Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Przeciw apologetyce twardego uporu i wzbudzania strachu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:56, 04 Lis 2024    Temat postu: Przeciw apologetyce twardego uporu i wzbudzania strachu

Apologetyki, tak teoretycznie patrząc na sprawę, mogą być różne. Na przykład mogą skupiać się na akcentowaniu miłości Boga, albo na Jego uniwersalności, czyli łączeniu w argumentacji różnych kierunków myśli, z nadzieją, iż kiedyś połączy się cała ludzkość w jedną zgodną rodzinę. Z moich obserwacji mi wynika, że jednak gdy mowa jest o "apologii", to najczęściej prym zaczyna brać nurt argumentacyjny bazujący na stworzeniu atmosfery strachu i presji, w związku z tym, że (rzekomo) jest tylko jedna poprawna linia teologiczna, która jest reprezentowana oczywiście przez najbardziej ortodoksyjne, podkreślające wieczność kar i wielki gniew boski skrzydło religijne.

Apologetyka strachu i presji najczęściej utożsamia wiarę ze ślepą akceptacją autorytetów, którzy ogłaszają religijne doktryny. Tylko jakby się owi apologeci nie zastanowili nad tym, CZYM JEST owa "wiara" w to, co głoszą autorytety, a w co wiernie mają "silnie wierzyć". Pojęcie "siły/mocy wiary" jest tu bardzo podstawowym pytaniem.
Co to właściwie znaczy, że ktoś ma "mocną wiarę"?
- Z moich obserwacji wynika, że wedle apologetów w duchu religii władzy "mocna wiara" jest związana z formą uporu w stwierdzaniu swego. W tym duchu wątpliwości najczęściej są ignorowane, trudne aspekty nie są podejmowane w dyskusjach, albo są "podejmowane" na zasadzie odpowiedzi wymijającej. Bo w tej wizji wiary ma być ona "silna" w ten sposób, że się na twardo upiera przy jakichś sformułowaniach, nie ustępując na krok. Uzupełnieniem tej postawy jest zwykle podpieranie się "argumentacją" w stylu emocjonalnym, odwołującym się do sugerowania winy, albo słabości, każdego stawiającego wątpliwości. W ogóle wątpliwość jest dla tej wizji wiary "najgorszym złem".

Ja ten rodzaj apologetyki uważam za intelektualnie naiwne podejście, za postawę bardzo podobna do reakcji małego dziecka, które jak zobaczy coś, co je niepokoi, albo jest nieprzyjemne, zasłania sobie oczy rączkami i, płacząc, z uporem krzyczy "nie wiedzę tego, nie ma tego! Nie widzę tego, nie ma tego!". Dziecko swoim UPOREM W IGNOROWANIU NEGATYWNYCH PRZESŁANEK stara się "przeforsować" tę oczekiwaną przez siebie wizję rzeczy.
Apologetyka upierania się przy swoim, z racji na to, że nie ma argumentów, jednak "coś" musi mieć. Skoro słabo jest u niej z aspektem intelektualnym, to się taka apologetyka kieruje ku emocjom. A najsilniej działają emocje związane z lękiem - im większy lęk, tym większa skuteczność "przekonywania". I stawiam pytanie: ale czy w ogóle lęk rzeczywiście, w jakimś pozytywnym znaczeniu słowa do czegokolwiek "PRZEKONUJE"?

