|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33524
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:17, 22 Sty 2020 Temat postu: Silne negatywne emocje jako usprawiedliwienie nieuczciwości |
|
|
W swoim życiu spotykałem zaskakująco (przynajmniej dla mnie) dużo ludzi, którzy - nie wiem, na ile świadomie - używali emocji negatywnych jako zasłonę dla swojej nieuczciwości intelektualnej. Działa to prawie zawsze tak samo - gdy pojawia się spór, a ktoś czuje się, że jakby nie miał racji, to nagle robi się rozdrażniony, wściekły, napastliwy. Jeśli próbuje się dalej drążyć temat, to gość zupełnie przestaje odpowiadać na merytoryczne aspekty, a atakuje personalnie. Dzięki temu nie nie musi już się "kłopotać", czy rację w danej sprawie miał, czy też nie, istota sporu schodzi na plan boczny, a na tapecie jest nowy temat główny - jaki to przeciwnik jest taki, albo i owaki.
Z ludźmi, którzy tak reagują, drążenie sprawy robi się niemożliwe. Po prostu już nie wracają do tamtego tematu, tylko atakują, wypominają prawdziwe bądź domniemane grzechy ich przeciwnika w dyskusji, okazują wciąż więcej złości, rozdrażnienia. Teraz już wszystko "robi się dozwolone", zamiast odpowiedzi na konkretne pytanie, jest drwina, czy czepianie się formy pytania, okoliczności pytania, kwestii, czy pytanie zadawać należy, czy nie, albo czegoś co kiedyś zaszło, albo swojej rzekomej intencji ma druga strona. Jak ktoś zaczyna oskarżać osobę, to już prawdziwa dyskusja po prostu pada, ulega destrukcji. Już nie o nią chodzi, tylko o te emocje.
Myślę, że część tak reagujących dyskutantów używa okazywania emocji świadomie - jako wykręt, czy formę eskapizmu. Większość może świadoma w pełni w tym względzie nie jest, ale w podświadomości czuje, że to im "pomaga" wyjść z opresji, więc taki chwyt stosują.
Te negatywne emocje, wywoływane gdy coś robi się nie po myśli, są więc usprawiedliwieniem dla zakłamania, dla nieuczciwości intelektualnej. Choć też - z innej strony patrząc - są też tej nieuczciwości źródłem. Są nim szczególnie wtedy, gdy sprawa dotyka ego osoby. Chorobliwie ambitni, nie przyjmujący krytyki ludzie mają w zdecydowanej większości przypadków monstrualnie rozdęte ego. To ego funkcjonuje w ich psychice trochę jak osobna istota, która broni się przed atakami, która chce zawłaszczyć całość myśli i uczuć. To taki diabeł - kusiciel i kłamca. Jeśli założeniem nadrzędnym jest "ja jestem wspaniały, a inni ludzie to śmiecie", to wszystko pod to założenie się dopasowuje, emocje też. Dlatego gdy cokolwiek naruszy ten dogmat o wyższości ego tego typu osoby, to reakcją będzie atak frontalny.
W moim życiu jakoś sporo mi się zebrało tych konfliktów z ludźmi o nadętym ego. Wniosek główny z nich jest taki, że jest znikoma szansa, aby ludzie o takiej psychice byli w stanie zdobyć się na bezstronność, obiektywizm, uznanie własnych słabości, czy błędów. Właściwie nigdy nie dochodzi do takiej sytuacji w bezpośredniej rozmowie; choć czasem pojawia się taka refleksja w zaciszu własnych myśli, gdy ludzie odejdą, emocje trochę opadną...
W swoim czasie sformułowałem sobie takie "prawo" dotyczące mojego osobistego traktowania innych ludzi. Prawo to brzmi: uważam dyskutantów za równych sobie (nie lekceważę ich intelektualnie, mentalnie) dopóki panują nad wyrażaniem negatywnych emocji, dopóki SĄ W STANIE ROZWAŻAĆ argumenty jako tako dyskursywnie, kontrolując chciejstwa i pragnienie "ma być po mojemu i już". Gdy ktoś, w odpowiedzi na merytoryczne argumenty, atakuje personalnie, gdy się zaczyna złościć, wygrażać, rzucać obelgi, to (z założenia, to jest rodzaj uznanego "prawa dyskusji") Z AUTOMATU zostaje uznany za niepełnosprawnego intelektualnie. Od tego momentu oceny takiej osoby są po prostu przeze mnie lekceważone, są traktowane jako powstałe w warunkach emocjonalnego wzburzenia, a nie rozumu, jako objaw subiektywnego nastawienia, a nie poprawnych funkcji umysłowych. Są to oceny DOMYŚLNIE NIEWIARYGODNE, z dużym prawdopodobieństwem błędne (choć nie koniecznie muszą być błędne, raczej należy je uznać za chaotyczne, nie wynikające z jakiejś logicznej analizy). Od tego momentu rozmowę z taką, nie panującą nad emocjami osobą, traktuję trochę jak rozmowę z wariatem - któremu co prawda trzeba wybaczyć jego wybryki, ale też którego przekonania i oceny "spuszcza się na bambus".
W jednym z odcinków sagi Star Trek jest fajny motyw, w którym kapitan statku oddaje dowództwo, bo zorientował się, że nie jest w stanie panować nad swoimi emocjami. Ja za samą taką decyzję byłbym skłonny mu owo dowództwo przywrócić - wszak oto właśnie zdystansował się od emocji, uznał coś obiektywnego ponad swoimi emocjami. Ale sam motyw chyba warto byłoby rozpropagować w postaci jakiegoś odgórnego uznania schematu: uznajemy cię za dyskutanta równego nam i wartościowego, dopóki nad sobą panujesz, czego objawem jest nie poddawanie się chęci osobistej napastliwości, złości. Jeśli ktoś opanować tej złości w pewnym momencie nie potrafi, to zostaje...
... uznany za intelektualnie niepełnosprawnego (kolokwialnie za głupka), przynajmniej na jakiś czas niepełnosprawnego. Wróciłby do dyskusji na równych prawach, gdy się opanuje, przeprosi, a dodatkowo jakoś udowodni, że umie rozważać nawet takie argumenty strony przeciwnej, które go drażnią, są trudniejsze do zaakceptowania.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kruchy04
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:50, 22 Sty 2020 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | używali emocji negatywnych jako zasłonę dla swojej nieuczciwości intelektualnej. Działa to prawie zawsze tak samo - gdy pojawia się spór, a ktoś czuje się, że jakby nie miał racji, to nagle robi się rozdrażniony, wściekły, napastliwy. Jeśli próbuje się dalej drążyć temat, to gość zupełnie przestaje odpowiadać na merytoryczne aspekty, a atakuje personalnie. |
fedor, czytasz to? Pogrubienie wyżej ode mnie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33524
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:16, 22 Sty 2020 Temat postu: |
|
|
Osobiście trochę uważam, że pewien rygoryzm kontaktów w dyskusji powinien być uznany za swoistą DANINĘ dla otoczenia, wykazaniem "jestem w pełni możliwości umysłowych, funkcjonuję obiektywnie, nie ulegam słabościom".
Ale też z tego wynika i dodatkowy chyba ciekawy aspekt sprawy - ODPORNOŚĆ NA ATAK też jest swego rodzaju dowodem panowania rozumu. Jeśli ja - zaatakowany odpowiem rozważnie, z dystansem, logicznie i rozsądnie, to daję tym dowód: patrzcie! Mój przeciwnik uległ uczuciom, emocjonuje się, stracił obiektywizm spojrzenia, ale ja wciąż "jestem w formie", nawet będąc zaatakowanym, nawet w obliczu jakiejś tam postaci wyzwania.
Mi najbardziej imponuje spokojna, rzeczowa, pozbawiona agresji riposta na bardzo agresywny atak. Ktoś, kto tak jest w stanie reagować, daje tym wyraz mocy mentalnej, ukazuje swoje opanowanie, rozsądek, kontrolę.
Czy jednak czasem nie oznacza to, że jest chłodnym manipulantem, który świadomie coś mataczy?
- Niewątpliwie tak MOŻE być. Taki przypadek najczęściej daje się wykluczyć analizą o co w sprawie chodzi. Jeśli sprawa dotyczy kwestii, w których ktoś nie ma jakiegoś osobistego interesu mataczenia, to także nie widać powodu, aby kogoś o coś podobnego podejrzewać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33524
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 22:32, 25 Sty 2020 Temat postu: |
|
|
Chcę temat uzupełnić własnym wpisem do innej dyskusji:
Michał Dyszyński w odpowiedzi Irbisolowi napisał: | Za jedno muszę Ci podziękować, co mi uświadomiłeś. To, że mnie od wielu dyskusji jakby wodziłeś za nos, a ja się tylko w połowie orientowałem, o co w tym chodzi. Nie umiałem dobrze spuentować, tego co pisałeś, co samo w sobie nie jest żadnym argumentem, ale ja coś tu próbowałem tłumaczyć. Bez sensu tłumaczyłem się z czego, co w ogóle nie jest żadnym sensownym logicznie zarzutem. Np. z tego, że rzekomo coś "zrównuję".
W istocie ta Twoja argumentacja może być porównana do zmarszczenia w grymasie brwi, wyrażenia niezadowolenia "ojej, zrównują, jacy nieuczciwi, niech się wytłumaczą!"
Bo zrównują, nie wolno im!
Teraz mamy to samo - znowu marszczymy brew, gniewamy się na argument. No nie?...
To Ty tutaj wciągnąłeś do zagadnienia religię, Ty zrównałeś. Ale jednocześnie to Ty stawiasz zarzut.
Sprytny chwyt...
Nie dać się przyjrzeć samemu zagadnieniu, tylko sprowadzić je od razu do rangi sporu. Ja to nazywam sobie osobiśćie STRATEGIĄ DYSKUSYJNĄ UCIECZKI W KONFLIKT.
Jak się dyskutant poczuje kiepsko w argumentacji, to szybko leci stawiać sprawę na ostrzu noża, buduje jakiś zarzut, kogoś o coś oskarża. Wtedy jest duża szansa, że uwaga dyskusyjna odwróci się od niewygodnego argumentu i znowu będzie się kitosiła w konflikcie. A w konfliktach najczęściej nikt nie dochodzi do żadnych ustaleń, bo wszyscy się tłuką, wyklinają, w d...pie mają argumenty rozumowe. Wtedy można przeczekać. |
Ucieczka w konflikt jest dla mnie ewidentnym eskapizmem. Skądinąd, jeśli jest umiejętnie stosowanym, eskapizmem zaskakująco skutecznym. Ktoś zaatakowany, kto nie odpowie na atak, naraża się na zarzut, że po prostu nie umie odpowiedzieć, że ma coś na sumieniu, jest winny. Jak się tłumaczy, to często jest jeszcze gorzej - w końcu kto ukuł przysłowie "tylko winni się tłumaczą". Im bardziej emocjonalny zarzut, tym trudniej jest przywołać rozsądek do jego wyjaśnienia. A przecież zarzuty emocjonalne - personalne można mnożyć do woli. Do tego dochodzi aspekt ambicjonalny, instynkt rywalizacji - kto nie odpowie (odpowiednio silnym) kontratakiem na atak na siebie, wyraźnie naraża się na zarzut miękkiego, tchórzliwego. Co działa nawet, jeśli strony komunikują się przez łącza sieciowe, więc nikt nikomu tak naprawdę nie jest w stanie zrobić fizycznej krzywdy. Skuteczność napastliwości personalnej ja osobiście uważam za na tyle dużą, na tyle skutecznie rozbijającą sensowność dyskusji, że byłbym za rygorystycznym jej zabronieniem, eliminowaniem, uznawaniem jej stosowania za natychmiastową porażkę. Bo jak na to pozwolimy, to z dyskusjami nigdy nie dojdziemy do ładu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|