Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pseudoskuteczna argumentacja

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:44, 25 Gru 2023    Temat postu: Pseudoskuteczna argumentacja

Pewnego poziomu dyskusji nie da się osiągnąć przy braku wystarczająco dobrej woli stron. Praktyka (także na w dyskusjach na sfinii) pokazuje, że właściwie nie ma jak zablokować aktywności dyskusyjnej opartej o pseudoargumenty. Zawsze "coś" można oponentowi odpowiedzieć. Nawet nie mając najmniejszego pomysłu na odparcie bardzo silnej argumentacji oponenta, da się przecież zabrać głos w dyskusji, a potem sobie uznać, iż samo zabranie owego głosu, umieszczenie odpowiedzi pod argumentami oponenta samo w sobie jest już na te argumenty "merytoryczną odpowiedzią". Wystarczy bowiem zasugerować choćby dowolną bliżej nieokreśloną wątpliwość wobec tej wypowiedzi, czy jej twórcy, a to już (przy braku dyscypliny w uznawaniu wypowiedzi za skuteczny argument) komuś może się jawić jako równoprawny udział w dyskusji. Prostym "czyżby?..." , albo "a masz tu 100% pewność?" umieszczonym pod postem zawierającym najbardziej przekonującą argumentację da się już ciągnąć swój udział w dyskusji jako "oddałem cios za tamten cios, czyli znów jestem na równi z moim oponentem".
Możliwości tworzenia pseudoargumentacji mają niewiele ograniczeń. Nawet umieszczenie pod postem frazy typu "hahahaha...", niewymagającej praktycznie żadnej kompetencji w sprawie, będzie w prostym modelu dyskusji, gdzie po prostu każda fraza użyta jako odpowiedź staje się już automatycznie odpowiedzią w sensie "merytorycznym". Jedyną metodą na powstrzymanie pseudoargumentacji wydaje mi się potępienie ze strony obserwatorów - środowiska. Jeśli jest dyskutant, który nie podejmuje ZNACZEŃ, NIE ODNOSI SIĘ DO PRZEDSTAWIONYCH IDEI, ale za to po prostu coś tam odpowiada, za każdym razem swoją obecność w dyskusji jakoś tam tylko zaznaczając i uznając, iż w ten sposób dorównuje oponentowi, który myśli rzeczywiście przedstawia, to jedyne co tu może powstrzymać takie praktyki, byłaby zgodna ocena obserwatorów, którzy jawnie będą określali pseudoargumentację jako niegodny sposób udziału w dyskusji i jako kompromitowanie się kogoś, kto do takich metod się ucieka.

Uważam, że dobrze też byłoby jawnie nazwać pewne praktyki dyskusyjne jako nieskuteczne względem tego celu, którym jest rzeczywiste wsparcie jakiegoś stanowiska. Zaliczyłbym do tych praktyk:
1. wyrażanie bardzo ogólnikowej wątpliwości (właśnie w stylu jakiegoś "czyżby?...", albo "hahahaha").
2. samo zadeklarowanie swojej kompetencji przez dyskutanta
3. samo zadeklarowanie niekompetencji oponenta
4. samo (czyli bez podania argumentów) zanegowanie poprzedniej tezy oponenta
5. samo zadeklarowanie, że gdzieś wcześniej rzekomo argumenty oponenta zostały odparte.
6. określenie oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)
7. określenie argumentacji oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)

Aktualizacja:
Powyższe warunki dotyczą takich dyskusji, których ważnym, niezbywalnym warunkiem jest konkluzywność, czyli możliwość ustalania, która ze stron posiada większą rację w danej sprawie. Dla dyskusji z założenia niekonkluzywnych, czyli np. prowadzonych z celem głównie rozładowania emocji, albo jakiejś postaci zaprezentowania się jako osoba innymi osobom, często w ogóle nie pojawi się problem zasadności już bardziej logicznej, merytorycznej tez. Wtedy np. emocjonalne, manipulujące odbiorcami, czy obliczone na dodatkowe cele wypowiedzi, mogą być przyjęte, pomimo tego, że dla wyłonienia racji praktycznie nic z nich nie wynika.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 22:29, 27 Gru 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 2:37, 27 Gru 2023    Temat postu: Re: Pseudoskuteczna argumentacja

Michał Dyszyński napisał:
Uważam, że dobrze też byłoby jawnie nazwać pewne praktyki dyskusyjne jako nieskuteczne względem tego celu, którym jest rzeczywiste wsparcie jakiegoś stanowiska. Zaliczyłbym do tych praktyk:
1. wyrażanie bardzo ogólnikowej wątpliwości (właśnie w stylu jakiegoś "czyżby?...", albo "hahahaha").
2. samo zadeklarowanie swojej kompetencji przez dyskutanta
3. samo zadeklarowanie niekompetencji oponenta
4. samo (czyli bez podania argumentów) zanegowanie poprzedniej tezy oponenta
5. samo zadeklarowanie, że gdzieś wcześniej rzekomo argumenty oponenta zostały odparte.
6. określenie oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)
7. określenie argumentacji oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)

Jeśliby zatem dyskutant tylko takich "argumentów" używał w jakiejś dyskusji, to powinno być uznane, iż nieskutecznie argumentuje. I prawdziwych argumentów w tej dyskusji nie podał. I nie ma prawa się powoływać na to, że "przedstawił argumenty".
Taki "argumenty" nie są uznane i kropka.

Aktualizacja:
Powyższe warunki dotyczą takich dyskusji, których ważnym, niezbywalnym warunkiem jest konkluzywność, czyli możliwość ustalania, która ze stron posiada większą rację w danej sprawie. Dla dyskusji z założenia niekonkluzywnych, czyli np. prowadzonych z celem głównie rozładowania emocji, albo jakiejś postaci zaprezentowania się jako osoba innymi osobom, często w ogóle nie pojawi się problem zasadności już bardziej logicznej, merytorycznej tez. Wtedy np. emocjonalne, manipulujące odbiorcami, czy obliczone na dodatkowe cele wypowiedzi, mogą być przyjęte, pomimo tego, że dla wyłonienia racji praktycznie nic z nich nie wynika.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 22:29, 27 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:09, 27 Gru 2023    Temat postu: Re: Pseudoskuteczna argumentacja

Michał Dyszyński napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Uważam, że dobrze też byłoby jawnie nazwać pewne praktyki dyskusyjne jako nieskuteczne względem tego celu, którym jest rzeczywiste wsparcie jakiegoś stanowiska. Zaliczyłbym do tych praktyk:
1. wyrażanie bardzo ogólnikowej wątpliwości (właśnie w stylu jakiegoś "czyżby?...", albo "hahahaha").
2. samo zadeklarowanie swojej kompetencji przez dyskutanta
3. samo zadeklarowanie niekompetencji oponenta
4. samo (czyli bez podania argumentów) zanegowanie poprzedniej tezy oponenta
5. samo zadeklarowanie, że gdzieś wcześniej rzekomo argumenty oponenta zostały odparte.
6. określenie oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)
7. określenie argumentacji oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)

Jeśliby zatem dyskutant tylko takich "argumentów" używał w jakiejś dyskusji, to powinno być uznane, iż nieskutecznie argumentuje. I prawdziwych argumentów w tej dyskusji nie podał. I nie ma prawa się powoływać na to, że "przedstawił argumenty".
Taki "argumenty" nie są uznane i kropka.

Na mocy Twojego autorytetu?

Czym jest argument w świetle retoryki:
Cytat:
Argument – fakt lub okoliczność przytaczana w komunikacie celem potwierdzenia lub obalenia tezy.

Argumenty dzieli się na:

logiczne – oparte na indukcji, dedukcji i analogiach
emocjonalne – odwołujące się do uczuć, ambicji, wiary słuchaczy
rzeczowe – będące konkretnymi faktami, danymi itp.
inne: oparte na doświadczeniu, powszechnej opinii lub wiedzy; autorytetach.

wiki
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:24, 27 Gru 2023    Temat postu: Re: Pseudoskuteczna argumentacja

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Uważam, że dobrze też byłoby jawnie nazwać pewne praktyki dyskusyjne jako nieskuteczne względem tego celu, którym jest rzeczywiste wsparcie jakiegoś stanowiska. Zaliczyłbym do tych praktyk:
1. wyrażanie bardzo ogólnikowej wątpliwości (właśnie w stylu jakiegoś "czyżby?...", albo "hahahaha").
2. samo zadeklarowanie swojej kompetencji przez dyskutanta
3. samo zadeklarowanie niekompetencji oponenta
4. samo (czyli bez podania argumentów) zanegowanie poprzedniej tezy oponenta
5. samo zadeklarowanie, że gdzieś wcześniej rzekomo argumenty oponenta zostały odparte.
6. określenie oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)
7. określenie argumentacji oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)

Jeśliby zatem dyskutant tylko takich "argumentów" używał w jakiejś dyskusji, to powinno być uznane, iż nieskutecznie argumentuje. I prawdziwych argumentów w tej dyskusji nie podał. I nie ma prawa się powoływać na to, że "przedstawił argumenty".
Taki "argumenty" nie są uznane i kropka.

Na mocy Twojego autorytetu?

Mój autorytet nie ma tu mocy. Próbuję tu PRZEKONYWAĆ, ale liczę się z tym, że każdy nieprzekonany może moje tłumaczenia odrzucić. I oczywiście godzę się z tym. Moje sformułowania tutaj są podane jako opinie i propozycje do zastanowienia się, a nie do ślepego akceptowania na zasadzie "bo Michał to napisał".
To, co wyżej napisałem, wynika chyba z dość podstawowego faktu, znanego chyba wszystkim dyskutującym:
1. istnieją argumenty poprawne, ale też istnieją argumenty błędne, bałamutne, fałszywe.
Założeniem konkluzywnej dyskusji jest jakaś forma jej rozstrzygalności, czyli odróżniania poprawnego rozumowania w niej przedstawionego, od niepoprawnego. Jeśli dyskusja nie wyróżnia poprawności, to nie będzie też dawała szans na konkluzję.
2. Czysto deklaratywne, niewsparte podaniem przesłanek wskazania w dyskusji nie wyróżniają powodów, zrównując tak deklaracje tez wadliwych, błędnych z tezami poprawnymi. Bo osoba analizująca taką dyskusję, nie znając źródeł, z których płynie czyjeś wskazanie, może je przyjąć mechanizmem pozamerytorycznym, czyli de facto losowo zależnym od samej istoty problemu.

Wierzę, że każdy, kto się uczciwie zastanowi nad sprawą, dostrzeże to, że rezygnując z zasad uznawania argumentowania, które wyżej podałem, zwiększy prawdopodobieństwo uznania poglądów w sposób chaotyczny, wmanipulowany mu przez wrogie siły, obarczonych dużą ilością błędów.
Oczywiście przyjęcie moich postulatów też nie zagwarantuje nikomu poprawności rozumowania, ale jest krokiem w stronę zwiększenia prawdopodobieństwa owej poprawności.

towarzyski.pelikan napisał:
Czym jest argument w świetle retoryki:
Cytat:
Argument – fakt lub okoliczność przytaczana w komunikacie celem potwierdzenia lub obalenia tezy.

Argumenty dzieli się na:

logiczne – oparte na indukcji, dedukcji i analogiach
emocjonalne – odwołujące się do uczuć, ambicji, wiary słuchaczy
rzeczowe – będące konkretnymi faktami, danymi itp.
inne: oparte na doświadczeniu, powszechnej opinii lub wiedzy; autorytetach.

wiki

Wikipedia uznaje szerszą od mojej definicję argumentu. Ja stawiam dyskusji dodatkowy warunek - konkluzywności. Wikipedia nie wspomina o tym warunku. Może zatem powinienem faktycznie tu sprostować, dodać jawnie dodatkowy opis, o jaką dyskusję mi chodzi.
Są w ogólności dyskusje, w których o konkluzywność się nie dba. Niektóre może w ogóle służą bardziej rozładowywaniu emocji dyskutantów, czy realizacji jakichś dodatkowych celów, niż ustalenia w sprawie - np. pokazania się, pochwalenia, wyładowania agresji, wyrażenia swojego wsparcia dla jakiejś sprawy.
Zrobię aktualizację pierwszego posta, dodając, iż moje rozważania dotyczą dyskusji, które mają być konluzywne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:51, 28 Gru 2023    Temat postu: Re: Pseudoskuteczna argumentacja

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Uważam, że dobrze też byłoby jawnie nazwać pewne praktyki dyskusyjne jako nieskuteczne względem tego celu, którym jest rzeczywiste wsparcie jakiegoś stanowiska. Zaliczyłbym do tych praktyk:
1. wyrażanie bardzo ogólnikowej wątpliwości (właśnie w stylu jakiegoś "czyżby?...", albo "hahahaha").
2. samo zadeklarowanie swojej kompetencji przez dyskutanta
3. samo zadeklarowanie niekompetencji oponenta
4. samo (czyli bez podania argumentów) zanegowanie poprzedniej tezy oponenta
5. samo zadeklarowanie, że gdzieś wcześniej rzekomo argumenty oponenta zostały odparte.
6. określenie oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)
7. określenie argumentacji oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)

Jeśliby zatem dyskutant tylko takich "argumentów" używał w jakiejś dyskusji, to powinno być uznane, iż nieskutecznie argumentuje. I prawdziwych argumentów w tej dyskusji nie podał. I nie ma prawa się powoływać na to, że "przedstawił argumenty".
Taki "argumenty" nie są uznane i kropka.

Na mocy Twojego autorytetu?

Mój autorytet nie ma tu mocy. Próbuję tu PRZEKONYWAĆ, ale liczę się z tym, że każdy nieprzekonany może moje tłumaczenia odrzucić. I oczywiście godzę się z tym. Moje sformułowania tutaj są podane jako opinie i propozycje do zastanowienia się, a nie do ślepego akceptowania na zasadzie "bo Michał to napisał".

Próbujesz przekonywać, odwołując się do wiary słuchaczy, w tym uznania Twojego autorytetu, bo Twoje konkluzje nie są wynikiem logicznego rozumowania.
Cytat:

To, co wyżej napisałem, wynika chyba z dość podstawowego faktu, znanego chyba wszystkim dyskutującym:

Tutaj mamy zabieg retoryczny "argumentum ad populum" ("Wszyscy wiedzą, że").
Cytat:
1. istnieją argumenty poprawne, ale też istnieją argumenty błędne, bałamutne, fałszywe.
Założeniem konkluzywnej dyskusji jest jakaś forma jej rozstrzygalności, czyli odróżniania poprawnego rozumowania w niej przedstawionego, od niepoprawnego. Jeśli dyskusja nie wyróżnia poprawności, to nie będzie też dawała szans na konkluzję.

Skoro warunkiem poprawności argumentu jest jakaś konkluzywność dyskusji, to poprawne mogą być również argumenty typu "Prawda wygląda tak..., a kto się ze mną nie zgadza, ten debil". Jest rozstrzygnięcie? Jest.
Cytat:
2. Czysto deklaratywne, niewsparte podaniem przesłanek wskazania w dyskusji nie wyróżniają powodów, zrównując tak deklaracje tez wadliwych, błędnych z tezami poprawnymi. Bo osoba analizująca taką dyskusję, nie znając źródeł, z których płynie czyjeś wskazanie, może je przyjąć mechanizmem pozamerytorycznym, czyli de facto losowo zależnym od samej istoty problemu.

Osoba analizująca dyskusje może samodzielnie szukać przesłanek za lub przeciw stawianym tezom, odróżniając tezy prawdziwe od fałszywych. Podobnie jak może mechanizmem pozamerytorycznym przyjmować tezy opatrzone przesłankami nabierając się na pozór merytoryczności, a tymczasem przesłanki mogą być wzięte z sufitu albo wniosek może nie wynikać z przesłanek.
Cytat:

Wierzę, że każdy, kto się uczciwie zastanowi nad sprawą, dostrzeże to,

Kolejny raz stosujesz "ad populum"
Cytat:

że rezygnując z zasad uznawania argumentowania, które wyżej podałem, zwiększy prawdopodobieństwo uznania poglądów w sposób chaotyczny, wmanipulowany mu przez wrogie siły, obarczonych dużą ilością błędów.
Oczywiście przyjęcie moich postulatów też nie zagwarantuje nikomu poprawności rozumowania, ale jest krokiem w stronę zwiększenia prawdopodobieństwa owej poprawności.

Czysta deklaracja bez podania przesłanek, co czyni Twoją wypowiedź paradoksalną. Bo pozamerytorycznie przekonujesz do tego, by argumentować tylko merytorycznie.
Cytat:
towarzyski.pelikan napisał:
Czym jest argument w świetle retoryki:
Cytat:
Argument – fakt lub okoliczność przytaczana w komunikacie celem potwierdzenia lub obalenia tezy.

Argumenty dzieli się na:

logiczne – oparte na indukcji, dedukcji i analogiach
emocjonalne – odwołujące się do uczuć, ambicji, wiary słuchaczy
rzeczowe – będące konkretnymi faktami, danymi itp.
inne: oparte na doświadczeniu, powszechnej opinii lub wiedzy; autorytetach.

wiki

Wikipedia uznaje szerszą od mojej definicję argumentu. Ja stawiam dyskusji dodatkowy warunek - konkluzywności. Wikipedia nie wspomina o tym warunku. Może zatem powinienem faktycznie tu sprostować, dodać jawnie dodatkowy opis, o jaką dyskusję mi chodzi.
Są w ogólności dyskusje, w których o konkluzywność się nie dba. Niektóre może w ogóle służą bardziej rozładowywaniu emocji dyskutantów, czy realizacji jakichś dodatkowych celów, niż ustalenia w sprawie - np. pokazania się, pochwalenia, wyładowania agresji, wyrażenia swojego wsparcia dla jakiejś sprawy.
Zrobię aktualizację pierwszego posta, dodając, iż moje rozważania dotyczą dyskusji, które mają być konluzywne.

Jw. wspomniałam konkluzywność nie musi iść w parze z merytorycznością. Badanie naukowe opatrzone dowodami może być niekonkluzywne, bo sprawa jest złożona i jest tyle niewiadomych, że konkluzji brak, a przemowa polityka obiecującego gruszki na wierzbie może być konkluzywna, bo przekonał tych, których miał przekonać.
Ponadto, na mocy powyższego twierdzenia oraz przyjmując Twoje rozumienie konkluzywności, Twoja własna wypowiedź w tym temacie nie jest konkluzywna, bo używasz pozamerytorycznych sposobów argumentacji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:37, 28 Gru 2023    Temat postu: Re: Pseudoskuteczna argumentacja

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Uważam, że dobrze też byłoby jawnie nazwać pewne praktyki dyskusyjne jako nieskuteczne względem tego celu, którym jest rzeczywiste wsparcie jakiegoś stanowiska. Zaliczyłbym do tych praktyk:
1. wyrażanie bardzo ogólnikowej wątpliwości (właśnie w stylu jakiegoś "czyżby?...", albo "hahahaha").
2. samo zadeklarowanie swojej kompetencji przez dyskutanta
3. samo zadeklarowanie niekompetencji oponenta
4. samo (czyli bez podania argumentów) zanegowanie poprzedniej tezy oponenta
5. samo zadeklarowanie, że gdzieś wcześniej rzekomo argumenty oponenta zostały odparte.
6. określenie oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)
7. określenie argumentacji oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)

Jeśliby zatem dyskutant tylko takich "argumentów" używał w jakiejś dyskusji, to powinno być uznane, iż nieskutecznie argumentuje. I prawdziwych argumentów w tej dyskusji nie podał. I nie ma prawa się powoływać na to, że "przedstawił argumenty".
Taki "argumenty" nie są uznane i kropka.

Na mocy Twojego autorytetu?

Mój autorytet nie ma tu mocy. Próbuję tu PRZEKONYWAĆ, ale liczę się z tym, że każdy nieprzekonany może moje tłumaczenia odrzucić. I oczywiście godzę się z tym. Moje sformułowania tutaj są podane jako opinie i propozycje do zastanowienia się, a nie do ślepego akceptowania na zasadzie "bo Michał to napisał".

Próbujesz przekonywać, odwołując się do wiary słuchaczy, w tym uznania Twojego autorytetu, bo Twoje konkluzje nie są wynikiem logicznego rozumowania.

Wydaje mi się, że moje konkluzje są wynikiem rozumowanie "maksymalnie z możliwych logicznego" jak tylko można to skonstruować dla omawianego problemu.
Ale rzeczywiście nie jest to taka ściśle logika. Właściwie to dotykamy tutaj chyba trochę metalogiki - refleksji nad tym JAK UJMOWAĆ ZAGADNIENIA, aby dalej można było poprawnie użyć logiki.
Te rozważania nie są jeszcze logiczne w tym ścisłym sensie, bo logiczne jest to, co już ma na tyle dobrze skonstruowany model językowy, że daje się go stosować, używając konstrukcji językowych jednoznacznie i ściśle. Tutaj ja stawiam pytania o samą tę konstrukcję, o sam model, czyli jeszcze tej logiki nie mam. Mam pytania o to, kiedy w ogóle dyskusja na jakiś temat jest skuteczna.
Ale w istocie to stawiam tu (niejawnie) pytanie o CEL DYSKUSJI.

Jeśli spojrzymy na tę mnogość dyskusji, jakie się zdarzają, to wydaje mi się, iż dostrzeżemy w nich plątaninę celów, jakie ludzie uczestniczący mają. Zaliczyłbym tu:
- cele emocjonalne, a szczególnie związane z ochroną ego
- cele społeczne - promowanie się, wspinanie się po drabince społecznej
- cele poznawcze, intelektualne, merytoryczne, związane z budowaniem modelu opisującego dany problem.

Zdaję sobie sprawę, że gdzieś w tle niezbywalne będzie to, co po prostu ludzie chcą. W dyskusji też, po prostu Ty, ja, czy jakikolwiek inny człowiek biorący udział w dyskusji czegoś będzie chciał. Jakąś część swoich chceń będzie sobie uświadamiał, inne będą nim sterowały (najczęściej za pomocą emocji) "z tylnego krzesła". Przykładowo ktoś się zirytuje na oponenta z tytułu tego, że coś mu tam personalnie nie podpasuje, co za chwilę objawi się negatywnym potraktowaniem jego rozumowania. Jesteśmy mentalnie słabi, co objawia się tym, że nasze różne emocje, pragnienia, zazdrości, chęci wypromowania się, odwetu za przykrość mieszają się z oglądem merytorycznym problemów.
Ja stoję na stanowisku, aby jakoś ODSEPAROWAĆ od siebie ten - zakłócający klarowność obrazu spraw - aspekt ambicyjny, pozamerytoryczny, emocjonalny, a skupić się na czystym modelowaniu problemów.
Zdaję sobie sprawę, że to jest pewien mój ideał. Jeśli ktoś chciałby ze mną ten ideał dzielić, to (może...) da się przekonać pewnym moim sugestiom, jak ów ideał przybliżać w dyskusji. Ale też można mój ideał odrzucić. I staram się być otwartym również na to odrzucenie - np. z racji na to, że komuś, kto żyje silnie swoimi emocjami wyda się on nieżyciowy, niepraktyczny, niezgodny z jego naturą, więc on będzie jednak wolał dyskusję traktować jako płaszczyznę mielenia najróżniejszych emocji, zaś im większy miałby być tych emocji chaos, tym jest dla niego fajniej, bo np. "coś się dzieje". Są ludzie, co tak lubią i tak działają.
Wobec takich ludzi, którzy mają inne potrzeby poznawcze niż ja, którzy nie maję tej mojej obsesji intelektualnego porządkowania sobie świata, a chcą po prostu przeżywać to, co się w nich dzieje, właśnie chcą owe emocje i ambicje rozgrywać, przeglądać się w nich, "rzucać nimi" w oponentów, patrząc jak to zadziała - wobec takich ludzi mam tylko spostrzeżenie, że będziemy się mijać w dyskusjach, bo dążymy do innych celów. Ale warto jest sobie uświadamiać, co się właściwie chce.

Zdaję sobie sprawę, że moje przemożne pragnienie uporządkowania sobie przestrzeni mentalnej za pomocą oddzielenia tych aspektów ambicyjnych, emocjonalnych od poznawczych jest przez wiele osób odczytywanych jako rodzaj wywyższania się, namolnej agresji mentalnej. Bo oto jakoś wytykam w ten sposób ludziom ich emocjonalność, ich pragnienia, potrzeby, które przecież mają, chcą je mieć i nie muszą się przed nikim tłumaczyć z tego tytułu (a na pewno przede mną nie muszą się tłumaczyć). Ja zaś wciskam tutaj ten ideał myślenia bardzo nakierowanego na sam aspekt modelowy, poznawczy, teoretyczny, logiczny, wręcz wrogo traktując ambicje i emocje mieszające w sprawie. To pewnie sporą część ludzi irytuje, jako że emocje, które przeżywamy, domagają się od nas bezwarunkowej ich akceptacji.
Wbrew pozorom nie chcę tu nikomu nic narzucać. Uważam, że każdy ma prawo żyć i czuć po swojemu. Jeśli ktoś potrzebuje tych emocji - także pełnych wrogości, wywyższania się, wielkiej ambicji - to będzie jego wybór. Ja wybieram wobec owych emocji dystans, bo mi właściwie owe emocje głównie niosą przykrość, rozterkę i frustrację. Mam inne potrzeby, niż ludzie przeżywający intensywnie ten rodzaj emocji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:30, 28 Gru 2023    Temat postu: Re: Pseudoskuteczna argumentacja

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Uważam, że dobrze też byłoby jawnie nazwać pewne praktyki dyskusyjne jako nieskuteczne względem tego celu, którym jest rzeczywiste wsparcie jakiegoś stanowiska. Zaliczyłbym do tych praktyk:
1. wyrażanie bardzo ogólnikowej wątpliwości (właśnie w stylu jakiegoś "czyżby?...", albo "hahahaha").
2. samo zadeklarowanie swojej kompetencji przez dyskutanta
3. samo zadeklarowanie niekompetencji oponenta
4. samo (czyli bez podania argumentów) zanegowanie poprzedniej tezy oponenta
5. samo zadeklarowanie, że gdzieś wcześniej rzekomo argumenty oponenta zostały odparte.
6. określenie oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)
7. określenie argumentacji oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)

Jeśliby zatem dyskutant tylko takich "argumentów" używał w jakiejś dyskusji, to powinno być uznane, iż nieskutecznie argumentuje. I prawdziwych argumentów w tej dyskusji nie podał. I nie ma prawa się powoływać na to, że "przedstawił argumenty".
Taki "argumenty" nie są uznane i kropka.

Na mocy Twojego autorytetu?

Mój autorytet nie ma tu mocy. Próbuję tu PRZEKONYWAĆ, ale liczę się z tym, że każdy nieprzekonany może moje tłumaczenia odrzucić. I oczywiście godzę się z tym. Moje sformułowania tutaj są podane jako opinie i propozycje do zastanowienia się, a nie do ślepego akceptowania na zasadzie "bo Michał to napisał".

Próbujesz przekonywać, odwołując się do wiary słuchaczy, w tym uznania Twojego autorytetu, bo Twoje konkluzje nie są wynikiem logicznego rozumowania.

Wydaje mi się, że moje konkluzje są wynikiem rozumowanie "maksymalnie z możliwych logicznego" jak tylko można to skonstruować dla omawianego problemu.

A jesteś w stanie to uzasadnić odnosząc się do moich merytorycznych uwag w poprzednim poście, wywiązując się jednocześnie z wymogu merytoryczności, który przed sobą samym stawiasz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:50, 28 Gru 2023    Temat postu: Re: Pseudoskuteczna argumentacja

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Uważam, że dobrze też byłoby jawnie nazwać pewne praktyki dyskusyjne jako nieskuteczne względem tego celu, którym jest rzeczywiste wsparcie jakiegoś stanowiska. Zaliczyłbym do tych praktyk:
1. wyrażanie bardzo ogólnikowej wątpliwości (właśnie w stylu jakiegoś "czyżby?...", albo "hahahaha").
2. samo zadeklarowanie swojej kompetencji przez dyskutanta
3. samo zadeklarowanie niekompetencji oponenta
4. samo (czyli bez podania argumentów) zanegowanie poprzedniej tezy oponenta
5. samo zadeklarowanie, że gdzieś wcześniej rzekomo argumenty oponenta zostały odparte.
6. określenie oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)
7. określenie argumentacji oponenta jakimś epitetem (bez uzasadnień, wyjaśnień)

Jeśliby zatem dyskutant tylko takich "argumentów" używał w jakiejś dyskusji, to powinno być uznane, iż nieskutecznie argumentuje. I prawdziwych argumentów w tej dyskusji nie podał. I nie ma prawa się powoływać na to, że "przedstawił argumenty".
Taki "argumenty" nie są uznane i kropka.

Na mocy Twojego autorytetu?

Mój autorytet nie ma tu mocy. Próbuję tu PRZEKONYWAĆ, ale liczę się z tym, że każdy nieprzekonany może moje tłumaczenia odrzucić. I oczywiście godzę się z tym. Moje sformułowania tutaj są podane jako opinie i propozycje do zastanowienia się, a nie do ślepego akceptowania na zasadzie "bo Michał to napisał".

Próbujesz przekonywać, odwołując się do wiary słuchaczy, w tym uznania Twojego autorytetu, bo Twoje konkluzje nie są wynikiem logicznego rozumowania.

Wydaje mi się, że moje konkluzje są wynikiem rozumowanie "maksymalnie z możliwych logicznego" jak tylko można to skonstruować dla omawianego problemu.

A jesteś w stanie to uzasadnić odnosząc się do moich merytorycznych uwag w poprzednim poście, wywiązując się jednocześnie z wymogu merytoryczności, który przed sobą samym stawiasz?

Uzasadnić...
Właśnie o tym jest tu mowa, czyli właśnie o idei uzasadnienia.
Mogę COŚ przedstawić, co wg mnie jest "uzasadnieniem". Czy jednak Ty uznasz to za uzasadnienie?... :think:
Właśnie to próbuję tu zasugerować, że aby cokolwiek "uzasadnić", trzeba jakoś ustalić, czym jest owo uzasadnienie. Ja mam to ustalone DLA SIEBIE. Przemyślałem sprawę i uważam, że z grubsza MI SIĘ TO ZGADZA, co rzeczywiście spełnia tę ideę (intuicję...) "bycia uzasadnieniem". Problem w tym, że aby uzasadnić co jest uzasadnieniem, musiałbym użyć mechanizmu błędnego koła. Musiałbym już zastosować to, co mam wykazać; musiałbym najpierw założyć coś, a potem to "udowodnić" właśnie tym, co założyłem, czyli musiałbym użyć konstrukcji logicznie niepoprawnej.
Dlatego piszę, że tu dotykamy metalogiki, czegoś ponad samo logiczne rozumowanie, czegoś, co sięga w idee ogólniejsze.
Oczywiście możesz się tu teraz uprzeć na jakimś pryncypialnym żądaniu ode mnie uzasadnienia (czymkolwiek by ono miało nie być) w jakiejś twardej postaci. A ja Ci przyznam, że już tej postaci uzasadnienia, którą standardowo sam bym uznał w większości problemów i logicznych oczekiwań nie spełnię. Nie spełnię, bo tu właśnie dotykamy problemu błędnego koła.
Co to Twoich "merytorycznych uwag" - czyli wyciągnięcia idei "argumentum ad populum" i sformułowania "Skoro warunkiem poprawności argumentu jest jakaś konkluzywność dyskusji, to poprawne mogą być również argumenty typu "Prawda wygląda tak..., a kto się ze mną nie zgadza, ten debil". Jest rozstrzygnięcie? Jest. ", to:
1. Ty dostrzegasz argument "ad populum" ja miałem intencję zasugerowania, skąd biorę to rozpoznanie. To nie ma przekonywać nikogo ostatecznie, to nawet chyba nie miał być argument z mojej strony. Nie uznajesz tego, co tam napisałem? Uważasz inaczej?...
2. No właśnie tego "kto się nie zgadza ze mną ten debil", to właśnie ten wątek ma swoją intencję w tym, aby nie dopuszczać do takiej "argumentacji". Właśnie to jest ten "pseudoargument".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:58, 28 Gru 2023    Temat postu: Re: Pseudoskuteczna argumentacja

Tak dodatkowo, to chyba uznaję pewien szczególnie upierdliwy rodzaj "pseudoargumentacji" - wynikający Z PRZESADNEJ, NIEOPANOWANEJ PRZEZ DYSKUTANTA POLEMICZNOŚCI. Są dyskutanci, którzy wciąż "chcą się bić". Dla nich najbardziej zrozumiałym "argumentem" jest "on przegrał, a ja wygrałem".
Zdaję sobie sprawę, że to ku czemu zmierzamy w naszym kontaktowaniu się z ludźmi, szczególnie w dyskusjach jest sprawą indywidualną, jest ZAŁOŻENIEM. I jeśli ktoś ma wdrukowane, że dyskusja służy do tego, aby w niej wygrać (wg mnie wcale nie do tego służy, albo przynajmniej niekoniecznie do tego służy), to taki dyskutant będzie mimowolnie, bezwiednie filtrował w rozpoznaniach przedstawiane mu aspekty dyskusji pod kątem "tu mogę mu przywalić oskarżeniem personalnym, co mu w pięty pójdzie", "tu mogę to uznać za jego błąd i zaraz mu to wytknę", "tu się przyczepię, a on nie będzie wiedział, co odpowiedzieć" itp. itd.
Dyskutant przesadnie polemiczny często nie zauważy nawet o czym (w sensie już ideowym) jest dana dyskusja, bo się będzie skupiał na wyszukiwaniu sobie tych aspektów w dyskusji, które posłużą mu do atakowania, bądź obrony.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 16:59, 28 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:56, 28 Gru 2023    Temat postu: Re: Pseudoskuteczna argumentacja

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Wydaje mi się, że moje konkluzje są wynikiem rozumowanie "maksymalnie z możliwych logicznego" jak tylko można to skonstruować dla omawianego problemu.

A jesteś w stanie to uzasadnić odnosząc się do moich merytorycznych uwag w poprzednim poście, wywiązując się jednocześnie z wymogu merytoryczności, który przed sobą samym stawiasz?

Uzasadnić...
Właśnie o tym jest tu mowa, czyli właśnie o idei uzasadnienia.
Mogę COŚ przedstawić, co wg mnie jest "uzasadnieniem". Czy jednak Ty uznasz to za uzasadnienie?... :think:
Właśnie to próbuję tu zasugerować, że aby cokolwiek "uzasadnić", trzeba jakoś ustalić, czym jest owo uzasadnienie. Ja mam to ustalone DLA SIEBIE. Przemyślałem sprawę i uważam, że z grubsza MI SIĘ TO ZGADZA, co rzeczywiście spełnia tę ideę (intuicję...) "bycia uzasadnieniem". Problem w tym, że aby uzasadnić co jest uzasadnieniem, musiałbym użyć mechanizmu błędnego koła. Musiałbym już zastosować to, co mam wykazać; musiałbym najpierw założyć coś, a potem to "udowodnić" właśnie tym, co założyłem, czyli musiałbym użyć konstrukcji logicznie niepoprawnej.

Pytałam o uzasadnienie tej tezy: Wydaje mi się, że moje konkluzje są wynikiem rozumowanie "maksymalnie z możliwych logicznego" jak tylko można to skonstruować dla omawianego problemu.
Cytat:

Co to Twoich "merytorycznych uwag" - czyli wyciągnięcia idei "argumentum ad populum" i sformułowania "Skoro warunkiem poprawności argumentu jest jakaś konkluzywność dyskusji, to poprawne mogą być również argumenty typu "Prawda wygląda tak..., a kto się ze mną nie zgadza, ten debil". Jest rozstrzygnięcie? Jest. ", to:
1. Ty dostrzegasz argument "ad populum" ja miałem intencję zasugerowania, skąd biorę to rozpoznanie. To nie ma przekonywać nikogo ostatecznie, to nawet chyba nie miał być argument z mojej strony.

Uzasadnienie dla rozpoznania jest właśnie argumentem.
Cytat:
Nie uznajesz tego, co tam napisałem? Uważasz inaczej?...

A jak myślisz po lekturze mojego posta z merytorycznymi uwagami?
Cytat:

2. No właśnie tego "kto się nie zgadza ze mną ten debil", to właśnie ten wątek ma swoją intencję w tym, aby nie dopuszczać do takiej "argumentacji". Właśnie to jest ten "pseudoargument".

Ale dlaczego, skoro taki argument może być konkluzywny, a to właśnie konkluzywność ma wg Ciebie decydować o tym, co jest argumentem?


Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Czw 19:00, 28 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:06, 28 Gru 2023    Temat postu: Re: Pseudoskuteczna argumentacja

towarzyski.pelikan napisał:
Cytat:

2. No właśnie tego "kto się nie zgadza ze mną ten debil", to właśnie ten wątek ma swoją intencję w tym, aby nie dopuszczać do takiej "argumentacji". Właśnie to jest ten "pseudoargument".

Ale dlaczego, skoro taki argument może być konkluzywny, a to właśnie konkluzywność ma wg Ciebie decydować o tym, co jest argumentem?

Nie uważam, że taki argument może być konkluzywny.

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Wydaje mi się, że moje konkluzje są wynikiem rozumowanie "maksymalnie z możliwych logicznego" jak tylko można to skonstruować dla omawianego problemu.

A jesteś w stanie to uzasadnić odnosząc się do moich merytorycznych uwag w poprzednim poście, wywiązując się jednocześnie z wymogu merytoryczności, który przed sobą samym stawiasz?

Uzasadnić...
Właśnie o tym jest tu mowa, czyli właśnie o idei uzasadnienia.
Mogę COŚ przedstawić, co wg mnie jest "uzasadnieniem". Czy jednak Ty uznasz to za uzasadnienie?... :think:
Właśnie to próbuję tu zasugerować, że aby cokolwiek "uzasadnić", trzeba jakoś ustalić, czym jest owo uzasadnienie. Ja mam to ustalone DLA SIEBIE. Przemyślałem sprawę i uważam, że z grubsza MI SIĘ TO ZGADZA, co rzeczywiście spełnia tę ideę (intuicję...) "bycia uzasadnieniem". Problem w tym, że aby uzasadnić co jest uzasadnieniem, musiałbym użyć mechanizmu błędnego koła. Musiałbym już zastosować to, co mam wykazać; musiałbym najpierw założyć coś, a potem to "udowodnić" właśnie tym, co założyłem, czyli musiałbym użyć konstrukcji logicznie niepoprawnej.

Pytałam o uzasadnienie tej tezy: Wydaje mi się, że moje konkluzje są wynikiem rozumowanie "maksymalnie z możliwych logicznego" jak tylko można to skonstruować dla omawianego problemu.

Uzasadnialność jako postawa dyskusyjna może być oceniona poprzez zestawieniu jej z alternatywą - postawą dyskusyjną, w której rządzi presja emocjonalna, umiejętność manipulacji i namolna DEKLARATYWNOŚĆ, wpieranie przekonań za pomocą czegoś innego niż rozumowanie. Tym "czymś innym", jak życie pokazuje, jest presja, manipulacja, oszukiwanie.
Moje warunki właściwie sprowadzają się do jednego określenia: NIE ma rządzić deklaratywność, której jedynym uzasadnieniem są emocje, zwykle powiązane z jakąś formą presji. To chcę wykluczyć. Tego właśnie chcę uniknąć, aby głównym narzędziem dyskutowania było "Ja moje stwierdzam bardziej niż stwierdzasz swoje".
A druga strona ewentualnie może na to zakrzyknąć: Nie! Moje jest dużo bardziej od Twojego! Moje jest miliard razy bardziej! itp.
Aby właśnie tego uniknąć, że powodem uznawania tez jest to co nieuświadamiane, bezwiedne, czyli de facto bezmyślne, dziejące się bez żadnej umysłowej kontroli "przestawiam wajchę" na dokładnie przeciwną stronę: ma decydować to, JAK SIĘ UMIEMY WYTŁUMACZYĆ Z POWIĄZANIA SWOICH TEZ Z ZAŁOŻENIAMI, KTÓRE CZYNIMY. I co ważne, to wytłumaczenie musi zawierać elementy konsensualne, nie będące pod moją kontrolą, abym nie okazywał się sędzią we własnej sprawie.
Po mojemu: argument = wskazanie ścieżki rozumowania.
Po mojemu niearguemnt = sprytne, manipulacyjne zadziałanie na emocje, lęki, nieporadność odbiorcy.

Po mojemu: argument = to, co się DA WYTŁUMACZYĆ.
Po mojemu niearguemnt = to, co przychodzi w sposób nieznany, bo gdzieś z absolutnie bezwiednej emocjonalnej sfery.

Po mojemu: argument = to, co można sobie wziąć i obrócić na wiele sposobów, szukając w tych dziur, a jeśli się dziur nie znajdzie, to można to przyjąć.
Po mojemu niearguemnt = to, co ma być przyjęte już tu o teraz, bo ktoś/coś wywiera taką presję, nie dozwalając na krytycyzm.

towarzyski.pelikan napisał:
Cytat:

Co to Twoich "merytorycznych uwag" - czyli wyciągnięcia idei "argumentum ad populum" i sformułowania "Skoro warunkiem poprawności argumentu jest jakaś konkluzywność dyskusji, to poprawne mogą być również argumenty typu "Prawda wygląda tak..., a kto się ze mną nie zgadza, ten debil". Jest rozstrzygnięcie? Jest. ", to:
1. Ty dostrzegasz argument "ad populum" ja miałem intencję zasugerowania, skąd biorę to rozpoznanie. To nie ma przekonywać nikogo ostatecznie, to nawet chyba nie miał być argument z mojej strony.

Uzasadnienie dla rozpoznania jest właśnie argumentem.

Właśnie rozpoznanie jest tym czymś, co (przynajmniej w typowej postaci) jest na granicy pomiędzy uzasadnialnością, a nieuzasadnialnością. Rozpozanję ból - dlaczego?... Bo go czuję! Nie mam jak tego uzasadnić.
Rozozpnaję krągłość - dlaczego?... Jako krągłe mi się to jawi, w intuicji, czyli tej pamięci spontanicznej i niekontrolowanej "coś we mnie" mi powiada: to jest krągłe. Nie mogę tego uzasadnić, bo uzasadnia się modelowaniem, wskazaniem na jakieś założenia i relacje.
itp.
Jest sfera bezwiedna, osobista, związana z czystym rozpoznaniem czegoś ścieżki poznania, która jest przed uzasadnialnością.
Jest sfera uzasadnialności, która jest ZA rozpoznaniem, która wiążę się z KONSTRUOWANIEM sieci zależności, definicji, obstrakcji - ta jest uzasadnialne.

Jedynym sposobem zbliżającym sferę rozpoznania - tę bezwiedną w stronę uzasadnialności (choć nie osiągającej uzasadnialności, tylko przybliżając się) jest właśnie to, co uznałaś, a potem zdyskredytowałaś jako argument ad populum, choć w istocie jest tylko podobne do kompletnej idei argumentacji od populum. Bo "argument ad populum" byłby podejściem w stylu "skoro wielu ludzi tak sądzi, to mamy tezę uzasadnioną". Ja jednak widzę tu słabszy rodzaj sugestii, który mogłaby określić fraza: "skoro wielu ludzi tak sądzi, to mamy coś więcej, niż incydentalne wrażenie". W tym - słabszym, nie żądającym od odbiorcy od razu uznania rozpoznania za jakiejś ostateczne - znaczeniu, powołanie się na zgodność odczuwania z innymi ludźmi ma swój sens.
W silnie polemicznych dyskusjach takie niuanse się gubią, zapadają się w twardość związaną z celem ugodzenia dotkliwie oponenta. Więc jak chodzi o to, aby oponentowi przygadać jaki to on jest głupi, błędny, wadliwy i w ogólnie gorszy od stawiającego zarzuty, to niuansowanie w stylu "nie chodzi mi o już przesądzanie tezy/rozpoznania, ale o słabszą formę wskazania, o podwyższenie zasadności ponad jednostkową incydentalność" po prostu zostanie szybko zapomniane i odrzucone. Bo przecież nie czas żałować róż, gdy płoną lasy. Nie czas się "bawić w niuanse", gdy chodzi o to, aby wróg odczuł przemożną siłę naszej dominacji. Ale to też powoduje, że dyskusje silnie polemiczne są bardziej dla emocjonalnych wojowników, a nie ważących każdy niuans rozumowania intelektualistów.
Problem w tym, że jak się tak głębiej spojrzymy na tą układankę w poprawną epistemologię, to gdy odrzucimy ten niuans, to słabe wskazanie, to odrzucimy de facto wszelką szansę na oderwanie się od poznawczego chaosu. Bo prawda zaczyna się tam, gdzie stać jest umysł na pewien rodzaj delikatności, wycofania pragnień przemożnej stwierdzalności, która miałaby pokonywać wrogów. Jest albo - albo. Albo walczysz, aby zwyciężać, a wtedy prawda pierwsza zostanie wygnana i poniżona, albo - jeśli prawda jest komuś jednak bliska - powinien się pogodzić z tym, że taki cel jak "zwyciężanie" musi sobie odpuścić.
Rozpoznanie czegoś nie jest argumentem, bo jest osobiste. Ale jest czymś w rodzaju "preargumentu", jest ŚWIADECTWEM, jest wyłonieniem się stwierdzenia jako "od osoby", wraz z całym bagażem tego, czyli SUBIEKTYWIZMEM.

Nasz ludzki umysły jest słaby. Czasem, mimo siwizny na skroniach, wciąż ulegamy mentalności przedszkolaków, którzy przekonują się nawzajem, waląc się lalkami i misiami po głowach. Czasem trudno to zobaczyć, że coś, co wygląda na "argument" w istocie jest "walnięciem oponenta po głowie jakimś misiem". Cały problem w tym, aby te misie i lalki zacząć odróżniać od argumentów rozumowych. A to jest naprawdę niełatwe, to jest przeciw wrodzonym emocjom i przeciw instynktom. To dopiero trzeba w sobie wypracować, wytrenować, testować w licznych sytuacjach, aby jakoś zaczęło to działać.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 23:47, 28 Gru 2023, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:57, 11 Sty 2024    Temat postu: Re: Pseudoskuteczna argumentacja

Dyskusje na poziomie eksperckim, naukowym są wyraźnie inne w charakterze niż te dyskusje potoczne. Jakie są główne różnice?
- Szanowanie czasu dyskutantów - nie powtarza się w kółko tego samego, tylko zabiera się głos dopiero, gdy ma się coś nowego do przedstawienia.
- Przedstawianie tez bez uzasadnień jest ewentualnie dopuszczalne na etapie samego wstępu do danego zagadnienia. Później dyskusja toczy się O UZASADNIENIA, nie zaś o to "kto bardziej stwierdza i upiera się za swoim".
- Granie na emocjach nie występuje
- Ad personam jest uznawane za niedopuszczalne w dyskusji i świadczące o porażce w sprawie.

Czy w dyskusjach na forum powinniśmy przyjmować bardziej te naukowe, czy potoczne zasady dyskusji?...
- To oczywiście pozostaje KWESTIĄ UMOWY. Na sfinii przyjęliśmy, że są tzw. DR (działy regulaminowe) i działy typu Kawiarnia, Gwiezdne Wojny, Więzienie. Idea była taka, aby w DR dyskusja była "rzeczowa" i "ucinające demagogię", czyli jednak właśnie w stylu bardziej naukowym, eksperckim. Może za mało rygorystycznie traktujemy tę umowę?...
- Bo przecież żadna krzywda by się nie działa dyskutantowi, który - jeśli nie umie trzymać się reguł dyskusji bardziej marytorycznej - ograniczył swoją aktywność do dyskusji w wątkach poza DR.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:28, 12 Sty 2024    Temat postu: Re: Pseudoskuteczna argumentacja

Zauważyłem na sfinii dość znamienny przykład postawy dyskusyjnej skupionej na agitacji, polegającej na zachwalaniu swoich (rzekomych) "pełnych wyjaśnień", "wykazań racji", "udowodnień" itp. itd. Jak dyskutant nie potrafi podjąć dyskusji na polu znaczeń i w realnym rozpatrzeniu argumentów, to może się chwytać jeszcze takiej formy dyskusyjnego pozoranctwa, w której większość aktywności polega na wpieraniu, że wszystko zostało już wyjaśnione "tam". Obserwator dociekliwy, chcący sprawdzić, czy "tam" rzeczywiście jest argumentacja, która może się mierzyć z tym, co stwierdza oponent, w takich przypadkach nieraz zagląda we wskazane miejsce (ewentualnie po prostu do wcześniejszych wypowiedzi pozoranta) i oczywiście, nie znajduje tam żadnej przekonującej argumentacji. Co nie zmienia postaci sprawy, że pozorant może się dalej upierać, iż owa argumentacja jest jak najbardziej sensowna, "kładąca" przeciwnika, czy co tam jeszcze, a w razie potrzeby może też zadeklarować rzekome uzasadnienie jeszcze gdzieś dalej przedstawione, w jakimś "innym tam". Dyskusji o ZNACZENIACH, samym rozumowaniu taki pozorant unika, bo główny nacisk jest kładziony na samo zapewnianie o swojej racji, same słowa pełne ex catheralnej dobitności mają tu wystarczyć.
Aby takie przypadki pustego zapewniania o racji się nie pojawiały, wymagana chyba byłaby reakcja środowiska, która jawnie i solidarnie określiłaby takie deklaracje bez pokrycia jako argumentację nieskuteczną.
Czy jednak solidarność w tym względzie też jest do osiągnięcia?...
- Mam wątpliwości choćby z tego powodu, że w takim środowisku też pewnie są osobnicy, którzy wyznają podobne ideały dyskusyjne co pozorant w argumentacji, czyli też uważają, iż dyskusja nie polega na analitycznym i logicznym rozsądzaniu przesłanek, lecz zapewnieniach i wzbudzaniu emocji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin