Autor Wiadomość
Gość
PostWysłany: Śro 18:19, 13 Cze 2007    Temat postu: Ponieważ lewica blokuje nmusze wklejac znowu

Znalezione w sieci:

Przy okazji debaty na temat kanonu podręczników wypowiedział sie niejaki Wroczyński. Na onecie znalazłem takie jego słowa:

"- Nowy kanon funduje nam straszliwą lukę kulturową. Takiego absurdu nawet Witkacy by nie wymyślił - komentuje dr Tomasz Wroczyński z Instytutu Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego, również autor podręczników do polskiego".


No to przyjrzyjmy się temu podręcznikowi. Mam egzemplarz z 1996 r. ("Literatura polska dwudziestolecia międzywojennego. Podręcznik dla klasy trzeciej szkoły średniej"). Przeglądając go, widzimy, że nawet Witkacy nie wymyslił by tak absurdalnej sytuacji, w której człowiek, który fundował polskiej młodzieży poważne luki w wykształceniu oskarża o to ministra Giertycha. Przejdźmy do szczegółów. Oto na stronie 11 znajdujemy zdjęcie z posiedzenia Polskiej Akademii Literatury z 1937 r. Widzimy na nim pisarzy i krytyków literackich, o których informacje znajdziemy w podręcznikach z okresu PRL-u, ale także Ferdynanda Goetla. Jednak uczeń chcąc się dowiedzieć z podręcznika Wroczyńskiego kim ów Goetel był, nie dowie się o nim nic. Nazwiska tego nie ma nawet w indeksie nazwisk. A przecież był to jeden z najpopularniejszych pisarzy tego okresu. No ale, Goetel był członkiem komisji Czerwonego Krzyża, która ustaliła, że zbrodni katyńskiej dokonali sowieci. Nic więc dziwnego, że w PRL-u Goetel został skazany na zapomnienie. Jak widać rozkaz jest skrupulatnie wykonywany przez niektórych badaczy do tej pory – i taki Wroczyński – nie widział potrzeby by w demokratycznej III RP tą „lukę kulturową” wypełnić.

Jednym z najważniejszych pism literackich w II RP było „Prosto z Mostu”. Redaktorem naczelnym był Stanisław Piasecki. Czy jednak dr Wroczyński zauważył jego istnienie? Ależ skąd! Piasecki był wszak endekiem. Nie po to komuniści skazali go i redagowane przez niego pismo na zapomnienie, by teraz je przywracać do społecznej świadomości. Aż dziwne, że jednak Wroczyński słyszał o Gałczyńskim i Andrzejewskim. A przecież debiutowali oni właśnie na łamach „Prosto z Mostu”.

Po kilku minutach przeglądania książki znalazłem dwie poważne "luki kulturowe" w książce Wroczyńskiego. Ile bym ich znalazł, gdybym poświęcił na to jeszcze 10 minut? I taki koles chrzani o "lukach"? Istotnie, Witkacy się kłania.

Po przerwie na kąpiel znowu na kilka minut na przyjrzenie się indeksowi nazwisk w "podręczniku" dr Wronkowskiego. Litera "B". Rzuca sie w oczy brak nazwisk Wojciecha Bąka oraz Jerzego Brauna. Obaj okropnie przesladowani w czasach stalinowskich. Obaj byli znaczącymi postaciami życia literackiego II Rzeczypospolitej. O Braunie niedawno ukazała się książka Rafała Łętochy oraz artykuł tego samego autora w "Obywatelu". Dyskutowano też na forum Frondy. Nie będe więc postaci Jerzego Brauna przybliżał, bo na ff są ludzie, którzy znają jego twórczość znacznie lepiej ode mnie. Warto jednak przypomnieć Wojciecha Bąka. Za swój debiutancki tomik "Brzemię niebieskie" otrzymał nagrodę "Wiadomości Literackich". Kolejny tomik, "Monologi anielskie" otrzymał w 1938 r. Srebrny Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury. Po wojnie zamykany w szpitalach psychiatrycznych - pod "opiekę" zagorzałego komunisty, "czerwonego doktora" Jana Barańczaka (ojca poety Stanisława Barańczaka).

Zacytujmy fragment poezji Bąka:

"Są truciciele słowem

Nie chcę ich trucizny

Niech słowa moje będą prawdoustne".

Z takim programem nie można było trafić do stalinowskiego panteonu. Do "demokratycznego" podręcznika Tomasza Wroczyńskiego też nie.

Jutro może znajdę czas na literę "C" i następne.

W podręczniku Wroczyńskiego nazwisko Cata Mackiewicza też się nie pojawia. A przecież w latach 1922 - 1939 był założycielem, wydawcą i redaktorem wileńskiego "Słowa" i bardzo znanym publicystą. No, ale konserwatysta, a dla takich w podręczniku Wroczyńskiego nie ma miejsca.

Zanim przejdę do litery "C" - O Jerzym Andrzejewskim jest tylko jedno zdanie: że debiutował w latach trzydziestych w grupie prozaików, w których był najwybitniejszy obok Gombrowicza. Gombrowicz dostał jednak dodatkowo 22 strony. Andrzejewski nic. Cóż, "Ład serca" był pisany pod wpływem francuskiej prozy katolickiej. No i te związki z Piaseckim. Trzeba by było o nich wspomnieć. Więc lepiej przemilczeć. Dzięki temu kolega (a może mistrz?) Wroczyńskiego, Michał Głowiński (wielokrotnie w podręczniku przywoływany) będzie mógł na przykład stwierdzić, że Dmowski był obcy polskiej inteligencji. Wykształciuchy uwierzą. Wszak z podręczników dra Wroczyńskiego o wpływach endecji w środowiskach literackich sie nie dowiedzą.

Luką kulturową w podręczniku Wroczyńskiego, o której teraz chcę napisać sam byłem zaskoczony ogromnie. Otóż w 1924 r. Władysław Stanisław Reymont otrzymał literacką nagrodę Nobla. Jednak nazwisko Reymonta nie pojawia się w podręczniku wydanym w III RP, który analizuję. Krótka notatka o przyznaniu nagrody pojawia się w kalendarium - co wymowne, jako ósma z dziewięciu informacji. Znacznie wyżej znajduje się informacja chociażby o książce Irzykowskiego "Dziesiąta muza" czy powieści Struga "Pokolenie Marka Świdy". Wyżej niż informacja o Noblu dla endeka Reymonta jest informacja o powstaniu "Wiadomości Literackich" (zresztą pisma bardzo ważnego). Jednak o powstaniu "Prosto z Mostu" nie ma wzmianki nawet w kalendarium podręcznika.


Nie dostrzec literackiego noblisty - w podręczniku obejmującym zaledwie 20 lat. Wroczyński stara się jak może. Nic dziwnego, że "Wyborcza" akurat go poprosiła o komentarz do decyzji wicepremiera Giertycha. A gadka o "lukach kulturowych" jest w tym kontekście łganiem w żywe oczy. jest przypisywaniem drugim tego, co się samemu robi. Za jakiś czas dorzucę kilka innych poważnych braków w tym zakłamanym podręczniku.

W okresie dwudziestolecia Reymont napisał chociażby powieść "Bunt", wydaną przez "Frondę". W kalendarium podręcznika Wroczyńskiego nie ma o niej ani słowa.

Kolejna ogromna luka: brak w podręczniku wzmianki na temat Adolfa Nowaczyńskiego! Kolejny endek wyeliminowany. W podręczniku Wroczyńskiego są natomiast literaci komunistyczni: poeci Broniewski, Stande i Wandurski, krytyk literacki Ignacy Fik. Ten ostatni jako główny przedstawiciel "nowego pokolenia krytyków", którzy pojawili się w latach 30. Jako jego tło wskazani są, "inspirowani chrześcijańskim personalizmem" Ludwik Fryde i Bolesław Miciński.

Postanowiłem sprawdzić co Wroczyński napisał o młodych piłsudczykach ze środowiska "Buntu Młodych". Wszak ich liderem był tak ważny dla polskiej kultury XX wieku Jerzy Giedroyc, ze środowiskiem tym związani byli Stefan Kisielewski czy Mieczysław i Ksawery Pruszyńscy. Nie liczyłem na obecność braci Bocheńskich bo tych interesowała głównie polityka, ale cztery wcześniej nazwiska powinny się znaleźć. Oczywiście - Wroczyński był innego zdania. A czy nie należałoby na przykład chociażby omawiając Gombrowicza przywołać jego krytykę pióra Kisielewskiego?

W rezultacie mamy kolejne prawicowe środowisko pominięte przez Wroczyńskiego. (Można ich uznać za prawicę obozu piłsudczykowskiego, który w swym zasadniczym trzonie był lewicowy. Na pewno byli antyendeccy, ale piłsudczykowską lewicę też krytykowali. W każdym razie w podręczniku Wroczyńskiego nie znalazło się dla tego środowiska miejsca.)

Czy w "podręczniku" Wrotkowskiego znalazło się miejsce dla wybitnego historyka literatury, autora znakomitej "Historii literatury Polski niepodległej", Ignacego Chrzanowskiego? Ależ skąd! Wszak to endek i przyjaciel Romana Dmowskiego. Jak by o nim wspomnieć to wykształciuchy mogłyby wątpić w tezę Głowińskiego, że Dmowski nie był ceniony przez polską inteligencję.
A czy znalazło się miejsce dla takich związanych z obozem narodowym krytyków literackich jak Zygmunt Wasilewski, Włodzimierz Pietrzak, Alfred Łaszowski czy Jerzy Pietrkiewicz? Pytanie oczywiście retoryczne. Nie po to partia "polskiego proletariatu" wymazywała tych ludzi z polskiej pamięci, by ich przywracały rządy partii "polskiej inteligencji" (czyli dzieci "polskich proletariuszy") dominujące w polskim życiu politycznym i kulturalnym w pierwszych latach III RP.

O tym jak poważną luką kulturową zawiera podręcznik Wroczyńskiego pomijając środowiska literackie związane z endecją świadczą chociażby dwie krótkie opinie, które pozwole sobie zacytowac. Obie pochodzą od wrogów endecji. Stefan Kisielewski w artykule "Terroryzm ideowy" ("Bunt Młodych", 25 II 1936) pisał: Pomimo pozornego rozproszkowania organizacyjnego młodej endecji w gruncie rzeczy ideologia, która ma dziś tak ogromny wpływ na młodzież to ideologia dawnego ONR-u; będę ją dla uproszczenia nazywał ONR-yzmem. Powiedzmy szczerze, że ta ideologia OWŁADNEŁA WIĘKSZĄ CZĘŚCIĄ MŁODZIEŻY AKADEMICKIEJ - przyszłej inteligencji polskiej".

Podobnie Czesław Miłosz, który skarżył się, że w przedwojennej Polsce zwyciężył Roman Dmowski, i 90 % polskiej młodzieży było zafascynowana jego ideami.

Chyba nie będzie zaskoczeniem jeżeli poinformuję, że Wroczyński nie słyszał także o Pigoniu - a w każdym razie nie na tyle by o nim napisać w swoim podręczniku.

Nie brakuje natomiast "literatów proletariackich". O Broniewskim (który w pełni na pamięć zasługuje), Stande i Wandurskim już wspominałem. Jest też oczywiście Bruno Jasieński - i to dość szczegółowo omówiony

W porównaniu do komunistycznego podręcznika Ryszarda Matuszewskiego, Wroczyński pomija Edwarda Szymańskiego, mniej także napisał o Stanisławie Ryszardzie Dobrowolskim i Lucjanie Szenwaldzie.

Czyli jednego poetę - komunistę Wroczyński pominął. Pominął jednak także komunistycznego prozaika Leona Kruczkowskiego. Wypadła z łask także Wanda Wasilewska. Powrócił zaś do łask Aleksander Wat. Obszernie omówiony jest Ważyk.
________________
Żródło Forum Frondy
________
Po zablokowaniu poprzedniego wątku poznasz merytorycznosć i czepliwość lewicy. :wink:

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group