Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rozumowanie indukcyjne, czyli oparte o wiarę
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6425
Przeczytał: 36 tematów


PostWysłany: Czw 15:33, 01 Kwi 2021    Temat postu:

fedor napisał:
anbo napisał:
fedor napisał:
nie masz żadnych obiektywnych i wiarygodnych standardów, przy pomocy których mógłbyś to wszystko "sprawdzać". W ogóle nie masz żadnych takich standardów bo w twoim ateistycznym światopogladzie żadne takie standardy po prostu istnieć nie mogą


Nierozumienie przez fedora błędności apologetyki presupozycyjnej jest wprost proporcjonalne do jego zarozumialstwa.


No tak jak tam z tymi twoimi standardami, którymi "sprawdzasz wiarygodność" czegokolwiek, co anbuś?


Nie mam żadnych standardów (po prostu nie mogą istnieć w moim światopoglądzie), więc nie mam jak ocenić argumentów apologetów, w tym presupozycyjnych, a co za tym idzie nie mogę uwierzyć w Boga, nie mogę przyjąć, że Biblia mówi prawdę. Nawet, gdyby Bóg szepnął mi do ucha, że mogę zaufać swojemu rozumowi, to - ponieważ brak mi podstaw do tego, by ufać swojemu rozumowi - nie mogę uznać, że to Bóg mi to szepnął do ucha, nie mam nawet podstaw do przyjęcia, że Bóg istnieje. W sumie nie mam podstaw, żeby uwierzyć w Boga, ponieważ nie mam podstaw, żeby oceniać jakiekolwiek argumenty, jakiekolwiek dane ze zmysłów czy też z innych źródeł. Oczywiście nie mogę wiedzieć, czy to, co powyżej napisałem, ma jakikolwiek sens, bo nie mam podstaw, żeby zaufać swojemu rozumowi, którym to oceniłem. (Spróbowałem to zrobić dużym palcem lewej nogi, ale nie było lepiej.) I tak się zastanawiam (oczywiście bez sensu, bo przecież nie mam podstaw, żeby oceniać to swoje zastanawianie), czy jest sens, żebym cokolwiek robił, bo przecież nie mam podstaw do nadziei, że moja analiza będzie chociaż trochę poprawna. I zastanawiam się też, co dało podstawy do tej nadziei apologecie zanim doszedł do swoich odkrywczych wniosków, które zrodziły w jego głowie apologetykę presupozycyjną i czy nie jest tak, że on - jak i ja - po prostu nie miał wyboru, jak użyć swojego rozumu bez względu na to, czy miał ku temu podstawy, czy nie. Ale co ja tam mogę wiedzieć, przecież nie mam podstaw. To, że coś tam w życiu mi się udało (i to nie tylko według mnie), to żadna podstawa. Podobnie jak to, że odziedziczyłem sposób myślenia po przodkach, którym też to i owo się udało. Po prostu beznadziejna sytuacja. Tylko pozazdrościć teistom, oni podstawy mają. Ale - jak już się rzekło - nie mam podstaw nawet do tego, by w ogóle zacząć analizować ich argumenty, więc jestem skazany na ateizm.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:54, 01 Kwi 2021    Temat postu:

anbo napisał:
Ale - jak już się rzekło - nie mam podstaw nawet do tego, by w ogóle zacząć analizować ich argumenty, więc jestem skazany na ateizm.

A nie na agnostycyzm?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6425
Przeczytał: 36 tematów


PostWysłany: Czw 16:12, 01 Kwi 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
anbo napisał:
Ale - jak już się rzekło - nie mam podstaw nawet do tego, by w ogóle zacząć analizować ich argumenty, więc jestem skazany na ateizm.

A nie na agnostycyzm?

"Ateizm" ponieważ fedor napisał "w twoim ateistycznym światopogladzie".

Gwoli ścisłości: w kwestii ogólnie pojętego Boga jestem agnostykiem , w kwestii bogów konkretnych (np. Boga Biblii) jestem ateistą (tzn. mam przekonanie, że taki Bóg nie istnieje).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:03, 01 Kwi 2021    Temat postu:

anbo napisał:
Michał Dyszyński napisał:
anbo napisał:
Ale - jak już się rzekło - nie mam podstaw nawet do tego, by w ogóle zacząć analizować ich argumenty, więc jestem skazany na ateizm.

A nie na agnostycyzm?

"Ateizm" ponieważ fedor napisał "w twoim ateistycznym światopogladzie".

Gwoli ścisłości: w kwestii ogólnie pojętego Boga jestem agnostykiem , w kwestii bogów konkretnych (np. Boga Biblii) jestem ateistą (tzn. mam przekonanie, że taki Bóg nie istnieje).


Jest to o tyle ciekawe, że u mnie jest dość podobnie. :rotfl:
Tzn. ja w odniesieniu do niektórych bogów (nawet tych, które ktoś tam będzie uznawał za boga Biblii) jestem ateistą. Bo według mnie Biblia niesie ze sobą więcej niż jeden obraz boga - wyraźnie różniąc się starotestamentowym spojrzeniem na boskość, od tego nowotestamentowego. Ten Bóg, którego ja uznaję, nie jest tym samym bogiem, którego "czuję i widzę" w rozmowach także wielu moich współwyznawców teistów - chrześcijan.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 20:42, 01 Kwi 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:20, 01 Kwi 2021    Temat postu:

anbo napisał:
fedor napisał:
anbo napisał:
fedor napisał:
nie masz żadnych obiektywnych i wiarygodnych standardów, przy pomocy których mógłbyś to wszystko "sprawdzać". W ogóle nie masz żadnych takich standardów bo w twoim ateistycznym światopogladzie żadne takie standardy po prostu istnieć nie mogą


Nierozumienie przez fedora błędności apologetyki presupozycyjnej jest wprost proporcjonalne do jego zarozumialstwa.


No tak jak tam z tymi twoimi standardami, którymi "sprawdzasz wiarygodność" czegokolwiek, co anbuś?


