Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Piekło - czym jest?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35105
Przeczytał: 61 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:20, 13 Kwi 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Staje oto taka świadomość przed Bogiem: nie ma w niej nic zdrowego. Ma na swoim koncie wiele krzywd i niesprawiedliwości. Wszystko jest w niej wypaczone. Świadomość ta jest pełna pychy, kłamstwa, arogancji i nieroztropności w postępowaniu, nie obcy jest też jej egoizm, uczucia nienawiści. Nie jest zdolna do kochania. Nie ma w niej żalu, nie ma w niej skruchy.
Czy gdyby Bóg posłał taką świadomość do piekła w ramach kary to, czy byłoby to sprawiedliwe?

Z drugiej strony... Co z taką świadomością dalej robić?... :think:

Bo jeszcze pociągnę sprawę...
Taka świadomość, która NIE UMIE ODCZUWAĆ DOBRA, będzie odczuwała to (swoje) zło, które ją przepełnia. To nie Bóg takiej osobowości stworzy osobno piekło. Piekło stworzy sobie ona sama - ta świadomość. A pytanie jest tylko: czy istnieje jakaś szansa, aby ową świadomość z tego jej własnego piekła wyrwać?...
Tylko jak to zrobić, jeśli nie nie ma punktu zaczepienia, bo wszędzie jest tylko zło i zakłamanie.
To zakłamanie wewnętrzne jest chyba najbardziej fundamentalną przeszkodą dla wyrwania świadomości z jej piekła. Bo aby cokolwiek sensownego przedsięwziąć, trzeba uznać fakty, zaakceptować, że to, co jest, jawiąc się ewidentnie, teraz należałoby wziąć jako punkt wyjścia, jako bazę do decyzji, których efektem będzie dążenie do zmiany, czyli poprawy. Ale jeśli osobowość nie zamierza nawet uznać samych faktów, to nie ma na czym bazować, nie ma jak tej osobowości wyciągać z jej mentalnego dna.
Dlatego to grzech zakłamania, czyli grzech przeciw Duchowi Prawdy (Duchowi Świętemu) jest tym, którego nie odpuści nikt, ani nic w życiu aktualnym, czy przyszłym. Bo to jest grzech samoblokujący, grzech uniemożliwiający powstanie refleksji, z której wyłoni się kierunek dla zmiany, który by wskazał, co dalej czynić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3060
Przeczytał: 153 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:57, 13 Kwi 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Staje oto taka świadomość przed Bogiem: nie ma w niej nic zdrowego. Ma na swoim koncie wiele krzywd i niesprawiedliwości. Wszystko jest w niej wypaczone. Świadomość ta jest pełna pychy, kłamstwa, arogancji i nieroztropności w postępowaniu, nie obcy jest też jej egoizm, uczucia nienawiści. Nie jest zdolna do kochania. Nie ma w niej żalu, nie ma w niej skruchy.
Czy gdyby Bóg posłał taką świadomość do piekła w ramach kary to, czy byłoby to sprawiedliwe?

Z drugiej strony... Co z taką świadomością dalej robić?... :think:

Bo jeszcze pociągnę sprawę...
Taka świadomość, która NIE UMIE ODCZUWAĆ DOBRA, będzie odczuwała to (swoje) zło, które ją przepełnia. To nie Bóg takiej osobowości stworzy osobno piekło. Piekło stworzy sobie ona sama - ta świadomość. A pytanie jest tylko: czy istnieje jakaś szansa, aby ową świadomość z tego jej własnego piekła wyrwać?...
Tylko jak to zrobić, jeśli nie nie ma punktu zaczepienia, bo wszędzie jest tylko zło i zakłamanie.
To zakłamanie wewnętrzne jest chyba najbardziej fundamentalną przeszkodą dla wyrwania świadomości z jej piekła. Bo aby cokolwiek sensownego przedsięwziąć, trzeba uznać fakty, zaakceptować, że to, co jest, jawiąc się ewidentnie, teraz należałoby wziąć jako punkt wyjścia, jako bazę do decyzji, których efektem będzie dążenie do zmiany, czyli poprawy. Ale jeśli osobowość nie zamierza nawet uznać samych faktów, to nie ma na czym bazować, nie ma jak tej osobowości wyciągać z jej mentalnego dna.
Dlatego to grzech zakłamania, czyli grzech przeciw Duchowi Prawdy (Duchowi Świętemu) jest tym, którego nie odpuści nikt, ani nic w życiu aktualnym, czy przyszłym. Bo to jest grzech samoblokujący, grzech uniemożliwiający powstanie refleksji, z której wyłoni się kierunek dla zmiany, który by wskazał, co dalej czynić.


