Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Atak personalny jako dowód stronniczości dyskutanta

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:09, 17 Wrz 2020    Temat postu: Atak personalny jako dowód stronniczości dyskutanta

Od dłuższego już czasu stosuję pewien osobisty kodeks, w ramach którego kwalifikuję wiarygodność dyskutantów, z którymi mam kontakt. Najwyżej cenię umysłowość takich dyskutantów, którzy są w stanie postrzegać rzeczywistość w oderwaniu od aspektów rozpraszających, niemerytorycznych.
Dyskutant/myśliciel, który widzi fakty, okoliczności, istotę rzeczy w oderwaniu od całej tej światowej walki o prymat, przypodobywanie się, stroszenie piórek, udawanie lepszych, niż się jest w rzeczywistości, widzi w moim odczuciu sprawy bliżej ideału widzenia spraw. Bo taki dyskutant JEST W STANIE ODSEPAROWAĆ CZYNNIKI NIEISTOTNE DLA PROBLEMU od czynników rzeczywiście ów problem wyznaczających.
Można chyba dość dobrze ten problem opisać za pomocą przykładu lekarza stawiającego diagnozę. Lekarz, który miałby postawić poprawną diagnozę powinien brać pod uwagę WYŁĄCZNIE TO, CO JĄ MERYTORYCZNIE BUDUJE. Czyli lekarz powinien wziąć pod uwagę wyniki badań, obserwowany stan pacjenta, informacje od niego otrzymane, w kontekście wiedzy merytorycznej o chorobach, jaką posiada. Taki lekarz jednocześnie powinien ODSEPAROWAĆ INFORMACJE NIE MAJĄCE ZWIĄZKU Z DIAGNOZĄ - np. to, czy mu się opłaci leczyć taką, a nie inną chorobę, czy pacjenta lubi, czy nie (to może nielubianemu pacjentowi raczej przypiszemy tę gorszą chorobę, niech ma za swoje...), to co leczyć jest wygodniej, to na co ma lepszy kontrakt z firmą farmaceutyczną, bądź kasą chorych. Diagnoza będzie poprawna wtedy, gdy oprze się o to, co merytorycznie istotne, zaś odseparuje to, co nieistotne.
Każda diagnoza jakiejś złożonej sytuacji (teraz już w oderwaniu od przykładu medycznego) zawiera w sobie aspekt odseparowania czynników mających wpływ na problem, jaki rozpatrujemy, vs względem tego problemu neutralnych, czy mających nawet moc zakłócającą rozpoznanie.
Gdy pytamy o to, czy ktoś ma słodkie śliwki, to oczekujemy, że w odpowiedzi dostaniemy informację właśnie o śliwkach, a nie o śliwkach i gruszkach. Jeśli ktoś nam odpowiedział "mam słodkie śliwki", lecz w istocie myślał o tym, że słodkie tak naprawdę są gruszki, a śliwki w tym komunikacie są niejako przy okazji, to oszuka pytającego. Bo gdy problem jest o śliwkach, to oczekiwane jest, że informacja podana przez odpowiadającego ma dotyczyć śliwek, a nie trochę śliwek, a trochę czegoś innego.
Diagnoza, rozpoznanie rzeczy (też już ogólnie) będzie zatem wiarygodne wtedy, gdy rozpoznający wgryzł się w merytoryczną warstwę problemu, a udało mu się nie dać rozproszyć aspektom pobocznym.
Po czym jednak poznawać rozpoznających problem? Kogo uznamy za wiarygodnego w swoich rozpoznaniach, bo jednak gdy mówi o śliwkach, to rzeczywiście myślał o śliwkach i odpowiada na temat śliwek.
Dlatego dla mnie osobiście od lat świadectwem kompetencji dyskutanta, z którym prowadzę rozmowę, jest ZDOLNOŚĆ DO SKUPIENIA SIĘ NA ROZWAŻANEJ SPRAWIE, przy jednoczesnej umiejętności odseparowania się od tych aspektów, które sprawy nie dotyczą.
Takiemu dyskutantowi, który owej separacji poprawnie dokonuje, jestem w stanie zaufać bardziej, niż komuś, komu się miesza wszystko do kupy - sprawa A, ze sprawą B, czynnikiem pobocznym C, własnymi emocjami D, potrzebą zarobienia pieniędzy D itd. Z kolei znacznie mniej ufam diagnozie, opiniom takiego dyskutanta, który rozmawiając o jakiejś sprawie, jawnie deklarując, iż przedstawia poprawne omówienie sprawy, wymieszał aspekt zasadniczy z aspektami pobocznymi. Dyskutant, który w dyskusji o konkretnej sprawie, odpowie mi atakiem personalnym na mnie, zarzucam więc ostatecznie niekoniecznie to, że mi emocjonalnie nadepnął na odcisk. Bo może i nadepnął, ale z tym sobie mogę poradzić, nie jest to wielki problem. Większy problem jest w tym, że dyskutant, który atakuje mnie personalnie, choć rzekomo dyskutujemy nad jakimś problemem, który sam personalny nie jest, daje tym dowód, iż miesza mu się rozumowanie o sprawie, z emocjami personalnymi. Jeśli ktoś daje taki jawny przykład tego, iż te dwie rzeczy mu się mieszają, to mam wtedy powód przypuszczać, że W INNYCH JEGO ROZUMOWANIACH I ROZPOZNANIACH TEŻ MU SIĘ PODOBNIE SPRAWY MIESZAJĄ. Zatem powinienem teraz także innym rozpoznaniom, deklaracjom, ocenom tego dyskutanta przywiesić flagę "rozpoznania chaotycznie mieszające aspekty merytoryczne i niemerytoryczne, a więc rozpoznania niskiej jakości".

Nie twierdzę, że atak personalny na kogoś jest zawsze świadectwem niskiej jakości rozumowania danej osoby. Ludzie się spierają w różnych sprawach, czasem spór jest personalny. Jednak chodzi o ASPEKT WYMIESZANIA, a dalej dania świadectwa o zdolności do separowania rzeczy istotnych vs nieistotnych dla sprawy. Jeśli W DYSKUSJI MERYTORYCZNEJ ktoś jawnie nie umie odseparować aspektów merytorycznych, to dopiero wtedy możemy powiedzieć, że ma problemy z poprawnością ujęcia sprawy, z metodologią rozumowania. Jeśli ktoś w dyskusji na temat merytoryczny (! nie w dyskusji luźnej, personalnej) okazuje swoją stronniczość, potwierdzoną emocjonalnym nastawieniem do innego dyskutanta, to jest to trochę tak, jakby się niejawnie przyznał do swojej niekompetencji, do nieumiejętności skupienia się na problemie jako takim. W ten sposób daje dowód tego, że ocenia rzeczywistość w stronniczy, wadliwy sposób, co oznacza, że raczej nie powinniśmy zbytnio ufać jego ocenom.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:47, 18 Wrz 2020    Temat postu: Re: Atak personalny jako dowód stronniczości dyskutanta

Michał Dyszyński napisał:
Od dłuższego już czasu stosuję pewien osobisty kodeks, w ramach którego kwalifikuję wiarygodność dyskutantów, z którymi mam kontakt. Najwyżej cenię umysłowość takich dyskutantów, którzy są w stanie postrzegać rzeczywistość w oderwaniu od aspektów rozpraszających, niemerytorycznych.
...
Dyskutant, który w dyskusji o konkretnej sprawie, odpowie mi atakiem personalnym na mnie, zarzucam więc ostatecznie niekoniecznie to, że mi emocjonalnie nadepnął na odcisk. Bo może i nadepnął, ale z tym sobie mogę poradzić, nie jest to wielki problem. Większy problem jest w tym, że dyskutant, który atakuje mnie personalnie, choć rzekomo dyskutujemy nad jakimś problemem, który sam personalny nie jest, daje tym dowód, iż miesza mu się rozumowanie o sprawie, z emocjami personalnymi. Jeśli ktoś daje taki jawny przykład tego, iż te dwie rzeczy mu się mieszają, to mam wtedy powód przypuszczać, że W INNYCH JEGO ROZUMOWANIACH I ROZPOZNANIACH TEŻ MU SIĘ PODOBNIE SPRAWY MIESZAJĄ. Zatem powinienem teraz także innym rozpoznaniom, deklaracjom, ocenom tego dyskutanta przywiesić flagę "rozpoznania chaotycznie mieszające aspekty merytoryczne i niemerytoryczne, a więc rozpoznania niskiej jakości".

Osobiście od jakiegoś czasu nawet lubię, gdy dyskutant, który by ewentualnie mógł mi sprawić kłopot swoją argumentacją, sięgnie po atak personalny na mnie. W moim kodeksie oznacza to bowiem, że mam teraz prawo zlekceważyć rozpoznania takiej osoby jako stronnicze, niewiarygodne, właściwie to z założenia wadliwe. W moich oczach taki dyskutant JUŻ PRZEGRAŁ NA POLU MERYTORYCZNYM. Traktuję atak personalny w dyskusji merytorycznej (!) jako wywieszenie białej flagi.
Przy czym w moim kodeksie porażka atakującego persnalnie jest absolutna, jeśli przy okazji nie zamieszcza on żadnej postaci merytorycznego argumentu. W sytuacji mieszanej, gdy - obok ataku personalnego - jakiś argument się pojawia, zakładam sobie pewien obowiązek zapoznania się z owym argumentem, rozważenie go. Jednak jest to rozważania na zasadzie "raczej mała szansa, aby ten dyskutant mógł tu wypowiedzieć się kompetentnie, oceny tego dyskutanta należy traktować z góry jako niskiej jakości, mało wiarygodne".
Problem z argumentacją, którą mógłbym uznać za zagrażającą moim przekonaniom, mam właściwie dopiero w przypadku, gdy pojawi się dyskutant o żelaznych nerwach i niezachwianej konsekwencji w rozumowaniu. Takiego dyskutant rozpoznaję głównie właśnie po tym, iż odstawił na bok aspekt stroszenia piórek, udawania, wywyższania się. Jak widzę, że ktoś w całości swojej argumentacji jest skupiony na sprawie, gdy mówi tak - gdy jest tak, nie - gdy jest nie, to wtedy nie ma wyjścia, muszę uznać, iż naprzeciw mnie stoi KTOŚ wyższego intelektualnego formatu. Argumentu takiego kogoś nie mam prawa (sam nie daję sobie tego prawa) lekceważyć. Jeśli argument od takiej osoby się pojawia, to jedynym sposobem na jego odsunięcie byłoby UPORANIE SIĘ Z TREŚCIĄ ARGUMENTU. Tu nie ma taryfy ulgowej, bo oto muszę uznać, że przede mną stoi ktoś, kto ma intelekt ZDOLNY ZAJĄĆ SIĘ SPRAWĄ, kto odseparował czynniki nieistotne.

To nie jest częsta umiejętność. Ludziom najczęściej totalnie się miesza, czy chcą ustalić stan rzeczy, o którym jest mowa w dyskusji, czy też chcą wykazać swoją wyższość nad osobą dyskutującego z przeciwka. Wielu wierzy, że pokonując (jakoś....) osobę personalnie, nawet w kompletnym oderwaniu od tego, co ona głosiła, wykazują tak też swoją rację w spornej kwestii intelektualnej. Gdy takiego człowieka, który próbuje walczyć ze mną personalnie, zamiast z materią problemu spotykam, to mam ochotę...
dać mu to czego chce. Mam ochotę ogłosić, że to on wygrał, że mnie np. zniechęcił, przestraszył, sprawił, że poczułem się poniżony. Dałbym mu gratis tę satysfakcję z personalnego zwycięstwa, niech tę satysfakcję ma, niech się nią cieszy, nawet się nią obnosi. Jednocześnie jednak...
to oddanie napastliwemu dyskutantowi zwycięstwa personalnego, będzie SWOISTYM AKTEM POGARDY dla jego zdolności rozumowania. Będzie postawieniem sprawy - bierz to, o co walczysz, bo tego o co ja walczę, nawet nie zrozumiesz... więc spierdalaj mi teraz z oczu ze swoim "zwycięstwem" - bo ono jest zwycięstwem w tej konkurencji, w której ja nigdy nie zamierzałem startować. Spierdalaj, bo nie zamierzam tracić czasu na dyskusję z kimś, kto nie rozumie o co tutaj toczy się spór, walka, spamując jedynie przestrzeń intelektu swoimi nieuporządkowanymi emocjami. Weź sobie to, genetycznie wmontowane w Twoje myślenie, panujące mentalnie pragnienie walki o bliżej nieokreślone wygrywanie, uciesz się nim, zaspokój tak emocje wmontowane ci biologicznie, a przestrzeni gry intelektu nie zaśmiecaj. Bo to nie jest twoja liga.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin