Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Teizm ... i potrzeba reinkarnacji...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
krowa
Areszt za spam, do odwołania



Dołączył: 18 Mar 2010
Posty: 16705
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:52, 21 Cze 2010    Temat postu:

(już nieistotne)

Ostatnio zmieniony przez krowa dnia Wto 14:49, 06 Lip 2010, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
looker




Dołączył: 19 Cze 2010
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:07, 22 Cze 2010    Temat postu:

wujzboj:

Cytat:
Niewykluczone. A jak myślisz, czemu w błogosławieństwach Jezusa jest coś o "ubogich duchem"?

A osoba Lucyfera. Czy to nie jest świadomie użyty przykład na to, że potęga intelektu może budować jej właścicielowi bariery na drodze do Boga? Boga nie poznaje się intelektem, podobnie jak nie intelektem poznaje się radość czy zapach siana. Intelekt jest jednak cennym darem, bo im jest potężniejszy, tym więcej możliwości (skutecznego!) działania otwiera jego posiadaczowi. Z drugiej strony, zwiększone możliwości skutecznego działania łatwo odwracają uwagę od takich "drobiazgów", jak Bóg - bo skoro potrafię zrobić coś sam i zadowala mnie wynik, to po co mam kombinować o Bogu?


Chciał bym tutaj zręcznie uniknąć mieszania się w zagadnienia teologiczne. Pragnę tylko ponowić pytanie jeśli nie intelekt(rozum) jest kluczowym elementem to co? Pokaż mi to coś czym się trzeba kierować. Określ to w jakiś sposób proszę.

Cytat:
Po pierwsze, przerzuciłeś się ze skrajności w skrajność: od "rozum jest tu wszystkim" do "rozum jest tu niczym". Natomiast chodzi po prostu o to, że każdy ma tyle rozumu, ile jemu właśnie jest potrzebne do zrealizowania celu, dla którego się po tym świecie telepie. Nawiasem: jest takie powiedzenie, że rozum jest najsprawiedliwiej rozdzielonym darem, bo naprawdę niewielu narzeka, że ma go za dużo lub że go ma za mało :)


Jeśli chodzi o rozum to mi od zawsze było mało i się zastanawiałem jak to jest patrzeć na świat z pozycji kogoś bardziej rozumnego ;)

Chodzi mi tu głównie o to że jeśli chcemy coś logiczego powiedzieć to musimy się liczyć z logicznymi tego implikacjami. Nie możemy chyba robić tak że do pewnego momentu kierujemy się logiką, a w pewnym momencie ją porzucamy i implikujemy resztę w luźny sposób.

Cytat:

Po drugie, prowadzenie dyskusji to zupełnie inna historia. Oczywistym jest, że w dyskursie rozum jest bardzo ważnym instrumentem. Ale czy każdy musi być dyskutantem pobudzającym innych do myślenia? I czy aby kochać kogoś, musisz wiele myśleć, i to bardzo logicznie i spójnie? Czy pies kochający swoich właścicieli jest intelektualnym siłaczem


Ok tego że występuje uczucie miłości nie neguje. Jednak czy bez rozumu mógł bym pojąć co jest źródłem owej miłości żeby nie ulec złudzeniu? Chciałem tutaj odpowiedzieć analogią na analogię ale nie będę zdziwiony jeśli oboje się nie zrozumieliśmy przez to.




krowa: a czemu akurat w Boga a nie np. w inne Bóstwa albo w Oświecenie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
malachi




Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 472
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 9:42, 22 Cze 2010    Temat postu:

wujzboj napisał:
Wyniki testów trzeba poprawić o czynniki środowiskowe i kulturowe.


Jeśli wyniki nie pasują, tym gorzej dla wyników :)

wujzboj napisał:
Problem polega na tym, że IQ jest pojęciem definiowanym za pomocą testów, których rozwiązywania można się nauczyć


no więc biali mogą się nauczyć a czarni już nie, a najlepiej nauczyć mogą się żółci.

wujzboj napisał:
z możliwości nauczenia się wynika zaś, że czynniki środowiskowe i kulturowe wpływają na wyniki.


np.?

wujzboj napisał:
Dochodzi do tego jeszcze fakt, że na rezultaty testu wpływa oczywisty sposób odporność psychiczna.


i trudne dzieciństwo :)

wujzboj napisał:
Tak więc z wyników tych testów trudno wyciągać takie wnioski, jakie napisałeś.


bardzo łatwo wyciągnąć takie wnioski, ponieważ to żadne wnioski a zwykła obserwacja
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:12, 23 Cze 2010    Temat postu:

wuj napisał:
Wyniki testów trzeba poprawić o czynniki środowiskowe i kulturowe.
malachi napisał:
Jeśli wyniki nie pasują, tym gorzej dla wyników :)

Nie. Jeśli wyniki testów zależą (lub przynajmniej mogą zależeć) od czynników żrodowiskowych i kulturowych, to trzeba te czynniki koniecznie uwzględnić w analizie. W przeciwnym wypadku można uzyskać fałszywy obraz. To zupełnie standardowy element analizy statystycznej, bierze się z matematyki i ma na celu właśnie wyeliminowanie wszelkiego naciągania, celowego czy nieumyślnego.

wuj napisał:
IQ jest pojęciem definiowanym za pomocą testów, których rozwiązywania można się nauczyć
malachi napisał:
no więc biali mogą się nauczyć a czarni już nie, a najlepiej nauczyć mogą się żółci.

Niekoniecznie. Tutaj mamy parę ciekawych obserwacji i konsekwencji.

Po pierwsze, sam fakt, że rozwiązywania testów można się nauczyć, pokazuje wprost, że w analizie wyników należy uwzględnić zmienne środowiskowe, opisujące prawdopodobieństwo tego, że delikwent miał okazję się tego uczyć. A to powoduje, że nie wystarczy rzucić okiem na słupki pokazujące przeciętne IQ u różnych ras; w tych słupkach kryje się znacznie więcej, niż zależność IQ od genów i aby poprawnie o tej zależności wnioskować, trzeba przedtem oczyścić wyniki z tych dodatkowych elementów. Co wcale nie musi być trywialne i wcale trywialne nie jest. Poprawna statystyka to dziedzina zaawansowana matematycznie i nie tylko matematycznie.

Po drugie, wiadomo na przykład, że różnica pomiędzy średnim IQ białej i czarnej populacji USA zmieniała się w czasie: jest zauważalna tencencja do zmniejszania się tej różnicy. Świadczy to zapewnie nie tyle o wymieraniu co głupszych Murzynów albo co mądrzejszych białych, lecz raczej o zmianach środowiskowych, które działają w kierunku wyrównania w obu populacjach tego, co mierzą testy IQ.

wuj napisał:
z możliwości nauczenia się wynika zaś, że czynniki środowiskowe i kulturowe wpływają na wyniki.
malachi napisał:
np.?

Na przykład przeciętny poziom szkół, preferowane zainteresowania, nawet pismo (używanie ideogramów chińskich czy japońskich pobudza do pracy zupełnie inne obszary mózgu, pracuje wręcz inna połowa mózgu, niż przy używaniu pisma alfabetycznego).

wuj napisał:
Dochodzi do tego jeszcze fakt, że na rezultaty testu wpływa oczywisty sposób odporność psychiczna.
malachi napisał:
i trudne dzieciństwo :)

Jakbyś wiedział. I bynajmniej nie jest to śmieszne.

wuj napisał:
Tak więc z wyników tych testów trudno wyciągać takie wnioski, jakie napisałeś.
malachi napisał:
bardzo łatwo wyciągnąć takie wnioski, ponieważ to żadne wnioski a zwykła obserwacja

I tu bardzo się mylisz. Jest to "zwykła obserwacja" w takim samym stopniu, w jakim "zwykłą obserwacją" jest zauważenie, że dalej stojące domy są mniejsze. Jeśli nie wiesz nic o perspektywie, taka obserwacja prowadzi po prostu do stwierdzenia fałszywego faktu. Nie ma lekko :).

Ale pozwolę sobie zauważyć, że daliśmy się sprowokować belvedere i odchodzimy od tematu zadanego przez lookera. Odskok to w ciekawą stronę i warto o tym szerzej porozmawiać, ale może lepiej w jakimś osobnym wątku?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:24, 23 Cze 2010    Temat postu:

looker napisał:
jeśli nie intelekt(rozum) jest kluczowym elementem to co?

Szczegóły zależą od jednostki. Ale celem, jaki ma być osiągnięty, jest obdarzenie Boga pełnym zaufaniem i wobec tego najistotniejszym elementem jest zawsze miłość. Także i wtedy, gdy rozum (w sensie inteligencji rozumianej jako na przykład to, co mierzą testy IQ) odgrywa wiodącą rolę przy analizowaniu danych.

looker napisał:
Jeśli chodzi o rozum to mi od zawsze było mało i się zastanawiałem jak to jest patrzeć na świat z pozycji kogoś bardziej rozumnego ;)

Co się chwali, ale jednak nie jest to chyba standard :). Gdyby był, to Biblia nie musiałaby aż tak wychwalać Salomona.

looker napisał:
Chodzi mi tu głównie o to że jeśli chcemy coś logiczego powiedzieć to musimy się liczyć z logicznymi tego implikacjami. Nie możemy chyba robić tak że do pewnego momentu kierujemy się logiką, a w pewnym momencie ją porzucamy i implikujemy resztę w luźny sposób.

Ależ oczywiście. Pytanie tylko, czy na tym świat każdego człowieka się kończy. I dlaczego miałby się na tym kończyć.

looker napisał:
czy bez rozumu mógł bym pojąć co jest źródłem owej miłości żeby nie ulec złudzeniu?

Skoro pies nie potrzebuje pojmować, co jest źródłem? Nie muszę pojmować tego, co kocham, żeby móc kochać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
malachi




Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 472
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 20:28, 23 Cze 2010    Temat postu:

wujzboj napisał:
Nie muszę pojmować tego, co kocham, żeby móc kochać.


tak, ale wtedy kochasz tylko to, co pojmujesz.


Ostatnio zmieniony przez malachi dnia Śro 20:28, 23 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
malachi




Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 472
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 21:16, 23 Cze 2010    Temat postu:

wujzboj napisał:

Nie. Jeśli wyniki testów zależą (lub przynajmniej mogą zależeć) od czynników żrodowiskowych i kulturowych, to trzeba te czynniki koniecznie uwzględnić w analizie.


naturalnie, może wujzboj spróbowałby je jakoś uwzględnić w testach IQ? :)

wujzboj napisał:
W przeciwnym wypadku można uzyskać fałszywy obraz.


jak bardzo można zafałszować obraz twierdząc że czarni gorzej wypadają w testach IQ od białych, a żółci najlepiej ze wszystkich. O ile wujzbój nie wymyśli lepszego sposobu na badanie inteligencji, jej średni rozkład jest jednoznaczny. O ile mogę zgodzić się, że przyczyna tego zjawiska jest złożona o tyle nie zmienia to powyższego twierdzenia.

wujzboj napisał:
To zupełnie standardowy element analizy statystycznej, bierze się z matematyki i ma na celu właśnie wyeliminowanie wszelkiego naciągania, celowego czy nieumyślnego.


gdzie malachi dopuścił się naciągania, czy to celowego czy nieumyślnego?

wuj napisał:


Po pierwsze, sam fakt, że rozwiązywania testów można się nauczyć, pokazuje wprost, że w analizie wyników należy uwzględnić zmienne środowiskowe, opisujące prawdopodobieństwo tego, że delikwent miał okazję się tego uczyć. A to powoduje, że nie wystarczy rzucić okiem na słupki pokazujące przeciętne IQ u różnych ras; w tych słupkach kryje się znacznie więcej, niż zależność IQ od genów i aby poprawnie o tej zależności wnioskować, trzeba przedtem oczyścić wyniki z tych dodatkowych elementów.


bardzo chętnie dowiem się w jaki sposób oczyścić testy IQ aby były poprawne?



wujzboj napisał:
Po drugie, wiadomo na przykład, że różnica pomiędzy średnim IQ białej i czarnej populacji USA zmieniała się w czasie: jest zauważalna tencencja do zmniejszania się tej różnicy.


:)

wuj napisał:

Na przykład przeciętny poziom szkół, preferowane zainteresowania, nawet pismo (używanie ideogramów chińskich czy japońskich pobudza do pracy zupełnie inne obszary mózgu, pracuje wręcz inna połowa mózgu, niż przy używaniu pisma alfabetycznego).


no no, o rasowej inteligencji mówić nie można, ale o rasowych szkołach zainteresowaniach, piśmie i mózgu, jak najbardziej :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:59, 23 Cze 2010    Temat postu:

wuj napisał:
Jeśli wyniki testów zależą (lub przynajmniej mogą zależeć) od czynników środowiskowych i kulturowych, to trzeba te czynniki koniecznie uwzględnić w analizie.
malachi napisał:
naturalnie, może wujzboj spróbowałby je jakoś uwzględnić w testach IQ? :)

Ja nie przeprowadzam testów IQ. Ale ci, którzy testy analizują dla potrzeb statystycznych, starają się takie czynniki uwzględniać.

wuj napisał:
Na przykład przeciętny poziom szkół, preferowane zainteresowania, nawet pismo (używanie ideogramów chińskich czy japońskich pobudza do pracy zupełnie inne obszary mózgu, pracuje wręcz inna połowa mózgu, niż przy używaniu pisma alfabetycznego).
malachi napisał:
o rasowej inteligencji mówić nie można, ale o rasowych szkołach zainteresowaniach, piśmie i mózgu, jak najbardziej :shock:

Nie ma co stroić min. Wiadomo, że różne grupy etniczne wytworzyły różne kultury, co prowadzi do różnych preferencji w środowiskach zdominowanych przez te grupy. A jeśli o pismo chodzi, to nie świadczy ono o różnym mózgu; nie wiem, skąd ci to przyszło do głowy. Jeśli ja piszę czarnym flamastrem, a ty niebieskim, to nie wynika z tego, że każdy z nas ma w domu flamastry innych kolorów (chociaż tego nie wyklucza). Używanie różnych rodzajów pisma (uwarunkowane historycznie; czy mam w to wchodzić głębiej i wyjaśniać, dlaczego w warunkach Chin ideogramy są praktyczniejszym rozwiązaniem, niż alfabet?) skutkuje innym wykorzystaniem mózgu (nawet jeśli byłyby to dwa identyczne mózgi) i w efekcie lepszym rozwinięciem innych umiejętności. Testy IQ zawierają wiele elementów wymagających sprawnej analizy obrazu, czyli czynności wyuczonej lepiej u ludzi, którzy opanowali pismo ideogramowe, niż u ludzi, którzy opanowali pismo alfabetyczne. Wiele zadań testowych odnosi się także do arytmetyki zakładając, że dla osoby badanej przeprowadzanie operacji arytmetycznych (niezbędnych tu dla doszukania się związku) nie jest barierą powodującą wydłużenie czasu wykonania zadania. Naturalnie, założenie to jest poprawne o tyle, o ile mamy do czynienia z ludźmi w tym samym wieku, z tym samym wykształceniem i z tymi samymi przyzwyczajeniami. Wtórna nieznajomość tabliczki mnożenia może brać się już z nagminnego używania kalkulatora kieszonkowego. Co jest w niektórych środowiskach popularne nawet przy robieniu zakupów. Zadania testowe sprawdzają też, na przykład, inwencję w kojarzeniu słów. Tutaj nietrudno dostrzec związek pomiędzy środowiskiem a ilością i jakością skojarzeń, prawda?

Poprawne testy zawierają odpowiedni procent zadań danego rodzaju, a poprawna analiza wyników uwzględnia ten podział. Kiedy jednak wyniki są podsumowywane zbiorczo na prostym wykresie zawierającym jedną liczbę (IQ) w fukcji trzech wartości zmiennej "rasa" (czarna, biała, żółta), to cała ta informacja znika, uśredniając się w niekontrolowany sposób. Z wnioskami z takich uśrednień trzeba więc uważać.

malachi napisał:
bardzo chętnie dowiem się w jaki sposób oczyścić testy IQ aby były poprawne?

Opisuje się korelacje statystyczne nie tylko za pomocą jednej zmiennej (kolor skóry), lecz także innych zmiennych. Lepszym opisem jest ten, który daje lepszą wartość matematycznie określonych statystycznych parametrów, mierzących jakość dopasowania i błędy uzyskanych wartości. Rzecz nie jest ani trochę trywialna i sprowadzanie jej do "rzutu oka na słupki" naprawdę nie jest poważne. To nie jest żadne dzielenie włosa na czworo, lecz wydobywanie informacji przy możliwie starannym wyeliminowaniu wszelkiego naciągania, celowego czy nieumyślnego. Nawiasem mówiąc, rzuć okiem tutaj:
http://www.sfinia.fora.pl/nauka-a-swiatopoglad,8/wieksza-niepewnosc-wieksza-religijnosc,4909.html
http://www.sfinia.fora.pl/kawiarnia,17/miluj-blizniego-swego-przebacz-i-nadstaw-drugi-policzek,4950.html
Chyba nie chcesz iść w statystyczne ślady mata?

malachi napisał:
gdzie malachi dopuścił się naciągania, czy to celowego czy nieumyślnego?

