wodnick |
Wysłany: Śro 11:08, 27 Mar 2024 Temat postu: |
|
Intuicyjnie zawsze sądziłem, że bliźnimi są wszycy oprócz mnie.
Na tym forum intuicja nie jest w cenie i niewiele znaczy.
Osobiście - żyję dzięki intuicji. Wsiądę dzisiaj do Toyoty "przepięknej aż strach" i pojadę do pracy. Uczono mnie budowy i zasady działania silnika ale nie tego konkretnego. W sumie mam blade pojęcie jak on dokładnie działa. O przekładni wiem jeszcze mniej: MMT niby automatyczna a jednak nie. I pewnie wyjadę trochę za późno. Za wiaduktem zatrzymają mnie światła na kilka minut więc, żeby ludzie, których zabieram po drodze nie pomyśleli sobie o mnie źle spróbuję nadrobić stracony czas. Mam po drodze długą prostą. Teren zabudowany. Policja zasadziła się albo nie. Z przeciwnej strony coś jedzie. A ja wyprzedzam tych co jadą przepisowo. Nie wiem dokładnie jaki samochód, przez kogo prowadzony i jak szybko jedzie z przeciwnej strony. I już ponad 10 lat tak jeżdżę i jeszcze żyję nie mając pełnej wiedzy o wszystkich aspektach tych ryzykownych sytuacji.
Jakąś wiedzę jednak mam. Oprócz wiedzy mam też w miarę sprawny system operacyjny, który w ograniczonym czasie pozwala mi wykonywać niezbędne czynności. I żyję.
Skąd się wzięła moja intuicja w temacie bliźniego? Chodziłem do kościoła. Chodziłem na katechezy. Czytałem Biblię. Przeglądałem katolickie forum.
Nie wiem gdzie spotkałem się z tezą, że "bliźnimi nie są wszystkie osoby, lecz tylko te, które zostały ochrzczone, należą do naszej wspólnoty religijnej..." może dopiero tu, a może wcześniej na katoliku.
Ta teza mi nie leży. Ale wiadomo, że największym nieprzyjacielem ludzi wierzących jest szatan, diabeł. Czy i jego mamy kochać, skoro mamy kochać nieprzyjaciół? A ludzi opętanych przez złego ducha - nieprzyjaciela? Kochać czy może oddzielić część do kochania od części do niekochania. Trzeba by ustalić jakieś warunki brzegowe.
A może nie trzeba.
Może już wszystko (jak wszystko) jest dawno rozkminione przez Michałów Dyszyńskich i fedorów tego świata. |
|
Semele |
Wysłany: Śro 3:37, 27 Mar 2024 Temat postu: |
|
http://www.wieczernik.oaza.pl/artykul/kto-jest-moim-bliznim_id71
Samarytanin
czyli kochać bliźniego jak siebie samego
albo krótki traktat o Prawdziwych Chrześcijanach (Łk 10, 33–35)
Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go.
Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: „Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał.”
Żydzi uważali Samarytan za wrogów i fałszerzy prawdziwej wiary. Nienawidzili ich. Samarytanie odpłacali pięknym za nadobne: nienawidzili Żydów.
I oto, wbrew nienawiści, Samarytanin pomaga Żydowi. Niepojęte.
Niepojęte dla słuchaczy Pana Jezusa, którzy po pierwsze żyli w przeświadczeniu, że Samarytanie nie są zdolni do jakichkolwiek dobrych czynów, a po drugie nie mogli doszukać się powodu, dla którego Samarytanin, kosztem czasu i pieniędzy pomógł człowiekowi, którego powinien nienawidzić. Dlaczego pomógł? Kapłan i lewita nie pomogli, a ten podobny do psa Samarytanin pomógł? Dlaczego?
Miłosierny Samarytanin jest typem Prawdziwego Chrześcijanina, który w każdym człowieku widzi bliźniego, bez względu na religię owego człowieka, jego narodową przynależność, obyczaje, którym hołduje, itd. Prawdziwy Chrześcijanin widzi bliźniego także w człowieku, do którego nie czuje sympatii, który jest jego wrogiem, nieprzyjacielem, krzywdzicielem. Wszystkich tych ludzi traktuje jak bliźnich, bo we wszystkich tych ludziach stara się dostrzec Chrystusa.
To o Prawdziwych Chrześcijanach Jezus powiedział: Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.” (Mt 25,34–40)
Wynika z tego, że miłość do bliźniego jest miłością do Chrystusa.
To wszystko jest jednak bardzo trudne. Mam kochać tych, których nie lubię? Albo tych którzy mnie skrzywdzili? Albo tych, którzy są moimi konkurentami? Przecież to niemożliwe! Czy naprawdę ci wszyscy ludzie są moimi bliźnimi? — pytamy Jezusa.
A On odpowiada: „Naprawdę! Każdego człowieka możesz otoczyć miłością, bo nie domagam się od ciebie byś tych ludzi lubił, lecz byś ich kochał, to znaczy pragnął dla nich dobra i o to dobro dla nich zabiegał. Zaprawdę powiadam Ci: Wszystko co byś chciał, żeby tobie ludzie czynili, i ty im czyń! (Mt 7, 12)
Wezwanie (Łk 10,36–37)
„Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?”
On odpowiedział: „Ten, który mu okazał miłosierdzie.”
Jezus mu rzekł: „Idź, i ty czyń podobnie!”
W ten sposób dotarliśmy do konkluzji: bliźnim naszym jest każdy człowiek; miłosierdzie należy okazywać wszystkim, także wrogom i nieprzyjaciołom — tak jak to uczynił Samarytanin.
Idźcie i czyńcie podobnie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny (Łk 6,27–28.36)
Jezus
czyli kochać bliźniego bardziej niż siebie samego
albo krótki traktat o Bohaterach (Łk 23,44–46)
Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego.”
Po tych słowach wyzionął ducha.
Postawa Miłosiernego Samarytanina winna być postawą każdego chrześcijanina. Jesteśmy do tego zobowiązani by kochać bliźniego jak siebie samego. Samarytanin pokazał nam, na czym taka miłość — konieczna, by osiągnąć zbawienie — polega.
Pan Jezus pokazuje nam jeszcze więcej. Poza miłością konieczną, pokazuje nam miłość heroiczną. Na czym ona polega?
Wróćmy do początku.
Kto jest moim bliźnim? — pytamy Jezusa.
I Jezus nam odpowiedział, wskazując na wszystkich ludzi.
Spróbujmy teraz to pytanie zadać nieco inaczej: Panie Jezu, a dla Ciebie? Kto dla Ciebie jest bliźnim?
I Jezus odpowiada. Odpowiada swoją śmiercią na krzyżu. Bo dla Niego bliźnim jest każdy, za kogo warto umrzeć, by ów ktoś mógł żyć — żyć wiecznie. A nie ma takiego człowieka, za którego Chrystus nie chciałby umrzeć — nawet jeśli ów człowiek jest łotrem, czy egoistą. I właśnie dlatego, że ów łotr i egoista ciągle się w nas odzywa, Bóg okazuje nam swoją miłość przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli grzesznikami (Rz 5,8) — kochając nas bardziej, niż siebie samego.
Ks. Rafał Krakowiak — kapłan archidiecezji |
|