Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Argument na prawdziwość w stylu nauki i w życiu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:16, 08 Lis 2017    Temat postu: Argument na prawdziwość w stylu nauki i w życiu

Chciałbym zadać pewne "przewrotne" pytanie:
Co jest w nauce argumentem OGÓLNYM na prawdziwość twierdzenia?
Piszę "ogólnym", bo nie chodzi mi o jakieś konkretne twierdzenie, o to aby przedstawiać za i przeciw w tej, czy innej sprawie. Chodzi o mechanizm szukania prawdziwości. Moją odpowiedzią byłoby:
- Podstawowym argumentem ogólnym na prawdziwość w stylu uprawiania nauki jest ZADEKRETOWANIE MOŻLIWOŚCI KWESTIONOWANIA I OBALANIA TWIERDZENIA.

Jeśli twierdzimy cokolwiek w nauce - np. że punkt potrójny wody ma temperaturę 0,01 °C, to w tym twierdzeniu zaszyta jest zasada, wedle której można (i należy!) pytać: czy na pewno tak jest? W razie potrzeby zaś każdy może to sprawdzać, może dokonać własnych pomiarów punktu potrójnego wody, a jak mu wyjdzie coś innego, niż do tej pory było znane (a niezależne doświadczenia to potwierdzą), to nie tylko że nie będzie to źle widziane, ale wręcz przeciwnie - ów ktoś dostanie status odkrywcy, zapisze się w historii nauki. Ten mechanizm ogólny potwierdzający prawdę w nauce jest właściwie chyba JEDYNYM W PEŁNI UNIWERSALNYM. Można by powiedzieć, że jest to mechanizm DEFINIUJĄCY ogólną, obiektywizowalną prawdziwość. Coś jest "prawdziwe", bo jest niezależne od widzimisię osoby, co z kolei oznacza, że inna osoba powinna osiągnąć ten sam wynik badając daną sprawę. Jeśli każdy niezależny badacz dostaje dla danego zagadnienia różne wyniki, to znaczy że nie ma tu trwałości dla owego stwierdzenia, nie ma "prawa", nie ma "prawdy".
Jest porzekadło "prawdziwa cnota krytyk się nie boi". W przypadku prawdy obowiązuje MOCNIEJSZA postać tej myśli: prawdziwa naukowa zasada KRYTYKI SIĘ DOMAGA! Jeśli jeden badacz coś ogłosi, a nikt tego nie sprawdza niezależnie, to owo stwierdzenie zapewne UMRZE - jeśli nikt czegoś nie sprawdza, to znaczy, że się tym nie interesuje, stwierdzenie uzyskuje status "niepotwierdzone", jest trochę jakby go nie było. Tzn. tak całkiem może nie znika z rejestrów, bo w końcu jest coś takiego jak rzadkie przypadki, więc stwierdzenie czegoś bez niezależnego potwierdzenia nie równa się uznaniu czegoś za nieprawdziwe. Ale jest to na pewno bardzo SŁABA postać dla wsparcia danej tezy. W końcu ów twierdzący mógł się mylić, mógł zrobić błąd w swojej pracy, nawet może być oszustem.

Co ciekawe, w życiu codziennym owa zasada nie do końca jest respektowana. W szczególnych przypadkach jest wręcz odrzucana. W życiu mamy bowiem też zasadę konkurencyjną - zasadę autorytetu. Oto jak ktoś coś stwierdza, to spora grupa ludzi będzie gotowa w to wierzyć bez żadnych niezależnych sprawdzeń. Życie nie działa tak jak nauka. Czy słusznie, że prawdziwość w życiu nie funkcjonuje na takich samych zasadach jak to ma miejsce w nauce?...
Pozornie wydaje się, że zasada autorytetu, zamiast zasady sprawdzania jest ewidentnie wadliwa. Bo w końcu życie nie jeden raz dowiodło, jak łatwo autorytety (czasem wątpliwe, ale cóż z tego, jeśli sprytne jako demagodzy) manipulowały zaufaniem ludzi. Jednak, jak się bliżej sprawie przyjrzeć, to chyba trzeba zauważyć, iż potwierdzenia prawdziwości na sposób nauki nie da się wszędzie zastosować. Główny powód jest taki, że niezależne potwierdzanie wszystkiego jest "drogie", często wręcz niemożliwe, mało praktyczne. Poza tym ludzie przyzwyczaili się jakoś do tego, aby pracować myślowo z informacjami nie do końca wiarygodnymi. Nie sposób jest wszystkiego potwierdzać. Pytamy się kogoś "która godzina?" i akceptujemy odpowiedź, a nie zadajemy owo pytanie jeszcze dwudziestu innym osobom, aby dopiero statystyką i niezależnością stwierdzania ustalić, na ile pierwsza wypowiedź była prawdziwa (w międzyczasie z resztą i sama godzina pewnie się zmieni... :rotfl: ). Tak więc w życiu zasada autorytetu, czy może po prostu zwykłego zaufania ludziom w typowych sytuacjach jest jedyną "ekonomiczną", jedyną możliwą do zastosowania, aby nie być niemożliwym upierdliwcem, który wszystko sprawdza i sprawdza, i sprawdza...
W życiu jednak jesteśmy trochę przyzwyczajeni do tego, że się może zdarzyć to, iż informacje się nie potwierdzą. W nauce tego bardzo chcemy uniknąć, bo nauka konstruuje złożone modele, w których na prawdziwości będzie się opierała praca wielu ludzi, gdzie jakaś prawda zostanie wykorzystana wielokrotnie, czasem w bardzo ważnych zastosowaniach. Więc w nauce rygor dla prawdy po prostu musi być większy.
I chyba trochę szkoda, że w zwykłym życiu jakoś "zapomina się" o tej naukowej metodzie osiągania prawdziwości. Bo chyba jednak standardem w szukaniu prawdy powinna być OTWARTOŚĆ. W sytuacjach gdy niezależne osoby potwierdzają jakąś tezę, wiarygodność owej tezy rośnie. Tam gdzie się z owej otwartości rezygnuje, gdzie coś się ukrywa, czegoś zabrania, próbuje wymuszać, prawdziwość staje pod znakiem zapytania, zaczynamy mieć podejrzenia, co do tego czy czasem:
- ktoś nie jest po prostu oszustem, nie mataczy
- czy może ktoś zrobił coś niedokładnie, a teraz bo się, iż dokładne przyjrzenie się sprawie może odkryć (całkiem prawdopodobne) potencjalne fuszerki
- czy może wynik czasem nie był "robiony na zamówienie", czy nie wynika z jakiegoś lobbingu
- czy też czasem nie mamy do czynienia z oszołomem, który coś ogłasza, bo "bardzo mu się to wydaje", choć w istocie na owym wydawaniu się wszystko się zasadza i żadnych twardych argumentów tu nie ma.

Wydaje mi się, że w przypadku ważnych stwierdzeń (!) nawet w życiu powinno stosować się zasadę zbliżoną do tej znanej z nauki - tzn. uznawaniu za poprawne, potwierdzone to, co BYŁO POTWIERDZANE I SPEŁNIA RYGOR OTWARTOŚCI, czyli że każdy wątpiący może samodzielnie potwierdzać sobie ową tezę.
Piszę to, bo jakoś drażni mnie jakoś tak przyjęta przez wielu, mało refleksyjna akceptacja dla praktyk ograniczania prawa do kwestionowania. Uważam, że absolutnie nie powinno się karać nikogo za wątpienie, za kwestionowanie nawet jakichś ważnych, nawet "oczywistych" stwierdzeń. Nie powinno być w prawie żadnych od tego wyjątków. Nie powinna też być w żaden sposób dekretowana z góry prawdziwość wypowiedzi żadnego z autorytetów. Sam uważam, że gdyby ktoś, jakimś cudem, uznał mnie za autorytet, a potem próbował ograniczać krytykę tego, co głoszę, to zrobiłby mi bardzo niedźwiedzią przysługę, zrobiłby to wbrew mojej woli.
Bo w moim modelu prawdziwości zabronienie kwestionowania dla jakiegoś stwierdzenia jest bardzo bliskie ogłoszeniu tego stwierdzenia za wadliwe - bo zapewne wylobbowane, fałszywe, czy z innych powodów wymagające "ochrony" mechanizmami spoza świata wymiany myśli, spoza przestrzeni budowania prawdy o świecie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin