|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 58 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 2:22, 02 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Chodzi o to, że nie przemyśliwuję nad jakimś kolejnym "dowodem na istnienie Boga", |
Aha, ok. Podzielam postawę, którą opisujesz. Ja też nie chciałem, aby moje pytanie (od którego zaczęła się dyskusja) rozumieć dosłownie, czyli czy warto tracić czas i energię na samo pytanie czy Bóg faktycznie istnieje. Trochę źle to wszystko ująłem. Pisałem o Bogu, a szerzej myślałem o różnych tematach związanych z istnieniem Boga, jak np. zbawienie, życie po śmierci, czym jest grzech, co jest sensem życia jeśli Bóg istnieje itd.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 58 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 10:10, 08 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Jak możemy kogoś zachęcić do zastanowienia się nad swoim życiem, nad tym, jakim jest człowiekiem? Jak można pokazać, że czymś naprawdę wartościowym i ważnym w życiu, jest oderwanie się od przyziemnych celów, a stawianie sobie głębszych, duchowych pytań? Jeśli ktoś nie dostrzega, że w tym życiu ważny jest rozwój, walka ze swoimi słabościami, to jak można takiej osobie zdjąć klapki z oczów?
Jakieś pomysły? Refleksje?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23206
Przeczytał: 54 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:40, 08 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Jak możemy kogoś zachęcić do zastanowienia się nad swoim życiem, nad tym, jakim jest człowiekiem? Jak można pokazać, że czymś naprawdę wartościowym i ważnym w życiu, jest oderwanie się od przyziemnych celów, a stawianie sobie głębszych, duchowych pytań? Jeśli ktoś nie dostrzega, że w tym życiu ważny jest rozwój, walka ze swoimi słabościami, to jak można takiej osobie zdjąć klapki z oczów?
Jakieś pomysły? Refleksje? |
Bardzo dobre pytanie. Jak widzisz ja ciągle próbuję w odniesieniu do jednego z użytkowników.
Jakie mam w tej chwili refleksje. Takie, że trzeba dać może ludziom czas ale moze pisac hio sobie. Tak jak czynisz Ty i Michał. Czy to da rezultaty.
Trzeba się być może pogodzić z tym że może być niepowodzenie. Może też nic na siłę. Kazdy powinien iść swoja drogą w takim stopniu w jakim potrafi.
Dochowosc to nie tylko chrześcijaństwo. Dyskutowaliśmy o tym dość dlugo z Hill.
Czy dała się przekonać nie wiem. Nie musiała. Wazniejsze jest dla mnie aby uznac rozne drogi do duchowości.
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Sob 13:00, 08 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 13:32, 08 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Jak możemy kogoś zachęcić do zastanowienia się nad swoim życiem, nad tym, jakim jest człowiekiem? Jak można pokazać, że czymś naprawdę wartościowym i ważnym w życiu, jest oderwanie się od przyziemnych celów, a stawianie sobie głębszych, duchowych pytań? Jeśli ktoś nie dostrzega, że w tym życiu ważny jest rozwój, walka ze swoimi słabościami, to jak można takiej osobie zdjąć klapki z oczów?
Jakieś pomysły? Refleksje? |
Nie uważam, aby dał się zachęcić do filozoficznych rozkmin ktoś, kto z natury niezbyt to czuje. To się nie udaje.
Mam tu swoją teorię, że w ogóle myślenie ma jako swój rdzeń bardziej warstwę intuicyjną, niekontrolowaną wolą, związaną z potrzebami, które się czuje, a nie które się wyrozumowało. W ogóle potrzeby raczej się dość kiepsko poddają woli i perswazji.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23206
Przeczytał: 54 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:19, 08 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Jak możemy kogoś zachęcić do zastanowienia się nad swoim życiem, nad tym, jakim jest człowiekiem? Jak można pokazać, że czymś naprawdę wartościowym i ważnym w życiu, jest oderwanie się od przyziemnych celów, a stawianie sobie głębszych, duchowych pytań? Jeśli ktoś nie dostrzega, że w tym życiu ważny jest rozwój, walka ze swoimi słabościami, to jak można takiej osobie zdjąć klapki z oczów?
Jakieś pomysły? Refleksje? |
Nie uważam, aby dał się zachęcić do filozoficznych rozkmin ktoś, kto z natury niezbyt to czuje. To się nie udaje.
Mam tu swoją teorię, że w ogóle myślenie ma jako swój rdzeń bardziej warstwę intuicyjną, niekontrolowaną wolą, związaną z potrzebami, które się czuje, a nie które się wyrozumowało. W ogóle potrzeby raczej się dość kiepsko poddają woli i perswazji. |
Ka/dego da się zachęcić ale każdego w inny sposób i oczywiście poziom dyskusji będzie różny.
Emocje trudno kontrolować wolą. A myślenie to jakieś procedury.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23206
Przeczytał: 54 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:20, 08 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Jak możemy kogoś zachęcić do zastanowienia się nad swoim życiem, nad tym, jakim jest człowiekiem? Jak można pokazać, że czymś naprawdę wartościowym i ważnym w życiu, jest oderwanie się od przyziemnych celów, a stawianie sobie głębszych, duchowych pytań? Jeśli ktoś nie dostrzega, że w tym życiu ważny jest rozwój, walka ze swoimi słabościami, to jak można takiej osobie zdjąć klapki z oczów?
Jakieś pomysły? Refleksje? |
Nie uważam, aby dał się zachęcić do filozoficznych rozkmin ktoś, kto z natury niezbyt to czuje. To się nie udaje.
Mam tu swoją teorię, że w ogóle myślenie ma jako swój rdzeń bardziej warstwę intuicyjną, niekontrolowaną wolą, związaną z potrzebami, które się czuje, a nie które się wyrozumowało. W ogóle potrzeby raczej się dość kiepsko poddają woli i perswazji. |
Ka/dego da się zachęcić ale każdego w inny sposób i oczywiście poziom dyskusji będzie różny.
Emocje trudno kontrolować wolą. A myślenie to jakieś procedury.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 58 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:29, 08 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Nie uważam, aby dał się zachęcić do filozoficznych rozkmin ktoś, kto z natury niezbyt to czuje. |
Tylko doprecyzuje, że mi nie chodzi o "filozoficzne rozkminy" w sensie tego, co uczą na studiach filozoficznych, o różnych filozofach i ich często dziwnych niezrozumiałych teoriach bytu itd. ; )
Chodzi mi o te refleksję o doskonaleniu się w swoim człowieczeństwie..
A to wymaga jakiegoś zastanowienia się nad tym kim się jest, czym jest wina, odpowiedzialność, jakie słabości w sobie nosimy i ja się zastanawiam jak komuś przekazać to, że to jest czymś naprawdę ważnym w naszym życiu, czymś ważniejszym niż dobre ustatkowane się w tym świecie i w ogóle skupianie swojej uwagi na celach przemijalnych. Nie chcę by moi bliscy byli bytami wewnętrznie sprzecznymi, co będzie grzechem "nie do odpuszczenia". : /
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Sob 14:34, 08 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 16:18, 08 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Chodzi mi o te refleksję o doskonaleniu się w swoim człowieczeństwie..
A to wymaga jakiegoś zastanowienia się nad tym kim się jest, czym jest wina, odpowiedzialność, jakie słabości w sobie nosimy i ja się zastanawiam jak komuś przekazać to, że to jest czymś naprawdę ważnym w naszym życiu, czymś ważniejszym niż dobre ustatkowane się w tym świecie i w ogóle skupianie swojej uwagi na celach przemijalnych. Nie chcę by moi bliscy byli bytami wewnętrznie sprzecznymi, co będzie grzechem "nie do odpuszczenia". : / |
To nie musi być refleksja w pełni świadoma. Urok bożego pomysłu na życie chyba też polega na tym, że wystarczy właściwie ten podstawowy test na spójność - w miłości i prawdzie, czyli to, czy RZECZYWIŚCIE KOCHAMY BLIŹNIEGO, A TAKŻE PRAWDĘ, UCZCIWOŚĆ, co konstruuje w człowieku już z automatu miłość do absolutu - Boga.
Miłość i prawda w życiu są tymi najważniejszymi testami spójności. "Miłuj bliźniego swego JAK SIEBIE samego" jest właśnie sformułowaniem spójności intencji. Tu takie same zasady są i dla mnie, i dla bliźniego.
Oczywiście uświadomienie sobie tego poprawi nam sytuację, ułatwi dostrzeganie niektórych błędów, wspomoże ochronę przed manipulacją ze strony zła. Ale refleksja, którą tu potrzebujemy nie musi być wcale z tych najbardziej intelektualnych. Jeśli ktoś bardziej intuicyjnie niż intelektualnie jest w stanie zwalczyć pierwotny (dziecięcy) egoizm, to też jest cel osiągnięty. Każdy ma swoją drogę. Niektórzy, z racji na swoje wrodzone predyspozycje, mają gorsze możliwości posłużenia się intelektem. Może nadrobią to intuicją?... A może Bóg da im kogoś obok, kto im pomoże intelektualne problemy rozwiązać, bo sam jest w tym mocniejszy, zaś oni to (już intuicyjnie) przyjmą i zrozumieją w stopniu, w jakim będą w stanie?...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 58 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:19, 29 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
W temacie "zło w bezmyślności"
http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/zlo-w-bezmyslnosci-skupieniu-na-biezacej-chwili,26093.html#809763
http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/religijne-moralizowanie-metoda-wywyzszania-sie,21189.html
Michał napisał:
Cytat: | Bo zabrakło tu duchowości! |
I Michała wypowiedź zainspirowała mnie do postawienia sobie pytania i zastanowienia się, co będzie działo w życiu człowieka, gdy w jego życiu zabraknie duchowości lub w ogóle nie będzie ona rozwijana.
Wydaje mi się, że przede wszystkim, gdy zabraknie duchowości to człowiek naraża się na to, że jego życiem będzie rządzić wszystko tylko nie on sam. Taki człowiek jest bardziej podatny na różnego rodzaju zranienia i łatwiej mu nasiąknąć emocjami złości, gniewu, zazdrości, pychy itd.
Taki człowiek niestety zacznie w sobie procesować niszczące go od środka emocje.
Zapraszam do podzielenia się własnymi refleksjami na pytanie, co się stanie z człowiekiem, gdy zabraknie mu duchowości.
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Sob 23:46, 19 Paź 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:51, 29 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Wydaje mi się, że przede wszystkim, gdy zabraknie duchowości to człowiek naraża się na to, że jego życiem będzie rządzić wszystko tylko nie on sam. Taki człowiek jest bardziej podatny na różnego rodzaju zranienia i łatwiej mu nasiąknąć emocjami złości, gniewu, zazdrości, pychy itd.
Taki człowiek niestety zacznie w sobie procesować niszczące go od środka emocje. |
Też tak sądzę. Natura nie znosi próżni. Kto nie idzie naprzód ten (relatywnie) się cofa. A może przede wszystkim - jeśli się nie rozwijamy, to "coś w nas" zaczyna się nużyć, nudzić, drenować uczucia cichym sugerowaniem bezsensu tego wszystkiego. Do pewnego stopnia poczucie bezsensu może też mobilizować, więc jeśliby nawet wystąpiło i zmobilizowało, to byłoby ok. Gorzej jest, gdy nie mobilizuje, a tylko drenuje, tylko stawia w ukryciu sumienie w oskarżeniu.
Niektórzy próbują tę rodzącą się pustkę zalepiać rutynami. Ale wg mnie to jedynie pogarsza sprawę na dłuższą metę. Rutyny tylko konserwują stagnację, która w duszy jest niczym rak.
