|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:22, 22 Lut 2022 Temat postu: Unde malum |
|
|
Skąd zło.
Where does evil come from?
It comes
from man
always from man
only from man
- Tadeusz Rozewicz
Alas, dear Tadeusz,
good nature and wicked man
are romantic inventions
you show us this way
the depth of your optimism
so let man exterminate
his own species
the innocent sunrise will illuminate
a liberated flora and fauna
where oak forests reclaim
the postindustrial wasteland
and the blood of a deer
torn asunder by a pack of wolves
is not seen by anyone
a hawk falls upon a hare
without witness
evil disappears from the world
and consciousness with it
Of course, dear Tadeusz,
evil (and good) comes from man.
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Wto 17:41, 22 Lut 2022, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 0:55, 23 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
Jako osoba , która nie wierzy w Boga nie mogę obarczać go jakimikolwiek winami.
Jednak wielu chrzescijan ma ten problem. Kształt świata kłóci się wg nich z dobrocią Boga i z tym , że jest on wielką miłością.
Jak wyjaśniają oni ten paradoks.
Wyklad ojca zakonnego:
[link widoczny dla zalogowanych]
wuj obiecal , że się wypowie
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 7:44, 27 Lut 2022, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:04, 24 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
Kształt świata nie kłóci się z dobrocią Boga, jako że jest to ten świat, a nie Niebo.
Bóg tworzy wszystkie istoty, o których wie, że do Nieba dotrą. Tworzy więc także i takie istoty, które aby dotrzeć do Nieba, muszą uczyć się na własnych błędach. Takimi istotami są też ludzie. Gdyby więc Bóg zrezygnował ze stworzenia świata, w którym da się popełniać błędy, czyli w którym jest zło, musiałby też zrezygnować ze stworzenia ludzi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:49, 24 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Kształt świata nie kłóci się z dobrocią Boga, jako że jest to ten świat, a nie Niebo.
Bóg tworzy wszystkie istoty, o których wie, że do Nieba dotrą. Tworzy więc także i takie istoty, które aby dotrzeć do Nieba, muszą uczyć się na własnych błędach. Takimi istotami są też ludzie. Gdyby więc Bóg zrezygnował ze stworzenia świata, w którym da się popełniać błędy, czyli w którym jest zło, musiałby też zrezygnować ze stworzenia ludzi. |
Wazne jest w fym także to, że czekasz na wieczne życie.
Powodem tego, że Bóg nie przeszkodził złu na samym początku, według Biblii, jest KONTRAST między złem w obecnym czasie i dobrem w przyszłym królestwie, które kiedyś każdy człowiek będzie mógł docenić. Zdaje się, że osobiste doświadczenie zła Bóg Biblii uznaje za najlepszą drogę, by w przyszłości człowiek mógł opowiedzieć się po stronie dobra.
Jeśli zło w praktyce miałoby być wieczne, jego istnienie zawsze byłoby cieniem na miłości i wszechmocy Boga
Z tego wykladu, który zalinkowałam.
Dyskusja między osoba wierzacą w zbawienie po śmierci a umownie ateistą, jest w tym momencie trochę bezprzedmiotowa.
Ateista oczekuje dobra tutaj. Nagrody i kary tutaj. Wiec taka perspektywa, że Hitler tam kiedyś zrozumie swoje błędy
nie jest dla niego żadnym wyjściem z sytuacji.
Fimik w watku o Hitlerze i odpowiedź T -badacza Biblii.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:15, 24 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
Jeszcze o buddyzmie.
DIALOG BIOLOGA-BUDDYSTY Z FILOZOFEM-ATEISTĄ
O ŚWIADOMOŚCI I REINKARNACJI
Przyjrzyjmy się rozmowie dwóch interesujących postaci, ojca i syna. Ojciec,
Jean-François Revel (1924–2006), to filozof, były członek Akademii Francuskiej
i ateista, a syn, Matthieu Ricard (ur. 1946), to biolog i mnich buddyjski, zwany
„najszczęśliwszym człowiekiem na świecie”. To miano zyskał po przeskanowa-
niu jego mózgu przy pomocy rezonansu magnetycznego (MRI), który pokazał
nadzwyczaj wysoki poziom pozytywnych emocji (-0,45 na skali, na której -0,3
uznaje się za stan błogości) i niemal całkowity brak negatywnych emocji.1
Nauka a religie teistyczne i buddyzm
Zacznijmy od przytoczenia fragmentu ich rozmowy dotyczącego nauki i kon-
templacji:
J.-F.: (…) musimy dostrzec różnicę między naukami historycznymi i huma-
nistycznymi a nauką „twardą”. Ta druga wymaga dowodów, które muszą uznać
wszyscy, niezależnie od swoich poglądów. Pierwsze gromadzą relacje, które poma-
gają zbliżać się do najbardziej prawdopodobnej prawdy, niemniej jednak nie zdoła-
ją podbić twierdzy absolutnej pewności.
M.: Mówiąc, że rzeczywistość można zredukować do materii i że świadomoś
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:22, 24 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
Oczywistym JEST, że życia nie można sprowadzić do materii.
Kto tak sądzi jest no.. nie wiem kim.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TS7
Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 15:12, 24 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
Sytuacja się chyba klarownie rozwidla "na Początku". (w "nadczasowej zawszobyłości"?)
Są rzeczy "pierwotne" z których "wynikły" kolejne.
Czy rzeczy pierwotne to było coś czy Ktoś?
Coś nie decyduje.
Coś "losuje"?
Ktoś decyduje. (decydowanie jest cechą bycia Kimś zamiast czymś?)
Czy ten świat powstał "losowo" czy jest w tym jakiś Plan kojarzący się z rozumem?
Ktoś zrobił Ktosia? (Osobę)
czy
Coś "wylosował" Ktosia?