Nie mam żadnych standardów (po prostu nie mogą istnieć w moim światopoglądzie), więc nie mam jak ocenić argumentów apologetów, w tym presupozycyjnych, a co za tym idzie nie mogę uwierzyć w Boga, nie mogę przyjąć, że Biblia mówi prawdę. Nawet, gdyby Bóg szepnął mi do ucha, że mogę zaufać swojemu rozumowi, to - ponieważ brak mi podstaw do tego, by ufać swojemu rozumowi - nie mogę uznać, że to Bóg mi to szepnął do ucha, nie mam nawet podstaw do przyjęcia, że Bóg istnieje. W sumie nie mam podstaw, żeby uwierzyć w Boga, ponieważ nie mam podstaw, żeby oceniać jakiekolwiek argumenty, jakiekolwiek dane ze zmysłów czy też z innych źródeł. Oczywiście nie mogę wiedzieć, czy to, co powyżej napisałem, ma jakikolwiek sens, bo nie mam podstaw, żeby zaufać swojemu rozumowi, którym to oceniłem. (Spróbowałem to zrobić dużym palcem lewej nogi, ale nie było lepiej.) I tak się zastanawiam (oczywiście bez sensu, bo przecież nie mam podstaw, żeby oceniać to swoje zastanawianie), czy jest sens, żebym cokolwiek robił, bo przecież nie mam podstaw do nadziei, że moja analiza będzie chociaż trochę poprawna. I zastanawiam się też, co dało podstawy do tej nadziei apologecie zanim doszedł do swoich odkrywczych wniosków, które zrodziły w jego głowie apologetykę presupozycyjną i czy nie jest tak, że on - jak i ja - po prostu nie miał wyboru, jak użyć swojego rozumu bez względu na to, czy miał ku temu podstawy, czy nie. Ale co ja tam mogę wiedzieć, przecież nie mam podstaw. To, że coś tam w życiu mi się udało (i to nie tylko według mnie), to żadna podstawa. Podobnie jak to, że odziedziczyłem sposób myślenia po przodkach, którym też to i owo się udało. Po prostu beznadziejna sytuacja. Tylko pozazdrościć teistom, oni podstawy mają. Ale - jak już się rzekło - nie mam podstaw nawet do tego, by w ogóle zacząć analizować ich argumenty, więc jestem skazany na ateizm.


W punkt, anbuś. Ale nawet nie masz jak stwierdzić, że to w punkt. Bo na podstawie czego? A że coś "odziedziczyłeś po przodkach" to na podstawie czego stwierdzasz? Też na podstawie niczego. Ot, istna mizeria
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 9 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:00, 02 Kwi 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
To ateistyczne przejście od sprawdzalności czegoś tam i jakoś tam, do postulatu sprawdzalności zagadnień światopoglądowych jest PRZESKOKIEM MYŚLOWYM jak stąd do galaktyk oddalonych o miliardy lat świetlne. Bo z tego, że sprawdziłem coś tam (np. czy pieniądze na koncie, albo czy mnie zaboli jak się uszczypnę) w istocie jeszcze nie wynika kompletnie nic w kwestii: CO da się sprawdzać?


To się da, co można doświadczyć w sposób empiryczny np. dotknąć, zobaczyć + to, co podchodzi pod badanie, obserwacje i tesowanie, a następnie dochodzenie do wniosków na podstawie uzyskanych danych i dowodów (nauka).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 6:11, 02 Kwi 2021    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
To ateistyczne przejście od sprawdzalności czegoś tam i jakoś tam, do postulatu sprawdzalności zagadnień światopoglądowych jest PRZESKOKIEM MYŚLOWYM jak stąd do galaktyk oddalonych o miliardy lat świetlne. Bo z tego, że sprawdziłem coś tam (np. czy pieniądze na koncie, albo czy mnie zaboli jak się uszczypnę) w istocie jeszcze nie wynika kompletnie nic w kwestii: CO da się sprawdzać?


To się da, co można doświadczyć w sposób empiryczny np. dotknąć, zobaczyć + to, co podchodzi pod badanie, obserwacje i tesowanie, a następnie dochodzenie do wniosków na podstawie uzyskanych danych i dowodów (nauka).


Nie widzę tu żadnych technicznych szczegółów "sprawdzania" czegokolwiek. Z tego co tu napisałeś w ogóle nie wynika, że cokolwiek "sprawdziłeś". Jak "zobaczyłeś" i "dotknąłeś" na przykład elektrony i atomy? Albo teorię ewolucji i geny o których ciągle się tyle rozpisujesz? W ogóle tego nie zrobiłeś. Opisujesz jedynie swoje niespełnione ateistyczne mrzonki


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 6:15, 02 Kwi 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6425
Przeczytał: 36 tematów


PostWysłany: Pią 7:10, 02 Kwi 2021    Temat postu:

fedor napisał:
anbo napisał:
fedor napisał:
anbo napisał:
fedor napisał:
nie masz żadnych obiektywnych i wiarygodnych standardów, przy pomocy których mógłbyś to wszystko "sprawdzać". W ogóle nie masz żadnych takich standardów bo w twoim ateistycznym światopogladzie żadne takie standardy po prostu istnieć nie mogą


Nierozumienie przez fedora błędności apologetyki presupozycyjnej jest wprost proporcjonalne do jego zarozumialstwa.


No tak jak tam z tymi twoimi standardami, którymi "sprawdzasz wiarygodność" czegokolwiek, co anbuś?


Nie mam żadnych standardów (po prostu nie mogą istnieć w moim światopoglądzie), więc nie mam jak ocenić argumentów apologetów, w tym presupozycyjnych, a co za tym idzie nie mogę uwierzyć w Boga, nie mogę przyjąć, że Biblia mówi prawdę. Nawet, gdyby Bóg szepnął mi do ucha, że mogę zaufać swojemu rozumowi, to - ponieważ brak mi podstaw do tego, by ufać swojemu rozumowi - nie mogę uznać, że to Bóg mi to szepnął do ucha, nie mam nawet podstaw do przyjęcia, że Bóg istnieje. W sumie nie mam podstaw, żeby uwierzyć w Boga, ponieważ nie mam podstaw, żeby oceniać jakiekolwiek argumenty, jakiekolwiek dane ze zmysłów czy też z innych źródeł. Oczywiście nie mogę wiedzieć, czy to, co powyżej napisałem, ma jakikolwiek sens, bo nie mam podstaw, żeby zaufać swojemu rozumowi, którym to oceniłem. (Spróbowałem to zrobić dużym palcem lewej nogi, ale nie było lepiej.) I tak się zastanawiam (oczywiście bez sensu, bo przecież nie mam podstaw, żeby oceniać to swoje zastanawianie), czy jest sens, żebym cokolwiek robił, bo przecież nie mam podstaw do nadziei, że moja analiza będzie chociaż trochę poprawna. I zastanawiam się też, co dało podstawy do tej nadziei apologecie zanim doszedł do swoich odkrywczych wniosków, które zrodziły w jego głowie apologetykę presupozycyjną i czy nie jest tak, że on - jak i ja - po prostu nie miał wyboru, jak użyć swojego rozumu bez względu na to, czy miał ku temu podstawy, czy nie. Ale co ja tam mogę wiedzieć, przecież nie mam podstaw. To, że coś tam w życiu mi się udało (i to nie tylko według mnie), to żadna podstawa. Podobnie jak to, że odziedziczyłem sposób myślenia po przodkach, którym też to i owo się udało. Po prostu beznadziejna sytuacja. Tylko pozazdrościć teistom, oni podstawy mają. Ale - jak już się rzekło - nie mam podstaw nawet do tego, by w ogóle zacząć analizować ich argumenty, więc jestem skazany na ateizm.


W punkt, anbuś. Ale nawet nie masz jak stwierdzić, że to w punkt. Bo na podstawie czego? A że coś "odziedziczyłeś po przodkach" to na podstawie czego stwierdzasz? Też na podstawie niczego. Ot, istna mizeria


Odpowiedź fedora wskazuje, że znowu nie zrozumiał.

Z jeszcze innej beczki. Problem jest pozorny, bo nie ważne, czy ateista (czy ktokolwiek inny) może udowodnić, że ma prawo ufać swojemu rozumowi, ale ważne jest, czy ma to prawo. Apologeta presupozycyjny zdaje się tego ateiście nie odmawiać, więc jak najbardziej można przyjąć, że także ateista - nie tylko teista - może zaufać swojemu rozumowi i analizować wszelkiego typu dane, w tym te, które mu zapodaje teista, jak i te, które może wskazać sam ateista. Zresztą praktyka pokazuje, że apologeci presupozycyjni to robią, dyskutują z ateistami najwyraźniej nie odmawiając im prawa do posługiwania się rozumem. W jakim więc celu tego typu apolopgeci co chwila zaczepiają ateistę nonsensownym domaganiem się uzasadnienia (oczywiście rozumem, bo jak inaczej?) dla używania rozumu? Jest to cel czysto taktyczny. Zwekslować dyskusję z problemu dowodzenia tez teizmu chrześcijańskiego na rzekomy problem braku podstaw ateisty do osądzania czegokolwiek. Do tego dodają erystyke, chamstwo i zarozumialstwo, co w efekcie - wedle ich mniemania - pozwala każdą dyskusję ogłosić za wygraną ("zaorałem" itp.) Dosyć to żałosne i dziecinne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 7:50, 02 Kwi 2021    Temat postu:

anbo napisał:
fedor napisał:
anbo napisał:
fedor napisał:
anbo napisał:
fedor napisał:
nie masz żadnych obiektywnych i wiarygodnych standardów, przy pomocy których mógłbyś to wszystko "sprawdzać". W ogóle nie masz żadnych takich standardów bo w twoim ateistycznym światopogladzie żadne takie standardy po prostu istnieć nie mogą


Nierozumienie przez fedora błędności apologetyki presupozycyjnej jest wprost proporcjonalne do jego zarozumialstwa.


No tak jak tam z tymi twoimi standardami, którymi "sprawdzasz wiarygodność" czegokolwiek, co anbuś?


Nie mam żadnych standardów (po prostu nie mogą istnieć w moim światopoglądzie), więc nie mam jak ocenić argumentów apologetów, w tym presupozycyjnych, a co za tym idzie nie mogę uwierzyć w Boga, nie mogę przyjąć, że Biblia mówi prawdę. Nawet, gdyby Bóg szepnął mi do ucha, że mogę zaufać swojemu rozumowi, to - ponieważ brak mi podstaw do tego, by ufać swojemu rozumowi - nie mogę uznać, że to Bóg mi to szepnął do ucha, nie mam nawet podstaw do przyjęcia, że Bóg istnieje. W sumie nie mam podstaw, żeby uwierzyć w Boga, ponieważ nie mam podstaw, żeby oceniać jakiekolwiek argumenty, jakiekolwiek dane ze zmysłów czy też z innych źródeł. Oczywiście nie mogę wiedzieć, czy to, co powyżej napisałem, ma jakikolwiek sens, bo nie mam podstaw, żeby zaufać swojemu rozumowi, którym to oceniłem. (Spróbowałem to zrobić dużym palcem lewej nogi, ale nie było lepiej.) I tak się zastanawiam (oczywiście bez sensu, bo przecież nie mam podstaw, żeby oceniać to swoje zastanawianie), czy jest sens, żebym cokolwiek robił, bo przecież nie mam podstaw do nadziei, że moja analiza będzie chociaż trochę poprawna. I zastanawiam się też, co dało podstawy do tej nadziei apologecie zanim doszedł do swoich odkrywczych wniosków, które zrodziły w jego głowie apologetykę presupozycyjną i czy nie jest tak, że on - jak i ja - po prostu nie miał wyboru, jak użyć swojego rozumu bez względu na to, czy miał ku temu podstawy, czy nie. Ale co ja tam mogę wiedzieć, przecież nie mam podstaw. To, że coś tam w życiu mi się udało (i to nie tylko według mnie), to żadna podstawa. Podobnie jak to, że odziedziczyłem sposób myślenia po przodkach, którym też to i owo się udało. Po prostu beznadziejna sytuacja. Tylko pozazdrościć teistom, oni podstawy mają. Ale - jak już się rzekło - nie mam podstaw nawet do tego, by w ogóle zacząć analizować ich argumenty, więc jestem skazany na ateizm.