Utrzymywanie, jakoby z faktu, że "czarni gorzej wypadają w testach IQ od białych, a żółci najlepiej ze wszystkich" wynika, że IQ jest zdeterminowane genetycznie, jest takim naciąganiem wyników, w tym przypadku nieświadomym. Wypadałoby teraz jednak przyjrzeć się bliżej temu, co poza kolorem skóry należy uwzględnić i dlaczego, a nie podbudowywać swoje stanowisko kpinami. Oczywiście, możemy zacząć obaj się śmiać, ale wiele z tego nas nie wyniknie, prawda?

malachi napisał:
jak bardzo można zafałszować obraz twierdząc że czarni gorzej wypadają w testach IQ od białych, a żółci najlepiej ze wszystkich.

Bardzo można, jeśli się twierdzi, że stąd wynika genetyczna zależność IQ. Ten rezultat sam w sobie nie pozwala na wyciągnięcie takiego wniosku. Wyjaśniałem już uprzednio, dlaczego; dziś zrobiłem to ponownie, mam nadzieję, że tym razem w bardziej zrozumiały sposób. Podałem też kilka faktów świadczących o tym, że IQ (czyli to, co mierzą testy IQ) zależne jest przynajmniej w pewnym stopniu od parametrów INNYCH niż geny. Tego nie da się skwitować śmieszkiem ani kpiną, śmieszek znaczy tu co najwyżej: "słuchaj, ja do tego stopnia nie rozumiem, o co tu chodzi, że nie wiem, jak sformułować konkretne pytanie".

Stopień zależności IQ od czynników genetycznych bada się w testach na bliźniakach (jedno- i dwujajowych), na krewnych i na osobach niespokrewnionych. Można wyliczyć, jaki powinien być współczynnik korelacji wyników uzyskanych przez osoby badane w zależności od tego, jaki procent IQ jest zdeterminowany przez geny. Wyniki takich badań wskazują, że takie zdeterminowanie występuje, ale nie jest stuprocentowe. Zależy ono także od cechy, która jest mierzona w IQ; tych cech jest kilka, a IQ jest ich wypadkową.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:02, 23 Cze 2010    Temat postu:

wuj napisał:
Nie muszę pojmować tego, co kocham, żeby móc kochać.
malachi napisał:
tak, ale wtedy kochasz tylko to, co pojmujesz.

Pojmuję wtedy tak, jak kocham.

Jak myślisz, po co człowiekowi pojmowanie Boga? Bo chyba nie po to, żeby Bogu dorównać?


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Śro 23:02, 23 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
looker




Dołączył: 19 Cze 2010
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:28, 23 Cze 2010    Temat postu:

wujzboj napisał:

Szczegóły zależą od jednostki. Ale celem, jaki ma być osiągnięty, jest obdarzenie Boga pełnym zaufaniem i wobec tego najistotniejszym elementem jest zawsze miłość. Także i wtedy, gdy rozum (w sensie inteligencji rozumianej jako na przykład to, co mierzą testy IQ) odgrywa wiodącą rolę przy analizowaniu danych.


Czyli parafrazując:

Rozum nie gra żadnej roli, ponieważ gdyby rozum grał jakąś rolę to była by to dyskryminacja ze strony Boga, osób silnie upośledzonych. Właściwie jedyną rolę gra "pełne zaufanie i miłość do Boga"?

wujzboj napisał:

Ależ oczywiście. Pytanie tylko, czy na tym świat każdego człowieka się kończy. I dlaczego miałby się na tym kończyć.


Tutaj chyba wracamy siłą rzeczy do pytania, co jeszcze w poznaniu jest ważne poza rozumem.

wujzboj napisał:

Skoro pies nie potrzebuje pojmować, co jest źródłem? Nie muszę pojmować tego, co kocham, żeby móc kochać.


No dobra, tutaj chodziło mi tylko raczej o to że sama miłość nie jest żadną odpowiedzią na pytanie i można podobno ją regulować syntetycznie (oksytocyna i jakieś tam inne związki). Więc w gruncie rzeczy jest pod chemiczną kontrolą co zdejmuje z niej miano "magiczności".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
krowa
Areszt za spam, do odwołania



Dołączył: 18 Mar 2010
Posty: 16705
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:08, 02 Lip 2010    Temat postu:

(tekst nie znalazł zrozumienia - wykasowano)

Ostatnio zmieniony przez krowa dnia Wto 14:47, 06 Lip 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
looker




Dołączył: 19 Cze 2010
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:31, 02 Lip 2010    Temat postu:

krowa napisał:

Świat polega na różnicach. Gdyby ludzie mieli równe szanse to każdy z nich byłby kopią drugiego. Nie tylko byliby tacy sami ale otoczenie byłoby takie samo. To byłoby bez sensu żyć w identyczny sposób. Nie byłoby sensu odradzać się. Ewidentnie zatem widać że wszelkie różnice są sensem życia całego świata.
Z tego wynika, że tak jak na świecie każdy jest od drugiego nieco inny, tak i szanse na odnalezienie czegokolwiek, w tym też Boga, są inne. Możemy jeszcze dodać: nawet Bóg jest w istocie inny dla każdego człowieka, gdyż każdy człowiek będąc nieco innym, czegoś nieco innego od Boga potrzebuje.
Czy można zatem zgeneralizować że wszyscy ludzie mimo swych różnic chcą Boga poznać jakim on jest w istocie, obiektywnie? No właśnie NIE!
Nie ma obiektywnego Boga. On kiedyś przed stworzeniem świata może i taki był. Ale teraz Bóg jest dla każdego człowieka (i wszystkiego innego) Bogiem Subiektywnym, na miarę subiektywnych potrzeb, na miarę zmienionego przez ludzi (m.in.) świata.

Czyli szanse na odnalezienie Boga ludzie mają różne. Więc jeśli nie mam szans na odnalezienie Boga a przy tym zabijam, kradnie, oszukuje… to w pewnym sensie mam czyste sumienie. No bo skąd miał bym wiedzieć że ktoś tam po śmierci będzie za to oceniał. (ktoś kto z góry z resztą wiedział że będę tak postępował).
Z tym że każdy ma inne wyobrażenie Boga to się zgadzam.
Nawiasem mówiąc moim zdaniem reinkarnacja nie implikuje tego że wszystko musi być identyczne a wręcz na odwrót.
krowa napisał:

Czy my sobie rozumowo możemy poznać Boga? Nie. Możemy go sobie poznawać do nieskończoności i gówno z tego wynika. Bowiem poznanie jest niemożliwe a jedynie poznawanie jako ciągła czynność, rozumowanie bez końca.

To że rozumowo się nie da poznać Boga bo wymyka się wszelkiej logice to już ustaliliśmy chyba. Tylko cały czas pozostaje niezmienne pytanie … jeśli nie rozumem to czym????
krowa napisał:

REINKARNACJA...
Tak, my mamy tęsknotę nie tyle aby Boga ostatecznie poznać W NIEBIE tylko żeby go dalej poznawać W ŻYCIU.
Cóż poradzić?

My czyli kto? Moim zdaniem zbyt duża jest to generalizacja. Wielu nie wie o Bogu nawet, wielu nie ma ochoty go poznać. Poza tym nikt na świecie nie ma przecież pewności że owe „NIEBO” istnieje.
krowa napisał:

Ano Bóg nam właśnie tak urządził to życie, że możemy go poznawać w następnym pokoleniu. Spróbujmy się z tego ucieszyć: gówno z tego że ja umrę, przecież mój syn lub córka będą dalej moimi oczami poznawać (tak jakbym ja to robił dalej). W końcu to nie moje ciało jest ważne tylko nieśmiertelna ...inteligencja, czyli ...pamięć ...o poznawaniu moich przodków, poznawaniu moim ...przedłużona na nastepne pokolenie.

Możemy poznawać Boga w następnym pokoleniu? Być może „my” jako ludzkość tak, ale „my” jako pojedyncza jednostka raczej nie.
Z doktryny wynika chyba to że Twój syn może się „wkręcić” na wieczność do nieba, a Ty nie. Więc nie ma tu mowy o żadnym połączeniu. Jeśli będziesz się „smażył w piekle” co ma do tego poznawanie świata przez Twojego syna. Być może będziesz mógł mu przekazać jakieś wartości, ale jakie to ma znaczenie.
krowa napisał:

iszesz Looker że zawiodłeś się na tym forum. Oczekiwałeś czegoś więcej...
Jeśliś tu ..."przylazł" to może wzbudzisz większy prąd.

„Przylazł” jest raczej negatywnie nacechowane. Nie wiem o co Tobie tutaj chodzi. Głównie postać wuj zbuja mnie tu przyciągnęła.

Przyznam na koniec że bardzo muszę się powstrzymywać od kąśliwych uwag jeśli dyskutuję z wierzącą osobą. Staram się jak tylko mogę żeby dyskusja była jak najbardziej merytoryczna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
krowa
Areszt za spam, do odwołania



Dołączył: 18 Mar 2010
Posty: 16705
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:42, 02 Lip 2010    Temat postu:

(tekst nie znalazł zrozumienia - wykasowano)

Ostatnio zmieniony przez krowa dnia Wto 14:47, 06 Lip 2010, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
looker




Dołączył: 19 Cze 2010
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:55, 03 Lip 2010    Temat postu:

krowa napisał:

- Napisałem że rozumem nie można poznać w sensie takim, że rozumem tylko można poznawać. Poznawać a nigdy nie poznać do końca. Natomiast "bezrozumowe" poznawanie jest według mnie niemożliwe, bo nie ma czym poznawać. Zmysłowe doznania (poznawania Świata jako dzieła Boga) są poznawaniem rozumowym dziejącym się w mózgu).


Czyli mamy pewien problem, bo rozumowo do końca nie można poznać Boga, ponieważ dochodzimy do sprzeczności logicznych. Jednocześnie śmiem wnioskować ze pozarozumowe poznanie też do niczego nie prowadzi.

Myśląc w ten sposób chyba problem w nierówności poznania Boga się rozwiązuje. Skoro jest niepoznawalny to każdy ma zerową szanse na jego poznanie i jest po równo. Tylko czy to nie implikuje bezsensowności założenia że Bóg istnieje?

