|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rafał Ł.
Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rzeszów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 23:56, 12 Wrz 2008 Temat postu: Miłość - czy kochamy tylko wyobrażenie osoby kochanej? |
|
|
Nie widziałem tutaj tematu związanego właśnie z miłością. A wydaje mi się, że temat jest bardzo ciekawy, bo dotyczy wszystkich nas (w mniejszym lub większym stopniu). Jeśli pomyliłem działy to proszę o przeniesienie.
Wyjdźmy więc z pytaniem fundamentalnym:
Czy osobę, którą darzymy uczuciem kochamy dlatego, że jest taka jaka jest, czy jest taka jakiej jej obraz storzyliśmy sobie w głowie?
Nie umniejszając piękna miłości wydaje mi się, że odpowiedź na to pytanie brzmi TAK - kochamy wyobrażenie naszego/naszej wybranki. Świat zna miliony przypadków, w których facet (to tylko przykład proszę nie posądzać mnie o seksizm) zakochany w kobiecie nie dostrzega np.: tego, że zdradza go na lewo i prawo. On dopóki nie znajdzie niezłomnych dowodów będzie twierdził, że "ona taka nie jest". To oczywiście działa w dwie strony. Kobieta bita przez swojego partnera często uważa, że to "jej wina". Nie można oczywiście twierdzić, że zwłaszcza na początkowym etapie zakochania -> miłości główną rolę odgrywają bodźce wizualne oraz ogólnocharakterologiczne. Partner musi spełnić pewne kryteria. Jeśli podoła temu zadaniu i rozkocha w sobie drugą stronę, wówczas przestaje się dostrzegać małe grzeszki i wady, które przecież każdy z nas ma. Jedynie czysto pragmatyczne podejście do sprawy związku wyklucza taką możliwość - ale to nie jest dobre rozwiązanie - ona ma być dla niego jedyną, a on dla niej.
Ciekaw jestem waszego zdania na ten temat.
pozdawiam.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 1:22, 13 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Coś o miłości bywało, ale chyba raczej w innych działach. Na przykład tu:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/milosc,2622.html
Czy zaś kochamy obraz, czy realność? Znamy tylko obraz, wyobrażenie... Czy możemy poza to wyjść? Wierzymy, że za tym wyobrażeniem kryje się realna osoba. Nasze uczucia kierujemy ku tej osobie, nie ku obrazowi - ale tak naprawdę to nawet nie wiemy, czy JEST coś poza naszymi wyobrażeniami.
Zakochany nie zauważa wad? Jasne. I całe szczęście, bo nikt nie jest bez wad i gdyby zakochanie nie oślepiało, nie byłoby na świecie miłości. Oślepienie zakochaniem to taki "kopniak", który daje człowiekowi pędu niezbędnego do tego, by przekroczyć odpychającą barierę ludzkich wad. Z czasem, gdy zauroczenie minie, wady staną się widoczne jak na dłoni. I jeśli do tego czasu zakochanie nie przerodzi się w miłość, to związek jest stracony. Jeśli zaś zakochanie w miłość się przerodzi, to związek jest uratowany.
Dlatego zresztą pierwszy kryzys przychodzi po około trzech latach. Tyle mniej więcej trwa zauroczenie . Jeśli tego czasu nie wykorzysta się - najlepiej świadomie - na utrwalenie miłości, wtedy jest niedobrze.
A miłość kocha właśnie nie za zalety i nie odrzuca za wady. Miłość kocha "za to", że z drugiej strony KTOŚ JEST. Właśnie "ten ktoś".
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
levis
Wizytator
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1066
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 10:52, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Ja się zgodzę częściowo z wujem. Nie kocha się drugiej osoby za to, jaka jest. W zasadzie nie kocha się człowieka "za coś", kocha się "po prostu", w związku z tym to, czy obraz osoby kochanej w naszej głowie jest bliższy czy dalszy od prawdy, to sprawa drugorzędna.
Także przykłady, które podałeś to potwierdzają. Jeśli kochający mężczyzna dowie się, że ukochana go zdradza, nie przestaje jej kochać (gdyby tak było, wcale by nie cierpiał). Znajomość wad nie przeszkadza w miłości, przeciwnie, pomaga sobie z nimi radzić i wzmacnia związek.
Podsumowując - nie kocha się "za coś". Gdyby tak było, na miłość możnaby zasłużyć. A miłość (nie zakochanie)jest zupełnie swobodnym wyborem. Dlatego też to, jak prawdziwy jest obraz ukochanej osoby, jest sprawą drugorzędną.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
konrado5
Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 4913
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 13:11, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Czy zazdrość zaprzecza miłości? Spotkałem się z opinią, że jak ktoś kogoś kocha, to nawet gdy ta osoba kochana woli być z kimś innym, to pozwala mu na to, bo miłość to pragnienie szczęścia dla tej osoby.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
rozumujesz
Dołączył: 26 Gru 2007
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 14:02, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Uwielbiam takie teksty, nieźle się zawsze z takich gadek z kobitą łobśmiewamy
Co to znaczy "pozwolić" ? W jakim kontekście ? Z kim ma iść ? Dla czego idzie ? I czy to ma być jakaś "zasada miłości" ;P
To chyba z poradnika domowego
EDIT: Śmieszne jest też podejście "bo my nie jesteśmy tacy skostniali" hehe, tylko po pół roku każde z pod kulonym ogonem wraca i chce się zwyczajnie w świecie przytulić a tu już ni ma do kogo
Ostatnio zmieniony przez rozumujesz dnia Nie 14:04, 14 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
konrado5
Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 4913
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 14:04, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
rozumujesz napisał: | Co to znaczy "pozwolić" ? W jakim kontekście ? Z kim ma iść ? Dla czego idzie ? I czy to ma być jakaś "zasada miłości" ;P |
Chodzi o pozwolenia na bycie w związku z inną osobą.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
rozumujesz
Dołączył: 26 Gru 2007
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 14:28, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
A dlaczego ktoś miałby pytać o pozwolenie ?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rafał Ł.
Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rzeszów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:09, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Wuju
Cytat: | Dlatego zresztą pierwszy kryzys przychodzi po około trzech latach. Tyle mniej więcej trwa zauroczenie . Jeśli tego czasu nie wykorzysta się - najlepiej świadomie - na utrwalenie miłości, wtedy jest niedobrze. |
Nie zgodze się z Tobą w tym punkcie. Jesli wg. Ciebie zauroczenie trwa 3 lata to w takim bądź razie mocno rozciągasz ten proces. Po prostu jest udowodnione, że po takim okresie przestajemy patrzeć na wygląd, tylko zaczynamy się po prostu przyzwyczajać do osoby. Miłość namiętna przeradza się w miłość przyjacielską.
Elvis
Cytat: | Podsumowując - nie kocha się "za coś". Gdyby tak było, na miłość możnaby zasłużyć. A miłość (nie zakochanie)jest zupełnie swobodnym wyborem. Dlatego też to, jak prawdziwy jest obraz ukochanej osoby, jest sprawą drugorzędną. |
To prawda, że nie kocha się za coś. Jednak miłość wcale nie jest bardziej swobodnym wyborem niż zakochanie (przynajmniej nie w takim stopniu o jakim mówisz). To, że kogoś kochamy nie oznacza, że w pełni jestesmy świadomi bycia z tą osobą. Wynika to z kilku podstawowych spraw. Po pierwsze pewne wady wychodzą po czasie i w pierwszym etapie związku w ogóle byśmy ich nie zaakceptowali. Potem sprawa wygląda inaczej po przywiązujemy się do kogoś. To kwestia wytrzymałości charakteru. Dla niektórych niewiele trzeba, żeby odkochać się, a dla drugiego wręcz przeciwnie - potrzeba czegoś naprawde konkretnego, czegoś takiego czego nie jest w stanie sobie wytłumaczyć, żeby zakończyć związek. I nie można powiedzieć, że akceptuje wszystko "bo go/ją kocham". Idąc takim tokiem rozumowania bita kobieta będzie mówić "nie odejde, bo go kocham".
Konrado5
Cytat: | Czy zazdrość zaprzecza miłości? Spotkałem się z opinią, że jak ktoś kogoś kocha, to nawet gdy ta osoba kochana woli być z kimś innym, to pozwala mu na to, bo miłość to pragnienie szczęścia dla tej osoby. |
To nie jest miłość tylko strach przed tym, że jeśli się sprzeciwi to zostanie porzucony. Chyba, że mówimy o wolnych związkach. Ale takie nie opierają się na więzi, miłości tylko na fizycznym pociągu.
Rozumujesz
Nie wiem czy Cie dobrze zrozumiałem, ale chyba mamy podobny pogląd. Uważam, że związek powinien pozostawiać bardzo dużo swobody zarówno jednej, jak i drugiej stronie. Oprócz bycia razem każdy powinien mieć kawałek życia tylko dla siebie - spotkać się tylko w męskim/damskim gronie, poświęcać się jakiejś pasjii itd. Wszelkie ograniczenia (pomijam zdrade) są wykluczone.
PS Wolę odpowiadac jednym dużym postem niż nabijać je sobie tak jak niektórzy po jednej linijce tekstu. Nie mówie o tym temacie. Mówie ogólnie.
pozdrawiam
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rafał Ł.
Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rzeszów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:46, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Wiwo
Cytat: | Masz kłopoty z rozumieniem. Powim więc to wprost. Dwa razy prosiłem ciebie, żebyś na moje posty odpowiadał beszpośrednia do mnie. Nie poskutkowało. Uważam taką formę, za mało elegancką (delikatnie sprawę ujmując). To kończy między nami możliwość komunikacji. Ten jest trzecim moim podejściem. W tej dyskusji nie biorę udziału. To co byś wolał, to nie znaczy tego, że ja tak chcę. Nie będe z tobą dyskutował w formie zbiorczej.
|
To, że jesteś moderatorem nie znaczy, że mam Cie traktowac na jakiś specjalnych zasadach. Będę pisał do Ciebie tak samo jak do każdego, a nie wstawiał nowego posta dlatego, że Tobie nie chce się wszystkiego czytać. Jeśli uczestnicze w jakimś temacie to czytam wszystkie posty, a nie tylko wybiórczo, w związku z czym nie mam problemu z odnalezieniem tego, co kto do mnie pisze. Jedyne co mogę zaoferować ze swojej strony (co często robie jeśli pisze do kilku osób naraz) to napisanie twojego nicka pogrubionym drukiem, abyś łatwiej wyłowił co jest kierowane do Ciebie. Jeśli taka forma Ci nie odpowiada - trudno. Nie będę zabiegał o twoją opinię jeśli taki jest z tym problem.
Radziłbym się skupić na meritum sprawy, bo póki co nie wypowiedziałeś się w tym temacie ani razu na w sposób nawiązujący do jego treści, tylko odniosłeś się do mało ważnej dygresji.
Ostatnio zmieniony przez Rafał Ł. dnia Pon 22:48, 15 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eremita
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1352
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:00, 16 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Pomyślałem że nabiję sobie posta
Temat miłość, aha ciekawe co można jeszcze powiedzieć, hmmm ...
teraz się nie wypada wycofać, bo przeciez posta miałem nabić :wink:
Dobra, zaczniemy od chemii. Wuj ma rację, że zauroczenie (zakochanie) trwa ok. 3 lata. Chodzi o to, że w człowieku zakochanym wydzielają się jakieś endorfiny (dopamina chyba, nie pamietam), ale jak to u ćpuna bywa (bo to jak narkotyk działa) z czasem się przyzwyczajamy i potrzebyjemy większą dawkę Organizm zapodaje wiekszą dawkę, potem znów się przyzwyczajamy itd. Tak jakoś się robi, że ok 3 roku tego "ćpania" wiecej dragów niet.
I zagadza się, wtedy najczęściej przychodzi kryzys.
Ale też się znalazło rozwiązanie, organizm zaczyna wydzielać jakąś inną amfę, która działa inaczej, nie uzależniamy się tak od niej i nie trzeba zwiększać dawki ;P
Ja nie jestem materialistą i tą chemię tak wyjaśniam, że jest ona pochodną naszych uczuć. Chodzi mi o to, że chemiczne działanie jest tańsze w użyciu, bardziej ekonomiczne od czysto umysłowego.
Czy kochamy osobę, czy wyobrażenie?
Zauważę tu, że nie mamy wyobrażenia jeśli nie znamy tej osoby. Najpierw ją poznajemy. Tu zdarzenia mogą pójść dwutorowo:1 miłość od pierwszego wejrzenia, 2 inny scenariusz ( )
1. W tym przypadku raczej będzie to zakochanie w wyobrażeniu, występuje tu często przedawkowanie i nie przechodzi para kryzysu (np. w 3 roku)
2. Para darzy się coraz wiekszym uczuciem w miarę poznawania się. Wtedy jest szansa na zauwazenie mankamentów i ich akceptację. Nie można wówczas mówić, że kochamy wyobrażenie, bo naszą połówkę dobrze znamy.
PS. Wiwo, widzę, że ktoś Cię pogrubił
O przepraszam, że tak w jednym poście
Ostatnio zmieniony przez Eremita dnia Wto 19:18, 16 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wiwo
Wizytator
Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 1029
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: szczecin
|
Wysłany: Wto 18:51, 16 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Klegum napisał: | Para darzy się coraz wiekszym uczuciem w miarę poznawania się. Wtedy jest szansa na zauwazenie mankamentów i ich akceptację. Nie można wówczas mówić, że kochamy wyobrażenie, bo naszą połówkę dobrze znamy.
PS. Wiwo, widzę, że ktoś Cię pogrubił
O przepraszam, że tak w jednym poście |
Gdzie? Co? Jak? Kto mnie pogrubił?
Klegum, nie wierz Wujowi. Bo to zbój. Pierwszy kryzys przychodzi średnio statystycznie po pięciu latach. Jak to się przeżyje jakoś, to następny po pietnastu. I zapamiętej to sobie na całe życie. Trzeba wtedy dać do miejscowej gazety ogłoszenie: "Rozmienię czterdziestkę na dwie dwudziestki" :evil:
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 0:42, 20 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Rafał dodał do tego jeszcze uwagę, która - na skutek dzielenia wątku na dwie części - znalazła się teraz gdzie indziej:
Rafał Ł. w #65237 napisał: | Co do okresów kryzysowych to sa różne opinie na ten temat. Słyszałem też o tym, że to po dwóch latach przychodzi ten pierwszy kryzys. Potem przy osmiu. Mniejsza z tym, w każdym bądź razie miłość namiętna na pewnym etapie ewoluuje na miłość przyjacielską, bo tak naprawdę ona jest podstawą długiego, trwałego związku. Co do Kleguma - z ust mi wyjąłeś spostrzeżenie dotyczące tego jak rozpoczyna się związek. Kiedyś nawet rozmawiałem o tym z Levisem ;). |
Poprzednio Rafał napisał coś podobnego:
wuj napisał: | Dlatego zresztą pierwszy kryzys przychodzi po około trzech latach. Tyle mniej więcej trwa zauroczenie . Jeśli tego czasu nie wykorzysta się - najlepiej świadomie - na utrwalenie miłości, wtedy jest niedobrze. | Rafał Ł. napisał: | Nie zgodze się z Tobą w tym punkcie. Jesli wg. Ciebie zauroczenie trwa 3 lata to w takim bądź razie mocno rozciągasz ten proces. Po prostu jest udowodnione, że po takim okresie przestajemy patrzeć na wygląd, tylko zaczynamy się po prostu przyzwyczajać do osoby. Miłość namiętna przeradza się w miłość przyjacielską. |
Wiele tutaj do niezgadzania się chyba nie ma. Napisałem, że jest to "około trzech lat" - czyli u jednego krócej, u drugiego dłużej, szczegóły są mało ważne, ważne jest zjawisko (jak to zresztą i ty zaznaczyłeś w uwadze, która znalazła się teraz w innym wątku). A zjawisko sprowadza się do tego, że nawet jeśli zauroczenie trwa siedemdziesiąt pięć lat (co jest niewykluczone, drogi Rafale), to jeśli nie wywoła ono dostatecznie wcześnie owej miłości przyjacielskiej, jak ją nazwałeś, wtedy po czasie w miarę krótkim pojawia się i rośnie ryzyko, że ktoś inny zauroczy mocniej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|