Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:05, 24 Lut 2019 Temat postu: Wzajemność jako zasada podstawowa |
|
|
Zacznę od tekstu z Biblii - z dzisiejszych czytań mszalnych w kościele katolickim.
Łk 6, 27-38 napisał: |
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą;
...
Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie". |
Zasada wzajemności.
W Biblii na pierwszy plan wysuwany jest aspekt moralny. Ale ten aspekt moralny nie jest zawieszony w próżni - on z czegoś wynika. W moim przekonaniu wynika z SZERSZEGO aspektu - logicznego, rozumowego. Uznajemy coś za "prawdę" w dwóch głównych przypadkach:
1. gdy stanowi poprawny opis faktu - zdarzenia
2. gdy WYRAŻA POPRAWNIE ZASADĘ - coś, co jest spełnione niezależnie od okoliczności.
Opis faktu powinien być po prostu jak najbardziej wierny, jak najbardziej niezależny od tego, który opis stworzył. Tak aby możliwie jak największa liczba odbiorców nie pomyliła się przy interpretacji owego opisu, aby - po potencjalnym skonfrontowaniu z tym faktem w postaci doznań - nie pojawiały się niezgodnosci.
Ciekawszy jest (przynajmniej w tym kontekście) przypadek 2 - coś jako prawda bardziej uniwersalna, słuszna "tak w ogóle", a nie jedynie w konkretnym przypadku. W filozofii o takie prawdy toczy się najczęściej debata.
Tutaj wchodzi zasada wzajemności - coś jest "prawdą" w tym sensie, jeśli nie jest stronnicze, nie wyróżnia jednego obserwatora w stosunku do pozostałych. Wzajemność jest dla tego rodzaju prawd swoistą "konstytucją" - mówimy, że grawitacja jest "prawdziwa" (kolokwialne wyrażenie, może niezbyt zręczne, ale chyba wiadomo o co chodzi), bo działa nie tylko pomiędzy Ziemią, a Księżycem, ale we wszystkich zdefiniowanych warunkami początkowymi sytuacjach - także pomiędzy Jowiszem a Słońcem, księżycami Jowisza, Saturna, Marsa itp. Spełnienie zasady - niezależność od układu odniesienia, od punktu spojrzenia - to właśnie oznacza, że coś w tym sensie "jest".
W tym sensie możemy rozumieć człowieka, który "jest" dobry - wtedy gdy jest dobry ogólnie, a nie względem wybranych ludzi. Wtedy cecha dobroci jest CECHĄ CZŁOWIEKA, a nie cechą wybranego UKŁADU CZŁOWIEK - RESZTA. Dopiero po spełnieniu zasady wzajemności - niezależności od układów (i układzików) człowiekowi można zasadnie przypisać cechę "dobry". Jeśli ktoś jest "dobry" w sposób koniunkturalny, to jest raz dobry, a raz niedobry, czyli ogólnie dobry nie jest.
Co ciekawe w duchu tej zasady można (a według mnie NALEŻY) też rozważać dyskusje na tematy intelektualne (jak tu na sfinii). Też spełnienie owej zasady jest konstytucją osoby i jej prawdziwości. Można by rozciągnąć biblijne przypadki z wypowiedzi Jezusa na kwestię dyskusji:
- jeśli pragniesz aby brano twoje słowa pod uwagę, to sam bierz pod uwagę słowa innych dyskutantów
- jeśli chcesz, aby nie osądzano cię po pozorach, sam nie sądź po pozorach
- jeśli oczekujesz, że ktoś się potrudzi, często wręcz zmusi do przeanalizowania tych trudniejszych, bardziej kontrowersyjnych stron twojej wypowiedzi, to potrudź się przy analizie cudzych tekstów
- jeśli chcesz, aby twój drobny błąd został uznany za przeoczenie, które się poprawia, które nie świadczy o totalnej twojej głupocie i temu, że "nie ma o czym gadać", to uznaj też prawo innych do sprostowań.
itd.
W moim przekonaniu zasady sensownej dyskusji zaskakująco wiernie odzwierciedlają zasady etyczno - moralne dotyczące związków międzyludzkich. Weźmy ten ostatni aspekt - prawo do sprostowania błędu. W etyczno - religijnym wydaniu byłby tu postulat przebaczanie bliźnim. Dyskusja nie ruszy z miejsca, jeśli ktoś jedna ze stron, zamiast uznać prawo do sprostowania skupi się na emocjach i ciągłym powtarzaniu - ależ głupi jesteś, bo tam tak bez sensu coś napisałeś - i odmawia dalszych uzgodnień, tylko się upaja swoją "wygraną", tym wskazaniem na czyjś błąd.
Właśnie ten aspekt sterowania na zwycięstwo, upajanie się (prawdziwymi, albo i rzekomymi) błędami innych dyskutantów. Jeśli ktoś na to się nakieruje, to będzie głównie mielił emocje, nie dochodząc do uzgodnień, prawd, intelektualnie będzie deptał w miejscu (choć jednocześnie będzie wciąż bełtał swoje emocje). Prawo do sprostowań, do poprawy niezręcznych sformułowań, gotowość do uznania, czy wręcz zachęta do tego, aby takich sprostowań dokonywać, jest dość podstawową zasadą każdej twórczej dyskusji. W przeciwnym wypadku pierwszy błąd zastopuje dyskusję i pozostanie ją wtedy tylko zakończyć.
|
|