malaavi |
Wysłany: Pią 13:39, 29 Sie 2014 Temat postu: Poetycka czkawka dyszyńskiego |
|
Forumowy poeta, Michał Dyszyński, ma nazwisko tak znamienne w kontekście analizy i interpretacji, że aż bylibyśmy w stanie pokusić się o hipotezę, że to celowo przyjęty pseudonim. Nic, zupełnie nic w znanej rzeczywistości nie charakteryzuje bowiem poezji dyszącego, tfu, dyszyńskiego bardziej niż oddechowe kłopoty, hiperpauzowanie, czkawka. No, może jeszcze fatalny dobór treści.
Zacznijmy od jednego z ostatnich dzieł pana Czkawki, czyli dostępnego tu:
http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/prawda-od-strony-jakby-troche-lirycznej,7269.html
wierszoidu pod tytułem "Prawda"
Czytamy w nim na przykład:
"Ale prawda - ta jedyna rzeczywista i znana, czyli dotykana umysłem (gdy ją chcesz, możesz użyć) - i tak zawsze musi zacząć się w Tobie, zaczepić o coś, co zrozumiałeś odczułeś, a może tylko silniej przeczuwasz."
oraz
"Nie przyszpilisz prawdy, bo nie masz dla niej odpowiedniej szpilki, a nawet gdybyś taką szpilkę znalazł, to byś nie wiedział, w które dokładnie miejsce prawdy dziubnąć."
Pomijając już defekt ortograficzny (uzasadniony w sąsiednim płodzie dyszyńskiego, uwaga, miłością), widzimy w tym wierszoidzie wątpliwej jakości przemyślenia naiwnego aż po głęboką wiejskość podmiotu lirycznego. Właściwie czemu lirycznego? Zdania są dość zwyczajne, gdyby pominąć niekonsekwencję stylu. Nie ma tu ciekawych spostrzeżeń, zwyczajnie pierwszy lepszy człowiek, najpewniej pijący właśnie piwo, wygłasza do kolegi refleksję związaną z niezdolnością ustalenia prawdy, niewiarą w uzyskanie jakiejś kompetencji w przyszłości, nonsensownością własnych ustaleń. Elementy biografii autora pozwalają przypuszczać, że podmiot prawie-liryczny wyraża myśli autorskie, a rozmówcą przy piwie jest pewien admin forumowy.
Gdzie jednak wspomniana czkawka-dyszawka, zaawansowana astma? A w oryginalnej wersyfikacji:
"Ale prawda
ta jedyna rzeczywista i znana
czyli dotykana umysłem
gdy ją chcesz, możesz użyć
i tak
zawsze
musi zacząć się w Tobie
zaczepić o coś, co zrozumiałeś
odczułeś
a może tylko silniej przeczuwasz"
oraz
"Nie przyszpilisz prawdy
bo nie masz dla niej odpowiedniej szpilki
A nawet gdybyś taką szpilkę znalazł
to byś nie wiedział
w które dokładnie miejsce prawdy dziubnąć."
Wyraźnie bowiem widać, że wersyfikacja nie oddaje zamroczenia alkoholowego, choć przerwy wskazują na wolną pracę mózgu, to jednak niewiele jest wstawek "wiesz Jarku", "rozumiesz?", "ale szczerze, ja ci mówię", których powtarzanie charakteryzuje wielu filozoficznie nakręconych piwoszów. Dopiero interpretacja czkawkowa wierszoidu daje wyniki lepsze, widać i zaskoczenie czkawką w strofach początkowych, nierównomierne czkanie na skutek walki odruchowej, pierwszych bezwładnych prób wysłowienia się do końca, po przystosowanie się do czkawki w strofach ostatnich, wypracowanie z czkawką wspólnego rytmu (że też rytm poety i jego czkawki nie jest treścią wiersza o miłości!). Znamienne jest niepokonanie czkawki do samego końca przemowy, czyli podkreślenie klęski merytorycznej klęską fizjologiczną.
Poza problemem oddechowym poeta dyszyński serwuje także najbanalniejszy zestaw tematów wierszy, jaki serwować był w stanie. Wyjaśnimy szerzej.
W ramach tysiącleci istnienia filozofii bawiono się sofistyką, tworzono systemy, w tym wielkie systemy, małe systemy, a czasem małe systemy oparte na sofizmatach. Powstało w tym czasie trochę nieistotnych kwestii, które nie mają wpływu na życie, istnieją głównie przez językowe schematy i przypadki, a umysłom zamroczonym piwem mogą się zdawać kwestiami podstawowymi i najważniejszymi. Te właśnie kwestie (obok seksistowskiego ataku na feminizm) odnajdujemy w twórczości pana Czkawki. Jest tu prawda. Nawet tak filozoficzna prawda, że aż Prawda, choć w ramach światopoglądu autora zrelatywizowana do "gdy ja mówię, to jest to prawda, a gdy ktoś, to nie przyszpili prawdy bo prawda staje się względna". Obok zaraz jest miłość. Miłość autor przedstawia jako niewynikającą z intelektu, niepodległą intelektowi, szczerą gdy nie jest programowa, dysortograficzną (!). Poza cechą ostatnią wymowa wiersza jest mniej więcej gimnazjalna, podejrzewamy, że podmiot liryczny dostaje ostatnio kiepskie oceny z przedmiotów ścisłych i z dyktand, wobec czego swoje niezdolności i niekompetencje uświęca wyjaśnieniem ich emocjonalnej genezy, miłością. Gdy kiedyś pozna dziewczynę-ścisłowca, gdy opowiadając jej o miłości zaserwuje przeróżne sprzeczności, gdy te sprzeczności zostaną mu wypomniane, wierszoid ten będzie jak znalazł, będzie obroną mówienia bzdur i mówienia niepoprawnego, uwzniośleniem błędu przez związanie go z miłością.
Obok miłości odnajdujemy u forumowego poety jeszcze tęsknotę, frustrację, narcyzm. Aż się rodzi pytanie, skąd dyszyński wziął zestaw małego poety i dlaczego w załączonym poradniku sztampowości dotarł tylko do strony piętnastej.
Tęskniący podmiot liryczny tęskni, narcyz jest narcystyczny, frustracja wygląda jak frustracja, dostajemy tytuł, a potem, gdybyśmy nie byli zdolni do samodzielnego wykreowania możliwie stereotypowych wyobrażeń związanych ze słowem w tytule, dostajemy je rozpisane na trzy strofy albo pięć strof, wszystko w nieprzemijającej czkawce
szat
ko
wa
nia
zwy
czaj
nych
zdań
jak
mar
chwi
na
zu
pę.
Aż się można czkawką zarazić. Nie ma innego spojrzenia na tęsknotę, niż się zazwyczaj tęskni (a jak się taką tęsknotę widzi, to się tęskni, za jakimś Mickiewiczem, żeby lepiej tęsknił, choć sztucznie). Nie ma w tych wierszoidach ciekawego spojrzenia na narcyzm. Nie ma żadnej myśli trudnej do wyrażenia prozą, co dowodzi się prosto - te wierszoidy do jest proza, gdy tylko przestaje się wersy ciachać i doda się poprawną interpunkcję. Nie ma żadnej myśli nietypowej, która by mogła uzasadnić krycie się autora za podmiotem nie-dość-lirycznym, która by skłaniała do dyskusji, ukazywała zagadnienie z innej niż typowa strony. Ot, skoro wiemy już, co to narcyzm lub frustracja, dostajemy mniej więcej 5 strof dowodu, że poeta też próbuje wiedzieć, a jeśli wiemy, co to miłość lub prawda, to dostajemy około 5 strof dowodu, że poeta także w odniesieniu do kochanych istot będzie niekonsekwentny czy niedbały i że jest relatywistą.
Ludzi można by podzielić na tych, którzy raczej mają ciekawe spostrzeżenia niż starają się mieć i na tych, którzy raczej starają się mieć spostrzeżenia niż mają jakieś ciekawe. Ludzie z tej drugiej grupy naprawdę nie nadają się na poetów. Poezja pana Czkawki jest próbą pisania poezji analogiczną do prób pisania filozofii, jakby zupełny laik, który przez całe życie miał dostęp jedynie do stereotypowych opinii na temat, siedział teraz przy stole, a ktoś mu przykładał do głowy karabin i do rozważań poetyckich albo metafizycznych zmuszał.
Zapytajmy dzieci w szkole, byle nie szkole dobrej, jakież to kwestie są filozoficzne, jakie pytania są egzystencjalne, rzucą istnieniem bogów, sensem życia, świadomością, prawdą, wolną wolą. Zapytajmy o kwestie poetyckie - dostaniemy tęsknoty, miłości i emocje.
Któż go zmusza? Czemu to ten z karabinem nie ma czkawki? To są pytania, na które oczekujemy odpowiedzi, nieistotne jest zaś, że zdaniem poety tęskniący tęskni, tego już wiedzieć JESZCZE RAZ nie musimy. |
|