W punkt, anbuś. Ale nawet nie masz jak stwierdzić, że to w punkt. Bo na podstawie czego? A że coś "odziedziczyłeś po przodkach" to na podstawie czego stwierdzasz? Też na podstawie niczego. Ot, istna mizeria


Odpowiedź fedora wskazuje, że znowu nie zrozumiał.

Z jeszcze innej beczki. Problem jest pozorny, bo nie ważne, czy ateista (czy ktokolwiek inny) może udowodnić, że ma prawo ufać swojemu rozumowi, ale ważne jest, czy ma to prawo. Apologeta presupozycyjny zdaje się tego ateiście nie odmawiać, więc jak najbardziej można przyjąć, że także ateista - nie tylko teista - może zaufać swojemu rozumowi i analizować wszelkiego typu dane, w tym te, które mu zapodaje teista, jak i te, które może wskazać sam ateista. Zresztą praktyka pokazuje, że apologeci presupozycyjni to robią, dyskutują z ateistami najwyraźniej nie odmawiając im prawa do posługiwania się rozumem. W jakim więc celu tego typu apolopgeci co chwila zaczepiają ateistę nonsensownym domaganiem się uzasadnienia (oczywiście rozumem, bo jak inaczej?) dla używania rozumu? Jest to cel czysto taktyczny. Zwekslować dyskusję z problemu dowodzenia tez teizmu chrześcijańskiego na rzekomy problem braku podstaw ateisty do osądzania czegokolwiek. Do tego dodają erystyke, chamstwo i zarozumialstwo, co w efekcie - wedle ich mniemania - pozwala każdą dyskusję ogłosić za wygraną ("zaorałem" itp.) Dosyć to żałosne i dziecinne.


Należy postawić proste pytanie: kto pierwszy (teista czy ateista) zaczął być arbitralny w swoich stwierdzeniach?
Bo od tego się zaczęło...
Na początku było tak (nie będzie od Genesis):
1. teista stwierdził "wierzę w pewne tezy, których nie jestem w stanie wywieść bezpośrednio ze zmysłów i doświadczenia"
2. Na to ateista mu rzekła MUSISZ TE TEZY UDOWODNIĆ.
3. Teista zadaje tu pytanie: a niby dlaczego muszę?
4. Na to ateista zwykle odpowiada: musisz, bo dowodzenie tez jest standardem niezbywalnym, bo bez tego, tezy nie miałyby racji bytu i twoje teistyczne przekonania na mocy powyższego nie mają racji bytu.
5. teraz teista zadaje pytanie: hop hop hop, nie tak szybko. Teza, że muszę cokolwiek udowadniać jest arbitralna. A jeśli nawet byłaby prawdziwa, to ją samą - na mocy jej treści - należałoby udowodnić, a tak w ogóle to dowód przecież musi się o coś oprzeć, więc to z kolei o co się oparł trzeba byłoby uzasadnić (też dowieść, z konsekwencją przesunięcia uzasadnienia o etap dalej, bądź w to bezpośrednio uwierzyć).

To ateista był tym pierwszym, który żądał!
Teista jest tylko tym, który zadaje niewygodne pytanie: czy jesteś w stanie sam wobec siebie wywiązać się z żądań, jakie stawiasz?
I stąd wzięła się cała dyskusja, w której na koniec przyszło oprzeć się o to, że jednak ateista, przyciśnięty wymogiem (sam go postawił jako paradygmat rozumowania) uzasadniania, wycofał się na pozycje agnostyczne. Niby fajnie, niby każdemu agnostykiem wolno być. Tylko, jak już ktoś tym agnostykiem się uznał, to niech...
będzie nim konsekwentnie. A więc niech nie wysuwa - nie wiadomo skąd, ni z gruchy ni z pietruchy - żądań wobec teisty o jakiejś konieczności udowadniania teizmu chrześcijańskiego.
Jak się ateista wycofa z tego żądania, to będzie zgoda, to będzie też konsekwentnym agnostykiem, będzie (w zgodzie z faktami) mógł uważać się, za tego, który "nie twierdzi" wielu rzeczy, z których później należałoby się tłumaczyć. Bo twierdzenie, że jakimś, nie wiadomo jakim, predefiniowanym prawem myśli jest konieczność udowadniania teizmu chrześcijańskiego (a nie np. konieczność udowadniania, że cokolwiek trzeba udowadniać) jest arbitralne, wynika z osobistej wiary ateisty. I chodzi o to, aby ateista ten stan uznał, aby uczciwie przedstawił swoje oczekiwania dowodu wobec teisty w postaci, takiej, jaką owo oczekiwanie posiada: ja ateista WIERZĘ, że teizm chrześcijański wymaga dowodu. Wierzę w to, jestem tu arbitralny, robię wyjątek dla tego przypadku, zdając sobie sprawę, że wyróżniam tym swoją wiarę w konieczność dowodzenia teizmu nad wiarę teisty, choć można bezpośrednio uwierzyć (z równą mocą i poprawnością) w jakieś tezy (np. w tezy pewnej księgi).
Jak ateista to w końcu przyzna, jak jawnie - przed sobą i światem - określi się jako ten, który musi stosować odrębne standardy rozumowania wobec siebie i wobec teistów, to będziemy mieli jasność w sprawie. Ale też chyba trzeba będzie tu uznać, iż samo to żądanie udowadniania teizmu chrześcijańskiego jest ciutek jakby...
kapryśne i arbitralne. To żądanie nie ma żadnego innego umocowania w prawach rozumowania, jak tylko widzimisię ateisty. Widzimisia oczywiście wolno jest mieć, ale należy widzimisia przedstawiać właśnie jako widzimisia, a nie jako coś, co ma wyższy status wymagalności w rozumowaniu.

Podsumowując:
Teista głosi: w pewne rzeczy można i słusznie jest uwierzyć (zawiera się w tym zbiór tez teizmu chrześcijańskiego)
Ateista, PRAGNĄCY ZANEGOWAĆ postawę ateisty musi tę negację o coś (mocnego!) oprzeć, a nie tak po prostu negować wiarę teisty swoją wiarą, że należy negować wiarę teisty, bo negowanie samej zasady posługiwania się wiarą, mechanizmem wiary, która ma tylko tę "przewagę", że jest własna, wygląda jakby ciutek niepoważnie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 8:05, 02 Kwi 2021, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 9:17, 02 Kwi 2021    Temat postu:

Anbuś wciąż pisze swój "ostatni post" z sierpnia. Mamy kwiecień

anbo napisał:
fedor napisał:
anbo napisał:
fedor napisał:
anbo napisał:
fedor napisał:
nie masz żadnych obiektywnych i wiarygodnych standardów, przy pomocy których mógłbyś to wszystko "sprawdzać". W ogóle nie masz żadnych takich standardów bo w twoim ateistycznym światopogladzie żadne takie standardy po prostu istnieć nie mogą


Nierozumienie przez fedora błędności apologetyki presupozycyjnej jest wprost proporcjonalne do jego zarozumialstwa.


No tak jak tam z tymi twoimi standardami, którymi "sprawdzasz wiarygodność" czegokolwiek, co anbuś?


Nie mam żadnych standardów (po prostu nie mogą istnieć w moim światopoglądzie), więc nie mam jak ocenić argumentów apologetów, w tym presupozycyjnych, a co za tym idzie nie mogę uwierzyć w Boga, nie mogę przyjąć, że Biblia mówi prawdę. Nawet, gdyby Bóg szepnął mi do ucha, że mogę zaufać swojemu rozumowi, to - ponieważ brak mi podstaw do tego, by ufać swojemu rozumowi - nie mogę uznać, że to Bóg mi to szepnął do ucha, nie mam nawet podstaw do przyjęcia, że Bóg istnieje. W sumie nie mam podstaw, żeby uwierzyć w Boga, ponieważ nie mam podstaw, żeby oceniać jakiekolwiek argumenty, jakiekolwiek dane ze zmysłów czy też z innych źródeł. Oczywiście nie mogę wiedzieć, czy to, co powyżej napisałem, ma jakikolwiek sens, bo nie mam podstaw, żeby zaufać swojemu rozumowi, którym to oceniłem. (Spróbowałem to zrobić dużym palcem lewej nogi, ale nie było lepiej.) I tak się zastanawiam (oczywiście bez sensu, bo przecież nie mam podstaw, żeby oceniać to swoje zastanawianie), czy jest sens, żebym cokolwiek robił, bo przecież nie mam podstaw do nadziei, że moja analiza będzie chociaż trochę poprawna. I zastanawiam się też, co dało podstawy do tej nadziei apologecie zanim doszedł do swoich odkrywczych wniosków, które zrodziły w jego głowie apologetykę presupozycyjną i czy nie jest tak, że on - jak i ja - po prostu nie miał wyboru, jak użyć swojego rozumu bez względu na to, czy miał ku temu podstawy, czy nie. Ale co ja tam mogę wiedzieć, przecież nie mam podstaw. To, że coś tam w życiu mi się udało (i to nie tylko według mnie), to żadna podstawa. Podobnie jak to, że odziedziczyłem sposób myślenia po przodkach, którym też to i owo się udało. Po prostu beznadziejna sytuacja. Tylko pozazdrościć teistom, oni podstawy mają. Ale - jak już się rzekło - nie mam podstaw nawet do tego, by w ogóle zacząć analizować ich argumenty, więc jestem skazany na ateizm.


W punkt, anbuś. Ale nawet nie masz jak stwierdzić, że to w punkt. Bo na podstawie czego? A że coś "odziedziczyłeś po przodkach" to na podstawie czego stwierdzasz? Też na podstawie niczego. Ot, istna mizeria


Odpowiedź fedora wskazuje, że znowu nie zrozumiał


Albo zrozumiał aż nadto i znowu nie wiesz co z tym zrobić. Po raz kolejny nie wysiiliłeś się, anbuś

anbo napisał:
Z jeszcze innej beczki. Problem jest pozorny, bo nie ważne, czy ateista (czy ktokolwiek inny) może udowodnić, że ma prawo ufać swojemu rozumowi, ale ważne jest, czy ma to prawo.


I masz to "prawo"? Na podstawie czego je sobie przyznałeś?

anbo napisał:
Apologeta presupozycyjny zdaje się tego ateiście nie odmawiać, więc jak najbardziej można przyjąć, że także ateista - nie tylko teista - może zaufać swojemu rozumowi i analizować wszelkiego typu dane, w tym te, które mu zapodaje teista, jak i te, które może wskazać sam ateista. Zresztą praktyka pokazuje, że apologeci presupozycyjni to robią, dyskutują z ateistami najwyraźniej nie odmawiając im prawa do posługiwania się rozumem. W jakim więc celu tego typu apolopgeci co chwila zaczepiają ateistę nonsensownym domaganiem się uzasadnienia (oczywiście rozumem, bo jak inaczej?) dla używania rozumu? Jest to cel czysto taktyczny. Zwekslować dyskusję z problemu dowodzenia tez teizmu chrześcijańskiego na rzekomy problem braku podstaw ateisty do osądzania czegokolwiek. Do tego dodają erystyke, chamstwo i zarozumialstwo, co w efekcie - wedle ich mniemania - pozwala każdą dyskusję ogłosić za wygraną ("zaorałem" itp.) Dosyć to żałosne i dziecinne.


To tylko twoje bezpodstawne roszczenia. Nie widzę żadnej podstawy do uznawania, że jakiekolwiek twoje "analizy" tego co zapodaje teista sa miarodajne. Nie jesteś nawet w stanie przedstawić standardu oceny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15335
Przeczytał: 28 tematów


PostWysłany: Pią 12:09, 02 Kwi 2021    Temat postu:

Michał znowu nie odróżnia wiary religijnej od chodnikowej?
Cóż za zaskoczenie ...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:34, 02 Kwi 2021    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał znowu nie odróżnia wiary religijnej od chodnikowej?
Cóż za zaskoczenie ...

To co ja odróżniam, to jedno. A to, czy ktoś potrafi podać argument na to, co ja napisałem, to drugie. Moje stany psychiczne, moje odróżnianie pewnie są ciekawe dla psychologów, jednak stwierdzenie, że ja nie odróżniam nie jest żadnym GŁOSEM W SPRAWIE.
Jeśli uważasz, że popełniam tu jakiś błąd, to proszę KONKRETNIE GO WSKAŻ!
Napisz, który rodzaj mojego odróżnienia, czy jego braku i na jakiej zasadzie posiada wadę - konkretnie taką, a nie inną.
Problem w tym, że nie jesteś w stanie moich argumentów ugryźć od strony argumentacji logicznej i jedyne co Ci pozostało, to dać taki luźny pseudoargument "MIchał nie odróżnia". Z takiego argumentu nie wiadomo co właściwie wynika, a także nawet nie jest on głosem w sprawie. Bo może być tak, ze
- nawet prawdą jest, że Michał czegoś tam nie odróżnia, ale i tak sformułował słuszne tezy
- Michał nie odróżnia, bo może NIE TRZEBA TU NIC ODRÓŻNIAĆ (też teza jest do uzasadnienia, CZY TRZEBA odróżniać, a przynajmniej W JAKI SPOSÓB należy odróżniać).
Ja od jakiegoś czas mam nawet w stopce - podpisie zapisane, że wiary odróżniam. Odróżniam je jak najbardziej - TAK (W TEN SPOSÓB ODRÓŻNIANIA) jaki uważam za słuszny, który jest bardziej logiczny od tych "odróżnień w stylu ateistycznego widzimisiostwa", które stosujesz Ty i większość kolegów ateistów.

Bo w istocie te "odróżnienia", o które - jak zdążyłem się zorientować z naszych dyskusji - chyba Ci chodzi, po prostu powinny się nazywać "ja mam rację, jako prawdę wskazuję to, a to, bo tak mi się od początku wydaje, to nazywam słusznym, dla niepoznaki nazywając to posługiwaniem się logiką".. Ano na takie "odróżnienia" ja się nie godzę, bo uważam je za kpiny z poprawnego rozumowania.
Tak oczywiście chciałbyś za każdym razem "odróżniać" w ten sposób, że ogłosisz tezę, którą tam sobie uważasz, a uzasadnienia innego niż arbitralne nie podasz. I to będzie owo Twoje "odróżnianie". I ja rzeczywiście na to mojej zgody nie daję, bo to "odróżnianie" na modłę Irbisola jest de facto wiarą w tej najmniej uzasadnionej, a za to najbardziej arbitralnej postaci, przy jednoczesnym zarzekaniu się, iż "posługuję się logiką".

Podsumowując
Jak najbardziej odróżniam wiary. Ale rozumiem ten Twój zarzut o rozżalenie, że nie odróżniam tak jak byś chciał. Bo nie pasuje Ci, że ja odróżniam te wiary NA SPOSÓB LOGICZNIE POPRAWNY, w odróżnieniu od tego "odróżniania", które Ty stosujesz - opartego o puste deklaracje "używania logiki", przykrywające najbardziej arbitralne z arbitralnych, intuicyjnych na maksa, pozbawionych ścisłości, a szafujących pustymi deklaracjami podejść.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 12:37, 02 Kwi 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15335
Przeczytał: 28 tematów


PostWysłany: Pią 15:58, 02 Kwi 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Jeśli uważasz, że popełniam tu jakiś błąd, to proszę KONKRETNIE GO WSKAŻ!

Tu:

To ateista był tym pierwszym, który żądał!
Teista jest tylko tym, który zadaje niewygodne pytanie: czy jesteś w stanie sam wobec siebie wywiązać się z żądań, jakie stawiasz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:12, 02 Kwi 2021    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jeśli uważasz, że popełniam tu jakiś błąd, to proszę KONKRETNIE GO WSKAŻ!

Tu:

To ateista był tym pierwszym, który żądał!
Teista jest tylko tym, który zadaje niewygodne pytanie: czy jesteś w stanie sam wobec siebie wywiązać się z żądań, jakie stawiasz?

Jak rozumiesz, iż jest tu błąd?
Co jest nieprawdziwe, jak należałoby to lepiej sformułować?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15335
Przeczytał: 28 tematów


PostWysłany: Pią 18:14, 02 Kwi 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jeśli uważasz, że popełniam tu jakiś błąd, to proszę KONKRETNIE GO WSKAŻ!

Tu:

To ateista był tym pierwszym, który żądał!
Teista jest tylko tym, który zadaje niewygodne pytanie: czy jesteś w stanie sam wobec siebie wywiązać się z żądań, jakie stawiasz?

Jak rozumiesz, iż jest tu błąd?
Co jest nieprawdziwe, jak należałoby to lepiej sformułować?

Ateista spełnia wymagania, których nie spełnia teista. No chyba że uznasz, że obie wiary (chodnikowa i religijna) są takie same pod względem siły przesłanek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:31, 02 Kwi 2021    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jeśli uważasz, że popełniam tu jakiś błąd, to proszę KONKRETNIE GO WSKAŻ!

Tu:

To ateista był tym pierwszym, który żądał!
Teista jest tylko tym, który zadaje niewygodne pytanie: czy jesteś w stanie sam wobec siebie wywiązać się z żądań, jakie stawiasz?

Jak rozumiesz, iż jest tu błąd?
Co jest nieprawdziwe, jak należałoby to lepiej sformułować?

Ateista spełnia wymagania, których nie spełnia teista. No chyba że uznasz, że obie wiary (chodnikowa i religijna) są takie same pod względem siły przesłanek.

NIe jesteś w stanie określić siły przesłanek, bez stosownych założeń, kryteriów, które to pojęcie wyłaniają. Jak rozumiesz ową "siłę przesłanek"?
Spróbuj to pojęcie jakoś poprawnie zdefiniować - tak, aby nie okazało się sprzeczne, albo bezsensowne, a na pewno POZBAWIONE ARBITRALNOŚCI W ZAŁOŻENIACH. Zobaczymy, czy masz tu coś powiedzenia konkretnego, czy tylko sobie gaworzysz intuicjami, których sam nie jesteś w stanie ogarnąć.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 21:51, 02 Kwi 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2667
Przeczytał: 76 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 1:21, 03 Kwi 2021    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jeśli uważasz, że popełniam tu jakiś błąd, to proszę KONKRETNIE GO WSKAŻ!

Tu:

To ateista był tym pierwszym, który żądał!
Teista jest tylko tym, który zadaje niewygodne pytanie: czy jesteś w stanie sam wobec siebie wywiązać się z żądań, jakie stawiasz?

Jak rozumiesz, iż jest tu błąd?
Co jest nieprawdziwe, jak należałoby to lepiej sformułować?

Ateista spełnia wymagania, których nie spełnia teista.


Czyli jednak ateiści potrafią podać dowody na problemy egzystencjalne i światopoglądowe? :rotfl:

Cytat:
No chyba że uznasz, że obie wiary (chodnikowa i religijna) są takie same pod względem siły przesłanek.


Gdybyście mieli samą tzw. "wiarę chodnikową" to by was na tym forum nie było, bo jeszcze nie widziałem ateisty, który swój sceptycyzm wobec wiary teisty wyraził jedynie w oparciu o wiarę, że jak np. naciśnie na klawiaturze "A/a" to na monitorze pojawi się "A/a". No ale może ateiści tak potrafią, że kwestionują np. zmartwychwstanie Jezusa, na podstawie tego, że chodnik im się nie zapada, jak idą. Przypomina to przepędzanie chmur za pomocą papierowego wachlarza, ale "każdy orze, jak może". :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6425
Przeczytał: 36 tematów


PostWysłany: Sob 6:44, 03 Kwi 2021    Temat postu:

Cytat:
1. teista stwierdził "wierzę w pewne tezy, których nie jestem w stanie wywieść bezpośrednio ze zmysłów i doświadczenia"
2. Na to ateista mu rzekła MUSISZ TE TEZY UDOWODNIĆ.

Nie wiem skąd M.D. bierze takie rzeczy, mi to wygląda na kolejnego chochoła chochoła.
Ja na przykład od dawna piszę, że zarówno Biblia jak i apologeci powołują się na obserwacje obiektywne (albo dowody, których poprawność logiczną można sprawdzić) i jednocześnie zaznaczam, że jeśli teista odwołuje się do danych nieweryfikowalnych przez ateistę, to ateista nie ma co z tym zrobić, nie może także przyjąć tez teisty bo nie może ocenić ich wiarygodności.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 7:22, 03 Kwi 2021    Temat postu:

anbo napisał:
albo dowody, których poprawność logiczną można sprawdzić


Nie jesteś w stanie pokazać jak coś takiego "sprawdzasz". To tylko twoja pusta deklaracja

anbo napisał:
danych nieweryfikowalnych przez ateistę


Nie jesteś w stanie pokazać jak cokolwiek "weryfikujesz". To tylko twoja pusta deklaracja

anbo napisał:
to ateista nie ma co z tym zrobić, nie może także przyjąć tez teisty bo nie może ocenić ich wiarygodności.


Nie jesteś w stanie przedstawić kryteriów oceny wiarygodności, które same byłyby wiarygodne. Tak więc to tylko kolejna twoja pusta deklaracja
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 8:26, 03 Kwi 2021    Temat postu:

anbo napisał:
Cytat:
1. teista stwierdził "wierzę w pewne tezy, których nie jestem w stanie wywieść bezpośrednio ze zmysłów i doświadczenia"
2. Na to ateista mu rzekła MUSISZ TE TEZY UDOWODNIĆ.

Nie wiem skąd M.D. bierze takie rzeczy, mi to wygląda na kolejnego chochoła chochoła.
Ja na przykład od dawna piszę, że zarówno Biblia jak i apologeci powołują się na obserwacje obiektywne (albo dowody, których poprawność logiczną można sprawdzić) i jednocześnie zaznaczam, że jeśli teista odwołuje się do danych nieweryfikowalnych przez ateistę, to ateista nie ma co z tym zrobić, nie może także przyjąć tez teisty bo nie może ocenić ich wiarygodności.

Na to odpowiedziałem w nowym wątku:
http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/paradygmat-komfortu-epistemicznego,18649.html#587617
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15335
Przeczytał: 28 tematów


PostWysłany: Sob 11:47, 03 Kwi 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jeśli uważasz, że popełniam tu jakiś błąd, to proszę KONKRETNIE GO WSKAŻ!

Tu:

To ateista był tym pierwszym, który żądał!
Teista jest tylko tym, który zadaje niewygodne pytanie: czy jesteś w stanie sam wobec siebie wywiązać się z żądań, jakie stawiasz?

Jak rozumiesz, iż jest tu błąd?
Co jest nieprawdziwe, jak należałoby to lepiej sformułować?

Ateista spełnia wymagania, których nie spełnia teista. No chyba że uznasz, że obie wiary (chodnikowa i religijna) są takie same pod względem siły przesłanek.

NIe jesteś w stanie określić siły przesłanek, bez stosownych założeń, kryteriów, które to pojęcie wyłaniają.

Nie ja jestem tu omawiany, lecz ty.
Zatem to TY nie jesteś w stanie określić siły przesłanek bez założeń, kryteriów - a założenia, kryteria są dowolne, więc siła przesłanek prawdziwości zapisów w księdze i eksperymentu powtarzanego miliard razy jest taka sama.
Zgadza się?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:20, 03 Kwi 2021    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jeśli uważasz, że popełniam tu jakiś błąd, to proszę KONKRETNIE GO WSKAŻ!

Tu:

To ateista był tym pierwszym, który żądał!
Teista jest tylko tym, który zadaje niewygodne pytanie: czy jesteś w stanie sam wobec siebie wywiązać się z żądań, jakie stawiasz?

Jak rozumiesz, iż jest tu błąd?
Co jest nieprawdziwe, jak należałoby to lepiej sformułować?

Ateista spełnia wymagania, których nie spełnia teista. No chyba że uznasz, że obie wiary (chodnikowa i religijna) są takie same pod względem siły przesłanek.

NIe jesteś w stanie określić siły przesłanek, bez stosownych założeń, kryteriów, które to pojęcie wyłaniają.

Nie ja jestem tu omawiany, lecz ty.
Zatem to TY nie jesteś w stanie określić siły przesłanek bez założeń, kryteriów - a założenia, kryteria są dowolne, więc siła przesłanek prawdziwości zapisów w księdze i eksperymentu powtarzanego miliard razy jest taka sama.
Zgadza się?

Czy ogólne prawa rozumowania są inne dla mnie, a inne dla Ciebie?
Stawiasz taki postulat?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15335
Przeczytał: 28 tematów


PostWysłany: Sob 15:17, 03 Kwi 2021    Temat postu:

Odpowiedz na pytanie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:37, 03 Kwi 2021    Temat postu:

Irbisol napisał:
Odpowiedz na pytanie.

Chodziło Ci rozumiem o to pytanie:
Irbisol napisał:
Zatem to TY nie jesteś w stanie określić siły przesłanek bez założeń, kryteriów - a założenia, kryteria są dowolne, więc siła przesłanek prawdziwości zapisów w księdze i eksperymentu powtarzanego miliard razy jest taka sama.
Zgadza się?

Oczywiście, że nie jestem w stanie określić siły przesłanek, a wręcz uważam samo pojecie "siły przesłanek" za na tyle trudne do sensownego zdefiniowania, iż raczej zbliżałbym się do przekonanie, iż jest to intelektualny gniot. Ty użyłeś tego pojęcia, więc to Ty powinieneś jakoś określić o co Ci w nim chodzi. A odpytujesz o to, nie wiadomo właściwie dlaczego, mnie.
Teraz odpowiedz na moje pytanie - przypomnę, żebyś nie musiał szukać.
Jak rozumiesz, błąd w moim spostrzeżeniu poniżej (kursywa)?
Teista głosi: w pewne rzeczy można i słusznie jest uwierzyć (zawiera się w tym zbiór tez teizmu chrześcijańskiego)
Ateista, PRAGNĄCY ZANEGOWAĆ postawę ateisty musi tę negację o coś (mocnego!) oprzeć, a nie tak po prostu negować wiarę teisty swoją wiarą, że należy negować wiarę teisty, bo negowanie samej zasady posługiwania się wiarą, mechanizmem wiary, która ma tylko tę "przewagę", że jest własna, wygląda jakby ciutek niepoważnie.


Dodam, że nazywanie wiary "chodnikową" nie jest odpowiedzią na pytanie: DLACZEGO ONA MIAŁABY ONA MIEĆ PRIORYTET nad wiarą, którą przyjął teista. Sama nazwa to nic - należy podać atrybuty wiar, które się ocenia i umotywować dlaczego atrybuty wiary, którą się uprzywilejowuje miałyby mieć priorytet nad tą drugą wiarą.

PS
Postawienie nowego dylematu, nowego pytania nie będzie tu rozwiązaniem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15335
Przeczytał: 28 tematów


PostWysłany: Sob 19:01, 03 Kwi 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Odpowiedz na pytanie.

Chodziło Ci rozumiem o to pytanie:
Irbisol napisał:
Zatem to TY nie jesteś w stanie określić siły przesłanek bez założeń, kryteriów - a założenia, kryteria są dowolne, więc siła przesłanek prawdziwości zapisów w księdze i eksperymentu powtarzanego miliard razy jest taka sama.
Zgadza się?

Oczywiście, że nie jestem w stanie określić siły przesłanek, a wręcz uważam samo pojecie "siły przesłanek" za na tyle trudne do sensownego zdefiniowania, iż raczej zbliżałbym się do przekonanie, iż jest to intelektualny gniot. Ty użyłeś tego pojęcia, więc to Ty powinieneś jakoś określić o co Ci w nim chodzi. A odpytujesz o to, nie wiadomo właściwie dlaczego, mnie.

Napisałem wyraźnie, że chodzi o siłę przesłanek PRAWDZIWOŚCI zapisów w księdze. Nie tyle faktu samych zapisów, co faktów przez te zapisy głoszonych.

Cytat:
Jak rozumiesz, błąd w moim spostrzeżeniu poniżej (kursywa)?
Teista głosi: w pewne rzeczy można i słusznie jest uwierzyć (zawiera się w tym zbiór tez teizmu chrześcijańskiego)
Ateista, PRAGNĄCY ZANEGOWAĆ postawę ateisty musi tę negację o coś (mocnego!) oprzeć, a nie tak po prostu negować wiarę teisty swoją wiarą, że należy negować wiarę teisty, bo negowanie samej zasady posługiwania się wiarą, mechanizmem wiary, która ma tylko tę "przewagę", że jest własna, wygląda jakby ciutek niepoważnie.

Spostrzeżenie samo w sobie nie jest błędne, tylko że to żaden problem negować wiarę teisty. Oczywiście nie dowodem, że ta wiara dotyczy nieprawdziwych tez, lecz dowodem, że siła przesłanek jest identyczna jak siła przesłanek dowolnej, niefalsyfikowalnej bzdury.

Cytat:
Dodam, że nazywanie wiary "chodnikową" nie jest odpowiedzią na pytanie: DLACZEGO ONA MIAŁABY ONA MIEĆ PRIORYTET nad wiarą, którą przyjął teista.

A wiesz, co wiara chodnikowa oznacza?
Nie wiesz - to oczywiste. Daje nam non-stop OBJAWIENIA. Z religijną jest w tym aspekcie do dupy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 3 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin