|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:29, 21 Maj 2020 Temat postu: Czy wiara czysto tradycyjna jest w ogóle wiarą? |
|
|
Zadaję sobie to pytanie (jak w tytule) od dawna.
I wciąż nie umiem - nawet sam sobie - udzielić w pełni zadowalającej odpowiedzi.
Z jednej strony bowiem uważam wiarę za STAN PRZEKONAŃ UMYSŁU, a nie za zestaw nawyków i rytuałów. A tradycyjna religia na owych rytuałach się skupia. Katolicy kulturowi (tak ich kiedyś sobie nazwałem) po prostu nazywają siebie katolikami, wykonują pewien zestaw czynności religijnych, czasem coś tam nawet na chwilę się zastanowią, ale tak ogólnie to wygląda na to, że nie specjalnie przejmują się swoim związkiem z Bogiem. Głoszenie poglądów ewidentnie sprzecznych z tym, co powiedziane jest np. w Biblii jest nagminne. Albo nawet żadnego głoszenia poglądów nie ma, tylko jest po prostu robienie rzeczy i tak po swojemu - czyli instynktownie, wedle zasady bezpośredniego zysku i przyjemności, nie dbając o żadne zasady. Mnóstwo ludzi uważa się za wierzących, ale nie stawia sobie prawie żadnych pytań w związku z ta ich "wiarą". Po prostu sobie żyją, dążąc do tych samych celów życiowych co ateiści, tylko wplatając w owo życie co jakiś czas pewien rytuał, a dodatkowo doklejając etykietę "jestem katolikiem", albo "jestem chrześcijaninem". Dodatkowo ewentualnie owi "wierzący" będą uznawali za autorytet hierarchów swojej religii. Co nie specjalnie też ich do posłuszeństwa będzie zobowiązywało, bo jak akurat się trafi coś, co jest niewygodne, to i tak wierzący kulturowo będzie obstawał przy swojej wersji (z wyjątkiem paru tam wyjątków).
Jednak jeśli wiara jest tym czymś, co się mieści w umyśle, to mamy do czynienia nie z wiarą, tylko z wyznawaniem religii. Mamy WYZNAWCÓW, nie WIERNYCH.
Problem w tym, że także stawiam sobie inne pytanie: czy ja nie stawiam mojej osobistej poprzeczki zbyt wysoko ludziom, którzy akurat maja ogólnie inną osobowość?...
Bo z drugiej strony powinienem przyznać, iż tak bardzo dręczącego osobowość zainteresowania filozofią, jaka mam ja - Michał - pewnie nie ma aż tak wiele ludzi. Ja po prostu nie umiem nie filozofować, więc - naturalnie dla mnie - wszyscy powinni filozofować, czyli stawiać sobie pytania, rozkminiać za i przeciw. A niby skąd to przekonanie, że wszyscy się urodzili filozofami?...
I to mnie dręczy - że wymagając takiego głębokiego zaangażowania umysłu zagadnieniami filozofii, a także wiary, po prostu tendencyjnie podchodzę do sprawy. Mi akurat naturalne wydaje się, aby te pytania w dużej ilości stawiać. Ktoś inny za to, w tym czasie stawiania pytań przeze mnie, coś pożytecznego zrobi, sprawi, że to ja będę miał co jeść, w co się ubrać, czym zająć. I co, i teraz będę grymasił i komuś tam zarzucał, że on nie filozofuje?...
- To może przestań, Michale, jeść, czy ogólnie korzystać z pracy innych, to zobaczymy, jak z samą tą filozofią wylądujesz...
Więc pewnie tu powinienem się zamknąć.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 11:31, 21 Maj 2020, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
towarzyski.pelikan
Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ze wsi Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:18, 21 Maj 2020 Temat postu: |
|
|
Ja tak sobie myślę, ze skoro Bóg nie obdarzył wszystkich talentem czy skłonnością do filozofowania, to najwyraźniej wynika z tego, że istnieją pozafilozoficzne sposoby skontaktowania się z Bogiem.
Np. a propos tych katolików kulturowych, to oni mogą sobie nic nie robić z doktryny, nie analizować PŚ, nie filozofować, ale za to zupełnie mimochodem chodząc do tego kościoła, mogą np. poprzez samo bycie częścią wspólnoty, tego Boga między ludźmi poczuć.
Sporo osób też chodzi do kościoła dla kazań, jeśli są ciekawe. Przez większą część mszy przysypiają, nie są w stanie powiedzieć, jakie było czytanie, ale to co im zostaje, to poruszające kazanie. Jeśli ksiądz ma zacięcie filozoficzne i potrafi przekazać swoje myśli w przystępny sposób, to może dać wiernym do myślenia.
A i jeszcze jedno, większość ludzi nawraca się nie wskutek jakichś zaawansowanych przemyśliwań, tylko z powodu doświadczenia Boga w swoim życiu. Czyli wiara raczej jest zakorzeniona w czuciu niż w myśleniu. A czucie jest dane nawet ludziom prostym.
Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Czw 12:22, 21 Maj 2020, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 12:55, 21 Maj 2020 Temat postu: |
|
|
towarzyski.pelikan napisał: | Ja tak sobie myślę, ze skoro Bóg nie obdarzył wszystkich talentem czy skłonnością do filozofowania, to najwyraźniej wynika z tego, że istnieją pozafilozoficzne sposoby skontaktowania się z Bogiem.
Np. a propos tych katolików kulturowych, to oni mogą sobie nic nie robić z doktryny, nie analizować PŚ, nie filozofować, ale za to zupełnie mimochodem chodząc do tego kościoła, mogą np. poprzez samo bycie częścią wspólnoty, tego Boga między ludźmi poczuć.
Sporo osób też chodzi do kościoła dla kazań, jeśli są ciekawe. Przez większą część mszy przysypiają, nie są w stanie powiedzieć, jakie było czytanie, ale to co im zostaje, to poruszające kazanie. Jeśli ksiądz ma zacięcie filozoficzne i potrafi przekazać swoje myśli w przystępny sposób, to może dać wiernym do myślenia.
A i jeszcze jedno, większość ludzi nawraca się nie wskutek jakichś zaawansowanych przemyśliwań, tylko z powodu doświadczenia Boga w swoim życiu. Czyli wiara raczej jest zakorzeniona w czuciu niż w myśleniu. A czucie jest dane nawet ludziom prostym. |
Właśnie też coś podobnego myślałem.
Nieraz kontestuję swoją postawę filozofa. Ależ też robię to...
... filozofując. Coraz bardziej jakoś doceniam to, o czym piszesz - aspekt wspólnotowy. Doceniam, chociaż nie specjalnie go lubię, bo z natury bliżej mi do samotnika. Tak jakoś na przekór sobie.
Tym ludziom, którzy tak sobie żyją bez filozofowania czasem zazdroszczę. Aby za chwilę im współczuć, że nie mają dostępu do tego arcyciekawego świata podstawowych myśli. Ale dzisiaj widzę to tak, że ta różnorodność ludzkości jest darem, który warto docenić. Ja chcę doceniać ludzi, innych niż sam jestem, a może też czasem - na analogicznej zasadzie - sam zostanę przez kogoś doceniony.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|