|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mat
Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:18, 01 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Ircia napisał: | To porównanie religii do pudełek musli możnaby pociągnąć dalej i przełożyć całokształt światopoglądowy na jedzenie. |
Jeśli nie traktować religii na serio, to można porównywać ją do wyboru musli. Wy sami jesteście najlepszym dowodem, ze dziś nikt (może poza muzułmanami) nie traktuje jej poważnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33516
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:56, 01 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
mat napisał: | Ircia napisał: | To porównanie religii do pudełek musli możnaby pociągnąć dalej i przełożyć całokształt światopoglądowy na jedzenie. |
Jeśli nie traktować religii na serio, to można porównywać ją do wyboru musli. Wy sami jesteście najlepszym dowodem, ze dziś nikt (może poza muzułmanami) nie traktuje jej poważnie. |
Właśnie o to chodzi, że głębiej patrząc na sprawę, traktowanie "poważnie" (podobnie właśnie do tego, jak to czynią muzułmanie) jest traktowaniem skrajnie... niepoważnym.
Jeśliby powaga traktowania religii polegała bowiem na bardzo rygorystycznym przestrzeganiu dość banalnych zachowań, zwyczajów (podobnie to mieli/mają też Żydzi, którzy wygenerowali sobie mnóstwo religijnych przepisów), to sprowadza rolę umysłu w tym układzie do niewolnika. Człowiek staje się takim "religijnym robotem" - robi mnóstwo rzeczy, bo są nakazane, a nie z przekonania wewnętrznego. Teraz trzeba zadać pytanie zasadnicze: czego chce od człowieka Bóg?
-Albo inaczej: jaką wizję Boga mamy w naszej religii?...
Jest to pytanie o tyle podstawowe, a trudne z jednej strony, że w pewnym sensie "rozwala nam" nam wiele koncepcji reiligijnych, stawia problem gdzieś od strony samej prawdy, jestestwa.
Jeśli uznamy, że Bóg chce od nas po prostu ślepego posłuszeństwa, to z automatu też USTALAMY NASZE POSTRZEGANIE BOGA.
Jeśliby zaś założyć (ja akurat tak zakładam), że Bóg specjalnie nie ukazuje się ludziom na świecie w jakiejś bezpośredniej postaci, bo PRAGNIE ZOSTAĆ ROZPOZNANY UMYSŁEM KAŻDEGO CZŁOWIEKA, to kluczowe w tym układzie jest JAK WYOBRAŻAM SOBIE BOGA?
Jeśli wyobrażę sobie Boga na podobieństwo ziemskich tyranów, to czy w ogóle UWIERZYŁEM (!) w prawdziwego Boga?
Czy "traktować Boga poważnie" oznacza, że będę drobiazgowo wykonywał jakieś tam czynności, rytuały, czy może coś dokładnie odwrotnego - zlekceważyć te drobiazgowości, tę doczesność, a skupić się w całości na warstwie duchowej, przeciwnej temu doczesnemu tu i teraz?...
W zależności od tego, którą opcję wybierzemy "poważne traktowanie Boga" oznaczać będzie dokładnie przeciwne postawy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ircia
Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 11:06, 02 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Może dlatego mimo że zasadniczo szanuję większość religii i sporo z nich czerpię nie ciągnie mnie do wyznawania którejkolwiek z nich, bo wiąże się to z wybraniem całego gotowego pakietu, utracie mojej autonomii w poszukiwaniu prawdy. Wolę szeroko pojmowaną duchowość, nieograniczone zakazami i nakazami samodzielne poszukiwania może i bardziej to ryzykowne ale inaczej nie potrafię.
Znów wyjadę z porównaniami, przepraszam jak to kogoś irytuje to do czytania nie zmuszam:
Teraz sobie porównam odkrycie prawdy, poznanie prawdziwej boskiej natury z wejściem na ogromną górę, której szczyty są zawsze zakryte chmurami, tak że z dołu nie sposób ocenić co się czai u szczytu, mapy jeśli jakieś są to niedokładne, nie wiadomo nawet czy ten który je rysował serio był na szczycie, czy też tylko ściemniał i czy umiał dobrze rysować mapy...
Na szczyt prowadzi wiele dróg - religii, większość z nich na początku jest łatwa, to wręcz wyasfaltowane, wijące się dookoła serpentyny co by się nie zmęczyć stromymi podejściami, wszędzie gotowe znaki, informacje itd. Na wędrowców czekają hotele gdzie może się bezpiecznie zatrzymać, są przewodnicy prowadzący grupki do wyznaczonych punktów. Oczywiście każdy wędrowiec twierdzi że to jego szlak jest najlepszy, że dzięki niemu wejdzie na szczyt, choć tak naprawdę to tylko obietnice, a na dobitkę w większości przypadków podąża szlakiem na który zaprowadzili go jego rodzice twierdząc że jest najlepszy, bo szli nim dziadkowie, nie zależnie od tego jak wysoko zaszli i jakie plusy naprawdę dała im wędrówka...
Ze mną jest jakoś tak że nie potrafię z góry wybrać jednego szlaku, w górach też tak robię, potrafię zmienić plany bo spontanicznie podjęłam taką decyzję na krzyżówce szlaków, potrafię zejść z szlaku i iść swoją własną drogą na przełaj, to nic że trudniej, że ryzykowniej, ale dla mnie ciekawiej, nic na to nie poradzę, ja chcę wejść na szczyt, a przy okazji podziwiać jak najwięcej jak najpiękniejszych widoków, nie będę nikomu sugerować że mój styl jest lepszy, ale z drugiej strony może lepiej przygotowywać do zdobywania szczytu gdy już nie będzie wyasfaltowanych ścieżek, skończą się schodki, znaki, nawet łańcuchów nie będzie... liczę na to że zdobędę umiejętności poruszania się po trudnym terenie, wybierania bezpieczniejszej drogi na bezdrożu, choćby przez dziury w jakie po drodze wpadnę... Nie idę za przewodnikiem grupy, choć lubię się na trochę jakby dołączyć do grupy, posłuchać co przewodnik taki czy inny mówi, szczególnie że wizji co jest u szczytu jest sporo.
Czy uda mi się wejść na szczyt? Nie wiem. Co tam znajdę? Też nie wiem, niczego nie zakładam, nie mam gotowej wizji szczytu, bo skoro jest tyle różnych wykluczających się map, to sądzę że nie ma innej drogi jak wejść tam samemu, po swojemu, odnaleźć dobrą drogę w sobie.
Które podejście jest bardziej poważne? Nie wiem, to zależy jak się tą powagę zdefiniuje.
Ogólnie mam wrażenie że większość popularnych i reklamowanych szlaków jakby prowadzi do pewnego punktu i większość wędrowców twierdzi że to jest już to że dalej nie warto iść, ew dostrzegają kolejny punkt, ale twierdzą że dla zwykłego człowieka jest on nie do osiągnięcia i łażą sobie w kółko, od drogowskazu do drogowskazu, skrupulatnie przestrzegając znaków prowadzących ich w kółko... Co ciekawe mam wrażenie że większość szlaków prowadzi do szczytu, trzeba tylko iść odpowiednio daleko pod górę, one na pewnym etapie zaczynają się łączyć, ale ciężko się o tym rozmawia bo większość wędrowców przywiązanych do danego szlaku ta myśl wręcz odrzuca, a przecież to by tylko świadczyło właśnie o prawdziwości szlaku.
Ale co ja tam mogę wiedzieć, sądzę że ciągle krążę u podnóży tej góry, łażąc sobie po różnych szlakach i bezdrożach, może w sumie nie liczy się wejście na szczyt a to co się widziało, umiejętności jakie się zdobyło? Może chodzi o odkrycie, wypracowanie czegoś w sobie? Niczego z góry na tej górze nie zakładam, bo hazard mnie nie bawi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33516
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:38, 02 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Ircia napisał: | Teraz sobie porównam odkrycie prawdy, poznanie prawdziwej boskiej natury z wejściem na ogromną górę, której szczyty są zawsze zakryte chmurami, tak że z dołu nie sposób ocenić co się czai u szczytu, mapy jeśli jakieś są to niedokładne, nie wiadomo nawet czy ten który je rysował serio był na szczycie, czy też tylko ściemniał i czy umiał dobrze rysować mapy...
Na szczyt prowadzi wiele dróg - religii, większość z nich na początku jest łatwa, to wręcz wyasfaltowane, wijące się dookoła serpentyny co by się nie zmęczyć stromymi podejściami, wszędzie gotowe znaki, informacje itd. Na wędrowców czekają hotele gdzie może się bezpiecznie zatrzymać, są przewodnicy prowadzący grupki do wyznaczonych punktów. Oczywiście każdy wędrowiec twierdzi że to jego szlak jest najlepszy... |
Dlatego w pewnym momencie nurtujące jest pytanie: jeśli wierzę tak po prostu jak mi kazano, to właściwie W CO wierzę?...
Jeśli nic poza głosem innych ludzi nie skłania mnie do wiary w coś, to wierzę nie "w to coś", ale tym ludziom. Można zadać zasadnie pytanie: czy gdyby ci sami ludzie, którzy teraz Boga mi malują na modłę X, namalowali Boga na modłę Y, znacząco odmienną od X, to czy tak samo silnie wierzyłbym teraz w Boga Y?...
Jeśli odpowiedź na to pytanie byłaby: tak, to znaczy, że wierzę wyłącznie ludziom, a nie W Boga.
Pojawia się następne pytanie: czy Bóg chciałby aby wierzono w Niego dając się tak absolutnie programować grupom ludzi, którzy "trzymają władzę" w religiach?
Ja bym się bardzo mocno zdziwił, gdy Bóg miał taki plan dla ludzkości. Raczej skłaniam się ku przekonaniu, że Bóg oczekuje od każdego, aby właśnie dołożył istotną porcję samodzielności, indywidualności, nawet buntu w poszukiwaniu tego, co najważniejsze dla niego, dla swojego jestestwa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ircia
Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:21, 02 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Może dlatego nie ma większych szans abym zaczęła wyznawać jakąkolwiek religię, nie odrzucam ich, wręcz przeciwnie -sądzę że na pewnym poziomie próbują przekazać to samo ważne coś, ale mnie interesuje 'to coś'. Do tego skoro 'tego czegoś' nie poznałam, nie zrozumiałam jak należy to nie zamierzam zakładać że ma to takie a nie inne cechy, że taka a nie inna nazwa jest odpowiednia, ani tym bardziej że taka a nie inna droga jest najlepsza aby to coś poznać/odkryć/zrozumieć/doświadczyć, nie będę także utrzymywać że to coś istnieje lub nie, tym bardziej że samo słowo 'istnieć' sprawia tyle problemów...
To że religii jest tak wiele dowodzi tylko tego że jest ich tak wiele,
nie mówi niczego o ich wartości, celowości, prawdziwości, ale moim zdaniem zwiększa to szansę na to że tak naprawdę nie ma religii lepszych i gorszych( choć absurdy niektórych w danych warunkach są mniej lub bardziej absurdalne) , bo każda może doprowadzić do 'tego czegoś' ale równocześnie nie musi, bo wszystko i tak zależy od człowieka który szuka.
Może jest ich tyle podobnie jak bogów hinduskich, w przypadku bogów hinduskich także z zasady ludzie szczególną czcią darzą boga 'odziedziczonego' po przodkach...
Każda religia może prowadzić do czegoś pięknego i może być wypaczana niosąc ogromne krzywdy.
Znam kilku niefanatycznych muzułmanów - ich podejście do religii jest zdrowe i gdyby każdy tak pojmował islam znikłoby wiele problemów, ale niestety przynosi im to tylko problemy szczególnie ze strony ortodoksyjnych wyznawców.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33516
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 13:37, 02 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Ircia napisał: | Może dlatego nie ma większych szans abym zaczęła wyznawać jakąkolwiek religię, nie odrzucam ich, wręcz przeciwnie -sądzę że na pewnym poziomie próbują przekazać to samo ważne coś, ale mnie interesuje 'to coś'. Do tego skoro 'tego czegoś' nie poznałam, nie zrozumiałam jak należy to nie zamierzam zakładać że ma to takie a nie inne cechy, że taka a nie inna nazwa jest odpowiednia, ani tym bardziej że taka a nie inna droga jest najlepsza aby to coś poznać/odkryć/zrozumieć/doświadczyć, nie będę także utrzymywać że to coś istnieje lub nie, tym bardziej że samo słowo 'istnieć' sprawia tyle problemów...