Mogę się w tym momencie wydać tendencyjny, ale nie wiem jak można to sobie sensownie poukładać. Nie mam również pojęcia jak przy tak mglistych przesłankach można sobie pozwolić na mówienie że jest się PEWNYM istnienia Boga. Odchodząc od tematu dla mnie Bóg i to co z nim związane, jest tylko jedną z bardzo mało prawdopodobnych teorii wyjaśniających świat.

krowa napisał:

- Na wątpliwości, że brak kontaktu z Bogiem może powodować że ktoś zabija, kradnie i oszukuje oraz nie ma potem skrupułów ani "wyrzutów sumienia" odpowiadam przykładem Robinsona i Piętaszka - po kiego Robinson ma zabijać Piętaszka skoro ten służy mu, broni, bawi, stanowi punkt odniesienia. Po co Piętaszkowi zabijać Robinsona skoro ten daje mu poczucie bezpieczeństwa, mądrość, uczy go. Czyli: ludzie z powodu braku odniesienia do Boga wcale nie muszą postępować "nieludzko" i mieć zachwiany system wartości (robią to z innych powodów).


Też mi się wydaje że wiara w Boga słabo koreluje z jakąś tam większa moralnością. Chyba już lepszym predyktorem moralności jest sytuacja ekonomiczna całego społeczeństwa. Chodziło mi bardziej o to że sam pomysł sądu ostatecznego wydaje się chybiony, ponieważ jak można sprawiedliwie sądzić jeśli nawet nie dało się przesłanek na to jakie są reguły gry.

Podoba mi się ta historyjka o dialogu z Bertrandem Russellem ...

"Miał wtedy ponad osiemdziesiąt lat i był powszechnie uważany za ateistę. Wielu narzucało się pytanie o to, jakie żywi nadzieje na nieśmiertelność, więc w końcu zapytaliśmy go: "Przypuśćmy, że mylił się pan co do istnienia Boga. Przypuśćmy że wszystko to prawda i przybył Pan do bram niebios, aby zostać przyjętym przez świętego Piotra. Po tym, jak przez całe swoje życie zaprzeczał pan istnieniu Boga, w jaki sposób zwróciłby się pan do... Niego?" Russell bez chwili wahania odpowiedział: "Cóż, podszedłbym do Niego i powiedział: Nie dałeś nam wystarczających dowodów!"


krowa napisał:

- My...wszyscy mamy tęsknotę poznawania Boga, a jeśli nie Boga nazwanego, wyobrażonego, to powiedzmy: poznawania czegoś Nieznanego. Według mnie to jest to samo. Najbardziej "dzicy", prymitywni ludzie też tak mają i są względem wierzących w konkretnego Boga na tych samych prawach (naturalnych). Ponadto ja wyraźnie zaprezentowałem stanowisko, iż ludzie w istocie chcą poznawać NA ZIEMI a nie W NIEBIE. Jeśli będzie NIEBO to poznawanie się zakończy i wszelki ruch w tym zakresie (czyli życie!) zniknie. Niebo jak będzie to bezpłciowe, jednakowe, nieciekawe, niezmienne, bez różnic wartości, bezgrzeszne, bez tajemnic.


Według mnie poznawanie Nieznanego a poznawanie Boga to dwie różne rzeczy. W drugim przypadku już czynisz bardzo silne założenia. Rozumiem że lepiej założyć że coś jest i czegoś szukać niż np. położyć się z flaszką w rowie i powiedzieć że wszystko jest bez sensu.
Tylko jednocześni nie widzę sensu po co tak silnie zakładać istnienie Boga. Mi wystarczy założenie że coś może być więcej po śmierci, nie mam pojęcia co (pogląd materialistyczny wydaje mi się podejrzany). Ponadto uważam że w wielu przypadkach silny dogmat Boga właśnie hamuje ludzi mocno przed chęcią "wychylenia się". "Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną", "Bóg jedyny prawdziwy", itd.

krowa napisał:

- Dla tych co nie są usatysfakcjonowani taką wizją poznawania (w niebie jest koniec), jak światełko w tunelu jawi się wizja przedłużenia "życia" i poznawania (Boga, świata, nieznanego) w następnych pokoleniach. Gdzie się poznaje ? W mózgu, rozumując, pamiętając. Ta pamięć jest BEZSPRZECZNIE przekazywana zarówno za życia (bliskim, innym ludziom) jak i genetycznie potomkom. Absurd ? Nie. Ciało umrze i się rozpadnie. PAMIĘĆ jak DUCH istnieje nadal. Instaluje się w innych ludziach (pamiętają o nas) i w nowym urodzonym organiźmie potomka, gdzie uczy się dalszego życia i wzbogacona przechodzi na kolejnych innych ludzi oraz na potomków potomka. TO JEST PRAWDA tylko nas nieprzyzwyczajonych do takiego rozumowania ona NIE ZACHWYCA.

- Jeszcze raz: ja się WKRĘCAM w poznawanie (Boga, świata, człowieka), wkręcam się razem z bliskimi, potem się wkręcam razem z moim synem, zaczynam coraz bardziej się WKRĘCAĆ JEGO WKRĘCANIEM...a póżniej umieram sobie spokojnie i godnie (jeśli mnie nie będą szarpać ani szprycować nadmiernie chemią), nie boję się żadnego bólu, przez to bólu może w ogóle nie być. A pamięć moja i pamięć o mnie żyje nadal. Jeśli w myślach WYIZOLOWAC tę pamięć jako najważniejsze JA i przełożyć ją w myślach na bliskich, syna, synową, córkę, wnuczka, itd. to jest TAK JAKBY SIĘ DALEJ ŻYŁO ! tylko że w innych ciałach, ale za to w bardzo wielu !
I to jest wyjątkowo zindywidualizowana ...reinkarnacja ...zwielokrotniona.


Chodzi mi bardziej o to że jeśli jest jakiś Absolut to być może zbliżenie się do niego zajmuje kilka odrodzeń. Bo w przeciwnym razie najlepiej być zmarłym noworodkiem, który jeszcze nie zdążył nagrzeszyć i iść od razu do nieba.
To że przekażesz jakąś wiedzę młodszemu pokoleniu, nie znaczy że już się nie smażysz w piekle. W pewnym sensie młodsze pokolenie może sobie wyobrażać o Tobie co im się podoba, gdy dusza tymczasem będzie się smażyć w piekle. Np. jeśli jakiś krwawy przywódca wyprowadził jakiś naród z niedoli, ale przy tym pozabijał wielu przeciwników, to co mu z tego że go pamiętają skoro dusza smaży się. Tutaj jeszcze nasuwa się pytanie czy istnieje kilka rodzajów piekła (hard, middle, easy).

Skoro Adam i Ewa mogli wypaść z samego raju. To może i z czeluści piekielnych też da się wydostać.

Tutaj przy okazji, cały czas swoją postawą staram się pokazać czemu dla mnie wiara w Boga to zbiór sprzeczności, z którejkolwiek strony by się nie zaczynało.

krowa napisał:

- Brzmi to wszystko jak ...nowa religia. Nie oglądamy się na BOGA wstecz jako na stwórcę, nie patrzymy się w NIEBO gdzie mamy być odkupieni, nie modlimy się o zbawienie, tylko patrzymy w PRZYSZŁE ŻYCIE - tam w pamięci naszych bliskich i zstępnych trwa pamięć o naszej dobroci jeśli taka była, tam też nastąpi odkupienie naszych win ich dobrocią wobec innych ludzi. Wszystko zostaje w gruncie rzeczy po staremu tylko POZNANIE BOGA przenosi się nam na przyszłe życie tutaj NA ZIEMI.


Co brzmi jak nowa religia?

Skoro najwyższym celem jest iść do nieba i ominąć cierpienie w !NIESKOŃCZONOŚĆ! jeśli by wziąć na poważnie taki stan rzeczy to wszystko co tam sobie kiedyś bliscy pomyślą nie ma jakiegoś większego znaczenia.

Poza tym skoro nie mamy przesłanek że jest Bóg (odrzucamy to co rozumowe i pozarozumowe) to ciężko czynić tak odważne założenia co raju i piekła.

krowa napisał:

- powinniśmy być w takiej sytuacji LEPIEJ ZMOTYWOWANI do godnego ŻYCIA NA ZIEMI niż wtedy gdy wierzymy w niebo i miłosierdzie boskie.
(co za herezja Looker). Nie będziemy bowiem mogli się z naszych grzechów wyspowiadać, łatwo uwolnić! Jesli ktoś kogoś zabije lub zgwałci to odkupienie (wymazanie z pamięci) może potrwać KILKASET LAT i być problemem do rozwiązania przez wiele pokoleń.


ehh zaczynają się kwiatki... "herezja"
Dobrze jest być zmotywowanym do życia na ziemi, zwłaszcza że nie da się ukryć że się na niej żyje.

No tak, czemu synowie mieli by odpowiadać za grzechy ojców? Tutaj pojawia się znowu problem nierówności w szansach. Z punktu widzenia sądu ostatecznego lepiej narodzić się w rodzinie katolików niż ateistów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:43, 03 Lip 2010    Temat postu:

wuj napisał:
Szczegóły zależą od jednostki. Ale celem, jaki ma być osiągnięty, jest obdarzenie Boga pełnym zaufaniem i wobec tego najistotniejszym elementem jest zawsze miłość. Także i wtedy, gdy rozum (w sensie inteligencji rozumianej jako na przykład to, co mierzą testy IQ) odgrywa wiodącą rolę przy analizowaniu danych.
looker napisał:
Czyli parafrazując:

Rozum nie gra żadnej roli, ponieważ gdyby rozum grał jakąś rolę to była by to dyskryminacja ze strony Boga, osób silnie upośledzonych.

To nie jest właściwa parafraza. Szczegóły zależą od jednostki, rozum może odgrywać rolę decydującą. Ale celem jest właśnie obdarzenie Boga pełnym zaufaniem, co może się stać jedynie przez miłość. Rozum nie służy więc tutaj jako jakieś uniwersalne narzędzie poznania, lecz jako jeden ze sposobów dotarcia do Boga. (Dla jasności: nie jest to rzecz jasna jedyna rola, jaką rozum spełnia w życiu człowieka; mowa tutaj jest jednak o zbawieniu, a nie o rozwiązywaniu krzyżówek.)

looker napisał:
Właściwie jedyną rolę gra "pełne zaufanie i miłość do Boga"?

W zbawieniu - tak. Bo bez tego nie możesz się wpasować w świat, w którym nie ma zła.

napisał:
Tutaj chyba wracamy siłą rzeczy do pytania, co jeszcze w poznaniu jest ważne poza rozumem.

W poznaniu czego?

looker napisał:
chodziło mi tylko raczej o to że sama miłość nie jest żadną odpowiedzią na pytanie i można podobno ją regulować syntetycznie (oksytocyna i jakieś tam inne związki). Więc w gruncie rzeczy jest pod chemiczną kontrolą co zdejmuje z niej miano "magiczności".

Nie, to nie zdejmuje z miłości nic. Chyba, że ktoś jest materialistą. Ale zresztą i wtedy nie powinno to mieć większego znaczenia. Diamenty można wyhodować sztucznie - i co z tego? Obraz można sfałszować - i co z tego?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
krowa
Areszt za spam, do odwołania



Dołączył: 18 Mar 2010
Posty: 16705
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:36, 03 Lip 2010    Temat postu:

(było o niebie/piekle)

Ostatnio zmieniony przez krowa dnia Śro 17:41, 07 Lip 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
luzik
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 11 Kwi 2010
Posty: 7765
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:21, 03 Lip 2010    Temat postu:

krowa napisał:
do Lookera
Nie zechciałeś pójść drogą mojego rozumowania. Trwasz w schemacie Niebo-Piekło, nagroda-kara. No to sobie trwaj.

Pytasz się, czemu synowie mieli by odpowiadać za grzechy ojców?
To wynika z mojego rozumowania o ciągłości pamięci-poznawania-inteligencji.
Dopóki trwa pamięć jakiegokolwiek zdarzenia doputy ona determinuje przyszłość.
W przypadku grzechu ojca - pamięć o tym zdarzeniu tkwi w synu i determinuje jego zachowanie. Albo syn powtórzy grzech i pamięć się ugruntuje albo zdystansuje się i bezgrzesznymi czynami osłabi pamięć grzechu ojca.


To ma sens.
Często popelniamy błędy rodziców .
Syn pijaka , naduzywa alkohol , mimo iz ojca nienawidzil za takie wlasnie zachowanie. Corka maltretowanej matki , daje w przyszlosci znęcać się nad sobą swojemu patrnerowi itd. Przerwanie ciągu złych wydarzen nie jest wcale latwe.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:24, 03 Lip 2010    Temat postu:

krowa do lookera napisał:
Pytasz się, czemu synowie mieli by odpowiadać za grzechy ojców?
To wynika z mojego rozumowania o ciągłości pamięci-poznawania-inteligencji.

Tyle, że to rozumowanie jest błędne. Co widać także w tym kontekście: nie masz pamięci twojego ojca i nawet gdyby to pamięć decydowała o istocie człowieczeństwa (a nie decyduje), nie można cię karać za to, co on nabroił.

krowa napisał:
Dopóki trwa pamięć jakiegokolwiek zdarzenia doputy ona determinuje przyszłość.

Czasami tak, czasami nie. Gdyby jednak to była prawda, wtedy nie należałoby karać, lecz raczej kasować pamięć o winach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:27, 03 Lip 2010    Temat postu:

krowa napisał:
czemu synowie mieli by odpowiadać za grzechy ojców?
To wynika z mojego rozumowania o ciągłości pamięci-poznawania-inteligencji.
Dopóki trwa pamięć jakiegokolwiek zdarzenia doputy ona determinuje przyszłość.
W przypadku grzechu ojca - pamięć o tym zdarzeniu tkwi w synu i determinuje jego zachowanie. Albo syn powtórzy grzech i pamięć się ugruntuje albo zdystansuje się i bezgrzesznymi czynami osłabi pamięć grzechu ojca.
luzik napisał:
To ma sens.
Często popelniamy błędy rodziców .
Syn pijaka , naduzywa alkohol , mimo iz ojca nienawidzil za takie wlasnie zachowanie. Corka maltretowanej matki , daje w przyszlosci znęcać się nad sobą swojemu patrnerowi itd. Przerwanie ciągu złych wydarzen nie jest wcale latwe.

A w jaki sposób miałoby to prowadzić do wniosku, że synowie odpowiadają za grzechy ojców?

Synowie przejmują niektóre cechy ojców, zarówno te wrodzone, jak i te nabyte. Nie wiem jednak, jak i dlaczego miałoby się to przekładać na jakąkolwiek odpowiedzialność syna za to, co uczynił ojciec. Jeśli już, to przeciwnie: ojciec odpowiada za to, co uczyni syn.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
krowa
Areszt za spam, do odwołania



Dołączył: 18 Mar 2010
Posty: 16705
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:42, 03 Lip 2010    Temat postu:

(było o sprzężeniach zachowań rodziców i dzieci)

Ostatnio zmieniony przez krowa dnia Śro 17:39, 07 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
luzik
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 11 Kwi 2010
Posty: 7765
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:56, 03 Lip 2010    Temat postu:

wujzboj napisał:

A w jaki sposób miałoby to prowadzić do wniosku, że synowie odpowiadają za grzechy ojców?

Synowie przejmują niektóre cechy ojców, zarówno te wrodzone, jak i te nabyte. Nie wiem jednak, jak i dlaczego miałoby się to przekładać na jakąkolwiek odpowiedzialność syna za to, co uczynił ojciec. Jeśli już, to przeciwnie: ojciec odpowiada za to, co uczyni syn.


Grzech nie jest tutaj odpowiednim słowem, raczej brzemię, garb , spuściznę na myśli mialam .


Ostatnio zmieniony przez luzik dnia Nie 0:38, 04 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:35, 04 Lip 2010    Temat postu:

Tak to jasne.

Jeśli jednak o odpowiedzialność chodzi, to zgadzamy się chyba też, że to rodzice odpowiedzialni są za grzechy dzieci, a nie odwrotnie? (Pytanie głównie do krowy)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
EasternFriend




Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:51, 08 Lip 2010    Temat postu:

Dusza ma byc wcielana do odpowiedniego ciala.
Tylko wtedy to bedzie sprawiedliwe.
Kazda rasa albo narodowosc bedzie miala odpowiednia dusze.
(Sa mieszane rasy!)
Bo bez uwzglenienia tego bedzie chaos.
---
Jeszcze o reinkarnacje
Sad ostateczny ma sie odbywac w chwili wcielenia duszy do ciala.
Bo z tego kim jestesmy ma wynikac co jestesmy w stanie zrobic.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
EasternFriend




Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:54, 08 Lip 2010    Temat postu:

wujzboj napisał:
rodzice odpowiedzialni są za grzechy dzieci


Kazdy jednak ma odpowiadac za siebie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:59, 08 Lip 2010    Temat postu:

Za siebie i za tych, którzy są od niego zależni.

(I niestety w dużym stopniu także i za tych, którzy oczekują od niego pomocy...)


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Czw 23:00, 08 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin