Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:53, 18 Mar 2019 Temat postu: Rygor i porządek, a chrześcijaństwo |
|
|
Przez bardzo długi czas byłem przekonany, że właściwie istotą religii (w tym chrześcijańskiej) jest wdrażanie się do bliżej nieokreślonego, zapostulowanego przez Boga PORZĄDKU, który powinien być twardy i rygorystyczny. W końcu podstawowa cechę religii (różnych) jest postulowanie MORALNOŚCI - zasad, które należy po prostu spełniać bez mędrkowania. W ramach takiego poglądu największą cnota jest posłuszeństwo, a największą wadą robienie rzeczy "po swojemu", a nie podporządkowując się jakimś zasadom. Myślę, że bardzo wiele (większość?...) ludzi tak postrzega religię - jako coś, co po prostu miałoby w człowieku jakoś zwalczać wolność jego wyborów. W tym kontekście mówienie o wolności w religii właściwie jawi się jako nieporozumienie, zaś satanizm jako główny argument za odrzuceniem Boga wymienia właśnie danie człowiekowi (w końcu) wolności, uczynienie tego człowieka podmiotem.
Nie będę ukrywał, że dość podobnie kiedyś myślałem o religii, choć oczywiście ciągle mnie dźgała wewnętrznie niespójność takiego postawienia sprawy. Skoro najwyższą cnotą jest posłuszeństwo, to Bóg niejako działa nieracjonalnie stwarzając człowieka, który jest wolny, który może się Bogu sprzeciwić. Nie mógł (Bóg) sprawy rozwiązać bardziej wprost - po prostu stworzyć społeczność automatów, które nie będą w stanie nigdy się zbuntować?...
Dziś uważam, że religia CHRZEŚCIJAŃSKA wprowadza ideę DOKŁADNIE ODWROTNĄ od opisanej wyżej. Inaczej mówiąc czysty moralizatorsko - dyscyplinarny trend w teizmie jest zwyczajnie wadliwy, a na pewno niepełny, nie uwzględniający istoty sprawy. W istocie chodzi o to, aby BYŁA PRAWDZIWA WOLNOŚĆ.
Od razu zastrzegam, że zdaję sobie sprawę z istotnych kontrargumentów względem mojej tezy (odniosę się do chrześcijaństwa, aby na czymś skupić uwagę, a nie do ogółu religii):
- po pierwsze Bóg przecież daje ludziom przykazania, z których potem ludzi rozlicza
- po drugie, gdyby wszyscy robili, co by chcieli, to za chwilę ktoś by zechciał zabić, albo zgwałcić inną osobę itp., więc "musi być porządek, bo inaczej by się ludzie pozabijali"
- po trzecie: stałym elementem tradycji chrześcijańskiej jest pochwała tych, którzy właśnie oddali swoje życie na służbę, którzy nie przekraczali norm społecznych, byli posłuszni przełożonym, zaś sami przełożeni (np. papieże, przełożeni zakonów, czy inni hierarchowie) jako depozytariusze owego porządku zostawali świętymi.
- no i w ogóle, powiedzenie w stylu "róbta co chceta" jest w ogóle "płachtą na byka" dla katolickich (ale nie tylko katolickich) publicystów, księży.
Właściwie chyba większość osób instynktownie myśli, ze co jak co, ale rygor jest jedną z najważniejszych rzeczy, jaka przydałaby się bogobojnemu człowiekowi.
A jednak...
A jednak gdyby Bogu rzeczywiście zależało na pierwszym miejscu na posłuszeństwie istot, które stworzył, to by nie postępował dokładnie wbrew temu założeniu, przy stworzeniu człowieka, mającego w sobie potencjał nieposłuszeństwa. Poza tym co za problem dla istoty wszechmocnej byłby ze zmuszeniem nieposłusznych do uległości? - wystarczyłoby odpowiednio skutecznie dawkować ból za odstępstwa. I sprawa załatwiona.
Chrześcijaństwo zdaje się sprawę traktować od jakiejś kompletnie nieskutecznej strony - oto Bóg zsyła Syna, który cierpi męki i umiera za grzechy ludzi, zamiast zwyczajnie do tych grzechów nie dopuszczać... Gdzie tu sens, gdzie logika?...
Ano w moim przekonaniu jest właśnie dokładnie odwrotnie - WOLNOŚĆ JEST WARTOŚCIĄ WYŻSZĄ, NIŻ POSŁUSZEŃSTWO. Jeśli jakaś reguła wyjaśnia chrześcijaństw w wyjątkowo skuteczny sposób , to chyba za taka regułę uznałbym: Bóg robi wszystko, aby zachować wolność.
Warunek sine qua non całej układanki w człowieczeństwo, zbawienie, odkupienie brzmi: wolność musi objawić się w maksymalnej możliwej postaci.
To jednak, niestety, nie oznacza, że wolność nie posiada naturalnej granicy, poza którą wystąpi sama przeciw sobie! Jeśliby koncept wolności jakoś modelować w sposób ogólny, to według mnie składałby się on z jakiejś ogromnej ilości małych wolności cząstkowych. Te wolności cząstkowe mogą być we wzajemnych konfliktach. Dopiero odpowiednia konfiguracja wolności (wyborów) cząstkowych da efekt wzmocnienia wolności całkowitej (choć może dojść do osłabienia). Coś podobnego do interferencji w fizyce.
I działa to przynajmniej na dwóch poziomach:
- na poziomie indywidualnym, konkretnego człowieka odpowiednia konfiguracja wolności, dotyczących jego emocji i pragnień pozwala na złożenie odpowiednio poprawnej całkowitej wolności osobowej
- na poziomie społecznym wolności poszczególnych ludzi też mogą albo występować przeciw sobie (rodzą się nieusuwalne konflikty, niszczące jednostki), ale mogą też się nawzajem wzmacniać w efekcie współpracy i tworzenia wspaniałych dzieł, powiększających sprawczość ludzkości.
Te dwa poziomy mają wiele podobieństw, więc analizując konfigurację wolności na poziomie społecznym, można wyciągnąć wiele ciekawych wniosków użytecznych na poziomie indywidualnym.
Jestem przekonany, że Bóg chce dla ludzi więcej wolności. Przy czym, choć wolność zawiera w sobie aspekt chaosu, to jednak sama wolność ściśle chaotyczna nie jest, jest czymś ponad chaosem. Wolność można wyobrażać sobie jako formę walki z chaosem - chaos jest w niej niezbędny, jako czynnik uruchamiający, lecz sam z siebie wolności wybudować nie jest w stanie. Dopiero ŚWIADOMOŚĆ z chaosu konstruuje wolność.
Wracając do chrześcijaństwa i mojej tezy, iż jego (dla wielu ukrytym) celem jest osiągnięcie prawdziwej wolności, to warto byłoby prześledzić jak to się (sprytnie) w tej religii odbywa:
- po pierwsze nie kwestionowany jest sam fakt wolności/nieposłuszeństwa/potencjalnej błędności wyborów. Tak jest i tak ma być.
- istnieją ramy (przykazania), które wolność ludzkich wyborów próbują nieco okiełznać. Te ramy jednak nie są absolutne, naturalnym jest (!), że przykazania będą przekraczane (naturalne, choć nie zalecane).
- efektem błędnych wyborów jest błąd/grzech/destrukcja jakiejś ważnej wartości. Ona plami OSOBĘ, której wybór jest przyczyną owej destrukcji ważnej wartości.
- Fakt, ze osoba może być przyczyną grzechu, jest jednocześnie właśnie PASOWANIEM NA OSOBĘ (formą definicji osoby). Nie osoba nie ma grzechu, bo nie ma wystarczającej świadomości, a z nią wolności, aby dało się jej przypisać zasługę, czy winę.
- ponieważ wybory złe nastąpiły i osobę plamią, to powstaje problem co z tymi plamami zrobić. Zlekceważyć nam ich (przynajmniej zupełnie zlekceważyć) nie wolno, bo to znieważyłoby świętość wyboru osoby - to zaistnienie wyboru, jako fakt jest czymś niezbywalnym, nieusuwalnym z układanki
- Chrześcijaństwo proponuje koncepcję ODKUPIENIA jako formę zaradzenia problemowi splamionych złymi wyborami osób. Odkupienie nie usuwa win, nie anuluje wyborów, nawet nie likwiduje wszystkich złych skutków owych wyborów, lecz usuwa jedynie SAM FAKT OSTATECZNEGO PLAMIENIA nimi OSOBY.
- Do układanki należy dorzucić jeszcze koncepcję PRZEBACZENIA - jako swoistą konstytucję dla współistnienia wolnych istot. Jeśli ma być wolność, to - prędzej czy później - pojawi się jakiś błąd, niedopasowanie, niezgodność między osobami więc MUSI BYĆ ZAPOSTULOWANY MECHANIZM ELIMINACJI DLA SKUTKÓW OWEJ NIEZGODNOSCI. Do tego niezbędne jest właśnie przebaczenie.
W świecie wolnych istot błąd się zatem pojawia (jako coś naturalnego), ale jest "brany na klatę" - istnieją mechanizmy jego "utylizacji" i dalszego doskonalenia istot mimo tego, co się stało.
Tak to chrześcijaństwo można uznać za filozoficzną koncepcję obrony wolności na gruncie bytujących razem istot świadomych, czujących.
|
|