Autor Wiadomość
wujzboj
PostWysłany: Pią 0:07, 09 Sty 2009    Temat postu:

Adam napisał:
Pojęcie nie-istnienia też uzyskujesz, kiedy pokazujesz palec a potem go chowasz.

I pojęcie to znaczy dokładnie tyle, ile znaczenia nadało mu tego rodzaju wskazanie.

Adam napisał:
Chyba że ty pojęcia nieistnienia nie posiadasz, na śmierć babci reagujesz tak samo jak na jej wyjazd.

Nieistnienie babci dotyczy nieobecności tego, na obecność czego mmogłem wskazać (jest tu pełna analogia z twoim bardzo dobrym przykładem z palcem). Mogłem wskazać na palcem ciało babci, teraz wskazać nie mogę - czyli przedtem ciało babci istniało, teraz - nie istnieje. Natomiast na świadomość babci wskazać palcem nie mogłem i przedtem, jej istnienie przyjmowałem na wiarę na podstawie tego, co mogłem wskazać palcem w mojej psychice. Ta podstawa wiary nie znikła na skutek śmierci babci, i wobec tego nie mam żadnego powodu, by babcię - rozumianą jako świadoma osoba, a nie jako moje doznanie pod tytułem "żyjące ciało babci" - uznać za nieistniejącą.

wuj napisał:
W moim artykule jest wytłumaczone, że nie ma czegoś takiego, jak "wiedza sama w sobie". Każda wiedza jest konsekwencją jakiegoś systemu aksjomatycznego. Prawdziwość wiedzy jest weryfikowalna wewnątrz takiego systemu, natomiast na zewnątrz zależy od tego, jaką prawdziwość przypisze się aksjomatom - co znów zależy od aksjomatyki wyższego rzędu, od meta-aksjomatów.
Adam napisał:
W twoim artykule ale ludzie tak nie robią. Wiedza jest wiedzą i nie pokrywa się z praktycznością czy pożytecznością.

"Wiedza jest wiedzą" nie jest żadną definicją. Natomiast wiedza rozumiana jako coś, czego prawdziwość można zweryfikować, pokrywa się z praktycznością i pożytecznością dlatego, że zweryfikować da się tylko to, co da się do czegoś zastosować. Nie zgadzasz się z tym? To daj dowolny przykład czegoś możliwego do zweryfikowania - i przeanalizujemy.

wuj napisał:
wobec tego to samo orzeczenie "prawda" może znaczyć zupełnie co innego
Adam napisał:
No właśnie, tylko że słowa nie oznaczają raz tego raz owego.

Oczywiście, że słowa oznaczają raz to, a raz coś innego. Znaczenie słowa zależy od kontekstu. Słów jest wiele, wiele mniej, niż znaczeń słów.

W trylogii Tolkiena "Władca pierścieni" występują istoty zwane Entami. Entowie mają bardzo dużo czasu, są bowiem niezwykle długowieczni i nad wyraz nieruchliwi (w gruncie rzeczy trudno odróżnić ich od drzew). Wobec tego mogą pozwolić sobie na to, żeby w swoich wypowiedziach wspominać o wszystkich szczegółach; przypuszczalnie, ich słownik jest wiele bogatszy od naszego i na każdą sytuację mają osobne słowo. Wysłowienie najprostszego "dzień dobry" może wobec tego zająć Entowi wiele godzin, bo przecież kontekst "dzień dobry" zmienia się z dnia na dzień i zależy od rozmówców; aby prawidłowo powiedzieć "dzień dobry", należy więc użyć bardzo wielu bardzo precyzyjnych słów, z których każde jednoznacznie określa jakąś sytuację, odpowiednio dobraną do kontekstu wypowiedzi. Jednak ludzi nie stać na takie wykładanie wszystkiego, co stanowi o treści danego przekazu. Ludzie muszą używać skrótów myślowych. I dlatego również słowo "prawda" nie odnosi się do czegoś absolutnego, lecz do konkretnej relacji, zależnej od kontekstu. Zdanie prawdziwe w jednym kontekście może być fałszywe w innym kontekście. Zdanie "równanie x*x=4 ma dokładnie jedno rozwiązanie" jest prawdziwe w kontekście liczb naturalnych, ale fałszywe w kontekście liczb całkowitych.

Adam napisał:
Rozumiem o co ci chodzi, więc zapytam w ten sposób, czy jeżeli potrzebujesz do domu krzesła a ja zdefiniuję krzesło jako stół, to z takiego krzesła będziesz zadowolonym.

Jeśli w następstwie tej definicji przytargasz mi do domu stół, to zadowolony nie będę. Natomiast jeśli otrzymam od ciebie to, co uważam za krzesło, to będę zadowolony. I o to właśnie chodzi: ddefinicja jest poprawna wtedy i tylko wtedy, gdy jej użycie prowadzi do osiągnięcia celu, dla którego powstała.

wuj napisał:
Stan niebytu nie jest więc żadnym terminem pierwotnym; nie jest żadnym terminem, jest sposobem na wyrażenie nieistotnej bezradności.
Adam napisał:
Jeżeli jest sposobem na wyrażenie bezradności to jest terminem.

Tyle, że nie pierwotnym. I odnoszącym się do czegoś innego, niż to, co niektóre jego zastosowania sugerują.

Adam napisał:
z pewnością to słowo rozumiemy i odczuwamy w jakiś sposób jego sens, zatem tym bardziej jest terminem pierwotnym.

Nie wydaje mi się, żebyśmy rozumieli i odczuwali ten sens w inny sposób, niż ten przybliżony przez ciebie w przykładzie z palcem.

wuj napisał:
Rzeczywistość powinna być czymś najbardziej ogólnym,
Adam napisał:
Co to znaczy "powinna"...

Znaczy, że jeśli mówimy o Rzeczywistości z dużej litery, to mamy na myśli coś, co uważamy za coś najbardziej ogólnego, Nie wynika z tego, że każdy musi mieć tę samą szczegółową opinię. To jest podobnie, jak z racją: każdy z dyskutantów zazwyczaj uważa, że ma rację, ale to, co jeden uważa za rację, może się drastycznie różnić od tego, co za rację uważa drugi.

Adam napisał:
Pozdrawiam Cię Jarku w Nowym Roku! :pidu:

I wzajemnie! :pidu:
AdamHajduk
PostWysłany: Czw 18:17, 08 Sty 2009    Temat postu:

wujzboj napisał:
Definicje? Pojęcie liczby uzyskasz,

Pojęcie nie-istnienia też uzyskujesz, kiedy pokazujesz palec a potem go chowasz. Każdy to rozumie, rozumie się samo przez się. Chyba że ty pojęcia nieistnienia nie posiadasz, na śmierć babci reagujesz tak samo jak na jej wyjazd.

wujzboj napisał:
W moim artykule jest wytłumaczone,

W twoim artykule ale ludzie tak nie robią. Wiedza jest wiedzą i nie pokrywa się z praktycznością czy pożytecznością.

wujzboj napisał:
wobec tego to samo orzeczenie "prawda" może znaczyć zupełnie co innego

No właśnie, tylko że słowa nie oznaczają raz tego raz owego.

Rozumiem o co ci chodzi, więc zapytam w ten sposób, czy jeżeli potrzebujesz do domu krzesła a ja zdefiniuję krzesło jako stół, to z takiego krzesła będziesz zadowolonym.

wujzboj napisał:
nie jest żadnym terminem, jest sposobem na wyrażenie nieistotnej bezradności

Jeżeli jest sposobem na wyrażenie bezradności to jest terminem. Może i "niebyt" do niczego się nie odnosi, ale z pewnością to słowo rozumiemy i odczuwamy w jakiś sposób jego sens, zatem tym bardziej jest terminem pierwotnym.

wujzboj napisał:
Rzeczywistość powinna być czymś najbardziej ogólnym,
Co to znaczy "powinna"... Ewidentnie nie jest. Każdy odczuwa w pewien sposób rzeczywistościowość czegoś. Ja odczuwam. A to że nie ma całkowitych kryteriów rozstrzygnięcia czy coś jest rzeczywiste nic nie zmienia. Wystarczy, że są jakiekolwiek kryteria i świadomość, że mogą być błędne.

Pozdrawiam Cię Jarku w Nowym Roku! :pidu:
wujzboj
PostWysłany: Pon 23:46, 27 Paź 2008    Temat postu:

Definicje? Pojęcie liczby uzyskasz, ucząc się liczyć na palcach. Liczymy cytaty w twoim poście: otwieramy szeroko dłoń i na każdy cytat zginamy jeden palec (co znaczy jeden palec, mogę ci pokazać na twojej dłoni, powinieneś w miarę szybko to zrozumieć). Na takiej samej zasadzie liczymy łapy psa, uszy Adama, palce u ręki. Jak łatwo zauważyć po reakcjach nauczyciela, kolejność zginania palców ani kolejność wskazywania na łapy nie odgrywają roli; ważne jest tylko, żeby raz zgiętego palca nie prostować aż do zakończenia rachunku, oraz żeby zginać tylko palce wyprostowane. Czy już wiesz, w jaki sposób można wyjaśnić, co znaczy liczba?

W moim artykule jest wytłumaczone, że nie ma czegoś takiego, jak "wiedza sama w sobie". Każda wiedza jest konsekwencją jakiegoś systemu aksjomatycznego. Prawdziwość wiedzy jest weryfikowalna wewnątrz takiego systemu, natomiast na zewnątrz zależy od tego, jaką prawdziwość przypisze się aksjomatom - co znów zależy od aksjomatyki wyższego rzędu, od meta-aksjomatów. To, co wewnątrz jest wiedzą, widziane z zewnątrz staje się wiarą: różne systemy meta-aksjomatów prowadzą do przypisania aksjomatom różnej wartości logicznej, lub wręcz do różnych znaczeń nadawanych tym wartościom (bo "prawda" lub "fałsz" odpowiada wynikowi porównania z czymś uznanym za stan faktyczny, wobec tego to samo orzeczenie "prawda" może znaczyć zupełnie co innego przy innych interpretacjach nadawanych porównywanemu).

Stanu niebytu nie znam i dlatego nie mogę o nim myśleć i na jego podstawie rozumować. Mogę o nim tylko powiedzieć tyle, że skoro nie wiem, co to jest, to tyle samo sensu ma moje ewentualne twierdzenie, że coś wzięło się z niczego, co moje ewentualne twierdzenie, że coś nie wzięło się z niczego - czyli odniesienie się do niebytu oznacza po prostu stwierdzenie, że "nie wiem do tego stopnia, że nie mogę nic w tej kwestii zaproponować"; takie stwierdzenie jest na miejscu tylko wtedy, gdy rzecz nie dotyczy jakiejś decyzji, którą trzeba podjąć. Stan niebytu nie jest więc żadnym terminem pierwotnym; nie jest żadnym terminem, jest sposobem na wyrażenie nieistotnej bezradności. Rzeczywistość natomiast jest niewątpliwie terminem, którego trzeba używać z sensem. Jeśli to pojęcie pierwotne, trzeba umieć je wskazać.

Wskazywać można tylko na to, czego się doznaje (doznaje w sensie szerokim, czyli łącznie z uczuciami, myślami, wspomnieniami, skojarzeniami, itp; należy do tego także samodoznanie, czyli "ja istnieję"). Rzeczywistość powinna być czymś najbardziej ogólnym, powinna być więc wszystkimi tymi doznaniami. Następnym krokiem jest interpretacja tej rzeczywistości, czyli zbudowanie modelu, który opisuje rzeczywistość w sposób zadowalający z punktu widzenia podmiotu dokonującego tego opisu.
AdamHajduk
PostWysłany: Nie 19:11, 26 Paź 2008    Temat postu:

wujzboj napisał:
Punkt jest pochodną pojęć takich, jak wymiar, liczba, element zbioru.

No to definicje tych terminów.

wujzboj napisał:
Nie możesz uniknąć wiedzy służącej jedynie do poprawienia sobie samopoczucia w tej chwili.

Nie unikam, wiem, że takie zjawisko występuje, tylko że to żadna wiedza. To że coś poprawia samopoczucie, nie oznacza, że jest wiedzą. Każdy to wie, mimo łamańców. A dyskutuję tylko pod moim, nie mam czasu.

wujzboj napisał:
nie zaznałem i nie zaznam stanu unicestwienia mojej świadomości
A stan niebytu czego znasz? Jeżeli niczego, to nie potrafisz pomyśleć o czymkolwiek,że tego nie ma. Cały czas twierdzę,że rzeczywistość jest terminem pierwotnym i natywnym,zdefiniowałem na próbę i chyba w ograniczonym zakresie wychodzi.Zresztą,jeżeli uważasz,że każdy termin można zdefiniować przez wskazanie (ostatecznie),to chyba rzeczywistość potrafisz wskazać?
wujzboj
PostWysłany: Pią 0:36, 24 Paź 2008    Temat postu:

Punkt jest pochodną pojęć takich, jak wymiar, liczba, element zbioru.

Nie możesz uniknąć wiedzy służącej jedynie do poprawienia sobie samopoczucia w tej chwili. Jeśli uważasz inaczej, zapraszam do dyskusji pod moim artykułem.

Nie wiem, co to znaczy "unicestwić moją świadomość" (nie zaznałem i nie zaznam stanu unicestwienia mojej świadomości), więc taka definicja rzeczywistości jest dla mnie treściowo pusta. Ośmielam się przypuszczać, że dla ciebie też.
AdamHajduk
PostWysłany: Pią 0:24, 24 Paź 2008    Temat postu:

A od czego pochodny jest punkt?

Wiedza o tym, co się stanie z człowiekiem po śmierci służąca do poprawienia sobie samopoczucie w tej chwili, nie jest żadną wiedzą.

Za próbę zdefiniowania rzeczywistości, możesz uznać: "wszystko, co jest w stanie unicestwić moją świadomość".
wujzboj
PostWysłany: Śro 23:45, 22 Paź 2008    Temat postu:

Ja mówię o tym, że stosunek do czegoś w przyszłości wpływa na stosunek do czegoś, co ma się właśnie w tej chwili - i że tylko w tym kontekście stosunek do czegoś w przyszłości ma jakiekolwiek znaczenie.

Na punkt się nie wskazuje, bo nie jest to pojęcie pierwotne, lecz pojęcie pochodne.

Czy dobrze rozumiem, że podałeś właśnie definicję rzeczywistości: "Rzeczywistość to wszystko, co ma wpływ"? Pytanie uściślające: wpływ NA CO? Na cokolwiek?
AdamHajduk
PostWysłany: Śro 22:11, 22 Paź 2008    Temat postu:

wujzboj napisał:
Stosunek do czegoś ma się właśnie w tej chwili.

Tak, ale, jak widzisz powyżej, mówimy o teraźniejszym stosunku do czegoś w przyszłości.

wujzboj napisał:
Ale wszystkie terminy pierwotne można zdefiniować przez wskazanie...

Wskaż proszę punkt. :-P

wuj napisał:
Aby móc systematacznie i spójnie rozważać wpływ czegoś, trzeba przedem to coś w miarę porządnie określić.
A ja nie chcę rozważać. Ja chciałem wszystko co ma wpływ uznać za rzeczywistość.
wujzboj
PostWysłany: Śro 18:09, 22 Paź 2008    Temat postu:

wuj napisał:
"Cele poznawcze" to pośrednie cele. Poznanie samo w sobie jest pojęciem pozbawionym sensu, bowiem poprawność poznania jest określona (weryfikowana) przez stopień realizacji celu, jakiemu poznanie służy.
Gość 3 napisał:
E-tam. Nieprawda. Wychodzisz od fałszywej przesłanki, że poznanie musi służyć jakiemuś innemu celowi, nie może być celem samo w sobie. Tym samym unicestwiasz CIEKAWOŚĆ ludzką.

Bynajmniej. Ciekawość ludzka to nie chęć znalezienia dowolnej odpowiedzi, nawet błędnej lub jawnie bzdurnej. Ciekawość ludzka to chęć poznania prawdziwej odpowiedzi. A o prawdziwości można mówić o tyle, o ile można prawdziwość zweryfikować. Ta weryfikacja odbywa się natomiast poprzez sprawdzanie, w jakim stopniu weryfikowane służy celowi, dla którego zostało sformułowane.

A co jeśli ktoś chce po prostu usłyszeć odpowiedź, po usłyszeniu której po prostu odczuje zaspokojenie ciekawości (bez uprzedniego analizowania, jakiego rodzaju informacje zaspakajają jego ciekawość, a jakie nie zaspakajają)? Wtedy celem jest odczucie zaspokojenia ciekawości, a kryterium poprawności poznania staje się osiągnięcie tego celu - czyli zaspokojenie ciekawości.
wujzboj
PostWysłany: Śro 17:59, 22 Paź 2008    Temat postu:

Gość 2 napisał:
Wiedza może służyć czemuś tylko potencjalnie, bo służyć to w ścisłym sensie, uczestniczyć przy w wykonywaniu czynności, wiedza jako taka niczemu nie służy, da się pomyśleć, że wiem jak smarować chleb ale nigdy nie posmaruję, ani nie zjem chleba z masłem.

Wiedza może służyć tylko potencjalnie, ale weryfikowana jest przez realizację tej potencji. "Wiem" niesprawdzone to nie "wiem", lecz "przypuszczam".
wujzboj
PostWysłany: Śro 17:54, 22 Paź 2008    Temat postu:

APEL: Goście, podpisujcie się!

wuj napisał:
Wiedza o tym, jak smarować chleb, służy temu, żeby smaczniej zjeść śniadanie. Wiedza o tym, co się dzieje z człowiekiem po śmierci, służy temu, by mieć lepszy stosunek do tego, co dzieje się z człowiekiem w tej chwili.
Gość 1 napisał:
W tej chwili to raczej nie. :grin:

A to niby dlaczego? Stosunek do czegoś ma się właśnie w tej chwili. I w zależności od tego stosunku, człowiek czuje się albo lepiej, albo gorzej. Jest z tym dokładnie tak samo, jak z głodem i sytością. Jesz po to, kiedy jesteś głodny TERAZ lub kiedy TERAZ masz na to chęć.

Gość 1 napisał:
A rzeczywistości niestety zdefiniować nie potrafię, uważam,że to termin pierwotny.

Ale wszystkie terminy pierwotne można zdefiniować przez wskazanie...

Gość 1 napisał:
Można co najwyżej odwoływać się do jej ubezwalniającego wpływu na człowieka, do jego śmierci włącznie.

Aby móc systematacznie i spójnie rozważać wpływ czegoś, trzeba przedem to coś w miarę porządnie określić.
Gość
PostWysłany: Pon 6:58, 06 Paź 2008    Temat postu:

wujzboj napisał:
"Cele poznawcze" to pośrednie cele. Poznanie samo w sobie jest pojęciem pozbawionym sensu, bowiem poprawność poznania jest określona (weryfikowana) przez stopień realizacji celu, jakiemu poznanie służy.
E-tam. Nieprawda. Wychodzisz od fałszywej przesłanki, że poznanie musi służyć jakiemuś innemu celowi, nie może być celem samo w sobie. Tym samym unicestwiasz CIEKAWOŚĆ ludzką.
Gość
PostWysłany: Śro 13:34, 01 Paź 2008    Temat postu:

Wiedza może służyć czemuś tylko potencjalnie, bo służyć to w ścisłym sensie, uczestniczyć przy w wykonywaniu czynności, wiedza jako taka niczemu nie służy, da się pomyśleć, że wiem jak smarować chleb ale nigdy nie posmaruję, ani nie zjem chleba z masłem.
Gość
PostWysłany: Śro 10:49, 01 Paź 2008    Temat postu:

wujzboj napisał:
co dzieje się z człowiekiem w tej chwili.
W tej chwili to raczej nie. :grin: A rzeczywistości niestety zdefiniować nie potrafię, uważam,że to termin pierwotny. Można co najwyżej odwoływać się do jej ubezwalniającego wpływu na człowieka, do jego śmierci włącznie.
wujzboj
PostWysłany: Wto 21:45, 30 Wrz 2008    Temat postu:

Smarowanie chleba nie jest celem samym w sobie.

Wiedza o tym, jak smarować chleb, służy temu, żeby smaczniej zjeść śniadanie. Wiedza o tym, co się dzieje z człowiekiem po śmierci, służy temu, by mieć lepszy stosunek do tego, co dzieje się z człowiekiem w tej chwili.

Nie możemy rozmawiać o tym, co "każdy rozumie potocznie", a ty rozumiesz to na tyle inaczej ode mnie, że nie możemy się dogadać, o czym właściwie rozmawiamy.

Co to jest więc rzeczywistość? Potrafisz to na tyle precyzyjnie zdefiniować, aby mogłoby to być podstawą do jakiegokolwiek rozumowania?
Gość
PostWysłany: Śro 18:33, 24 Wrz 2008    Temat postu:

Wiedza o tym,jak da się smarować chleb,służy sprawnemu czynieniu tego.Wiedza o tym,co się dzieje z człowiekiem po śmierci,służy temu,żeby się na to przygotować.

Prawda,to zgodność z rzeczywistością,pozwalająca eliminować błędy działania w tej rzeczywistości wynikające z pomyłek,różnic między tym,co się zaplanowało a co się zrealizowało.

Rzeczywistość,cóż,każdy rozumie potocznie,co to rzeczywistość,i filozofowie wprowadzają tu tylko zamieszanie.Słyszałem wielokrotnie zapewnienia,że sten był rzeczywisty,nigdy nie słyszałem rozważań nad różnicami między rzeczywistością snu a rzeczywistością jawy (poza zajęciami na filozofii).
wujzboj
PostWysłany: Śro 0:46, 24 Wrz 2008    Temat postu:

A ja nie rozumiem, według jakiej logiki został wyciągnięty twój wniosek. Czy mógłbyś proszę rozwinąć rozumowanie?

Pytanie pomocnicze: czemu wobec tego służy twoim zdaniem poznanie sposobu smarowania chleba masłem?

Drugie pytanie pomocnicze: czy mógłbyś zdefiniować prawdę i rzeczywistość, zanim zaczniesz się o nich rozprawiać?
Gość
PostWysłany: Wto 21:45, 23 Wrz 2008    Temat postu:

Jarku, jeżeli dla ciebie poznanie losu po śmierci ma służyć życiu przed śmiercią, to ja (i chyba nikt przeciętny a nawet nieprzeciętny obcujący z tobą krócej niż rok) nie rozumiem już, gdzie tu prawda, rzeczywistość itd. Zwykłe chciejstwa i ulga... :-/
wujzboj
PostWysłany: Sob 21:23, 20 Wrz 2008    Temat postu:

Adam napisał:
tutaj nadal mamy rozróżnienie między kryterium weryfikacji a tym co weryfikujemy. Możemy zweryfikować los człowieka po śmierci pragmatycznie, ale nie możemy twierdzić, że się on (albo raczej prawda o nim) sprowadza do naszych celów poznawczych.

Chyba się nie rozumiemy. "Cele poznawcze" to pośrednie cele. Poznanie samo w sobie jest pojęciem pozbawionym sensu, bowiem poprawność poznania jest określona (weryfikowana) przez stopień realizacji celu, jakiemu poznanie służy. O losie człowieka po śmierci nie mówi się "w celu poznania", lecz po to, by poprawić swój los za życia. Weryfikacja osiągnięcia tego celu nie następuje kiedyś tam, lecz dzisiaj, tu i teraz.

Zupełnie tak samo, jak następuje weryfikacja praw aerodynamiki, pozwalających samolotom latać.

Adam napisał:
Pojęcia rzeczywistości i istnienia są zrozumiałe same przez się

Takie stwierdzenia motywują do tego, by nie się nie zastanawiać nad tym, co mamy na myśli, gdy w danym kontekście używamy tych pojęć. I w efekcie biorą się stąd najgłębiej sięgające ekwiwokacje. Rozważ następujce pytania:

- O rzeczywistości. Czy jest różnica pomiędzy rzeczywistością snu a rzeczywistością jawy? Albo rzeczywistość "realna" od rzeczywistości "symulowanej" (mózg w słoiku, matrix)? Na czym polegaja ta różnica? A w jakiej rzeczywistości żyjesz i skąd to wiesz?

- O istnieniu. Czym jest istnienie klawiatury tego komputera, istnienie smoka ze snu, istnienie krasnoludka z bajki, istnienie atomu, istnienie Wszechświata w pierwszej milisekundzie od Big Bangu, istnienie liczby pi, istnienie ciebie? Na czym polegają różnice? Które z tych istnień jest najbardziej fundamentalne, a które istnienia są od niego pochodne?

Adam napisał:
P.S. Nie gniewaj się proszę, jeżeli krótko odpisuję. :-)

Wolę, kiedy jest krótko. Ale chcę też, żeby było treściwie :P
AdamHajduk
PostWysłany: Czw 12:28, 18 Wrz 2008    Temat postu:

Zgadza się, tylko że tutaj nadal mamy rozróżnienie między kryterium weryfikacji a tym co weryfikujemy. Możemy zweryfikować los człowieka po śmierci pragmatycznie, ale nie możemy twierdzić, że się on (albo raczej prawda o nim) sprowadza do naszych celów poznawczych.

Pojęcia rzeczywistości i istnienia są zrozumiałe same przez się, tak jak kolor jest zrozumiały sam przez się, tak jak miłość jest zrozumiała sama przez się. Potrafią rozróżnić czy coś kocham czy nienawidzę, potrafię rozróżnić kolory, jest też dla minie różnica w wyobrażaniu sobie sytuacji, kiedy coś istnieje a kiedy nie. Nawet mimo, że nigdy do takiej sytuacji bezpośrednio nie miałem dostępu, a jedynie do swojej świadomości o niej. Mogę wtedy użyć kryterium pragmatycznego, ale to będzie tylko kryterium, a nie istota rzeczywistości czy prawdy.

Zresztą w wypadku życia po śmierci z kryterium pragmatyczności byłbym ostrożny, w tym wypadku nie stosuje się ewolucyjna zasada, że ci, którzy rozpoznali z korzyścią dla siebie, przeżyli.

P.S. Nie gniewaj się proszę, jeżeli krótko odpisuję. :-)
wujzboj
PostWysłany: Śro 21:22, 17 Wrz 2008    Temat postu:

Ależ pytaj (chociaż prosiłem o umieszczanie komentarzy w pełnym kontekście, a ten króciutki akapit trudno nazwać pełnym kontekstem; im dalej, tym mniej rozumiem, co i o czym chcesz właściwie powiedzieć). Pytaj jednak, pytaj.

Pytasz o pojęcia rzeczywistości i istnienia? Pojęcia służą do opisu, do rozumowania, do planowania - i są dostosowane do celów, jakim służą. Mamy wiele więcej celów, niż używamy słów; nic więc dziwnego, że słowo samo w sobie nie określa jeszcze pojęcia. Aby zorientować się, z jakim pojęciem mamy do czynienia, potrzeba znać i słowo i kontekst, w jakim zostało ono użyte.

Jeśli celem jest, na przykład, zrobienie sobie jajecznicy, to tak samo nie ma sensu dla realizacji tego celu zagłębiać się w stany świadomości, jak nie ma sensu zagłębiać się w mechanikę kwantową. Jajko istnieje, jeśli możesz je wziąć do ręki, robić, rozbełtać na patelni i zjeść ze smakiem. Rzeczywistością jest wtedy twoje śniadanie.

Jeśli celem jest jednak ustalenie, czy po śmierci bliskiej osoby powinieneś uznać, że się już nigdy z nią nie spotkasz, czy może raczej powinieneś tę śmierć traktować jako początek długiej zapewne rozłąki, wtedy sytuacja jest inna. Zaczynamy zastanawiać się bowiem nad charakterem związków łączących naszą świadomość z... no właśnie, z czym? Teraz precyzyjne rozpatrzenie sytuacji staje się krytyczne, bo błędy logiczne nie wyjdą tak łatwo na wierzch, jak w przypadku jajecznicy. W przypadku jajecznicy cel widać łatwo: śniadanie ma smakować. A w przypadku naszego drugiego problemu?

Pomyśl proszę nad tym i napisz swoje wnioski.
AdamHajduk
PostWysłany: Wto 22:29, 16 Wrz 2008    Temat postu:

A jak je zastosuję twoją taktykę i tak Cię będę wypytywał o pojęcia, to co się stanie? :-) Chyba wszyscy wiedzą... Przeczysz, że ludzie rozumieją pojęcie rzeczywistości i istnienia, albo twierdzisz, że sprowadzają je do swoich stanów świadomości (albo że muszą je sprowadzać do swoich stanów świadomości)?
wujzboj
PostWysłany: Pon 23:11, 15 Wrz 2008    Temat postu:

A mnie chodziło o ostatni akapit twojego poprzedniego postu.

Jeśli rzeczywistość to wszystko, co istnieje, to co znaczy, że coś istnieje?

Ja po prostu nie rozumiem, co masz na myśli pisząc:

Adam napisał:
Myślę jednak, że zarówno ja, jak i większość (ogromna) woli dyskutować o rzeczywistości odnosząc się do niej chociażby przy pomocy nie mającego z nią nic wspólnego pojęcia przydatności (jako kryterium), niż uznać prawdziwość za przydatność i mieć pod ręką od razu kryterium do jej oceny.

Nie bardzo potrafię połączyć to w całość z tym, co napisałeś poprzednio. Pewno będzie mi łatwiej, jeśli umieścisz to od razu w pełnym kontekście.
AdamHajduk
PostWysłany: Nie 0:38, 14 Wrz 2008    Temat postu:

Gościowy chodziło o ostatni akapit artykułu.

Rzeczywistość to wszystko co istnieje.

Nie wiem jak mam rozumieć Twoje komentarze,skoro nie widzisz,aby moje się do nich odnosiły...
wujzboj
PostWysłany: Sob 0:39, 13 Wrz 2008    Temat postu:

Adam napisał:
Myślę jednak, że zarówno ja, jak i większość (ogromna) woli dyskutować o rzeczywistości odnosząc się do niej chociażby przy pomocy nie mającego z nią nic wspólnego pojęcia przydatności (jako kryterium), niż uznać prawdziwość za przydatność i mieć pod ręką od razu kryterium do jej oceny.

Nie rozumiem.

Adam napisał:
Prawdziwość, jest zgodnością z rzeczywistością
wuj napisał:
Jak się ustala zgodność z rzeczywistością? Przecież poza przypadkami trywialnymi ("czy moje takie i takie doznanie koreluje się z moim takim a takim doznaniem") chodzi właśnie ustalenie, jak rozpoznać rzeczywistość. Gdybyśmy mieli wzorzec, z którym można sobie porównywać, wtedy nie byłoby problemu. Kłopot w tym, że wzorca albo szukamy, albo ustalamy go dogmatycznie. W pierwszym przypadku prawda klasyczna zapętla się, a w drugim - relatywizuje.
Adam napisał:
w języku tak właśnie funkcjonuje słowo prawda, że ma dla niego ogromne znaczenie kształt rzeczywistości. Co więcej, sama prawda ma dla ludzi małe znaczenie, a to jaka jest rzeczywistość ogromne. To że ludzie nie zdają sobie sprawy, że w tę rzeczywistość prawie nie wkraczają (naiwny realizm), to poboczna sprawa. /.../ sama prawda ma dla ludzi małe znaczenie, a to jaka jest rzeczywistość ogromne.

Co to jest "rzeczywistość"?

Nawiasem mówiąc, nadal nie widzę związku twojej odpowiedzi z moim komentarzem.

Dołączam się do prośby Gościa.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group