(48) Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest. (Ewangelia Mateusza 5:48)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 58 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:57, 27 Sie 2024 Temat postu: |
|
|
Ciekawa analiza.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 58 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 23:21, 01 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Proste przyziemne cele i wynikające z nich małe satysfakcje potrafią skutecznie odciągnąć człowieka od refleksji nad prawdą o sobie, czyli tym, kim się za życia okazujemy. Ludzie swój czas potrafią wypełniać różnymi czynnościami, które nic głębszego nie wnoszą do ich życia i tak np. ludzie albo całymi dniami modlą się, odmawiają wszystkie koronki i modlitwy wierząc, że robią coś dobrego, albo swój cenny czas poświęcają ciągłemu oglądaniu wiadomości to przeskakując z jednego kanału na drugi. Ktoś inny całą swoją energię włoży w porządki domowe, tak że już nic poza tym istnieć w praktyce nie będzie. A gdzie czas na duchowość? Gdzie czas na jakąś dobrą lekturę, która pozwoli nam szerzej spojrzeć na życie? Gdzie czas na zastanowienie się nad sobą?
Ludzie nie przejmują się spójnością swojego życia. Nie podejmują się głębszej analizy swojego zachowania.
Jakie będą tego konsekwencje? Więcej cierpienia, przykrości w życiu człowieka. A jeśli istnieje Bóg stwórca świata i ludzi to dokładamy Mu problemów, które będzie musiał rozwiązać, bo my ludzie daliśmy plamę. A może nawet przynosimy Bogu hańbę? Może okazujemy się wadliwym pomysłem?..
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 23:44, 01 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Gdzie czas na zastanowienie się nad sobą?
|
Te czas, który sobie wyskrobiemy na zastanowienie się nad sobą nie weźmie z niczego, ale z MOTYWACJI.
Z motywacją do SPOJRZENIA UCZCIWIE NA SIEBIE, jest jeden fundamentalny problem: pragnienie wywyższenia się nad innych już tu i teraz, czyli silnie emocjonalne OSKARŻANIE ludzi.
Jest tu zbieżność, która na początku może się wydawać zastanawiająca, ale jak się człowiek zastanowi nad mechanizmami psychicznymi, to dostrzeże, że inaczej ma jak być: ludzie, którzy z upodobaniem oskarżają innych, z reguły skrajnie unikają postawienia sobie pytań na temat samych siebie!
Oskarżanie kompulsywne ma swój "emocjonalny silnik" w tym, że postrzega siebie względem innych asymetrycznie. Tu właśnie emocjonalnie CHODZI O NIERÓWNOŚĆ, tu "ma się okazać" stan, gdzie "ja=ten lepszy", "bliźni=ten gorszy". Często oskarżający, napastliwi z reguły nie są w stanie ocenić samym siebie, są głęboko pozbawieni samokrytyki. I to w jakiś sposób jest psychologicznie jak najbardziej spójne - DLATEGO, ktoś kompulsywnie oskarża - zwykle niesprawiedliwie, arbitralnie - bo w jego modelu sensu najwyższą wartością jest właśnie wywyższenia się arbitralne, mocą ego, wywyższenie stawiające na NIERÓWNOŚĆ JAKO ZASADĘ. Wywyższający się wobec innych swoją postawą głosi zasadę swojego myślenia i odczuwania, która brzmi: celem najwyższym jest postawienie siebie nad innymi w sposób pomijający ograniczenia (prawdy) - czyli wywyższenie arbitralne, mechanizmami presji, władzy, przymusu, krzyku "to ja tu jestem najwyższy! To ja zwyciężam! Ja innych spycham w dół, a sam staję na szczycie!". Prawda (w znaczniej niezależności od owego chciejstwa) byłaby tu ograniczeniem, kolidowałaby z owym woluntaryzmem wywyższenia się, więc zostanie realnie odrzucona. Ale...
Przy tym odrzuceniu realnym, wielu z wywyższających się, na "prawdę" chętnie się powoła. Ale powoła się wyraźnie tak, że "prawdę będzie miał" dominator - władca, na tej zasadzie, że dominuje i włada. Nie będzie to prawda reguł, prawda intelektualnego sprawdzenia poprawności więzów, nie będzie to prawda równości stron i uczciwego rozpatrzenia za i przeciw. Słowo "prawda" zostanie użyte przez dominatora sprzecznie z jej podstawową ideą (ideą niezależności od koniunkturalnych, emocjonalnych, porzucających badanie związku z niezależnym światem naciskow, a skupieniu się na WYPEŁNIENIU OBIEKTYWNYCH REGUŁ) przede wszystkim jako środek do wywierania presji, manipulowania, stwarzania przewagi na gruncie personalnym.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 23:47, 01 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 58 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 0:49, 02 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Z motywacją do SPOJRZENIA UCZCIWIE NA SIEBIE, jest jeden fundamentalny problem: pragnienie wywyższenia się nad innych już tu i teraz, czyli silnie emocjonalne OSKARŻANIE ludzi. |
Michał Dyszyński napisał: | DLATEGO, ktoś kompulsywnie oskarża - zwykle niesprawiedliwie, arbitralnie - bo w jego modelu sensu najwyższą wartością jest właśnie wywyższenia się arbitralne, |
Zastanawiam się czy można pomyśleć o postawie wywyższania się nad kimś, w taki sposób, aby taka postawa była uzasadniona. Wyobraźmy sobie, że okoliczności życiowe zmuszają nas do zamieszkania przez kilka mc z dalekimi krewnymi, którzy zaoferowali nam pomoc i możemy z nimi mieszkać, bo warunki na to pozwalają, ale domownicy stawiają warunek: to my w tym domu rządzimy, a nie ktoś kto jest gościem. My ustalamy zasady, my decydujemy o kiedy w domu jest cisza nocna, jak spędza się weekend, co można gotować, a co nie, ty drogi gościu jeśli chcesz skorzystać z naszej gościny to musisz się nam podporządkować i robić to, co my ci każemy, bo ty jesteś u nas, a nie u siebie, a więc nasza postawa wywyższenia się jest usprawiedliwiona i jak najbardziej uzasadniona. A jak ci się nie podoba to szukaj pomocy, gdzie indziej.
Chodzi mi generalnie o to, że ludzie owszem przyjmują postawę wywyższenia swojej osoby, do tego stopnia, że drugiej osobie z agresją potrafią powiedzieć "nie dyskutuj", "nie masz prawa głosu", "milcz", "to ja tu decyduje" i potrafią znaleźć uzasadnienie dla swojej postawy, bo
- jestem od ciebie starszy, więcej przeżyłem
- to ty mieszkasz u mnie
- bo jestem mądrzejszy (np. załóżmy, że wywyższający skończył kilka kierunków studiów, a ty ani jednego)
itd.
Ludzie dają sobie prawo do wywyższenia się nad kogoś, bo znajdują jakiś powód tego, a więc nie jest to czysto arbitralne.
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Pon 0:49, 02 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 44 tematy
|
Wysłany: Pon 11:30, 02 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Jeśli istnienie Boga jest nie wiadomą, dużym domysłem i nawet niektórzy księża wątpią i przyznają, że nie wiadomo jak to jest, że to tylko wiara to możne dojść do głosu pewna myśl, że po co tracić energię i czas na coś co jest tak bardzo niepewne i na tym budować swoje życie?
No właśnie. Jak widzicie te sprawy? Zagłębiać się w coś, co jest mocno niepewne czy żyć "tu i teraz", życiem codziennym bez tego całego zagłębiania się? ; ) |
Zagłębianie się wiąże się z utratą energii i czasu, które muszą się zwrócić, "tu i teraz". Jeżeli ci się nie zwracają, to znaczy, że coś robisz nie tak, racjonalizując to sobie twierdzeniem, że zwrot dostaniesz po śmierci. Wy to z tym Bogiem i relacją z nim macię trochę namieszane, ale zasada jest ta sama. Efekt w formie łaski, powinien być widoczny "tu i teraz". I nie chodzi tu o jakąś pychę, na którą katolicy nie mogą sobie pozwolić, bo skoro ja, nie katolik mogę mieć łaskę, to dlaczego nie wy? Mówię to o łasce zgodnej z opisem katolickich mistyków, tzn. aplikuję proces opisany przez mistyka, i cyk, mam łaskę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 44 tematy
|
Wysłany: Pon 11:40, 02 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Z motywacją do SPOJRZENIA UCZCIWIE NA SIEBIE, jest jeden fundamentalny problem: pragnienie wywyższenia się nad innych już tu i teraz, czyli silnie emocjonalne OSKARŻANIE ludzi. |
Michał Dyszyński napisał: | DLATEGO, ktoś kompulsywnie oskarża - zwykle niesprawiedliwie, arbitralnie - bo w jego modelu sensu najwyższą wartością jest właśnie wywyższenia się arbitralne, |
Zastanawiam się czy można pomyśleć o postawie wywyższania się nad kimś, w taki sposób, aby taka postawa była uzasadniona. Wyobraźmy sobie, że okoliczności życiowe zmuszają nas do zamieszkania przez kilka mc z dalekimi krewnymi, którzy zaoferowali nam pomoc i możemy z nimi mieszkać, bo warunki na to pozwalają, ale domownicy stawiają warunek: to my w tym domu rządzimy, a nie ktoś kto jest gościem. My ustalamy zasady, my decydujemy o kiedy w domu jest cisza nocna, jak spędza się weekend, co można gotować, a co nie, ty drogi gościu jeśli chcesz skorzystać z naszej gościny to musisz się nam podporządkować i robić to, co my ci każemy, bo ty jesteś u nas, a nie u siebie, a więc nasza postawa wywyższenia się jest usprawiedliwiona i jak najbardziej uzasadniona. A jak ci się nie podoba to szukaj pomocy, gdzie indziej.
Chodzi mi generalnie o to, że ludzie owszem przyjmują postawę wywyższenia swojej osoby, do tego stopnia, że drugiej osobie z agresją potrafią powiedzieć "nie dyskutuj", "nie masz prawa głosu", "milcz", "to ja tu decyduje" i potrafią znaleźć uzasadnienie dla swojej postawy, bo
- jestem od ciebie starszy, więcej przeżyłem
- to ty mieszkasz u mnie
- bo jestem mądrzejszy (np. załóżmy, że wywyższający skończył kilka kierunków studiów, a ty ani jednego)
itd.
Ludzie dają sobie prawo do wywyższenia się nad kogoś, bo znajdują jakiś powód tego, a więc nie jest to czysto arbitralne. |
Jest świetny serial o Watykanie, i w drugim sezonie, papierz mówi coś takiego:
"Ojcu należy się posłuszeństwo, nawet jeśli popełnia błędy"
https://www.youtube.com/watch?v=Sm0Rh4svgNs
Do takiej perspektywy większość ludzi nigdy nie dojrzewa, a więc nigdy jej nie przyjmie z pozycji ojca. Bycie ojcem wymaga wywyższonej i ostatecznej perspektywy, nawet jeśli bywa ona błędna. To jest coś, ze świadomością czego ojcowie muszą żyć, i nie tyczy się to tylko kwestii wychowawczych. Innymi słowy, wywyższenie jest konieczne, bo inaczej pozostajemy dziećmi. Niektórym to pasuje, i nawet będąc ojcami, spychają tę odpowiedzialność na Ojca wszechmogącego, sami pozostają doroslymi dziećmi.
Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pon 11:42, 02 Gru 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 13:06, 02 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: | "Ojcu należy się posłuszeństwo, nawet jeśli popełnia błędy" |
A co wtedy z sumieniem?...
Jeśli bowiem robię coś jako osoba posłuszna, to robię to BEZ WZGLĘDU NA WSZYSTKO INNE, a zatem także bez względu na to, że np. odczuwam taką postawę jako złą. Postulat posłuszeństwa jest w istocie postulatem zlekceważenia postawy bycia zgodnym z głosem sumienia.
Katolikus napisał: | Chodzi mi generalnie o to, że ludzie owszem przyjmują postawę wywyższenia swojej osoby, do tego stopnia, że drugiej osobie z agresją potrafią powiedzieć "nie dyskutuj", "nie masz prawa głosu", "milcz", "to ja tu decyduje" i potrafią znaleźć uzasadnienie dla swojej postawy, bo
- jestem od ciebie starszy, więcej przeżyłem
- to ty mieszkasz u mnie
- bo jestem mądrzejszy (np. załóżmy, że wywyższający skończył kilka kierunków studiów, a ty ani jednego)
itd. |
Ludzie przyjmują perspektywę walki o władzę, dominację, rządzenie. Z praktycznego punktu widzenia można to zrozumieć - w końcu WYMÓG KONKRETNEGO ZADZIAŁANIA wymusza jakąś formę redukcji wątpliwości do mechanizmu rozstrzygającego spory. Osobnym pytaniem jest tutaj: na ile mamy do czynienia z postawą poszukiwania rzeczywiście rozstrzygania kwestii praktycznych, a na ile ktoś tu próbuje się mienić lepszym, wyższym, dominującym, bardziej godnym szacunku. Czyli czy chodzi o konkret, czy bardziej o emocje i ego.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 13:14, 02 Gru 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 44 tematy
|
Wysłany: Pon 15:01, 02 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Banjankri napisał: | "Ojcu należy się posłuszeństwo, nawet jeśli popełnia błędy" |
A co wtedy z sumieniem?...
Jeśli bowiem robię coś jako osoba posłuszna, to robię to BEZ WZGLĘDU NA WSZYSTKO INNE, a zatem także bez względu na to, że np. odczuwam taką postawę jako złą. Postulat posłuszeństwa jest w istocie postulatem zlekceważenia postawy bycia zgodnym z głosem sumienia. |
Nie możesz rozwiązywać tych problemów z perspektywy "dziecka", czy osoby posłusznej, bo to są kwestie ojcowskie. Kościół sobie zawłaszczył sferę ojcowską, czyniąc społeczeństwo zdziecinniałym. Nic dziwnego, że ten świat wygląda jak dziecięcy pokój, skoro wszyscy patrzą na niego z perspektywy dziecka.
Co do sumienia, trzeba mieć siłę, żeby je dźwignąć, a do tego trzeba dojrzeć. Problem pojawia się wtedy, kiedy się nie da, bo społeczeństwo piętnuje wywyższanie się, i tworzy protezy w formie spowiedzi. Takie zachowanie degraduje rolę ojca, bo na samym szczycie stawia Boga Ojca, który jest nieobecny. Ojciem musi mieć siłę do przebaczenia błędów tak innym, jak i sobie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 58 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 2:42, 03 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: | Katolikus napisał: | Jeśli istnienie Boga jest nie wiadomą, dużym domysłem i nawet niektórzy księża wątpią i przyznają, że nie wiadomo jak to jest, że to tylko wiara to możne dojść do głosu pewna myśl, że po co tracić energię i czas na coś co jest tak bardzo niepewne i na tym budować swoje życie?
No właśnie. Jak widzicie te sprawy? Zagłębiać się w coś, co jest mocno niepewne czy żyć "tu i teraz", życiem codziennym bez tego całego zagłębiania się? ; ) |
Zagłębianie się wiąże się z utratą energii i czasu, które muszą się zwrócić, "tu i teraz". Jeżeli ci się nie zwracają, to znaczy, że coś robisz nie tak, racjonalizując to sobie twierdzeniem, że zwrot dostaniesz po śmierci. Wy to z tym Bogiem i relacją z nim macię trochę namieszane, ale zasada jest ta sama. Efekt w formie łaski, powinien być widoczny "tu i teraz". I nie chodzi tu o jakąś pychę, na którą katolicy nie mogą sobie pozwolić, bo skoro ja, nie katolik mogę mieć łaskę, to dlaczego nie wy? Mówię to o łasce zgodnej z opisem katolickich mistyków, tzn. aplikuję proces opisany przez mistyka, i cyk, mam łaskę. |
Ja tam cieszę się, jak mam czas na zagłębianie się - wtedy nie tracę energii tylko ją zyskuję. Tak się potrafię naładować, że w nocy nie będę mógł spać : ).
Bóg to nie jest jakiś tam po prostu zwykły człowiek, którego mam w zasięgu własnych zmysłów więc relacja z bytem "ponad, którego nic większego pomyśleć nie można" siłą rzeczy musi być skomplikowana. Bóg jest duchem, który przekracza nasz ludzki sposób pojmowania rzeczywistości, a zatem wmawianie sobie, że w ogóle powinna być jakaś łaska wydaje się nieuprawnionym i życzeniowym myśleniem.
Cytat: | Jest świetny serial o Watykanie, i w drugim sezonie, papierz mówi coś takiego:
"Ojcu należy się posłuszeństwo, nawet jeśli popełnia błędy"
https://www.youtube.com/watch?v=Sm0Rh4svgNs
Do takiej perspektywy większość ludzi nigdy nie dojrzewa, a więc nigdy jej nie przyjmie z pozycji ojca. Bycie ojcem wymaga wywyższonej i ostatecznej perspektywy, nawet jeśli bywa ona błędna. To jest coś, ze świadomością czego ojcowie muszą żyć, i nie tyczy się to tylko kwestii wychowawczych. Innymi słowy, wywyższenie jest konieczne, bo inaczej pozostajemy dziećmi. Niektórym to pasuje, i nawet będąc ojcami, spychają tę odpowiedzialność na Ojca wszechmogącego, sami pozostają doroslymi dziećmi. |
Jeśli nie chcemy zostać dziećmi to trzeba przejść proces dojrzewania, a nie wywyższać się. Dzieci w gimnazjum się wywyższają między sobą.
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Wto 2:49, 03 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 44 tematy
|
Wysłany: Wto 8:45, 03 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Bóg to nie jest jakiś tam po prostu zwykły człowiek, którego mam w zasięgu własnych zmysłów więc relacja z bytem "ponad, którego nic większego pomyśleć nie można" siłą rzeczy musi być skomplikowana. Bóg jest duchem, który przekracza nasz ludzki sposób pojmowania rzeczywistości, a zatem wmawianie sobie, że w ogóle powinna być jakaś łaska wydaje się nieuprawnionym i życzeniowym myśleniem. |
Oczywiście, że jest myśleniem życzeniowym, tylko że to życzenie się spełnia. Tak naprawdę jest spełnione od samego początku, ale religia pozwala ją (łaskę) na nowo odkryć.
Cytat: | Jeśli nie chcemy zostać dziećmi to trzeba przejść proces dojrzewania, a nie wywyższać się. Dzieci w gimnazjum się wywyższają między sobą. |
Bo to jest okres dojrzewania.
Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego występuje bunt u nastolatków? Bo nie jesteśmy "stworzeni" do posłuszeństwa. I nie chodzi tu o wywyższanie się, a przyjęcie najwyższej perspektywy. Dorosły ma zawsze rację, nawet jeśli popełnia błędy. Nie znaczy to, że nie może ich korygować, po prostu popełniając bład nie traci swojego statusu. Jak ojciec popełni błąd, który wytknie mu dziecko, to nie rezygnuje z ojcostwa przekazując pałeczkę dziecku. Kościół stara się kontrolować dojrzewanie, powstrzymując ludzi od przyjęcia najwyższej perspektywy. Służą temu różne metody, jak dawanie jeść z ręki klęczącemu, spowiedź w poniżeniu itp. Miałeś kiedyś bunt przeciwko tej uzurpacji wyższości? Ja dojrzałem dopiero przed trzydziestką, jak zrzuciłem jarzmo religii, rozumiejąć, że sam mogę sobie wszystkie grzechy i błędy odpuścić. Wtedy oczywistym stało się to, że to religia kontrolowała moje samopoczucie, uzurpując sobie najwyższą pozycję. Dopiero wywyższając się ponad to, i wszystko inne, stajesz się wolny i dojrzewasz. To wymaga odwagi i świadomości. Bez tego pozostajesz dzieckie, aż do śmierci. Może i bożym, ale nadal dzieckiem. Jak kwiat, który nigdy nie zakwitnie, w obawie że płatki pogubi.
Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Wto 8:47, 03 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9038
Przeczytał: 81 tematów
|
Wysłany: Wto 12:49, 03 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: | Katolikus napisał: | Bóg to nie jest jakiś tam po prostu zwykły człowiek, którego mam w zasięgu własnych zmysłów więc relacja z bytem "ponad, którego nic większego pomyśleć nie można" siłą rzeczy musi być skomplikowana. Bóg jest duchem, który przekracza nasz ludzki sposób pojmowania rzeczywistości, a zatem wmawianie sobie, że w ogóle powinna być jakaś łaska wydaje się nieuprawnionym i życzeniowym myśleniem. |
Oczywiście, że jest myśleniem życzeniowym, tylko że to życzenie się spełnia. Tak naprawdę jest spełnione od samego początku, ale religia pozwala ją (łaskę) na nowo odkryć. |
zastanawiałem się czy Katolikusa sobie jaja robi, bo dowód św. Anzelma jest jednym z najbardziej chyba krytykowanych ... Kiedyś logicznie go rozumiałem, dziś nawet nie jestem w stanie go zrozumieć bo zmienił mi się system pojęciowy i sposób myślenia, z logicznego na intuicyjny i intuicję przekładam na logikę ... sama logika mnie nudzi i męczy ... jak czytam, to to chińszczyzna dla mnie ... a nawet znając wniosek i tak nie widzę związku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9038
Przeczytał: 81 tematów
|
Wysłany: Wto 15:20, 03 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
lucek napisał: | Banjankri napisał: | Katolikus napisał: | Bóg to nie jest jakiś tam po prostu zwykły człowiek, którego mam w zasięgu własnych zmysłów więc relacja z bytem "ponad, którego nic większego pomyśleć nie można" siłą rzeczy musi być skomplikowana. Bóg jest duchem, który przekracza nasz ludzki sposób pojmowania rzeczywistości, a zatem wmawianie sobie, że w ogóle powinna być jakaś łaska wydaje się nieuprawnionym i życzeniowym myśleniem. |
Oczywiście, że jest myśleniem życzeniowym, tylko że to życzenie się spełnia. Tak naprawdę jest spełnione od samego początku, ale religia pozwala ją (łaskę) na nowo odkryć. |
zastanawiałem się czy Katolikusa sobie jaja robi, bo dowód św. Anzelma jest jednym z najbardziej chyba krytykowanych ... Kiedyś logicznie go rozumiałem, dziś nawet nie jestem w stanie go zrozumieć bo zmienił mi się system pojęciowy i sposób myślenia, z logicznego na intuicyjny i intuicję przekładam na logikę ... sama logika mnie nudzi i męczy ... jak czytam, to to chińszczyzna dla mnie ... a nawet znając wniosek i tak nie widzę związku. |
ps - poprawka
sprawdziłem na innym dowodzie św. Anzelma, powtórzonym przez św. Tomasza i jak dla mnie to GPT go błędne interpretuje.
Chodzi o "pierwszego poruszyciela", ten dowód interpretowany jest w kategoriach ontologicznych, tymczasem, moim zdaniem, chodzi o kategorię epistemologiczną.
Być może spotkałem się z inną formą dowodu, innym jego przedstawieniem ... tam ktoś go referował.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:23, 03 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Banjankri napisał: | "Ojcu należy się posłuszeństwo, nawet jeśli popełnia błędy" |
A co wtedy z sumieniem?...
Jeśli bowiem robię coś jako osoba posłuszna, to robię to BEZ WZGLĘDU NA WSZYSTKO INNE, a zatem także bez względu na to, że np. odczuwam taką postawę jako złą. Postulat posłuszeństwa jest w istocie postulatem zlekceważenia postawy bycia zgodnym z głosem sumienia. |
Nie możesz rozwiązywać tych problemów z perspektywy "dziecka", czy osoby posłusznej, bo to są kwestie ojcowskie. Kościół sobie zawłaszczył sferę ojcowską, czyniąc społeczeństwo zdziecinniałym. Nic dziwnego, że ten świat wygląda jak dziecięcy pokój, skoro wszyscy patrzą na niego z perspektywy dziecka.
Co do sumienia, trzeba mieć siłę, żeby je dźwignąć, a do tego trzeba dojrzeć. Problem pojawia się wtedy, kiedy się nie da, bo społeczeństwo piętnuje wywyższanie się, i tworzy protezy w formie spowiedzi. Takie zachowanie degraduje rolę ojca, bo na samym szczycie stawia Boga Ojca, który jest nieobecny. Ojciem musi mieć siłę do przebaczenia błędów tak innym, jak i sobie. |
Problem jest głębszy. Część ludzi jest na tyle niesamodzielna myślowo, że faktycznie są jak dzieci, które potrzebują ojca. Ale jest inna część - ci się już usamodzielnili na tyle, że paternalizm wobec nich jest anachronizmem. Jak połączyć potrzeby tych frakcji w jednej polityce?...
Ja uważam, że celem jest oczywiście usamodzielnienie się ludzi, sprawienie, że będą się kierowali własnym sumieniem, podejmując mądre decyzje. Jednak mamy coś w rodzaju "okresu przejściowego", czyli stanu, w którym skrajność zarówno w jedną, jak i drugą stronę się nie sprawdzi. Postawienie na pełną wiarę w ludzi, drastyczne ograniczenie "ojcowskiej" roli bowiem zwykle kończy się tym, że może nawet niezbyt nieliczne, ale za bardzo zdeterminowane jednostki sięgają po despotyczne formy władzy. Potem z jej użyciem będą się wywyższać, niszczyć przeciwników, ostatecznie degradować życie społeczeństwo. A trudno jest inaczej wyobrazić sobie ograniczanie roli paternalistycznej, jak po prostu poprzez zaufanie ludziom, danie im wolności (która potem jest nadużywana). Z drugiej strony skrajny przeciwny kierunek, czyli odgórny paternalizm konserwuje niesamodzielność, rozwój sumień, dojrzewanie mentalne społeczeństw, czyli jest z grubsza to, co wyżej opisałeś.
Ale jak pogodzić te sprzeczności, związane z obecnością w tym samym społeczeństwie frakcji ludzi o drastycznie odmiennych potrzebach w zakresie oddzialywanie na ich emocje, myślenie?...
- Jak do tej pory nie bardzo jest tu chyba jasne rozwiązanie. Nie ma takiego mądrego, który by to skutecznie pogodził. I chyba jedyną znaną, jako tako sprawdzającą się metodą, jest "trochę tego, a trochę też tamtego". Czyli mamy z jednej strony paternalizm, ale z drugiej jest on nie do końca. W mądrych społeczeństwach stawia się na samodzielność i wolność ludzi, choć z góry wiadomo, że nie zawsze to wyjdzie, że będą po drodze przeróżne wpadki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 58 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:43, 03 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: | Dorosły ma zawsze rację, nawet jeśli popełnia błędy. |
To co piszesz to jest po prostu sprzeczność.
Cytat: | Nie znaczy to, że nie może ich korygować, po prostu popełniając bład nie traci swojego statusu. |
A ten status to skąd się bierze?
Cytat: | Jak ojciec popełni błąd, który wytknie mu dziecko, to nie rezygnuje z ojcostwa przekazując pałeczkę dziecku. |
Z ojcostwa nie, ale z przekonania, że zawsze ma rację już powinien zrezygnować.
Cytat: | Kościół stara się kontrolować dojrzewanie, powstrzymując ludzi od przyjęcia najwyższej perspektywy. |
Co to jest "najwyższa perspektywa"? Jak ją definiujesz? Czym się charakteryzuje?
Cytat: | Służą temu różne metody, jak dawanie jeść z ręki klęczącemu, spowiedź w poniżeniu itp. |
Nadinterpretacja.
Cytat: | Ja dojrzałem dopiero przed trzydziestką, jak zrzuciłem jarzmo religii, rozumiejąć, że sam mogę sobie wszystkie grzechy i błędy odpuścić. |
Jak odpuszczanie sobie przychodzi zbyt łatwo to chyba coś jest nie tak.
No i jeszcze jest ta sytuacja, że nasze błędy potrafią krzywdzić innych. Przebaczyć sobie samemu to jedno, ale co jeśli w czyichś oczach jesteśmy winni i źli?
Cytat: | Wtedy oczywistym stało się to, że to religia kontrolowała moje samopoczucie, uzurpując sobie najwyższą pozycję. |
Religia potrafi być toksyczna, ale to wszystko zależy od tego jacy są po prostu ludzie, którzy religią przewodzą.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 44 tematy
|
Wysłany: Śro 9:11, 04 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Problem jest głębszy. Część ludzi jest na tyle niesamodzielna myślowo, że faktycznie są jak dzieci, które potrzebują ojca. Ale jest inna część - ci się już usamodzielnili na tyle, że paternalizm wobec nich jest anachronizmem. Jak połączyć potrzeby tych frakcji w jednej polityce?... |
Dzieci traktujesz jak dzieci, a dorosłych jak dorosłych, niezależnie od wieku.
Cytat: | Ja uważam, że celem jest oczywiście usamodzielnienie się ludzi, sprawienie, że będą się kierowali własnym sumieniem, podejmując mądre decyzje. Jednak mamy coś w rodzaju "okresu przejściowego", czyli stanu, w którym skrajność zarówno w jedną, jak i drugą stronę się nie sprawdzi. Postawienie na pełną wiarę w ludzi, drastyczne ograniczenie "ojcowskiej" roli bowiem zwykle kończy się tym, że może nawet niezbyt nieliczne, ale za bardzo zdeterminowane jednostki sięgają po despotyczne formy władzy. |
W dojrzałym społeczńswie, nikt nie pozwoliłby oldbojowi jak Trump, sięgnąć po władzę, bo byłby traktowany jak niepoważny.
Cytat: | Ale jak pogodzić te sprzeczności, związane z obecnością w tym samym społeczeństwie frakcji ludzi o drastycznie odmiennych potrzebach w zakresie oddzialywanie na ich emocje, myślenie?...
- Jak do tej pory nie bardzo jest tu chyba jasne rozwiązanie. Nie ma takiego mądrego, który by to skutecznie pogodził. I chyba jedyną znaną, jako tako sprawdzającą się metodą, jest "trochę tego, a trochę też tamtego". Czyli mamy z jednej strony paternalizm, ale z drugiej jest on nie do końca. W mądrych społeczeństwach stawia się na samodzielność i wolność ludzi, choć z góry wiadomo, że nie zawsze to wyjdzie, że będą po drodze przeróżne wpadki. |
Mówimy o konkretnym przypadku, w którym pewna religia, od dziecka wpaja swoim wiernym, że są, i zawsze pozostaną dziećmi. To jest patologia, o której mówię.
Katolikus napisał: | To co piszesz to jest po prostu sprzeczność. |
Nie, ale zrozumieć to można tylko wtedy jak się dorośnie. Z perspektywy dziecka istnieje racja absolutna, której wystarczy się trzymać. Żyjąc trochę na tym świecie, człowiek zauważa, że życie i zdarzenia w nim nie są liniowe i deterministyczne. Częśto nie ma idealnych rozwiązań, a decyzję ostateczną podjąć trzeba, biorąc za nią odpowiedzialność. Byle smarkacz jest w stanie podważyć każdą decyzję, bo wszystko można zredukować do absurdu. W takim przypadku, rola ojca staje się niemożliwą do pełnienia. Smarkacz zrozumie ten problem tylko wtedy, kiedy życie postawi go w sytuacji podobnego wyboru. Albo wydorośleje, albo schowa się za płaszczykiem Boga i "niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzba". Kiedyś ludzie przeprowadzali inicjacje w dorosłość, żeby zmusić dziecko do zrozumienia tego aspektu. Chrześcijaństwo udziecinniło świat, kreaując Boga Ojca i dalej zwierzchnictwo kościoła.
Cytat: | A ten status to skąd się bierze? |
Z definicji wręcz musi być wyrazem samostanowienia. Dorosłość zaczyna się wtedy, kiedy sam, z własnej woli podejmiesz pełną odpowiedzialność.
Cytat: | Z ojcostwa nie, ale z przekonania, że zawsze ma rację już powinien zrezygnować. |
Na to samo wychodzi. Zawsze ma rację, mimo tego, że się myli, bo nie ma wyboru. To co się zdarzyło, nie może negatywnie wpływać na kolejne wybory.
Cytat: | Co to jest "najwyższa perspektywa"? Jak ją definiujesz? Czym się charakteryzuje? |
Ojcostwo,
i definiuje się zdolnością do samostanowienia. Ty, jak popełnisz błąd, w religii zwany grzechem, to już nic sam z tym zrobić nie możesz, musisz iść do konfesjonału i innego faceta, do którego zwracasz się "ojcze", poprosić o przebaczenie. Musisz to zrobić, bo inaczej, nie będziesz godzien jeść mu z ręki. Ja, jak popełnię błąd, to w aspekcje samostanowienia nic na tym nie tracę, zyskując natomiast wiedzę. Ja nie mam nad sobą żadnej wyższej instancji moralnej, bo jej nie uznaję. Biorę całą odpowiedzialność na siebie.
Proszę cię. Nadinterpretacją jest nadawanie temu innego sensu. To są fakty.
Cytat: | Jak odpuszczanie sobie przychodzi zbyt łatwo to chyba coś jest nie tak. |
A niby dlaczego? Błąd musi boleć, bo ineczej się nie nauczysz? Czy to nie jest traktowanie siebie jak zwierzęcia, i tresowanie siebie samego odruchem Pawłowa? To z bytem, który sam siebie karze, jest coś nie tak. Czy wszystkie twoje decyzje uznajesz za doskonałe? Jeżeli nie, to masz w sobie mechanizm, który uprzykrza ci życie praktycznie cały czas. I jest tam, bo ty chcesz, żeby tak było, bo uważasz, że tak powinno być. Z definicji jesteś człowiekiem nieszczęśliwym, swoim własnym oprawcą. Socjotechnicznym fenomenem jest skłonienie jednostki do zrzeknięcia się samostanowienia i ustanowienie w sobie agenta ukształtowanego przed doktrynę, który będzie się sam karać. Wyobraź sobie opiekuna, który nie będzie cię opuszczał na krok i bił za każdym razem, jak zrobisz coś, co jest niezgodne z linią partii. Jaki autorytet ojcowski miałbyś wśród swoich dzieci? Żaden, bo byłbyś niewolnikiem, któremu odebrano prawo do samostanowienia, w imię dobra ogółu. Ojca masz jednego, na dodatek świętego i nieomylnego... i to on nadaje sens twojemu życiu, nie ty sam.
Cytat: | No i jeszcze jest ta sytuacja, że nasze błędy potrafią krzywdzić innych. Przebaczyć sobie samemu to jedno, ale co jeśli w czyichś oczach jesteśmy winni i źli? |
To znaczy, że chcieliśmy być ojcem dla kogoś innego, co nieodzownie wiąże się z zarzutami ze strony tej osoby. Każdy rodzic to wie, kiedy faktycznie działając w interesie dziecka, jest oskarżany o bycie złym i winnym.
Powiedz mi, co ci daje nie przebaczenie sobie?
Cytat: | Religia potrafi być toksyczna, ale to wszystko zależy od tego jacy są po prostu ludzie, którzy religią przewodzą. |
Oczywiście, ale mówimy tu o społecznie narzuconych kształcie doktryny. Jeżeli żyjesz w społeczeństwie zinfantylizowanym, to od dziecka będziesz miał wpajane zachowania, które będą w tobie dziecko utwierdzać. W przypadku problemów, głównym, a czasem jedynym sugerowanym rozwiązaniem będzie modlitwa. Ojciec wie, że nie ma co prosić niewiadomo kogo o pomoc, bo on sam jest pierwszym i ostatnim, do kogo o pomoc może się odwołać.
Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Śro 9:19, 04 Gru 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|