Autor |
Wiadomość |
Janek Maślanka |
Wysłany: Sob 6:24, 04 Cze 2016 Temat postu: |
|
Tak! Z pewnością dziewice są dla mnie dobre. Dziewice co pytają "Po co".
Widzę siebie jako nauczyciela w szkole. Dziewice siedzą ze ściśniętymi nogami i czekają na wiedzę o świecie współczesnym.
Wywołana do tablicy dziewica, rozchyla nogi, wysuwa na bok jedną, wychodzi zza ławki i zmierza niepewnym krokiem do tablicy.
- Nie ma kredy proszę pana.
- Nie szkodzi, będziesz przepytywana.
- O Boże!
- Nie przewracaj oczami.
- Proszę pana, nie jestem przygotowana.
- Co robiłaś w domu?
- Uczyłam się.
- Więc odpowiadaj, kto to był Mieszko Pierwszy?
- Był to pierwszy prezydent Polski.
- A żona Mieszka Pierwszego kim była?
- Królową.
- No dobrze. Powiedz mi Aniu jaką rolę odegrał Mieszko Pierwszy w historii.
- Ja nie jestem Ania.
- Nie?
- Małgorzata.
- A na drugie jak masz?
- Anna.
- A więc nie pomyliłem się za wiele.
- Pan się nie myli.
- Przynieś zeszyt.
Ona odwraca się i jest bardzo dobrze zobaczyć dziewicę z tyłu. Mieszko Pierwszy chociaż był Królem, uwielbiał pannice i też się nie mylił w tem. |
|
|
Maciej Pojeb |
Wysłany: Pią 5:45, 03 Cze 2016 Temat postu: |
|
Jeszcze raz się zastanowię; właśnie teraz się zastanawiam nad pytaniami jakie zadały mi młode dziewczyny, Nadzia i Patrycja. Były to jedyne dorzeczne pytania, które mi postawiły.
Nadzia spytała:
- Po co pan tu przyjechał?
A Patrycja:
- Po co pan wymyśla?
Oczywiście przyjechałem tu na wieś bo nabyłem nieruchomość z budynkiem starej szkoły. Szukałem dużego budynku o wyglądzie drewnianego dworu za nieduże pieniądze. Gdybym miał duże pieniądze to bym kupił coś jeszcze większego, okazałego, zabytkowego i może nawet w ruinie. Zamek mógłbym kupić z historią. Z historią kogoś znamienitego.
Dziś wiem, że wkupienie się w czyjeś dobra nie jest dobre. Nowy nabywca ma związane historią ręce i zaślepione historią oczy.
Nabyłem tą nieruchomość jako okazały budynek aby w nim się pokazać. Ale nie zależało mi na pokazaniu się szerokiej publiczności. Pewny jestem, że chciałem się w okazałym ale zamierzchłym budynku schować przed publicznością, zachować się będąc schowanym.
Na pytanie po co wymyślam, mogę odpowiedzieć że zawsze wymyślałem coś niepodobne do oklepanego. Oklepane przez wielu mi się nie podoba. Podobają mi się rzeczy nietuzinkowe i nieoklepane. Dziewice mi się podobają. Ot co! |
|
|
Maciej Pe. |
Wysłany: Wto 7:14, 31 Maj 2016 Temat postu: |
|
Zastanówmy się.
Ja i ten ktoś we mnie, którego głos słyszę. Po co wymyślam? Po co wymyśliłem Nadzię i Patrycję?
Gdybym sam siebie spytał o to czego chcę, to bym odpowiedział.
- Chcę widzieć Nadzię i chcę widzieć Patrycję. Ale jak widzę?
Nadzię widzę jak coś żre. pałaszuje aż jej się trzęsą uszy, choć akurat uszy jej się nie trzęsą, bo są jakby niedorozwinięte. Może ona niezbyt mnie słucha? Widzę ją jak siedzi i się nie rusza. ja klęczę u jej stóp, ja leżę a ona siedzi. Głaszczę jej nogi przy piecu, aby jej nie było zimno, a jej nie jest zimno. Ona lubi zimno i ma zimne ręce.
- No i co teraz? - spytała kiedyś Nadzia zamykając komputer.
A ja leżę.
Patrycję widzę jak coś robi. Mogą to być kółka zataczane którąś nogą. Acha, lewą. Kiedyś zwichnęła lewą nogę w stopie i ja tę stopę odwijałem z bandaży. Rozbawiło ją to.
Nie pamiętam żeby Patrycja coś jadła przy mnie. Ona gdzieś patrzyła wysoko. Chyba na kosę. Jej ręce są jakby skostniałe. Gdy odbierałem jej komórkę, poczułem jak wielka siłę mają jej palce.
Nadzię naznaczyłem kiedyś kciukiem prawej ręki. Wstałem i paznokciem zrobiłem znak na jej lewym udzie. Podniosła groźnie wzrok. Dotknąłem jeszcze lekko przegięcia w jej talii. Również wtedy groźnie podniosła wzrok. Zachowała się podobnie jak jej matka, chociaż tą odważniej objąłem w pół.
Patrycję brałem za dłoń, a dotknąłem w udo mimochodem, nieznacznie, gdy ona przechodziła przez próg, a ja siedziałem na tym progu. Jej przechodzenie przez próg na którym siedziałem lepiej rokuje od zamykania laptopa tamtej gdy leżałem. Tamta mogła się przecież ruszyć choćby do łazienki i wyniknęła by może jaka inna sytuacja z tego.
- Jesteś Bogiem. - powiedziałem do Patrycji - I ja też jestem Bogiem.
Ona roześmiała się że jest. |
|
|
Gość |
Wysłany: Wto 6:21, 31 Maj 2016 Temat postu: |
|
Dość długo rozmawiałem z Patrycją. Mówiłem jej jakieś mało ważne tutaj rzeczy. Opowiadałem historie z mojego życia w mieście, a nawet to, że zamierzałem się rozejść z żoną. W rzeczywistości nasze niby drogi rozeszły się już. Ta moja niby żona uważała, że ja żyję w innym świecie co stwierdziła kiedyś ze stanowczością w głosie. Właściwie to ona pierwsza przewidziała moje odejście.
Patrycja skończyła to swoje zajęcie w przesuszonej uprawie. Teraz powinien spaść deszcz. Właśnie ona odchodzi do domu, a ja za nią. Podniosłem leżącą kosę z ziemi i umieściłem wysoko w rozwidleniu drzewa.
- Nie dostanę....
- Dostaniesz.
Przytrzymałem za dolną część styliska kosy i pokazałem. Ona przytaknęła na to, przecież była wysoką dziewczyną.
- Mój wujek, który był niewiele starszy ode mnie, zwariowany, zranił się o kosę na sianie w stodole gdzieśmy się bawili.
Ale ona już odchodzi kołysząc biodrami. Jej biodra od razu widziały mi się dobrze. Przelewało się miłe sadełko w czasie chodzenia.
- No i rozchodzimy się każde do swoich spraw. Było mi bardzo miło.
A teraz, gdy to piszę po dwóch dniach, myślę sobie, że zrobiłem wiele aby w istocie nie zrobić nic. A powinienem zrobić.
- Po co pan wymyśla? |
|
|
Gość |
Wysłany: Pon 8:05, 30 Maj 2016 Temat postu: |
|
Myślałem głośno.
- Nie wiem po co kupiłem tą szkołę. Chyba nic w niej nie otworzę. Może po prostu mam ją po to, aby robić coś rękami. A przy tym mam mnóstwo pomysłów.
- Po co pan wymyśla?
- Wymyślam? A tak. Ostatnio wymyśliłem że kobieta nie rodzi dzieci.
- Jak to nie rodzi?
- Ona tylko wymyśla dziecko. Wyobraża sobie i jest. Potem lekarz na porodówce patrzy co kobieta wymyśliła. On nie wie, dopiero jak urodzi to się przekonuje.
Patrycja kucała w tych swoich spodenkach, które nie były takie krótkie i obcisłe jak u Nadzi. Wyglądała inaczej od tamtej.
- Ty też jesteś wymyślona. Wymyśliłem zresztą nie tylko ciebie ale i Nadzię. Obydwie z was wymyśliłem i nie wiem która jest dla mnie. Na przykład Nadzia mniej mi się podoba przez to, że poszła do pracy. Ale ty też, jak mi mówiłaś, chcesz pójść do pracy.
W tej chwili ona jedną ręką robiła coś radełkiem a drugą co jakiś czas podrzucała dekolt bluzki w nabytym odruchu ukrycia piersi jako wstydliwej kobiecości. Zauważyłem tę manierę u niej już wcześniej i zastanawiało mnie to jak przeszkoda. Zresztą i w siebie samym przeszkadzał mi widok białych ud Patrycji, który był bezkarny, a jednak odsunąłem się w bok i zacząłem wyrywać rozrośnięte badyle przy ogrodzeniu.
- Co pan robi?
- Wyrywam nawłoć.
- Nie lepiej skosić?
- Hmm... Jakoś lepiej mi wychodzi rwanie ręczne niż koszenie. Może dlatego że mam złą kosę i sam u siebie wyrywam. Kurcze, zachowuję się przy tym jak kobieta. Ale myślę, że wyrywając ręcznie lepiej daję znać tym roślinom, że ich nie chcę. Nawiązuję z nimi bezpośredni kontakt. Ale ty mi się bardzo podobasz jak kosisz kosą. |
|
|
Maciej Pojeb |
Wysłany: Pon 7:06, 30 Maj 2016 Temat postu: Po co pan wymyśla? |
|
Łaziłem ostatnio po swej posiadłości. Łaziłem nie tyle od strony drogi co z przeciwnej.
Moja posiadłość ma dwie strony. Od strony drogi przyjeżdża Nadzia, mniej więcej raz na dwa tygodnie. Zaś po przeciwnej mam widoki na Patrycję, na tyle co nie przesłaniają krzaki.
- Co tam widać z twego okna? - spytałem onegdaj Patrycji, gdy byłem u niej w domu.
- Krzoki - odpowiedziała z wyrzutem.
Patrycji wydaje się, że krzaki zasłaniają jej widok na świat. Cywilizowany świat nie znosi krzaków. On produkuje złote jaja.
- Może sprzedać moją szkołę? Zarobiłbym kupę pieniędzy. Jak myślisz?
- Nie wiem. Jak pan chce.
Bardzo słusznie odpowiedziała, że ja mogę zrobić co chcę. Akurat w tym miejscu w którym znaleźliśmy się przedwczoraj, ja i ta osiemnastoletnia dziewczyna, byliśmy też rok temu. Wtedy zza ogrodzenia rzuciłem jej w warzywa srebrne słoneczko do powieszenia na szyi. Nie wiem gdzie ona schowała to słoneczko. Chyba lepiej żebym nie wiedział. W każdym razie teraz, czyli tego sobotniego popołudnia, siedziałem jakieś sześć kroków od Patrycji, a ona radełkiem odchwaszczała młode warzywa. Nawet mógłbym sobie wyobrazić, że grzebała w ziemi tak jakby chciała zatrzeć ślady po wydarzeniu z tym srebrnym słoneczkiem. To naprawdę było w tym samym miejscu co przed rokiem.
Czyżby miłość? Czyja? To prawda, że ona nosi teraz inny naszyjnik.
- Co tam masz? - spytałem miesiąc temu.
- Co?
- Na szyi.
- Dostałam od mego chłopaka.
- A to .... ważna sprawa. Może nie tyle ważna co ciekawa. Nie wiem czy to dobrze powiedziałem.
Nie znalazłem w sobie właściwych słów, aby określić co znaczy przywdzianie przez Patrycję naszyjnika, który dał jej chłopak. Miałem nieomal obojętny stosunek do tego chłopaka. Nie zauważałem go jako swego konkurenta. Nawet tłumaczyłem to zadowoleniem, że Patrycja pozna czyjeś inne możliwości by się przekonać... Tak czy nie?
Miałem dwie myśli, na "tak" i na "nie". Myślałem i chodziłem po stronie przeciwnej od drogi. Rozważałem czy pójść do domu Patrycji czy nie pójść w tę sobotę. Chodziłem po terenie niegdysiejszego boiska szkolnego, które zasypałem setkami taczek ziemi com tu nawiózł z innego wykopu. Szedłem tam i zawracałem z powrotem, aż w końcu wybrałem dobrą odpowiedź.
Nie. Nie zostawię tej sprawy luzem. Obojętne co kto uważa, ja nie oddam swego pomysłu na loterię.
Byle jaka furtka w ogrodzeniu z tamtej strony była jakby otwarta. Ona pierwsza wiedziała że powinienem wejść. Wszedłem i już zamierzałem w kierunku domu, a tu rzutem oka w lewo widzę Patrycję przy moim ogrodzeniu. Za krzakami.
- A, tutaj jesteś!
Ona stała w cieniu i prawie w malinach sprzed dwu lat, gdzie ją zobaczyłem po raz pierwszy. Poruszyła się w moim oglądzie. Gdy się zbliżyłem do niej, zobaczyłem kosę w ściętych pokrzywach a Patrycja z innymi narzędziami ruszyła pod górkę, tak jakby chciała ukryć coś co robiła, albo udać zapał do innej pracy, z obowiązku. Ale gdzie mogła pójść? Tylko w tamte warzywa ze słoneczkiem.
- Pójdę zobaczyć jak wygląda moja szkoła od twojej strony. - powiedziałem |
|
|