|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
evaj23
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Gru 2017
Posty: 3139
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 9:07, 14 Cze 2019 Temat postu: |
|
|
Dyszyński, Panie Barycki, milczy, a więc, w zgodzie ze swoją deklaracją, uznał nazwanie go hitlerowcem za obelgę i na obelgi nie odpowiada. No, ale kiedy przekonywał Pana w dyskusji o czynniku decydującym o tym, co powoduje, iż zdecydowana większość mieszkańców Luksemburga jest ludźmi cywilizowanymi, a zdecydowana większość mieszkańców Harlemu jest degeneratami, zapewniał nas tu wszystkich, że decydują o tym geny, zupełnie identycznie, jak onegdaj zapewniał o tym Hitler. Czyżby to było możliwym, Panie Barycki, że ta hitlerowska deklaracja Dyszyńskiego, była Dyszyńskiego kanciarstwem, a tak naprawdę, Dyszyński w skrytości zgadza się z Panem, iż o rozwoju duchowym człowieka decyduje kultura społeczna? No, bo jeżeli nie kultura społeczna i nie, hitlerowski rasizm, to pozostaje jeszcze jeden czynnik za to odpowiedzialny wskazany przez Dyszyńskiego – upadek meteorytu.
Więc, jak Pan uważa, Panie Brycki, czy jeżeli teraz poproszę Dyszyńskiego o intelektualne rozwinięcie tematu o wpływie upadku meteorytu na rozwój duchowy człowieka, to czy Dyszyński wyjaśni mi w sposób ściśle matematycznie naukowy ten intelektualny aspekt zależności rozwoju duchowego od zjawisk kosmicznych? Czy może, uzna moje pytanie za obelgę i pominie wyniosłym milczeniem?
Tak sobie myślę, Panie Barycki, że jeżeli Dyszyński moje pytania uzna za obelgi zbywane wyniosłym milczeniem, to może za przykładem naszego ukochanego Piotrusia, nie będę rzucała mu obelg, a postawię pytanie wymagające od Dyszyńskiego intelektualnego zaangażowania, jako to właśnie zaangażował się Dyszyński intelektualnie wobec intelektualnych wniosków Piotrusia.
Michał Dyszyński napisał: | Piotr Rokubungi napisał: | I wciąż otwarte pozostaje pytanie, dlaczego jesteście debilami. Ale debili nie stać na odpowiedź- to normalne. |
Debil typu ja, dziwi się, że tak genialny umysł
Ze swojej strony też dochodzę do wniosku
zrozumienie, z racji gigantycznej różnicy poziomów i tak nie byłoby mi dane
Pokój z Tobą, Piotrze |
Jak Pan widzi, Panie Barycki, w ten intelektualny wniosek Piotrusia, Dyszyński potrafił intelektualnie się zaangażować, a w moje prostackie obelgi nie chce, widać z tego, że intelektualnie nie dorastam Piotrusiowi do pięt nawet. Dyszyński to, intelektualnie, bardzo wymagający interlokutor, byle kto nie ma szans zwrócić na siebie jego intelektualnej uwagi.
Ostatnio zmieniony przez evaj23 dnia Pią 9:11, 14 Cze 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:02, 14 Cze 2019 Temat postu: |
|
|
evaj23 napisał: | W tej sytuacji, nie mogę dalej zgadzać się z Panem, że poziom rozwoju cywilizacyjnego jest uzależniony kulturowo, a za Dyszyńskim przyjmuję, iż uwarunkowany jest genetycznie, że już o upadków meteorytów nie wspomnę, dlatego razem z Dyszyńskim plwamy na kanciarstwo genetycznego scjentyzmu plugawego, że to niby nie ma pomiędzy ludźmi na naszej planecie różnic genetycznych, a wespół z Dyszyńskim czerpiemy głęboką prawdę z naszej świętej księgi Mein Kampf, naszego wielkiego odkrywcy prawdy – Hitlera. Prawdy dostępnej dla genetycznie wybranych nadludzi, a nie dla ciebie plugawa kanalio Barycka, plugawy podczłowieku. |
Ja tam nie czerpię niczego z Main Kampf. Nie wiem, jaką właściwie tezę, tym nawiązaniem do Hitlera, głosi Szanowny Przedpisca.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mika.maik
Dołączył: 14 Cze 2019
Posty: 787
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:44, 15 Cze 2019 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Ja tam nie czerpię niczego z Main Kampf. |
A to zupełnie identycznie, jak ten mieszczanin u Moliera, on też nie wiedział, że mówi prozą, jako nasz Dyszyński nie wie, że głosi hitlerowski rasizm – różnice kulturowe pomiędzy ludźmi są skutkiem różnic biologicznych. Wszak, Dyszyński, przekonywałeś tu na tym forum Pana Baryckiego, że różnice kulturowe pomiędzy mieszkańcami Luksemburga i Harlemu są spowodowane różnicami genetycznymi, no, a skoro tak twierdzisz, to twierdzisz dokładnie to, co twierdził Hitler. A jednocześnie twoje twierdzenie stoi w zupełnej sprzeczności z nauką biologii.
Więc, jak Dyszyński, to Pan Barycki miał rację twierdząc za marksizmem, iż różnice kulturowe są skutkiem społecznych procesów kulturowych, czy rację masz ty z Hitlerem w swoich twierdzeniach, że różnice owe są skutkiem różnic biologicznych?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 12:49, 15 Cze 2019 Temat postu: |
|
|
mika.maik napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Ja tam nie czerpię niczego z Main Kampf. |
A to zupełnie identycznie, jak ten mieszczanin u Moliera, on też nie wiedział, że mówi prozą, jako nasz Dyszyński nie wie, że głosi hitlerowski rasizm – różnice kulturowe pomiędzy ludźmi są skutkiem różnic biologicznych. Wszak, Dyszyński, przekonywałeś tu na tym forum Pana Baryckiego, że różnice kulturowe pomiędzy mieszkańcami Luksemburga i Harlemu są spowodowane różnicami genetycznymi, no, a skoro tak twierdzisz, to twierdzisz dokładnie to, co twierdził Hitler. A jednocześnie twoje twierdzenie stoi w zupełnej sprzeczności z nauką biologii.
Więc, jak Dyszyński, to Pan Barycki miał rację twierdząc za marksizmem, iż różnice kulturowe są skutkiem społecznych procesów kulturowych, czy rację masz ty z Hitlerem w swoich twierdzeniach, że różnice owe są skutkiem różnic biologicznych? |
Panie Barycki. Parę razy już pisałem, że różnice wynikają z wielu aspektów - tak społecznych, jak i nie społecznych (np. biologicznych), tworząc mieszankę o praktycznie niemożliwym do rozwikłania stopniu "zasupłania". I dalej to twierdzę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mika.maik
Dołączył: 14 Cze 2019
Posty: 787
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:24, 15 Cze 2019 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | (np. biologicznych) |
Toż Hitler też uważał, że czynnik kulturowy umacnia doskonałą strukturę biologiczną nadczłowieka i dlatego z dużym zaangażowaniem rozwijał hitlerowską kulturę w III Rzeszy. I tak samo uważał, jako i ty, Dyszyński, że czynnik biologiczny różnicuje nadczłowieka od podludzi, a to jest zupełnie sprzeczne z współczesna nauką biologii. Tak więc, Dyszyński, to, iż ty nie wiesz, iż mówisz prozą, nie zmienia faktu, że prozą mówisz – prozą rasistowską. Podkreślę to jeszcze raz, twoje twierdzenie o czynniku biologicznym jest sprzeczne z wiedzą naukową i ma tylko i wyłącznie pozanaukowy aspekt rasistowski, hitlerowcu.
PS. Do moderacji i wszelkich innych analfabetów.
Jeżeli Dyszyński w brew faktom naukowym upiera się przy propagowaniu mitologii hitlerowskiej, to w pełnej zgodzie z faktami mam pełne prawo nazywać Dyszyńskiego hitlerowcem. I nie jest z mojej strony obelgą wobec Dyszyńskiego, natomiast propagowanie hitleryzmu jest nie tylko obelgą dla intelektu, ale jest również przestępstwem kryminalnym. I uprzedzam analfabetów, jeżeli zostanę zbanowana za nazwania Dyszyńskiego hitlerowcem za propagowanie przez niego hitlerowskiego rasizmu, to, tym razem już nie na żarty, spotkamy się w sądzie i to najpierw w karnym.
Ostatnio zmieniony przez mika.maik dnia Sob 13:25, 15 Cze 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hello
Dołączył: 07 Sie 2010
Posty: 1988
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:31, 15 Cze 2019 Temat postu: |
|
|
Nadal nie wiesz z kim tańczysz, Adamie! - Misiu jest wyróżniony, pośród pospólstwa, bezpośrednim kontaktem z transcendencją!
___________________
"Znaj proporcjum, mocium panie ..." - A. Fredro
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mika.maik
Dołączył: 14 Cze 2019
Posty: 787
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:41, 15 Cze 2019 Temat postu: |
|
|
Hitler, jako i Dyszyński, też był o tym głęboko przekonany i tak samo, jak dla Dyszyńskiego, tak i dla Hitlera, wszystko sprzeczne z ich transcendencją, było dla nich obelgą, za co ich Schutzstaffel (Dyszyński tymczasowo zmienił nazwę na moderacja) zsyłali do obozu koncentracyjnego, czego Pan Barycki okrutnym przykładem współczesnego hitleryzmu.
PS. Jednak ja nie jestem bezbronnym Panem Baryckim, ja jestem feministką i jak tylko zostanę zaatakowana przez hitlerowski seksizm, natychmiast zawiadomię o tej zbrodni Europejską Komisję Praw Człowieka. A każdego seksistę hitlerowskiego, który, pomimo nawet tego, że mam brodę, nazwie mnie mężczyzną, postawię przed niezawisłym sądem wolnego świata humanizmu, za seksistowską dyskryminację o hitlerowskich korzeniach.
Ostatnio zmieniony przez mika.maik dnia Sob 22:01, 15 Cze 2019, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 21:50, 15 Cze 2019 Temat postu: |
|
|
mika.maik napisał: | Hitler, jako i Dyszyński, też był o tym głęboko przekonany i tak samo, jak dla Dyszyńskiego, tak i dla Hitlera, wszystko sprzeczne z ich transcendencją, było dla nich obelgą, za co ich Schutzstaffel (Dyszyński tymczasowo zmienił nazwę na moderacja) zsyłali do obozu koncentracyjnego, czego Pan Barycki okrutnym przykładem współczesnego hitleryzmu. |
Panie Barycki. Właściwie to ja już nie wiem, o co Panu chodzi.
Czy ktoś wie?...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mika.maik
Dołączył: 14 Cze 2019
Posty: 787
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:19, 15 Cze 2019 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Czy ktoś wie?... |
Ja wiem. Pan Barycki wołał, jak na pustyni, że twierdzenie, iż różnice pomiędzy ludźmi w poziome rozwoju duchowego i intelektualnego są uwarunkowane biologicznie, jest twierdzeniem hitlerowskim, sprzecznym z nauką, hitlerowcu, co przez tutejszy Schutzstaffel zostało uznana za obelgę wobec tutejszej, biologicznie, rasy panów.
PS. A Komandor i Czarna Mańka, też hitlerowcy. Oj, też.
Ostatnio zmieniony przez mika.maik dnia Sob 22:22, 15 Cze 2019, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mika.maik
Dołączył: 14 Cze 2019
Posty: 787
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:30, 15 Cze 2019 Temat postu: |
|
|
Marksizm już sobie raz poradził z hitleryzmem, to i poradzi sobie i teraz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 8:15, 18 Cze 2019 Temat postu: |
|
|
mika.maik napisał: | Marksizm już sobie raz poradził z hitleryzmem, to i poradzi sobie i teraz. |
Zamiast pisać niestworzone rzeczy o tym hitleryzmie, poczytaj Pan sobie po prostu np. to: [link widoczny dla zalogowanych]
A to nie jest żadna hitlerowska publikacja.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 8:55, 18 Cze 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:46, 03 Lip 2019 Temat postu: |
|
|
Dodam w tym temacie pewną deklarację (może tylko moje marzenie) osobistą.
Chciałbym się uważać za tego, który ma jaja w intelektualnym sensie słowa. Co by to miało oznaczać?
- Ano to, że NIE BOJĘ SIĘ ATAKÓW na moje poglądy, na mój światopogląd. Wręcz ZACHĘCAŁBYM do tych ataków, bo wtedy będę miał okazję, aby ten światopogląd wybronić, wykazując w ten sposób, ze jest on poprawny, lepszy niż światopoglądy konkurencyjne.