Czy ktoś kto się przestraszył, więc teraz siedzi cicho i swoich wątpliwości nie zgłasza, jest aby na pewno "przekonany" do idei, wobec której siedzi cicho?...
- Tu oczywiście dotykamy kwestii definicji przekonania/wiary - czy do jej spełnienia wystarczającym jest odsuwanie nachodzących człowieka wątpliwości?...
Bo ja mam alternatywną wobec tego wizję idei wiary, w ramach której "mocna wiara" wiąże się nie z odsuwaniem niewygodnych pytań, ale - odwrotnie - z ich "wzięciem na klatę" i dojściem do rozstrzygnięć, które czynią całość koncepcji akceptowalną, sensowną. W tamach tej mojej koncepcji wiary oczywiście też występuje aspekt uznania czegoś pomimo braku pewności, Ale pomiędzy tymi podejściami do idei wiary jest tu bardzo istotna różnica:
- mam "mocną wiarę", bo pojawiające się wątpliwości ignoruję, albo ja kwituję pod jakimś tam pretekstem, a także w razie czego mogę emocją strachu każdą wątpliwość w umyśle stłamsić.
- mam "mocną wiarę", bo śmiało, bez lęku podejmuję wątpliwości, podejmuję próbę rozwiązania ich, jako że w jednym wątpliwości nie mam - w tym, że ostatecznie DA SIĘ TU KWESTIE WĄTPLIWIE ROZSTRZYGNĄĆ W PRAWDZIE.

Która "mocna wiara" jest tą "prawdziwie" mocną?...
- Każdy odpowie na to wedle swojego przekonania - epistemicznej intuicji, którą chyba każdy z nas jakąś posiada.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:15, 04 Lis 2024    Temat postu: Re: Przeciw apologetyce twardego uporu i wzbudzania strachu

Michał Dyszyński napisał:
ale czy w ogóle lęk rzeczywiście, w jakimś pozytywnym znaczeniu słowa do czegokolwiek "PRZEKONUJE"?

Tym się jeszcze dodatkowo zajmę w osobnym poście.
Wg mnie "przekonująca" moc lęku sięga jedynie ZEWNĘTRZNYCH POSTAW, ale jest bezradna wobec tego, co w szczerym rozumie. Lękiem można wymusić powstrzymanie się od zgłaszania wątpliwości, albo deklarowanie swojej uległości i zgodności z kimś, ale będzie to odnosiło się to tylko do "warstwy prezentacyjnej" danej osoby, czyli do tego, co ona wystawia na zewnątrz siebie, a nie tego, co czuje wewnątrz, uwzględniając także te szczere, spontaniczne aspekty myślenia.
Lęk nie ma jednak mocy porządkującej, wyjaśniającej cokolwiek. Lęk wpływa na zewnętrzne postawy i zachowania, nie zmieniając aspektu poznawczego (a przynajmniej nie zmieniając go w pozytywnym, konstruktywnym sensie, bo lęk ma też moc destrukcyjną - moc chaosu).
Apologetyka lęku powinna zatem być rozumiana jako apologetyka skupiania się na tym co zewnętrzne. Tu postawą domyślną jest redukowanie wolnych, spontanicznych, szczerych, samodzielnych aspektów myślenia i wiary na rzecz nawarstwiania w sobie emocjonalnych i intuicyjnych wątków, które powierzchownie sprawiają wrażenie bycia zgodnymi z tą intuicją, jaką buduje przedmiot wiary. Tam w głębi, tam "w samych sensach" najczęściej będzie chaos, pustka. Tylko w tym, co zewnętrzne, co paraliżuje szczerą (a więc też związaną z sumieniem) warstwę rozumienia i odczuwania, dzieje się owa "wiara", czyli ona dzieje się w deklaracjach, w nawarstwianiu emocjonalnych obrazów, w stwarzaniu presji na odbiorcę przekazu.
Taka z zasady jest apologetyka uporu i strachu - skupiona na powierzchowności, prezentacyjności, stwarzaniu wrażenia, lecz nie ma w niej duchowej i intelektualnej głębi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:56, 04 Lis 2024    Temat postu: Re: Przeciw apologetyce twardego uporu i wzbudzania strachu

