|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:24, 11 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
No właśnie to jest pytanie o to, jak Bóg traktuje człowieka. Wróćmy na chwilę do początkowej twojej odpowiedzi.
Pisałeś, że "Decydować bowiem w kompletnym znaczeniu słowa można o czymś, czego się ma świadomość. Grzesznicy nie tyle "decydują" o swoim skierowaniu się do piekła, to...
... tak im to samo wychodzi!"
A inferniści przekonują, że Bóg sprawiedliwie karze ludzi piekłem, ale to tak naprawdę ludzie sami się wysyłają, bo żyją na przekór Bogu i jego prawom i nie nawracają się, nie chcą się pojednać np. w sakramencie pokuty. Żyją w grzechach ciężkich wiedząc, że to są grzechy ciężkie, a więc Bóg ich sprawiedliwie na koniec osądzi. Bóg wymierzy to na co zasłużyli.
A może jednak inferniści słusznie myślą, że człowiek z wolnego wyboru dokonuje samowykluczenia?
Kościół tak naucza w katechizmie:
Cytat: | Bóg nie przeznacza nikogo do piekła (Por. Synod w Orange II: DS 397; Sobór Trydencki: DS 1567); dokonuje się to przez dobrowolne odwrócenie się od Boga (grzech śmiertelny) i trwanie w nim aż do końca życia. |
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Śro 20:27, 11 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:41, 11 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | No właśnie to jest pytanie o to, jak Bóg traktuje człowieka. Wróćmy na chwilę do początkowej twojej odpowiedzi.
Pisałeś, że "Decydować bowiem w kompletnym znaczeniu słowa można o czymś, czego się ma świadomość. Grzesznicy nie tyle "decydują" o swoim skierowaniu się do piekła, to...
... tak im to samo wychodzi!"
A inferniści przekonują, że Bóg sprawiedliwie karze ludzi piekłem, ale to tak naprawdę ludzie sami się wysyłają, bo żyją na przekór Bogu i jego prawom i nie nawracają się, nie chcą się pojednać np. w sakramencie pokuty. Żyją w grzechach ciężkich wiedząc, że to są grzechy ciężkie, a więc Bóg ich sprawiedliwie na koniec osądzi. Bóg wymierzy to na co zasłużyli.
A może jednak inferniści słusznie myślą, że człowiek z wolnego wyboru dokonuje samowykluczenia?
Kościół tak naucza w katechizmie:
Cytat: | Bóg nie przeznacza nikogo do piekła (Por. Synod w Orange II: DS 397; Sobór Trydencki: DS 1567); dokonuje się to przez dobrowolne odwrócenie się od Boga (grzech śmiertelny) i trwanie w nim aż do końca życia. |
|
Trochę wolnego wyboru w tym, co robi grzesznik, chyba też jest. To nie jest takie zero-jedynkowe. Tylko z racji na niską (choć nie całkiem zerową) świadomość grzesznika, jest ten jego "wybór" de facto bardziej błędem, niż świadomym, planowym działaniem.
Dlatego ja traktuje wolność wyboru jako złożony konstrukt myślowy - ta wolność nie jest zawarta w całości w jakimś pojedynczym akcie decyzyjnym, lecz sięga głęboko wstecz w inne wybory, przemyślenia, postawy, w to, czy dana osoba się doskonaliła, ile wysiłku włożyła w odkrywanie swoich słabości, naprawdę błędów, walkę ze złymi cechami swojego charakteru. Te decyzje, które podejmujemy w reakcji na konkretną sytuację, tak naprawdę wynikają nie tylko z tej jedynie sytuacji i prostej reakcji osoby, lecz sięgają głęboko w całe życie, w duchową strukturę danej osoby. A ta struktura kształtowała się zwykle latami. Pomijając ten aspekt konieczności wzrastania, doskonalenia się duchowego, stanęlibyśmy w obliczu absurdalnej sytuacji, że im większym głupcem jest człowiek (bo nieświadomym tego, co robi), tym bardziej cnotliwym i świętym. A już ideałem moralności i świętości byłaby ameba, która każdą decyzję ma nieświadomą. Najgorzej wtedy mieliby (na sądzie) ci, szukali prawdy i sensu w życiu - ci bowiem wybudowaliby sobie świadomość, czyli ich błędne decyzje okazują się najbardziej "świadome i dobrowolne", czyli pasujące do definicji grzechu. To jest absurd. Tak traktowana moralność wiodłaby do zła, promując zachowania maksymalnie impulsywne, bezmyślne, może pod wpływem środków odurzających (wszak te "zmieniają świadomość", więc już nieświadome, czyli niegrzeszne robią się wynikłe zachowania).
Ogólnie bym powiedział, że ten prosty katechizmowy sposób traktowania pojęcia grzechu jest mocno niekompletny, taki bardziej na poziom ucznia, a nie dojrzałych mentalnie osób.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:07, 12 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Trochę wolnego wyboru w tym, co robi grzesznik, chyba też jest. To nie jest takie zero-jedynkowe. Tylko z racji na niską (choć nie całkiem zerową) świadomość grzesznika, jest ten jego "wybór" de facto bardziej błędem, niż świadomym, planowym działaniem. |
Może na wstępie krótkie sprecyzowanie słów.
Aby był grzech ciężki to jednocześnie musi być:
- świadomość, a więc "ja wiem, że to co robię jest złe, wiem, że to jest grzech"
- dobrowolność, a więc nikt mnie nie przymusza i nie jestem psychicznie upośledzony
- materia ciężka, czyli grzech popełniony w bardzo ważnej sprawie.
Trochę nauczania Kościoła, aby dobrze wiedzieć o czym dyskutujemy.
KKK 1857 napisał: | Aby grzech był śmiertelny, są konieczne jednocześnie trzy warunki: "Grzechem śmiertelnym jest ten, który dotyczy materii poważnej i który nadto został popełniony z pełną świadomością i całkowitą zgodą" (Jan Paweł II, adhort. apost. Reconciliatio et paenitentia, 17). |
KKK 1858 napisał: | Materię ciężką uściśla dziesięć przykazań zgodnie z odpowiedzią, jakiej Jezus udzielił bogatemu młodzieńcowi: "Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę" (Mk 10, 19). Ciężar grzechów jest większy lub mniejszy: zabójstwo jest czymś poważniejszym niż kradzież. Należy uwzględnić także pozycję osób poszkodowanych: czymś poważniejszym jest przemoc wobec rodziców aniżeli wobec kogoś obcego. |
KKK 1859 napisał: | Grzech śmiertelny wymaga pełnego poznania i całkowitej zgody. Zakłada wiedzę o grzesznym charakterze czynu, o jego sprzeczności z prawem Bożym. Zakłada także zgodę na tyle dobrowolną, by stanowił on wybór osobisty. Ignorancja zawiniona i zatwardziałość serca (Por. Mk 3, 5-6; Łk 16,19-31. nie pomniejszają, lecz zwiększają dobrowolny charakter grzechu. |
KKK 1860 napisał: | Ignorancja niedobrowolna może zmniejszyć winę, a nawet uwolnić od ciężkiej winy. Nikt jednak nie powinien lekceważyć zasad prawa moralnego, które są wypisane w sumieniu każdego człowieka. Impulsy wrażliwości, uczucia mogą również zmniejszyć dobrowolny i wolny charakter winy, podobnie jak naciski zewnętrzne czy zaburzenia patologiczne. Grzech popełniony ze złości, w wyniku świadomego wyboru zła jest najcięższy. |
KKK 1861 napisał: | Grzech śmiertelny jest – podobnie jak miłość – radykalną możliwością wolności ludzkiej. Pociąga on za sobą utratę miłości i pozbawienie łaski uświęcającej, to znaczy stanu łaski. Jeśli nie zostanie wynagrodzony przez żal i Boże przebaczenie, powoduje wykluczenie z Królestwa Chrystusa i wieczną śmierć w piekle; nasza wolność ma bowiem moc dokonywania wyborów nieodwracalnych, na zawsze. Chociaż możemy sądzić, że jakiś czyn jest w sobie ciężką winą, powinniśmy sąd nad osobami powierzyć sprawiedliwości i miłosierdziu Bożemu. |
Moje pytanie do ciebie Michał, co masz na myśli pisząc "świadomość grzesznika"? Bo zwolennik ortodoksyjnego nauczania mógłby się z tobą zgodzić, że jak grzesznik ma niską świadomość tego, że coś jest źle to sytuacja grzechu śmiertelnego nie zachodzi, ale jeśli świadomość jest wysoka no to grzesznik wie, że to co robi jest złe.
Cytat: | A ta struktura kształtowała się zwykle latami. Pomijając ten aspekt konieczności wzrastania, doskonalenia się duchowego, stanęlibyśmy w obliczu absurdalnej sytuacji, że im większym głupcem jest człowiek (bo nieświadomym tego, co robi), tym bardziej cnotliwym i świętym. A już ideałem moralności i świętości byłaby ameba, która każdą decyzję ma nieświadomą. |
Czy dobrze rozumiem, że ty (w przeciwieństwie do ortodoksyjnej nauki) świadomość wiążesz tylko z wzrastaniem, doskonaleniem duchowym? Czyli jeśli ktoś doskonali się w swoim człowieczeństwie to ten ktoś ma świadomość, a ci co się niedoskonałą to nie można im przypisać świadomości?
Bo tradycyjna nauka (patrz powyższe punkty) chyba świadomość przypisuje też i "zatwardziałym grzesznikom".
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Czw 0:10, 12 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 19:17, 06 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Wielu chrześcijan w kwestii piekła i tego, jak się na to zapatruje Bóg wyznaje poglądy, które dla mnie są w najlepszym razie dziwne, niezrozumiałe.
W 1 Tym 2-4 czytamy, że Bóg pragnie zbawienia wszystkich. Jeżeli celem Boga jest zbawić każdego, a nie uda się to Bogu choćby w przypadku jednej osoby to należałoby uznać, że Bóg swojego celu nie zrealizował, a zatem poniósł porażkę. Ale ostatnio pewien ksiądz odparł mi, że to nie Bóg ponosi porażkę, jeśli człowiek trafia do piekła tylko sam człowiek ponosi porażkę.
Dla mnie argumentacja taka jest całkowicie błędna i wynika z słabego przemyślenia tematu. To Bóg jest odpowiedzialny za swoje stworzenie (tak jak rodzic odpowiedzialny jest za swoje dzieci), ponad to zostajemy zesłani do bardzo trudnego, niebezpiecznego świata i nikt nam na starcie nie wyjaśnia w sposób absolutnie pewny, jaki jest sens życia, jak należy żyć, co jest dobre, a co złe.. Musimy sami podjąć ten trud rozważań.
W każdym razie jeśli Bóg ma cel (doprowadzić każdego do zbawienia) i ktoś nie zostaje doprowadzony to cel nie został osiągnięty, a więc jest to porażka i żadna ekwilibrystyka w postaci "to człowiek ponosi porażkę" tego nie zmieni.
Innym nie do zaakceptowania argumentem jest, że wolność jest czymś takim przed czym sam Bóg musi ustąpić (choć to On sam stworzył wolność).
Zwolennicy wiecznego piekła argumentują, że oczywiście, Bóg chce zbawienia wszystkich ludzi, ale Bóg z miłości do człowieka nie naruszy jego wolności. Mówi się nawet, że:
"Możliwość wyboru piekła jest najbardziej heroicznym darem miłości i szacunku Boga do człowieka - gdyż czyni Boga "bezbronnym" wobec swojego stworzenia."
Taka argumentacja zakłada, że Bóg obdarzył człowieka darem, którym może on sobie wyrządzić absolutnie wieczną krzywdę, co będzie skutkować absolutnie wiecznym męczeniem się. Czy kochający rodzic obdarowałby swoje dziecko czymś poważnie niebezpiecznym?
Moim zdaniem tylko nieodpowiedzialny rodzic.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 19:48, 06 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Moje pytanie do ciebie Michał, co masz na myśli pisząc "świadomość grzesznika"? Bo zwolennik ortodoksyjnego nauczania mógłby się z tobą zgodzić, że jak grzesznik ma niską świadomość tego, że coś jest źle to sytuacja grzechu śmiertelnego nie zachodzi, ale jeśli świadomość jest wysoka no to grzesznik wie, że to co robi jest złe |
Ja świadomości nie redukuję do zero-jedynkowego: ona (całkowicie) jest vs jej (całkowicie) nie ma. Wg mnie świadomość jest czymś rozwijanym, jest w nieustannym poszukiwaniu sensów, a co za tym zadawania sobie pytań: co tu jest dobre, albo co jest złe?
Katechizmowe jednowymiarowe, redukujące do tak/nie klasyfikacje decyzji do mnie nie przemawiają. Bardziej widzę sprawę na zasadzie rozstrzygania:
- czy świadomość jest CAŁOSCIOWO większa, czy mniejsza świadomość i na ile człowiek był w stanie ją rozwinąć?
Człowiek, jeśli coś czyni, to właściwie zawsze uważa, że w jakimś tam sensie czyni "dobrze" - przynajmniej w prywatnym rozumieniu. Np. jeśli postępuje egoistycznie, z czyjąś krzywdą, to zapewne jego prywatna wizja dobra jest taka, że dobrze jest, gdy właśnie on stawia wyżej własny interes nad cudzy. Tak więc, już głębiej patrząc na sprawę, powinniśmy nie tyle pytać o świadomość CZYNU, co bardziej SWIADOMOŚĆ CAŁEGO SIEBIE, to jak jesteśmy uporządkowani wewnętrznie.
Katolikus napisał: | Cytat: | A ta struktura kształtowała się zwykle latami. Pomijając ten aspekt konieczności wzrastania, doskonalenia się duchowego, stanęlibyśmy w obliczu absurdalnej sytuacji, że im większym głupcem jest człowiek (bo nieświadomym tego, co robi), tym bardziej cnotliwym i świętym. A już ideałem moralności i świętości byłaby ameba, która każdą decyzję ma nieświadomą. |
Czy dobrze rozumiem, że ty (w przeciwieństwie do ortodoksyjnej nauki) świadomość wiążesz tylko z wzrastaniem, doskonaleniem duchowym? Czyli jeśli ktoś doskonali się w swoim człowieczeństwie to ten ktoś ma świadomość, a ci co się niedoskonałą to nie można im przypisać świadomości?
Bo tradycyjna nauka (patrz powyższe punkty) chyba świadomość przypisuje też i "zatwardziałym grzesznikom". |
Może nie tak zero-jedynkowo, że świadomość się po prostu ma albo nie ma, lecz że jednie mają bardzo słaba, nieuporządkowaną świadomość, a inni ją już znacząco udoskonalili, dzięki czemu rozumieją znacznie lepiej to, kim są oni sami, w jakiej relacji pozostają ich czyny do idei dobra i zła.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 19:49, 06 Paź 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 21:42, 06 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Człowiek, jeśli coś czyni, to właściwie zawsze uważa, że w jakimś tam sensie czyni "dobrze" - przynajmniej w prywatnym rozumieniu. Np. jeśli postępuje egoistycznie, z czyjąś krzywdą, to zapewne jego prywatna wizja dobra jest taka, że dobrze jest, gdy właśnie on stawia wyżej własny interes nad cudzy. Tak więc, już głębiej patrząc na sprawę, powinniśmy nie tyle pytać o świadomość CZYNU, co bardziej SWIADOMOŚĆ CAŁEGO SIEBIE, to jak jesteśmy uporządkowani wewnętrznie. |
Ks. Bańka w jednym ze swoich filmów nt. grzechu śmiertelnego powiedział, że - tu cytat -:
"Co to znaczy świadome i dobrowolne przekroczenie przykazania bożego? Świadome czyli wiem, że jest to złe. To dotyczy zarówno zrozumienia tego, że dany uczynek jest czymś złym, jak również dostrzeżenia, że te okoliczności, które teraz są, sprawiają, że ten uczynek jest w jakiś sposób zakazany."
I pod filmem wystosowałem zapytanie do ks. Bańki. Weźmy przypadek rosyjskiego żołnierza, który gw*łci, rabuje, poniża..
Załóżmy, że robi to z "uśmiechem na twarzy", wie, że takie rzeczy są karalne itd, ale on sam nie uważa tego za coś złego, on uważa, że to co robi jest dobre i tak można, a nawet należy robić wobec Ukraińców. Z jego punktu widzenia nie robi czegoś złego więc nie można chyba mówić, że jest on świadomy, że to jest złe, skoro on osobiście uważa, że to jest dobre i dlatego to robi..
No więc właśnie, jak to jest z tą świadomością?..
Mnie się wydaje, że jak ludzie robią coś złego to robią to, bo oni nie uważają tego za złe więc jak można mówić o spełnieniu warunku świadomości, skoro np. gwałciciel nie uważa, aby to co robi było złe, albo jak ktoś okrada "na wnuczka" starsze osoby to w jego świadomości on uważa, że to jest dobre, a nie coś złego..
Ale nikt nie odpowiedział.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 9:13, 07 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Człowiek, jeśli coś czyni, to właściwie zawsze uważa, że w jakimś tam sensie czyni "dobrze" - przynajmniej w prywatnym rozumieniu. Np. jeśli postępuje egoistycznie, z czyjąś krzywdą, to zapewne jego prywatna wizja dobra jest taka, że dobrze jest, gdy właśnie on stawia wyżej własny interes nad cudzy. Tak więc, już głębiej patrząc na sprawę, powinniśmy nie tyle pytać o świadomość CZYNU, co bardziej SWIADOMOŚĆ CAŁEGO SIEBIE, to jak jesteśmy uporządkowani wewnętrznie. |
Ks. Bańka w jednym ze swoich filmów nt. grzechu śmiertelnego powiedział, że - tu cytat -:
"Co to znaczy świadome i dobrowolne przekroczenie przykazania bożego? Świadome czyli wiem, że jest to złe. To dotyczy zarówno zrozumienia tego, że dany uczynek jest czymś złym, jak również dostrzeżenia, że te okoliczności, które teraz są, sprawiają, że ten uczynek jest w jakiś sposób zakazany."
I pod filmem wystosowałem zapytanie do ks. Bańki. Weźmy przypadek rosyjskiego żołnierza, który gw*łci, rabuje, poniża..
Załóżmy, że robi to z "uśmiechem na twarzy", wie, że takie rzeczy są karalne itd, ale on sam nie uważa tego za coś złego, on uważa, że to co robi jest dobre i tak można, a nawet należy robić wobec Ukraińców. Z jego punktu widzenia nie robi czegoś złego więc nie można chyba mówić, że jest on świadomy, że to jest złe, skoro on osobiście uważa, że to jest dobre i dlatego to robi..
No więc właśnie, jak to jest z tą świadomością?..
Mnie się wydaje, że jak ludzie robią coś złego to robią to, bo oni nie uważają tego za złe więc jak można mówić o spełnieniu warunku świadomości, skoro np. gwałciciel nie uważa, aby to co robi było złe, albo jak ktoś okrada "na wnuczka" starsze osoby to w jego świadomości on uważa, że to jest dobre, a nie coś złego..
Ale nikt nie odpowiedział. |
Tu atakujesz istotę problemu. Ludziom to rzadko pasuje, bo większość woli się nurzać w oczywistościach, co im przyjemnie łechce ego, że na pewno mają rację. Mało kto ceni podejście obojetne wobec emocji, skupiające się na samym intelektualnym rozstrzyganiu spraw. Więc ludziska wolą omijać te problemy, które nie niosą ze sobą łatwej satysfakcji.
Tutaj dotykany zagadnienia, które moralizatorom, szukającym swojej satysfakcji z tytułu oskarżania innych o nieposłuszeństwo wywraca ich prostackie motywacje. Moralizator będzie redukował zagadnienie do banalnego podejścia, w którym cały problem etyczny sprowadza się do braku karności, uległości, posłuszeństwa, kompletnie przy tym ignorując zagadnienie, KOMU i DLACZEGO mielibyśmy być posłuszni. Tymczasem to właśnie zagadnienie jest tym momentem, w którym do gry wkracza sumienie.
Maralizatorom kwestia sumienia uwiera, bo tu niejako należałoby porzucić ten ton połajanek i "moralnej wyższości", a zacząć dociekać zagadnień trudnych.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 11:23, 07 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Bańka ma nazwisko pasujące do jego wywodów.
😊😉
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 20:30, 19 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | https://youtube.com/shorts/iHfVkczFp34?si=KFLBDRcJ367w4aP3 |
Apologetów manipulujących argumentami można chyba podzielić na dwie grupy:
- Twardy od początku - negujący wszystko, czyli niecofający się o krok (znamy takiego dobrze...).
- Miękki, pozornie "dogadliwy", pozornie podejmujący argumenty - czyli tu np. uznający, iż sumienie jest subiektywne.
Ten pierwszy ma strategię wypierania każdego problemu - jego typową odpowiedzią "w ogóle czegoś takiego, co tu wskazujesz nie ma i nie będzie, a ty jesteś głupi i masz wszy...". Czyli, już mniej humorystycznie i przesadnie rzecz opisując, twardy od początku apologeta po prostu zignoruje, wyprze każdy niewygodny zarzut, a potem uwagę od tego będzie próbował odwracać za pomocą ataków personalnych. Twardy apologeta nie wchodzi w dyskusje tylko TWARDO WSZYSTKO NEGUJE - czy fałsz, czy prawda, nie będzie miało znaczenia - co niewygodne, będzie agresywnie i twardo negowane. Kropka.
Ksiądz Bańka jest jednak z gatunku tych miękkich, czyli niewpierający w żywe oczy fałszów i absurdów, czyli - jak tutaj - przyzna, ze sumienie jest tym aspektem potencjalnie prowadzącym do nieposłuszeństwa wobec autorytetów. Co robi dalej taki apologeta, jeśli się wycofał, jeśli przyznał oczywistą prawdę (twardym apologetom będzie to się zapewne jawiło jako słabość)? - ZAGADUJE PROBLEM, czyli generuje jakieś serie tłumaczeń typu "tak, ale...", w których owo "tak" coraz bardziej znaczeniowo karleje, a "ale" nieustannie rośnie, rośnie, aż w końcu ma wygrać. Czy rzeczywiście wygrywa?...
- To już trudniej stwierdzić, bo każdy argumentację oceni sam. Jeśli w umyśle odbiorcy ostatecznie ustali się przekonanie, iż sumienie niby jest, ale jego władza (choć z jednego strony taka ważna, tak będąca bezpośrednio głosem od Boga) powinna być ograniczona na sposób 1,2,3,... Będzie więc takie "tak, ale ostatecznie jakby nie...".
Tymczasem...
Albo sumienie mamy, albo je sprzedaliśmy. Nie można dwom panom służyć, bo się w końcu jednym z nich wzgardzi. Jeśli wybierzmy "posłuszeństwo autorytetom ponad osobiste rozpoznanie spraw moralnych w UCZCIWOŚCI WEWNĘTRZNEJ", to właśnie jego sumienie zostało spuszczone z wodą klozetową do kibla. Można sobie długo i namiętnie głosić, że ono "ciągle jest", że nawet się "udoskonaliło", bo teraz jest to poprawione dzięki uległości autorytetom, ale to będzie zakłamywanie tego, że to, co zostało po amputacji (tego prawdziwego, czyli SZCZEREGO, UCZCIWEGO NA POZIOMIE OSOBISTYM) sumienia, już nie jest sumieniem, tylko jakąś atrapą, bez praw do decyzji.
Sumienie bowiem ma się tylko wtedy, gdy się go gotowi jesteśmy posłuchać, gdy jego rozpoznania rzeczywiście płyną z wnętrza duszy człowieka. Jak się sumienia ktoś pozbył, to go po prostu nie ma. Kropka.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 1:07, 20 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Ale ks. Bańka mówi tylko tyle, aby szukać obiektywnych norm moralnych, a nie samemu decydować, co jest dobre, a co złe. Bez obiektywnych norm moralnych, które odnajdujemy w prawie naturalnym i prawie objawionym to nawet nie bylibyśmy wstanie stwierdzić, że obozy koncentracyjne są czymś złym.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 1:14, 20 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Ale ks. Bańka mówi tylko tyle, aby szukać obiektywnych norm moralnych, a nie samemu decydować, co jest dobre, a co złe. Bez obiektywnych norm moralnych, które odnajdujemy w prawie naturalnym i prawie objawionym to nawet nie bylibyśmy wstanie stwierdzić, że obozy koncentracyjne są czymś złym. |
Czy do oceny, że są czymś złym nie wystarczyłaby konstatacja, że ludzie w nich cierpią i są zabijani?
https://youtu.be/nOhJ-Vo6mWQ
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 1:24, 20 Paź 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 2:23, 20 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Katolikus napisał: | Ale ks. Bańka mówi tylko tyle, aby szukać obiektywnych norm moralnych, a nie samemu decydować, co jest dobre, a co złe. Bez obiektywnych norm moralnych, które odnajdujemy w prawie naturalnym i prawie objawionym to nawet nie bylibyśmy wstanie stwierdzić, że obozy koncentracyjne są czymś złym. |
Czy do oceny, że są czymś złym nie wystarczyłaby konstatacja, że ludzie w nich cierpią i są zabijani?
https://youtu.be/nOhJ-Vo6mWQ |
A gdyby ktoś stwierdził, że zadawanie cierpienia i zabijanie w obozach, jest dobre, bo można w ten sposób eksperymentować z ludzką psychiką, sprawdzać, jak człowiek będzie się w takich warunkach zachowywał zarówno jako jednostka, jak i społeczność?
Jeśli nie ma obiektywnych norm moralnych to o tym, co dobre, a co złe, faktycznie decyduje to, co wymyśli na ten temat człowiek, a różni ludzie mogą ustalić różne znaczenia tego, co dobre, a co złe.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 3:54, 20 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Semele napisał: | Katolikus napisał: | Ale ks. Bańka mówi tylko tyle, aby szukać obiektywnych norm moralnych, a nie samemu decydować, co jest dobre, a co złe. Bez obiektywnych norm moralnych, które odnajdujemy w prawie naturalnym i prawie objawionym to nawet nie bylibyśmy wstanie stwierdzić, że obozy koncentracyjne są czymś złym. |
Czy do oceny, że są czymś złym nie wystarczyłaby konstatacja, że ludzie w nich cierpią i są zabijani?
https://youtu.be/nOhJ-Vo6mWQ |
A gdyby ktoś stwierdził, że zadawanie cierpienia i zabijanie w obozach, jest dobre, bo można w ten sposób eksperymentować z ludzką psychiką, sprawdzać, jak człowiek będzie się w takich warunkach zachowywał zarówno jako jednostka, jak i społeczność?
Jeśli nie ma obiektywnyctyh norm moralnych to o tym, co dobre, a co złe, faktycznie decyduje to, co wymyśli na ten temat człowiek, a różni ludzie mogą ustalić różne znaczenia tego, co dobre, a co złe. |
Tzw obiektywne normy moralne mogą prowadzić do cierpienia. Niemieccy naziści mieli swoje "obiektywne" normy moralne.
O istotę nazizmu toczą się spory: jest on traktowany jako niemiecki radykalny wariant faszyzmu lub jako jedna z odmian totalitaryzmu w Europie. Nazizm pojawił się i rozwinął jako protest przeciw klęsce Niemiec w I wojnie światowej, kładącej kres hegemonialnej polityce cesarstwa, przeciw postanowieniom traktatu wersalskiego oraz kryzysowi pierwszych lat powojennych, który spowodował wzrost wpływów lewicy. Był też próbą powrotu do imperialnego rozwoju za czasów O. von Bismarcka i cesarza Wilhelma II, ujawniającego się w ruchu wszechniemieckim i pangermańskim, we wzroście wpływów nacjonalizmu i rasizmu oraz dążeniu do ekspansji terytorialnej, mającej na celu zdobycie panowania w świecie przez urzeczywistnienie programu odzyskania przez Niemcy należnego im „miejsca pod słońcem” (Lebensraum) i rozwijanie ideologii wojennej.
Miał w tym pomóc zarówno terror bojówek partyjnych SA i oddziałów SS, jak i ideologia ruchu, program opracowany przez G. Federa (1920) i rozwinięty przez Hitlera w Mein Kampf (t. 1–2 1925–27) oraz A. Rosenberga w Der Mythos des 20. Jahrhunderts (1930).
Nazizm jako ideologia był eklektycznym zlepkiem różnych idei, które nie stanowiły spójnego systemu filozoficznego i politycznego i były podporządkowane polityce państwa wodzowskiego. Dla podkreślenia niemieckości ruchu nawiązywał do starogermańskiej zasady czystości krwi i wojennego ducha (motyw ten z upodobaniem przejmowały formacje SS H. Himmlera); głosił kult twórcy I Rzeszy — Henryka I; odwoływał się do mistycyzmu J. Eckharta (szczególnie zafascynowany był nim A. Rosenberg); włączał do „galerii przodków” postać Fryderyka Wielkiego, symbol cnót pruskich; uważał się za kontynuatora idei romantyzmu i wracał do głoszonych przezeń idei narodowych i postulatu zjednoczenia wszystkich Niemców, narodu „bez ziemi”, „bez przestrzeni”, usytuowanego pośród wrogów; za jedną z podstaw światopoglądowych przyjął rasizm, uznając „rasę aryjską” za przeznaczoną do panowania, zaś rasę semicką (Żydów) za zagrażającą ludzkości, zwłaszcza Niemcom; nawiązywał do filozofii siły i walki F.W. Nietzschego, do militarystycznych i geopolitycznych koncepcji H. von Treitschkego i K. Haushofera.
Historiozoficzne konstrukcje, jednostronne i świadomie fałszowane, traciły na znaczeniu wraz z umacnianiem się ruchu nazistowskiego. Od początku składnikiem ideologii nazizmu była pełna nienawiści krytyka zachodniej cywilizacji i jej instytucji. Nazizm występował przeciw liberalizmowi i indywidualizmowi, głosząc prymat wspólnoty narodowej (Volksgemeinschaft) nad interesem jednostki („sam jesteś niczym, twój naród jest wszystkim”). Poddawał krytyce pluralizm partyjny i parlamentaryzm, uzasadniając, że są one wymysłem tych, którzy nie chcą dobra narodu, a myślą tylko o sobie. Ostro atakował demokrację weimarską, charakteryzowaną jako rządy miernot, pozbawionych państwowego i narodowego instynktu.
Nazizm przejmował hasła socjalistyczne i demagogicznie wykorzystywał jego egalitarne formuły w celu zintegrowania wspólnoty narodowej, twierdząc, że każdy naród ma prawo budować swój własny socjalizm. Za "wirtualny stetl".
Myślę że nawet wśród ludzi, którzy popierali Hitlera i jego poczynania bylo wielu takich, którzy odsuwali od siebie myśl o istnieniu obozów a finkcjonariusze byli werbowani często wśród ludzi skłonnych do sadyzmu lub o cechach psychopatycznych.
Gdybyśmy opierali się na pogladach Davida Hume' a na temat źródeł moralności byłoby to być może bardziej korzystne.
Cytat:
Nie istnieją żadne aprioryczne zasady moralne, lecz tylko realne odczuwanie przez człowieka korzyści lub szkody. Nauka moralności musi być nauką opartą na doświadczeniu i faktach. Sądy moralne są wyrazem stosunku emocjonalnego do działania lub sprawcy i pochodzą z domeny zjawisk psychicznych.
Podobny pogląd mozna odnaleźć także w chrześcijaństwie. Nie biurokratycznie odczytywany katechizm ale miłość.
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 4:13, 20 Paź 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 11:19, 20 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Ale ks. Bańka mówi tylko tyle, aby szukać obiektywnych norm moralnych, a nie samemu decydować, co jest dobre, a co złe. Bez obiektywnych norm moralnych, które odnajdujemy w prawie naturalnym i prawie objawionym to nawet nie bylibyśmy wstanie stwierdzić, że obozy koncentracyjne są czymś złym. |
Dla mnie "obiektywne normy moralne" to słowa. Teraz jest pytanie: jakie one niosą treść?...
W jakim sensie jakiekolwiek normy moralne są "obiektywne"?
Zastanówmy się nad tym ostatnim pytaniem: jeśli mówię, że norma moralna miałaby być "obiektywna", to co to właściwie oznacza?...
- Czy może to, że związane z nią działania (ew. brak działań) są przez każdego rozpoznawane automatycznie i zawsze poprawnie?...
Czy wyartykułowanie sformułowania zawierającego normę moralną daje zawsze jednoznaczny efekt u konkretnego człowieka?...
- Bo jeśli nie, jeśli np. "ten ostatecznie prawdziwy sens" normy moralnej zna tylko Bóg, to znowu mamy problem z tym, że trudno jest wymagać od człowieka przestrzegania czegoś, co jest dla tego człowieka niejasne, może wręcz niezrozumiałe, może w ogóle nie wiadomo, o co tam chodzi.
Teza, którą ja głoszę, może być ochrzczona chyba jako NIEUSUWALNY SUBIEKTYWIZM WSZELKICH DECYZJI ETYCZNYCH, WYNIKAJĄCYCH Z KONTEKSTÓW MORALNYCH. Tym właśnie jest sumienie - wyłonieniem dobra i zła do OSOBISTEGO ROZUMIENIA, czyli w ogóle do istnienia.
Inaczej mowiąc, wg mnie "obiektywizm" norm moralnych jest złudny, te normy są w mocno ograniczonym stopniu "obiektywne". Nie twierdzę, że są wyłącznie subiektywne, że nie ma w nich pierwiastka obiektywnego, ale chyba ten subiektywny pierwiastek ostatecznie jest ważniejszy od obiektywnego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:12, 20 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszynski
Cytat: | ten subiektywny pierwiastek ostatecznie jest ważniejszy od obiektywnego. |
U jakich ludzi Michał. Próbowałeś to zbadać...
a u Ciebie??
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 12:20, 20 Paź 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 13:30, 20 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Dla mnie "obiektywne normy moralne" to słowa. Teraz jest pytanie: jakie one niosą treść?...
W jakim sensie jakiekolwiek normy moralne są "obiektywne"?
Zastanówmy się nad tym ostatnim pytaniem: jeśli mówię, że norma moralna miałaby być "obiektywna", to co to właściwie oznacza?... |
To oznacza, że coś jest złe nie dlatego, że tak sobie wymyślił człowiek, tylko taka jest właściwość rzeczy, tak jak np. obiektywnie istnieje przyciąganie ziemskie - człowiek tego nie wymyślił tylko zauważył i opisał.
Obiektywne normy moralne zostały nam objawione, ale też w oparciu o własne sumienie (jeśli nie jest zafałszowane) można dojść do wniosku, co jest prawdziwym złem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:36, 20 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Jak sie katolikusie w człowieku budzi sumienie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:31, 20 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Dla mnie "obiektywne normy moralne" to słowa. Teraz jest pytanie: jakie one niosą treść?...
W jakim sensie jakiekolwiek normy moralne są "obiektywne"?
Zastanówmy się nad tym ostatnim pytaniem: jeśli mówię, że norma moralna miałaby być "obiektywna", to co to właściwie oznacza?... |
To oznacza, że coś jest złe nie dlatego, że tak sobie wymyślił człowiek, tylko taka jest właściwość rzeczy, tak jak np. obiektywnie istnieje przyciąganie ziemskie - człowiek tego nie wymyślił tylko zauważył i opisał.
Obiektywne normy moralne zostały nam objawione, ale też w oparciu o własne sumienie (jeśli nie jest zafałszowane) można dojść do wniosku, co jest prawdziwym złem. |
A ja twierdzę, że tu jest obecna jakaś postać naiwności, iluzoryczności stawiania spraw. Ten normy, które realnie mamy, poznając je w naszej przestrzeni społecznej to w istocie są SFORMUŁOWANIA.
Teraz weźmy dowolne sformułowanie typu: nie rób czynów nazywanych X.
Mamy to wdrożyć w swoim życiu, czy nie mamy?...
1. Weźmy opcję "nie chodzi o to żadne wdrażanie, tylko po OGŁOSZENIE Z MOCĄ" (a w domyśle tym twardym aktem stwierdzania da się wypromować naszą grupę jako dominującą i nadrzędną) - tak właśnie sprawę traktują integryści i fundamentaliści, że GŁOSZĄ i w to samo GŁOSZENIE jest celem, PRZEKONYWANIE, ŻE TO JEST JEDNO JEDYNE I ABSOLUTNE. Im nie chodzi o zrozumienie, bo zrozumienie jest wynikiem pracy umysłu, a integryści umysłowości w ogóle nie lubią, traktując jej użycie jako akt nieposłuszeństwa wobec uległości autorytetom, władzy. W tej opcji, w której tak naprawdę nie chodzi o żaden akt osobistej odpowiedzi, związany z odczytem sensu normy, tylko o jeszcze jedno zaznaczenie władzy naszej grupy i naszych autorytetów, właśnie pięknie się dopasowuje pojęcie "absolutnego obiektywizmu" owych norm. Bo to co "absolutnie obiektywne" jest takie jedno jedyne, nie zmienne, więc tego nie można "zabrudzić" jakąś pracą ułomnego, poszukującego umysłu... W efekcie w tej gałęzi wyboru lądujemy praktycznie w postawie walki z jakimiś oponentami i wrogami, którzy mają inny ośrodek włądzy nad sobą, zaś to, co sama norma moralna miałaby znaczyć, schodzi na dalszy plan. Jeśli nawet to jest wyciągane, to przede wszystkim po to, aby tym zamachać jako flagą, a potem znowu ruszyć do walki z wrogiem osobowo pojmowanym.
2. Teraz rozważmy opcję drugą - w której byśmy przyjęli, że normy moralne są po to, ABY KONKRETNIE REALNIE ZAREAGOWAĆ z ich tytułu, aby COŚ ZMIENIĆ W ŻYCIU, przyjąć NOWĄ POSTAWĘ WOBEC RZECZYWISTOŚCI. W tej opcji potraktowania kwestii sformułowanej jakoś normy moralnej "nie rób czynów nazywanych X", trzeba już będzie konkretnie i praktycznie dojść do USTALEŃ:
- jak w danych warunkach rozpoznawać ten X, które czyny są z gatunku X, a które są inne.
- jeśli konteksty, w których jakiś motyw do czynów X występują, to chodziłoby o to, aby blokować ich pojawianie się. Wtedy powstaje kolejne pytanie: jak zarządzać swoim życiem, aby minimalizować prawdopodobieństwo bycia wmanewrowanym przez życie w uczynienie X.
- jest tu cały pakiet postaw, decyzji, zachowań związanych z DIAGNOZĄ - czy w kontekście potencjalnego skuszenia się do czynu X jesteśmy bardziej, czy mniej zaawansowani, czy nie oszukujemy się w naszych ocenach swoich działań i np. cichaczem w istocie czynimy owo X, ale to zakłamujemy, np. poprzez nadanie temu innej nazwy, albo poprzez ukrywanie w innych "bardzo ważnych celach".
Krótko mówiąc, aby realnie i praktycznie przyjąć postawę, w której zajdzie wypełnienie owej normy "nie czyń X", niezbędne jest POSŁUŻENIE SIĘ W MOŻLIWIE ZAAWANSOWANYM STOPNIU ROZUMEM. Przy czym przecież nie zmieniło się tu wcale to, że ów rozum dalej jest omylny, niedoskonały, często błędnie rozpoznający idee i okoliczności! Odczyt REALNY tego, aby WDROŻYĆ NORMĘ MORALNĄ, jest zatem SUBIEKTYWNY, OSOBISTY, a nie obiektywny i absolutny. Każdy człowiek SWOIM OSOBISTYM UMYSŁEM normę podejmie decyzję czy i jak zastosuje, albo nie, więc będzie to nieabsolutne i nieobiektywne.
W tym kontekście wyłania się pytanie: skoro jednak umysł człowieka nie jest absolutny, ani obiektywny (na początku jest bardzo nieobiektywny, ułomny, błądzący), to CZY WOLNO MU SIĘ ZAJĄĆ WYPEŁNIANIEM OWEJ NORMY MORALNEJ?
No zaraz...
Ale jak umysłowi zabronimy (z tytułu jego braków, wad, subiektywizmu) podejścia do realizacji normy "nie czyń X", to ten umysł nie rozpozna (nawet na ułomnym, niedoskonałym poziomie) sytuacji, gdy bezwiednie czyni owo X. Czyli wyjdzie, że tej (absolutnej...) normy nie zrealizowano. I nic tu nie pomogło nazwanie owej normy "absolutną"...
Bo w istocie nic tu pomoże utwardzanie kwestii moralnych przymiotnikiem "obiektywne". Umysł z percepcji owego przymiotnika i tak we właściwy sposób nie skorzysta. Bo ten umysł nie wie, jak skorzystać z tej "absolutności", bo wobec reakcji "skoro norma jest obiektywna, to nie będę jej relatywizował i się posłusznie zastosuję" równie dobrze może wystąpić reakcja "to jest takie obiektywne, a ja jestem subiektywny, to mnie to po prostu nie dotyczy, bo to dotyczy tylko tych obiektywnych odbiorców". Nie mówię, jaka na pewno będzie owa reakcja umysłu, bo każdy człowiek jest trochę inny, więc jeden na dodanie do norm przymiotnika "obiektywny" zareaguje większą dbałością o przestrzeganie normy (przynajmniej w tych oczywistych sytuacjach, gdy daje się względnie jednoznacznie określić związek między normą, a życiem), a inny umysł może wykazać reakcje dokładnie przeciwną do tej, podczas gdy większość i tak zareaguje życzeniowo, de facto ignorując użycie owego przymiotnika.
Jest pewna grupa ludzi bardzo wierzących w moc upartych deklaracji, moralizowania, połajanek moralnych, epatowania aspektem posłuszeństwa władzy. Oni wierzą, że to przynosi na pewno dobre efekty. W rzeczywistości ci ludzie myślą życzeniowo, biorą swoją chęć, aby to zadziałało poprawnie za stwierdzenie efektu poprawności.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:29, 29 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Wierzę głównym motywem potępienia duszy będzie nie zewnętrzny sąd, ogłaszający tej duszy swój autorytatywny werdykt, ale skonfrontowanie tej duszy tym, czym się ona okazała.
Dlaczego nie jakaś zewnętrzna ocena jest tym "ogniem" piekielnym?...
Bo dusza oceniana zewnętrznie zawsze mogłaby się tłumaczyć, że to nie jest jej żadna wina, tylko została poddana zewnętrznej presji, która jej wmusza tę winę. A ona sama - ta dusza - przecież miała rację.
Nie - takie tłumaczenie się będzie zablokowane, pokazaniem duszy, że to NA JEJ ZASADACH dokonuje się potępienie. Jasno to wskazuje Biblia.
(37) Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony. (Ewangelia Mateusza 12:37)
Owe "własne słowa", to bowiem są własne zasady oceny. Każda potępiona dusza (czy na wieczność, czy może tylko do czasu wzbudzenia w sobie głębokiej skruchy i nieprzepartego pragnienia zmiany swoich postaw jest już inną sprawą) zobaczy, że to ona sama się osądziła, gdy wytyczała swoje cele w postaci sprzecznej z innymi celami, deklaracjami, wiarą w wartości. Dusza zobaczy, że sama sobie przeczyła w swoim życiu, że to ku czemu zmierzała, było fałszem i głupotą nawet w kontekście jej własnych (ale już głębiej rozumianych) zasad.
Tu dotykamy pytania: czy boskie zasady etyczno-moralne są obiektywne?...
Ja nie uważam, aby słowo "obiektywne" tu rozjaśniało zbyt wiele, więc nie chcę odpowiadać na owo pytanie ani twierdząco, ani przecząco. Obiektywizm w kontekście etyki i moralności jest wg mnie dość mało kompatybilną ideą. Zamiast niego powiedziałbym, że boskie zasady etyczne i moralne są NAJLEPSZYMI Z MOŻLIWYCH W KONTEKŚCIE LUDZKIEJ NATURY.
I przekonują się o tym boleśnie grzesznicy, który właśnie na sądzie będą musieli uznać, iż ich odejście od boskich zasad było błędem W KONTEKŚCIE SPEŁNIENIA ZDEFINIOWANEGO NAWET NA WŁASNY CZLOWIEKA SPOSÓB. Bóg nie dlatego przewidział dla czlowieka te Jego prawa, że mial taki kaprys, albo że chciał ludzi sprawdzić pod kątem posłuszeństwa, ale dlatego, że profil człowieczeństwa do takich zasad pasuje najlepiej. Inne, alternatywne (wymyślane przez ludzi na bazie ich życiowych chciejstw) zasady będą gorsze w kontekście ludzkiego szczęścia i spełnienia.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 23:52, 29 Paź 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 18:02, 01 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Piekło - czym jest? |
Absolutnie wieczna kara piekła nie służy działaniu w kierunku poprawy potępionego. Ale wg infernistow nie jest to żaden zarzut, bo wieczna kara jest wiecznym potwierdzeniem sprawiedliwości. W ludziach potępionych wszyscy zbawieni będą widzieć spełnienie sprawiedliwości bożej i będą się tym radować:
"Sprawiedliwy się cieszy, kiedy widzi karę,
myje swoje nogi we krwi niegodziwca." Ps 58,11
Czym zatem jest piekło wg infernistow?
Piekło nie jest czymś złym w planie bożym; piekło jest czymś dobrym, ponieważ służy do ukarania zła i ostatecznego spełnienia sprawiedliwości.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 18:08, 01 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Cytat: | Piekło - czym jest? |
Absolutnie wieczna kara piekła nie służy działaniu w kierunku poprawy potępionego. Ale wg infernistow nie jest to żaden zarzut, bo wieczna kara jest wiecznym potwierdzeniem sprawiedliwości. W ludziach potępionych wszyscy zbawieni będą widzieć spełnienie sprawiedliwości bożej i będą się tym radować:
"Sprawiedliwy się cieszy, kiedy widzi karę,
myje swoje nogi we krwi niegodziwca." Ps 58,11
Czym zatem jest piekło wg infernistow?
Piekło nie jest czymś złym w planie bożym; piekło jest czymś dobrym, ponieważ służy do ukarania zła i ostatecznego spełnienia sprawiedliwości. |
Zasadność takiego rozumowania wymaga przyjęcia założenia, że karanie w ogóle jest wyrazem (tym poprawnym) boskiej sprawiedliwości. Ja tego założenia nie przyjmuję. Powody ostatnio wyłuszczyłem w tym wątku: http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/refleksja-nad-ideami-nagrody-i-kary,26613.html#818601
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 18:09, 01 Lis 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 20:40, 01 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Cytat: | Piekło - czym jest? |
Absolutnie wieczna kara piekła nie służy działaniu w kierunku poprawy potępionego. Ale wg infernistow nie jest to żaden zarzut, bo wieczna kara jest wiecznym potwierdzeniem sprawiedliwości. W ludziach potępionych wszyscy zbawieni będą widzieć spełnienie sprawiedliwości bożej i będą się tym radować:
"Sprawiedliwy się cieszy, kiedy widzi karę,
myje swoje nogi we krwi niegodziwca." Ps 58,11
Czym zatem jest piekło wg infernistow?
Piekło nie jest czymś złym w planie bożym; piekło jest czymś dobrym, ponieważ służy do ukarania zła i ostatecznego spełnienia sprawiedliwości. |
Zasadność takiego rozumowania wymaga przyjęcia założenia, że karanie w ogóle jest wyrazem (tym poprawnym) boskiej sprawiedliwości. Ja tego założenia nie przyjmuję. Powody ostatnio wyłuszczyłem w tym wątku: http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/refleksja-nad-ideami-nagrody-i-kary,26613.html#818601 |
Czyli w odróżnieniu od integrystów i infernistów nie uważasz, aby wymierzanie wiecznej kary wobec zatwardziałych grzeszników było czymś właściwym?
Ukaranie jakąś postacią cierpienia zatwardziałego w swym złu człowieka nie jest sprawiedliwe?
Przez wielu ludzi mogłoby to zostać odebrane tak, że przytakujesz złu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 0:01, 02 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Cytat: | Piekło - czym jest? |
Absolutnie wieczna kara piekła nie służy działaniu w kierunku poprawy potępionego. Ale wg infernistow nie jest to żaden zarzut, bo wieczna kara jest wiecznym potwierdzeniem sprawiedliwości. W ludziach potępionych wszyscy zbawieni będą widzieć spełnienie sprawiedliwości bożej i będą się tym radować:
"Sprawiedliwy się cieszy, kiedy widzi karę,
myje swoje nogi we krwi niegodziwca." Ps 58,11
Czym zatem jest piekło wg infernistow?
Piekło nie jest czymś złym w planie bożym; piekło jest czymś dobrym, ponieważ służy do ukarania zła i ostatecznego spełnienia sprawiedliwości. |
Zasadność takiego rozumowania wymaga przyjęcia założenia, że karanie w ogóle jest wyrazem (tym poprawnym) boskiej sprawiedliwości. Ja tego założenia nie przyjmuję. Powody ostatnio wyłuszczyłem w tym wątku: http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/refleksja-nad-ideami-nagrody-i-kary,26613.html#818601 |
Czyli w odróżnieniu od integrystów i infernistów nie uważasz, aby wymierzanie wiecznej kary wobec zatwardziałych grzeszników było czymś właściwym?
Ukaranie jakąś postacią cierpienia zatwardziałego w swym złu człowieka nie jest sprawiedliwe?
Przez wielu ludzi mogłoby to zostać odebrane tak, że przytakujesz złu. |
Chyba mówimy o czymś innym. Coś tu muszę doprecyzować, wyklarować. Są bowiem tu dwie osobne (przynajmniej dla mnie osobne) kwestie:
1. Kwestia karania rozumiana jako "trzeba DLA ZASADY męczyć grzesznika za to, co zrobił" (dodatkową jest tu kwestia wiecznego charakteru owej męki).
2. Kwestia POBYTU ZŁEJ OSOBY w "miejscu", które odpowiada temu, czym owa osoba się stała.
Moje stanowisko jest następujące:
Osoba, która wciaż nosi w sobie złe intencje (co objawia się tym, że nie odczuwa żalu za to, gdy krzywdziła sama) NIE NADAJE SIĘ do spoleczności zbawionych. I nie wynika to z boskiego uporu, czy postanowienia, tylko po prostu dla takiej osoby nie ma tam miejsca. Jest miejsce...
... no właśnie! Jakie to miejsce?... Nazwałbym to "miejsce": miejscem zastanowienia nad PRAWDĄ O SWOIM ŻYCIU I EMOCJACH. To, że akurat owo "miejsce" pokrywa się ze stanem cierpienia z tytułu tego, że upadają wszelkie złudzenia o swojej rzekomej wielkości, wyniosłości, lepszości, a okazuje się, iż ta osoba była tylko bezwolnym wykonawcą podszeptów kusiciela, że nużanie się w tych emocjach nienawiści i gniewu jest nieperspektywiczne, bez szans na spełnienie, to jest jakby "niezależna okoliczność".
Osobna jest kwestia (z którą tu najbardziej polemizuję), to czy sens ma karanie, polegające na zadawaniu cierpień grzesznikowi, jeśli i tak nie prowadzi to do żadnych pozytywnych efektów w przyszłości. Ja takiego sensu nie widzę, a także - nawet jeśliby ktoś takie zadawanie cierpień grzesznikowi, niemające pozytywnych dodatkowo skutków nazywał "sprawiedliwością", to też nie zmienia to owej mojej klasyfikacji. Dla mnie tak procedura nie zasługuje na nazwę "sprawiedliwość" w ramach żadnej akceptowalnej intuicji, jaką mi podpowiada życiowa refleksja.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 0:21, 02 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Osobna jest kwestia (z którą tu najbardziej polemizuję), to czy sens ma karanie, polegające na zadawaniu cierpień grzesznikowi, jeśli i tak nie prowadzi to do żadnych pozytywnych efektów w przyszłości. Ja takiego sensu nie widzę, a także - nawet jeśliby ktoś takie zadawanie cierpień grzesznikowi, niemające pozytywnych dodatkowo skutków nazywał "sprawiedliwością", to też nie zmienia to owej mojej klasyfikacji. Dla mnie tak procedura nie zasługuje na nazwę "sprawiedliwość" w ramach żadnej akceptowalnej intuicji, jaką mi podpowiada życiowa refleksja. |
I ja się zastanawiam nad tym problemem analizując nauczanie zwolenników wiecznych męczarni.
Piszesz, że nie widzisz sensu dla takiego karania.
A co sądzisz o poniższym uzasadnieniu?
Cytat: | Pozostaje jeszcze jeden zarzut przeciwko piekłu. Rzeczywiście może nam się wydawać, że wieczna kara oraz niezmienne cierpienie są nie do pogodzenia z samym pojęciem kary20. Kara jest o tyle skuteczna, o ile przywraca porządek sprawiedliwości oraz rekompensuje krzywdę. Z jednej strony to niesprawiedliwe, jeśli przestępcy dobrze się wiedzie – czujny głos „świadomości zbiorowej” ogłasza to głośno i wyraźnie. Z drugiej strony jednak, jeśli kara ma trwać zawsze i niezmiennie, znaczy to, że żadną miarą kara nie osiąga swojego celu, tj. przywrócenia sprawiedliwości oraz poprawy karanego; jako kara jest więc nieskuteczna i bezwartościowa. W rzeczywistości może ona trwać jako czysty fakt bezsensownego i bezcelowego cierpienia, ale poniżona do takiego poziomu irracjonalności byłaby niegodna Boga.
Na ten zarzut trzeba odpowiedzieć, że choć potępieni przez karę piekła się nie poprawiają, porządek sprawiedliwości zostaje przywrócony. Trzeba tu znów przypomnieć trudną prawdę, że status moralny każdego człowieka istnieje jako punkt w czasie, tzn. w teraźniejszości. W każdej chwili życia człowiek musi mieć wolę zachowania całego prawa Bożego21. W tym szczególnym stanie trwania, którym jest przeżywanie wieczności piekła, za każdą chwilę odmowy i buntu, którą zła wola potępionego ponownie okazuje wobec nieograniczonego obowiązywania Prawa Bożego, następuje od razu wymierzenie odpowiedniej kary – i tak przez całą wieczność. Jest nieprawdą, jakoby z powodu nieustającego trwania kara byłaby przynajmniej w niektórych chwilach bezwartościowa. Przeciwnie, jest ona w każdej chwili sprawiedliwie wymierzana stosownie do miary winy, ale ponieważ w każdej chwili wina odnawia się przez niepoprawnie złą wolę, ciągle odnawiana jest również kara. Potępiona dusza ciągle wypełnia należne zadośćuczynienie Bożej sprawiedliwości i nie może być zwolniona od tej należności w przyszłości na mocy faktu, że robi zadość teraz, tak samo jak my w tym życiu nie będziemy zwolnieni od naszego obowiązku okazywania Bogu należnego posłuszeństwa i czci również jutro, ponieważ uczyniliśmy zadość temu obowiązkowi dzisiaj. Wieczne potępienie opiera się na fundamencie tych samych praw, co wieczna szczęśliwość: i tu, i tam nieustannie składany jest hołd nieskończonej doskonałości Boga, jednak już nie w sposób nieregularny przez noszące w sobie znamię zmienności dusze, ale nieprzerwanie – przez dusze, w których nie ma już pragnienia grzechu, albo też nie ma pragnienia pokuty.
(...)
Pozostaje zarzut, który wydaje się być oczywisty: że przecież między ograniczonym trwaniem grzechu a wiecznością kary za niego zachodzi rażąca dysproporcja. Odpowiedź na to brzmi, że to nie ograniczony czas, użyty do popełniania grzechu oraz nieskończone trwanie kary stoją w zależności, lecz stała kondycja moralna, wywołana przez ten grzech, wymaga wiecznej kary. Podobnie sprawiedliwość ludzka nie wymierza kary według czasu, który był potrzebny do popełnienia przestępstwa, lecz w zależności od jego wagi. Taka jest klasyczna odpowiedź na ten ciągle powtarzany zarzut, i którą trzeba zawsze na nowo potwierdzać. Patrząc egzystencjalnie, grzech jest zdarzeniem, które miało miejsce w ograniczonym czasie, lecz to samo zdarzenie nie jest już postrzegane jako skończone, jeśli rozważamy je jako akt, przez który stworzenie albo urzeczywistnia swoją zależność od nieskończonej zasady wszystkich wartości, tj. Boga, albo ją neguje. W tym sensie nawet najbardziej przelotny akt woli, o ile jest rzeczywiście aktem wolnym, nie tylko ma znaczenie moralne właściwe jego przelotnemu charakterowi, lecz jako urzeczywistnienie wartości moralnych jest wyrażeniem rzeczywistości wyższej, mające swe pochodzenie w archetypicznym wiecznym świecie. Ta transcendentalna relacja każdego czynu moralnego jest tym, co stanowi w katolickim pojęciu fundament wielkiej godności człowieka i w niej leży wielka powaga życia moralnego. Ten pewien rodzaj ponadczasowości – ou-chronia – życia moralnego był zauważony już przez stoików i epikurejczyków. Ci drudzy uważali – błędnie – że szczęście nie musi być trwałe, aby było prawdziwe; lecz trwałość szczęścia jest warunkiem jego prawdziwości. Według Kanta istnienie trwałego szczęścia nie może zostać udowodnione przez rozum, lecz jest wyprowadzone z wewnętrznego głosu uczuć. Natomiast w katolicyzmie szczęście niebieskie jest częścią uniwersalnego prawa, na mocy którego wszystkie stworzenia rozumne są w relacji zależności od swego Stwórcy oraz wszystkie dobra skończone uczestniczą w zależności od Boga, praźródła wszelkiej dobroci. Obdarowanie stworzeń szczęściem wiecznym jest więc wspólnym punktem transcendentnego świata archetypów i świata skończonych stworzeń.
Fakt, że człowiek na ziemi posiada niczym nie ograniczoną możność wyboru dobra albo zła jest w ostatecznym rachunku ponadczasowym sposobem wyrażenia najwyższej wagi każdej duszy i jej życia. Jest to związane z różnicą między naturami różnych rzeczy, o czym w tej książce często wspominaliśmy. Te różnice jakościowe w różnych rzeczach istniałyby tylko w Umyśle Bożym, tzn. w archetypach, jeśli nic by z nich nie pozostało po końcu świata; a pozostawać mogą one tylko wtedy, gdy piekło oraz niebo nie staną się w końcu jednym i tym samym. Argument ten jest stary, lecz ma nieodpartą moc. Przy tym nie chodzi o karanie występku przeciwko nieskończonemu Bogu nieskończoną karą; chodzi raczej o bezwarunkowe utrzymywanie istotnej różnicy między jednym a drugim rodzajem moralnego zachowania oraz o ogłoszenie, że różnica ta nie może zostać wyrównana przez czas. Gdyby wszyscy powrócili w końcu szczęśliwie do Boga, jak to głosi teoria apokatastazy Orygenesa, wtedy po upływie wystarczająco długiego czasu dziewictwo i prostytucja stałyby się tym samym, a przeszłe czyny wszystkich ludzi straciłyby na znaczeniu, ponieważ wówczas nie byłoby ważne to, czym byliśmy, lecz tylko to, czym się staniemy na wieczność. Niezachwiana rzeczywistość nieba i piekła gwarantuje, że choć mogą przestać lub zostać odwrócone fizyczne konsekwencje naszych czynów, ich moralne konsekwencje trwają ponad koniec czasów, a różnicy pomiędzy dobrem a złem nie może zniweczyć żaden czas. Dobro istnieje niezmiennie w Bogu, ale gdyby moralne dobro nie było również wyciśnięte w porządku tego świata, wówczas cała historia nie zmieniłaby ostatecznego stanu rzeczy i równie dobrze mogłaby nie istnieć. Sprawiedliwość jest dobrem nie mniejszym niż miłosierdzie i również musi być wiecznie zachowana. Żyd z Oświęcimia pozostaje na wieczność Żydem, który był w Oświęcimiu, a kat Eichmann pozostaje na wieczność katem Eichmannem. Piekło to różnica między katem Eichmannem a Żydem z Oświęcimia; ono jest zachowaniem tej róznicy moralnej między nimi a przez to też ich moralnej natury. Jedyne, co może być zniszczone, to wina. Jest ona wymazywana przez przebaczenie, pochodzące z Bożego miłosierdzia i żalu człowieka, ale nigdy nie bez tego żalu. |
[link widoczny dla zalogowanych]
Czy powyższe rozumowanie przekonuje cię do wiecznego karania zatwardziałych grzeszników?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|