Autor |
Wiadomość |
Semele |
|
|
Semele |
Wysłany: Pon 7:33, 27 Lut 2023 Temat postu: |
|
Giordano Bruno, nie był uczonym w dzisiejszym rozumieniu, lecz astralnym magiem, a zarazem – bardzo aktywnym politykiem. Był bodaj najniebezpieczniejszą dla Kościoła postacią w XVI wieku. Niestrudzenie przemierzał północną Europę, starając się zjednoczyć kraje protestanckie przeciwko katolickiemu cesarzowi w obliczu zbliżającej się paneuropejskiej wojny religijnej. Po drodze publikował paszkwile skierowane przeciwko Rzymowi i katolickiej stronie konfliktu. Wyznawana przez niego idea wielości zamieszkałych światów (nikt nie twierdził, że Ziemia była jedyną planetą w kosmosie!) wypełniających nieskończony wszechświat wyrastała z założenia o boskiej wszechmocy. Na tym samym stanowisku stał jeden z najwybitniejszych uczonych Renesansu, Mikołaj z Kuzy. Nie przeszkadzało mu to być kardynałem. Musimy pamiętać, że wszechświat astronomów ery przedteleskopowej był mikroskopijny i idea „wieloświata" nie miała żadnych przesłanek naukowych. Wszelkie porównania z naszą wizją kosmosu są nieuzasadnione. Aż do wieku XVI włącznie filozofowie przyrody nie podlegali prześladowaniom w żadnym „obszarze geograficznym". Sławna historia o greckim astronomie Arystarchu, który miał być posądzony o bezbożność za wyznawanie heliocentryzmu, jest efektem pomyłki w tłumaczeniu z greki, a swoją popularność zawdzięcza atrakcyjności propagandowej: religia ze swej natury jest jakoby w konflikcie z heliocentryzmem.
Dostojnicy Kościoła przez lata nalegali na Kopernika, by wydał swoje dzieło. Kepler – protestant – był nadwornym matematykiem, czyli astrologiem katolickiego cesarza (przez co miał możliwość sformułowania „praw Keplera") dzięki poparciu jezuitów. Sprawa Galileusza – to też już wiek XVII – jest bardzo szczególnym wyjątkiem. Uczony starał się zmusić Kościół do uznania centralnej pozycji Słońca, nie mając dowodów astronomicznych; te przedstawione przez niego na sławnym procesie były wszystkie naciągane, o czym dobrze wiedzieli kompetentni jezuiccy astronomowie. Podczas swego procesu Galileusz mieszkał w luksusowych warunkach; historie o więzieniu i łańcuchach są zmyślone. Idźmy dalej: rozgraniczanie między „uczonymi chrześcijańskimi" i fizykami „najnowszego krótkiego okresu", kiedy to miała wreszcie zapanować „wolność do formułowania niezależnych hipotez na temat natury świata", odnosi się do rzeczywistości w pełni fikcyjnej. Jak w takim razie zaklasyfikować Newtona, który poświęcił więcej czasu studiom okultystycznym niż fizyce? |
|
|
Semele |
Wysłany: Pon 7:26, 27 Lut 2023 Temat postu: |
|
https://wyborcza.pl/7,162657,29490027,jak-nie-prowadzic-dyskusji-o-fizyce-i-bogu.html
„Cała ta czarna dziura (…) to w gruncie rzeczy najprostszy obiekt, jaki można sobie w ogóle wyobrazić: nieskończenie mały punkt o pewnej masie, umieszczony w pustej przestrzeni. To wszystko! To właśnie jest czarna dziura, nic więcej!". Pan Profesor nabija się z „ciemnego ludu". Wszak ta „pewna" masa jest z założenia całkiem spora. Jak zatem zgnieść masę równą gwieździe tak dalece, by zmieściła się w obiekcie pozbawionym wymiarów? Może wytrawny fizyk potrafi sobie to wyobrazić. Ale jak poradzić sobie z nieco większą masą, odpowiadająca na przykład galaktyce? Mam też konkretne pytanie: czy rzeczywiście istnieje „pusta przestrzeń" (i skąd o tym wiadomo?), czy to jest zgodne z naszą najlepszą wiedzą, czy to jedynie abstrakcyjny model? W jakim stopniu można, popularyzując wiedzę o świecie, dopuszczać się uproszczeń, bez nadużywania zaufania laika? |
|
|
Semele |
|
|
Semele |
Wysłany: Pią 18:47, 07 Paź 2022 Temat postu: Profesor Dragan o nagrodzie Nobla i o Bogu |
|
https://youtu.be/GcSQeCZ624w
Nowe występy profesora
Nagroda Nobla
https://youtu.be/1DVTbPwUcK4
https://wyborcza.pl/7,162657,29490027,jak-nie-prowadzic-dyskusji-o-fizyce-i-bogu.html
„Cała ta czarna dziura (…) to w gruncie rzeczy najprostszy obiekt, jaki można sobie w ogóle wyobrazić: nieskończenie mały punkt o pewnej masie, umieszczony w pustej przestrzeni. To wszystko! To właśnie jest czarna dziura, nic więcej!". Pan Profesor nabija się z „ciemnego ludu". Wszak ta „pewna" masa jest z założenia całkiem spora. Jak zatem zgnieść masę równą gwieździe tak dalece, by zmieściła się w obiekcie pozbawionym wymiarów? Może wytrawny fizyk potrafi sobie to wyobrazić. Ale jak poradzić sobie z nieco większą masą, odpowiadająca na przykład galaktyce? Mam też konkretne pytanie: czy rzeczywiście istnieje „pusta przestrzeń" (i skąd o tym wiadomo?), czy to jest zgodne z naszą najlepszą wiedzą, czy to jedynie abstrakcyjny model? W jakim stopniu można, popularyzując wiedzę o świecie, dopuszczać się uproszczeń, bez nadużywania zaufania laika?
Giordano Bruno, nie był uczonym w dzisiejszym rozumieniu, lecz astralnym magiem, a zarazem – bardzo aktywnym politykiem. Był bodaj najniebezpieczniejszą dla Kościoła postacią w XVI wieku. Niestrudzenie przemierzał północną Europę, starając się zjednoczyć kraje protestanckie przeciwko katolickiemu cesarzowi w obliczu zbliżającej się paneuropejskiej wojny religijnej. Po drodze publikował paszkwile skierowane przeciwko Rzymowi i katolickiej stronie konfliktu. Wyznawana przez niego idea wielości zamieszkałych światów (nikt nie twierdził, że Ziemia była jedyną planetą w kosmosie!) wypełniających nieskończony wszechświat wyrastała z założenia o boskiej wszechmocy. Na tym samym stanowisku stał jeden z najwybitniejszych uczonych Renesansu, Mikołaj z Kuzy. Nie przeszkadzało mu to być kardynałem. Musimy pamiętać, że wszechświat astronomów ery przedteleskopowej był mikroskopijny i idea „wieloświata" nie miała żadnych przesłanek naukowych. Wszelkie porównania z naszą wizją kosmosu są nieuzasadnione. Aż do wieku XVI włącznie filozofowie przyrody nie podlegali prześladowaniom w żadnym „obszarze geograficznym". Sławna historia o greckim astronomie Arystarchu, który miał być posądzony o bezbożność za wyznawanie heliocentryzmu, jest efektem pomyłki w tłumaczeniu z greki, a swoją popularność zawdzięcza atrakcyjności propagandowej: religia ze swej natury jest jakoby w konflikcie z heliocentryzmem.
Dostojnicy Kościoła przez lata nalegali na Kopernika, by wydał swoje dzieło. Kepler – protestant – był nadwornym matematykiem, czyli astrologiem katolickiego cesarza (przez co miał możliwość sformułowania „praw Keplera") dzięki poparciu jezuitów. Sprawa Galileusza – to też już wiek XVII – jest bardzo szczególnym wyjątkiem. Uczony starał się zmusić Kościół do uznania centralnej pozycji Słońca, nie mając dowodów astronomicznych; te przedstawione przez niego na sławnym procesie były wszystkie naciągane, o czym dobrze wiedzieli kompetentni jezuiccy astronomowie. Podczas swego procesu Galileusz mieszkał w luksusowych warunkach; historie o więzieniu i łańcuchach są zmyślone. Idźmy dalej: rozgraniczanie między „uczonymi chrześcijańskimi" i fizykami „najnowszego krótkiego okresu", kiedy to miała wreszcie zapanować „wolność do formułowania niezależnych hipotez na temat natury świata", odnosi się do rzeczywistości w pełni fikcyjnej. Jak w takim razie zaklasyfikować Newtona, który poświęcił więcej czasu studiom okultystycznym niż fizyce? |
|
|