Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

mam wiarę w...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
decir




Dołączył: 04 Cze 2017
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: kasztel
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:30, 08 Lip 2018    Temat postu:

Katolikus napisał:
Dlatego nie zgadzam się, gdy ateista twierdzi, że wnioskowanie o Bogu chrześcijan jest takie samo jak wnioskowanie pogan o swoich superpostaciach. Wnioskowanie pogan prowadzi do tego, że każdej chwili mogę sobie wymyślać takich bogów w nieskończoność, a potem porobić sobie komiksy na ich temat.


A ja polecam zapoznać się z takimi pozycjami jak Karen Armstrong "Historia Boga" i/lub Robert Wright "Ewolucja Boga" .
Choćby do wyrobienia własnego zdania .


Katolikus napisał:
Taka sama historyczność? To ilu historyków jest przekonanych autentyczności postaci Kriszny czy Ramy? A Iliada, cóż… o jakich faktach mowa? Odkryli miasto, może szczegóły, które potwierdzałby jakąś bitwę i cóż z tego więcej?


Wbrew pozorom dość sporo .Właściwie mają dość podobny statut jak egipscy faraonowie okresu pre-dynastycznego i pierwszych dynastia . Właściwie nie ograniczając się podobny przypadek jest z Gilgameszem ,pierwszymi cesarzami Chin ,Japonii etc..

A co do Iliady .Potwierdzenie istnienia Troi - tak archeologia jak dokumenty hetyckie. Potwierdzenia obecności Achajów , Mykeny itp.. Potwierdzenie okresu wojen .Trochę tego jest . Wystarczająco aby przyjąć ,że Iliada może opisywać realne wydarzenia w sposób zwyczajnie podrasowany .


Ostatnio zmieniony przez decir dnia Nie 23:40, 08 Lip 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:17, 09 Lip 2018    Temat postu:

Azael napisał:
Wiemy, że natura i jej procesy kształtowały się przez kilka milionów lat zanim pojawiły się żywe organizmy, a następnie homo sapiens


Skąd to "wiesz" skoro powołujesz się na "wiedzę" z okresu gdy nie istniały żadne żywe organizmy? W sumie to nawet bardzo zabawnie jest poczytać takie wyznania wiary u ateistów
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:10, 09 Lip 2018    Temat postu:

fedor napisał:
Azael napisał:
Wiemy, że natura i jej procesy kształtowały się przez kilka milionów lat zanim pojawiły się żywe organizmy, a następnie homo sapiens


Skąd to "wiesz" skoro powołujesz się na "wiedzę" z okresu gdy nie istniały żadne żywe organizmy? W sumie to nawet bardzo zabawnie jest poczytać takie wyznania wiary u ateistów


Zgadzam się z Toba fedorze żywe organizmy wg mnie zawsze istniały od początku świata.

Chociaż jak czytam Biblię to chyba tam tak nie napisano??


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Śro 11:51, 11 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Azael




Dołączył: 03 Cze 2016
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:13, 11 Lip 2018    Temat postu:

fedor napisał:
Skąd to "wiesz" skoro powołujesz się na "wiedzę" z okresu gdy nie istniały żadne żywe organizmy? W sumie to nawet bardzo zabawnie jest poczytać takie wyznania wiary u ateistów


Oczywiście według "logiki katolickiej" najpierw pojawiły się żywe organizmy, a dopiero potem zaczęła powstawać nasza planeta, która zaczęła się stopniowo formować.

Mam nadzieje, że przynajmniej Dyszyński zrozumiał dlaczego kuleje jego argumentacja.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:38, 11 Lip 2018    Temat postu:

Azael napisał:
fedor napisał:
Skąd to "wiesz" skoro powołujesz się na "wiedzę" z okresu gdy nie istniały żadne żywe organizmy? W sumie to nawet bardzo zabawnie jest poczytać takie wyznania wiary u ateistów

Oczywiście według "logiki katolickiej" najpierw pojawiły się żywe organizmy, a dopiero potem zaczęła powstawać nasza planeta, która zaczęła się stopniowo formować.

"Logika" katolicka jest o dziwno bardzo scjentystyczna (oczywiście z pewnymi dziwacznymi wyjątkami co do postaci jednego palestyńskiego rabbiego). Gdyby ktoś katolickiemu księżulkowi na kolędzie powiedział, że wiary nie można stopniować, że wszystkie wiary są równe, odesłałaby go do piekieł.
To tylko tutaj, przyciśnięci do muru nasi "apologeci" wymyślili sobie, że sposobem aby obronić absurdy wiary, którą reklamują (ożywanie tropów, arki noego, starożytne bóstwa stwarzające świat, etc.) będzie zrównanie wiar wszelakich. Nie ważne czy wierzysz w jutrzejszy wschód słońca czy w latające dziewice do nieba, jesteś takim samym idiotą :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:21, 12 Lip 2018    Temat postu:

Azael napisał:
fedor napisał:
Skąd to "wiesz" skoro powołujesz się na "wiedzę" z okresu gdy nie istniały żadne żywe organizmy? W sumie to nawet bardzo zabawnie jest poczytać takie wyznania wiary u ateistów


Oczywiście według "logiki katolickiej" najpierw pojawiły się żywe organizmy, a dopiero potem zaczęła powstawać nasza planeta, która zaczęła się stopniowo formować


Ale ja nigdzie nie pisałem, że żywe organizmy pojawiły się przed planetami. Polemizujesz tutaj sam ze sobą zamiast ze mną i odpisujesz obok tematu zamiast na temat, a właściwie kompletnie nie na temat, co jest niestety charakterystyczne dla ateistów. Napisałeś, że masz wiedzę o procesach z okresu gdy nie istniał człowiek i w ogóle żadne organizmy żywe więc ja spytałem skąd masz tę wiedzę. Proste pytanie, prosta odpowiedź. Ale nie odpowiedziałeś, pomimo tego, że odpisałeś


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 6:11, 12 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:07, 12 Lip 2018    Temat postu:

Pan fedor pisze:
Cytat:
Polemizujesz tutaj sam ze sobą zamiast ze mną i odpisujesz obok tematu zamiast na temat, a właściwie kompletnie nie na temat, co jest niestety charakterystyczne dla ateistów.


Czy to nie demagogia?

sposób przekonywania i zjednywania sobie rozmówców, słuchaczy, zwolenników itp., polegający na stosowaniu emocjonalnych argumentów (często wymyślonych)

politol. metoda działania politycznego polegająca na instrumentalnym wykorzystywaniu potrzeb i nastrojów społecznych w celu realizacji własnych ambicji politycznych, przez tworzenie pozorów reprezentatywności i prawowitości, dyskredytowanie rywali i przeciwników, eliminowanie ich z gry politycznej za pomocą umiejętnie wzbudzanego i ukierunkowanego przeciwko nim „gniewu ludu”;
demagog stara się o uzyskanie popularności dzięki schlebianiu masom, składaniu efektownych, ale zazwyczaj niespełnianych obietnic; w znaczeniu potocznym wszelka akcja obliczona na łatwy efekt, poklask.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 14:13, 12 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Azael




Dołączył: 03 Cze 2016
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:45, 12 Lip 2018    Temat postu:

Cytat:
Ale ja nigdzie nie pisałem, że żywe organizmy pojawiły się przed planetami. Polemizujesz tutaj sam ze sobą zamiast ze mną i odpisujesz obok tematu zamiast na temat, a właściwie kompletnie nie na temat, co jest niestety charakterystyczne dla ateistów. Napisałeś, że masz wiedzę o procesach z okresu gdy nie istniał człowiek i w ogóle żadne organizmy żywe więc ja spytałem skąd masz tę wiedzę. Proste pytanie, prosta odpowiedź. Ale nie odpowiedziałeś, pomimo tego, że odpisałeś


Mój argument, był reakcją na argument Dyszyńskiego, który uważa, że to co osobowe jest poziomem wyjściowym. Tylko w jakim sensie i w jaki sposób miało by to być argumentem na onus probandi (patrz na co odpowiada Michał). Co prawda Dyszyński nie wyjaśnił dokładnie, co ma namyśli pisząc "osobowy charakter rzeczywistości jest naturą i normą", w jaki sposób miałoby to się przejawiać? Jeśli dla niego naprawdę jest ważne to, co osobowe to spoko, ale w jaki sposób rozumieć, że to jest "naturą i normą"? To czysty fantastyczny bełkot. Dyszyński jako fizyk tym bardziej powinien rozumieć, że naturą są nieosobowe siły fizyczne, które bada i opisuje nauka. Czy są poziomem wyjściowym – ostatecznie nie wiemy, ale jak na razie na nic innego nic nie wskazuje. Jeżeli Dyszyński chce pokazać, że nie bełkocze to niech logicznie z poparciem naukowym wytłumaczy, że to, co osobowe było przed nieosobową naturą, bo jak na razie nikt nie pokazał z was logicznej alternatywy dla przekonania, że my osoby "zrodziliśmy się" z nieosobowej natury, którą datujemy na prawie 14mld lat. Póki co poziomem wyjściowym jest nieosobowa natura dlatego napisałem to, co skomentowałeś "Wiemy, że natura i jej procesy kształtowały się przez kilka milionów lat zanim pojawiły się żywe organizmy, a następnie homo sapiens" – niby w jaki sposób miałoby być inaczej?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:50, 12 Lip 2018    Temat postu:

Azael napisał:
Mój argument, był reakcją na argument Dyszyńskiego, który uważa, że to co osobowe jest poziomem wyjściowym. Tylko w jakim sensie i w jaki sposób miało by to być argumentem na onus probandi (patrz na co odpowiada Michał). Co prawda Dyszyński nie wyjaśnił dokładnie, co ma namyśli pisząc "osobowy charakter rzeczywistości jest naturą i normą", w jaki sposób miałoby to się przejawiać? Jeśli dla niego naprawdę jest ważne to, co osobowe to spoko, ale w jaki sposób rozumieć, że to jest "naturą i normą"? To czysty fantastyczny bełkot. Dyszyński jako fizyk tym bardziej powinien rozumieć, że naturą są nieosobowe siły fizyczne, które bada i opisuje nauka. Czy są poziomem wyjściowym – ostatecznie nie wiemy, ale jak na razie na nic innego nic nie wskazuje. Jeżeli Dyszyński chce pokazać, że nie bełkocze to niech logicznie z poparciem naukowym wytłumaczy, że to, co osobowe było przed nieosobową naturą, bo jak na razie nikt nie pokazał z was logicznej alternatywy dla przekonania, że my osoby "zrodziliśmy się" z nieosobowej natury, którą datujemy na prawie 14mld lat. Póki co poziomem wyjściowym jest nieosobowa natura dlatego napisałem to, co skomentowałeś "Wiemy, że natura i jej procesy kształtowały się przez kilka milionów lat zanim pojawiły się żywe organizmy, a następnie homo sapiens" – niby w jaki sposób miałoby być inaczej?

To co nieosobowe i tak interpretują osoby. Nikt tutaj nie jest w stanie podać ANI JEDNEGO ASPEKTU ani jednej sprawy, do którego nie byłoby dowiązane rozpoznanie osoby. Wszystkie model fizyczne stworzyły OSOBY, a potem obracają nimi, interpretują osoby. Powstaną nowe modele, doskonalsze, które obalą te stare modele. I też to obalanie i wskazywanie nowych modeli poczynią osoby.
To oczywiście nie oznacza, że myślenie o aspektach nieosobowych jest błędne. Wręcz przeciwnie - aspekty nieoosobowe są niezbędne dla rozumowania, bo stanowią tło, przeciwwagę, odniesienie dla tego co osobowe. Modele fizyczne są bezosobowe, bo TAKIE BYĆ MUSZĄ, takie być powinny, bo to co intersubiektywne, bezosobowe, dążące do uzgodnienia jest PRZESTRZENIĄ KONTAKTU. Aby się z kimś porozumieć, musimy jakoś mentalnie "zrobić miejsce dla tego co nie tylko z nas" - spotkać się na "neutralnym gruncie", gdzie rzeczy są wspólnie, niezależne, oderwane od indywidualizmu właściwego dla osób. Osoba jest czymś nieprzekazywalnym, bo unikalnym, nieskończonym, jedynym w swoim rodzaju. Przekazywać (między osobami) można więc tylko to co ZREDUKOWANE do bezosobowości, do wybranych aspektów. Czyli bezosobowe myślenie JEST NARZĘDZIEM INTELEKTU, służącym do łączenia się umysłów w sposób nierywalizacyjny, wspólnotowy. Jednak...
wyciąganie wniosku, że narzędzie jest podstawą ontologii świata jest po prostu czymś wynaturzonym. Widzimy świat bezosobowym, aby móc się porozumieć, lecz ostatecznie musimy wziąć pod uwagę to, że na starcie i na końcu drogi, którą idee są przekazywane jest zawsze osoba. Czyli ona jest bardziej naturalnym kandydatem na to, co stanowi ontologię rzeczywistości. Bezosobowość jest tylko intelektualnym narzędziem.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 21:02, 12 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Azael




Dołączył: 03 Cze 2016
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:11, 12 Lip 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Czyli bezosobowe myślenie JEST NARZĘDZIEM INTELEKTU, służącym do łączenia się umysłów w sposób nierywalizacyjny, wspólnotowy. Jednak...
wyciąganie wniosku, że narzędzie jest podstawą ontologii świata jest po prostu czymś wynaturzonym.


Ale to teista wyciąga znikąd wniosek, że podstawą czy poziomem wyjściowym jest osoba. Ja twierdzę, że na razie nasza wiedza prowadzi nas do wniosku, że poziomem wyjściowym jest świat pozbawiony osób na wstępie (od Wielkiego Wybuchu -> formowanie galaktyk/gwiazd -> nasz układ słoneczny -> nasza planeta -> my osoby...

I nie twierdzę, że to jest podstawą ontologii. Rozmyślania fantastyczne pozostawiam fantastom. Ja wolę naukę.


Ostatnio zmieniony przez Azael dnia Czw 21:12, 12 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:10, 12 Lip 2018    Temat postu:

Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Czyli bezosobowe myślenie JEST NARZĘDZIEM INTELEKTU, służącym do łączenia się umysłów w sposób nierywalizacyjny, wspólnotowy. Jednak...
wyciąganie wniosku, że narzędzie jest podstawą ontologii świata jest po prostu czymś wynaturzonym.


Ale to teista wyciąga znikąd wniosek, że podstawą czy poziomem wyjściowym jest osoba. Ja twierdzę, że na razie nasza wiedza prowadzi nas do wniosku, że poziomem wyjściowym jest świat pozbawiony osób na wstępie (od Wielkiego Wybuchu -> formowanie galaktyk/gwiazd -> nasz układ słoneczny -> nasza planeta -> my osoby...

I nie twierdzę, że to jest podstawą ontologii. Rozmyślania fantastyczne pozostawiam fantastom. Ja wolę naukę.

Wielki wybuch (co ciekawe, pomysł naukowy katolickiego księdza) jest SPOSOBEM powstania wszechświata, a nie przyczyną. Skąd wziął się wielki wybuch?
Wskazanie na to, że wielki wybuch wyjaśnia wystarczająco ontologię świata przypomina wyjaśnianie, że skoro mleko kupowane w supermarkecie bierze się z zakładu mleczarskiego, to znaczy, że przyczyną powstawania mleka jest mleczarnia, zaś krowy są zwykłym zabobonem.
Można stawiać pytania co było przed wielkim wybuchem - może pulsujące wszechświaty, jak głosi jedna z koncepcji?...
Co by nie było i tak możemy zawsze spytać o to, co było wcześniej. Dlatego stawianie pytania o świat w kontekście czasu nie za bardzo do czegoś prowadzi. Ja bym obstawiał o to, co ma tak logicznie być bardziej dostosowane do tego, co obserwujemy - złożoność wszechświata, który JEST STABILNY. Ta stabilność nie powinna wziąć się z chaosu, bo chaos nie zapewnia reguł. A co zapewnia reguły (w szczególności tę pierwszą regułę)?...
Coś CO ŁĄCZY chwilę przeszłą, z chwilą następną - czyli coś co MA PAMIĘĆ. Dlatego stawiam na osobę, świadomość, która jest niejako "nośnikiem pamięci", rezerwuarem na to, aby przełamywać przypadkowość rozpoznaniem.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 23:12, 12 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 2:45, 13 Lip 2018    Temat postu:

Azael napisał:
Cytat:
Ale ja nigdzie nie pisałem, że żywe organizmy pojawiły się przed planetami. Polemizujesz tutaj sam ze sobą zamiast ze mną i odpisujesz obok tematu zamiast na temat, a właściwie kompletnie nie na temat, co jest niestety charakterystyczne dla ateistów. Napisałeś, że masz wiedzę o procesach z okresu gdy nie istniał człowiek i w ogóle żadne organizmy żywe więc ja spytałem skąd masz tę wiedzę. Proste pytanie, prosta odpowiedź. Ale nie odpowiedziałeś, pomimo tego, że odpisałeś


Póki co poziomem wyjściowym jest nieosobowa natura dlatego napisałem to, co skomentowałeś "Wiemy, że natura i jej procesy kształtowały się przez kilka milionów lat zanim pojawiły się żywe organizmy, a następnie homo sapiens"


No napisałeś. A ja zapytałem skąd wiesz to co napisałeś. I nadal nie odpowiedziałeś
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 2:53, 13 Lip 2018    Temat postu:

Michal Dyszynski napisał:
... a stabilność nie powinna wziąć się z chaosu, bo chaos nie zapewnia reguł. A co zapewnia reguły (w szczególności tę pierwszą regułę)?...
Coś CO ŁĄCZY chwilę przeszłą, z chwilą następną - czyli coś co MA PAMIĘĆ. Dlatego stawiam na osobę, świadomość, która jest niejako "nośnikiem pamięci", rezerwuarem na to, aby przełamywać przypadkowość rozpoznaniem.
Lektura nieobowiazkowa ale przydatna aby nie uprawiac "wodolejstwa" :)

David Bohm "Wholeness and the Implicate Order" ->
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:19, 14 Lip 2018    Temat postu:

Azael napisał:
Cytat:
Ale ja nigdzie nie pisałem, że żywe organizmy pojawiły się przed planetami. Polemizujesz tutaj sam ze sobą zamiast ze mną i odpisujesz obok tematu zamiast na temat, a właściwie kompletnie nie na temat, co jest niestety charakterystyczne dla ateistów. Napisałeś, że masz wiedzę o procesach z okresu gdy nie istniał człowiek i w ogóle żadne organizmy żywe więc ja spytałem skąd masz tę wiedzę. Proste pytanie, prosta odpowiedź. Ale nie odpowiedziałeś, pomimo tego, że odpisałeś


Mój argument, był reakcją na argument Dyszyńskiego, który uważa, że to co osobowe jest poziomem wyjściowym. Tylko w jakim sensie i w jaki sposób miało by to być argumentem na onus probandi (patrz na co odpowiada Michał). Co prawda Dyszyński nie wyjaśnił dokładnie, co ma namyśli pisząc "osobowy charakter rzeczywistości jest naturą i normą", w jaki sposób miałoby to się przejawiać? Jeśli dla niego naprawdę jest ważne to, co osobowe to spoko, ale w jaki sposób rozumieć, że to jest "naturą i normą"? To czysty fantastyczny bełkot. Dyszyński jako fizyk tym bardziej powinien rozumieć, że naturą są nieosobowe siły fizyczne, które bada i opisuje nauka. Czy są poziomem wyjściowym – ostatecznie nie wiemy, ale jak na razie na nic innego nic nie wskazuje. Jeżeli Dyszyński chce pokazać, że nie bełkocze to niech logicznie z poparciem naukowym wytłumaczy, że to, co osobowe było przed nieosobową naturą, bo jak na razie nikt nie pokazał z was logicznej alternatywy dla przekonania, że my osoby "zrodziliśmy się" z nieosobowej natury, którą datujemy na prawie 14mld lat. Póki co poziomem wyjściowym jest nieosobowa natura dlatego napisałem to, co skomentowałeś "Wiemy, że natura i jej procesy kształtowały się przez kilka milionów lat zanim pojawiły się żywe organizmy, a następnie homo sapiens" – niby w jaki sposób miałoby być inaczej?


Wuj zbuj chyba nie zgodzilby się z Tobą. Polipsyzm.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 9 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:31, 13 Wrz 2018    Temat postu:

Pomyślałem, że warto to podsumować.

Zadałem pytanie minimalistyczne. Skoro ateizm jest fideizmem (a tu upatruje się podstaw rzekomej symetrii) to jaka jest pozytywna treść ontologiczna łącząca wszystkich ateistów (możesz powiedzieć: przez nich postulowana, bo nic to nie zmienia w sednie problemu, tylko wrzuca go w inną siatkę pojęć) i identyfikująca ateistów jako ateistów? W przypadku teizmu odpowiedź jest prosta: przekonanie, że istnieje osobowy Bóg. Ponieważ nie ma niczego takie w ateizmie, mieliśmy tu festiwal przeróżnych intelektualnych salt i fikołków, rozwadniania problemu, nic nie wnoszących do sedna problemu dygresji z towarzyszącym naciąganiem znaczeń pojęć, powoływaniem się na tajemnicze alternatywne "ateistyczne założenia", i w końcu fechtowanie ze stworzonym przez siebie chochołem, co czym świadczy wkładanie mi w usta poglądów, od których wyraźnie w komentarzach się dystansowałem. I po tych wszystkich nieudanych przewrotach i pajacykach kręcenie nosem, że źle postawiony problem. No ale trudno. Możecie to potraktować jako kolejne kłamstwa ateisty.

To, co jedynie łączy wszystkich ateistów, to przekonanie, że teizm jest poglądem, który nie udźwignął ciężaru swojego uzasadnienia(ale to może nawet przyjmować teista, po prostu zdaje sobie z tego sprawę, ale dalej wierzy na zasadzie nadziei). A co do pozytywnych poglądów na świat, ateiści mogą się różnić od siebie niemal wszystkim: jeden może być twardogłowym materialistą, drugi konstruktywistą, jeden deterministą, inny indeterministą, a jeszcze inny może być solipsystą przekonanym, że cały świat jest pochodną jego świadomości, a więc wszystko co dzieje się wokół ma formę osobową. Jest to przykład skrajny, ale wystarczy, że jest TEORETYCZNIE MOŻLIWY. Natomiast nie jest teoretycznie możliwy teista, który nie podziela wspólnego, podstawowego pozytywnego poglądu z innymi teistami. Teizm definiuje się poprzez wspólne, pozytywne przekonanie, ateizm zaś jedynie przez wspólne, negatywne przekonanie. I tu dopatruje się podstawowej asymetrii.

Tak, jak wy widzidzicie w ateizmie kłamstwa i schizofrenie, tak ja widzę u niektórych teistów filozoficzny psoogrodnicyzm: ponieważ nie są w stanie wykazać, że wedle obowiązujących reguł gry teizm jest czymś więcej niż fideizmem, chcą pokazać, że wszystko inne też jest czystym fideizmem. Bardzo śmieszny mnie ten romans z relatywizmem, bo pokazuje, że teista jest w stanie złożyć sam sobie pocałunek śmierci, żeby tylko wyszło na jego.

To chyba na tyle. Zdaję sobie sprawę, że twardego religijnego fundamentalistę to nie przekona. :wink: :szacunek:


Ostatnio zmieniony przez Kruchy04 dnia Czw 20:35, 13 Wrz 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 4 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:33, 13 Wrz 2018    Temat postu:

Wszyscy ateiści wierzą że nie ma Boga. To znaczy, twierdzą że w to wierzą, bo część w to wierzy a część zwalcza Boga.

Ostatnio zmieniony przez Andy72 dnia Czw 20:34, 13 Wrz 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 9 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:56, 13 Wrz 2018    Temat postu:

Andy72,
Wszyscy ateiści wierzą że nie ma Boga.

Po pierwsze wystarczy tylko jeden ateista, który rezygnuje z poszukiwania ostatecznych, metafizycznych podstaw bytu, żeby obalić tezę o traktowaniu postaw obu w sporze tak samo. To teista to, ktoś, kto z konieczności powołuje do istnienia pewną dodatkową rzeczywistość i nie potrafi sprostać ciężarowi uzasadnienia. Ale o tym wszystkim było (patrz sam wstęp i zacznij myśleć)

Po drugie, krytykujesz myślenie ateistów, ale ty sam nim się posługujesz wobec innych religii, bo odrzucasz bogów obcych, którzy mają stanowić fundament świata. Ateista idzie tylko o jednego Boga więcej, bo widzi te same błędy myślenia u wszystkich, co ty widzisz w innych wiarach o charakterze religijnym. Teraz ruch należy do ciebie bo musiałbyś pokazać, że twoja wiara religijna jest wstanie sie wydźwignąć ponad te wiary, który krytykujesz i je ostatecznie odrzucasz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:40, 13 Wrz 2018    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Bardzo śmieszny mnie ten romans z relatywizmem, bo pokazuje, że teista jest w stanie złożyć sam sobie pocałunek śmierci, żeby tylko wyszło na jego.

Celna uwaga, tutejsi apologeci to postmodernistyczny hardcore, choć sam katolicyzm stoi w sprzeczności z postmodernizmem. Ale przynajmniej jest wesoło.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 4 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:10, 13 Wrz 2018    Temat postu:

Ja tam odżegnuję się od postmodernizmu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:16, 14 Wrz 2018    Temat postu:

mat napisał:
Kruchy04 napisał:
Bardzo śmieszny mnie ten romans z relatywizmem, bo pokazuje, że teista jest w stanie złożyć sam sobie pocałunek śmierci, żeby tylko wyszło na jego.

Celna uwaga, tutejsi apologeci to postmodernistyczny hardcore, choć sam katolicyzm stoi w sprzeczności z postmodernizmem. Ale przynajmniej jest wesoło.

Niby dlaczego katolicyzm miałby być w sprzeczności z postmodernizmem?...

Kruchy04 napisał:
Tak, jak wy widzidzicie w ateizmie kłamstwa i schizofrenie, tak ja widzę u niektórych teistów filozoficzny psoogrodnicyzm: ponieważ nie są w stanie wykazać, że wedle obowiązujących reguł gry teizm jest czymś więcej niż fideizmem, chcą pokazać, że wszystko inne też jest czystym fideizmem. Bardzo śmieszny mnie ten romans z relatywizmem, bo pokazuje, że teista jest w stanie złożyć sam sobie pocałunek śmierci, żeby tylko wyszło na jego.

Fideizm niejedno ma imię. Oczywiście wątków fideistycznych w rozumowaniu teisty jest bardzo wiele. Ale czy jest to fideizm "czysty"? - Tu już bym zaoponował. Jest jednak w rozumowaniu element fideistyczny NIEZBYWALNĄ CZĘŚCIĄ UKŁADANKI. Wiara i potwierdzalność są po prostu dwoma aspektami, które tworzą rozumowanie. Najpierw jest doznanie, potem pojawia się pierwsza koncepcja - zaczątki modelu. Aby dalej tego modelu użyć, trzeba w niego uwierzyć - wyróżnić z pozostałych opcji, uczynić głównym, uznać za obiecujący dla dalszych zastosowań. Jak się w niego uwierzy, to się za jego pomocą próbuje wyjaśniać następne efekty, porządkować kolejne doznania. To często spowoduje jakieś problemy, zaczynamy w model WĄTPIĆ, pojawia się potrzeba poprawienia, czy w ogóle nowego modelu. Jak się go znajdzie, to się zaczyna w niego wierzyć, a potem znowu używać do objaśniania sobie doznań, problemów życia. Tak aż do następnych poważnych problemów interpretacyjnych. Potem tych "kółeczek" mamy następne wydania.
Wiarę w ogólności traktujemy jako formę decyzji, która wyróżnia jakąś interpretację, bądź zbiór interpretacji do postaci, w której zaczynamy na niej budować kolejne koncepcje. Nie sposób jest obstawiać wszystkich opcji na raz. Ekonomia myśli, brak nieskończonych zasobów przetwarzania, skutkują okolicznością, że nie decydując się na nic, nie obstawiając żadnej opcji, staniemy w obliczu ekspandującej do nieskończoności, niezarządalnej, sieci rozgałęzień myśli. Żaden umysł tego nie udźwigne. Dlatego niezbędny jest WYBÓR - WIARA, pewna opcja, mimo braku absolutnych potwierdzeń (w przypadku światopoglądu w ogóle jest pytanie o to CZYM potwierdzać) zostaje uznana za na tyle obiecującą, że na niej zamierzamy budować strukturę myśli.
Nie jest to zatem żaden spisek, czy podstępny wybieg ze strony teistów, że wiarę traktują jako kluczowy i niezbywalny element rozumowania, lecz EPISTEMOLOGICZNA KONIECZNOŚĆ.
Oczywiście można się dalej spierać co do konkretów implementacji tejże wiary. To na pewno jest ciekawy problem. Jednak pewne jest niewątpliwie to, że wiara od pewnego poziomu rozumowania w ogóle myślenie umożliwia, bo jest mechanizmem odrzucającym to, co zawalałoby nam tylko ścieżki myśli.

Zdaję sobie sprawę z możliwej riposty na te moje uwagi. Pewnie miałaby ona postać podziału wiar na dwie kategorie:
- techniczną, związaną z rozważaniem opcji na temat świata - pewnie przez ateistów "dozwoloną"
- religijną - nieprawidłową (dla ateistów) przez to, że nie odnoszącą się do fenomenów świata, a przez to oderwaną od tego świata, niejako "wiszącą w imaginacjach".
Taki podział wydaje się zasadny przy powierzchownym spojrzeniu, a - teoretycznie - pozwala ateiście zachować racjonalność, tzn. zachować koncepcję wiary w rozumowaniu tam, gdzie jest ona niezbędna, a odrzucić ją w tych obszarach, które ateistom nie pasują, czyli w religii.
Problem w tym, że tego rodzaju podział nie uwzględnia tej podstawowej okoliczności, że zagadnienia światopoglądowe w ogóle są znacząco innego rodzaju, niż te odnoszące się do świata materialnego. Potwierdzalność w ścisłym sensie jest możliwa tylko od minimalnego poziomu powtarzalności. Coś, co jest wystarczająco indywidualne, niemożliwe czy skrajnie trudne do modelowania, mające pierwiastek chaosu, czy może po prostu osobowe nie musi w ogóle respektować żadnych form powtarzalności, może wyprząc się z indukcyjnych zależności świata. Wolna istota może okazać się wolną na tyle, że zrobi coś absolutnie nowego, będzie kreatorem bytu, zjawiska, interpretacji nie mającego odpowiednika w dotychczasowych zasobach świata. Takie coś nowe, niepowtarzalne dla metodologii nakierowanej na powtarzalność właściwie...
... nie istnieje. Choć skądinąd przecież wiemy, że nowe rzeczy istnieją, sa "prawdziwe". Tymczasem w nieprawidłowej epistemologii nakierowanej na potwierdzalność starą wiedzą, to musi być zweryfikowane negatywnie, bo zasadą weryfikacji jest skonfrontowanie testowanego zagadnienia z jakąś regułą weryfikacyjną, która powstała z uogólnień wcześniejszych instancji opisu rzeczywistości. Jeśli coś weryfikujemy, to ZAWSZE robimy to odwołując się do wcześniejszej wiedzy i doświadczeń. Tymczasem jednak chyba należy przyjąć, że w rzeczywistości może pojawiać się PIERWIASTEK NOWY. Tak więc opis rzeczywistości ujmujący poprawność wyłącznie od strony potwierdzalności względem poprzednich doświadczeń i modeli jest Z SAMEJ SWOJEJ NATURY NIEPEŁNY. Ten opisu MUSI wykrzaczyć się na tym, co jest wystarczająco nowe, wolne, nieznane wcześniejszym opisom, modelom.
Z tego wynika jeden podstawowy wniosek - żadna potwierdzalność, żadna postać weryfikacji nie może zostać uznana za ostateczną. Nie może być uznana za ostateczną, nie może więc decydować o pełnej PRAWDZIE rzeczy.

Ateiści tej okoliczności najczęściej nie są w stanie mentalnie wchłonąć. Ucieka ona im, bo za bardzo przeczy chciejstwu posiadania świata, który da się jasno ogarnąć myślą. A skoro chciejstwu przeczy, to się tę okoliczność ignoruje.
I teista, przypominający, że jednak JAKĄ BY POSTAĆ WERYFIKOWALNOŚCI NIE ZASTOSOWAĆ, to i tak zawsze będzie ona cząstkowa, niekompletna, nieostateczna, robi się dla ateisty tym, który "szuka dziury w całym" (zrównuje coś, co nie przecież nie powinno być zrównane). A teista po prostu UCZCIWIE PRZYJMUJE FAKT, JAKO FAKT. Teista nie ma tego niespełnialnego chciejstwa, aby rozumem ogarnąć to co logicznie nieogarnialne (i nie ma tego dodatkowego celu ateistycznego, aby przy okazji przygwoździć teistów za ich kierowanie się wierze).
Przy czym teista nie tylko ogranicza się we wskazaniu tej okoliczności do defensywy, nie tylko stwierdza "jest źle, bo nie mamy nic pewnego" (część osób zarzuca teistom - niesłusznie, przynajmniej niektórym- że poprzestają na negatywizmie poznawczym, nie oferując nic pozytywnego), ale też wskazuje pewną ścieżkę zaradczą. Niestety, owa ścieżka zaradcza nie jest jakaś bardzo mocna, ateistom się nie spodoba. Ale przynajmniej JAKAŚ jest. Tą ścieżka jest UZNANIE SUBIEKTYWIZMU jak niezbywalnego, jako czegoś co jest fundamentem konstrukcji epistemologicznej. Porzucając mrzonkę absolutnej potwierdzalności mamy jeszcze (słabszy, ale cóż - trzeba się pogodzić, że nie zawsze jest to, co się by chciało, co się założyło na starcie) mechanizm nie wykorzystany w pełni - SUBIEKTYWNY OSĄDY I UZGODNIENIA W GRUPIE WOLNYCH UMYSŁÓW.
Jak się ten element układanki uwzględni, to obraz się wyklaruje. Bo choć samo przyjęcie subiektywizmów indywidualnych rzeczywiście nie daje nam niczego stabilizującego, zabezpieczającego przed przyjęciem dowolnej bzdury, to już zsieciowanie umysłów, uzgadnianie poglądów taką stabilizację daje, bo jeden umysł, skonfrontowany z przekonaniami wielu umysłów, nawet jeśli jakąś bzdurę ogłosi, to będzie wiedział, że jest osamotniony, że nie dzieli z innymi swojego przekonania. I to wystarczy! Tzn. tym co zastępuje koncepcję absolutnej prawdy w wizji zsięciowanych umysłów jest samotność i alienacja. Jeśli tenże samotny umysł jest na tyle zintegrowany, silny, że taką samotność przetrzyma - jego "wygrana" i "prawda". Ci jednak, którzy chcieliby czegoś więcej, mają dodatkową opcję - współdzielenie przekonań. I to jest OBIEKTYWIZM W REALNYM WYDANIU. Jedyny dostępny nie jako mrzonka, a rzeczywista konstrukcja.

Chciałbym zwrócić uwagę, że opisany przez mnie mechanizm, jako jedyny, oferuje NIEPARADOKSALNĄ EPISTEMOLOGIĘ W WARUNKACH OTWARTEGO NA NOWE IDEE ŚWIATA MYŚLI. Potwierdzalność, widziana przez pryzmat zgodności z tym co znane, zawsze wykrzacza się na dowolnej nowości. Mamy więc do wyboru, albo zostać kustoszami epistemologii muzealnej, która nie jest w stanie zaoferować nie tylko zrozumienia, ale nawet uznania, nawet zarejestrowania nowych idei (bo wszystko co nowe jest tam niezweryfikowane, a więc "błędne", a więc "nieistniejące"), albo zrezygnować z epistemologii opartej tylko potwierdzalności starą wiedzą, otworzyć się na INCYDENT OSOBOWEGO ODKRYCIA, czy w ogóle osoby, indywidualności, niepowtarzalności, co daje szansę na stwarzanie w zamkniętym obrazie potwierdzalności "dziur", przez które przedostaną się nowe idee. Ale do tego trzeba właśnie użyć mechanizmu wiary, zaufania nowemu, odejścia od starych modeli i opisów.
Na szczęście świat nauki nie jest konsekwentny w ujęciu epistemologii odżegnującej się od wiary. Naukowcy porzucają wiele starych idei WIERZĄC, że nowe rozwiązania są lepsze, najczęściej motywując te wiarę z jednej strony opinią zbiorczą środowiska naukowego, a z drugiej subiektywnymi odczuciami w stylu "to jest piękna teoria", albo to wydaje się dobrze opisywać znane nam fenomeny.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 11:46, 14 Wrz 2018, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:26, 14 Wrz 2018    Temat postu:

Andy72 napisał:
Wszyscy ateiści wierzą że nie ma Boga. To znaczy, twierdzą że w to wierzą, bo część w to wierzy a część zwalcza Boga.


Ja ne wiierzę w istnienie Boga.

Nie wierzę

Ateiści nie zwalczają Boga - próbują zrozumiec wiarę...


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 13:29, 14 Wrz 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15335
Przeczytał: 28 tematów


PostWysłany: Pią 14:11, 14 Wrz 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Najpierw jest doznanie, potem pojawia się
pierwsza koncepcja - zaczątki modelu. Aby dalej tego modelu użyć,
trzeba w niego uwierzyć - wyróżnić z pozostałych opcji, uczynić
głównym, uznać za obiecujący dla dalszych zastosowań. Jak się w niego
uwierzy, to się za jego pomocą próbuje wyjaśniać następne efekty,
porządkować kolejne doznania. To często spowoduje jakieś problemy,
zaczynamy w model WĄTPIĆ, pojawia się potrzeba poprawienia, czy w
ogóle nowego modelu. Jak się go znajdzie, to się zaczyna w niego
wierzyć, a potem znowu używać do objaśniania sobie doznań, problemów
życia. Tak aż do następnych poważnych problemów interpretacyjnych.
Potem tych "kółeczek" mamy następne wydania.

Jest jeszcze problem wielu modeli spełniających dane kryteria.
Dlaczego ignorujesz te pozostałe?

Cytat:
Wiarę w ogólności traktujemy jako formę decyzji, która wyróżnia
jakąś interpretację, bądź zbiór interpretacji do postaci, w której
zaczynamy na niej budować kolejne koncepcje. Nie sposób jest obstawiać
wszystkich opcji na raz. Ekonomia myśli, brak nieskończonych zasobów
przetwarzania, skutkują okolicznością, że nie decydując się na nic,
nie obstawiając żadnej opcji, staniemy w obliczu ekspandującej do
nieskończoności, niezarządalnej, sieci rozgałęzień myśli. Żaden umysł
tego nie udźwigne. Dlatego niezbędny jest WYBÓR - WIARA, pewna opcja,
mimo braku absolutnych potwierdzeń (w przypadku światopoglądu w ogóle
jest pytanie o to CZYM potwierdzać) zostaje uznana za na tyle
obiecującą, że na niej zamierzamy budować strukturę myśli.
Nie jest to zatem żaden spisek, czy podstępny wybieg ze strony
teistów, że wiarę traktują jako kluczowy i niezbywalny element
rozumowania, lecz EPISTEMOLOGICZNA KONIECZNOŚĆ.

W ogólnym rozrachunku - tak. I wielokrotnie ci to potwierdzano.
Problem zaś polega na tym (co wciąż ignorujesz) - że wiara religijna
jest nadmiarowa, de facto nic niewyjaśniająca, swoimi tezami mogąca
twierdzić cokolwiek. I twierdzi cokolwiek, co widać po mnogości
religii. Religie pokazały swoją słabość właśnie swoją liczebnością.

Cytat:
- religijną - nieprawidłową (dla ateistów) przez to, że nie
odnoszącą się do fenomenów świata, a przez to oderwaną od tego świata,
niejako "wiszącą w imaginacjach".

Nie chodzi tyle o oderwanie od świata, co to, o czym pisałem wyżej.
Ktoś może klepać trzy po trzy i będzie to tyle samo warte w kwestii
uznania prawdziwości, co dowolna religia.

Cytat:
Z tego wynika jeden podstawowy wniosek - żadna potwierdzalność,
żadna postać weryfikacji nie może zostać uznana za ostateczną. Nie
może być uznana za ostateczną, nie może więc decydować o pełnej
PRAWDZIE rzeczy.

Ateiści tej okoliczności najczęściej nie są w stanie mentalnie wchłonąć.
(...) Porzucając mrzonkę absolutnej potwierdzalności {w sensie - teiści}

Ateiści już sobie z tym dawno poradzili. Ale - jak już zauważono
wielokrotnie - główny nurt waszych dyskusji sprowadza się do wmawiania
ateistom, co twierdzą i z czym nie mogą sobie poradzić.

Cytat:
współdzielenie przekonań. I to jest OBIEKTYWIZM W REALNYM
WYDANIU. Jedyny dostępny nie jako mrzonka, a rzeczywista
konstrukcja.

Gdyby tędy nauka poszła, to byśmy nadal z dzidami biegali.

Cytat:
otworzyć się na INCYDENT OSOBOWEGO ODKRYCIA, czy w ogóle osoby,
indywidualności, niepowtarzalności, co daje szansę na stwarzanie w
zamkniętym obrazie potwierdzalności "dziur", przez które przedostaną
się nowe idee. Ale do tego trzeba właśnie użyć mechanizmu wiary,
zaufania nowemu, odejścia od starych modeli i opisów.

Ale czym innym jest robocze przyjęcie, że "może być całkiem inaczej"
(co zresztą się dział przy okazji Teorii Względności czy Mechaniki
Kwantowej) w celu dalszego badania
od przyjęcia czegoś i trzymania się tego "bo tak".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:16, 14 Wrz 2018    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Najpierw jest doznanie, potem pojawia się
pierwsza koncepcja - zaczątki modelu. Aby dalej tego modelu użyć,
trzeba w niego uwierzyć - wyróżnić z pozostałych opcji, uczynić
głównym, uznać za obiecujący dla dalszych zastosowań. Jak się w niego
uwierzy, to się za jego pomocą próbuje wyjaśniać następne efekty,
porządkować kolejne doznania. To często spowoduje jakieś problemy,
zaczynamy w model WĄTPIĆ, pojawia się potrzeba poprawienia, czy w
ogóle nowego modelu. Jak się go znajdzie, to się zaczyna w niego
wierzyć, a potem znowu używać do objaśniania sobie doznań, problemów
życia. Tak aż do następnych poważnych problemów interpretacyjnych.
Potem tych "kółeczek" mamy następne wydania.

Jest jeszcze problem wielu modeli spełniających dane kryteria.
Dlaczego ignorujesz te pozostałe?

Nie ignoruję. Jak najbardziej je rozpatruję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:18, 14 Wrz 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
mat napisał:
tutejsi apologeci to postmodernistyczny hardcore, choć sam katolicyzm stoi w sprzeczności z postmodernizmem. Ale przynajmniej jest wesoło.

Niby dlaczego katolicyzm miałby być w sprzeczności z postmodernizmem?.

Antyreprezentacjonizm - polegający na odrzuceniu powszechnie przyjmowanej teorii poznania opierającej się na relacji: poznający podmiot poznaje prawdziwie i kompetentnie otaczającą go, i odbijającą się w jego umyśle, taką jaka jest, rzeczywistość. Postmoderniści odrzucają tę teorię, uważając, że umysł ludzki nie jest zbiornikiem obiektywnych pojęć, idei i myśli, a ludzkie poznanie bynajmniej nie odbija w umyśle poznającego człowieka otaczającej go rzeczywistości.

Antyobiektywizm - polegający na odrzuceniu wiary w istnienie autonomicznego, niezależnego podmiotu poznania i obiektywnego świata, który jako taki może być przez ten podmiot obiektywnie poznany. Według postmodernistów to, co poznajemy, nie jest i nigdy nie będzie prawdą obiektywną, lecz jedynie idealizującą, subiektywną interpretacją i twórczą grą językową. Nie ma zatem prawdy obiektywnej.

Antyfundamentalizm - polegający na odrzuceniu możliwości osiągnięcia tez i prawd pewnych, niepodważalnych, nieobalalnych i niekwestionowalnych, które mogłyby być punktem wyjścia dla innych twierdzeń. Postmodernizm odrzuca więc klasycznie definiowaną prawdę. Idąc za Gadamerem postmoderniści twierdzą, że człowiek nie jest w stanie osiągnąć jakiejkolwiek wiedzy ostatecznej. Wszystko, co wie, może być zakwestionowane.

Sformułowane wyżej hasłowo elementy tego, co można by nazwać swoistym postmodernistycznym światopoglądem, stanowią całkowite zerwanie z fundamentalnymi założeniami kultury euroatlantyckiej. Pod hasłami postmodernizmu dokonuje się desakralizacja i dechrystianizacja świata.


[link widoczny dla zalogowanych]

Filozofia katolicka, jeśli można użyć takiego pojęcia, de facto prezentuje podobną do leninowskiej teorie odbicia, stąd postmodernizm stoi w opozycji do katolicyzmu.


Ostatnio zmieniony przez mat dnia Pią 20:22, 14 Wrz 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 4 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:43, 14 Wrz 2018    Temat postu:

Postmodernizm to marksizm walczący z Prawdą
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12, 13, 14  Następny
Strona 10 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin