żmijka |
Wysłany: Czw 17:51, 24 Maj 2012 Temat postu: |
|
Łoł!
Proponuję zacząć pisać do Fantastyki.
Wątpisz prawidłowo..z wątpliwości i chęci ich sprawdzenia, wynikają odkrycia.
Trudno mi na tę chwilę myśli ubrać w słowa- chodzi mniej więcej o to, że nauka bazuje na niepewności. Co generuje nasz rozwój.
Popatrz, mimo ogromnego zaawansowania, nie jesteśmy w stanie określić możliwości naszego mózgu, co tu o wszechświecie X,Y, czy spotęgowanym mówić.. Wielu z nas twierdzi, że jesteśmy jedyni, że poza Ziemią nie ma życia, ale czy to nie przejaw ignorancji?
Cytat: | Pewnie za dużo mięcha się nawpieprzałem przed snem. |
Ja siaduję na dachu i patrzę w gwiazdy. Mogę tak godzinami..o ile nie mieszkasz gdzieś w wieżowcu, spróbuj. Sny potem są piękne. |
|
ptr |
Wysłany: Czw 15:51, 24 Maj 2012 Temat postu: taki tam sen |
|
tło muzyczne dla tych bzdur:
http://www.youtube.com/watch?v=p3NwnvShwPY
Miałem dziś znakomity sen. To była jakaś podróż międzyplanetarna. Leciałem z jakimś gościem na Uran. Właściwie dolatywaliśmy już, kiedy coś w nas uderzyło, jakiś błysk zobaczyłem. Potem pamiętam już tylko bardzo szybki lot przez atmosferę. Ciemno granatowa warstwa chmur. I plusk w wodę. Nie wiem jak znaleźliśmy się poza rakietą, płynęliśmy do brzegu.
Nie mogłem zrozumiem dlaczego oddycham. Powinienem przecież się udusić, nie miałem kombinezonu. Siedzieliśmy tak na brzegu i rozglądaliśmy się osłupiali po terenie. Powinniśmy być martwi, tymczasem widzieliśmy wodę na Uranie i środowisko zdatne do życia dla człowieka.
Zacząłem iść oddalając się od jeziora. Tylko kilka kroków przeszedłem i wszystko w około mnie się rozświetliło. Pojawiła się jakaś kobieta. Przed nami było miasto z wierzchołkami budynków niczym z bajek o Alladynie. Niebo przybrało czerwoną poświatę tak jakby to był zachód słońca na Ziemi.
Ta kobieta coś truła, ale uleciało mi to z pamięci. Gdy zbliżaliśmy się do miast obserwowaliśmy miejscowych. Okazało się, że wszyscy mieszkańcy planety Uran to muzułmanie, panującą zaś religią jest islam. Dopiero dalej, pod koniec snu odkryłem, że byli tam też "europejczycy", ci jednak byli biedni, ubodzy i zupełnie nie radzili sobie z otaczającą rzeczywistością. Tak jakby w slamsach żyli. Nie pamiętam zbyt wiele co robiliśmy w tym mieście. Pamiętam, że cały czas nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Tego nie powinno tam być. Chodziliśmy między budynkami, biegaliśmy za czymś, raczej nie uciekaliśmy. Pamiętam dwie duże autostrady mijające się w jednym miejscu przez które przeszliśmy w poprzek.
Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje. Ponieważ nie wydedukowałem, że to mi się śni, postanowiłem sprawdzić czy cały Uran wygląda tak samo, czy wszędzie jest środowisko zdatne do życia. Trochę szedłem, ale niezbyt długo. Kilka godzin. Dwie może trzy. Nawiasem mówiąc -- ciążenie tam było takie jak na Ziemi. Pod koniec szedłem po takim cienkim moście/linie, takim jak czasem w Tybecie na zdjęciach widać - kruchy most zawieszony między dwiema górami. Pod koniec minąłem jakąś kapliczkę. A potem... potem był koniec tej rzeczywistości. Był wyraźnie zaznaczony - przez powietrze biegły czerwone proste. Dało się wyjść "na zewnątrz", można tam było jeszcze oddychać, ale jasne było dla mnie że to tyle.
Mój kolega z którym tam przyleciałem chyba głębiej uwierzył w urańską rzeczywistość, bo specjalnie dla niego nagrałem koniec tej rzeczywistości. Zdążyłem mu to jeszcze pokazać. Niestety zastał mnie poranek.
Przed snem zastanawiała mnie taka kwestia: Skąd wiemy że dobrze wątpimy. Mówi się, że odrzućmy wszystko, zacznijmy od zera i zobaczmy co jesteśmy w stanie wiedzieć z całą pewnością. To jest to prawidłowe wątpienie? Przecież zupełnie nic nie wiemy z całą pewnością oprócz tak podstawowych opisów jak prawo Pitagorasa. Oprócz opisów nie wiemy nic. A podobno wątpienie miało nas doprowadzić sukcesywnie do poznania. Tymczasem prócz podstawowych opisów... cóż nauka nie przewiduje nawet tego, że cokolwiek istnieje, nauka nie przewiduje świadomości człowieka (fizyka świadomości nie zna), itd...
Jest wiele wszechświatów - jeden na drugim. Dodatkowo w niektórych Czarnych Dziurach są kolejne wszechświaty a potem kolejne. Planeta Uran wcale nie była zawieszona w tym pierwszym Wszechświecie. Jej mieszkańcy oraz Wizytatorzy również pochodzili z wszechświata n-tego. Podstawowe opisy przyrody takie jak twierdzenie Pitagorasa, czy nawet E=mc^2 są podstawowe - już w tym Wszechświecie pierwszym. Ale my jesteśmy w n-tym. Jesteśmy we wsszechświecie o którym wiemy, że zderzył się z innym w swej odległej historii. A dodatkowo jesteśmy zanurzeni w śnie na planecie Uran.
Skoro wątpienie prowadzi więc do poznania to spróbujmy powątpić. Pierwszy Wszechświat raczej nie miał takich samych praw co n-ty. W Pierwszym niekoniecznie mogłaby się pojawić świadomość. Ale w n-tym już tak. W pierwszym ludzi może nie być bo jeszcze warunków nie ma odpowiednich, ale w n-tym już ludzie z ich świadomością mogą być. Ktoś wspominał że prawidłowe podejście do problemu świadomości to opisać je prawami ograniczonymi do Pierwszego? Dlaczego? Bo te najprościej odkryć, bo są uniwersalne takie same i podstawowe wszędzie? Tymczasem ja właśnie we wszechświecie N+1 widziałem życie na planecie Uran a realność tamtego miejsca niczym nie różniła się od obecnego. Kiedy trwają rozważania że kolejne unniversa różnią się nieco prawami świata ludzie chwytają się za głowę jak to możliwe żeby gdzieś 2+2 równało się 5. Czemuż miało to by być możliwe. Może po prostu w ogóle jeszcze nie poznaliśmy tych praw które mogą ulegać zmianie lub się nieco różnić. Póki co wytwory wszechświata N-tego chcemy wpasować w prawa podstawowe a wytwory wszechświata N+1 w ogóle odrzucić. I co prawidłowo powątpiewam ?
Pewnie za dużo mięcha się nawpieprzałem przed snem. Czas się wybudzić. |
|