Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:38, 28 Maj 2020 Temat postu: Myślenie przynależnością do grupy |
|
|
Zauważyłem, że dla części ludzi, przy ocenie argumentów, danych, okoliczności bardzo ważne, czasem wręcz najważniejsze jest, z jakiego źródła OSOBOWEGO pochodzą owe dane, okoliczności, a także KOGO WSPIERAJĄ.
Mi to się zawsze wydawało dziwne, że tak można myśleć. Bo czy 2+2 będzie miało inną wartość, gdy zapyta teista, a inną gdy ateista?
Czy liczba ludności w kraju jakoś magicznie zmieni się, jeśli podanie tej, czy innej wartości będzie sprzyjało polityce partii rządzącej vs opozycji?
Jednak rzeczywistość jest taka, że dla bardzo wielu osób niezwykle liczy się przynależność; tak mocno się ona liczy, że nawet twarde fakty przestają być takie "twarde", gdy w grę wchodzi poparcie dla swoich i dowalenie obcym.
Pewnie większość osób powie, że tu "Ameryki nie odkrywam", że tendencyjność w spojrzeniu tak w ogóle dla nikogo nie jest zaletą i cnotą. Ale ja w coraz większej ilości przypadków obserwuję jednak, że te względy osobowe mają jakby coraz większy wpływ na ocenę faktów, czy okoliczności.
Myślę, że np. niejeden katolik ma w dzisiejszych czasach problem, jak traktować afery cośtam pokazane w filmach Tomasza Siekielskiego - po której stronie się opowiedzieć, albo jak wyraziście się opowiedzieć?
W pierwszym filmie pokazano np. postać księdza, który bardzo wiele zrobił dla propagowania katolicyzmu. Ale okazało się, ze molestował, dopuścił się niegodnych czynów. Jak to pogodzić ze sobą - tutaj tytan pracy, twórca rzeczy wielkich, a tam upadła ludzka natura, obrzydliwe postępki...
Niejeden ateista też może mieć tu problem, gdy np. widzi, że tak na zdrowy rozsądek teistyczna argumentacja gdzieś tam jakby lepiej trafiała w sedno sprawy. I co przyznać "tamtym" rację, czy udawać, że sprawy nie ma, albo się wręcz upierać (nie do końca szczerze) przy ateistycznej wersji?...
Nasze osądy są jakoś uwikłane w spór MY - ONI.
I chyba nie do końca mamy to w sobie poukładane. Przynajmniej ja wciąż mam wątpliwości na tym polu, a też i obserwuję te wątpliwości u wielu ludzi.
Wydaje mi się, że coraz trudniej jest być dzisiaj uczciwym względem obiektywnej prawdy. Nastają czasy wielkich sporów - w polityce, światopoglądach. Wciąż ktoś się domaga od nas deklaracji: z kim ty właściwie trzymasz?
A jak ktoś chciałby po prostu trzymać z prawdą, a nie z jakimiś tymi, czy onymi?...
Najgorsze jest, ze nawet sumienie nie daje tu pewnych odczytów. Raz się człowiek opowie po stronie prawdy (tak jak ją czuje), a potem ma wyrzuty sumienia, gdy ludzie mają pretensję, oskarżają o "zdradę sprawy". Innym razem opowiem się po stronie ludzi swoich, a wtedy inna część sumienia dźga - kłamiesz, mataczysz, przecież wiesz, że prawda jest inna, niż to co poparłeś...
Co by człowiek nie wybrał, zawsze coś będzie źle, nie będzie miał spokoju.
|
|