malaavi |
Wysłany: Wto 14:23, 26 Sie 2014 Temat postu: Złe Wulgaryzmy Szatana |
|
Język ostry był w użyciu zawsze. Czasem bezzasadnie, gdy się wulgaryzmy stosuje nieświadomie, jako przerywniki, przecinki, pauzy, przymiotniki czy czasowniki uniwersalne, ale bywał zastosowany zasadnie, czy w celach humorystycznych czy dla akcentowania fragmentu wypowiedzi. Bardzo wielu wielkich ludzi stosowało uwagi cięte, polemiki dosadne, ataki bezpardonowe, słownictwo rynsztokowe - ich kultura bowiem wznosiła się ponad konstatację, czy słowo jest dopuszczalne czy nie, oni myśleli, wnioskowali, walczyli z ciemnotą i ograniczeniem.
Nazwa "wulgaryzm" jest mylna, bo odsyła do tłumu, prostactwa, czyli jednoznacznie do użycia przypadkowego - tak tłum używa całego języka, nie tylko wulgaryzmów. Gdy człowiek inteligentny, znający swój język, używa wulgaryzmu, nie jest to już wulgaryzm sprowadzający tę osobę na dno. Zaproponowałbym nazwę "wulgaryzmoid", niestety kanciastą, na ten byt naiwnym obserwatorom przypominający wulgaryzm, ale będący, wobec użycia przeciw myślowemu prostactwu, przeciwieństwem wulgaryzmu.
Ładnie Gombrowicz ujął sens zasad i konwencji określających dobre wychowanie, pisząc, że kto wie, że się ryb nie je nożem i widelcem, może jeść z użyciem noża i widelca.
Zamiast jednak zastanowić się, czy słowo X użyte jest przez człowieka pospolitego w ramach pospolitej wypowiedzi obrazującej pospolitą myśl, czy przeciwnie - choć słowo to samo - użyte jest przeciwko ograniczeniu, zrównuje się wszelkie użycia słowa X jako wulgarne, niestosowne, nietaktowne, niewłaściwe.
Widać w tym zabobon ludowy, stosunek do kultury nie określający współtwórcy, człowieka wyznaczającego sobą ludzką kulturę (szerszą niż tylko użyty język, o ileż bowiem więcej w kulturze powinno być myśli niż języka!), ale aspiranta do kultury (czy "podskakiwacza pod kulturę", jak określił to Tuwim w wierszu prześlicznie niecenzuralnym). Aspirant służy kulturze zastanej, odtwarza ją, naśladuje, staje się człowiekiem podległym pod abstrakcyjną zasadę, sługą konwencji, zatem jest istotą mierną, poślednią. Nie dlatego, że niechętny jest wulgaryzmom - mógłby nawet rybę dwoma widelcami jeść - ale przez przyczyny, które go do tej poprawności skłaniają. Przyczyną odejścia od wulgarnego słowa X jest wulgarny, bałwochwalczy, stosunek do najnaiwniejszych kryteriów kulturalności, do pozorów kulturalności. Marność.
Ujmując rzecz z innej nieco strony, takt i uprzejmość rozumiane jako wyznaczniki kultury są ucieczką gminu, pospólstwa, od tego, czego naśladować pospólstwo nie potrafi, w stronę tego, co naśladować potrafi. Oczywiście mając umysł prosty, nigdy się myśli nie ćwicząc, nie można wnioskować skutecznie, nie można analizować poprawnie. Można natomiast zachować styl, konwencję, całuję rączki, pięknie dziękuję, madam, pahdą. Jest to zbanalizowanie kultury identyczne jak w przypadku, na przykład, muzyki, tak powstaje kultura masowa, czyli kultura plebejska - to taka muzyka, którą tworzyć może gmin, i tak dobre wychowanie plebejskie też jest tą kulturą, którą jeszcze gmin będzie w stanie kopiować, a rozumowań wysokiej jakości nie będzie.
Weźmy jeszcze trzeci przykład literacki, trzeciego nieczytanego przez "dobrze wychowanych ludzi" pisarza, Słonimskiego. Czytamy:
"Tragizm polega na tym, że nowe pokolenie ludzi piszących w Polsce nie wnosi również żadnej burzycielskiej ani budującej siły. Triumfuje u nas wielka rzeczpospolita miernoty, wielkie wszechporozumienie przeciętności. Aż dziwne jest, jak bardzo łatwo burzliwe do niedawna temperamenty dały się ugłaskać krzesełkiem w takim lub innym komitecie, bankiecie czy pogrzebie. Modne są dzisiaj hasła mdłego obiektywizmu i taktu. 'Takt' staje się świętym przykazaniem. Dla tej grzeczności stosunków, w której tak jest wygodnie celebrować szlifami poety, toleruje się u nas niejedno błazeństwo, zatraca się granice między tym co żywe, prawdziwe i słuszne a kostniejącym, marnym światem konwenansu." (Kroniki tygodniowe)
Zjawisko dokładnie to samo, gdybyśmy podmienili "poeta" na "filozof", mielibyśmy na forum. Uprzejmie wieczorki poetyckie, nagrody literackie, komitety, kultura. A przy tym przeraźliwa bezpłodność, jałowość, nijakość.
Banalizowanie.
Wulgaryzm bowiem, gdy go rozumieć jako prymitywizm człowieka pospolitego, nie musi być słowem w przestrzeni publicznej piiiikanym czy kropk*wanym. Wulgaryzm równie dobrze może być banalizowaniem rozumowań, sprowadzaniem kultury czasem wysokiej do poziomu gry i konwenansu, szopki organizowanej dla dobrego samopoczucia. Chłop ze wsi wyjdzie, wieś z chłopa nigdy - tak niezależnie od przebrania chłopa, czyli od zachowań, które będzie on udawać, po jakości rozumowań także na temat wulgaryzmu poznamy, że to chłop.
Zjawisko wulgaryzacji ma miejsce i w telewizji, w której teleturnieje oparte na wiedzy i ambitne programy dokumentalne przegrywają z prymitywnymi programami promującymi "gwiazdy" serialowe, teleturniejami niezwiązanymi z wiedzą, paradokumentami, reality-show, etc (długo by można opisywać porażkę), podobnie wulgaryzacja ma miejsce w polityce, gdzie wszelkie programy polityczne, strategie, rozumowania, niezależnie od wzniosłości czy patosu języka już dawno ustąpiły miejsca zwykłemu marketingowi, populizmowi, sloganom. Od wielu lat partie polityczne nie mają praktycznie programów rozumianych jako cele do osiągnięcia. Zdarzają się listy obietnic, choć giną one coraz bardziej w zalewie propagandy. Nie ma, podkreślam, znaczenia słownik, użycie kurew, jebania i gówna, wulgaryzacja przebiega tak, jak w środowisku literackim międzywojnia - brak myśli, brak życia, wobec czego kulturę sprowadza się do uprzejmości lub obrony życia lub pomnika papieża lub liberalizmu w sprawach gospodarczych, aż po uściski dłoni z dyktatorami.
Można, jeśli grzecznie, zachęcać obcokrajowców do popierania hasła "Polska dla Polaków", ale nie można brzydkim słowem takiego rasisty skrytykować. W imię kultury, współpracy i otwartości nawiązuje się z rasistami, dyktatorami kontakty handlowe, które potem wykluczają jakąkolwiek interwencję w obronie ludzi. Taktownie w ramach dobrego wychowania należy się powstrzymać od ingerencji w sprawy między katem a ofiarą, dla przykładu. To jest dzisiejszy, wulgarny do granic, savoir-vivre.
Wulgarna, bo prymitywna niezależnie od słownika, jest zatem debata publiczna, ale wulgarna jest też meta-debata, jak niezdolni do myśli i analizy są politycy, tak niezdolni są - w większości - komentatorzy. Politycy skupią się na kulturze zbanalizowanej do miłych słów, wypracowanych pod okiem specjalisty gestów, do dress code i dyplomacji, komentatorzy przez całe swoje wulgarne życie nie zorientują się, że kultura bywała czymś więcej.
(Nauką, zrozumieniem, tworzeniem, nie zaś odtwarzaniem naiwnych kryteriów kulturalności)
-----
Jeszcze inny przykład wulgarnego podejścia do wulgaryzmów mi się przypomniał, to właśnie kropk*wanie. Jakby ludzie czytający "k*rwa" nie domyślali się, o co chodzi, jakby słowo "k*rwa" przeczytane "kurwa" było mniej wulgarne niż "kurwa" przeczytane "kurwa".
Zwyczajna konwencja, gra, udająca dobre wychowanie.
-----
Wniosek jest oczywisty dla każdego, kto sobie w miarę regularnie brudzi ubranie bibliotecznym kurzem, sięgając po kulturę zbyt skomplikowaną na to forum:
Całujcie mnie wszyscy jak Tuwima. |
|