Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33289
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 13:23, 06 Mar 2021 Temat postu: Dlaczego bałagan jest twórczy, a porządek nie |
|
|
Mówi się "twórczy bałagan". I coś w tym jest, że zwykle ludzie twórczy, przynajmniej z zewnątrz obserwowani, często funkcjonują w bałaganie. Dla purystów i wszelkiej maści porządnisiów jest to właściwie niezrozumiałe. Przecież według "dobrych zasad" działania, powinno się mieć porządek.
Przyszło mi do głowy, że może warto by tu zasugerować wyjaśnienie dlaczego tak właśnie jest, dlaczego twórczość jest raczej związana z bałaganem, niż porządkiem w pracy. Wynika to właściwie bezpośrednio z tego, że twórczość jest związana z tworzeniem rzeczy NOWYCH, czyli z działaniem na tym, co jeszcze nieokreślone, niepoznane, nieutworzone, niesformułowane. Porządek - jeśli chcemy go mieć, robić - sam wymaga jakiegoś wzorca, do którego będziemy rzeczy klasyfikowali. Np. porządkujemy rzeczy według koloru, albo według czasu, albo według przeznaczenia. Wszystko to ma szansę się realizować, jeśli wzorzec do porządkowania jest określony. To zaś oznacza, że:
porządkowanie jest z natury czynnością odtwórczą.
W pewien sposób porządkowanie wręcz sprzeciwia się twórczości, bo wymusza działanie zgodne z aktualnym wzorcem, a nie z poszukiwaniem wzorca nowego. Nie sposób jest skutecznie działać w rozdwojeniu - jeśli ktoś daje priorytet aktualnemu wzorcowi, to automatycznie nie poszukuje nowego wzorca, którego skonstruowanie jest aktem twórczym. Jeśli zaś ktoś poszukuje właśnie tego co nowe, jeśli "bawi się" zestawianiem rzeczy w różnych konfiguracjach, sprawdzając jaki to da efekt (a na tym z grubsza polega twórcze poszukiwanie rozwiązania), to z konieczności będzie "robił bałagan", będzie burzył uporządkowanie w starym stylu.
W tym kontekście zrzędzące gosposie, które przychodząc do pracowni naukowca narzekają, nie mogąc się nadziwić "jak ty w ogóle możesz pracować w tym bałaganie; weź zrób z tym porządek, to dopiero będziesz miał dobrą pracę" - takie gosposie wykazują brak zrozumienia dla pracy twórczej. One, wpatrzone w swój cel pracy i styl pracy, polegający na grupowaniu rzeczy zgodnie z jakimiś gotowymi wzorcami, zwyczajnie ignorują cel, jaki przyświeca pracy rzeczonego naukowca - wyłaniać nowe, czyli też i burząc, odrzucając stare.
Myślę, że ten aspekt sprawy, który tutaj opisałem da się dość ciekawie uogólnić na myślenie o prawie wszystkim, co ludzkość ma swoi dorobku. Weźmy naukę. W dyskusjach na sfinii nauka często występuje jako argument światopoglądowy. Co ciekawe, występuje w dwóch - dokładnie sprzecznych wzajemnie - zestawieniach:
1. nauka jako zagadnienie twórcze - wtedy akcentowane jest to, że w nauce nic nie jest do końca określone, że mamy otwartość na nowe poglądy i koncepcje, występuje tu rozwój, a nie skupienie się na jakiejś tam dogmatyce, która by miała być absolutnym wzorcem.
2. nauka jako wzorzec, jako oręż w pokazywaniu tego "jak jest". Wtedy mamy ujęcie dokładnie przeciwne - oto jeśli nauka coś ustaliła, to robi się z tego argument, jakby to uwalało wszelkie alternatywy dla tego czegoś. A jeśli w nauce czegoś się nie stwierdza, to miałby to być argument za tym, że dane rzecz nie istnieje, że zależność nie zachodzi.
W rzeczywistosci oba aspekty nauki składają się na całość sprawy. Nauka rozwija się jak tworzenie nowych porządków, a odrzucanie porządków starych. Stare są punktem wyjścia, nowe efektem działania.
I chyba z tej dualistycznej sprzeczności ujęć nie ma dobrego wyjścia, które by nam stwierdziło "jak jest", stwierdzenia rozstrzygającego.
Powiedziałbym, że konkluzywność, stwierdzalnosć jest przereklamowana.
|
|