- dlatego też NIE ZNIECHĘCAM NIKOGO do tych ataków przypuszczania - ZACHĘCAM DO ATAKOWANIA MOICH POGLĄDÓW (nie osoby!) Z MAKSYMALNĄ MOCĄ, NA JAKĄ KOGOŚ STAĆ. Wyzwanie jest aktualne, bo ja się nie boję. Im mocniejszy, bardziej dociskający (merytorycznie) będzie atak, tym lepiej, tym większa chwała i szacunek dla atakującego.
- T0 też oznacza, że nie zamierzam nikogo obrażać, nazywać głupim, wyśmiewać. W końcu zależy mi, aby (szczególnie tych dobrych, inteligentnych) przeciwników nie zniechęcać.
Z drugiej strony jednak zaznaczam, że ataki personalne (na mnie!) traktuję jako śmieci, jako naciąganie mnie na niepotrzebną aktywność, na stratę mojego (cennego) czasu. Dlatego personalne ataki będę często ignorował, jako coś niewartego mojej uwagi (cenię sobie tę uwagę, więc nie zamierzam jej przeznaczać na głupoty). Ignorować też mogę wypowiedzi nie na temat, tokowanie, obnoszenie się z prywatnymi poglądami, zamiast pisania o kwestiach merytorycznych. Do pisania o sprawach prywatnych "de maryni" itp. są inne fora, więc każdy kto taką tematykę lubi, niech tam się wyżywa. Niestety, szczególnie natrętnych i marudnych pseudodyskutantów (dyskutantów skrajnie niemerytorycznych) czasem mogę potraktować mało uprzejmie, nawet wyśmiać (po ostrzeżeniu). Bo jednak upraszam wszystkich o nie szarganie mojego cennego czasu na czysto emocjonalne pierdoły i tokowania.
- Obiecuję - na ile mnie to będzie stać - że będę starał się zając każdym sensownym argumentem przeciw moim poglądom. Nie daję sobie prawa do zignorowania takiego ataku (warunek: atak ma być sensowny, merytoryczny). Nie daję sobie prawa do odpowiedzi na atak merytoryczny brzydką odzywką, napaścią personalną. To traktuję jak coś obrzydliwego, jako tchórzostwo intelektualne, które plami mój intelekt. Ale mogę czasem użyć ostrego porównania, twardej odpowiedzi, która jednak MUSI DOTYCZYĆ TEMATU, a nie koncentrować się na osobie. To, że odpowiem czasem ostro należy interpretować, jako SZACUNEK DLA MOCY PRZECIWDYSKUTANTA; wszak słabych nie atakuję, lecz raczej chronię (choć tryb ochronny moich wypowiedzi względem kogoś można tez odczytywać jako przeświadczenie o słabości intelektualnej i mentalnej owej osoby). Jeśli zatem ktoś czuje się słaby, jeśli ma wrażliwą na intelektualną krytykę psychikę, to niech lepiej - na wszelki wypadek - trzyma się z daleka od ataku na mój światopogląd. Bo mogę niechcący uznać owego kogoś za godnego przeciwnika i odpowiedzieć mu "prosto z mostu" nie dbając o wrażliwe uczucia.
Ale - powtórzę - CAŁY CZAS JEST MOWA O ROZWAŻANIU KWESTII MERYTORYCZNYCH. Ataki czysto personalne będą traktowane przeze mnie jako objaw słabości, jako chęć wymigania się od odpowiedzi, a więc kwalifikują daną osobę do uznania ją za słabeusza i użycie wobec niej, wspomnianego wyżej, trybu ochronnego moich odpowiedzi. Po prostu zamierzam wtedy gościa oszczędzać, bo przecież to silny ma tu karty w swoim ręku, a nie słabeusz.
Jeśli zaś uznam (mogę się mylić w tym uznaniu), że przeciwnik użył naprawdę dobrych argumentów, jeśli lepiej przemyślał dane zagadnienie ode mnie, to powinienem obowiązkowo uznać tę jego wyższość, przyznać się do porażki w argumentacyjnej batalii. Inaczej (także gdybym miał się posunąć do technik zwodzenia, mataczenie, kierowania uwagi na aspekty stricte personalne, a nie merytoryczne) słuszne będzie określenie mnie cieniasem intelektualnym, wyszydzenie i wyśmianie. Bo przyznanie się do pomyłki jest dużo mniejszą ujmą, niż oszukiwanie, mataczenie intelektem. Właściwie to przyznanie się do błędu, do tego, że to mój przeciwnik miał rację nawet nie do końca uważam za porażkę ze swojej strony. Błądzić jest rzeczą ludzką, więc i ja - jak zakładam - co jakiś czas będę błądził, a wtedy powinienem się przyznać do każdego wykrytego swojego błędu. Temu zaś, kto ów błąd wskazał, winienem szacunek i podziękowanie.
Taką deklarację składam, bo tak właśnie traktuję posiadanie "intelektualnych jaj".
Czy będę w stanie udźwignąć jej ciężar i ją wypełnić?...
Co do tego nie mam pewności.
Trochę się nawet obawiam, że okażę się w końcu cieniasem. To też biorę pod uwagę.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 21:54, 03 Lip 2019, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:27, 04 Lip 2019 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | NIE BOJĘ SIĘ ATAKÓW na moje poglądy, na mój światopogląd. Wręcz ZACHĘCAŁBYM do tych ataków, bo wtedy będę miał okazję, aby ten światopogląd wybronić, wykazując w ten sposób, ze jest on poprawny, lepszy niż światopoglądy konkurencyjne. |
Przy czym:
Nie będę nikogo nazywał obelżywymi słowami (nawet pomimo podobnego zachowania przeciw mnie). Dlaczego? - bo nie muszę. Bo nie uważam, że taka czyjaś napastliwa postawa jest w stanie mi zagrozić.
Nie zamierzam upierać się jakoś na siłę i twardo przy sformułowaniach bez argumentów, stosować pozaintelektualnych uników. Dlaczego? - bo nie muszę. Bo nawet bez takich tricków, wierzę, iż w dyskusji wyjdzie na moje.
Nie zamierzam grozić, chwalić się, poniżać nikogo. Dlaczego? - Bo nie ma potrzeby tego robić, bo bez owych żałosnych ataków personalnych i tak wyjdzie na moje. Ja to wiem, a inni się przekonają.