Apologetyka strachu jest z zasady silnie emocjonalna.
W niej oprócz rozkręcania emocji lękowych bazuje się też z zasady na wzbudzaniu poczucia winy i submisji osobowości wobec władzy. Ona próbuje zepchnąć osobowość do postaci stłamszonej, zalęknionej. W części przypadków jej efektem będzie osobowość silnie wycofana, ale u pewnej części osób ujawni się dodatkowa reakcja emocjonalna - przekierowanie na skrywany bunt, gniew, złość. Co prawda ów bunt nie będzie skierowany przeciw swojej przyczynie, przeciw temu, co ją stłamsiło, bo tam właśnie systemowo mamy blokadę przed okazywaniem myślenia i sprawczości, ale będzie "wyciekał w inne obszary". Stłamszony w swojej szczerości apologeta strachu będzie się wewnętrznie "gotował", co objawi się niekontrolowanymi emocjami - głównie krążącymi wokół złości, gniewu, oskarżeń. Nie potrafiąc samemu znieść owych oskarżeń "systemowo" na siebie zrzucanych, będzie apologeta religii strachu i gniewu bezwiednie przenosił je na innych ludzi, a w sercu też...
na samego Boga. W deklaracjach oczywiście apologeta strachu Boga nie dotknie, wręcz będzie podkreślał, jak to on Boga kocha, choć...
słowo "miłość" w tym przypadku będzie skrywało raczej uczucie lęku i stłamszenia, niż to co zwykle przez miłość rozumiemy. Gniewny i lękowy wyznawca Bogu też nie ma do dania miłości, bo nade wszystko w jego sercu jest tu RESPEKT, jest próba narzucenia swoim emocjom za wszelką cenę kontroli, aby okazywać posłuszeństwo.
Wyznawcy religii lęku kochać szczerze po prostu nie są w stanie. Ich system mentalny nie umie wytwarzać takiego uczucia, bo owo uczucie, nawet gdyby gdzieś zaczęło kiełkować, będzie zduszone przez strach, a dalej przekierowany gniew. Więc apologeta lęku, jeśli czytając Biblię, natrafia w niej na fragment o miłości, to będzie jego sens umieszczał w SILNIE ZDYSTANSOWANEJ WARSTWIE PSYCHIKI. Miłość u lękowego wyznawcy jest otorbiona gniewem, zduszona, zgnębiona. Gdzieś tam głęboko w duszy lękowego wyznawcy owe szczere uczucia wciąż łkają, wciąż stukają, próbując się przedostać do bardziej świadomych obszarów, ale są nieustannie spychane przez lęk i próby narzucenia sobie kontroli w imię bycia maksymalnie posłusznym.

Tam gdzie strach i gniew się rozlały i zakorzeniły, nie będzie tkliwych uczuć. Człowiek nie jest w stanie zarządzać swoimi emocjami w taki sposób, aby skutecznie odseparować uczucie lęku od reszty postrzegania i odczuwania świat. Jak lęk zdobywa przewagę, to zdominuje w końcu wszystko. Jezus, gdy ujawnia się uczniom po zmartwychwstaniu, wygłasza znamienną frazę: nie lękajcie się! (Ewangelia Mateusza 17:7) Dlaczego to, aby się nie lękać jest takie ważne?...
- Bo lęk jest paraliżujący i niszczący. Lęk zabija ducha w tych, którzy są slabi.
Zwalczyć w sobie lęk - to jest jedno z kluczowych zadań dla kształtującej się świadomości i duchowości. Apologetyka lęku jednak robi z tej emocji cnotę, probuje ją przedstawiać jako ochronę przed grzesznością. Bo to rzekomo lęk powinien nas skłonić do powstrzymania się czynienia zła. I może nawet te najbardziej nieuporządkowane natury rzeczywiście lęku wymagają, aby się nie dać opanować złu. Ale to dotyczy tych natur gniewnych, szukających za wszelką cenę wywyższania się, kapryśnego dominowania. Im bardziej osobowość się doskonali wewnętrznie, tym większą rolę w jej systemie motywacyjnym zaczyna odgrywać wszystko to, co pozytywne - pragnienie dobra, pokoju, pomocy, uszczęśliwiania innych.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 13:28, 04 Lis 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin