Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ile jest chciejstwa w byciu pewnym?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:24, 16 Gru 2021    Temat postu: Ile jest chciejstwa w byciu pewnym?

Gdy sobie robię przegląd ludzi, którzy deklarują pewność swoich stwierdzeń, to dostrzegam w tym zbiorze bardzo wyraźną zależność:
Im bardziej ktoś deklaruje się jako czegoś pewny, tym najczęściej mniej ma informacji rzeczowych o sprawie...
Zależność jest silna. Nie znam ani jednego eksperta z najwyższej półki, który się o wszystkim wypowiada w sposób kategoryczny i absolutny, jak też nie znam ani jednej osoby, która by o absolutności swoich stwierdzeń mówiła, a miała porządny merytoryczny ogląd spraw.
Jeśli ktoś co chwila deklaruje swoją absolutną pewność, to znaczy, że jest głupkiem, kimś kto NIE POZNAŁ GŁĘBIEJ rzeczywistości, o której się wypowiada.
W drugą stronę działa to słabiej - tzn. nie każdy wypowiadający się w trybie niepewności, posiada wiedzę o sprawie. Są ludzie uczciwie przyznający się do niewiedzy, którą rzeczywiście mają. Jednak jeśli widać, że ktoś jednak jakiś rodzaj wiedzy w sprawie posiada, a do tego, widać też że unika formułowania myśli w sposób sugerujący ich kompletność i absolutność, to wcale nie znaczy, że spotkaliśmy osobę, która czuje się mało kompetentna. Wręcz przeciwnie - może to być w danej sprawie ekspert najwyższej klasy. Ekspert, a nie demagog.
W zasadzie w trybie pewności wypowiadają się w 99% demagodzy i głupcy. Demagog nie musi być głupcem. Demagog będzie wiedział, że rzeczy są tak w głębi znacznie bardziej złożone, niż on je przedstawił, ale może uznał, iż jego odbiorcy i tak nie zrozumieją całej tej złożoności, więc powinni dostać strawę informacyjną upichconą do swoich możliwości - uproszczoną na maksa i polaną sosem "tak jest, tego się trzymamy, nie ma odwołań".
Z resztą wiele ludzi właśnie takiej strawy informacyjnej oczekuje. Jak się im dorzuci przyprawy niepewności, to się denerwują, uznają przekaz za mało wiarygodny. Bo u nich wszystko musi być proste i jednoznaczne - zawsze jest tak, a tak, bez wątpliwości. CHCĄ mieć podane prosto.
W życiu jednak nic nie jest do końca proste. Każda odpowiedź wynika z tego, że najpierw postawiono jakieś pytanie. A każde pytanie jest jakimś ZDEFINIOWANIEM OGLĄDU SPRAW. Pytamy o rzecz X rozumianą na sposób Y - pytając definiujemy sobie opis rzeczywistości.

Pewność można zdefiniować jako wyłonienie się zależności w sposób absolutny, jako BRAK ALTERNATYW dla stwierdzenia.
Brak alternatyw można z kolei uznać na dwa główne sposoby:
1. stwierdzenie braku alternatyw spowodowane rozpatrzeniem ich ewentualności, dokładnym zbadaniem sprawy pod katem, czy dodatkowe opcje są tu zawarte, a potem ich pracowite wykluczenie na zasadach dobrze ugruntowanej wiedzy.
jak też
2. brak alternatyw uznany na zasadzie nie przeprowadzania rozważań, czy takowe alternatywy występują.

Opcja 1 jest opcją dla pracowitych, dokładnych, posiadających wiedzę. Ci, po wykonaniu pracy odsiewania ziarna od plew, stwierdzają iż wszystkie alternatywy zostały rozpatrzone, ale wyszło na to, że nie mają zastosowania do sprawy, bo dostępna wiedza owe zastosowania wykluczyła. Opcja 1 związana jest też ze świadomością, iż poczyniono tu cały szereg założeń:
- że wyczerpaliśmy w pełni przegląd alternatyw
- że wiedza, na której oparliśmy nasze ustalenia jest wystarczająco potwierdzona
- że w rozumowaniu nie popełniliśmy całej masy innych potencjonalnych błędów (bo przecież roboty było sporo, operacji myślowych dokonano wiele, a każda z takich operacji niesie ryzyko pomyłki).
Dlatego ten, kto rozpatrzył wiele alternatyw, automatycznie wprowadził do rozstrzygnięcia niepewność, związaną z całym tym procesem rozważania. Niepewność tu się wdziera nie jak efekt braku kompetencji, ale właśnie użycia kompetencji!

Opcja 2 - uznania czegoś za pewne, na zasadzie nie rozpatrywania alternatyw jest o wiele prostsza, a przez to nie wnosi operacji myślowych, które same mogłyby podlegać pytaniom o poprawność. Po prostu uznano, że skoro pierwszy - pobieżny - ogląd nie wyłonił opcji innych, niż ta domyślna, to owych innych opcji na pewno nie ma. Czyli jest pewność na mocy zaniechania poszukiwania alternatyw. Jest pewność na zasadzie uznania pierwszego oglądu za absolutny. Taka pewność niejako "sama się wspiera", bo z racji braku rozważań, z braku pytania o różnorakie aspekty sprawy (które występują gdy się sprawę w ogóle rozważa), wynika że nie tworzą wątpliwości, czy owe pytania poprawnie zostały zadane. Czyli pewność ma swoje "potwierdzenie" w braku możliwości zaistnienia błędów - nie było myślenia, więc nie było możliwości popełnienia w tym myśleniu błędu!
I tak to absolutna pewność jest dzieckiem bezmyślności i chciejstwa, aby to co na szybko rozpoznane, uznać jako nie podlegające wątpliwościom.

Twierdzę, że zdecydowana większość pewności, jakie ludzie mają jest typu 2. Gdy spotykam osobę, która wypowiada się w trybie pewności, to daję raczej małą szansę na to, że spotkałem kogoś kompetentnego. Noooo, chyba że to jest demagog, który świadomie manipuluje informacjami, w jakimś sensie oszukuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:00, 20 Gru 2021    Temat postu: Re: Ile jest chciejstwa w byciu pewnym?

Michał Dyszyński napisał:
Dlatego ten, kto rozpatrzył wiele alternatyw, automatycznie wprowadził do rozstrzygnięcia niepewność, związaną z całym tym procesem rozważania. Niepewność tu się wdziera nie jako efekt braku kompetencji, ale właśnie użycia kompetencji!


Wielu ludzi stosuje w swoich wyborach zasadę, że "co z oczu, to z prawdy o sprawie" (moja przeróbka "co z oczu, to z serca). Takiej strategii poznawczej tamę stawia życie. Życie bezlitośnie karze tych, którzy rozpatrzenie niewygodnych emocjonalnie okoliczności zastąpili swoimi chciejstwami, że to co niewygodne nigdy się nie zrealizuje.
Dlatego trzeba uznać życie za idealnie skonstruowaną przestrzeń treningową dla umysłu, który musi zmierzyć się z opanowaniem chciejstwa i różnych innych emocji. W końcu świadomy człowiek, jeśli nie chciałby być ciągle karany przez okoliczności życia, będzie zmuszony zaakceptować to, że zamykanie oczu na to, co niewygodne i nieprzyjemne nie jest dobrą strategią, bo wtedy sami prosimy się o to, aby to co złe zadziałało na nas dowolnie, nie dając nam szansy na zareagowanie.
W końcu co rozsądniejsi uznają, że warto jest ROZWAŻYĆ JAK NAJWIĘCEJ ALTERNATYW (sensownych, uwzględniając jakąś ekonomię), aby w ten sposób zyskać więcej szans na to, że wybór będzie zgodny z logiką, którą przyniosło życie, że jest adekwatną wobec niego reakcją, a nie że jest ucieczką przed problemem. Człowiek powinien w końcu dojrzeć do tego, aby odrzucić "strategię strusia".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin