Bajerant |
Wysłany: Czw 9:10, 22 Lip 2021 Temat postu: |
|
Bajerant napisał: |
Nie przyjmuję ...... pozdrowień.
Kiedyś wszedłem do sklepu i wykopałem śmietnik i pudła. Sklepowy zmarł a sklep zamknęli.
I tak się też stanie tutaj. |
w 2018 r. powstał już film "Utoya, 22 lipca", który nawiązywał do tragedii. Film otwierały dokumentalne ujęcia eksplozji w Oslo, po czym nastąpiła próba odtworzenia doświadczeń ofiar drugiego zamachu, który w filmie trwa dokładnie tyle, ile masakra w 2011 r. na wyspie Utoya - 72 minuty. Scenariusz powstał na bazie prawdziwych zeznań ocalałych.
reklama
REKLAMA
Mieszkańcy wyspy Utoya pozwali norweski rząd. Nie chcą pomnika ofiar masakry Breivika
Cytat: | Film zaskoczył policjantów, którzy prowadzili śledztwo i przygotowywali materiały dla sądu. Rozpoznali sytuacje, detale, ale teraz zyskali nowy poziom zrozumienia. Żałowali, że nie powstał wcześniej, gdyż dzięki niemu mogliby się jeszcze lepiej przygotować do rozprawy.
"Pomagali nam psychologowie i psychiatrzy. Na planie cały czas obecna była ekipa pierwszej psychologicznej pomocy, która pomagała przepracować to, co się działo. Wszyscy mogli z niej w każdej chwili korzystać. Nie chciałem przecież, żeby z planu wyszła kolejna grupa straumatyzowanych dzieci" - mówił w rozmowie z Dagmarą Romanowską reżyser Erik Poppe.
Brevik zmienił nazwisko na Fjotolf Hansen, odsiaduje wyrok w 3-pokojowej celi w więzieniu w Skien. Ma do dyspozycji pokój do nauki, salę gimnastyczną i kuchnię, dostęp do telewizji i gier wideo. |
Wszyscy mamy wszystko. Mamy edukację, telewizję, gry wideo, dostęp do psychologów, psychiatrów i więzień.
Dostajemy punkty karne.
Nasze dzieci są dziećmi wszystkich. Mają wszystko, edukację, telewizję, gry wideo. Mogą popełniać samobójstwa.
Ja nie chcę popełniać samobójstwa. Chcę być pozbawiony gier wideo, telewizji i edukacji. Nie chcę oglądać programów. Czasami myślę jak RAMBO że niszczę seriami pocisków telewizję, budynki szkoły wraz z pomocami dydaktycznymi, wszystkie lampy na ulicach, neony i szyldy. |
|
Bajerant |
Wysłany: Czw 8:33, 22 Lip 2021 Temat postu: |
|
Cytat: | Czuła się fatalnie, miała dość tego miejsca. Uznała, że pora uciekać.
Książkę zostawiła na ławce. Poszła na plac zabaw, kilka razy czujnie rozglądając się dookoła. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Wolnym krokiem oddaliła się w kierunku bramy, przekroczyła wejście i podbiegła parę kroków, żeby schować się za pobliskim sklepem.
– Szczerze mówiąc było znacznie prościej, niż myślałam – śmieje się Martyna. – Ale jak potem minęły mnie trzy radiowozy, to byłam pewna, że mam przechlapane.
Pewnym krokiem poszła dalej. Policjanci zauważyli ją, ale to nie po nią jechali. Nikt z ośrodka nie zgłosił organom ścigania jej zaginięcia.
Wieczorem, bez telefonu, środków do życia, tuż po ucieczce ze szpitala, dotarła na rozległą polanę w okolicach Garwolina. Położyła się i na moment zasnęła. Beztroski sen pod gołym niebem stanowił przyjemną odmianę po trzech miesiącach spędzonych w ośrodku, w którym za każde najdrobniejsze przewinienie dostawała karę.
Obudziła ją sarna. Zwierzę jak gdyby nigdy nic podbiegło do niej i ją powąchało. Potem spotkała jeszcze bociana, też jakiegoś odważnego, bo jak podeszła do niego bliżej, to ten nawet nie drgnął.
Przed godz. 22.00 stwierdziła, że pora wracać do Krakowa. W ośrodku opiekuńczym przy Parkowej zachwyceni jej widokiem nie będą, ale przecież nie pozwolą jej spać na ulicy.
Na pierwszej stacji benzynowej zauważyła mężczyznę wychodzącego z TIR-a. Spytała, czy jedzie w kierunku Warszawy. Chciała zbliżyć się do stolicy, by następnie autostopem udać się do Krakowa. Niestety, jechał gdzie indziej. Ale podwiózł ją tyle, ile mógł, dał wodę, bułki, konserwę i wysadził na następnej stacji.
Tam podjechało inne auto, facet wyszedł, zaczął nalewać benzynę. Była już noc, całkiem ciemno. Zestresowana spytała go przyciszonym głosem, czy jedzie do miasta. Powiedział, że się zastanowi, po chwili wrócił i krzyknął, że może wsiadać. Zapytał jeszcze, czy jest głodna. Była, od rana nie zjadła prawie nic. Kupił jej hot- doga.
Miał jakieś 40 lat. Martyna pamięta, że w samochodzie puszczał dziwne, wulgarne rapy. A potem piosenkę, którą znała: Kali, "Piękna i bestia".
Leci mniej więcej tak: Ona jest piękna. Piękna i bestia. On jest jak bestia, on jest jak bestia…
Po kilkudziesięciu minutach zjechał na ubocze. Jechali ścieżką, pomiędzy krzakami. Podjechali pod bramę, on wtedy wyszedł, otworzył wejście, po chwili na maskę samochodu wbiegł uradowany ich widokiem wilczur. Dostrzegła niewielki, ceglany domek i wtedy spodziewała się najgorszego.
Weszli do środka. Włączył telewizor, w Eska TV leciała "polska noc", czyli zestaw polskich przebojów. Zaparzył jej kawę, a potem zaproponował nalewkę z pigwy.
Zrobiła się senna. Chciała spać na kanapie, ale on nalegał, żeby poszła do sypialni. Przygotował jej łóżko, zgasił światło, zostawił samą.
Wrócił chwilę później, był już w samych bokserkach. Położył się obok, początkowo plecami do niej. Ale potem zaczął się do niej dobierać. Położył rękę na jej biodrze, biuście, posuwał się coraz dalej.
– Zesztywniałam – wspomina Martyna. – Może to poj***ne, ale oglądając filmy, nieraz zastanawiałam się, co zrobię, gdy ktoś będzie próbował mnie zgwałcić. Uznałam, że gdy spotka mnie coś takiego, będę udawała wyluzowaną i chętną, potem namówię go, by pozwolił mi wyskoczyć na moment do łazienki, a w międzyczasie ucieknę. Teraz, gdy to się działo, byłam bezradna i sparaliżowana.
– Ale miałam szczęście – kontynuuje Martyna. – Jak zaszedł jeszcze dalej, krzyknęłam: „przestań!”, a on wtedy wziął rękę, odwrócił się plecami i nie dotknął mnie już więcej.
Rano oboje udawali, że nic się nie stało. Przyniósł jej świeże skarpetki, wziął do auta, podwiózł kilka kilometrów od domu. Na odchodne rzucił jej jeszcze 10 złotych. Kupiła sobie piwo i bilet na jakiegoś busa. Złapała kilka stopów i w końcu, przez Radom, dotarła do Krakowa.
– Na Parkowej czekała mnie awantura za ucieczkę z Garwolina – mówi Martyna. – Opowiedziałam im o tym, co spotkało mnie w nocy. Powiedzieli, że jak samotna nastolatka kręci się po zmroku po stacji benzynowej, to musiało się tak skończyć. I że mogłam nie uciekać.
– Jedno mnie dziwi – mówi po latach Martyna. – Że nikt nie mówi o tym, co dzieje się tam, w ośrodku. |
Miła Martyno.
Bardzo doceniam to, że czytasz książki. Najlepsze są książki z obrazkami. Przypominam sobie jak jeden kolega przyprowadził do mnie małe dzieci, w tym dwie dziewczynki, a to było 8 lat temu. Dzisiaj te dziewczynki mają już 16-19 lat. I znowu pojechałem do nich z tym niby kolegą, co nie jest normalny. On mi mówił że mogli byśmy "walić konia" razem.
Bardzo mi się to nie podobało, ale cóż, ten kolega niech robi co tam chce.
No ale do rzeczy. Gdybym ja spotkał na swej drodze 17-latkę z poprawczaka to owszem, bym ją chętnie przywiózł do siebie, ale dał czas. Ja bym w życiu nie ubrał bokserek i nie właził ci do łóżka. Dałbym Ci tyle czasu ile potrzebujesz do namysłu co dalej. A można wiele sobie wyobrazić aby nie zepsuć niczego.
Ale to chyba byłoby niemożliwe Martyno, bo daję sobie małe szanse. Mógłby cię zrazić mój starodawny sposób zachowania. |
|