Bezdecyzyjność "wylosowała" decyzyjność?
Wszystko jest możliwe?
Można spytać subiektywnie:
"Spójrz dookoła na świat. Czy to się wylosowało? Czy jednak Ktoś tu coś czyni? Może coś dziwnego, coś bardzo skomplikowanego, ale jednak czuć rękę Osoby?"
Jeżeli ktoś nie widzi, że "coś jest na rzeczy", tylko uważa, że to jest "losowe" to... uzasadnij. I tu można kopać kilofem dlaczego ktoś stawia na coś zamiast Ktoś. Losowość, nie Plan.
A jednak ta sama osoba może nalegać, że ta "rzeczywistość" jest tak wielce sensowna, że warto jej tylko ufać. Czy musiało tak być, że człowiek ogólnie postrzega "rzeczywistość" jako "godną zaufania"? Postrzega swoją umiejętność interpretacji tej "rzeczywistości" jako "godną zaufania".
Czy jest rzeczywistość "stabilna" "losowo"?
Czy stabilna planowo?
Czy Ktoś jest Wszechmogący czy NieWszechmogący?
Co/Kto ogranicza pierwotnego Ktosia?
Do eksploracji może.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 1:31, 25 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Dyskusja między osoba wierzacą w zbawienie po śmierci a umownie ateistą, jest w tym momencie trochę bezprzedmiotowa. |
Nie, Semele. Racjonalna dyskusja nie polega na tym, że dyskutanci okopują się w swoich założeniach, nie przyjmując do wiadomości wniosków wynikających z założeń robionych przez drugą stronę. Racjonalna dyskusja polega na wspólnym sprawdzaniu, do jakich wniosków faktycznie prowadzą założenia każdej ze stron, jakich wniosków założenia te zabraniają, oraz jak się mają te wnioski do celów stawianych sobie przez dyskutantów.
Jeśli z góry uznajesz, że każda odpowiedź zakładająca istnienie Boga jest nieakceptowalna, to popełniasz fundamentalny błąd zadając pytanie dotyczące wniosków z założenia istnienia Boga.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 1:33, 25 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
TS7, proszę umieść swoje uwagi w jawnym kontekście OP, wtedy będzie łatwiej je skomentować.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 4:14, 25 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Semele napisał: | Dyskusja między osoba wierzacą w zbawienie po śmierci a umownie ateistą, jest w tym momencie trochę bezprzedmiotowa. |
Nie, Semele. Racjonalna dyskusja nie polega na tym, że dyskutanci okopują się w swoich założeniach, nie przyjmując do wiadomości wniosków wynikających z założeń robionych przez drugą stronę. Racjonalna dyskusja polega na wspólnym sprawdzaniu, do jakich wniosków faktycznie prowadzą założenia każdej ze stron, jakich wniosków założenia te zabraniają, oraz jak się mają te wnioski do celów stawianych sobie przez dyskutantów.
Jeśli z góry uznajesz, że każda odpowiedź zakładająca istnienie Boga jest nieakceptowalna, to popełniasz fundamentalny błąd zadając pytanie dotyczące wniosków z założenia istnienia Boga. |
Ja się ogólnie zgadzam z koncepcją teodycei. Z tym konstruktem myślowym.
Jest on zgrabny.Musi być, bo wymyślił go matematyk.
W niczym się nie okopuję. Po prostu nie wierzę w życie pozagrobowe i tym samym
w konstrukt Boga chrześcijańskiego.
Z Jednych założeń wynika, że istnieje kara a zwłaszcza nagroda po śmierci biologicznej z drugich założeń wynika, że takiej kary czy nagrody po śmierci nie może być. Bo obiekt, który podlegałby tej karze przestaję istnieć.
Problem złego czy dobrego Boga przestaję istnieć. Zostaje tylko problem złych ludzi. Problem do rozwiązania, zmniejszanie ilości zła na świecie.
Jakoś się to nam ludziom nie udaje i ostatnio skłaniam się ku poglądowi , że nie uda. Co jest bolesną refleksją.
Co do badacza Biblii wydaje mi się, że coś dobrze kombinuje. Jednak nie do końca rozumiem co chce wyrazić.
Gdyby wyjaśnił co oznaczają te symbole T ..., łatwiej zapamiętałabym jego ksywk.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 23:11, 25 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
Nie ma sensu dyskutowanie hipotezy, do której nie ma się zastrzeżeń innych poza tym, że się z założenia nie zamierza uznać tej hipotezy za prawdziwą.
Aby więc dyskusja była tu wartościowa, należy przynajmniej usunąć z twierdzenia "nie uważam tej hipotezy za prawdziwą" jego atrybut "założenie", zmieniając je na stanowisko robocze. Czyli na takie, którego wartość praktyczna podlega weryfikacji i które w zależności od wyniku tej weryfikacji może ulec wzmocnieniu lub osłabieniu, do odwrócenia na przeciwne włącznie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 6:59, 26 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Nie ma sensu dyskutowanie hipotezy, do której nie ma się zastrzeżeń innych poza tym, że się z założenia nie zamierza uznać tej hipotezy za prawdziwą.
Aby więc dyskusja była tu wartościowa, należy przynajmniej usunąć z twierdzenia "nie uważam tej hipotezy za prawdziwą" jego atrybut "założenie", zmieniając je na stanowisko robocze. Czyli na takie, którego wartość praktyczna podlega weryfikacji i które w zależności od wyniku tej weryfikacji może ulec wzmocnieniu lub osłabieniu, do odwrócenia na przeciwne włącznie. |
Słusznie. Jedno jest pewne, nie da sie wymusić wiary.
Można przekonać kogoś do swego sposobu rozumowania, do tego, że tok myślowy jest logiczny, a nawet stanowisko prowadzi do korzystnych konsekwencji (ludzie religijni są lepsi i dzięki nim świat zmienia się na lepszy). Jednak do wiary nie przekonasz. Tu wskazówka moja dla MD. To istota wiary. Gdybyśmy operowali przstarzalymi pojęciami napisalibyśmy : wiara wynika z serca.
W wierze komponent zaangażowania emocjonalnego i uczuciowego przeważa nad intelektualnym zdecydowanie.
Argumenty logiczne mogą podpierać wiarę i tak często jest ale pierwszymm co się w człowieku pojawia jest właśnie wiara. Najczęściej zinternalizowana w dzieciństwie . Oczywiście zdarzają sie nawrócenia. Jednak wedlug mnie wynikają one z silnych przeżyć natury duchowej gdzie następuje burzenie a potem budowanie. Burzenie czesto jest bardzo spektakularne. Z odbudową bywa różnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 0:01, 27 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
Wiary nie należy nawet próbować wymuszać. Wiara nie jest na siłę, wiara jest na wyczucie.
Trzeba zdawać sobie sprawę, skąd to wyczucie się bierze. Trzeba zdawać sobie sprawę, dlaczego jedna wiara nam pasuje, a druga nie. Trzeba uwolnić się właśnie od tego, że wiarę mamy narzuconą nam przez czynniki, z których nie zdajemy sobie sprawy.
Tak, najpierw pojawia się wiara. Ale ona nie pojawia się z kapelusza magika, lecz - jak piszesz - z tego, co działo się w dzieciństwie. Lubię przypominać, co o tym mawiał Einstein: że zdrowy rozsądek (czyli właśnie ta podskórna wiara) to zbiór przesądów i uprzedzeń nabytych do wieku dziesięciu lat.
Trzeba wyzbyć się przesądów i uprzedzeń.
Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Nie 0:02, 27 Lut 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 1:11, 27 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Wiary nie należy nawet próbować wymuszać. Wiara nie jest na siłę, wiara jest na wyczucie.
Trzeba zdawać sobie sprawę, skąd to wyczucie się bierze. Trzeba zdawać sobie sprawę, dlaczego jedna wiara nam pasuje, a druga nie. Trzeba uwolnić się właśnie od tego, że wiarę mamy narzuconą nam przez czynniki, z których nie zdajemy sobie sprawy.
Tak, najpierw pojawia się wiara. Ale ona nie pojawia się z kapelusza magika, lecz - jak piszesz - z tego, co działo się w dzieciństwie. Lubię przypominać, co o tym mawiał Einstein: że zdrowy rozsądek (czyli właśnie ta podskórna wiara) to zbiór przesądów i uprzedzeń nabytych do wieku dziesięciu lat.
Trzeba wyzbyć się przesądów i uprzedzeń. |
Zgadzam się. Prawdziwa wiara nie wynika ze zdrowego rozsądku. Dotyczy to teizmu.Jeśli uznajesz ateizm za wiarę ,(ja nie) to także .
W dzieciństwie nie wpajano mi żadnych uprzedzeń. Dlaczego napisałeś w wieku 10 lat?
Zarówno Ty jak i ja zdajemy sobie sprawę dlaczego mamy takie światopoglądy.Twój jest chyba religijny, mój w jakimś sensie być może też.
To trzeba by jeszcze przeanalizować.
Myślę, że światopogląd związany z religią nie musi być lepszy niż ten, w którym religia nie narzuca norm moralnych.
Chociaż przeważa mniemanie, że ateiści są amoralni. Pewnie jest wśród nich wielu takich.
Jednak wielu takich jest wśród teistów. Jesteśmy ludźmi i niestety jesteśmy zdolni do czynienia zła.
Karol Tarnowski piszę:
Ale czy naprawdę każdy ma swój absolut? I czy ważne jest żeby mieć jakąś absolutną troskę? Jak ją można rozumieć: czy jako pasję, bez której ktoś nie wyobraża sobie swojego życia? To z pewnością bardzo ważne, ale jest to zagadnienie z dziedziny psychologii, które nie wydaje się mieć wiele wspólnego z zagadnieniem wiary czy ateizmu. Może więc chodzi o pewne miary dla swojego życia: o to, czego nie chciałbym za nic w świecie – a więc absolutnie – zrobić: zabić kogoś, zdradzić, skrzywdzić; albo coś, do czego chciałbym być zdolny w odpowiednich okolicznościach: uratować kogoś z ciężkiej opresji, bronić ojczyzny, odpowiedzialnie wychowywać dziecko? Inaczej mówiąc, może chodzi o takie przeżycie życia, żebym nie musiał się go wstydzić? O życie w tym znaczeniu „sensowne”? O życie, w którym „materia” nie determinuje „ducha” i nie decyduje o nim? Otóż być może pod tym względem nie ma żadnej zasadniczej różnicy między wierzącymi a niewierzącymi, teistami a ateistami. O ile, jak chce Benedykt XVI, główna linia podziału biegnie nie między teistami a ateistami, lecz między ludźmi „uduchowionymi”, a pozbawionymi ducha, to na tym poziomie nie istnieje problem ateizmu. Inaczej mówiąc, nie istnieje on – przynajmniej na pozór – na poziomie „praktycznym” w najszerszym tego słowa znaczeniu. Wielu ateistów bywa znacznie porządniejszymi i bardziej wartościowymi ludźmi niż ludzie wierzący. Trzeba raz na zawsze skończyć, jak pisał niegdyś Pierre Bayle, z globalnym oskarżaniem ateistów o immoralizm – o ile ktoś to jeszcze robi. Oczywiście nie należy wpadać w przeciwną skrajność.
[link widoczny dla zalogowanych]
Artykuł bardzo ciekawy. Czy jest możliwe abyś go przeczytał i odniósł się do niego?
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 7:37, 27 Lut 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TS7
Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:42, 27 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
"Okulary tego podziału" u "początku" na:
1) "losowość" (cokolwiek to miałoby być)
2) "plan rozumowy" Ktosia
można przystawiać do WSZYSTKIEGO co się dzieje.
Także do moralności.
Chodzi bardziej o to, że moralność jest albo:
1) "losowa"
2) pochodzi od Ktosia planowo
Bóg jest aktywnym "strażnikiem moralności" (rozumianej na skali całego Planu aż do czasu rozpoczęcia się Nieba).
Tzn. że tego nie ominiesz.
Możliwe, że powstaje też fundamentalne niezrozumienie.
Wiele osób obserwuje "teizm" jako ludzki wymysł, który w wyniku "ślepej wiary" w jego "fikcyjną prawdziwość" może się realizować w efekcie jako "fikcyjna moralność". Dlatego powstać może rozumienie, że "moralność chrześcijańska" to tylko jedna z opcji uznawanych "zgodnie z wygodą" równoważnych innym opcjom "religijnym" bądź "filozoficznym". (ostrość separowania subiektywna?)
Więc ludzie traktują nieraz religie czy filozofie jak "stół szwedzki".
"Poproszę 3kg Chrześcijaństwa, 2 kg Buddyzmu, 1 kg Hinduizmu, 1,5 kg ateizmu. Wstrząśniete nie zmieszane. Ten werset to przenośnia, a ten jest dosłowny. Bo jakby się okazało, że ten jest bardziej dosłowny niż mi się wydaje, to jeszcze musiałbym zmienić życie."
To jest perspektywa zakładająca, że Boga NIE MA, a ludzie sobie wybierają "co im pasuje". Może trochę podejścia eksperymentalnego. Siedzi jakiś Marks czy Engels dumają sobie filozofie, a potem ktoś to czyta. Ktoś myśli "jakie mądre, a co gdyby wprowadzić to w życie... na pewno na świecie byłoby lepiej." A potem mamy Hitlery i Staliny" inspirowane" filozofią, inspirowane na "uczelniach naukowych". Mówiąc przenośnie "filozofia zabija ludzi". I jak ktoś mniema, że "to tylko rozważania luźne, mówienie nie szkodzi" to myślę, że rozmowa może być daremna. "Myśli i mowa są winne śmierci i cierpień". Organizację czynów, poprzedza rozmowa, tą poprzedzają myśli, którymi ktoś postanowił się podzielić.
Perspektywa ta jest ateistyczna, a jednak wielu traktuje tą perspektywę jako jedyną możliwą.
Perspektywa teistyczna jest inna. Bóg istnieje, On decyduje o moralności. Moralność ta może być jedyną, która ma sens w perspektywie WIECZNOŚCI. (choć w perspektywie krótkiej może się wydawać bezsensowna) Na ogół ludzie nie biorą tej perspektywy pod uwagę, szczególnie Ci którzy uważają, że nie ma życia pozogrobowego. Więc wykluczając z góry życie pozagrobowe z automatu mogą nie rozpatrywać "problemów Wieczności". W ten sposób mogą się odciąć od próby zrozumienia perspektywy teistycznej. Jak rozumieć przez "okulary doczesności" "perspektywę wieczności"?
I znowu mogą żyć w perspektywie zacieśnionej do max "120 lat" (realnie do roku, tygodnia czy dnia) czy może paruset lat. (dynastie?)
A liczy się znowu prawda. Co jest prawdą?
Rozpatrywanie "korzyści doczesnych" z przyjęcia religii jest w pewnym sensie absurdem.
Słowa Apostoła:
1 Koryntian 15
19 Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania.
(...)
32 Jeżeli tylko ze względu na ludzi potykałem się w Efezie z dzikimi zwierzętami, to cóż mi stąd za pożytek? Skoro zmarli nie zmartwychwstają, to jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy.
Jasno i klarownie.
Po co komu wiara, jeżeli "praktykowanie" "opłacałoby się" (w sensach i ateistycznych i teistycznych) zarówno w życiu doczesnym jak i wiecznym?
Nad czym wtedy dywagować?
W życiu będzie Ci miło a i potem do Nieba trafisz?
A może Bóg umyślnie Cię stawia w sytuacji gdzie w sensie ateistycznym może się "nie opłacać praktykować"?
Jesteś zmuszony żyć wiarą i nadzieją, ryzykując "stratę" jak się pomylisz?
A może wtedy poddawanie się tej "stracie" jest w pewnym sensie dowodem wiary?
Próby znalezienia praktycznych korzyści doczesnych z ateistycznego rozumienia "praktykowania wiary" czy "samooszukiwania się dla lepszego samopoczucia" mogą być daremne?
Tutaj mogą być Ci co szukają w "religii" poprawy bytu doczesnego, a nie prawdy. Tym "Bóg może podstawić nogę".
"Jak się nie kierujesz prawdą to nie rozumiesz Katolicyzmu."
Masa ludzi może "praktykować z niewłaściwych przyczyn".
Potem masz przypowieść o siewcy.
----
Tak czy inaczej:
"Losowa moralność" jest "losowa".
4 letni Hitkerek czy 4 letni Stalinek może nie mieli jeszcze pomysłów późniejszych. Ale gdzieś coś się zmieniło.
Nie ma wszechmogącego strażnika moralności, to kto zapewni czasową stabilność moralności u ludzi? (i to nie wynikającą ze strachu przed "policjantem i wojskowym")
Z perspektywy "losowej moralności" ludzie mogą się wyrywać z kontekstu wychowania, kultury, może nawet genetyki, itd. Jak zagwarantujesz, że "pokój bedzie trwał wieczność"? Kto w czymś co można nazwać "grupowa opłacalność moralności racjonalnej" zapewni, że nie będzie opłacalne dla podgrupy ludzkości stać się niedobrym i wykorzystywać "moralnych naiwniaków".
Czy "racjonalność/opłacalność" może gwarantować stabilność "pseudo moralności"?
Czy jednak bez nadprzyrodzonej Miłości pochodzenia Boskiego gdzie ta wartość jest PODSTAWOWA, a nie jest "konsekwencją racjonalnego przemyślenia sprawy, że moralnym się opłaca być ludzkości" da się stworzyć "Niebo" na Ziemi?
Czy tylko cykliczne zmiany opłacalności różnych strategii reagowania na "skład procentowy przyjmowanych ideologii ludzkich".
Czy ten dynamiczny proces globalnych zmian ideologii ma w ogóle jakąś równowagę? I czy ta równowaga upada po stronie moralnego świata? A może nie. A nawet jak padałaby na "ujdzie" to nie jest "Niebo". Ludzie mają tendencję by chcieć coraz więcej.
A może "Świat bez Boga" zmierza ku postępującej redukcji moralności i zagładzie?
Logika/rozum służą bardziej by określić JAK należy zrobić to co człowiek CHCE. To co CHCE zależy od np. wartości czy "możliwości". A wartości czy da się "wydedukować" czy jednak są "ponad rozumem" a "rozum obsługuje jedynie ich skuteczną realizację"?
Czy mowa o "rozumowej moralności" w ogóle ma sens?
Może próba określenia "co należy robić" jest z góry skazana na niepowodzenie?
A te wartości skąd się biorą?
Jeżeli nie są od Boga to są "losowego pochodzenia"?
Kto będzie respektował "losową moralność" jeżeli będzie w stanie się z niej uwolnić? (jak ktoś mówi o genetyce to może ktoś siebie zmodyfikuje genetycznie by usunąć sobie moralność, która mu "wadzi")
Nawet jak ktoś mógłby się zmodyfikować genetycznie czy mózg tak by się pozbawić moralności, to jak tą decyzję motywować? Musiałaby być inna wartość wyższa niż moralność? A jak jest wartość dla kogoś wyższa niż moralność to gdzie gwarancja stabilności moralności?
Z wyższej wartości musiałaby moralność wynikać?
Ale skoro ktoś się pozbawia moralności dla "wyższej wartości" to chyba nie wynika?
A co może przeważyć nad moralnością? Egoizm?
Jak dla kogoś bycie moralnym "przestaje być opłacalne" to będzie dalej?
Czy "losowa moralność" w ogóle jest "moralnością"?
Czy tylko marną kruchą podróbą?
A jednak na świecie większość ludzi chyba czuje jakąś odrazę do choć niektórych czynów? Czy tej odrazy też będą potrafili się pozbyć różnymi metodami?
Czy jest tak źle jak mogłoby być gdyby to wszystko było "losowe"? Czy jednak Bóg położył jakąś granicę? Znowu subiektywne odczucia?
Dlaczego Bóg jako istniejący miałby nie dawać "moralności" nadprzyrodzonej też ateistom? Tutaj musiałoby paść założenie, że nie Bóg daje moralność, tylko ludzie "sami sobie dają moralność" przez "fikcyjne uznawanie reguł, których nie czują" przez jakiegoś rodzaju "prania mózgu"? Ale gdyby wszyscy "religijni" byli moralni, a nie religijni niemoralni to czy nie za prosto byłoby ujawnić ukrytego Boga?
Czy poziom zła na świecie jest "losowy" czy planowo ograniczony przez Ktosia? Czy jest poczucie, że mogłoby być dużo gorzej?
To jest kontekst luźny tutaj na razie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:31, 27 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Jeśli uznajesz ateizm za wiarę ,(ja nie) |
Jeśli ktoś nie uznaje ateizmu za wiarę, ten na zasadzie prawa wyłączonego środka (albo-albo) musi uznawać go za wiedzę i wobec tego musi umieć przedstawić dowód prawdziwości ateizmu. Ponieważ taki dowód jest niewykonalny, mamy natychmiast dowód, że ateizm to wiara. Nie ma to nic wspólnego z uznawaniem lub nieuznawaniem czegoś. To zwykła i prosta konsekwencja logiczna.
Semele napisał: | W dzieciństwie nie wpajano mi żadnych uprzedzeń. |
Dzieciństwo samo wpaja nam uprzedzenia.
Semele napisał: | Dlaczego napisałeś w wieku 10 lat? |
Nie ja, Einstein. Dlaczego akurat 10 lat? To pi razy oko wiek, w którym człowiek ma już jako tako ukształtowany pogląd na to, co jest zdroworozsądkowe a co głupawe.
Semele napisał: | Zarówno Ty jak i ja zdajemy sobie sprawę dlaczego mamy takie światopoglądy. |
Powiedz mi więc, dlaczego masz taki światopogląd.
Semele napisał: | Myślę, że światopogląd związany z religią nie musi być lepszy niż ten, w którym religia nie narzuca norm moralnych. |
Nie musi. Wiem, że cię dręczy to, że ateiści są przedstawiani jako niemoralni. Mnie natomiast takie przedstawianie nie tyle dręczy (bo sam nie jestem ateistą), lecz po prostu wkurza jako dziecinada podnoszona do poziomu socjologii, jako hipokryzja, jako jawna niesprawiedliwość, lub jako tania propaganda.
Semele napisał: | Artykuł bardzo ciekawy. Czy jest możliwe abyś go przeczytał i odniósł się do niego? |
Jeśli uważasz, że z pewnymi jego tezami mógłbym się nie zgodzić, proszę wypisz je. W przeciwnym razie nie bardzo wiem, jak miałbym się do niego odnosić, przynajmniej sądząc po zacytowanym przez ciebie wycinku, do którego nie mam zastrzeżeń.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:37, 27 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
TS7 napisał: | Perspektywa teistyczna jest inna. Bóg istnieje, On decyduje o moralności. Moralność ta może być jedyną, która ma sens w perspektywie WIECZNOŚCI. (choć w perspektywie krótkiej może się wydawać bezsensowna) Na ogół ludzie nie biorą tej perspektywy pod uwagę, szczególnie Ci którzy uważają, że nie ma życia pozogrobowego. Więc wykluczając z góry życie pozagrobowe z automatu mogą nie rozpatrywać "problemów Wieczności". W ten sposób mogą się odciąć od próby zrozumienia perspektywy teistycznej. Jak rozumieć przez "okulary doczesności" "perspektywę wieczności"? |
Problem jest chyba gdzie indziej. Nie w tym, żeby uznając istnienie Boga konsekwentnie uznać go za ostateczną wykładnię moralności, lecz w tym, żeby ROZUMIEĆ, co ta wykładnia wykłada.
Człowiek nie jest Bogiem, może więc poznawać tylko po owocach. Czyli w sumie po tym, jak się po spożyciu owocu czuje.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TS7
Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 22:53, 27 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
A może bez Boga "moralność" po prostu nie ma trwałych fundamentów? "Bez Boga moralność nie istnieje?"
I tutaj właśnie pojawia się to powszechne niezrozumienie?
Niezrozumienie wynikające z mylenia "gdy Bóg w świecie nie istnieje" od "gdy nie wierzysz w prawdziwość religii"?
Nie mówię, że ateista nie może być moralny i że moralność wynika z "nieuzasadnionego uznania zasad moralnych religii zgodnie z wygodą".
Mówię, że może gdyby Bóg nie istniał to nikt nie mógłby być "moralny"? Mogłyby może powstać podróby moralności (o ile jakiekolwiek), ale niestabilne czasowo?
Katechizm
II. Cnoty teologalne
1812 Cnoty ludzkie są zakorzenione w cnotach teologalnych, które uzdalniają władze człowieka do uczestnictwa w naturze Bożej . Cnoty teologalne bowiem odnoszą się bezpośrednio do Boga. Uzdalniają one chrześcijan do życia w jedności z Trójcą Świętą. Ich początkiem, motywem i przedmiotem jest Bóg Trójjedyny.
1813 Cnoty teologalne kształtują, pobudzają i charakteryzują działanie moralne chrześcijanina. Kształtują one i ożywiają wszystkie cnoty moralne. Są wszczepione przez Boga w dusze wiernych, by uzdolnić ich do działania jako dzieci Boże i do zasługiwania na życie wieczne. Stanowią one rękojmię obecności i działania Ducha Świętego we władzach człowieka. Są trzy cnoty teologalne: wiara, nadzieja i miłość.
Miłość jest nadprzyrodzona i nikt nie może kochać jak Bóg go do tego nie uzdolni?
1 Jan 4
7 Umiłowani, miłujmy się wzajemnie,
ponieważ miłość jest z Boga,
a każdy, kto miłuje,
narodził się z Boga i zna Boga.
8 Kto nie miłuje, nie zna Boga,
bo Bóg jest miłością.
9 W tym objawiła się miłość Boga ku nam,
że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat,
abyśmy życie mieli dzięki Niemu.
10 W tym przejawia się miłość,
że nie my umiłowaliśmy Boga,
ale że On sam nas umiłował
i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.
(...)
19 My miłujemy [Boga],
ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował.
Skąd ma człowiek wiedzieć, które owoce są dobre a które złe? Cykliczne kryterium?
Pominę to, że owoce dobre mają być w kontekście wieczności? Człowiek może myśleć, że owoce są dobre bo coś fajnie wygląda w krótkim terminie, a "300 lat później" jest bardzo źle.
To jak się ktoś z czymś czuje może też być "losowe" albo zależeć od Boga. Losowe uczucia mogą być "na szkodę" teoretycznie.
Kolejna rzecz, którą regularnie się pojawia, to mowa co człowiek może a co nie może.
Człowiek może to co Bóg Wszechmogący mu udostępni.
A "zrozumienie" też z czegoś pochodzi. Jest losowe albo pochodzi od Boga.
Samo zresztą zrozumienie (czymkolwiek ono jest) może być niewystarczające. Bo "logika moralności" (jeżeli takie coś istnieje) może przekraczać ludzkie pojęcie, bądź też ludzką zdolność jej realizacji w praktyce. Itp.
Finalnie zrozumienie też musi na czymś się opierać. Albo na losowości albo na Bogu.
Miłość jest nadprzyrodzonym darem Boga?
Losowość vs Bóg. W każdym zagadnieniu?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 8:47, 28 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
Badacz pisma T....
Cytat: | może bez Boga "moralność" po prostu nie ma trwałych fundamentów? "Bez Boga moralność nie istnieje?"
I tutaj właśnie pojawia się to powszechne niezrozumienie?
Niezrozumienie wynikające z mylenia "gdy Bóg w świecie nie istnieje" od "gdy nie wierzysz w prawdziwość religii"?
Nie mówię, że ateista nie może być moralny i że moralność wynika z "nieuzasadnionego uznania zasad moralnych religii zgodnie z wygodą".
Mówię, że może gdyby Bóg nie istniał to nikt nie mógłby być "moralny"? Mogłyby może powstać podróby moralności (o ile jakiekolwiek), ale niestabilne czasowo? |
"Lecisz" Dostojewskim.
Bez BOGA moralność trzeba wykuwać. Z "Bogiem" często wydaje się nam, ze mamy jakąś legitymację.
Moralność się zmienia. Kiedyś najważniejsze było małżeństwo nawet, w którym ludzie się krzywdzili. Dziś najważniejsza JEST miłość. Ukrainka dziś, wyznania prawosławnego stwierdziła, że cerkiew skumała się z władzą. Według jej relacji kremlowską.
To ciekawy nowy wątek może być. O moralności.
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pon 8:56, 28 Lut 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TS7
Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:02, 28 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
Raczej chyba Katolicyzmem.
Jaką trwałość ma "wykuta moralność"? Czy w ogóle można ją tak nazwać?
Jak jest zdefiniowana "moralność"?
Tu może być jakiś podział na:
1) moralność faryzejską (zewnętrzna? na pokaz? interesowna? szukająca poklasku? Itd.)
2) moralność realną (podstawową, a nie wydedukowaną z czego innego?)
?
Miłość jest też pojęciem wypaczanym.
Każdy może wprowadzić swoją definicję i wykorzystywać ją do samooszukiwania się.
Jak wprowadzasz wieloznaczność słowa (gdzie są sprzeczne definicje poszczególne), to przewrotny (alho zagubiony) może wykorzystywać w danej sytuacji to znaczenie, które akurat mu pasuje.
Raz to, raz tamto.
Czy Miłość jest DLATEGO ŻE, czy POMIMO ŻE?
Może jest "zjawiskiem losowym"?
Może jest darem od Boga?
Dla mnie Prawosławie jest błędnym wyznaniem. Może teologicznie dużo bliższe Katolicyzmowi niż Protestantyzm. Ale nie spodziewam się tam zbyt dobrych owoców. Oni prowadzą samowolkę, więc Kościół Katolicki nie odpowiada za ich czyny.
Uważam, że jednym z bardzo poważnych problemów, wypaczeń współczesnych (nie wypowiadam się historycznie) jest wypaczanie znaczenia słów. Pycha ludzka nakłania nieraz ludzi by mówić "ja rozumiem język polski", "skończyłem szkołę", "jestem wykształcony", "jak śmiesz mnie pouczać, nie jestem młokosem, wczoraj się nie urodziłem, wiesz jaką ja mam tęgą głowę, czego ja nie czytałem, gdzie się nie kształciłem, jakie konkursy nie zwyciężyłem, ile nad tym nie myślałem, wiesz kto mi rękę podał, kto mnie skomplementował, czego nie osiągnąłem". blabla
Moja odpowiedź luźna często mogłaby brzmieć "tylko Ci się wydaje, że rozumiesz język", "NIC nie rozumiesz". To dotyczy też mnie.
Im szybciej ktoś przestanie się łudzić, że tyle wie i rozumie, tym lepiej.
Mam silne podejrzenie, że to również sprawka wiadomej istoty. Pycha jest "skuteczną metodą" działania na szkodę ludzi.
Dawanie ludziom wymówek by czuli się "moralni" gdy używają "pozytywnych słów", "pięknych frazesów" z wypaczonymi znaczeniami.
1) miłość
2) prawda
3) logika
4) pycha
5) pokora
6) szczęście
7) dobro
8) szacunek
9) mądrość
Itd.
Jest jakaś zdaje się epidemia niezrozumienia, że "słowa same w sobie są puste". Liczy się co za nimi stoi. Co implikują. Czy działanie współgra z "frazesami".
Każdy może powiedzieć o sobie cokolwiek. Jak jest "sprawnym aktorem" to wielu może tak uwierzyć, że tym aktorstwem (zawód kłamca) będą ruinować ludziom życie. Grać na uczuciach, na "niewłaściwie ukształtowanym sumieniu".
Czasami ma się wrażenie, że ludzie wolą "wzniosłą fikcję". Ma coś fajnie brzmieć, poruszać emocje, nawet jak "nic nie znaczy". Ludzie może wręcz żywią się ta fikcją. Chcą ją utrzymywać. Bo bez niej mogłoby im się "gorzej żyć". Prawdę zaczynają nazywać fikcją, a fikcję prawdą. Próba naprostowania może się kończyć złymi emocjami.
Kłamca nazywa drugiego kłamcą.
Wypaczający rzeczywistość nazywa drugiego, że wypacza rzeczywistość.
Pyszny nazywa drugiego pysznym.
Itd.
Jest taka anegdota (rzekoma), że kiedyś używano łupin kokosów by w filmach naśladować dźwięk kopyt konia. A potem ludzie tak to kupili (nie znający realnych koni?), że jak ktoś nagrał realny dźwięk to myśleli, że to oszustwo.
Skutki bywają takie, że ktoś dochodzi do wniosku, że wiele razy z takimi ludźmi "więcej zdziałasz" kłamstwem niż prawdą. Bardziej poruszysz kogoś bajką, sztucznością zachowania niż rzeczywistością. Nieraz robią się "tragi-komedie".
A Szatanowi to wszystko jest "na korzyść".
I nawet do człowieka nie przemówisz, jeżeli dla kogoś fikcja jest bardziej realna niż rzeczywistość, a prawda jest pośmiewiskiem.
Czy wyśmianie czegoś i stworzenie tysiąca wypaczonych alternatyw, które są parodią jest naprawdę takie trudne? Wymaga wielkiego intelektu?
A często to co wyśmiane nie jest nawet rozpatrywane uczciwie, bo kto choć podejmuje próbę rozpatrywania tego co wyśmiane na 1000 sposobów, ten może się spodziewać "ran na pysze", odrzucenia od szyderców (których towarzystwo i akceptację wysoko ceni?), itd.
Duma vs Prawda
"Śmiech wartością nadrzędną"?
"Runda pierwsza..."
A jaki można mieć sprzeciw do:
Mateusz 22
37 On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem.
38 To jest największe i pierwsze przykazanie.
39 Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.
40 Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy».
Zauważyć warto zaznaczenie, które mogą niektórzy wypaczać, pomijać:
Jak siebie samego.
NIE. Bardziej niż siebie samego.
Czy może być tak, że
A > B i B > A
?
Czego człowiek nie wykorzysta by się wynieść?
Wywyższenie przez poniżenie?
"Jestem lepszy bo jestem gorszy?"
Może jak ktoś nie chce słuchać to "zawsze znajdzie" metodę by tak wszystko wypaczyć "aby i tak wyszło na jego".
I pychą może być uważanie, że da się kogoś "zszachmatować do końca".
Dlatego pojawia się Miłość.
Jeżeli podchodzi ktoś do rozmowy egoistyczne, albo anty-egoistycznie pozwala drugiemu na ten egoizm rozmowy, to może się kończyć na "stracie czasu".
Czasami Bóg wtedy mówi tak:
Przysłowia 1
20 Mądrość woła na ulicach,
na placach głos swój podnosi;
21 nawołuje na drogach zgiełkliwych,
w bramach miejskich przemawia:
22 «Dokądże głupcy mają kochać głupotę,
szydercy miłować szyderstwo,
a nierozumni pogardzać nauką?
23 Powróćcie do moich upomnień,
udzielę wam ducha mojego,
nauczę was moich zaleceń.
24 Ponieważ prosiłam, lecz wyście nie dbali,
rękę podałam, a nikt nie zważał,
25 gardziliście każdą mą radą,
nie chcieliście moich upomnień:
26 więc i ja waszą klęskę wyszydzę,
zadrwię sobie z waszej bojaźni,
27 gdy bojaźń nadciągnie jak burza,
a wasza zagłada jak wicher,
gdy spotka was ucisk i boleść.
28 Wtedy będą mnie prosić - lecz ja nie odpowiem,
i szukać - lecz mnie nie znajdą,
29 gdyż wiedzy nienawidzili,
gardzili bojaźnią Pańską,
30 nie poszli za mymi radami,
zlekceważyli moje napomnienie;
31 spożyją owoce swej drogi,
nasycą się swymi radami;
32 odstępstwo prostaków uśmierci ich,
bezmyślność niemądrych ich zgubi.
33 Kto słucha mnie - osiągnie spokój,
wytchnienie - bez obawy nieszczęścia».
A potem pytanie... gdzie On jest?
Ilu krytyków Katolicyzmu przeczytało Biblię?
Choć Nowy Testament?
Coś więcej?
Czy otwierając ją przyjęli z góry krytyczne założenia i z tej perspektywy czytali by znaleźć "dowód na bzdurność"?
Masz mnemonikę:
ToShiba
TaSmania
TeSaloniki
TakSówka
TenSor
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 11:10, 28 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Raczej chyba Katolicyzmem.
Jaką trwałość ma "wykuta moralność"? Czy w ogóle można ją tak nazwać?
Jak jest zdefiniowana "moralność"?
Tu może być jakiś podział na:
1) moralność faryzejską (zewnętrzna? na pokaz? interesowna? szukająca poklasku? Itd.)
2) moralność realną (podstawową, a nie wydedukowaną z czego innego?) |
Tym gorzej...katolicy to mistrzowie hipokryzji.
.
Dobry podział . Zagadzam się. Idźmy tym tropem.
"Wykuta" moralność może być bardzo bardzo.. ani taka ani siaka.
To musimy sobie wyjaśnić co jest nasze , co jest nabyte... po to aby tu przetrwać.
ale to już nie dziś....
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pon 11:17, 28 Lut 2022, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TS7
Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:28, 28 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
Jeżeli uważasz, że ja się wykazałem jakąś hipokryzją to wskaż.
Rozpatrzę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 11:34, 28 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
TS7 napisał: | Jeżeli uważasz, że ja się wykazałem jakąś hipokryzją to wskaż.
Rozpatrzę. |
Jestem raczej zaskoczona. wiem, że katolicy aż tak nie studiuja Biblii myśłałam, że jesteś jakimś niezależnym ...
Myślałam , że reprezentujesz ten nurt:
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TS7
Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 14:23, 28 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 15:07, 28 Lut 2022 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | TS7 napisał: | Jeżeli uważasz, że ja się wykazałem jakąś hipokryzją to wskaż.
Rozpatrzę. |
Jestem raczej zaskoczona. wiem, że katolicy aż tak nie studiuja Biblii myśłałam, że jesteś jakimś niezależnym ... |
Gdy ja rozmawiałem ze Świadkami Jehowy, to mnie zadziwili pewną opinią o tej rozmowie - stwierdzili, że nie poznali wcześniej katolika, który na temat Biblii był w stanie dyskutować jak ja - znając tę Księgę. ŚJ traktują chyba często katolików jako nie znających Pisma Świętego. To pewnie pozwala im się dowartościowywać za pomocą narracji, w ramach której katolicy to głupole religijnie w porównaniu z nimi - badaczami pisma.
Z drugiej strony, ja ze swoimi kontaktami ze ŚJ wyciągnąłem sobie inną obserwację - wielkiej tendencyjności "znajomości" Pisma Świętego u ŚJ. Członkowie owego wyznania co prawda "znają" mnóstwo wersetów pisma, jednak w rozmowach z nimi trudno jest dopatrzyć się jakiegoś rdzenia, jakiegoś konkretu interpretacyjnego. Im się przy interpretacji Pisma wszystko ze wszystkim kojarzy, wszystko jest takie luźno wrzucone w rozumowanie, nie ma stabilnych reguł. Może z wyjątkiem jednej reguły, ale ukrytej - tak naprawdę to starają się dość niewolniczo kopiować wszystko, co im ich mędrcy z Brooklynu zapodają. Znani mi ŚJ są właściwie wyprani z własnego zdania. Niby prezentują się jako ci bardzo przekonani o swoich tezach, ale tak konkretnie to nawet te ich tezy są mocno "pływające". Najwięcej konkretów da się od nich wyciągnąć w zakresie tych tez, które są jawnie sprzeczne z katolickimi. Tam potrafią się jakoś przy swoim okopać i próbują czegoś bronić. Tak w ogóle to w mojej ocenie mają chaotyczny obraz tego, co niesie ze sobą Pismo Święte.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|