Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:27, 04 Lut 2020 Temat postu: Argumentacja z braku alternatywy i rozsądny agnostycyzm |
|
|
Ostatnio jawnie użyłem argumentu apologetycznego, który nazwałbym z "argument z braku alternatywy". Chciałbym się trochę skupić nad samą istotą argumentacji tego rodzaju. Ale będzie na przykładzie apologetycznym.
Uważam, że pewne założenia światopoglądowe TRZEBA PRZYJĄĆ POMIMO BRAKU MOCNYCH (albo w ogóle zadowalających) WSKAZÓWEK CO DO PRZEDMIOTU PRZYJĘCIA.
Kiedyś dyskutowaliśmy na temat przykładu z dzikiem w lesie, który ja podawałem jako sytuację gdzie trzeba wybierać. Bo gdy dzik na nas biegnie, to przyjęcie postawy "skoro nie wiem, które drzewo do wspinania się jest najlepsze, więc postoję w miejscu" oznaczać może dużo cięższą opresję, niż wybór gorszego drzewa. Gdy dzik pędzi na nas wybierzemy COKOLWIEK - może po prostu drzewo najbliższe, a może to nieco dalsze ale takie, na które damy radę się wspiąć, ale nie zostawimy tej sprawy bez wyboru.
Jako katolik wybieram, a nie jestem agnostykiem w kwestii muzułmańskiego nakazu pojechania do Mekki. Do Mekki sie nie wybieram. A wedle Koranu powinienem przynajmniej raz w życiu. Czyli nie jestem tu agnostykiem, a nawet nie zamierzam tego ukrywać. Nieuczciwością wg mnie byłoby zarzekanie się, że tak naprawdę na temat zasad wyłożonych w Koranie nie mam zupełnie zdania, że jestem tu neutralny. Skoro już wiem (!), że prorok nakazał pojechać do Mekki przynajmniej raz w życiu, a tego nie robię, to jawnie wybrałem - nie wierzę w to, co w Koranie napisano.
Podobnie jak ktoś się chodzi co niedzielę do Kościoła na mszę, WYBIERA. Wybiera, bo określa swoje stanowisko, względem przykazania kościelnego, jakie obowiązuje w kościele katolickim.
Inny przykład - jesteśmy chorzy na jakąś chorobę infekcyjną - kaszlemy, mamy gorączkę. Jeśłi ktoś powie: jestem agnostykiem w kwestii czy to wirus, czy bakteria, więc nic nie robię - w tej sytuacji nicnierobienie też jest wyborem. Brak terapii określonego rodzaju będzie miał wpływ na zdrowie, na przebieg infekcji. Taki ktoś, co prawda nie okreśłił się w kwestii wirus, czy bakteria, ale określił się w kwesti postępowania z chorobą - gyby uznał, że jest to bakteria, to pewnie postarałby się o stosowany antybiotyk, a tak to wyszło na to, że leczy się jak przy infekcji wirusowej.
Ale ten opis w kwestii konieczności wyboru to tylko połowa moich rozważań dotyczących argumentu z braku alternatywy. Druga połowa dotyczy skupienia się na sytuacji, w której ktoś jednak postanawia być agnostykiem konsekwentnym do końca - jak tylko się da, sytuacji GDY RZECZYWIŚCIE SIĘ DA. Czy jest to postawa warta propagowania? Bo inną sprawa jest, gdy wybór jest absolutnie niezbędny, a inna gdy ktoś tam twierdzi, że warto jest go dokonać, choć właściwie można się bez niego obyć.
Najbardziej myślę tutaj o kwestii światopoglądowej, dotyczącej PRZEMYŚLENIA SWOJEGO ŻYCIA. Są ludzie, którzy nie zastanawiają się nad sobą, nad swoimi wyborami. Wybierają "jak się zdarzy", w ostatniej chwili procesując decyzję, albo ulegając nieokreślonemu impulsowi. Czy to jest rozsądna postawa?
Weźmy prostszy przykład: oto idziemy na rozmowę do nowego pracodawcy. CV wysłane, zaprosili nas na rozmowę kwalifikacyjną. Czy rozsądniej jest przemyśleć sobie, co chcemy powiedzieć, pewne warianty w głowie sobie ułożyć, WYBRAĆ pewne opcje, czy po prostu pójść na żywioł?
- Ja osobiście (ale chyba większość ludzi się z taką strategią zgodzi) jednak preferuję przemyślenie pewnych podstawowych wariantów. Warto jest dowiedzieć się jakie wymagania pracodawca (prawdopodobnie!) będzie miał na stanowisku, na które aspirujemy, przemyśleć sobie nasze odpowiedzi w kontekście potencjalnych pytań o pracę w godzinach nadliczbowych, po godzinach etc. Jeśli będziemy totalnie zaskoczeni pytaniami, to z dużym prawdopodobieństwem zgodzimy się na coś, co potem okaże się dla nas niewygodną okolicznością, albo wręcz na tyle źle wypadniemy na tej rozmowie, że na nie przyjmą do pracy.
Czym w istocie jest postawa agnostyczna? Jak być rozsądnym agnostykiem?
Wg mnie ROZSĄDNA postawa agnostyczna zawiera w sobie aspekt WIEDZY I WYBORU. Totalny agnostyk, to chaotyk - on niczego nie wie, więc wszystko co robi dzieje się poza nim, decyzje za niego podejmuje KTOŚ ALBO COŚ, czyli czynniki zewnętrzne.
Rozsądna postawa agnostyczna polega na ŚWIADOMOŚCI MOŻLIWYCH BŁĘDÓW I NIEPEWNOŚCI. Oznacza to jednocześnie, że rozsądny agnostyk nie będzie postrzegał świata zerojedynkowo, na zasadzie "wiem, więc wybieram coś na 100%", lecz "skłaniam się ku czemuś, mój wybór jest obarczony błędem, Z CZEGO ZDAJĘ SOBIE SPRAWĘ".
Wracając zaś do światopoglądu. Część osób zdaje się przyjmować postawę w stylu: skoro czegoś nie wiem, to najrozsądniejszą postawą jest w ogóle nie mieć zdania na jakieś temat. Ja postrzegam tę postawę jako nierozsądną. Jest ona nierozsądna z dwóch powodów:
1. Przecież to co wiemy i tak najczęściej nie jest wiedzą na 100%, więc i tak "trochę nie wiemy", więc co tu udawać z tym czymś innym, że tu nagle musimy wiedzieć, aby ku czemuś się skłaniać? Nie róbmy sobie wody z mózgu - jakaś postać niewiedzy jest standardem, a zatem brak wiedzy nie jest mocnym argumentem właściwie za niczym.
2. Pozbawiając się szansy na zajęcie stanowiska, w istocie REZYGNUJEMY Z ROZUMOWANIA. Może lepiej jest zaryzykować to, ze popełnimy błąd, niż nie rozpatrzyć sprawy? Ja tak właśnie uważam - przyjmuję pewne opcje (choć praktycznie nigdy nie przyjmuję ich "za zabój", nigdy z fanatycznym zawierzeniem).
Rozsądny agnostycyzm to wg mnie agnostycyzm niepełny - jest niejako "agnostyczny względem agnostycyzmu", daje sobie szansę na przyjęcie czegoś wbrew zasadzie nie przyjmowania... Rozsądny agnostycyzm wg mnie jest czymś w rodzaju "niepewnego gnostycyzmu, jeślibym tak miał ochotę kiedyś uznać".
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 11:56, 04 Lut 2020, w całości zmieniany 1 raz
|
|