mojej skromnej osoby. Jakim prawem mogli tak bardzo zniekształcić moją twarz? Poczułem się obrażony.
Tymczasem w Polsce rozpętało się piekło. Prawie wszystkie dzieciaki wymknęły się spod kontroli swych rodziców i zaczęły robić to, na co tylko miały ochotę. Zapanowała totalna anarchia. Szkoły opustoszały, a na ulicach słychać było hasła skandowane przez młodych buntowników "Olejcie wszystko! Tylko to nas do czegoś zaprowadzi!" lub "Tylko Sikacz ma rację - trzeba olać każdy system tak samo jak on!". Byłem zaszokowany. To niesamowite, że te dzieciaki dopatrzyły się w moim filmie aż tak dziwnego przekazu. Przecież nie to było moim celem. Ja po prostu chciałem być sławny, a nie chciałem być poszukiwanym przestępcą i propagatorem tych dziwnych anarchistycznych haseł.
I co ja mam teraz zrobić? To dobre pytanie. Co miałem począć, by odkręcić tą całą sprawę i by wszystko znów było tak jak dawniej? To smutne, ale NIE WIEM. Po prostu nie miałem pojęcia co dalej począć. Jedyne co mi pozostało, to śledzenie na bieżąco wiadomości z kraju.
I tak też zrobiłem. Nadal ukrywałem się u Ryśka.
Po dwóch dniach cały ten skandal urósł do skali niemal światowej. Otóż kilka dzieciaków nagrało sobie wieczorynkę czyli moją "Zbrodnię doskonałą" na video i przesłało ją za granicę do swoich kuzynów, kuzynek kolegów, koleżanek itp. W prawie wszystkich krajach Europejskich wybuchła podobna wrzawa do tej w Polsce, ponieważ każde z dzieci posiadających kopię kasety "Zbrodni doskonałej" odgrywało ją w wielu egzemplarzach i rozprowadzało wśród znajomych. Taki system podziemnej dystrybucji był bardzo skuteczny, bo już po tygodniu o moim filmie trąbiono w całej Europie. Ja natomiast stałem się najbardziej poszukiwanym przestępcą na starym kontynencie. Wysłano za mną list gończy a nawet wyznaczono za mnie ogromną nagrodę. Dzieci w całej Europie podjęły bunt i wedle doktryny Sikacza olewały wszystko. Wczoraj podobno przechwycono już kilka kaset z "niebezpiecznym filmem" w USA.
W tej chwili pisząc te słowa siedzę przed komputerem Ryśka i uważam, że nadszedł czas by się do czegoś przyznać. Otóż - mam już tego dosyć! Mam dosyć ukrywania się, mam dosyć kręcenia filmów, mam dosyć kłopotów i mam dosyć sławy. Ukrywam się już miesiące i z każdym dniem, gdy widzę te rozwścieczone i zbuntowane dzieciaki w "Wiadomościach", to zbiera mi się na wymioty. Gdybyś mógł to zobaczyć, drogi Sikaczu. Gdybyś mógł widzieć ten skandal, który wybuchł z powodu twego sikania. Dzieciaki zobaczyły w mym filmie to, czego ja nie mogłem dostrzec. To nie moja wina, że jestem zbyt dorosły, by myśleć i widzieć jak dziecko. Nie potrafię już dłużej żyć w ukryciu. Zaraz wyjdę z kryjówki i oddam się w ręce policji. Koniec relacji. Do zobaczenia.
koniec
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|