To że religii jest tak wiele dowodzi tylko tego że jest ich tak wiele,
nie mówi niczego o ich wartości, celowości, prawdziwości, ale moim zdaniem zwiększa to szansę na to że tak naprawdę nie ma religii lepszych i gorszych... |
Ja przez jakiś czas zastanawiałem się nad tym, na ile wierzę w Boga, a na ile wierzę w religię. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że wiara w religię bardziej niż w Boga, uwłacza samemu Bogu.
Gdy spojrzymy na historię wielu religii, dostrzeżemy tam mnóstwo niegodziwości uczynionych w imię religii i Boga. Teraz prym w tych niegodziwościach wiodą fanatyczni muzułmanie, ale w dawnych wiekach chrześcijanie wcale nie byli lepsi (a niektórzy i dzisiaj nie są lepsi, choć teraz ich mniej widać).
Jednak nie zgodziłbym się z koncepcją "urawniłowki" dla religii. Oczywiście trzeba przyjąć jakieś kryteria. Dopóki nie ustalimy jakichś kryteriów NIEZALEŻNYCH od arbitralności religijnych autorytetów, dopóty nie mamy jak podejść do problemu która religia jest rzeczywiście lepsza.
Ja dzisiaj widzę chrześcijaństwo jako po prostu najbliższe mojej OGÓLNEJ KONCEPCJI JESTESTWA. Dlatego stawiam je na szczycie religii. Nie upieram się aż tak bardzo przy katolicyzmie (protestantów i prawosławnych też cenię) - tzn. uważam, że to, czy na czele organizacji będzie stał papież, czy inna persona (a nawet ciało zbiorowe) jest sprawą drugorzędną. Istotą sensu chrześcijaństwa (przewagą nad większością pozostałych religii) jest STOSUNEK DO BŁĘDU (przebaczenie i odkupienie), jaki pojawia się chyba nieodwołalnie względem każdej istoty myślącej, wolnej, podejmującej decyzje. Dla mnie po prostu chrześcijaństwo tłumaczy mi mój umysł, moje jestestwo. Pozostałe religie są na tym tle bardziej systemami moralnymi (kodeksami postępowania) z dołożeniem do układanki funkcji Boga - sędziego, który dopilnuje skuteczności dla systemu winy i odpłaty. To zaś w moim przekonaniu jest podejście wysoce niekompletne, a nawet naiwne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ircia
Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:50, 02 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Ja jak na razie nie czuję się gotowa wybrać jaka religia jest mi bliższa i wątpię abym kiedykolwiek poczuła się gotowa, gdyż po pierwsze za mało znam siebie i ciągle się zmieniam, a po drugie nawet uznając że można poznać religię przez czytanie o niej, czytanie jej pism, próby pewnych praktyk to czy to daje mi odpowiednie poznanie abym miała prawo ją oceniać? A nawet jeśli tak, to biorąc pod uwagę ich ilość, to że doba ma tylko 24h, a do tego mam także sporo innych zajęć to nawet takie pobieżne zapoznanie się zajmie mi jeszcze wiele lat... Zresztą po co miałabym wybierać która jest najlepsza? Nie czuję takiej potrzeby, szczególnie że gdybym jakąś wybrała i to zadeklarowała to byłoby to odczytywane jako przynależność do konkretnej organizacji, zgadzanie się z jej twierdzeniami i to nie tylko tymi które przemyślałam i mi pasują ale z wszystkimi...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adriatyk
Proszę oczyść posty w DR
Dołączył: 06 Mar 2016
Posty: 3005
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:04, 03 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Ircia napisał: | Ja jak na razie nie czuję się gotowa wybrać jaka religia jest mi bliższa i wątpię abym kiedykolwiek poczuła się gotowa, gdyż po pierwsze za mało znam siebie i ciągle się zmieniam |
Spróbuj na razie wybierać sobie bieliznę, a jak już ci się uda wybrać bieliznę zaspokajającą twoje głęboko skryte preferencje seksualne, to weźmiesz się za wybieranie sobie religii.
Ostatnio zmieniony przez Adriatyk dnia Czw 18:05, 03 Maj 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33516
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:03, 03 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Ircia napisał: | Ja jak na razie nie czuję się gotowa wybrać jaka religia jest mi bliższa i wątpię abym kiedykolwiek poczuła się gotowa...
Zresztą po co miałabym wybierać która jest najlepsza? Nie czuję takiej potrzeby |
Wybieranie religii dla bliżej nieokreślonej "najlepszości" nie jest chyba rozsądnym podejściem. Ale warto zastanawiać się nad tym, jakich ta czy inna religia udziela odpowiedzi na egzystencjalne pytania.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adriatyk
Proszę oczyść posty w DR
Dołączył: 06 Mar 2016
Posty: 3005
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:19, 03 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Ale warto zastanawiać się nad tym, jakich ta czy inna religia udziela odpowiedzi na egzystencjalne pytania. |
Zupełnie tak samo, jak z wyborem bielizny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33516
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:23, 03 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Adriatyk napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Ale warto zastanawiać się nad tym, jakich ta czy inna religia udziela odpowiedzi na egzystencjalne pytania. |
Zupełnie tak samo, jak z wyborem bielizny. |
Może nie tak samo, ale podobieństwo jest.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ircia
Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:17, 08 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Może problem dotyczy każdego wyboru? Zarówno płatków, bielizny czy religii - trudno mówić o obiektywnie lepszych czy gorszych, są tylko lepsze lub gorsze w realizacji danego celu - inną bieliznę kupię i założę na randkę a inną na siłownię, do tego ta odpowiednia dla mnie nie będzie odpowiednia dla mojej przyjaciółki, podobnie może być z religiami - wszystko zależy jaki cel chcemy osiągnąć. Zakładam że świadomy wybór danej religii oznacza, że komuś elegancko pasuje to(może wręcz stanowi fundament) spójnego światopoglądu ,wyznawanych wartości, do tego daje satysfakcjonujące odpowiedzi na nurtujące pytania, oraz jest dopasowana do kultury i zachowań społecznych jakie akceptujemy, co daje przewagę religią lokalnym - przy takich założeniach mam wrażenie że ideologie i systemy filozoficzne należałoby traktować jako religie, tyle że pozbawione pewnych elementów społecznych i kulturowych.
Myśląc o analogii z bielizną - główna różnica leży w tym że mogę spokojnie mieć nawet kilka szuflad pełnych różnych kompletów bielizny i nie doprowadzi to do sprzeczności, wyznawanie większej ilości religii równocześnie na mój gust będzie sprawiać problemy ze spójnością;) Choć z drugiej strony ubranie kilku różnych majtek czy staników na raz też nie wydaje się zbyt sensowne, raczej dopasowuję bieliznę do potrzeb, ale jednak nie wyznaję różnych religii w zależności od sytuacji danego dnia... Chociaż kałasznikow wycelowany w moją głowę mógłby to zmienić i przynajmniej oficjalnie byłabym skłonna wyznawać co tylko osoba go trzymająca sobie życzy... Tylko czy chodzi o wyznawanie oficjalne/ na pokaz czy o szczerość wobec siebie? Skłaniam się ku temu drugiemu, dlatego do kościoła nie chodzę, jakoś hipokryzji staram się unikać ( a że czasem/często nie wychodzi to inna sprawa)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adriatyk
Proszę oczyść posty w DR
Dołączył: 06 Mar 2016
Posty: 3005
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:51, 08 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Do omawiani religii wrócimy później, teraz należałoby zająć się bielizną ze szczególnym akcentem na bieliznę erotyczną, ponieważ bielizna erotyczna pobudza te obszary naszego jestestwa, które w sposób zasadniczy decydują o preferencjach religijnych, tak więc, poznając nasze, a często skryte, preferencje seksualne, poznamy i preferencje zbliżające nas do umiłowanej nam religii, która zapewni nam wieczne tarzanie się w porubstwie, tak przecie upragnionym przez nasze jestestwo.
PS. Warto zapamiętać, abyśmy nie lekceważyli bielizny nieerotycznej, ponieważ nierzadko się zdarza, iż bielizna z pozoru nie mająca nic wspólnego z erotyzmem, potrafi tak pobudzić erotycznie, jak jasna cholera.
Ostatnio zmieniony przez Adriatyk dnia Wto 15:56, 08 Maj 2018, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33516
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:45, 08 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Ircia napisał: | ... kałasznikow wycelowany w moją głowę mógłby to zmienić i przynajmniej oficjalnie byłabym skłonna wyznawać co tylko osoba go trzymająca sobie życzy... Tylko czy chodzi o wyznawanie oficjalne/ na pokaz czy o szczerość wobec siebie? |
Ciekawy problem tu poruszyłaś. Opisałbym go tytułem wiara vs wyznawanie religii.
Oczywiście, jak ktoś nam wyceluje broń w głowę naszą (pewnie jeszcze mocniej zadziałałoby to, gdyby lufę przyłożono do skroni bliskiej nam osoby) to przyznamy się pewnie do wszystkiego, co sobie ktoś tam zachce. Ale też będzie jasne, że taki wymuszony akt przyznania się do czegoś nie wynika z wolnego wyboru, nie reprezentuje przekonań osoby.
Warto by więc postawić tu kolejne kluczowe pytanie: co to właściwie znaczy mieć jakieś przekonania, albo inaczej KIEDY NAPRAWDĘ W COŚ WIERZYMY?
Niewątpliwie mamy na świecie WYZNAWCÓW religii różnych. Ale ja nie stawiałbym znaku równości pomiędzy wyznawcą czegoś, a wierzącym w coś. Wyznawać można na pokaz, albo nie interesując się sprawą, pod przymusem (także pomniejszym przymusem społecznym).
Tu - moim zdaniem naiwnie - ktoś powiedziałby coś w stylu: no dobra, odrzućmy z układanki przymus, weźmy jako wiarę to, do czego ktoś się przyznaje sam z siebie. Ale dalej pojawia się pytanie: czy na pewno wiemy do czego się przyznajemy?
Weźmy dziecko poddawane religijnej edukacji. Jak się ma 7 lat, to się niespecjalnie posiada własne poglądy. Tzn. miewa się kaprysy, miewa się jakieś tam myśli, ale najczęściej uważamy, że to dorośli wiedzą jak jest, pani w szkole mówi nam co jest prawdą, a co nie. Jak nam w szkole, czy wśród znajomych nakażą czcić Allaha, to będziemy czcili. Podobnie będzie z Kryszną, Buddą, czy Jezusem. Ostatecznie wyrośniemy na WYZNAWCÓW religii.
Ale na ile tu pasuje określenie "wierzyć" w Allaha, Buddę, Krysznę, Jezusa?...
Jeśli wszystko robimy z posłuszeństwa, konformizmu, to wychodzi na to, że społeczeństwo, środowisku kulturowe WYBRAŁO ZA NAS. Trudno jest doszukać się tu wyrazistego AKTU WYBORU. Ten akt, jakieś zdarzenie, które sprawi, że zaczniemy mienić się chrześcijaninem, muzułmaninem, czy ateistą będzie wiarą, gdy....
... no właśnie kiedy?
Moim zdaniem niezbędne jest do nazwania kogoś naprawdę "wierzącym", a nie "gadającym tak jak inni, jak nakazali", jeśli dany problem (tutaj problem religii) ZOSTANIE POSTAWIONY W SYTUACJI NIEPEWNOŚCI - WYBORU. A potem będziemy musieli się już OSOBIŚCIE OPOWIEDZIEĆ PO JAKIEJŚ ZE STRON. Przy czym - trochę jak w szkole na wypracowaniu z polskiego, dołożyć do tego należałoby jeszcze jedno wymaganie "wybór uzasadnij!". Jeśli ktoś mówi "jestem chrześcijaninem bo ..." (teraz obojętne co podstawi sie w miejsce kropek, ale COŚ tam musi być i to owo coś nie może być powtórzeniem tego, co nam ktoś zasugerował), to dopiero gdy w miejscu kropek jest w stanie coś WŁASNEGO wstawić, to wtedy stanie się poprawnym "wierzącym".
W moim przekonaniu ktoś, kto mówi "jest Bóg", a nigdy nie postawił sobie pytania: CZY jest Bóg?, tylko zawsze powtarzał, zawsze się zgadzał na to, co mu mówili inni ludzie, nie ma prawa nazywać się "wierzącym". On jest co najwyżej "bezrefleksyjnym wyznawcą".
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 17:47, 08 Maj 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ircia
Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:53, 08 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Co do nacisków społecznych - długo wydawało mi się że obecnie dla nikogo nie stanowi to problemu że ktoś nie wyznaje religii, ponieważ od kiedy z niej zrezygnowałam nigdy nie spotkało mnie nic nieprzyjemnego, natomiast niestety mimo że mieszkam w dużym mieście w klasie mojej córki tylko ona nie chodzi na religię, w klasie synka on i jeszcze jeden chłopak i niestety spotykają się z nieprzyjemnymi i trudnymi dla nich pytaniami, wręcz oskarżeniami ze strony innych dzieciaków, nauczyciele starają się łagodzić sytuację ale kilka razy musiałam się naprawdę nagimnastykować aby móc sensownie pomóc.
Po prostu dzieciaki wierzą w to co im powiedziano , do tego wierzą bezkrytycznie i naiwnie,oraz dosłownie co w przypadku dzieci jest zrozumiałe, niestety większość nie wychodzi poza ten poziom, a wręcz do tego doklejają własne interpretacje i ideologie, a tak naprawdę nigdy nie pomyśleli z jakiego powodu wierzą i co im to daje.
Bardzo szanuję osoby wierzące, które znają dobrze treść swojej wiary, mają pewne porównanie z innymi religiami oraz wiedzą dlaczego wybrały to co wybrały - niestety mam wrażenie że takich osób za dużo nie ma, a większość wyznaje bo tak ich nauczono.
Rozgraniczenie wierzący od wyznający wydaje mi się jak najbardziej uzasadnione i sensowne
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33516
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 0:50, 09 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Ircia napisał: | Co do nacisków społecznych - długo wydawało mi się że obecnie dla nikogo nie stanowi to problemu że ktoś nie wyznaje religii, ponieważ od kiedy z niej zrezygnowałam nigdy nie spotkało mnie nic nieprzyjemnego, natomiast niestety mimo że mieszkam w dużym mieście w klasie mojej córki tylko ona nie chodzi na religię, w klasie synka on i jeszcze jeden chłopak i niestety spotykają się z nieprzyjemnymi i trudnymi dla nich pytaniami, wręcz oskarżeniami ze strony innych dzieciaków |
Spodziewam się podobnych reakcji w drugą stronę -np. gdyby w klasie ateistów był jeden wierzący, to musiałby znosić docinki i inne przykrości. Dzieci tak mają, że mocno są wrażliwe na to co "się robi". One jeszcze nie łapią złożoności spraw - dla nich jest albo tak, albo odwrotnie i jeśli jedno jest dobre, to drugie staje się automatycznie złe, godne potępienia.
Starsi powinni być dojrzalsi. Powinni...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adriatyk
Proszę oczyść posty w DR
Dołączył: 06 Mar 2016
Posty: 3005
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 2:27, 09 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Dlatego z takim naciskiem odnoszę się do bielizny, bo nic na świecie nie jest tak podobne do religii, jak bielizna. Możemy sobie oglądać setki majtek i staników, że już o halkach nie wspomnę i nic, oglądamy sobie i jakby nam się jedna podoba bardziej, ale jednak i inna też jakby bardziej, że w końcu kręci nam się w głowie i żadna nam się nie podoba aż tak bardzo, ale dopiero cudowna bogini ubrana w bieliznę porusza nasze miłości spragnione serce i choć ta bielizna oglądana wcześniej w sklepie, wcale nam się nie podobała, to na cudownej bogini urzeka nas swoim pięknem i padamy przed nią na kolana, oczywiście, przed bielizną padamy, boć przecie zdarzyć się może, że ta sama bogini ubrana w inną bieliznę, nawet tą, co to tak nam się podobała w sklepie, nie poruszy serca naszego miłości spragnionego. Dlatego tak ważnym jest, aby tak, jak bieliznę do kobiety, tak i religię odpowiednio dobrać do odpowiedniego boga. No, bo jakby to wyglądało, gdyby gruba, jak beczka, bogini pokazała się nam w stringach, albo chuda, jak patyk, w za dużych szortach, zamiast w zapiętym pod szyję luźnym szlafroczku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33516
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 0:21, 30 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Dorzucę tutaj moją odpowiedź z innego wątku. Bo bardzo pasuje akurat tutaj, stanowiąc fajne podsumowanie rozważań, które za bazę biorą "problem", że skoro religii jest wiele, to pewnie żadna nie może być tą poprawną. Bo jak policzymy sobie prawdopodobieństwo, to wyjdzie nam mała liczba.
Michał Dyszyński napisał: | mat napisał: | Michał Dyszyński napisał: | teiści zyskują nowy oręż - wskazanie, że teistą się zostaje mając pewien minimalny poziom świadomości - trzeba mieć już jakiś ROZUM. Ateistą się jest nawet będąc kompletnie bezrozumnym.. |
Żeby wierzyć w kłamstwo też trzeba mieć rozum. I tutaj bezrozumna skarpetka okazuje się racjonalniejsza od większości teistów, bo tylko margines teistów wierzy w tego prawdziwego boga - zakładając że istnieje i którymś wyznawcom objawił się w historii. |
Pokazałeś kolejny przykład wnioskowania w stronę absurdu. Podobny do poprzedniego. Co ciekawe była tu na sfinii całkiem długa dyskusja, na ile właśnie możemy wnioskować o racjonalności z faktu, że ma sie wiele opcji do wyboru.
Jeśliby ktoś wnioskował, iż wybór religii (z wielu) jest wadliwy właśnie dlatego, że religii jest wiele, to mielibyśmy chyba z tego taki wniosek, iż im więcej możliwości ktoś dostrzega, tym większą ma szanse na pomyłkę, a więc tym mniej racjonalnie rozumuje. W takim ujęciu każdy prawdziwy fachowiec, który dostrzega wiele niuansów i opcji w jakiejś sytuacji jest na straconej pozycji intelektualnie względem dyletanta, który widzi tylko jedną opcją, bo ma zbyt mało doświadczenia i wiedzy, aby zobaczyć coś więcej. Stąd już tylko krok do wniosku ogólnego, który brzmiałby z grubsza następująco: im więcej się dowiadujesz o złożoności problemu, o różnych jego stopniach swobody, opcjach, uwarunkowaniach, tym głupsze będą twoje wnioski, twoja wiedza się degraduje, bo ostatecznie przez tę swoją wiedzę będziesz musiał wybierać z większej puli, czyli będziesz miał mniejsze prawdopodobieństwo wybrać poprawnie.
|
Jeśli w ogóle zarzut z wielości opcji miał działać przeciw sensowności wyboru jakiejś opcji, to wnioskiem byłoby, że:
- gorzej kupi sobie towar ktoś, kto pójdzie do sklepu gdzie jest szeroki wybór, a nie tam, gdzie jest tylko jeden towar danego rodzaju.
- każdy kto widzi rzeczy szerzej, z większą ilością opcji, ostatecznie jest głupszy, poprawność jego wyboru miałaby mniejsze prawdopodobieństwo.
- dążenie do wolności w ogóle okazałoby się totalną głupotą, drogą do większego błędu, bo prawidłowe jest działanie takie, gdy się nie ma wyboru, albo wybór jest jak najmniejszy...
itp.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 0:22, 30 Cze 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 0:35, 30 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Dorzucę tutaj moją odpowiedź z innego wątku. Bo bardzo pasuje akurat tutaj, stanowiąc fajne podsumowanie rozważań, które za bazę biorą "problem", że skoro religii jest wiele, to pewnie żadna nie może być tą poprawną. Bo jak policzymy sobie prawdopodobieństwo, to wyjdzie nam mała liczba.
Michał Dyszyński napisał: | mat napisał: | Michał Dyszyński napisał: | teiści zyskują nowy oręż - wskazanie, że teistą się zostaje mając pewien minimalny poziom świadomości - trzeba mieć już jakiś ROZUM. Ateistą się jest nawet będąc kompletnie bezrozumnym.. |
Żeby wierzyć w kłamstwo też trzeba mieć rozum. I tutaj bezrozumna skarpetka okazuje się racjonalniejsza od większości teistów, bo tylko margines teistów wierzy w tego prawdziwego boga - zakładając że istnieje i którymś wyznawcom objawił się w historii. |
Pokazałeś kolejny przykład wnioskowania w stronę absurdu. Podobny do poprzedniego. Co ciekawe była tu na sfinii całkiem długa dyskusja, na ile właśnie możemy wnioskować o racjonalności z faktu, że ma sie wiele opcji do wyboru.
Jeśliby ktoś wnioskował, iż wybór religii (z wielu) jest wadliwy właśnie dlatego, że religii jest wiele, to mielibyśmy chyba z tego taki wniosek, iż im więcej możliwości ktoś dostrzega, tym większą ma szanse na pomyłkę, a więc tym mniej racjonalnie rozumuje. W takim ujęciu każdy prawdziwy fachowiec, który dostrzega wiele niuansów i opcji w jakiejś sytuacji jest na straconej pozycji intelektualnie względem dyletanta, który widzi tylko jedną opcją, bo ma zbyt mało doświadczenia i wiedzy, aby zobaczyć coś więcej. Stąd już tylko krok do wniosku ogólnego, który brzmiałby z grubsza następująco: im więcej się dowiadujesz o złożoności problemu, o różnych jego stopniach swobody, opcjach, uwarunkowaniach, tym głupsze będą twoje wnioski, twoja wiedza się degraduje, bo ostatecznie przez tę swoją wiedzę będziesz musiał wybierać z większej puli, czyli będziesz miał mniejsze prawdopodobieństwo wybrać poprawnie.
|
Jeśli w ogóle zarzut z wielości opcji miał działać przeciw sensowności wyboru jakiejś opcji, to wnioskiem byłoby, że:
- gorzej kupi sobie towar ktoś, kto pójdzie do sklepu gdzie jest szeroki wybór, a nie tam, gdzie jest tylko jeden towar danego rodzaju.
- każdy kto widzi rzeczy szerzej, z większą ilością opcji, ostatecznie jest głupszy, poprawność jego wyboru miałaby mniejsze prawdopodobieństwo.
- dążenie do wolności w ogóle okazałoby się totalną głupotą, drogą do większego błędu, bo prawidłowe jest działanie takie, gdy się nie ma wyboru, albo wybór jest jak najmniejszy...
itp. | W kontrascie do Twojej hipotezy roboczej, wybor zawsze mamy ale zalezy on od poziomu otwartosci umyslu. Mozna, dla prykladu, wybrac nie podazac za stadem I nie pojsc do sklepu wcale. To tez wybor, choc osoba o skrystalizowanym swiatopogladzie nie wziela tego pod uwage.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ircia
Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 0:47, 30 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Nie wiem czemu nikt nie pomyślał o 3 opcji:
1. Moja religia ma rację
2. Wszystkie się mylą, a prawdopodobieństwo wybrania właściwiej jest nikłe.
3. Wszystkie w swoim rdzeniu mówią o tym samym tylko pokryto to kolejnymi warstwami fasad. A rdzeń można odkryć bez pośrednictwa religii, w samym sobie, w nauce, w sztuce, w przyrodzie i nie ma lepszych i gorszych dróg są tylko inne i warto dobrać sobie szlak do swoich predyspozycji ( i tego jak wysoko chce się zajść, bo być może na pewnym etapie będzie trzeba zmienić szlak, albo będą kompletne bezdroża...)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 1:29, 30 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Ircia napisał: | Nie wiem czemu nikt nie pomyślał o 3 opcji:
1. Moja religia ma rację
2. Wszystkie się mylą, a prawdopodobieństwo wybrania właściwiej jest nikłe.
3. Wszystkie w swoim rdzeniu mówią o tym samym tylko pokryto to kolejnymi warstwami fasad. A rdzeń można odkryć bez pośrednictwa religii, w samym sobie, w nauce, w sztuce, w przyrodzie i nie ma lepszych i gorszych dróg są tylko inne i warto dobrać sobie szlak do swoich predyspozycji ( i tego jak wysoko chce się zajść, bo być może na pewnym etapie będzie trzeba zmienić szlak, albo będą kompletne bezdroża...) | Tak, Irciu, religia staje sie bezpiecznym filtrem w nawigacji zycia. Zwalnia z tego glebokiego teologizowania, bo najprawdopodobniej w Polsce, z mojego doswiadczenia 33 lata temu na Podkarpaciu, wiekszosc katolikow nie zadaje sobie trudu w kwestionowaniu swojego swiatopogladu ale inwestuje sporo czasu na szkicowanie "zakresu czynnosci" katolickiego Boga.
Nie tylko wszystkie religie sie myla I bladza, wszyscy ludzie sie myla I bladza. Jakkolwiek, wielu l;udzi z ogromnym jak okresla Eckhart Tolle "pain body" czyli ego na steroidach mysla, ze sa perfekcyjni w swoim rodzaju, maja krucha samowartosc, obrazaja sie pod byle pretekstem I unikaja, jak ognia, kwestii teologicznych w aspekcie swojego wyznania czy braku formalnego wyznania.
Tak "rdzen" (mam nadzieje, ze masz tutaj na mysl jadro naszego Jestestwa, ktore z superpozycji jednoczy jestestwa przejsciowe), mozna odkryc tylko potrzeba kondycji ktora okreslam roboczo jako "alergia" na indoktrynacje grupy. Jako nieskonczona indywidualistka, nie sklonie sie do swiatopogladu zadnej grupy, bo to dla mnie byloby rownoznaczne ze smiercia - smiercia mnie jako Jestestwa, mimo ewidentnego istnienia w materii jako process energetyczny z rama referencji czyli poziom biologiczny.
Jesli mam omawiac roboczo moja teologie = moja najglebsza prawde, to wlasnie bede omawiac samodyscypline w byciu indywidualnoscia z zasadami na ktora nie ma sily aby je podwazyc. Ja nie potrzebuje jakoegos Boga gotowca "tam". Potrzebuje jak kania dzdzu wierzyc w siebie czyli w to, ze nigdy dopoki zycie materializuje sie przez moje cialo jako inteligentny proces, nie sprzeniewierze mocih zasad - bycia jednostka myslaca indywidualnie I bycia autentyczna, mimo, iz to nie jest w dobie XXI wieku rozgalopowanych ego popularna postawa swiatopogladowa w kontekscie kultur narodowych dla mnie obcych w spekcie dnia codziennego. Inaczej, zycie dla mnie straciloby sens, a na nonsense szkodz czasu I energii, bo moze byc efektywniej spozytkowana I przetransformowana. Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Sob 1:36, 30 Cze 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mat
Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 9:06, 30 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: |
Jeśliby ktoś wnioskował, iż wybór religii (z wielu) jest wadliwy właśnie dlatego, że religii jest wiele, to mielibyśmy chyba z tego taki wniosek, iż im więcej możliwości ktoś dostrzega, tym większą ma szanse na pomyłkę, a więc tym mniej racjonalnie rozumuje.
Jeśli w ogóle zarzut z wielości opcji miał działać przeciw sensowności wyboru jakiejś opcji, to wnioskiem byłoby, że:
- gorzej kupi sobie towar ktoś, kto pójdzie do sklepu gdzie jest szeroki wybór, a nie tam, gdzie jest tylko jeden towar danego rodzaju. |
Popełniasz dwa błędy:
1. Porównujesz teistę do fachowca rozwiązującego problem.
2. Porównujesz boga do jednego z wielu towarów w sklepie.
Zarzut z wielości religii nie dotyka tego, że teista ma do wyboru setki/tysiące bogów. Zarzut ten celuje w punkt, że wszyscy bogowie nie mogą być prawdziwi, tak jak np. setki produktów mimo różnych marek i rodzajów ale wszystkie są prawdziwe/jadalne.
Jako teista nie wiesz czy łykasz trucizne czy pokarm boga prawdziwego.
Ostatnio zmieniony przez mat dnia Sob 9:08, 30 Cze 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33516
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 10:35, 30 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
mat napisał: | Michał Dyszyński napisał: |
Jeśliby ktoś wnioskował, iż wybór religii (z wielu) jest wadliwy właśnie dlatego, że religii jest wiele, to mielibyśmy chyba z tego taki wniosek, iż im więcej możliwości ktoś dostrzega, tym większą ma szanse na pomyłkę, a więc tym mniej racjonalnie rozumuje.
Jeśli w ogóle zarzut z wielości opcji miał działać przeciw sensowności wyboru jakiejś opcji, to wnioskiem byłoby, że:
- gorzej kupi sobie towar ktoś, kto pójdzie do sklepu gdzie jest szeroki wybór, a nie tam, gdzie jest tylko jeden towar danego rodzaju. |
Popełniasz dwa błędy:
1. Porównujesz teistę do fachowca rozwiązującego problem.
2. Porównujesz boga do jednego z wielu towarów w sklepie. |
To nie ja popełniam owe błędy, ale ktoś stawiający zarzut z wielości religii. To ów ktoś stawia sytuację tak, że skoro religii jest wiele, to znaczy, że szansa trafienia na tę właściwą jest znikoma. To, że ja porównałem ten wybór do wyboru towarów w sklepie odzwierciedla ową - wadliwą - perspektywę spojrzenia.
mat napisał: | Zarzut z wielości religii nie dotyka tego, że teista ma do wyboru setki/tysiące bogów. Zarzut ten celuje w punkt, że wszyscy bogowie nie mogą być prawdziwi, tak jak np. setki produktów mimo różnych marek i rodzajów ale wszystkie są prawdziwe/jadalne.
Jako teista nie wiesz czy łykasz trucizne czy pokarm boga prawdziwego. |
To działa tak samo, że "wszystkie towary w sklepie nie mogą być te najlepsze".
Natomiast dodałeś tu inny zarzut (który nie jest zarzutem z wielości religii), tylko (moja robocza nazwa): zarzutem konsekwencji nieprawdziwego wyboru. Sam w sobie zarzut jest ciekawy i ważny, bo stawia on pytanie: co będzie jeśli wybierzemy nieprawidłową religię? (podobnie jak będzie gdy np. wybierzemy zatrutego grzyba, zamiast dobrego na grzybobraniu w lesie). Oczywiście konsekwencje pomyłki są poważne. I tego nie przeczę, sugerując też dlatego POWAŻNE ZASTANOWIENIE SIĘ nad wyborem owej religii (licząc razem z ateizmem).
Ja zaś dołożyłbym do moich przykładów absurdalności zarzutu z wielości religii jeszcze jeden, może najbardziej wyrazisty. Wyobraźmy sobie, że wychodzimy z domu, aby odwiedzić ciocię, która mieszka pięć ulic dalej. Prawdopodobieństwo dojścia do cioci jest znikome - przecież idąc ulicami można skręcić (z równym prawdopodobieństwem) w każdą z nich, zaś skrzyżować jest wiele. Więc ktoś raczej obejdzie chaotycznie cały świat, niż dojdzie do swojej cioci.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 10:40, 30 Cze 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Azael
Dołączył: 03 Cze 2016
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:24, 30 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Zarzut z wielości religii to bardzo dobry zarzut. Popatrzmy na to uczciwie. Przychodzi do mnie jakiś gościu, który twierdzi, że ma do zaoferowania kilkadziesiąt religii. Opisuje wszystkie koncepcje i różnice w religiach. Każda z nich poleca inny sposób życia i postępowania. Niestety nie mogę sprawdzić tych konkretnych koncepcji, na których opierają się religię, bo nie są w ogóle weryfikowalne.
To jedna sprawa, a druga to taka, że w obrębie samej religii np. chrześcijaństwa nie ma zgodności i spójności.Ale wierzący dalej twierdzą, że mają dobry wyznacznik... To ja proponuje by najpierw ustalili wspólną i sensowną wersję. Choć to jest niemożliwe. I dlatego nie widzę sensu opierać swojej nadziei na tak niepewnym gruncie.
I tak przy okazji szybki test
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33516
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 17:19, 30 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Azael napisał: | Zarzut z wielości religii to bardzo dobry zarzut. Popatrzmy na to uczciwie. Przychodzi do mnie jakiś gościu, który twierdzi, że ma do zaoferowania kilkadziesiąt religii. Opisuje wszystkie koncepcje i różnice w religiach. Każda z nich poleca inny sposób życia i postępowania. Niestety nie mogę sprawdzić tych konkretnych koncepcji, na których opierają się religię, bo nie są w ogóle weryfikowalne. |
Opisujesz, na przykładzie wyboru religii, ogólny problem z wyborem. Takie same, albo podobne zarzuty jak względem religii można stawiać względem większości wyborów - pewne aspekty są względnie jasne, inne są wątpliwe, niektóre zupełnie nieweryfikowalne. Przykładów jest multum, bo wciąż występują:
- wybór pracy - nie wiemy, czy szef tylko miło się uśmiecha i będzie dobrym przełożonym, czy to tyran, nie wiemy, czy zapłacą, co obiecują, czy nie każą tyrać w nadgodzinach bez zapłaty (a jak dostaniemy więcej ofert pracy, to gorzej, bo to znaczyłoby, że mamy mniejszą szansę trafienia dobrej pracy?...)
- wybór żony - wiele ładnych dziewczyn spotkaliśmy, ale wybieramy w oparciu o bliżej nieokreślony zestaw kryteriów (czy lepiej byłoby, aby wybór był mniejszy, jak więcej kandydatek, to znaczy, ze wybór będzie gorszy?...)
- wybór towarów w sklepie - już opisywałem
A na podobnej zasadzie będzie setki innych wyborów - miejsca zamieszkania, oferty bankowej, fryzur dostępnych u fryzjera, możliwości spędzenia przyjemnie czasu w weekend. Wszędzie mamy tak, że więcej możliwości/opcji wyboru ZWIĘKSZA szansę na wybór satysfakcjonujący (nie mówię, że idealny, bo ideały na tym świecie się zdarzają jedynie w opisach teoretycznych). I praktycznie zawsze wystąpią elementy nieweryfikowalne (w jakiejś mieszaninie z weryfikowalnymi), praktycznie zawsze będzie problem z wyborem, pytania, wątpliwości, szukanie rozwiązania w oparciu o niepewne przesłanki. Jak to w życiu. Religia nie jest tu żadnym wyjątkiem.
Dla mnie ów zarzut z wielości religii - robiący problem z tego, że religii jest wiele, co miałoby rzekomo utrudnić wybranie tej właściwej - jest zadziwiającym przypadkiem wykręcenia powyższej reguły, że najczęściej korzystniej jest wybierać z większej puli. Ale ktoś tu myśli bardzo pokrętnie, ktoś robi sobie i innym wodę z mózgu, aspekt pozytywny zamieniając arbitralnie na negatywny.
Azael napisał: | To jedna sprawa, a druga to taka, że w obrębie samej religii np. chrześcijaństwa nie ma zgodności i spójności.Ale wierzący dalej twierdzą, że mają dobry wyznacznik... To ja proponuje by najpierw ustalili wspólną i sensowną wersję. |
Cóż, jednoznaczność w tym świecie jest luksusem ogólnie. Nie dotyczy to tylko religii. Spory toczone są niemal w każdej dziedzinie życia i myśli, której dotknie się człowiek. Dlaczego od religii oczekujesz w tym zakresie wyjątkowości?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|