To co powiem łagodnym tonem - WYSTARCZY.
To co zakomunikuję nie grożąc nikomu, nie strasząc, nie poniżając - ma moc intelektualną samą z siebie, której już nie trzeba niczym dodatkowym poprawiać.
Jeślibym to, co mówię normalnym trybem komunikacji musiał jakoś dodatkowo wzmacniać agresją, atakami personalnymi, chwytami erystycznymi, wykazywaniem jakkolwiek wyższości (poza samymi tymi słowami), ukrywaniem czegoś, to wtedy oznaczałoby, że wątpię w to tego, co w naturalny sposób przekazuję, to świadczyłoby o słabości owego przekazu. A tego właśnie chce uniknąć. Chcę zasugerować - mówię to, jak uważam, używam argumentów w zrównoważonej postaci, A TO WYSTARCZY. Przynajmniej odpowiednio inteligentnej osobie to powinno wystarczyć.
A przynajmniej w to wierzę (bo jednak mogę się mylić, a ktoś może mi wykazać, że się mylę).
Przy czym WŁAŚNIE TA MOJA OTWARTOŚĆ NA POTENCJALNE ATAKI, na to, że gotów jestem uznać swoją pomyłkę i słabość, jest najważniejszą demonstracją mojego przekonania i mocy. Jedyną obroną na to, co mówię, jest...
właśnie to co mówię! Nic więcej! Bo nic więcej nie potrzeba.
Przynajmniej ja tak wierzę.
Choć...
... oczywiście mogę się mylić.
A w ogóle to swoich przeciwników w dyskusji traktuję z życzliwością i wdzięcznością. Jestem wdzięczny za to (przynajmniej potencjalnie), że mogą mi pomóc znaleźć jakiś błąd w moich rozważaniach. Ja się namęczyłem, aby taki błąd (błędy) znaleźć, lecz niestety - bezskutecznie. To może ktoś okaże się w tym lepszy, a ja będę miał albo zagwozdkę jak dany, nieznany mi problem wytłumaczyć, albo wręcz impuls do przebudowania swojego (świato)poglądu do lepszej, doskonalszej postaci. Będę wdzięczny dobremu przeciwnikowi za udany atak na moje przekonania.
Nie będę wdzięczny za atak słaby i prymitywny - bo to oznaczać będzie dla mnie jedynie stratę czasu poświęconego na zapoznawania się z chybionymi zarzutami. Ale nawet nie będę się o to wściekał, bo uważam, że tu liczą się dobre chęci. Ktoś może przecież nie wiedzieć, że jego rozumowanie jest banalne, dawno obalone. Więc do pewnego stopnia jestem gotów zdzierżyć (dziękując za trud) nawet te prymitywne i naiwne ataki. Choć zdecydowanie marzy mi się atak skuteczny, inteligentny, twardy i przeze mnie nie przewidziany.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 1:04, 04 Lip 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 23:35, 26 Lip 2019 Temat postu: |
|
|
To, o czym tutaj chcą napisać będzie pewnie dla bardzo wielu ludzi niezrozumiałe.
Ale ja w to naprawdę wierzę, choć wydać się może to większości takie dziwne.
Otóż głęboko wierzę, że sens/prawda/uczciwość intelektualna ma wartość większą, niż wszelkie potencjalne "zwycięstwa" innego rodzaju. Ma większą wartość niż, to że nie odpowiem na czyjąś zaczepkę a dalej zostanę moze uznany za tchórza, że "moje przegra", albo że ktoś będzie miał ostatnie słowo, czy jakoś podobnie postawi na swoim.
Właściwie to gardzę stawianiem na swoim. To nie po to bronię jakiegoś stanowiska, żeby POWIEDZIANO o mnie "on wygrał". Samo powiedzenie, to nic, może było zmanipulowane, albo wynikała z małej przenikliwości przeciwników... To co powiedzą, właściwie nie jest ważne. Gardzę zwyciężaniem, jako celem samym w sobie. Na nic mi taki cel.
Ta moja pogarda wręcz niejako domaga się (w moim umyśle) udowodnienia. Czasem wręcz, jakby "kontrolnie" staram się przegrać, przyznaję rację komuś trochę na wyrost. Niewielu pewnie odczyta intencję takiej postawy, zgodnie z tym, co ja czuję - że chodzi o swoistą "higienę psychiczno - intelektualną", o to, aby się nie przyzwyczajać do myśli iż zmanipulowanie dyskusji samym moich sprytem w ogóle ma jakąkolwiek wartość.
Więc nawet NIE CHCĘ BYĆ SPRYTNY. Ściślej - nie chcę byś sprytny w ten sposób, aby uznano jakieś moje racje, nie rozpatrując np. jakiegoś istotne aspektu przeciw moim racjom. Wręcz przeciwnie - uważam, że POWINIENEM SIĘ UCZCIWIE PRZYZNAĆ DO TEGO, CO W MOIM ROZUMOWANIU UWAŻAM ZA SŁABE. Chciałbym przeciwników w dyskusji...
...naprowadzić na ścieżkę możliwie najskuteczniejszego ataku przeciw mnie. Niechby ktoś, wzmocniony ujawnieniem moich największych słabości, a dodatkowo uzbrojony we własne unikalne przemyślenia, rozprawił się z tym, co sam uznałem za słuszne! Niechby mnie pogrążył mocą swoich argumentów! Byle uczciwie!
W ten sposób taki ktoś najbardziej mi się przyda, bo odnajdzie te - przeze mnie przeoczone - wadliwe elementy mojego rozumowania, które należy odnaleźć wziąć pod uwagę. Jeśli te argumenty przeciw moim ostatecznie okażą się mocniejsze od mojej ewentualnej (próby) obrony, to powinienem zmienić swoje stanowisko.
Dlatego moją strategią, do jakiej chcę sie przyznać, jest uzbrojenie moich przeciwników w dyskusji w sposób maksymalny. Uzbrojenie ich, danie im dokładnej mapy słabości tego moich poglądów i...
niech strzelają z całej mocy! Jeszcze ich do tego zechęcę!
Jeszcze im podziękuję, za celny strzał!
Ale to - chyba - i tak na nic się zda. Bo przecież ja te poglądy mam przemyślane! A w każdym razie w to wierzę.
Tylko wtedy będę o sobie mógł myśleć, że "mam jaja" w intelektualnym sensie, jeśli tak dając przeciwnikom wszystkie możliwe atuty, ostatecznie okaże się, że przeciwnicy nic nie wskórali. Tylko wtedy będę mógł sobie uczciwie powiedzieć, że to co myślę o danej sprawie, rzeczywiście ma duże szanse na bycie myślenie sensownym, poprawnym, słusznym. Tylko wtedy!
Co jest przykre?
- Gdy przeciwnicy okażą się cieniasami.
A kiedy się takimi okażą?
- Gdy nie będą mieli dobrych argumentów!
Co zazwyczaj objawi się tym, że zaatakują personalnie, spróbują mataczyć rozumowanie, zrobić właśnie to, czym ja sam gardzę - użyją jakichś podstępnych, niezgodnych z regułami intelektu metod, aby sobie ZALICZYĆ zwycięstwo.
A niech sobie wezmą owe "zwycięstwo"! Wręcz dam im je gratis!
Bo mi nie o to chodziło - chodziło O ZROZUMIENIE, o prawdę. To, co ktoś sobie zaliczył, albo i nie w sensie przekonania "ha, wygrałem, tamtego skołowałem, jestem więc lepszy" - to pierdoła.
Dla mnie co innego jest (a przynajmniej co innego POWINNO BYĆ) wygraną, niż chyba dla większości dyskutantów. Wygraną nie jest laur, nie jest przekonanie tłumu, nie jest oficjalne zwycięstwo. Wygraną jest...
tylko ZWIĘKSZENIE STANU ŚWIADOMOŚCI - zrozumienie w uczciwości i mocy obrazowania rzeczy umysłem. Jeśli to ostatnie bym poświęcił w imię zdobytych laurów, to oddałbym perłę, aby zdobyć zwykłą grudkę zeschłej ziemi.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 23:42, 26 Lip 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 12:22, 27 Lip 2019 Temat postu: |
|
|
Podstawowym spostrzeżeniem w tym temacie jest konieczność odejścia w rozumowaniu od czczych deklaracji.
Można głośno zakrzyknąć: ja mam rację!
A potem powtórzyć to miliard razy: ja i tylko ja mam tę największą rację!!!
Ale czy to coś znaczy?...
- Od razu pojawia się pytanie: ale W CZYM właściwie masz tę rację?
Odpowiedź przyjdzie: ja mam rację, a wszyscy pozostali się mylą! Kto nie zgadza się ze mną ten głupek i wróg!
Tu należałoby powtórzyć pytanie: ale W CZYM tę swoją rację posiadasz? Na czym ona polega?
Ci co nie mają "intelektualnych jaj", to ci, którzy wierzą w moc czczych deklaracji. Oni wciąż NIE MÓWIĄ O SPRAWIE, nie wyjaśniają kwestii będących jej tematem, ale tokują i nawołują wokół owej sprawy - kłócą się, kto lepszy, kto gorszy, próbują uderzyć w sam nośnik (osobę) poglądu, nie dotykając jednak treści.
I jeszcze to może byłoby uczciwe, gdyby ktoś otwarcie przyznał: sama sprawa wcale mnie nie interesuje, ale atakuję tego głosiciela, który mi się nie podoba. To by było jeszcze o tyle fair, że nikt nie zmyiłby się, że dana osoba ma w takiej dyskusji jakiś pogląd. Byłoby wiadomo, że kwestia jest personalna, a wiec należałoby stronom zorganizować ring, sędziego, dać rękawice do rąk i niech się naparzają. Bo przecież o żadną prawdę tu nie chodzi.
Ale mamy do czynienia z udawaniem (także przed samym sobą) - ktoś niby prowadzi spór na temat poglądu, ale w istocie chodzi mu o coś innego - o ten zew natury, który nakazuje rywalizować w stadzie, pogrążać konkurentów, wspinać się po drabince społecznej. Żadna prawda wtedy ne ma znaczenia, liczy się kto wygrał.
Dlatego właściwie jestem za bardzo rygorystycznym eliminowaniem z dyskusji odzywek personalnych., a już szczególnie odzywek mających "ustawiać hierarchię za pomocą określeń, obelg, pejoratywnych sformułowań". Bo jak ktoś się tym zajmuje, to automatycznie daje do zrozumienia, iż MNIEJ MU ZALEZY NA KA KWESTII MERYTORYCZNEJ. To zaś oznacza, że widzi ostatecznie rozstrzygnięcie raczej na płaszczyźnie personalnej, a nie na płaszczyźnie poglądów. To zaś demaskuje wiarę owej osoby w to, co ona głosi - dowodzi, że opiera się ona na uznaniu zewnętrznym, na deklaracjach, a nie na znaczeniu i treści problemu.
Dla mnie "mieć intelektualne jaj", to NAPRAWDĘ WIERZYĆ BARDZIEJ W PRAWDĘ, NIŻ W DEKLARACJE O NIEJ. To jest przekonanie, że ogłoszenie "ja mam rację!", bez względu na moc tego ogłoszenia, bez względu na ilość osób popierających głoszącego, NIC NIE ZNACZY w obliczu tego, do czego dążymy - czyli ustalenia jak jest.
Mieć intelektualne jaja oznacza więc dać zdecydowany priorytet USTALENIU TEGO JAK JEST, w stosunku do deklaracji "ja wiem jak jest". A to jest trudne. Bo trzeba się zbuntować przeciw swojemu biologicznemu dziedzictwu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23138
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:47, 27 Lip 2019 Temat postu: |
|
|
Zapraszam zatem do dyskusji ateizm vs scjentyzm teizm vs scjentyzm, chyba dobrze piszę :-) :-)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23138
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:50, 27 Lip 2019 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Podstawowym spostrzeżeniem w tym temacie jest konieczność odejścia w rozumowaniu od czczych deklaracji.
Można głośno zakrzyknąć: ja mam rację!
A potem powtórzyć to miliard razy: ja i tylko ja mam tę największą rację!!!
Ale czy to coś znaczy?...
- Od razu pojawia się pytanie: ale W CZYM właściwie masz tę rację?
Odpowiedź przyjdzie: ja mam rację, a wszyscy pozostali się mylą! Kto nie zgadza się ze mną ten głupek i wróg!
Tu należałoby powtórzyć pytanie: ale W CZYM tę swoją rację posiadasz? Na czym ona polega?
Ci co nie mają "intelektualnych jaj", to ci, którzy wierzą w moc czczych deklaracji. Oni wciąż NIE MÓWIĄ O SPRAWIE, nie wyjaśniają kwestii będących jej tematem, ale tokują i nawołują wokół owej sprawy - kłócą się, kto lepszy, kto gorszy, próbują uderzyć w sam nośnik (osobę) poglądu, nie dotykając jednak treści.
I jeszcze to może byłoby uczciwe, gdyby ktoś otwarcie przyznał: sama sprawa wcale mnie nie interesuje, ale atakuję tego głosiciela, który mi się nie podoba. To by było jeszcze o tyle fair, że nikt nie zmyiłby się, że dana osoba ma w takiej dyskusji jakiś pogląd. Byłoby wiadomo, że kwestia jest personalna, a wiec należałoby stronom zorganizować ring, sędziego, dać rękawice do rąk i niech się naparzają. Bo przecież o żadną prawdę tu nie chodzi.
Ale mamy do czynienia z udawaniem (także przed samym sobą) - ktoś niby prowadzi spór na temat poglądu, ale w istocie chodzi mu o coś innego - o ten zew natury, który nakazuje rywalizować w stadzie, pogrążać konkurentów, wspinać się po drabince społecznej. Żadna prawda wtedy ne ma znaczenia, liczy się kto wygrał.
Dlatego właściwie jestem za bardzo rygorystycznym eliminowaniem z dyskusji odzywek personalnych., a już szczególnie odzywek mających "ustawiać hierarchię za pomocą określeń, obelg, pejoratywnych sformułowań". Bo jak ktoś się tym zajmuje, to automatycznie daje do zrozumienia, iż MNIEJ MU ZALEZY NA KA KWESTII MERYTORYCZNEJ. To zaś oznacza, że widzi ostatecznie rozstrzygnięcie raczej na płaszczyźnie personalnej, a nie na płaszczyźnie poglądów. To zaś demaskuje wiarę owej osoby w to, co ona głosi - dowodzi, że opiera się ona na uznaniu zewnętrznym, na deklaracjach, a nie na znaczeniu i treści problemu.
Dla mnie "mieć intelektualne jaj", to NAPRAWDĘ WIERZYĆ BARDZIEJ W PRAWDĘ, NIŻ W DEKLARACJE O NIEJ. To jest przekonanie, że ogłoszenie "ja mam rację!", bez względu na moc tego ogłoszenia, bez względu na ilość osób popierających głoszącego, NIC NIE ZNACZY w obliczu tego, do czego dążymy - czyli ustalenia jak jest.
Mieć intelektualne jaja oznacza więc dać zdecydowany priorytet USTALENIU TEGO JAK JEST, w stosunku do deklaracji "ja wiem jak jest". A to jest trudne. Bo trzeba się zbuntować przeciw swojemu biologicznemu dziedzictwu. |
Te uwagi czytał Fedor???
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 12:09, 04 Sie 2019 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Tylko wtedy będę o sobie mógł myśleć, że "mam jaja" w intelektualnym sensie, jeśli tak dając przeciwnikom wszystkie możliwe atuty, ostatecznie okaże się, że przeciwnicy nic nie wskórali. Tylko wtedy będę mógł sobie uczciwie powiedzieć, że to co myślę o danej sprawie, rzeczywiście ma duże szanse na bycie myślenie sensownym, poprawnym, słusznym. Tylko wtedy! |
Zdaję sobie sprawę, że ta deklaracja jest formą intelektualnej BRAWURY.
Cóz, tak to jest.
Jest chyba trochę zlekceważeniem przeciwnika w intelektualnym sensie - powiedzeniem mu: nie masz ze mną szans w intelektualnym starciu!
Dlatego nie zamierzam posiłkować się absolutnie niczym, co by wzmacniało mój przekaz, co by zniechęcało przeciwników, co by ułatwiało mi zadanie, a utrudniało je przeciwnikom. Nic, z wyjątkiem samego opisu zagadnienia.
Właściwie to dam ci, mój przeciwniku, jeszcze trochę for. Bo przecież wiemy obaj, że w równym starciu jesteś totalnie bez szans. Ale może jakoś trochę te szanse podrównamy, może jakaś pomoc dla Ciebie, mój przeciwniku pozwoli Ci na nawiązanie walki. Może... Choć wątpię...
Ale chyba tylko taka postawa odpowiada określeniu "dopiero mieć jaja"!
A chyba też w tej postawie jest pewien drobny "prztyczek" do tych, którzy muszą się posiłkować dodatkowymi "argumentami" - czymkolwiek wykraczającym poza materię intelektu, np. nieuprzejmą odzywką, podkreśleniem jakichś swoich tytułów, kompetencji u ludzi, pogrożeniem komuś, zniechęcaniem go jakkolwiek. Ten prztyczek polega na zauważeniu: sorry, ale widzę że samym intelektem w tej dyskusji nie dajesz rady...
Rozumiem, czujesz się słaby... Trudno, ale próbuj, może za następnym razem ci się uda...
Może, bo raczej wątpię, skoro już wymiękasz na intelektualnym polu i szukasz sobie "sojuszy" w emocjach... Wątpię... Słabiak jednak jesteś...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 17:00, 21 Sie 2019, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 16:09, 21 Sie 2019 Temat postu: |
|
|
Jest jeszcze jedna umiejętność myśli, do której trzeba mieć szczególne "intelektualne jaja". To zdolność do rozdzielania poglądu - myśli jako takiej, od osoby.
Źli władcy zabijali posłańców, którzy przynosili złą wiadomość. Dawali tym wyraz skrajnej emocjonalnej, pełnej pychy i bezsensu postawy. W ten sposób owi władcy okazywali się nie tylko mordercami i draniami, ale też i GŁUPCAMI, ludźmi słabymi wobec impulsów złości. Potem jakaś inna wiadomość, istotna z punktu widzenia celów władcy może zostać przemilczana tylko dlatego, że nie znajdzie się straceniec, który miałby ją władcy zakomunikować.
Aby rozdzielić to co mówione, od tego co mówi, trzeba już coś w sobie uładzić, coś zrozumieć. Nie umie tego byle kto. Małe dzieci nieraz sobie z tym nie radzą. Właściwie taka zdolność przeprowadzenia owej separacji nośnik vs informacja, jest już formą pasowania na intelektualistę.
Dlatego też staram się jednak unikać jakiejś bezpośredniej agresji względem osób o przeciwnych do moich poglądach. Sam odbieram taką agresję jako rodzaj intelektualnej niedojrzałości, jako właśnie nieumiejętność rozdzielenia informacji od nośnika, czyli rodzaj fałszu, wadliwego przypisania obiektu.
Ktoś kto się złości na osobę komunikującą jej niewygodną ideę, sprawia wrażenie, jakby wierzył w to, że tego rodzaju atak personalny jest w stanie cokolwiek w kwestii niewygodnej idei zmienić...
Tymczasem już nawet lepiej rozgarnięte dziecko zaczyna dostrzegać powoli tę różnicę.
Ja zatem raczej sobie sam nie darowałbym przyłapania się na agresji na osobę, zamiast skupienia się na ataku na samych kwestiach merytorycznych - intelektualnych. Miałbym z tego tytułu rodzaj intelektualnego wyrzutu sumienia, oskarżałbym się po prostu o niedojrzałość i głupotę.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 16:57, 21 Sie 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 14:22, 01 Wrz 2019 Temat postu: |
|
|
Zastanawiam się nad jednym
- czy ma intelektualne jaja ten, kto się nie martwi, czy ostatecznie jego racja wygra, czy też nie?...
Z jednej strony patrząc na sprawę, jak ktoś ma w nosie to, czy jego racja wygra, jak jest idealnym agnostykiem, nie przywiązującym się emocjonalnie do tego, co sam głosi, czy nawet co sam uważa, to po prostu nie ma się czego bać. Jemu nic nie zagrozi - przynajmniej w jego emocjach. Wtedy ludzie, patrzący na to z zewnątrz powiedzą: ten to ma jaja, zupełnie nie boi się porażki!
Jest jednak tu inne spojrzenie na sprawę - taki ktoś, kto nie ma żadnej ambicji zwycięstwa, nie może zostać uznany za odważnego, za pokonującego cokolwiek, za w ogóle odróżniającego się (w emocjonalnym sensie) od czegokolwiek chaotycznego. Bo jak komuś nie zależy na wygranej, jeśli on niczego (w emocjach) nie obstawia, to też NICZEGO NIE RYZYKUJE. A element ryzyka jest tym właśnie czymś niezbędnym, gdy mowa o odwadze. Z kolei zaś odwaga jest niezbędna do tego, aby o kimś zasadnie dało się powiedzieć: "ten to ma jaja".
Jeśli ktoś w ogóle nie umie się bać (tutaj w intelektualnym sensie), to nie ma jak być odważnym. Wszak odwaga ma sens dopiero wtedy, związana jest Z POKONANIEM strachu, a nie jego całkowitą nieobecnością.
Piszę to trochę zastanawiając się nad samym sobą. Bo chyba nieraz zbliżam się do tego dość obojętnego stosunku do różnych racji. Właściwie to nawet przegrana w dyskusji "wisi mi kalafiorem" - mogę wtedy zmienić swoje zdanie na przeciwne i dalej być zadowolonym. Ale w tym układzie nie mam szansy wykazać swojej intelektualnej odwagi.
Czy to źle?...
Sam nie wiem.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 16:09, 13 Wrz 2019, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 16:13, 13 Wrz 2019 Temat postu: |
|
|
Jest coś niesamowitego, powiedziałbym... czarownego, wielkiego, wspaniałego w człowieku, który jest w stanie przyznać rację oponentowi, wbrew jakimś własnym wcześniejszym poglądom, bo uznał, rozważył, a ostatecznie zaakceptował racje, które wcześniej uważał za niepoprawne.
Po prostu ktoś uznał wyższość prawdy...
Nad tym, że może zostanie uznany za przegranego.
Wyższość prawdy ponad to, że tyle wcześniej zainwestował w inną opcję poglądów.
Wyższość prawdy ponad to, że trzeba nieraz tyle odkręcić w swoich ocenach, rozumowaniach.
Tylko z powodu prawdy...
Tylko dlatego, że trzeba być uczciwym intelektualnie...
Po prostu coś cudnego!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 3:35, 09 Lis 2019 Temat postu: |
|
|
Mieć jaja w intelektualnym sensie słowa, to oznacza W OGÓLE NIE ZWAŻAĆ NA TO, CZY
- pisze ktoś z mojego obozu, czy obcego
- atakuje mnie krytykuje, czy chwali
- lubię go, czy czuję do niego niechęć
ale
patrzeć wyłącznie NA SAMĄ TREŚĆ - NA PRAWDĘ.
Ktoś "ma jaja" w intelektualnym znaczeniu, jeśli
- przyznaje rację najgorszego wrogowi TYLKO DLATEGO, ŻE TAKA JEST PRAWDA.
- zgadza się z najbardziej niekorzystną dla siebie okoliczności TYLKO DLATEGO, ŻE TAKA JEST PRAWDA.
- gotów jest ścierpieć poniżenie, ośmieszenie za wcześniej głoszone przekonania TYLKO DLATEGO, ŻE TAKA JEST PRAWDA.
Taki ktoś nie zboczy o milimetr ze ścieżki przyznawania prawdy w całej jej klarowności i wymowie, niezależnie od tego, czy straci wiele, czy się skompromituje i ośmieszy, zostanie wykluczony z grona "swoich". I nie zboczy z tej ścieżki nawet gdy obiecają mu złote góry, sławę, zaszczyty, apanaże. Ten dopiero "ma jaja", jeśli po prostu gdy coś mówi, to wszystko oddaje prawdzie.
Jest w ogóle taki ktoś?...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:43, 19 Maj 2020 Temat postu: |
|
|
Jest jeszcze jeden aspekt dyskusji, w której ktoś "ma jaja" w intelektualnym sensie - problem tzw. ostatniego słowa.
Wiele dyskusji toczy się właściwie bez sensu tylko dlatego, że każda ze stron chce się wypowiedzieć jako ostatnia, czyli - teoretycznie - ta, która nie wymiękła, która odpowiedziała stronie przeciwnej, potwierdziła swoją rację. Problem w tym, że owo ostatnie słowo bardzo często w praktyce okazuje się być atrapą sensownej wypowiedzi, a patrząc na nie od strony rozumnego obserwatora nie dokłada do dyskusji żadnego argumentu. Jednak przeświadczenie "ja odpowiedziałem" pozostaje.
W moim przekonaniu "mieć jaja" w intelektualnym sensie oznacza także zdolność do rezygnacji z ostatniego słowa. Tu trzeba sobie gdzieś ustalić wewnętrzną granicę pomiędzy tym, co stanowi jakiś emocjonalny odruch, często o słabej merytorycznej treści, a rzeczywistym rozsądnym wypowiedzeniem się. Jeśli wiem, że wcześniej przedstawiłem odpowiednio istotne argumenty, a nie jednocześnie widzę, że mój przeciwnik w dyskusji żadnych istotnych przeciw nim argumentów nie przedstawił, czyli jeśli czuję, że de facto udanego ataku na moje stanowisko nie było, to MAM PRAWO CZYJĄŚ WYPOWIEDŹ ZIGNOROWAĆ.
W przeciwnym wypadku, czyli gdy przyjmiemy paradygmat walki o ostatnie słowo, mogłoby dojść do "dyskusji" w której jedna ze stron "odpowiada":
- ble, ble, ble
Druga na to
- la la la la
potem znowu
- ble, ble, ble
i
- la la la la
itd...
Wiedząc, że do takiego poziomu dyskusja może się stoczyć, przy założeniu paradygmatu posiadania ostatniego słowa, ktoś musi "okazać się mądrzejszy" (w myśl przysłowia: mądry głupiemu ustępuje, a głupi się z tego raduje). W takiej sytuacji można po prostu zadeklarować coś w stylu: dopóki nie zobaczę argumentu, który by realnie podważał to, co do tej pory przedstawiłem, nie będę odpowiadał na głosy w dyskusji, które oceniam jako nieistotne dla sprawy. A potem wypada rzeczywiście nie odpowiadać na takie głosy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:46, 13 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Przyszło mi do głowy sformułowanie, które jakoś podsumowuje temat tego wątku:
Bycie twardzielem w sensie rywalizacji ego dyskutantów należy uznać za słabość w kontekście intelektu.
Mówiąc inaczej, kto "wygrywa" w dyspucie intelektualnej, wprowadzając do niej pozaintelektualne aspekty, ten przegrywa...
To jest trochę tak, jakby dwóch zawodników siadło do partii szachów, a nagle jeden z nich, widząc, ze jest w poważnej opresji w grze, wyciągnął pistolet i przystawił go do czoła przeciwnika z retorycznym pytaniem: czy jesteś pewien, że chcesz wykonać ten ruch, który daje mi mata?
Tak stawiając sprawę, zapewne gracz z pistoletem uniknie przegranej, a wręcz może nawet później "wygra" tę tę partię. Tylko, że nie będzie to wygrana w szachy, nie spełnienie reguł tej gry, lecz przeforsowanie klasyfikacji "wygrana w szachy" w sposób formalnie do wygranej podobny, lecz nie będący prawdziwą wygraną.
Podobnie jest z kimś, kto pozaintelektualnymi sposobami "rozstrzyga" kwestie intelektualne - de facto ich nie rozstrzyga, lecz zapewnia tak sobie jakiś zastępczy epitet "mam rozstrzygnięte na swoją korzyść".
Mieć jaja, w intelektualnym sensie słowa, oznacza jednak WYTRZYMAĆ CIOSY PODCZAS INTELEKTUALNEGO STARCIA i nie uciekać w pomoc uzyskaną za pomocą innych metod.
Mieć intelektualne jaja nie jest łatwo. Znacznie częstszą u ludzi jest postawa w rodzaju: ojej, przycisnęli mnie do muru intelektualnie.. To spierdalam z intelektu i zobaczę jak olać kwestię w której wymiękam, a za to zrekompensuję sobie wszystko atakując personalnie tego, kto mi tak intelektualnie dopiekł.
Do tego, aby nie spierdalać z reguł, jakie są obowiązujące, nie ratować się oszustwami ukrywającymi prawdę o porażce w rozumowaniu, trzeba mieć jaja jak mało kto. Niewielu ma te jaja, aby uczciwie dotrzymać reguł uczciwej dyskusji, rozważań. Postawą najczęstszą jest postawa intelektualnego cieniasa, który co prawda na polu intelektualnym poległ, ale przyznać się do tego nie potrafi, maskując swoją porażkę oszustwami.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 16:40, 13 Sty 2021, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:56, 13 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Ogólnie "mieć jaja", czyli być mocnym w sensie szerszym, niż to się zwykle rozumie, czyli w sensie wykraczającym poza pozowanie na twardziela, oznacza:
- nie dać się prowokować, manipulować sobą
- nie marnować swojego czasu na rzeczy czcze, nieperspektywiczne, wynikające często z cudzego pomysłu, a przez nas nie akceptowane
- nie dawać się robić w głupa cwaniaczkom, umieć z godnością reagować na granie na naszej ambicji, zbywać cudze próby brania nas pod włos
- nie dawać się swoim własnym nieuporządkowanym emocjom robić w głupa
- umieć przyznać rację słusznej sprawie, nawet jeśli początkowo tę sprawę niewłaściwie rozpoznaliśmy. Ale zmienić zdanie, gdy pojawia się ku temu ważny powód jest mniejszą porażką, niż trwać przy głupocie dla oślego uporu, czy źle pojętej ambicji.
- nie oddawać swojego rozsądku za akceptację grupy, wyżej postawionych, czy inne korzyści towarzysko - prestiżowe. Nie popierać niesłusznych spraw z powodu tego, że bardzo chcielibyśmy z kimś trzymać, do kogoś/czegoś przynależeć.
"Mieć jaja", hart ducha i umysłu to znaczy być wystarczająco niezależnym, aby opierać się naciskom, pochlebstwom, sugestiom cwaniaków, choć jednocześnie wcale nie oznacza to oślego uporu przy swoim, a wręcz odwrotnie oznacza postawę mądrze elastyczną, opartą o POPRAWNĄ HIERARCHIĘ ROZPOZNANIA SPRAW. To znaczy też nie mieć problemu z przyznaniem się do błędu, jeśli to rzeczywiście był błąd.
To wszystko nie przychodzi samo. To każdy musi sam sobie wypracować - doświadczeniem, przemyśleniami, nieraz dźwignięciem się po porażce. A może właśnie to dźwignięcie się z upadku jest największym dowodem naszego hartu ducha. Tak więc i porażki w tym układzie mają swoje miejsce; niezbywalne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|