Ja zakładam, że w tym następnym życiu, każdy z nas stanie w PRAWDZIE, a prawda człowieka wyzwala więc taka świadomość doświadczając prawdy i miłości Boga na pewno otworzy się na doskonalenie, walkę ze swoimi wielkimi słabościami.
Tak sobie gdybam.

Natomiast dalej bym stawiał pytanie, czy to jest sprawiedliwe (wg obrońców surowego piekła - tak, jest sprawiedliwe) skazywać taką świadomość na wieczne potępienie?
Mnie się wydaje, że nie, bo nikt z nas na ten świat się nie prosił. Wiele rzeczy od nas też nie zależy. Ale sprawy są chyba bardziej skomplikowane skoro infernistów taka argumentacja nie przekonuje. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35105
Przeczytał: 61 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:38, 13 Kwi 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Staje oto taka świadomość przed Bogiem: nie ma w niej nic zdrowego. Ma na swoim koncie wiele krzywd i niesprawiedliwości. Wszystko jest w niej wypaczone. Świadomość ta jest pełna pychy, kłamstwa, arogancji i nieroztropności w postępowaniu, nie obcy jest też jej egoizm, uczucia nienawiści. Nie jest zdolna do kochania. Nie ma w niej żalu, nie ma w niej skruchy.
Czy gdyby Bóg posłał taką świadomość do piekła w ramach kary to, czy byłoby to sprawiedliwe?

Z drugiej strony... Co z taką świadomością dalej robić?... :think:

Bo jeszcze pociągnę sprawę...
Taka świadomość, która NIE UMIE ODCZUWAĆ DOBRA, będzie odczuwała to (swoje) zło, które ją przepełnia. To nie Bóg takiej osobowości stworzy osobno piekło. Piekło stworzy sobie ona sama - ta świadomość. A pytanie jest tylko: czy istnieje jakaś szansa, aby ową świadomość z tego jej własnego piekła wyrwać?...
Tylko jak to zrobić, jeśli nie nie ma punktu zaczepienia, bo wszędzie jest tylko zło i zakłamanie.
To zakłamanie wewnętrzne jest chyba najbardziej fundamentalną przeszkodą dla wyrwania świadomości z jej piekła. Bo aby cokolwiek sensownego przedsięwziąć, trzeba uznać fakty, zaakceptować, że to, co jest, jawiąc się ewidentnie, teraz należałoby wziąć jako punkt wyjścia, jako bazę do decyzji, których efektem będzie dążenie do zmiany, czyli poprawy. Ale jeśli osobowość nie zamierza nawet uznać samych faktów, to nie ma na czym bazować, nie ma jak tej osobowości wyciągać z jej mentalnego dna.
Dlatego to grzech zakłamania, czyli grzech przeciw Duchowi Prawdy (Duchowi Świętemu) jest tym, którego nie odpuści nikt, ani nic w życiu aktualnym, czy przyszłym. Bo to jest grzech samoblokujący, grzech uniemożliwiający powstanie refleksji, z której wyłoni się kierunek dla zmiany, który by wskazał, co dalej czynić.


Ja zakładam, że w tym następnym życiu, każdy z nas stanie w PRAWDZIE, a prawda człowieka wyzwala więc taka świadomość doświadczając prawdy i miłości Boga na pewno otworzy się na doskonalenie, walkę ze swoimi wielkimi słabościami.
Tak sobie gdybam.

Natomiast dalej bym stawiał pytanie, czy to jest sprawiedliwe (wg obrońców surowego piekła - tak, jest sprawiedliwe) skazywać taką świadomość na wieczne potępienie?

A ja tu stawiam inne (bardziej retoryczne) pytanie: a co, jeśli sformułowanie "Bóg skazuje grzesznika na piekło" jest zastępczym oddaniem idei, odnoszące się do stanu, który zasadnie dałoby się opisać sformułowaniem "to grzesznik sam, z racji na to, czym się sam uczynił, tkwi w swoim prywatnym piekle, zaś Bóg, choć robi wszystko (z tym zastrzeżeniem, że nie wolnu jest mu niszczyć, czyli modyfikować arbitralnie wbrew woli samej duszy) nie jest w stanie go z tego piekła wyciągnąć, bo dusza i tak rozpoznaje każdą próbę wytrącenia jej z wadliwości 'po swojemu', czyli jako wszystkich jej wadliwości usprawiedliwienie i utwierdzenie się w nich"?...

Aby to jakoś zobrazować przykładem posłuże się luźną kompilacją moich rozmów, doświaczeń z osobą, która postrzega siebie jako ofiarę spisków i wrogości jakichś (w sumie bliżej nieokreśłonych) przemożnych sił:
Osoba O: ta ostatnia moja przykrość wynika z zaplanowanego działania onych.
MD: skąd to wiesz, że oni to zaplanowali?
O: bo oni pragnę mnie skrzywdzić, zawsze są przeciw mnie.
MD: ale przecież te zdarzenia równie dobrze mogły być efektem przypadku, a nie było wyraźnych oznak wplywu czyjejś świadomej woli.
O: nie sprzeciwiaj m się! Ty nie rozumiesz, jacy oni są przebiegli!
MD: Ale przecież nie zostali złapani, nie ma dowodu na to, że ktokolwiek tu się przyczynił.
O: oni niczego nie robią otwarcie, tylko zawsze knują i planują swoje niegodziwości skrycie.
MD: ale jaki by w tym mieli właściwie cel? Co ich obchodzi nie mająca wpływu prawie na nic osoba? Po co by sobie zadawali trud, aby zresztą zrobić jej przykrość, która nawet nie jest jakaś spektakularna. Dlaczego, przy całej tej ich wredności i przebiegłości, są tacy mało skuteczni?...
O: oni się boją, że ja ich znam. Umiem rozpoznać wszystkie ich knowania! Dlatego ciągle robią mi te złe rzeczy.
MD: Ale przecież to wszystko równie dobrze mogło się zdarzyć bez żadnego planowania - trochę jako wyraz pomyłki, albo zbieg okoliczności. Poza odgórnym założeniem, że tu czyjeś planowanie wystąpiło, nie ma na to najmniejszej dodatkowo przesłanki.
O: ty nie rozumiesz! Zawsze mi się sprzeciwiasz! Z nimi trzymasz! Jesteś tacy jak oni!!! :fight: :fight: :fight:
Itd. itp.

Zło od pewnego poziomu natężenia ma naturę paranoi. Paranoik do potwierdzenia swoich chorych domniemań nie potrzebuje niczego poza swoim przekonaniem, że tak właśnie jest. Zaś głosy przeczące są dla paranoika wręcz dowodem, że miał rację w swoich domniemaniach, bo okazało się, że ktoś okazał mu jawny sprzeciw, a więc jest przeciw niemu, a więc on miał rację, gdy interpretował świat jako spisujący przeciw jego osobie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3060
Przeczytał: 153 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:07, 13 Kwi 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Zło od pewnego poziomu natężenia ma naturę paranoi. Paranoik do potwierdzenia swoich chorych domniemań nie potrzebuje niczego poza swoim przekonaniem, że tak właśnie jest. Zaś głosy przeczące są dla paranoika wręcz dowodem, że miał rację w swoich domniemaniach, bo okazało się, że ktoś okazał mu jawny sprzeciw, a więc jest przeciw niemu, a więc on miał rację, gdy interpretował świat jako spisujący przeciw jego osobie.


Dlatego chyba właśnie człowiek będzie musiał stanąć w obliczu prawdy całego swojego życia, aby już zrozumiał, że się mylił i był np. paranoikiem. :think:
Zakładamy, że "w następnym życiu" już takie wykręty, jak te opisane przez ciebie w dialogu nie będą miały mocy. Ta prawda może jednak okazać się bolesna i niszcząca psychicznie, ale zakładam, że Bóg sobie z tym poradzi.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Nie 18:08, 13 Kwi 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35105
Przeczytał: 61 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:05, 13 Kwi 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Zło od pewnego poziomu natężenia ma naturę paranoi. Paranoik do potwierdzenia swoich chorych domniemań nie potrzebuje niczego poza swoim przekonaniem, że tak właśnie jest. Zaś głosy przeczące są dla paranoika wręcz dowodem, że miał rację w swoich domniemaniach, bo okazało się, że ktoś okazał mu jawny sprzeciw, a więc jest przeciw niemu, a więc on miał rację, gdy interpretował świat jako spisujący przeciw jego osobie.


Dlatego chyba właśnie człowiek będzie musiał stanąć w obliczu prawdy całego swojego życia, aby już zrozumiał, że się mylił i był np. paranoikiem. :think:
Zakładamy, że "w następnym życiu" już takie wykręty, jak te opisane przez ciebie w dialogu nie będą miały mocy. Ta prawda może jednak okazać się bolesna i niszcząca psychicznie, ale zakładam, że Bóg sobie z tym poradzi.

Problem jest w tym, że owe wykręty w pewnej swojej części mogą już przybierać naturę w pełni subiektywną, czyli niedającą się obalić jako fakt. Bo przykładowo paranoik może się upierać przy tezie, iż nawet jeśli ktoś jawnie przeciw niemu nigdy nie występował, to "gdzieś tam w głębi intencji" jednak przeciw niemu był.
Bo ważnym przykładem trwania przy subiektywnych nieweryfikowalnych rzekomych racjach jest oskarżanie o złe intencje, albo choćby o niewystarczająco dobre intencje. Weźmy sobie sytuację, w której ktoś oskarża np. swoich bliskich, że mu nie pomogli w jakimś tam trudnym epizodzie życiowym. Taki ktoś może wyobrażać sobie, że owi ludzie mogli np. mu pomóc jakimś wsparciem słowami, albo może finansowo, choć tego nie uczynili. Sprawa tu nie jest ewidentna - faktem jest to, co się zdarzyło, a nie to, co się mogło zdarzyć.
Dlatego przebaczenie jest tak naprawdę nakazem o wiele głębszym w sensie duchowym, niż to się z pozoru może wydawać. Traktowanie przebaczenia, które się ofiarowuje winowajcom jako łaski, którą się wyświadcza "bo Bóg tak nakazał", czyli jako rygor i przymus, gubi pewien fundamentalny duchowo aspekt przebaczenia. Ten aspekt związany jest z tym, że TO NIE MY MAMY OSTATECZNIE PRAWO OKREŚLAĆ, CO INNI MOGLI ZROBIĆ.
To, co zostało zrobione, jest ewidentne, jest faktem. Ale to, czy jakieś zachowanie było możliwe, czy było w zasięgu mentalnych mocy danej osoby - to ewentualnie może określić jedynie taka istota, jak Bóg. Nawet po śmierci dusza może się bronić przed uznaniem, iż jej roszczenia względem kogoś tam, są słuszne, bo ów ktoś rzekomo "mógł" zrobić inaczej, niż zrobił, a o co jest przez duszę oskarżany.
To jednocześnie oznacza, iż rola Boga w pogodzeniu się duszy ze sobą, z życiem jest jakoś niezbywalna. Tzn. możemy się zbawić sami do pewnego stopnia, ale jest obszar, w którym pogodzenie się wewnętrzne (zbawienie) jest możliwe tylko wtedy, GDY ZAUFAMY BOGU. I tym obszarem jest przede wszystkim prawda o możliwościach, nie tylko prawda o zdarzeniach - faktach. A to od uznania również prawdy o możliwościach zależy to, czy wystąpi ostateczne pogodzenie duszy z samą sobą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3060
Przeczytał: 153 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:43, 20 Kwi 2025    Temat postu:

Niektórzy chrześcijanie twierdzą, że Bóg nie wysyła nikogo do piekła, ale tak naprawdę chce nas uratować od tego losu, i że ludzie, którzy przeżywają swoje życie na przekór Jemu i Jego prawom w rezultacie decydują wysłać się tam sami.

Czy faktycznie ludzie świadomie i dobrowolnie przeżywają swoje życie na przekór prawom Boga? Moim zdaniem to nie jest sytuacja człowieka. Ludzie przeżywając życie starają się jakoś tu odnaleźć, znaleźć swoje szczęście, mają różny start w to życie choćby ze względu na różne doświadczenie wychowania. Ludzie różnie sobie to życie układają chcąc jakoś się wykazać, spróbować różnych rzeczy myśląc, że to co robią jest dobre, właściwe. W tym wszystkim nie ma intencji robienia na przekór jakiejś potężnej i ponadczasowej Istocie. Ludzie grzeszą, bo tacy już są - niepoukładani, nie znający dobrze siebie i świata, a przede wszystkim omylni. Taka wydaje mi się, że jest sytuacja człowieka, który przechodzi przez to życie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35105
Przeczytał: 61 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:57, 20 Kwi 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Ludzie przeżywając życie starają się jakoś tu odnaleźć, znaleźć swoje szczęście, mają różny start w to życie choćby ze względu na różne doświadczenie wychowania. Ludzie różnie sobie to życie układają, chcąc jakoś się wykazać, spróbować różnych rzeczy myśląc, że to, co robią, jest dobre, właściwe. W tym wszystkim nie ma intencji robienia na przekór jakiejś potężnej i ponadczasowej Istocie. Ludzie grzeszą, bo tacy już są - niepoukładani, nieznający dobrze siebie i świata, a przede wszystkim omylni. Taka wydaje mi się, że jest sytuacja człowieka, który przechodzi przez to życie.

Myślę sobie nieraz o osobowości takiego Putina - człowieka wychowanego w atmosferze przemocy, gdzie najwyższym prawem jest okazywać swoją przewagę, dominację, spryt w manipulowaniu ludźmi, zaś chwałą jest pokonywanie wrogów, aby potem narzucać im swoją wolę. Po dorzuceniu do tej układanki lat warunkowania umysłu owego człowieka przez rzesze pochlebców, którzy próbowali go ustawiać w roli niemal boga, nietrudno jest zrozumieć, dlaczego takiego toksycznego władcę ma dzisiaj Rosja.
Ta osobowość miała bardzo ograniczony dostęp do dobra, szczerości, bezinteresownej życzliwości, a za to wciąż była warunkowana ku przemocy, dominacji, wywyższania swego ego. I dziś owa osobowość NIE JEST W STANIE TWORZYĆ W SWOIM UMYŚLE NARRACJI W STRONĘ DOBRA, ŻYCZLIWOŚCI, MIŁOŚCI.
Myślimy, planujemy, oceniamy swoje życie i siebie samego, uruchamiając narracje mentalne.
Jeśli ktoś nie miał okazji przećwiczyć narracji mentalnych z kategorii dobra, prawdy, miłości, to teraz uruchamia w swoim umyśle tylko narracje z przeciwnego bieguna - manipulacji, kłamstwa, gniewu, pragnienia dominacji i zniszczenia wrogów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3060
Przeczytał: 153 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:48, 20 Kwi 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Ludzie przeżywając życie starają się jakoś tu odnaleźć, znaleźć swoje szczęście, mają różny start w to życie choćby ze względu na różne doświadczenie wychowania. Ludzie różnie sobie to życie układają, chcąc jakoś się wykazać, spróbować różnych rzeczy myśląc, że to, co robią, jest dobre, właściwe. W tym wszystkim nie ma intencji robienia na przekór jakiejś potężnej i ponadczasowej Istocie. Ludzie grzeszą, bo tacy już są - niepoukładani, nieznający dobrze siebie i świata, a przede wszystkim omylni. Taka wydaje mi się, że jest sytuacja człowieka, który przechodzi przez to życie.

Myślę sobie nieraz o osobowości takiego Putina - człowieka wychowanego w atmosferze przemocy, gdzie najwyższym prawem jest okazywać swoją przewagę, dominację, spryt w manipulowaniu ludźmi, zaś chwałą jest pokonywanie wrogów, aby potem narzucać im swoją wolę. Po dorzuceniu do tej układanki lat warunkowania umysłu owego człowieka przez rzesze pochlebców, którzy próbowali go ustawiać w roli niemal boga, nietrudno jest zrozumieć, dlaczego takiego toksycznego władcę ma dzisiaj Rosja.
Ta osobowość miała bardzo ograniczony dostęp do dobra, szczerości, bezinteresownej życzliwości, a za to wciąż była warunkowana ku przemocy, dominacji, wywyższania swego ego. I dziś owa osobowość NIE JEST W STANIE TWORZYĆ W SWOIM UMYŚLE NARRACJI W STRONĘ DOBRA, ŻYCZLIWOŚCI, MIŁOŚCI.
Myślimy, planujemy, oceniamy swoje życie i siebie samego, uruchamiając narracje mentalne.
Jeśli ktoś nie miał okazji przećwiczyć narracji mentalnych z kategorii dobra, prawdy, miłości, to teraz uruchamia w swoim umyśle tylko narracje z przeciwnego bieguna - manipulacji, kłamstwa, gniewu, pragnienia dominacji i zniszczenia wrogów.


Na przykładzie Putina zastanawiam się, czy zasadna jest zatem teza, że jesteśmy niewolnikami kultury w której wzrastaliśmy? Czy gdybym to ja był na miejscu Putina, czyli wzrastał w takich warunkach jak on, to jakim ja dziś bym był człowiekiem? Boję się, że odpowiedź może być nieprzyjemna. Bo gdzie wtedy jest miejsce na prawdziwego ja, jeśli jestem taki, jak warunki, w których wzrastałem, to wtedy mnie w tym układzie nie ma. :(
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23945
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:16, 20 Kwi 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Ludzie przeżywając życie starają się jakoś tu odnaleźć, znaleźć swoje szczęście, mają różny start w to życie choćby ze względu na różne doświadczenie wychowania. Ludzie różnie sobie to życie układają, chcąc jakoś się wykazać, spróbować różnych rzeczy myśląc, że to, co robią, jest dobre, właściwe. W tym wszystkim nie ma intencji robienia na przekór jakiejś potężnej i ponadczasowej Istocie. Ludzie grzeszą, bo tacy już są - niepoukładani, nieznający dobrze siebie i świata, a przede wszystkim omylni. Taka wydaje mi się, że jest sytuacja człowieka, który przechodzi przez to życie.

Myślę sobie nieraz o osobowości takiego Putina - człowieka wychowanego w atmosferze przemocy, gdzie najwyższym prawem jest okazywać swoją przewagę, dominację, spryt w manipulowaniu ludźmi, zaś chwałą jest pokonywanie wrogów, aby potem narzucać im swoją wolę. Po dorzuceniu do tej układanki lat warunkowania umysłu owego człowieka przez rzesze pochlebców, którzy próbowali go ustawiać w roli niemal boga, nietrudno jest zrozumieć, dlaczego takiego toksycznego władcę ma dzisiaj Rosja.
Ta osobowość miała bardzo ograniczony dostęp do dobra, szczerości, bezinteresownej życzliwości, a za to wciąż była warunkowana ku przemocy, dominacji, wywyższania swego ego. I dziś owa osobowość NIE JEST W STANIE TWORZYĆ W SWOIM UMYŚLE NARRACJI W STRONĘ DOBRA, ŻYCZLIWOŚCI, MIŁOŚCI.
Myślimy, planujemy, oceniamy swoje życie i siebie samego, uruchamiając narracje mentalne.
Jeśli ktoś nie miał okazji przećwiczyć narracji mentalnych z kategorii dobra, prawdy, miłości, to teraz uruchamia w swoim umyśle tylko narracje z przeciwnego bieguna - manipulacji, kłamstwa, gniewu, pragnienia dominacji i zniszczenia wrogów.


Na przykładzie Putina zastanawiam się, czy zasadna jest zatem teza, że jesteśmy niewolnikami kultury w której wzrastaliśmy? Czy gdybym to ja był na miejscu Putina, czyli wzrastał w takich warunkach jak on, to jakim ja dziś bym był człowiekiem? Boję się, że odpowiedź może być nieprzyjemna. Bo gdzie wtedy jest miejsce na prawdziwego ja, jeśli jestem taki, jak warunki, w których wzrastałem, to wtedy mnie w tym układzie nie ma. :(


Mógłbyś być taki jak Putin. Zważywszy, że popiera go rosyjski kościół chrześcijański.

Gdybyś urodził się w Rosji to naprawdę nie wiadomo.

Myślę o sobie.. Gdybym urodziła sie w Japoni??
Cholercia. Teraz myślę, że jestem z dala. Ale ich kult przyrody... :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35105
Przeczytał: 61 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:58, 20 Kwi 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Ludzie przeżywając życie starają się jakoś tu odnaleźć, znaleźć swoje szczęście, mają różny start w to życie choćby ze względu na różne doświadczenie wychowania. Ludzie różnie sobie to życie układają, chcąc jakoś się wykazać, spróbować różnych rzeczy myśląc, że to, co robią, jest dobre, właściwe. W tym wszystkim nie ma intencji robienia na przekór jakiejś potężnej i ponadczasowej Istocie. Ludzie grzeszą, bo tacy już są - niepoukładani, nieznający dobrze siebie i świata, a przede wszystkim omylni. Taka wydaje mi się, że jest sytuacja człowieka, który przechodzi przez to życie.

Myślę sobie nieraz o osobowości takiego Putina - człowieka wychowanego w atmosferze przemocy, gdzie najwyższym prawem jest okazywać swoją przewagę, dominację, spryt w manipulowaniu ludźmi, zaś chwałą jest pokonywanie wrogów, aby potem narzucać im swoją wolę. Po dorzuceniu do tej układanki lat warunkowania umysłu owego człowieka przez rzesze pochlebców, którzy próbowali go ustawiać w roli niemal boga, nietrudno jest zrozumieć, dlaczego takiego toksycznego władcę ma dzisiaj Rosja.
Ta osobowość miała bardzo ograniczony dostęp do dobra, szczerości, bezinteresownej życzliwości, a za to wciąż była warunkowana ku przemocy, dominacji, wywyższania swego ego. I dziś owa osobowość NIE JEST W STANIE TWORZYĆ W SWOIM UMYŚLE NARRACJI W STRONĘ DOBRA, ŻYCZLIWOŚCI, MIŁOŚCI.
Myślimy, planujemy, oceniamy swoje życie i siebie samego, uruchamiając narracje mentalne.
Jeśli ktoś nie miał okazji przećwiczyć narracji mentalnych z kategorii dobra, prawdy, miłości, to teraz uruchamia w swoim umyśle tylko narracje z przeciwnego bieguna - manipulacji, kłamstwa, gniewu, pragnienia dominacji i zniszczenia wrogów.


Na przykładzie Putina zastanawiam się, czy zasadna jest zatem teza, że jesteśmy niewolnikami kultury w której wzrastaliśmy? Czy gdybym to ja był na miejscu Putina, czyli wzrastał w takich warunkach jak on, to jakim ja dziś bym był człowiekiem? Boję się, że odpowiedź może być nieprzyjemna. Bo gdzie wtedy jest miejsce na prawdziwego ja, jeśli jestem taki, jak warunki, w których wzrastałem, to wtedy mnie w tym układzie nie ma. :(

Właśnie o to chodzi, aby przełamywać tę niewolę warunków, w jakich wzrastaliśmy. Dlatego właśnie Putin w duchowym sensie jawi się raczej jako osobowość ułomna, słaba - on nie był w stanie rozpoznać swojej natury na sposób, który zapewniłby mu trwałą satysfakcję z jego życia. Putin oczywiście osiąga różna małe satysfakcje, pośrednie przyjemności z tytułu jakichś tam aktów sprawczości - np. udanego skrzywdzenia ludzi, których uznał za swoich wrogów. Ale on nie ma szans uzyskać w ten sposób satysfakcji trwałej, spełnienia wiecznego. Gdy Putin kiedyś stanie w obliczu prawdy o konsekwencjach swoich decyzji, dotrze do niego każdy ból, każda rozpacz, każda krzywda, powstała z jego powodu. I świadomość tego, co się naprawdę stało nigdy nie będzie dla żadnej istoty ludzkiej (w tym też i Putina) satysfakcjonująca.

A my?...
- Chyba powinniśmy właśnie zadawać sobie te pytania: jakby było ze mną na miejscu tamtego człowieka. Może takie rozważania dadzą nam efekt uświadomienia sobie zagrożeń życiowych, pojawienia się sytuacji, w których doznalibyśmy podobnej pokusy, jak tamci ludzie (np. jak Putin).
Tu w dyskusjach co jakiś czas pojawiają się dyskutanci, którzy na każde pytanie "a czy ty nie robiłbyś podobnie?" odbiją piłeczkę, zaatakują pytającego, ale w sobie refleksji na ów temat nie uruchomią. Są to szczególnie osoby rywalizujące, stawiające sobie za cel zdobycie przewagi w jakiejś formie starcia osobowego, czy w starciu rywalizujących grup ludzi (także na polu ideologii). Ci nie będą przygotowani na zagrożenia, nie poznają swoich słabych (i tych realnie mocnych) stron.
Dlatego ważne jest, aby sobie samemu takie właśnie pytania zadać. Nie trzeba ich od razu omawiać z kimkolwiek. Szczególnie trzeba być czujnym w kontekście wchodzenia w dyskusję na ten temat z owymi rywalizującymi, jako że ci zwykle prezentują osądy zaburzone pragnieniem napierania mentalnego i zdobywania przewagi. Te ich osądy lepiej jest zatem traktować z daleko posuniętym dystansem. Ale czasem jakieś użyteczne spostrzeżenie może pojawić się nawet z ich strony. Jednak rozważyć je należałoby już w ramach osobistego krytycyzmu i kontroli w zakresie nieulegania presjom, namolnym sugestiom z ich strony. Decyzję o ostatecznej klasyfikacji i tak trzeba będzie podjąć we własnym sumieniu i rozumie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 10:52, 21 Kwi 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3060
Przeczytał: 153 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:25, 20 Kwi 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Jednak rozważyć je należałoby już w ramach osobistego krytycyzmu i kontroli w zakresie nieulegania presjom, namolnym sugestiom z ich strony. Decyzję o ostatecznej klasyfikcaji i tak trzeba będzie podjąć we własnym sumieniu i rozumie.


I to mnie trochę przeraża, że nie ma ucieczki od faktu, że ostatecznie decyzje podejmujemy w oparciu o własny rozum i sumienie. Nawet jeśli uznam, że wszystkie decyzje oddam w ręce jakiejś osoby, której ufam i uważam ją za genialnie mądrą to i tak (jeśli nie zostałem przymuszony) ja o tym zdecydowałem, aby tak się stało. Nie ma ucieczki od podejmowania decyzji. Przeraża mnie to, bo z jednej strony mam silne poczucie ułomności własnego rozumu, niedoskonałych kryteriów i w ogóle jak ja mało wiem, rozumiem. Przecież gdybym miał umysł i ogląd zbliżony do umysłu np. jakiegoś anioła (już nie mówiąc o umyśle boskim) to moje decyzje w tym życiu NA PEWNO byłby inne, pewnie mądrzejsze, bardziej przemyślane itd. Przeraża mnie to, że muszę podejmować decyzję tak kruchym i niedoskonałym narzędziem. Moje sumienie też nie jest doskonałe. I w tym wszystkim jestem jakoś odpowiedzialny.

Życie nieustannie zrzuca na człowieka jakieś sytuacje, w których trzeba się jakoś opowiedzieć (zaniechanie działania też będzie jakąś odpowiedzią), czy ufać tym, czy może tamtym, czy zająć się tą sprawą, a może więcej czasu poświęcić innym rzeczom. Pomóc komuś, czy nie pomóc, powiedzieć co cię boli, czy lepiej zaniechać mówienia, postawić na takie wartości, czy może przeciwne itd.

A człowiek ma tylko taki słaby umysł, co podatny jest na różne niewolące go siły. :think: :(
Obiektywnych wytycznych nie posiadamy.
Ale wybierać trzeba i stawką jest nasze życie, jego jakość i być może także przyszłość wieczna. To chyba za dużo jak na człowieka..
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35105
Przeczytał: 61 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:06, 21 Kwi 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jednak rozważyć je należałoby już w ramach osobistego krytycyzmu i kontroli w zakresie nieulegania presjom, namolnym sugestiom z ich strony. Decyzję o ostatecznej klasyfikcaji i tak trzeba będzie podjąć we własnym sumieniu i rozumie.


I to mnie trochę przeraża, że nie ma ucieczki od faktu, że ostatecznie decyzje podejmujemy w oparciu o własny rozum i sumienie. Nawet jeśli uznam, że wszystkie decyzje oddam w ręce jakiejś osoby, której ufam i uważam ją za genialnie mądrą to i tak (jeśli nie zostałem przymuszony) ja o tym zdecydowałem, aby tak się stało. Nie ma ucieczki od podejmowania decyzji. Przeraża mnie to, bo z jednej strony mam silne poczucie ułomności własnego rozumu, niedoskonałych kryteriów i w ogóle jak ja mało wiem, rozumiem. Przecież gdybym miał umysł i ogląd zbliżony do umysłu np. jakiegoś anioła (już nie mówiąc o umyśle boskim) to moje decyzje w tym życiu NA PEWNO byłby inne, pewnie mądrzejsze, bardziej przemyślane itd. Przeraża mnie to, że muszę podejmować decyzję tak kruchym i niedoskonałym narzędziem. Moje sumienie też nie jest doskonałe. I w tym wszystkim jestem jakoś odpowiedzialny.

Ale ta okoliczność jednocześnie oznacza, iż masz okazję OKAZAĆ SIEBIE. Gdybyśmy mieli zawsze podane na tacy idealnie wszystkie przesłanki i kryteria decyzji, to w życiu nie pojawiałyby się momenty, w których trzeba SIĘGAĆ W GŁĄB SIEBIE, wyłaniać to nieznane, ale też i STAWAĆ SIĘ JAKO MY.
Gdyby było jasne i pewne, co należy zrobić, to bylibyśmy niczym niewolnicy. Tutaj w nasza niewiedza, nieświadomość, brak rozumienia OKREŚLA nas w obszarze wykraczającym poza kalkulację i odniesienie się do tego, co podano. Jeśliby wszystkie nasze decyzje miały wynikać z tego jakie przesłanki do nich wystawił świat i logika oglądu sytuacji, to znaczyłoby, że już w ogóle nie ma miejsca na okazanie swojej osoby - ta osoba zostałaby zmarginalizowana do poziomu biernego obserwatora.
Więc może właśnie należałoby się cieszyć z tego, że życie stawia nam wyzwania związane z brakiem naszej wiedzy, rozumienia, z iluzjami w zakresie odczuwania rzeczywistości. Ja wierzę, że jeśli dorzucamy do tego naszą SZCZEROŚĆ I DOBRĄ WOLĘ, to także Bóg uzna naszą postawę za godną i piękną.
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12
Strona 12 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin