Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Buddyzm
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:01, 21 Lis 2023    Temat postu:

Suzuki twierdzi, jakoby chrześcijaństwo potrzebowało “ukrzyżowania”. Wyakcentowuje ono bowiem zbyt mocno osobowe “ja”, które w optyce chrześcijańskiej wyraża się przede wszystkim w cielesności. Stąd też, aby człowiek osiągnął doskonałość, cielesność musi być ukrzyżowana. Inaczej nie nastąpi zmartwychwstanie. Buddyzm natomiast nie uznaje żadnego osobowego “ja”. Stąd też nie istnieje nic w człowieku, co należałoby ukrzyżować. Człowiek potrzebuje jedynie “oświecenia”. D. T. Suzuki widzi w tym istotną “przepaść”, która w sposób zasadniczy oddziela buddyzm od chrześcijaństwa. Ukrzyżowany Chrystus wzbudza u D. T. Suzukiego nawet odczucie oburzenia. Porównując Jego gwałtowną śmierć z pełną spokoju śmiercią Buddy, pisze on: “Chrystus wisi bezradny, pełen smutku, na pionowo wznoszącym się krzyżu. Dla odczucia ludzi Wschodu jest to widok prawie nie do zniesienia. Buddyści przywykli do widoku Jizo Bosatsu (bodhisattwa Kszitigarbha) umieszczonego wzdłuż dróg. Ta postać jest symbolem czułości. Stoi wyprostowana, ależ jaki kontrast wobec chrześcijańskiego symbolu cierpienia!”80
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:01, 21 Lis 2023    Temat postu:

Suzuki twierdzi, jakoby chrześcijaństwo potrzebowało “ukrzyżowania”. Wyakcentowuje ono bowiem zbyt mocno osobowe “ja”, które w optyce chrześcijańskiej wyraża się przede wszystkim w cielesności. Stąd też, aby człowiek osiągnął doskonałość, cielesność musi być ukrzyżowana. Inaczej nie nastąpi zmartwychwstanie. Buddyzm natomiast nie uznaje żadnego osobowego “ja”. Stąd też nie istnieje nic w człowieku, co należałoby ukrzyżować. Człowiek potrzebuje jedynie “oświecenia”. D. T. Suzuki widzi w tym istotną “przepaść”, która w sposób zasadniczy oddziela buddyzm od chrześcijaństwa. Ukrzyżowany Chrystus wzbudza u D. T. Suzukiego nawet odczucie oburzenia. Porównując Jego gwałtowną śmierć z pełną spokoju śmiercią Buddy, pisze on: “Chrystus wisi bezradny, pełen smutku, na pionowo wznoszącym się krzyżu. Dla odczucia ludzi Wschodu jest to widok prawie nie do zniesienia. Buddyści przywykli do widoku Jizo Bosatsu (bodhisattwa Kszitigarbha) umieszczonego wzdłuż dróg. Ta postać jest symbolem czułości. Stoi wyprostowana, ależ jaki kontrast wobec chrześcijańskiego symbolu cierpienia!”80
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 46 tematów


PostWysłany: Wto 15:07, 21 Lis 2023    Temat postu:

Andy72 napisał:
A Ty, szukający pustki nie rozpuścisz się w nicości?

Rozpuszczam się regularnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:08, 21 Lis 2023    Temat postu:

znowu mówisz zagadkami
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 46 tematów


PostWysłany: Wto 15:48, 21 Lis 2023    Temat postu:

Raczej wprost.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:43, 21 Lis 2023    Temat postu:

Banjankri napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Jeżeli coś służy dobremu celowi to jest wartościowe.

W którym momencie człowiek zaczyna być chrześcijaninem? W momencie chrztów. Czyli chrześcijaństwo zaczyna się dla niego, bez żadnych wymagań w stosunku do niego. Nic nie musi zrobić. Tak samo jest z kontemplacją Boga. Twierdzenie, że coś kończy się tam, gdzie zaczyna się coś, co nie ma wymagań, świadczy o braku wartości tego pierwszego. Równie dobrze mógł powiedzieć, że chrześcijaństwo i kontemplacja Boga, zaczyna się tam, gdzie kończy się mycie kibla.

Rozumiem, że masz tak niskie zdanie o chrześcijaństwie, że słowa JP2 zinterpretowałeś w taki sposób, ale nie wiem, czemu zakładasz, że JP2 miał aż tak niskie zdanie o chrześcijaństwie, a przecież o jego intencji rozmawiamy.
Cytat:
Według JPII, oświecony mistrz Zen, jest w tym samym miejscu, co niemowlę, które nic nie wie o świecie. Jeśli dalej nie rozumiesz, spróbuje zamienić strony: "Tam gdzie kończy się droga chrześcijaństwa i boża łaska, zaczyna się zen i medytacja pustki".

Gdyby jakiś papież buddyzmu zen, który ponadto jest promotorem ekumenizmu tak powiedział to na pewno nie zinterpretowałabym tego jako obrazy dla chrześcijaństwa, tylko wręcz przeciwnie jako wyraz uznania dla wartości tej religii. Ta wypowiedź papieża oznacza tylko tyle, że o ile buddyzm zen jest wartościowy do pewnego momentu rozwoju duchowego, to brakuje w nim czegoś więcej, co przynosi chrześcijaństwo. A Ty z tej ekumenicznej, życzliwej wypowiedzi uczyniłeś jakąś nagonkę na buddyzm zen.
Cytat:

Cytat:
to z tego nie wynika, że motywacją do takiej tezy byłoby koniecznie pragnienie władzy. Jest bardziej przyziemne i prawdopodobne wyjaśnienie - chociażby brak pełnego zrozumienia zen z racji braku praktyki.

Jaki efekt na wiernego, który nie wie, którą religię wybrać, ma twierdzenie, że religia A kończy się tam, gdzie zaczyna się religia B? Wyższość religii B jest ewidentna.

Oczywiście, a należałoby spodziewać się czegoś innego po papieżu religii B?
Cytat:
Po co głowie religii B, wygaszać twierdzenia, które wywyższają jego religię ponad konkurencję? Dla wiernych. A po co mu wierni? Dla pieniędzy i władzy.

No i Twoje ostatnie zdanie to już Twoja zła wola przypisująca papieżowi najgorszą możliwą intencję. Każda głowa każdej religii będzie wywyższać swoją religię ponad inne z prostej przyczyny - jest głową tej religii. A Ty z tego robisz jakąś sensację.
Cytat:

Cytat:
Bardzo naciągane wyjaśnienie. Papież mógł wybrać zen z pobudek retorycznych, chciał kontrastowo zestawić medytację pustki z kontemplacją Boga (jako pełni), co nie tylko on jeden czynił.

Nie naciągane a logiczne. Naciągane to jest powoływanie się na wiersz i zakładanie pobudek retorycznych. Co więcej, pozycjonowanie pustki po przeciwnej stronie do pełni, byłoby wyrazem niewiedzy, albo złej woli, bo najsłynniejsza sutra (Sutra Serca) mówi, że "forma jest pustką, pustka jest formą". Tylko wypaczone znaczenie można używać do tworzenia tego kontrastu.

No właśnie, sam uwzględniasz niewiedzę. I o to mam do Ciebie pretensję, że wolisz widzieć złą wolę tam gdzie racjonalnie jest założyć niewiedzę. Przecież całe mnóstwo ludzi Zachodu nie rozumie zdaniem buddystów pojęcia pustki, kojarzy im się negatywnie. Czemu papież katolicki miałby być wyjątkiem?
Cytat:

Cytat:
To nie będzie wcale takie głupie,
jeśli,
studiując zen,
powiesz mi,
że gałęzie drzewa
wgryzają się w ziemię powietrza
i piją wody wiatru,
a drzewa korzenie
tkwią w powietrzu ziemi
i owiewa je wiatr wód...
To nie będzie wcale takie głupie,
ale nie zdziw się wcale,
że gdy to powiesz,
to tak cię walnę
w tę twoją przemądrzałą gębę,
że wywrócisz się do góry nogami
i spostrzeżesz,
że gałęzie drzewa
owiewa wiatr,
a drzewa korzenie
tkwią mocno w ziemi!

I tylko nie próbuj
wmawiać mi wtedy,
że to ja stoję
do góry nogami!

Żałosny wyraz ignorancji i kompletnego braku zrozumienia, czym jest zen i koany. Prymitywne próby wyśmiewania praktyk szkoły Rinzai. Nie ma co komentować, bo gdybym musiał wymyślić coś na podobnym poziomie, w stosunku do katolików, to pewnie powiedziałbym, że są urojonymi kanibalami.

Znowu - wszędzie widzisz wrogów. A to tylko rozdrażniony poeta, człowiek Zachodu, który ma potoczne rozumienie zen i do niego się odnosi.
Cytat:

Cytat:
W Kościele jest mnóstwo osób, które znają go od środka i nie krytykują go tak jak Tomasz Polak. Co konkretne czyni jego ocenę bardziej wiarygodną od oceny księży, biskupów, teologów, którzy również bardzo dobrze poznali Kościół i go zachwalają?

To: "Po wieloletnim i gruntownym zastanowieniu doszedłem do przekonania, że z racji sumienia nie powinienem już w moim działaniu reprezentować instytucji i wspólnoty kościelnej."
Jeżeli ktoś traci na wyrażaniu tego co myśli, jest wysoce prawdopodobne, że jest szczery. Jest bardziej wiarygodny od innych księży, bo oni mają dużo do stracenia. Co więcej, nie wiem czy czytałaś jego życiorys, ale to nie jest byle klecha. Nie każdy dostaje Złoty Krzyż Zasługi, rzetelnie wykonywaną pracę. I na koniec, czytałem jego książki, słuchałem wykładów z Pracowni Pytań Granicznych jeszcze jak interesowałem się chrześcijaństwem, a on był księdzem i to co jest dla mnie najważniejsze, to to, że mówi z sensem. Absolutnie nie mogłem tego powiedzieć o JPII. [/list]

Nie wątpię, że zawód Tomasza Polaka jest autentyczny, jednak z tego jeszcze nie wynika, że dokonał jakiejś przełomowej demaskacji prawdy o demonicznym Kościele Katolickim, nawet jeśli jest inteligentny, zasłużony i mówi z sensem. Różne są przyczyny tego, że ktoś zaczyna pałać niechęcią do instytucji, której był częścią. Być może coś złego odkrył na temat Kościoła, ale pytanie, czy w swojej diagnozie ostatecznej nie poszedł za daleko, potępiając ten Kościół w czambuł.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 46 tematów


PostWysłany: Wto 22:07, 21 Lis 2023    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Rozumiem, że masz tak niskie zdanie o chrześcijaństwie, że słowa JP2 zinterpretowałeś w taki sposób, ale nie wiem, czemu zakładasz, że JP2 miał aż tak niskie zdanie o chrześcijaństwie, a przecież o jego intencji rozmawiamy.

Po czym wnosisz?

Cytat:
Ta wypowiedź papieża oznacza tylko tyle, że o ile buddyzm zen jest wartościowy do pewnego momentu rozwoju duchowego

Do jakiego momentu konkretnie?

Cytat:
Oczywiście, a należałoby spodziewać się czegoś innego po papieżu religii B?

Niczego wiarygodnego w tym temacie.

Cytat:
No i Twoje ostatnie zdanie to już Twoja zła wola przypisująca papieżowi najgorszą możliwą intencję.

Od prawie 2 tysięcy lat, kościół dzięki swoim wiernym ma władzę i pieniądze. To nie jest bezpodstawne przypisanie, to jest fakt. Jeśli nie chodziłoby o pieniądze i władzę, to po co kościół by się jej tak kurczowo trzymał? Byłaś kiedyś w Watykanie? Widziałaś karoce ze szczerego złota?

Cytat:
Każda głowa każdej religii będzie wywyższać swoją religię ponad inne z prostej przyczyny

Czyżby?
https://youtu.be/XJESCSD70oQ?si=j4v5uXamkBDgITUS

Cytat:
A Ty z tego robisz jakąś sensację.

Bo irytują mnie słodkie kłamstwa.

Cytat:
No właśnie, sam uwzględniasz niewiedzę. I o to mam do Ciebie pretensję, że wolisz widzieć złą wolę tam gdzie racjonalnie jest założyć niewiedzę. Przecież całe mnóstwo ludzi Zachodu nie rozumie zdaniem buddystów pojęcia pustki, kojarzy im się negatywnie. Czemu papież katolicki miałby być wyjątkiem?

Ignorancja wyraża się złą wolą. Jeżeli Owieczka będzie mówił o tobie złe i nieprawdziwe rzeczy, to czy usprawiedliwisz go ignorancją? No nie, to dlaczego papieża usprawiedliwiasz. Nie każdy musi rozumieć pustkę, ale jak się przemawia do milionów ludzi, to wypadałoby wiedzieć, o czym się mówi.

Cytat:
Znowu - wszędzie widzisz wrogów. A to tylko rozdrażniony poeta, człowiek Zachodu, który ma potoczne rozumienie zen i do niego się odnosi.

Komu, i do czego, potrzebna jest ta agresja?

Cytat:
Nie wątpię, że zawód Tomasza Polaka jest autentyczny, jednak z tego jeszcze nie wynika, że dokonał jakiejś przełomowej demaskacji prawdy o demonicznym Kościele Katolickim, nawet jeśli jest inteligentny, zasłużony i mówi z sensem. Różne są przyczyny tego, że ktoś zaczyna pałać niechęcią do instytucji, której był częścią. Być może coś złego odkrył na temat Kościoła, ale pytanie, czy w swojej diagnozie ostatecznej nie poszedł za daleko, potępiając ten Kościół w czambuł.

Opisuje kościół jako maszynę społeczną o jądrze ateistycznym. Bardzo dokładnie, wręcz technicznie. Polecam jego książki, albo wykłady, bo to nie jest ktoś, kto wyciąga wnioski z kapelusza. Jest bardzo konkretny, logiczny, o podejściu akademickim.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Wto 22:09, 21 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 6:13, 23 Lis 2023    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:

No właśnie, czy nie jest zatem tak, że odeszłaś od buddyzmu na rzecz chrześcijaństwa, bo czegoś Ci w tym buddyzmie zabrakło? Na jakąś duchową potrzebę(y) nie odpowiedział?


Nie, nic takiego nie było. U mnie było przeciwnie, byłam już całkowicie antyreligijna, prawie niewierząca (może agnostycyzm byłby dobrym określeniem), nie uznawałam żadnych bóstw ani religii i byłam całkiem anty nastawiona do takich tematów. To, że się nawróciłam, to był przypadek, poznałam na jakimś forum usera, z którym dobrze mi się rozmawiało w różnych tematach i jako wierzący judeomesjanista, przy okazji próbował wciągać mnie w tematy biblijne. Rozmawiałam z nim na początku tylko z grzeczności i nie traktowałam w ogóle tego poważnie, wręcz to ja chciałam mu wybić z głowy głupoty, którymi się "wyprał". Stało się jednak inaczej, bo na etapie tych rozmów w jakimś momencie przeżyłam doświadczenie duchowe, jakieś wewnętrzne olśnienie, które przekonało mnie do Boga jako Miłości i do tego, żeby jakiejś "prawdy" szukać w Biblii, takie wewnętrzne przekonanie, którego nie potrafię rozumowo wyjaśnić, po postu stało się i już. Od tego czasu zgłębiałam różne tematy związane z chrześcijaństwem, zaczęło się od dość mocnego, radykalnego podejścia, potem przechodziło w podejście bardziej liberalne i stopniowo kształtowałam na nowo swój światopogląd już z dodatkiem teologii chrześcijańskiej, aż do takiego etapu w jakim jestem teraz, czyli uważam, że podstawą nauk chrześcijańskich są po prostu przykazania miłości, rozwój etyczny i pogłębianie osobistej relacji z Bogiem jako Źródłem miłości/moralności.

Tutaj nie było u mnie jakiejś potrzeby poszukiwania, na tamtym etapie uważałam, że wszystko jest super, znalazłam sobie fajny system filozoficzno-etyczny, medytacje i nic mi więcej do szczęścia nie jest potrzebne. To co nastąpiło było przypadkowe, nieplanowane, nie dążyłam do tego i dopiero z obecnej perspektywy, gdy już jest 5 lat po tym doświadczeniu, mogę porównywać swój stan wewnętrzny sprzed nawrócenia z obecnym i to jakie zmiany mentalne nastąpiły.


towarzyski.pelikan napisał:

Nie znam takich katolików i chrześcijan, którym żadne wskazówki ani uczestnictwo w Kościele nie są potrzebne, znam natomiast takich, którzy twierdzą, że nie są im potrzebne i odwracają się w związku z tym od Kościoła. Ta postawa o której piszesz jest z gruntu niekatolicka, to tzw. lucyferianizm.


Jeśli pisząc o uczestnictwie w Kościele masz na myśli życie wspólnotowe, to byli jak najbardziej tacy chrześcijanie i katolicy, którzy w tym życiu wspólnotowym nie bardzo brali udział, byli to różni mistycy samotnicy np. Ojcowie Pustyni, którzy pozostawili po sobie bogatą twórczość i to tacy ludzie dawali innym wskazówki, bo byli już na wyższym poziomie rozwoju duchowego. Do dziś są klasztory, gdzie ludzie decydują się na życie w całkowitej izolacji, więc jeśli takie coś jest w obrębie KK legalne, to z pewnością z żadnym "lucyferianizmem" nie ma nic wspólnego. Mistycy, mnisi samotnicy, to już jest inna grupa chrześcijan, całkowicie wychodząca ponad przeciętność, która nie potrzebuje żadnego wspólnotowego prowadzenia i sama może innych duchowo prowadzić, tak jak robili to różni Doktorzy Kościoła, ale to samo robią też mistycy w innych religiach, nie jest to zarezerwowane tylko dla chrześcijaństwa. Są to ludzie, którzy już sami wiedzą jak mają się rozwijać, w jakim kierunku iść, ich świadomość duchowa jest już na tyle wysoka, że nie muszą czerpać z zewnątrz, ze wspólnotowego kierowania czy narzucania różnych zasad.


towarzyski.pelikan napisał:

Tutaj musimy odróżniać psychologię od religii. Pewnie masz rację i buddyzm bardzo dobrze sobie radzi przynajmniej z częścią problemów psychologicznych, pozwalając się wyciszyć, rozwiązać jakieś konflikty etc. Natomiast tak jak wcześniej wspomniałam, religia to nie psychologia. I nie po to katolik np. chodzi do kościoła, żeby uzyskać poradę psychologiczną albo techniki radzenia sobie z problemami psychicznymi. Od tego są psychologowie, psychoterapeuci etc. Kościół jest od wsparcia i przewodnictwa duchowego.


Nie chodzi tylko o wyciszenie poprzez medytację, ale to co pisałam wcześniej, buddyzm ma ne celu uwalnianie od cierpienia, poprzez uwalnianie od różnych pragnień, pożądań, a to się przekłada na kwestie tego co określimy jako "grzechy" w religii. Mistycy chrześcijańscy nic innego nie robili, osiągali wolność wewnętrzną w podobny sposób, na tym polega walka z grzechem, że człowiek staje się od niego wolny. Różnica jest taka, że w buddyźmie nikt konkretnego zestawu grzechów nie narzuca, a w KK jest taki zestaw i nie chodzi tu tylko o rzeczy podstawowe, uniwersalne dla wszystkich typu "nie zabijaj", albo "nie czyń drugiemu co tobie niemiłe", bo Kościół ingeruje w o wiele głębsze tematy, choćby związane z myślami, z seksualnością, z różną formą pożądań, ale nie daje narzędzi, które pozwalają sobie w sposób skuteczny z tymi tematami radzić i tu nie chodzi o natrętne myśli w rozumieniu zaburzeń pscyhicznych, bo ludzie, którzy nie mają zaburzeń, też sobie ze swoimi grzechami nie radzą, spowiadają się notorycznie z tego samego i nie robią postępów, poczytaj fora katolickie jak bardzo sobie nie radzą i jak jest to duży problem dla wielu katolików.


towarzyski.pelikan napisał:

Niemniej, moją intencją nie było sprowadzenie religii do psychologii, tylko polemika z podejściem "Jeżeli nie czuję, że mam potrzebę x, to znaczy, że jej nie mam". Wyparcie jednak rozumiem szeroko, nie tylko jako wypieranie na poziomie psychologicznym, ale też na poziomie duchowym. Innymi słowy, stawiam tezę, że ludzie posiadają obiektywne potrzeby psychiczne i duchowe i z faktu, że subiektywnie nie czują tych potrzeb nie wynika, że ich nie mają.


A ja łączę duchowość z psychologią i również z dbaniem o zdrowie fizyczne, bo uważam, że tutaj musi być podejście holistyczne i tylko takie podejście może powodować rozwój i tak ogólnie poprawiać jakość życia człowieka, co oczywiście przekłada się potem na to jaki ten człowiek staje się dla innych. Jeśli ktoś sobie nie radzi sam ze sobą, to też nie bardzo może być wsparciem dla innych ludzi, więc poniekąd to się przekłada również na życie wspólnotowe.

Co do wypierania potrzeb, to tak jak pisałam, w buddyzmie nie o to chodzi, więc jest to inny temat psychologiczny niezwiązany z tym tematem. Ja nie neguję tego, że są tacy ludzie i jest taka możliwość, że ktoś może potrzeby wypierać i jest to jakaś forma zaburzenia, obrony psychiki, no ale to nie dotyczy buddyzmu tak ogólnie i jego wskazówek, więc nie bardzo widzę sens, by jedno z drugim łączyć.

Co do obiektywnych potrzeb psychicznych, to nie jestem do tego przekonana, bo jak pisałam wcześniej, jeśli jakaś potrzeba znika na skutek uwolnienia wewnętrznego (nie wyparcia związanego z zaburzeniami), to znaczy, że ta potrzeba nie była obiektywna, zmieniła się wraz z wewnętrznym rozwojem i osiąganiem wyższego poziomu świadomości.

Co do potrzeb duchowych, to tutaj nie będę polemizować, skoro sama wierzę w Boga jako Źródło do którego ludzie zmierzają, to mogę założyć, że jest taka uniwersalna potrzeba rozwoju duchowego, ale pewnie nie zgodzimy się w temacie realzacji tej potrzeby, bo ja ją widzę tak jak wyżej przytaczałam w cytacie Jana od Krzyża i bez związku z życiem wspónotowym/religijnym, jako coś uniwersalnego dla różnych systemów religijnych, raczej jest to dążenie do coraz większej wolności wewnętrznej i relacji z Bogiem, poprzez osobiste doświadczenie:

"Z tego, co już powiedzieliśmy, można pojąć, że rozum, aby był zdolny do tego boskiego zjednoczenia, musi być opróżniony i oczyszczony ze wszystkiego, co podpada pod zmysły. Ogołocony i uwolniony od tego, co sam może jasno zrozumieć. Wreszcie wewnętrznie uspokojony, uciszony i oparty na wierze, która jest jedynym, proporcjonalnie najodpowiedniejszym środkiem zjednoczenia duszy z Bogiem. Jeśli więc dusza chce dojść w tym życiu do zjednoczenia, odpocznienia i najwyższego dobra, musi przejść wszystkie stopnie rozważań, form i pojęć, pozostawiając je następnie za sobą jako niemające żadnego podobieństwa z celem, do którego prowadzą, tj. z Bogiem A jeśli ktoś dojdzie mężnie do tego całkowitego nic,które jest najgłębszą pokorą, dokona się wtedy zjednoczenie duchowe pomiędzy duszą a Bogiem. I to jest najwznioślejszy i najwyższy stan, jaki można osiągnąć w tym życiu. Polega on nie na przyjemnościach, upodobaniach, smakach i uczuciach duchowych, lecz na prawdziwej śmierci krzyżowej w zmysłach i duchu, czyli w zewnętrznej i duchowej części człowieka"



towarzyski.pelikan napisał:

W takim, żebym została uleczona. Ból pełni w organizmie funkcję alarmu, wskazuje, że coś złego się dzieje. I o ile często motywacją, żeby iść do lekarza jest właśnie ból, bo gdyby nie on nie mielibyśmy zielonego pojęcia, że coś złego się z nami dzieje, to ostatecznym celem nie jest pozbycie się bólu (objawu), tylko jego przyczyny, natomiast ból znika przy okazji. Na tej samej zasadzie jak alarm znika, jak problem został rozwiązany.


Ale po co chcesz zostać uleczona, skoro to cierpienie jest tak ważne? Dlaczego chcesz sobie w jakikolwiek sposób pomagać, a nie utrudniać życia, żeby więcej pocierpieć w ramach rozwoju?

Jezus też uzdrawiał chorych, widząc ich cierpienie, dlaczego to robił, a nie zesłał na nich większych nieszczęść, by cierpienie nasilić?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:56, 26 Lis 2023    Temat postu:

Banjankri napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Rozumiem, że masz tak niskie zdanie o chrześcijaństwie, że słowa JP2 zinterpretowałeś w taki sposób, ale nie wiem, czemu zakładasz, że JP2 miał aż tak niskie zdanie o chrześcijaństwie, a przecież o jego intencji rozmawiamy.

Po czym wnosisz?

Po tym, że chrześcijaństwo postrzegasz jako religię, która nie stawia żadnych wymagań.
Cytat:

Cytat:
Ta wypowiedź papieża oznacza tylko tyle, że o ile buddyzm zen jest wartościowy do pewnego momentu rozwoju duchowego

Do jakiego momentu konkretnie?

Do momentu osiągnięcia zadowalających skutków psychoterapii.
Cytat:
Cytat:
No i Twoje ostatnie zdanie to już Twoja zła wola przypisująca papieżowi najgorszą możliwą intencję.

Od prawie 2 tysięcy lat, kościół dzięki swoim wiernym ma władzę i pieniądze. To nie jest bezpodstawne przypisanie, to jest fakt. Jeśli nie chodziłoby o pieniądze i władzę, to po co kościół by się jej tak kurczowo trzymał? Byłaś kiedyś w Watykanie? Widziałaś karoce ze szczerego złota?

Władza i bogactwo mogą być środkiem do celu.
Cytat:
Cytat:
Każda głowa każdej religii będzie wywyższać swoją religię ponad inne z prostej przyczyny

Czyżby?
https://youtu.be/XJESCSD70oQ?si=j4v5uXamkBDgITUS

A czy celem buddyzmu nie jest odrzucenie buddyzmu? I czy w związku z tym buddyzm nie jest najlepszą religią w tym celu?
Cytat:
Cytat:
No właśnie, sam uwzględniasz niewiedzę. I o to mam do Ciebie pretensję, że wolisz widzieć złą wolę tam gdzie racjonalnie jest założyć niewiedzę. Przecież całe mnóstwo ludzi Zachodu nie rozumie zdaniem buddystów pojęcia pustki, kojarzy im się negatywnie. Czemu papież katolicki miałby być wyjątkiem?

Ignorancja wyraża się złą wolą. Jeżeli Owieczka będzie mówił o tobie złe i nieprawdziwe rzeczy, to czy usprawiedliwisz go ignorancją? No nie, to dlaczego papieża usprawiedliwiasz. Nie każdy musi rozumieć pustkę, ale jak się przemawia do milionów ludzi, to wypadałoby wiedzieć, o czym się mówi.

Tak jak mówiłam, papież na mocy samego katolicyzmu nie powinien praktykować buddyzmu w celu sprawdzenia. Czy w związku z tym nie ma się o nim wypowiadać tak jak o każdej innej religii, której też nie praktykował? Próbujesz papieżowi religii katolickiej narzucić buddyzm i go rozliczać z tego buddyzmu.
Cytat:


Cytat:
Znowu - wszędzie widzisz wrogów. A to tylko rozdrażniony poeta, człowiek Zachodu, który ma potoczne rozumienie zen i do niego się odnosi.

Komu, i do czego, potrzebna jest ta agresja?

Agresja ma swoją użyteczność, pozwala rozładować negatywne emocje.
Cytat:

Cytat:
Nie wątpię, że zawód Tomasza Polaka jest autentyczny, jednak z tego jeszcze nie wynika, że dokonał jakiejś przełomowej demaskacji prawdy o demonicznym Kościele Katolickim, nawet jeśli jest inteligentny, zasłużony i mówi z sensem. Różne są przyczyny tego, że ktoś zaczyna pałać niechęcią do instytucji, której był częścią. Być może coś złego odkrył na temat Kościoła, ale pytanie, czy w swojej diagnozie ostatecznej nie poszedł za daleko, potępiając ten Kościół w czambuł.

Opisuje kościół jako maszynę społeczną o jądrze ateistycznym. Bardzo dokładnie, wręcz technicznie. Polecam jego książki, albo wykłady, bo to nie jest ktoś, kto wyciąga wnioski z kapelusza. Jest bardzo konkretny, logiczny, o podejściu akademickim.

Próbowałam odsłuchać jakiegoś jego wykładu, ale odpadłam. Ten pan ma wyjątkowo nieprzystępny sposób komunikacji i chyba wolałabym jednak zapoznać się z jego tezami w formie pisemnej. Ciekawi mnie to skąd mu się wzięło to "jądro ateistyczne".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:13, 26 Lis 2023    Temat postu:

Hill napisał:
towarzyski.pelikan napisał:

No właśnie, czy nie jest zatem tak, że odeszłaś od buddyzmu na rzecz chrześcijaństwa, bo czegoś Ci w tym buddyzmie zabrakło? Na jakąś duchową potrzebę(y) nie odpowiedział?


Nie, nic takiego nie było. U mnie było przeciwnie, byłam już całkowicie antyreligijna, prawie niewierząca (może agnostycyzm byłby dobrym określeniem), nie uznawałam żadnych bóstw ani religii i byłam całkiem anty nastawiona do takich tematów. To, że się nawróciłam, to był przypadek, poznałam na jakimś forum usera, z którym dobrze mi się rozmawiało w różnych tematach i jako wierzący judeomesjanista, przy okazji próbował wciągać mnie w tematy biblijne. Rozmawiałam z nim na początku tylko z grzeczności i nie traktowałam w ogóle tego poważnie, wręcz to ja chciałam mu wybić z głowy głupoty, którymi się "wyprał". Stało się jednak inaczej, bo na etapie tych rozmów w jakimś momencie przeżyłam doświadczenie duchowe, jakieś wewnętrzne olśnienie, które przekonało mnie do Boga jako Miłości i do tego, żeby jakiejś "prawdy" szukać w Biblii, takie wewnętrzne przekonanie, którego nie potrafię rozumowo wyjaśnić, po postu stało się i już. Od tego czasu zgłębiałam różne tematy związane z chrześcijaństwem, zaczęło się od dość mocnego, radykalnego podejścia, potem przechodziło w podejście bardziej liberalne i stopniowo kształtowałam na nowo swój światopogląd już z dodatkiem teologii chrześcijańskiej, aż do takiego etapu w jakim jestem teraz, czyli uważam, że podstawą nauk chrześcijańskich są po prostu przykazania miłości, rozwój etyczny i pogłębianie osobistej relacji z Bogiem jako Źródłem miłości/moralności.

Tutaj nie było u mnie jakiejś potrzeby poszukiwania, na tamtym etapie uważałam, że wszystko jest super, znalazłam sobie fajny system filozoficzno-etyczny, medytacje i nic mi więcej do szczęścia nie jest potrzebne. To co nastąpiło było przypadkowe, nieplanowane, nie dążyłam do tego i dopiero z obecnej perspektywy, gdy już jest 5 lat po tym doświadczeniu, mogę porównywać swój stan wewnętrzny sprzed nawrócenia z obecnym i to jakie zmiany mentalne nastąpiły.

I tutaj znowu założyłaś, że zwrot w stronę chrześcijaństwa nie był wyrazem duchowej potrzeby, ponieważ nie je odczuwałaś. A ja właśnie neguję ten tok rozumowania. Potrzeby istnieją obiektywnie, niezależnie od tego, czy je odczuwamy czy nie. Taką niekontrowersyjną ilustracją jest anoreksja, gdzie osoba chora nie czuje potrzeby odżywiania, a przecież wiemy, że ją ma. W Twoim przypadku tym dowodem, że miałaś tę potrzebę jest fakt, że wskutek nawrócenia Twoje życie duchowe zostało wzbogacone, poczułaś nową jakość. Gdybyś nie miała takiej potrzeby, to skąd by Ci się to wzięło?

Cytat:

towarzyski.pelikan napisał:

Nie znam takich katolików i chrześcijan, którym żadne wskazówki ani uczestnictwo w Kościele nie są potrzebne, znam natomiast takich, którzy twierdzą, że nie są im potrzebne i odwracają się w związku z tym od Kościoła. Ta postawa o której piszesz jest z gruntu niekatolicka, to tzw. lucyferianizm.


Jeśli pisząc o uczestnictwie w Kościele masz na myśli życie wspólnotowe, to byli jak najbardziej tacy chrześcijanie i katolicy, którzy w tym życiu wspólnotowym nie bardzo brali udział, byli to różni mistycy samotnicy np. Ojcowie Pustyni, którzy pozostawili po sobie bogatą twórczość i to tacy ludzie dawali innym wskazówki, bo byli już na wyższym poziomie rozwoju duchowego. Do dziś są klasztory, gdzie ludzie decydują się na życie w całkowitej izolacji, więc jeśli takie coś jest w obrębie KK legalne, to z pewnością z żadnym "lucyferianizmem" nie ma nic wspólnego.

Uczestnictwo w Kościele to życie zgodnie z jego zasadami. Mistycyzm uprawiany legalne w obrębie KK nie łamie jego zasad. Taki mistyk cały czas jest pod opieką Kościoła.
Cytat:

Mistycy, mnisi samotnicy, to już jest inna grupa chrześcijan, całkowicie wychodząca ponad przeciętność, która nie potrzebuje żadnego wspólnotowego prowadzenia i sama może innych duchowo prowadzić, tak jak robili to różni Doktorzy Kościoła, ale to samo robią też mistycy w innych religiach, nie jest to zarezerwowane tylko dla chrześcijaństwa. Są to ludzie, którzy już sami wiedzą jak mają się rozwijać, w jakim kierunku iść, ich świadomość duchowa jest już na tyle wysoka, że nie muszą czerpać z zewnątrz, ze wspólnotowego kierowania czy narzucania różnych zasad.

A to już brzmi lucyferiańsko: "całkowicie wychodzi ponad przeciętność", "nie potrzebuje żadnego wspólnotowego prowadzenia", "ich świadomość duchowa jest na tyle wysoka, że nie muszą czerpać z zewnątrz" etc. Z tego opisu wybrzmiewa pycha. I właśnie pycha jest największym zagrożeniem, jaki się wiąże z mistycyzmem praktykowanym "na dziko" i tym co odróżnia ten dobry mistycyzm (intymna więź z Bogiem) od tego złego (intymna więź z lucyferem). Jądrem dobrego mistycyzmu zawsze będzie pokora. Jeśli mistyk czuje się kimś lepszym od reszty świata, obdarzonym szczególnymi łaskami, wyrastającym ponad wspólnotowy "motłoch", to już po tym można poznać, że wpadł w sidła złego.
Cytat:
towarzyski.pelikan napisał:

Tutaj musimy odróżniać psychologię od religii. Pewnie masz rację i buddyzm bardzo dobrze sobie radzi przynajmniej z częścią problemów psychologicznych, pozwalając się wyciszyć, rozwiązać jakieś konflikty etc. Natomiast tak jak wcześniej wspomniałam, religia to nie psychologia. I nie po to katolik np. chodzi do kościoła, żeby uzyskać poradę psychologiczną albo techniki radzenia sobie z problemami psychicznymi. Od tego są psychologowie, psychoterapeuci etc. Kościół jest od wsparcia i przewodnictwa duchowego.


Nie chodzi tylko o wyciszenie poprzez medytację, ale to co pisałam wcześniej, buddyzm ma ne celu uwalnianie od cierpienia, poprzez uwalnianie od różnych pragnień, pożądań, a to się przekłada na kwestie tego co określimy jako "grzechy" w religii. Mistycy chrześcijańscy nic innego nie robili, osiągali wolność wewnętrzną w podobny sposób, na tym polega walka z grzechem, że człowiek staje się od niego wolny. Różnica jest taka, że w buddyźmie nikt konkretnego zestawu grzechów nie narzuca, a w KK jest taki zestaw i nie chodzi tu tylko o rzeczy podstawowe, uniwersalne dla wszystkich typu "nie zabijaj", albo "nie czyń drugiemu co tobie niemiłe", bo Kościół ingeruje w o wiele głębsze tematy, choćby związane z myślami, z seksualnością, z różną formą pożądań, ale nie daje narzędzi, które pozwalają sobie w sposób skuteczny z tymi tematami radzić i tu nie chodzi o natrętne myśli w rozumieniu zaburzeń pscyhicznych, bo ludzie, którzy nie mają zaburzeń, też sobie ze swoimi grzechami nie radzą, spowiadają się notorycznie z tego samego i nie robią postępów, poczytaj fora katolickie jak bardzo sobie nie radzą i jak jest to duży problem dla wielu katolików.

Mnie się wydaje, że to co nazywasz walką z "grzechem" (nieprzypadkowo używasz cudzysłowu), dotyka warstwy psychicznej, np. skrupulatyzm to nerwica natręctw. A jeśli chodzi o walkę z grzechami, to tutaj nie może być żadnych narzędzi jak w buddyzmie, bo walka z grzechem to jest zadanie duchowe, w którym bierze udział też łaska Boga. I to jest fundamentalna różnica między buddyzmem a chrześcijaństwem, że buddysta sam się "zbawia" za pomocą rożnych technik, a chrześcijanin dąży do zbawienia, podejmując ciężką pracę nad sobą, mając jednak na uwadze, że jego zbawienie zależy od Boga, to nie jest coś co można sobie po prostu samemu osiągnąć. Stąd, walka z grzechem bywa trudna, żmudna, kończąc się wieloma niepowodzeniami.
Cytat:

towarzyski.pelikan napisał:

Niemniej, moją intencją nie było sprowadzenie religii do psychologii, tylko polemika z podejściem "Jeżeli nie czuję, że mam potrzebę x, to znaczy, że jej nie mam". Wyparcie jednak rozumiem szeroko, nie tylko jako wypieranie na poziomie psychologicznym, ale też na poziomie duchowym. Innymi słowy, stawiam tezę, że ludzie posiadają obiektywne potrzeby psychiczne i duchowe i z faktu, że subiektywnie nie czują tych potrzeb nie wynika, że ich nie mają.


A ja łączę duchowość z psychologią i również z dbaniem o zdrowie fizyczne, bo uważam, że tutaj musi być podejście holistyczne i tylko takie podejście może powodować rozwój i tak ogólnie poprawiać jakość życia człowieka, co oczywiście przekłada się potem na to jaki ten człowiek staje się dla innych. Jeśli ktoś sobie nie radzi sam ze sobą, to też nie bardzo może być wsparciem dla innych ludzi, więc poniekąd to się przekłada również na życie wspólnotowe.

Czym innym jest podejście holistyczne, czyli jednoczesna praca nad rozwojem fizycznym, psychicznym i duchowym, a czym innym redukowanie wymiaru wyższego (duchowego) do niższego (psychicznego). To tak jakby rozwój psychiczny sprowadzić do uprawiania sportu i stosowania zdrowej diety.
Cytat:

Co do obiektywnych potrzeb psychicznych, to nie jestem do tego przekonana, bo jak pisałam wcześniej, jeśli jakaś potrzeba znika na skutek uwolnienia wewnętrznego (nie wyparcia związanego z zaburzeniami), to znaczy, że ta potrzeba nie była obiektywna, zmieniła się wraz z wewnętrznym rozwojem i osiąganiem wyższego poziomu świadomości.

Problem w tym, że subiektywnie nie jesteś w stanie rozstrzygnąć, czy masz do czynienia z uwolnieniem, czy z wyparciem/zaburzeniem. Anorektyczka przecież też może uznawać, że osiągnęła wyższy poziom świadomości, w związku z tym nie musi jeść. A to nie potrzeba znikła, tylko świadomość jej istnienia.
Cytat:

Co do potrzeb duchowych, to tutaj nie będę polemizować, skoro sama wierzę w Boga jako Źródło do którego ludzie zmierzają, to mogę założyć, że jest taka uniwersalna potrzeba rozwoju duchowego, ale pewnie nie zgodzimy się w temacie realzacji tej potrzeby, bo ja ją widzę tak jak wyżej przytaczałam w cytacie Jana od Krzyża i bez związku z życiem wspónotowym/religijnym, jako coś uniwersalnego dla różnych systemów religijnych, raczej jest to dążenie do coraz większej wolności wewnętrznej i relacji z Bogiem, poprzez osobiste doświadczenie:

"Z tego, co już powiedzieliśmy, można pojąć, że rozum, aby był zdolny do tego boskiego zjednoczenia, musi być opróżniony i oczyszczony ze wszystkiego, co podpada pod zmysły. Ogołocony i uwolniony od tego, co sam może jasno zrozumieć. Wreszcie wewnętrznie uspokojony, uciszony i oparty na wierze, która jest jedynym, proporcjonalnie najodpowiedniejszym środkiem zjednoczenia duszy z Bogiem. Jeśli więc dusza chce dojść w tym życiu do zjednoczenia, odpocznienia i najwyższego dobra, musi przejść wszystkie stopnie rozważań, form i pojęć, pozostawiając je następnie za sobą jako niemające żadnego podobieństwa z celem, do którego prowadzą, tj. z Bogiem A jeśli ktoś dojdzie mężnie do tego całkowitego nic,które jest najgłębszą pokorą, dokona się wtedy zjednoczenie duchowe pomiędzy duszą a Bogiem. I to jest najwznioślejszy i najwyższy stan, jaki można osiągnąć w tym życiu. Polega on nie na przyjemnościach, upodobaniach, smakach i uczuciach duchowych, lecz na prawdziwej śmierci krzyżowej w zmysłach i duchu, czyli w zewnętrznej i duchowej części człowieka"


Dobrego mistyka poznać po tym, że nie neguje wartości wspólnoty:
Cytat:
Ale ponadto Jan od Krzyża daje nam inne, równie ważne wskazówki, nie zawsze tak mocno podkreślone. Kładzie przykładowo nacisk na to, by na drodze duchowej zawsze posługiwać się rozumem oświeconym wiarą, to znaczy słowem Bożym (D 2,21-22 i 27). A także, jakżeby nie, by w sprawach Bożych zawsze korzystać z pośrednictwa drugiej osoby, aby uniknąć pomyłki i nie zbłądzić. „Zazwyczaj bowiem [Bóg] nie objawia, choćby nawet długo przestawał z duszą, tego wszystkiego, co może być osiągnięte rozumem i za radą ludzką” (D 2,22,13; por. 22,11-19)

[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat:

towarzyski.pelikan napisał:

W takim, żebym została uleczona. Ból pełni w organizmie funkcję alarmu, wskazuje, że coś złego się dzieje. I o ile często motywacją, żeby iść do lekarza jest właśnie ból, bo gdyby nie on nie mielibyśmy zielonego pojęcia, że coś złego się z nami dzieje, to ostatecznym celem nie jest pozbycie się bólu (objawu), tylko jego przyczyny, natomiast ból znika przy okazji. Na tej samej zasadzie jak alarm znika, jak problem został rozwiązany.


Ale po co chcesz zostać uleczona, skoro to cierpienie jest tak ważne? Dlaczego chcesz sobie w jakikolwiek sposób pomagać, a nie utrudniać życia, żeby więcej pocierpieć w ramach rozwoju?

Jezus też uzdrawiał chorych, widząc ich cierpienie, dlaczego to robił, a nie zesłał na nich większych nieszczęść, by cierpienie nasilić?

A czy ja napisałam, że cierpienie jest moim celem? Dobry lekarz leczy przyczyny a nie objawy. Jeśli idziesz do lekarza, a on zamiast zrobić badania i wdrożyć leczenie przyczynowe, uśmierza ból, to usuwa cierpienie (objaw), a przyczynę zamiata pod dywan, dzięki czemu choroba będzie mogła się rozprzestrzeniać jeszcze bardziej i pustoszyć organizm chorego, ponieważ ten nie odczuwając cierpienia, nie będzie miał motywacji się nią zająć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 46 tematów


PostWysłany: Nie 17:03, 26 Lis 2023    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Po tym, że chrześcijaństwo postrzegasz jako religię, która nie stawia żadnych wymagań.

Możesz mi podać, jakie są warunki niezbędne, które trzeba spełnić, aby rozpocząć swoją przygodę z byciem członkiem kościoła? Bo z tego co wiem, potrzebna jest tylko wola rodziców, trochę wody i ksiądz. Jeśli chodzi o ścieżkę duchową, to praktycznie nic nie jest wymagane, i właśnie o to chodzi, z tą wypowiedzią papieża.

Cytat:
Do momentu osiągnięcia zadowalających skutków psychoterapii.

A co to są tego zadowalające skutki psychoterapii, i dlaczego mówisz o Buddyzmie jakby był działem psychologii?

Cytat:
Władza i bogactwo mogą być środkiem do celu.

Co bardzo wyraźnie widać w nauczaniach Jezusa...

Cytat:
A czy celem buddyzmu nie jest odrzucenie buddyzmu?

Nie, nie jest, bo w takim razie, wystarczyło by przyjąć buddyzm i od razu go odrzucić, żeby osiągnąć cel.

Cytat:
Tak jak mówiłam, papież na mocy samego katolicyzmu nie powinien praktykować buddyzmu w celu sprawdzenia. Czy w związku z tym nie ma się o nim wypowiadać tak jak o każdej innej religii, której też nie praktykował? Próbujesz papieżowi religii katolickiej narzucić buddyzm i go rozliczać z tego buddyzmu.

W ogóle nie powinien się wypowiadać, o rzeczach, na których się nie zna. To się tyczy tak samo papieża, ciebie, jak wszystkich innych. To, że był papieżem zwalniało go z wszelkiej odpowiedzialności, za to, co robił i wygadywał? W takim przypadku, mógłby nawet stanąć ponad prawem, bezkarnie tuszując p3dofilię i zbrodnie przeciwko ludzkości! A czekaj...

Cytat:
Agresja ma swoją użyteczność, pozwala rozładować negatywne emocje.

Fajnie, tylko w takim razie, po co cytowałaś faceta, który sobie ulżył? Jaką to miało wartość w dyskusji?

Cytat:
Ten pan ma wyjątkowo nieprzystępny sposób komunikacji i chyba wolałabym jednak zapoznać się z jego tezami w formie pisemnej. Ciekawi mnie to skąd mu się wzięło to "jądro ateistyczne".

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Nie 17:05, 26 Lis 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:04, 27 Lis 2023    Temat postu:

Banjankri napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Po tym, że chrześcijaństwo postrzegasz jako religię, która nie stawia żadnych wymagań.

Możesz mi podać, jakie są warunki niezbędne, które trzeba spełnić, aby rozpocząć swoją przygodę z byciem członkiem kościoła? Bo z tego co wiem, potrzebna jest tylko wola rodziców, trochę wody i ksiądz. Jeśli chodzi o ścieżkę duchową, to praktycznie nic nie jest wymagane, i właśnie o to chodzi, z tą wypowiedzią papieża.

A ja myślę, że zupełnie nie o to chodzi i w życiu bym nie wpadła na taką interpretację jak przywołałeś. Ludzie Zachodu, którzy na jakimś etapie życia zainteresowali się buddyzmem często ostatecznie go porzucają na rzecz chrześcijaństwa, bo w tym buddyzmie im czegoś brakowało. I sądzę, że właśnie do tego braku papież się odwołał mówiąc o buddyjskiej pustce.
Cytat:

Cytat:
Do momentu osiągnięcia zadowalających skutków psychoterapii.

A co to są tego zadowalające skutki psychoterapii, i dlaczego mówisz o Buddyzmie jakby był działem psychologii?

Np. ktoś już pozbył się tych natrętnych myśli, pseudopotrzeb, wyciszył umysł, zapanował nad swoimi emocjami, a nawet zaliczył mistyczne doświadczenia. Jednak czegoś tam zabrakło. Może wyższego sensu? Duchowość chrześcijańska nie sprowadza się do mistyki i samodyscypliny, jest jeszcze ten aspekt narracyjny. Chrześcijanin do czegoś dąży. A buddysta puka się w czoło "Gdzie biegniesz? Już jesteś na miejscu"
Cytat:

Cytat:
Władza i bogactwo mogą być środkiem do celu.

Co bardzo wyraźnie widać w nauczaniach Jezusa...

Mam nadzieję, że nie interpretujesz nauczania Jezusa jako nawoływania do komunizmu?
Cytat:

Cytat:
A czy celem buddyzmu nie jest odrzucenie buddyzmu?

Nie, nie jest, bo w takim razie, wystarczyło by przyjąć buddyzm i od razu go odrzucić, żeby osiągnąć cel.

Nie ma takiego wynikania. Żeby skutecznie odrzucić buddyzm najpierw trzeba go w pełni przyjąć.
Cytat:

Cytat:
Tak jak mówiłam, papież na mocy samego katolicyzmu nie powinien praktykować buddyzmu w celu sprawdzenia. Czy w związku z tym nie ma się o nim wypowiadać tak jak o każdej innej religii, której też nie praktykował? Próbujesz papieżowi religii katolickiej narzucić buddyzm i go rozliczać z tego buddyzmu.

W ogóle nie powinien się wypowiadać, o rzeczach, na których się nie zna. To się tyczy tak samo papieża, ciebie, jak wszystkich innych. To, że był papieżem zwalniało go z wszelkiej odpowiedzialności, za to, co robił i wygadywał? W takim przypadku, mógłby nawet stanąć ponad prawem, bezkarnie tuszując p3dofilię i zbrodnie przeciwko ludzkości! A czekaj...

Tak jak wcześniej wspomniałam. Mówiąc, że papież się nie zna, odwołujesz się do buddyjskiego pojmowania wiedzy, która płynie z doświadczenia. Zachodnie (chrześcijańskie) podejście poznawcze jest inne. Poznawać można też z zewnątrz, zewnętrznymi kryteriami.
Cytat:

Cytat:
Agresja ma swoją użyteczność, pozwala rozładować negatywne emocje.

Fajnie, tylko w takim razie, po co cytowałaś faceta, który sobie ulżył? Jaką to miało wartość w dyskusji?

Po to, żeby Ci pokazać na konkretnym przykładzie z czym ludziom Zachodu kojarzy się zen. Lubisz się odwoływać do doświadczenia, więc tym razem ja wskazuje na doświadczenie ludzi Zachodu, które owocuje takim a nie innym rozumieniem buddyzmu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 46 tematów


PostWysłany: Pon 22:00, 27 Lis 2023    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
A ja myślę, że zupełnie nie o to chodzi i w życiu bym nie wpadła na taką interpretację jak przywołałeś. Ludzie Zachodu, którzy na jakimś etapie życia zainteresowali się buddyzmem często ostatecznie go porzucają na rzecz chrześcijaństwa, bo w tym buddyzmie im czegoś brakowało. I sądzę, że właśnie do tego braku papież się odwołał mówiąc o buddyjskiej pustce..

Czyli na logiczną interpretację byś nie wpadła, ale już bezpodstawne "często" już tak? Ja osobiście nikogo takiego nie znam, i tak jak mogę założyć, że takie przypadki się zdarzają, to nie można powiedzieć, że to częsty widok.

Cytat:
Np. ktoś już pozbył się tych natrętnych myśli, pseudopotrzeb, wyciszył umysł, zapanował nad swoimi emocjami, a nawet zaliczył mistyczne doświadczenia. Jednak czegoś tam zabrakło. Może wyższego sensu? Duchowość chrześcijańska nie sprowadza się do mistyki i samodyscypliny, jest jeszcze ten aspekt narracyjny. Chrześcijanin do czegoś dąży. A buddysta puka się w czoło "Gdzie biegniesz? Już jesteś na miejscu"

Piszesz o własnym doświadczeniu, czyjejś duchowej przygodzie, czy to zmyślona historia?

Cytat:
Mam nadzieję, że nie interpretujesz nauczania Jezusa jako nawoływania do komunizmu?

Nie, ale na pewno nie ma w nim nawoływania do władzy i bogactwa jako sposobu na osiągnięcie celu.

Cytat:
Nie ma takiego wynikania. Żeby skutecznie odrzucić buddyzm najpierw trzeba go w pełni przyjąć.

A czym dokładnie jest to przyjęcie buddyzmu w pełni?

Cytat:
Mówiąc, że papież się nie zna, odwołujesz się do buddyjskiego pojmowania wiedzy, która płynie z doświadczenia.

A w jak rozumianym pojmowaniu się znał?

Cytat:
Po to, żeby Ci pokazać na konkretnym przykładzie z czym ludziom Zachodu kojarzy się zen. Lubisz się odwoływać do doświadczenia, więc tym razem ja wskazuje na doświadczenie ludzi Zachodu, które owocuje takim a nie innym rozumieniem buddyzmu.

Naprawdę nie widzisz różnicy między doświadczeniem, a skojarzeniem? Ten wiersz nie jest wyrazem doświadczenia zen, a wylewem frustracji płynącym właśnie z jego braku. Ja też jestem człowiekiem Zachodu, a mi zen kojarzy się zupełnie z czymś innym. Dlaczego? Bo nie ma czegoś takiego jak skojarzenia ludzi Zachodu, wyssane z jednego, słabego przykładu. To, o czym piszesz, jest więc nieuzasadnioną generalizacją szczególnego przypadku, która bierze się z niewiedzy. Tak to jest jak się swoje opinie opiera o skojarzenia.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pon 22:01, 27 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:21, 28 Lis 2023    Temat postu:

Buddyzm to najsmutniejsza religia...
nie ma w niej Boga
już nawet ateizm jest lepszy, bo tylko raz się żyje


Ostatnio zmieniony przez Andy72 dnia Wto 18:22, 28 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 46 tematów


PostWysłany: Wto 19:24, 28 Lis 2023    Temat postu:

Andy72 napisał:
Buddyzm to najsmutniejsza religia...
nie ma w niej Boga
już nawet ateizm jest lepszy, bo tylko raz się żyje

W żadnej religii nie ma Boga, jest tylko czarowanie się starymi legendami. Jeśli uważasz inaczej, to pokaż mi tego Boga.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Wto 19:56, 28 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 3:18, 29 Lis 2023    Temat postu:

Banjankri napisał:
Andy72 napisał:
Buddyzm to najsmutniejsza religia...
nie ma w niej Boga
już nawet ateizm jest lepszy, bo tylko raz się żyje

W żadnej religii nie ma Boga, jest tylko czarowanie się starymi legendami. Jeśli uważasz inaczej, to pokaż mi tego Boga.


Jednak każda religia rości sobie prawo do duchowości i ma sferę sacrum.

Bóg to nazwa czegoś , jakiegoś jądra, do którego docieramy tylko w momentach.

Może to być ciekawa praca.

Duchowość człowieka stanowi niezwykle trudne wyzwanie dla współczesnych badaczy. Religie są znacznie łatwiejszym obszarem do empirycznej eksploracji ze względu na sprecyzowany system wierzeń i praktyk, określający relację pomiędzy różnie pojmowaną sferą sacrum (świętością) i sferą boską, a określonym społeczeństwem, grupą lub jednostką, co ułatwia operacjonalizację badanych zmiennych. Z kolei duchowość dotyczy obszarów filozofii własnej, ideologii, systemów filozoficznych, religijnych, nauki, sztuki bądź relacji interpersonalnych. W nauce i filozofii buddyzm jest traktowany jako nonteistyczny system filozoficzny lub religijny, ponieważ w przeciwieństwie do niego religie odnoszą się do sfery sacrum, często odwołując się do postaci Boga. Stąd kontrowersje w obszarze jego badań. Wobec powyższego należałoby postawić pytanie czy buddyzm może podlegać naukowej, psychologicznej eksploracji oraz klasyfikacjom i procedurze badawczej? Wydaje się, że psychologiczne aspekty buddyzmu należy analizować bardziej w obszarze duchowości człowieka, a nie jako religijność, i można tego dokonać stosując Model Potrójnej Natury Duchowości (TND) (Skrzypińska, 2014), który to stanowi próbę wyjaśnienia struktury i mechanizmów zjawiska duchowości. Niniejsza metodologiczna propozycja zakłada istnienie trzech płaszczyzn, z których można spojrzeć na buddyzm: (a) poznawczej, (b) osobowościowej, (c) postawy wobec życia. Przy czym ta ostatnia zawiera w sobie dwie pierwsze. Taki podział pozwala na przedstawienie psychologicznej genezy inkorporowania idei buddyzmu do systemu poznawczego, wbudowywania jej w osobowościowy wymiar duchowości oraz tworzenia buddyjskiej postawy wobec życia, mimo braku obiektu poznawczego „Boga osobowego”, co pozwala na ominięcie kontrowersji metodologicznych w badaniach.

[link widoczny dla zalogowanych]

A tu dla @Hill

Ale, co jest istotne, już na początku XX wieku William James, ojciec amerykańskiej psychologii, pisał o religijności człowieka, jednak w dużej mierze charakteryzował właśnie wiele elementów duchowości. Głównie badacze amerykańscy zwrócili uwagę na to, że duchowość nie musi być tożsama z religijnością. W Stanach Zjednoczonych funkcjonuje wiele wyznań i ludzie potrafią żyć ze sobą pod jednym dachem. W Polsce mamy z tym problem. Kiedy mówię, że zajmuję się badaniami duchowości, od razu powstaje założenie, że będę pytać jedynie o sprawy religijne. A to zaledwie jeden z elementów moich badań. Psychologów interesuje przede wszystkim mechanizm powstawania wierzeń oraz konsekwencje ich działania – bez względu na denominację. Studiujemy to, co wypływa z funkcji umysłu człowieka. Nieszczęśliwym stereotypem jest również utożsamianie duchowości wyłącznie z ruchem New Age.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Śro 3:29, 29 Lis 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 46 tematów


PostWysłany: Śro 9:16, 29 Lis 2023    Temat postu:

Cytat:
Jednak każda religia rości sobie prawo do duchowości i ma sferę sacrum.

Nie jest trudno o taką fabrykację, co wyraża się przez mnogość ruchów religijnych.

Cytat:
Bóg to nazwa czegoś , jakiegoś jądra, do którego docieramy tylko w momentach.

Można przyjąć taką definicję roboczą, ale w takim razie większość religii jej nie spełni.
Tak jak jestem w stanie zaakceptować koncepcję jądra, tak uważam, że należy je dokładnie zdefiniować przy użyciu parametrów ludzkiego doświadczenia. Czy mając orgazm jesteś bliżej Boga, czy dalej? A jak z innymi doznaniami? Któreś musi wskazywać Boga, jeśli mamy go uznać za coś, do czego można dotrzeć.

Wyobraź sobie przestrzeń w której umiejscowiony jest punktowy byt. Ten byt potrafi odczytywać swoją lokalizację w tej przestrzeni, za pomocą uczuć, których doświadcza. Poruszając się, jego uczucia się zmieniają, dzięki czemu może mapować przestrzeń określając jej konkretne obszary konkretnymi definicjami uczuć. Ty twierdzisz, że idąc w pewnym kierunku docieramy do jakiegoś centrum, które wyrażasz doznaniem Boga. Buddyzm mówi "sprawdzam!". I co wychodzi po sprawdzeniu? Trzy kwestie. Wszelkie fenomeny są nietrwałe, pozbawione własnej natury i ostatecznie prowadzą do zawodu. Wynika to nie tyle ze świata, ale z natury naszego postrzegania. Każdy to doskonale zna, z własnego doświadczenia, a w buddyzmie nazywa się to Samsara. Beznadziejna pogoń za tym wymarzonym jądrem, albo tamtym, albo jeszcze innym. Wszystko to podsycane ciągła wiarą w to, że gdzieś tam jest rozwiązanie, które musimy znaleźć. I tak aż do śmierci... albo wyzwolenia z tego cyklu. Ludzie nie rozumieją, że buddyzm w swej istocie, jest swego rodzaju meta-religią, pespektywą ponad innymi religiami. Nie znaczy to, że jest bliżej "jądra", raczej dalej od ignorancji, bo jest w stanie zrozumie ignorancję napędzającą tą ludzką gonitwę za wymarzonym, a zarazem niemożliwym. Dlaczego jest w stanie? Bo jako jedyna religia, skupiona jest na sprawdzaniu, a nie obiecywaniu.
Dlatego pytam Andy'ego o Boga, niech go pokaże, to go sprawdzimy. Odpowiedzią jest i będzie milczenie, bo nie ma nic do pokazania, wiec nie ma nawet co sprawdzać. Ktoś bardziej wyrafinowany przedstawi jakieś konkretne doznanie, które będzie miało o czymś świadczyć. Teraz, do takiej analizy służy w buddyzmie, medytacja. Generujemy konkretne doznanie i je analizujemy. Robimy to ze wszystkimi typami doznań, określając konkretne procesy/praktyki, które tłumaczą jak do nich dotrzeć i jak je analizować. Można powiedzieć, że buddyzm zajmuje się sprawdzaniem wszelkich doznań i analizą ich natury. Z tego procesu wyłaniają się wnioski, które pozwalają stworzyć ścieżkę prowadzącą do wyzwolenia się z dokładnie tego procesu.
Czyli wszyscy szukają "jądra", Buddyzm robi to dokładnie, obiektywnie analizując subiektywne doznania, dzięki czemu zauważa, że to jest błędne koło ignorancji, w którym wszyscy biegają jak chomiki w kołowrotku.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Śro 9:36, 29 Lis 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:31, 29 Lis 2023    Temat postu:

Banjankri
Cytat:
Czy mając orgazm jesteś bliżej Boga, czy dalej


Co rozumiesz pod pojeciem orgazm. ?


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Śro 12:32, 29 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 46 tematów


PostWysłany: Śro 14:36, 29 Lis 2023    Temat postu:

Semele napisał:
Banjankri
Cytat:
Czy mając orgazm jesteś bliżej Boga, czy dalej


Co rozumiesz pod pojeciem orgazm. ?

To co wszyscy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:55, 29 Lis 2023    Temat postu:

Banjankri napisał:
Semele napisał:
Banjankri
Cytat:
Czy mając orgazm jesteś bliżej Boga, czy dalej


Co rozumiesz pod pojeciem orgazm. ?

To co wszyscy.


Ok
Jednak buddyzm inaczej traktuje ten aspekt.

Co Ty o tym sadzisz?

[link widoczny dla zalogowanych]



W sanskrycie słowo „tantra” oznacza „narzędzie do rozciągania (świadomości)”. To system filozoficzny o tradycji trwającej kilka tysięcy lat, zakładający że wszystko, co istnieje, jest przejawem jednego bytu. Praktyki tantryczne mają doprowadzić do powtórnego zjednoczenia przeciwstawnych sobie pierwiastków. Co to ma wspólnego z seksem? W hinduskiej mitologii stworzenie świata i ostateczne wyzwolenie wiąże się z parą bogów: Śiwą i Śakti. Gdy boscy małżonkowie przeżywają kosmiczny orgazm, przeciwstawne energie znów się łączą. W ten sposób seksualność staje się narzędziem duchowego oświecenia, a akt miłosny – świętym rytuałem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 46 tematów


PostWysłany: Śro 17:06, 29 Lis 2023    Temat postu:

Cytat:
Jednak buddyzm inaczej traktuje ten aspekt.

Jaki aspekt? To był tylko przykład bardzo wyraźnego doznania\uczucia, a ty to ciągniesz w offtopic. Mogłem się domyślić, że odpisywanie tobie się nie opłaci...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 2:31, 30 Lis 2023    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
Jednak buddyzm inaczej traktuje ten aspekt.

Jaki aspekt? To był tylko przykład bardzo wyraźnego doznania\uczucia, a ty to ciągniesz w offtopic. Mogłem się domyślić, że odpisywanie tobie się nie opłaci...


Ok. Pluj sobie w brodę :wink: :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 4:28, 30 Lis 2023    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:

I tutaj znowu założyłaś, że zwrot w stronę chrześcijaństwa nie był wyrazem duchowej potrzeby, ponieważ nie je odczuwałaś. A ja właśnie neguję ten tok rozumowania. Potrzeby istnieją obiektywnie, niezależnie od tego, czy je odczuwamy czy nie.


W tym samym poście napisałam coś takiego:

Hill napisał:

Co do wypierania potrzeb, to tak jak pisałam, w buddyzmie nie o to chodzi, więc jest to inny temat psychologiczny niezwiązany z tym tematem. Ja nie neguję tego, że są tacy ludzie i jest taka możliwość, że ktoś może potrzeby wypierać i jest to jakaś forma zaburzenia, obrony psychiki, no ale to nie dotyczy buddyzmu tak ogólnie i jego wskazówek, więc nie bardzo widzę sens, by jedno z drugim łączyć.

Co do obiektywnych potrzeb psychicznych, to nie jestem do tego przekonana, bo jak pisałam wcześniej, jeśli jakaś potrzeba znika na skutek uwolnienia wewnętrznego (nie wyparcia związanego z zaburzeniami), to znaczy, że ta potrzeba nie była obiektywna, zmieniła się wraz z wewnętrznym rozwojem i osiąganiem wyższego poziomu świadomości.

Co do potrzeb duchowych, to tutaj nie będę polemizować, skoro sama wierzę w Boga jako Źródło do którego ludzie zmierzają, to mogę założyć, że jest taka uniwersalna potrzeba rozwoju duchowego, ale pewnie nie zgodzimy się w temacie realzacji tej potrzeby, bo ja ją widzę tak jak wyżej przytaczałam w cytacie Jana od Krzyża i bez związku z życiem wspónotowym/religijnym, jako coś uniwersalnego dla różnych systemów religijnych, raczej jest to dążenie do coraz większej wolności wewnętrznej i relacji z Bogiem, poprzez osobiste doświadczenie:

"Z tego, co już powiedzieliśmy, można pojąć, że rozum, aby był zdolny do tego boskiego zjednoczenia, musi być opróżniony i oczyszczony ze wszystkiego, co podpada pod zmysły. Ogołocony i uwolniony od tego, co sam może jasno zrozumieć. Wreszcie wewnętrznie uspokojony, uciszony i oparty na wierze, która jest jedynym, proporcjonalnie najodpowiedniejszym środkiem zjednoczenia duszy z Bogiem. Jeśli więc dusza chce dojść w tym życiu do zjednoczenia, odpocznienia i najwyższego dobra, musi przejść wszystkie stopnie rozważań, form i pojęć, pozostawiając je następnie za sobą jako niemające żadnego podobieństwa z celem, do którego prowadzą, tj. z Bogiem A jeśli ktoś dojdzie mężnie do tego całkowitego nic,które jest najgłębszą pokorą, dokona się wtedy zjednoczenie duchowe pomiędzy duszą a Bogiem. I to jest najwznioślejszy i najwyższy stan, jaki można osiągnąć w tym życiu. Polega on nie na przyjemnościach, upodobaniach, smakach i uczuciach duchowych, lecz na prawdziwej śmierci krzyżowej w zmysłach i duchu, czyli w zewnętrznej i duchowej części człowieka"



towarzyski.pelikan napisał:

Uczestnictwo w Kościele to życie zgodnie z jego zasadami. Mistycyzm uprawiany legalne w obrębie KK nie łamie jego zasad. Taki mistyk cały czas jest pod opieką Kościoła.


Zaleciało mi tu indoktrynacją, wychodzi na to że życie poza wspólnotą jest ok, tylko gdy odbywa się poprzez KK, tyle, że nie ma to odzwierciedlenia w rzeczywistości, bo mistycy z innych religii mają bardzo podobne doświadczenia i ich rozwój odbywa się podobnie jak u mistyków w KK, więc jeśli coś nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości, to nie może być prawdą, co najwyżej chciejstwem.

towarzyski.pelikan napisał:

A to już brzmi lucyferiańsko: "całkowicie wychodzi ponad przeciętność", "nie potrzebuje żadnego wspólnotowego prowadzenia", "ich świadomość duchowa jest na tyle wysoka, że nie muszą czerpać z zewnątrz" etc. Z tego opisu wybrzmiewa pycha. I właśnie pycha jest największym zagrożeniem, jaki się wiąże z mistycyzmem praktykowanym "na dziko" i tym co odróżnia ten dobry mistycyzm (intymna więź z Bogiem) od tego złego (intymna więź z lucyferem). Jądrem dobrego mistycyzmu zawsze będzie pokora. Jeśli mistyk czuje się kimś lepszym od reszty świata, obdarzonym szczególnymi łaskami, wyrastającym ponad wspólnotowy "motłoch", to już po tym można poznać, że wpadł w sidła złego.


ale my nie mówimy o tym jak się czuje mistyk, czy co mówi o sobie, a o realnych postępach na drodze duchowej. Faktem jest, że mistycy w KK prowadzili innych ludzi, a sami tego prowadzenia przez innych już nie potrzebowali, to oni zostawiali po sobie różne nauki torujące drogę innym.

towarzyski.pelikan napisał:

Mnie się wydaje, że to co nazywasz walką z "grzechem" (nieprzypadkowo używasz cudzysłowu), dotyka warstwy psychicznej, np. skrupulatyzm to nerwica natręctw. A jeśli chodzi o walkę z grzechami, to tutaj nie może być żadnych narzędzi jak w buddyzmie, bo walka z grzechem to jest zadanie duchowe, w którym bierze udział też łaska Boga. I to jest fundamentalna różnica między buddyzmem a chrześcijaństwem, że buddysta sam się "zbawia" za pomocą rożnych technik, a chrześcijanin dąży do zbawienia, podejmując ciężką pracę nad sobą, mając jednak na uwadze, że jego zbawienie zależy od Boga, to nie jest coś co można sobie po prostu samemu osiągnąć. Stąd, walka z grzechem bywa trudna, żmudna, kończąc się wieloma niepowodzeniami.


Rozumiem. No to jak ktoś ma potrzebę dążyć do zbawienia walcząc ze swoimi grzechami w trudach i znojach, to oczywiście nikt mu nie zabroni, każdy robi to co lubi. Inni jednak nawracają się, bo doświadczyli czegoś co można określić jako "Boża Miłość", przez którą zostali pociągnięci i było to bezinteresowne, kwestia zbawienia jest tutaj kwestią całkowicie drugorzędną i mało istotną, a walka z "grzechem", również przy użyciu psychologii, służy osiąganiu większej wolności wewnętrznej, co idzie w parze z lepszym samopoczuciem i ogólnie byciem lepszym dla innych. Po prostu jest to ułatwianie sobie życia, osiąganie uczucia szczęścia i wolności, co przekłada się również na relacje z innymi ludźmi.

towarzyski.pelikan napisał:

Czym innym jest podejście holistyczne, czyli jednoczesna praca nad rozwojem fizycznym, psychicznym i duchowym, a czym innym redukowanie wymiaru wyższego (duchowego) do niższego (psychicznego). To tak jakby rozwój psychiczny sprowadzić do uprawiania sportu i stosowania zdrowej diety.


ale ja nic o takiej redukcji nie mówię i chyba jest to rzadko spotykane, żeby ktoś z poziomu wyższego (określiłabym to jako wyższa świadomość) wchodził na poziom niższy i jeszcze robił to celowo. Nie wiem czy można się w ten sposób "odświadomić"

towarzyski.pelikan napisał:

Problem w tym, że subiektywnie nie jesteś w stanie rozstrzygnąć, czy masz do czynienia z uwolnieniem, czy z wyparciem/zaburzeniem.


Jak najbardziej można to rozstrzygnąć po osiąganiu osobistego szczęścia i wolności, wyznacznikiem jest tu samopoczucie, brak szkodliwości dla zdrowia psychicznego i fizycznego. Osoba zaburzona, która wypiera swoje podstawowe potrzeby prędzej czy później będzie mieć problemy i żadnego szczęścia nie osiągnie, efekty będą chwilowe.

Nawiązujesz do kwestii jedzenia, ja uważam, że to jest potrzeba podstawowa, biologiczna, tak jak potrzeba snu potrzebna do normalnego funkcjonowania organizmu, a my mówiłyśmy o potrzebach psychicznych, natomiast nawet co do podstawowych potrzeb, to nie wiem czy wiesz, że byli w KK święci, którzy żywili się tylko Komunią, czy ich też uznasz za zaburzonych, wypierających potrzeby?

towarzyski.pelikan napisał:

Dobrego mistyka poznać po tym, że nie neguje wartości wspólnoty


Według jakich, obiektywnych kryteriów? I czemu różni mistycy pustelnicy w życiu wspólnotowym nie brali udziału tak jak większość wierzących?

towarzyski.pelikan napisał:

A czy ja napisałam, że cierpienie jest moim celem?


Pisałaś wcześniej coś takiego, więc do tego się odnoszę, bo wychodzi na to, że w pewnym sensie jest:

towarzyski.pelikan napisał:

Mechanizmy obronne służą niczemu innemu jak właśnie minimalizowaniu cierpienia, a z chorobliwego stosowania tych mechanizmów biorą się problemy psychiczne. Jak najbardziej wierzę w osiągnie poziomów coraz większej wolności wewnętrznej, ale nie zgadzam się, że osiąga się poprzez ucieczkę od cierpienia. W moim światopoglądzie cierpienie jest drogą ku temu celowi. Cierpię po to, żeby cierpienie przezwyciężyć. Jeśli od cierpienia będę uciekać, dalej będę zniewolona, tylko nie będę tego świadoma. Cierpienie powinno być asumptem, żeby się sobie przyjrzeć. Zgadzam się oczywiście z Tobą, że istnieją sztuczne potrzeby (jak te wpojone nam przez konsumpcjonizm), ale istnieją też naturalne potrzeby, których spełnienie jest kluczowe dla naszego rozwoju psychicznego i duchowego wzrostu. Jeżeli tego typu potrzeby nie są spełnione, w związku z czym cierpię, to może coś ze mną nie tak, a nie z tymi potrzebami?



towarzyski.pelikan napisał:

Dobry lekarz leczy przyczyny a nie objawy. Jeśli idziesz do lekarza, a on zamiast zrobić badania i wdrożyć leczenie przyczynowe, uśmierza ból, to usuwa cierpienie (objaw), a przyczynę zamiata pod dywan, dzięki czemu choroba będzie mogła się rozprzestrzeniać jeszcze bardziej i pustoszyć organizm chorego, ponieważ ten nie odczuwając cierpienia, nie będzie miał motywacji się nią zająć.


Tu nie mam za bardzo do czego się odnieść, bo to nie ma związku z buddyzmem, jedynie z wyobrażeniami o buddyzmie, gdy się nie zna jego nauk.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:47, 30 Lis 2023    Temat postu:

Banjankri napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
A ja myślę, że zupełnie nie o to chodzi i w życiu bym nie wpadła na taką interpretację jak przywołałeś. Ludzie Zachodu, którzy na jakimś etapie życia zainteresowali się buddyzmem często ostatecznie go porzucają na rzecz chrześcijaństwa, bo w tym buddyzmie im czegoś brakowało. I sądzę, że właśnie do tego braku papież się odwołał mówiąc o buddyjskiej pustce..

Czyli na logiczną interpretację byś nie wpadła, ale już bezpodstawne "często" już tak? Ja osobiście nikogo takiego nie znam, i tak jak mogę założyć, że takie przypadki się zdarzają, to nie można powiedzieć, że to częsty widok..

W moim odczuciu Twoja interpretacja jest wydumana, może i ona jest logiczna, ale oderwana od rzeczywistości. Moja zaś osadzona jest w doświadczeniu. Mówisz, że nikogo takiego nie znasz, a co najmniej 2 osoby na tym forum tego doświadczyły.
Cytat:
Cytat:

Cytat:
Np. ktoś już pozbył się tych natrętnych myśli, pseudopotrzeb, wyciszył umysł, zapanował nad swoimi emocjami, a nawet zaliczył mistyczne doświadczenia. Jednak czegoś tam zabrakło. Może wyższego sensu? Duchowość chrześcijańska nie sprowadza się do mistyki i samodyscypliny, jest jeszcze ten aspekt narracyjny. Chrześcijanin do czegoś dąży. A buddysta puka się w czoło "Gdzie biegniesz? Już jesteś na miejscu"

Piszesz o własnym doświadczeniu, czyjejś duchowej przygodzie, czy to zmyślona historia?

Mówię o cudzym doświadczeniu, sama nigdy buddystką nie byłam, natomiast dawno temu interesowałam się new age, gdzie było sporo motywów buddyjskich, więc potrafię też to w jakimś stopniu odnieść do własnego doświadczenia.
Cytat:

Cytat:
Mam nadzieję, że nie interpretujesz nauczania Jezusa jako nawoływania do komunizmu?

Nie, ale na pewno nie ma w nim nawoływania do władzy i bogactwa jako sposobu na osiągnięcie celu.

O naleśnikach też nie, czy to znaczy, że chrześcijanin nie może jeść naleśników?
Cytat:

Cytat:
Nie ma takiego wynikania. Żeby skutecznie odrzucić buddyzm najpierw trzeba go w pełni przyjąć.

A czym dokładnie jest to przyjęcie buddyzmu w pełni?

Przyjęcie jego zasad i filozofii, oraz adekwatna praktyka.
Cytat:

Cytat:
Mówiąc, że papież się nie zna, odwołujesz się do buddyjskiego pojmowania wiedzy, która płynie z doświadczenia.

A w jak rozumianym pojmowaniu się znał?

W teoretycznym mógł się znać.
Cytat:

Cytat:
Po to, żeby Ci pokazać na konkretnym przykładzie z czym ludziom Zachodu kojarzy się zen. Lubisz się odwoływać do doświadczenia, więc tym razem ja wskazuje na doświadczenie ludzi Zachodu, które owocuje takim a nie innym rozumieniem buddyzmu.

Naprawdę nie widzisz różnicy między doświadczeniem, a skojarzeniem? Ten wiersz nie jest wyrazem doświadczenia zen, a wylewem frustracji płynącym właśnie z jego braku.

Przy braku wewnętrznego doświadczenia czegoś nam obcego zostają nam skojarzenia, które bazują na własnym doświadczeniu, w tym sensie, że oceniając nieznane próbujemy to sprowadzić i przyrównać do tego co znane.
Cytat:
Ja też jestem człowiekiem Zachodu, a mi zen kojarzy się zupełnie z czymś innym. Dlaczego? Bo nie ma czegoś takiego jak skojarzenia ludzi Zachodu, wyssane z jednego, słabego przykładu. To, o czym piszesz, jest więc nieuzasadnioną generalizacją szczególnego przypadku, która bierze się z niewiedzy. Tak to jest jak się swoje opinie opiera o skojarzenia.

Acha, czyli jeśli Tobie się zen kojarzy inaczej to generalizacja jest nieuprawniona? Ja nie wywiodłam generalizacji z jednego przykładu, ja przywołałam ten przykład jako ilustrację skojarzenia zen często spotykanego u ludzi Zachodu. Nieuprawnioną generalizację za to Ty robisz, kiedy na podstawie swojego jednostkowego przykładu chcesz obalić moją generalizację.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:11, 30 Lis 2023    Temat postu:

Hill napisał:

towarzyski.pelikan napisał:

Uczestnictwo w Kościele to życie zgodnie z jego zasadami. Mistycyzm uprawiany legalne w obrębie KK nie łamie jego zasad. Taki mistyk cały czas jest pod opieką Kościoła.


Zaleciało mi tu indoktrynacją, wychodzi na to że życie poza wspólnotą jest ok, tylko gdy odbywa się poprzez KK, tyle, że nie ma to odzwierciedlenia w rzeczywistości, bo mistycy z innych religii mają bardzo podobne doświadczenia i ich rozwój odbywa się podobnie jak u mistyków w KK, więc jeśli coś nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości, to nie może być prawdą, co najwyżej chciejstwem.

Przeciwnie, ja właśnie twierdzę, że jeśli mistyk pozostaje we wspólnocie KK, to wtedy dopiero ta mistyka jest bezpieczna. Co do innych wspólnot religijnych, to również jestem zdania, że mistyka buddyjska czy islamska uprawiana w ramach tych wspólnot jest bardziej bezpieczna niż uprawiana na własną rękę. Natomiast z faktu, że wszystkie te mistyki coś łączy, nie wynika, że to wszystko jedno jaką mistykę się praktykuje. To jest właśnie czyste chciejstwo polegające na sprowadzaniu wszystkiego do jednego oceniając po pozorach.
Cytat:
towarzyski.pelikan napisał:

Mnie się wydaje, że to co nazywasz walką z "grzechem" (nieprzypadkowo używasz cudzysłowu), dotyka warstwy psychicznej, np. skrupulatyzm to nerwica natręctw. A jeśli chodzi o walkę z grzechami, to tutaj nie może być żadnych narzędzi jak w buddyzmie, bo walka z grzechem to jest zadanie duchowe, w którym bierze udział też łaska Boga. I to jest fundamentalna różnica między buddyzmem a chrześcijaństwem, że buddysta sam się "zbawia" za pomocą rożnych technik, a chrześcijanin dąży do zbawienia, podejmując ciężką pracę nad sobą, mając jednak na uwadze, że jego zbawienie zależy od Boga, to nie jest coś co można sobie po prostu samemu osiągnąć. Stąd, walka z grzechem bywa trudna, żmudna, kończąc się wieloma niepowodzeniami.


Rozumiem. No to jak ktoś ma potrzebę dążyć do zbawienia walcząc ze swoimi grzechami w trudach i znojach, to oczywiście nikt mu nie zabroni, każdy robi to co lubi.

Znowu robisz to samo - potrzebę sprowadzasz do zachcianki. U katolika potrzeba to nie jest kwestia "lubię lub nie lubię", tylko inaczej się nie da. To co wartościowe lekko nie przychodzi.
Cytat:
Inni jednak nawracają się, bo doświadczyli czegoś co można określić jako "Boża Miłość", przez którą zostali pociągnięci i było to bezinteresowne, kwestia zbawienia jest tutaj kwestią całkowicie drugorzędną i mało istotną, a walka z "grzechem", również przy użyciu psychologii, służy osiąganiu większej wolności wewnętrznej, co idzie w parze z lepszym samopoczuciem i ogólnie byciem lepszym dla innych. Po prostu jest to ułatwianie sobie życia, osiąganie uczucia szczęścia i wolności, co przekłada się również na relacje z innymi ludźmi.

Jedno drugiemu nie przeszkadza. To, że walczy się z grzechem w zdyscyplinowany sposób w żaden sposób nie zamyka na doświadczenia duchowe/mistyczne. Wręcz przeciwnie, po to się z tym grzechem walczy, żeby stać się otwartym na łaskę Boga. Jednak ktoś, kto pod wpływem nawiązania osobistej relacji z Bogiem, nagle odrzuci dyscyplinę, ryzykuje tym, że prędzej czy później zostanie złowiony przez szatana. Sama piszesz, że już zbawienie jest drugorzędne (co dla chrześcijanina jest najważniejsze), bo się dobrze poczułaś, jest fajnie, przyjemnie, układa się w życiu. I właśnie na tym żeruje szatan. Nawet coś tak pięknego jak doświadczenie jedności z Bogiem chce wykorzystać na naszą niekorzyść, żebyśmy się tym zachłysnęli i woda sodowa uderzyła do głowy. I od teraz już sami będziemy się "zbawiać" za pomocą technik psychlogiczno-rekreacyjnych, ale daleko w ten sposób nie zajdziemy.
Cytat:
towarzyski.pelikan napisał:

Czym innym jest podejście holistyczne, czyli jednoczesna praca nad rozwojem fizycznym, psychicznym i duchowym, a czym innym redukowanie wymiaru wyższego (duchowego) do niższego (psychicznego). To tak jakby rozwój psychiczny sprowadzić do uprawiania sportu i stosowania zdrowej diety.


ale ja nic o takiej redukcji nie mówię i chyba jest to rzadko spotykane, żeby ktoś z poziomu wyższego (określiłabym to jako wyższa świadomość) wchodził na poziom niższy i jeszcze robił to celowo. Nie wiem czy można się w ten sposób "odświadomić"

Miałam na myśli to, że odniosłam wrażenie, że Ty sprowadzasz duchowość do psychologii, że nie ma żadnego zbawieni, jedyne co człowiek osiąga rozwojem duchowym to osiągnięcie wyższych stanów świadomości i idące za tym doświadczenia mistyczne. A grzechy to jakieś złe przyzwyczajenia czy natręctwa myślowe, które stają na przeszkodzie w osiągnięciu tych zajefajnych stanów.
Cytat:
towarzyski.pelikan napisał:

Problem w tym, że subiektywnie nie jesteś w stanie rozstrzygnąć, czy masz do czynienia z uwolnieniem, czy z wyparciem/zaburzeniem.


Jak najbardziej można to rozstrzygnąć po osiąganiu osobistego szczęścia i wolności, wyznacznikiem jest tu samopoczucie, brak szkodliwości dla zdrowia psychicznego i fizycznego. Osoba zaburzona, która wypiera swoje podstawowe potrzeby prędzej czy później będzie mieć problemy i żadnego szczęścia nie osiągnie, efekty będą chwilowe.

No właśnie, prędzej czy później. Dlatego na moment, kiedy się doświadcza tego szczęścia nie wie się, czy to jest trwałe, czy może za jakiś czas się skończy.
Cytat:

Nawiązujesz do kwestii jedzenia, ja uważam, że to jest potrzeba podstawowa, biologiczna, tak jak potrzeba snu potrzebna do normalnego funkcjonowania organizmu, a my mówiłyśmy o potrzebach psychicznych,

Tak, celowo podałam przykład obiektywnej potrzeby biologicznej, co do istnienia której wszyscy się zgadzamy. Skąd założenie, że na poziomie ponadbiologicznym nie ma takich obiektywnych potrzeb?
Cytat:
natomiast nawet co do podstawowych potrzeb, to nie wiem czy wiesz, że byli w KK święci, którzy żywili się tylko Komunią, czy ich też uznasz za zaburzonych, wypierających potrzeby?

Mało tego, słyszałam o bretarianach, którzy żywią się samą energią słoneczną. Nie wykluczam tego, że w szczególnych stanach łaski człowiek może zostać wyzwolony z pewnych potrzeb. Jednak gdybyśmy obserwowali jak ten święty na naszych oczach umiera z niedożywienia, a sami twierdzi, że jemu starczy Komunia, to pewnie byśmy w tę łaskę powątpiewali. Tym co ja neguję jest sprowadzanie potrzeby do czegoś subiektywnego.
Cytat:

towarzyski.pelikan napisał:

Dobrego mistyka poznać po tym, że nie neguje wartości wspólnoty


Według jakich, obiektywnych kryteriów? I czemu różni mistycy pustelnicy w życiu wspólnotowym nie brali udziału tak jak większość wierzących?

Według kryterium pychy. Św. Jan od Krzyża, na którego się powołałaś wyraźnie zaznaczył, żeby w sprawach religii konsultować się z innymi osobami. Życie wspólnotowe nie musi polegać na tym, żeby często chodzić na nabożeństwa czy spotykać się z ludźmi, chodzi po prostu o zachowanie więzi ze wspólnotą, w warunkach pustelniczych choćby w formie posiadania przy sobie Katechizmu czy Pisma Świętego.
Cytat:

towarzyski.pelikan napisał:

A czy ja napisałam, że cierpienie jest moim celem?


Pisałaś wcześniej coś takiego, więc do tego się odnoszę, bo wychodzi na to, że w pewnym sensie jest:

towarzyski.pelikan napisał:

Mechanizmy obronne służą niczemu innemu jak właśnie minimalizowaniu cierpienia, a z chorobliwego stosowania tych mechanizmów biorą się problemy psychiczne. Jak najbardziej wierzę w osiągnie poziomów coraz większej wolności wewnętrznej, ale nie zgadzam się, że osiąga się poprzez ucieczkę od cierpienia. W moim światopoglądzie cierpienie jest drogą ku temu celowi. Cierpię po to, żeby cierpienie przezwyciężyć. Jeśli od cierpienia będę uciekać, dalej będę zniewolona, tylko nie będę tego świadoma. Cierpienie powinno być asumptem, żeby się sobie przyjrzeć. Zgadzam się oczywiście z Tobą, że istnieją sztuczne potrzeby (jak te wpojone nam przez konsumpcjonizm), ale istnieją też naturalne potrzeby, których spełnienie jest kluczowe dla naszego rozwoju psychicznego i duchowego wzrostu. Jeżeli tego typu potrzeby nie są spełnione, w związku z czym cierpię, to może coś ze mną nie tak, a nie z tymi potrzebami?


Miałam na myśli, że jeśli cierpię, bo nie mogę spełnić jakichś potrzeb, to być może nie dlatego, że ta potrzeba jest niepotrzebna i mam się jej pozbyć, aby cierpienie zniknęło, tylko powinnam zrobić coś ze sobą, żeby potrafić tę potrzebę spełnić i w ten sposób pozbyć się cierpienia.
Cytat:
towarzyski.pelikan napisał:

Dobry lekarz leczy przyczyny a nie objawy. Jeśli idziesz do lekarza, a on zamiast zrobić badania i wdrożyć leczenie przyczynowe, uśmierza ból, to usuwa cierpienie (objaw), a przyczynę zamiata pod dywan, dzięki czemu choroba będzie mogła się rozprzestrzeniać jeszcze bardziej i pustoszyć organizm chorego, ponieważ ten nie odczuwając cierpienia, nie będzie miał motywacji się nią zająć.


Tu nie mam za bardzo do czego się odnieść, bo to nie ma związku z buddyzmem, jedynie z wyobrażeniami o buddyzmie, gdy się nie zna jego nauk.

Powyższa moja wypowiedź jest odpowiedzią na Twoje pytanie, po co chodzę do lekarza, które jak rozumiem zadałas mi po to, żeby mi udowodnić, że chodzę po to, żeby pozbyć się cierpienia, co jednak okazało się nie być prawdą. I być może, jeżeli uważasz, że podejście "idź do lekarza by pozbyć się cierpienia" nie ma związku z buddyzmem, to buddyzm wcale nie różni się aż tak od chrześcijaństwa. To może napisz po co Ty chodzisz do lekarza, czy tak jak ja, żeby się wyleczyć (z nadzieją, że cierpienie zniknie), czy może tylko po to, żeby cierpienie zniknęło?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 6 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin