Autor Wiadomość
Semele
PostWysłany: Sob 4:15, 08 Kwi 2023    Temat postu: Antyklerykalizm

https://magazynkontakt.pl/tyrala-nie-ma-jednego-antyklerykalizmu/



O różnych antyklerykalizmach mówi dr Radosław Tyrała, socjolog religii i niereligii.STANISŁAW KRAWCZYK: Jeden z producentów „Kleru” mówił, że nie jest to film antyklerykalny. Czy da się bronić tej opinii?

RADOSŁAW TYRAŁA: Myślę, że tak, natomiast trzeba pamiętać o tym, że odbiór tego filmu zawsze będzie związany z poglądami danej osoby, czy to politycznymi, czy religijnymi. Antyklerykalizm nie jest zjawiskiem obiektywnym i policzalnym w prosty sposób, raz na zawsze; trudno mierzyć jego natężenie w oderwaniu od kontekstu.

Doskonale pokazuje to cała dyskusja publicystyczna, która rozgorzała nawet nie po premierze „Kleru”, ale jeszcze przed nią. Gdybyśmy przeanalizowali ten dyskurs, pewnie doszlibyśmy do wniosku, że pojawiały się mocno spolaryzowane opinie zależne przede wszystkim od orientacji politycznej.

Dla strony, którą umownie nazwę prawicowo-konserwatywną, film był zwykle nagonką na Kościół motywowaną jakimiś przewrotnymi intencjami. Mógł też być spiskiem, odgórnie zaaranżowanym, opłaconym i zarządzanym. Za to dla drugiej strony – reprezentowanej w dość licznych wywiadach, również z samym Smarzowskim – ten film ma nie tyle funkcję ofensywną, ile raczej ekspiacyjną.

Czy to będzie skuteczne, to inna sprawa, ale według takiej argumentacji „Kler” ma skłaniać do samooczyszczenia. Może i byłby wówczas antyklerykalny w swojej treści, wymowie i nastroju emocjonalnym (w końcu został nakręcony przez zadeklarowanego ateistę), pod tym wszystkim jednak kryłoby się drugie dno.

A twoim zdaniem?

Moim zdaniem film jest inny niż jego trailer. Kiedy zobaczyłem trailer, pomyślałem: „Może to dwie minuty, ale stereotyp na stereotypie, wyjdzie to kiepsko”. Jednak już w samym filmie z trzech głównych bohaterów, którzy są księżmi, w sensie moralnym dwóch jakoś się broni. To wszystko jest znacznie bardziej zniuansowane, niż sam na początku przypuszczałem, i dlatego według mnie da się uargumentować tezę, że nie jest to film antyklerykalny. Przynajmniej w jednej ze swoich funkcji wykracza poza taką prostą klasyfikację.

Czy to prowadzi nas do jakiejś typologii antyklerykalizmów?

Literatura naukowa na ten temat nie jest zbyt bogata, ale pokazuje, że nie ma jednego antyklerykalizmu. Istnieją różne jego odmiany, które wyłaniały się wraz z zatargami i konfliktami interesów między instytucjami religijnymi – zwłaszcza Kościołem rzymskokatolickim – a rozmaitymi zbiorowościami społecznymi.

Najważniejszy wydaje mi się podział na antyklerykalizm ludowy i intelektualny. Ten pierwszy miał swoje podłoże w grupach chłopów i rolników, ale później się rozszerzył i objął też na przykład proletariat. Taki antyklerykalizm sięga dość daleko w przeszłość, można go szukać nawet w pismach Piotra Skargi, a potem mamy „Monachomachię” – niektóre z jej motywów do dzisiaj się nie zdezaktualizowały.

Sam myślę też o takich staropolskich utworach jak bajki spisane przez Biernata z Lublina czy też „Rozmowa mistrza Polikarpa ze śmiercią” (której pełen tekst odnaleziony w zeszłym roku zostanie wydany w listopadzie). Oczywiście dzieła te nie były tworzone przez chłopów, ale odzwierciedlają jednak pewne nastroje i wyobrażenia.

Zarazem ten ludowy antyklerykalizm najbardziej rozwinął się w Polsce w XIX wieku. Kościół uznawany był wtedy często za element opresyjnego systemu rządów, który na przykład w wielu krajach nie dopuszczał do uwłaszczenia się chłopów. Antyklerykalizm ten stanowił więc reakcję na sojusz pana i plebana.

W tym nurcie głównym przedmiotem krytyki nie jest nieuctwo, ale niekonsekwencja w moralnym i seksualnym prowadzeniu się księży, a także ich chciwość, pazerność. Wszystkie te wątki pojawiają się właśnie w tych utworach, o których wspominałeś.

A co z antyklerykalizmem intelektualnym?

To jest taka odmiana antyklerykalizmu, której akurat w filmie „Kler” prawie nie ma. Ona ma rodowód postoświeceniowy, ale w Polsce wzrastała szczególnie pod wpływem idei pozytywizmu i ewolucjonizmu. Obecna była też w dwudziestoleciu międzywojennym, w którym Kościół pozostawał w przymierzu z władzą, mocno wykorzystując swoją uprzywilejowaną pozycję. Pojawiały się wtedy – co prawda dość niszowe – ruchy wolnomyślicielskie, które w tym duchu krytykowały sojusz tronu z ołtarzem.

W tym nurcie padają zarzuty o nieuctwo i obskurantyzm, a Kościół postrzegany jest jako siła hamulcowa modernizacji, która – w myśl przyjętych założeń – ma być procesem jednoznacznie pozytywnym. Antyklerykalizm intelektualny od jakichś dwustu lat pozostaje więc związany ze scjentyzmem. Ten typ krytyki także jest dziś zauważalny, lecz dominuje antyklerykalizm ludowy.

We współczesnych naukach społecznych taka wizja liniowej modernizacji, o której mówisz, jest raczej krytykowana.

Niewątpliwie i samo oświecenie, i ten prosty pozytywizm i ewolucjonizm od dekad podlegają systematycznej rewizji. Dotyczy to wizji liniowego postępu ludzkości, a także założenia, iż nauka jest wyłącznie czymś pozytywnym, rozświetlającym mrok, religia natomiast próbuje tylko nas cofnąć w rozwoju.

Niemniej część intelektualistów nadal uznaje te założenia za oczywiste i zdroworozsądkowe. Przyjmowane są na przykład przez takich przedstawicieli ruchu nowego ateizmu jak Richard Dawkins czy Christopher Hitchens. Często podobnie jest w gronie polskich niewierzących aktywistów – w wielu wypadkach ludzi bardzo dobrze wykształconych, niezwykle inteligentnych.

Skądinąd nawet gdy w Polsce w XXI wieku powstawały stowarzyszenia niewierzących, to pierwsze z nich określały się właśnie jako racjonalistyczne lub humanistyczne, a dopiero późniejsze jako ateistyczne. Racjonalizm i humanizm były słowami kluczowymi, które bardzo dobrze pokazywały cele tego ruchu oraz jego – by tak rzec – zaplecze doktrynalne.

Mam wrażenie, że w dzisiejszej krytyce Kościoła katolickiego nurt intelektualny jest dość zbliżony do ludowego. Wielkomiejscy dziennikarze w ważnych mediach również mówią o niemoralności i hipokryzji.

Oczywiście, to nie jest tak, że te dwa rodzaje antyklerykalizmu zawsze występują osobno. Poza tym weźmy istotny przykład publicystyki antyklerykalnej w postaci tygodnika „Nie” Jerzego Urbana…

…albo inny tygodnik, „Fakty i Mity”.

Wydaje mi się, że w tych dwu pismach ściśle antyklerykalnych, jakie są w Polsce od lat wydawane, zaznacza się właśnie rys obyczajowy: próba delegitymizacji religii i funkcjonariuszy religijnych poprzez pokazywanie niekonsekwencji moralnej tych ostatnich.

Generalnie wątki intelektualne zajmują drugoplanowe miejsce w polskim dyskursie antyklerykalnym, również tym tworzonym przez inteligencję. Pewnie dlatego, że ciosy z repertuaru obyczajowego mogą być o wiele bardziej skuteczne od różnych konstrukcji pojęciowych, które trudno weryfikować. Dla wielu ludzi te kwestie nie mają zresztą dużego znaczenia: oświecenie, pozytywizm, nauka, zacofanie…

Aha, nie powiedziałem tego jeszcze wprost, ale antyklerykalizm intelektualny to głównie domena osób niewierzących

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group