|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
malaavi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 06 Sie 2011
Posty: 930
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:00, 09 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | nigdy nie mamy do czynienia z kompletnym zdeterminowaniem, czyli uzyskaniem efektu w 100% przewidywalnego. |
Przykłady w większości będą nieudane. Niezdolność nasza do przewidzenia, czyli obliczeniowa ułomność, nie jest tym samym co nieprzewidywalność. Zapoznaj się z klasycznym zagadnieniem ruchu n ciał. Prosty, zdawałoby się układ i poszukiwanie deterministycznego rozwiązania, a jaki kłopot.
Rozsądzenie, czy coś byłoby przewidywalne, a nie tylko - czy zostało już przewidziane, to większy kłopot (gdy nie zostało przewidziane ).
W innym miejscu już napisałem, że by oceniać cokolwiek, włącznie z wartością dowodu, trzeba poczynić daleko idące założenia. Człowiek deterministyczny czy losowy nie oceni prawdziwości dowodu. By w ogóle uprawiać spekulacje filozoficzne zakłada się, że się ma pewne zdolności oceniania, interpretowania, wnioskowania. Założenie takiej własnej potęgi KONIECZNE by w ogóle zacząć rozważania, rozwiązuje większość rozważanych problemów. Człowiek może udowodnić jedynie, że ma możliwości, to bowiem jest bezpośrednio założeniem i dowód jest nieskomplikowany. Człowiek nie może udowodnić, że nie ma możliwości, bo z braku możliwości to, co człowiek nazwałby dowodem, nie byłoby nim (w intuicyjnym i silnym znaczeniu słowa "dowód").
Niezdolne do interpretacji maszyny deterministyczne mogą (bo muszą) kierować się regułami i zwracają wynik, jeśli jednak nie będzie człowieka, który zinterpretuje program działania maszyny, wynik nie będzie dowodem. Pozostanie ciągiem symboli, a raczej znaków graficznych, bo beztreściowych.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33361
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:40, 09 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
malaavi napisał: | Michał Dyszyński napisał: | nigdy nie mamy do czynienia z kompletnym zdeterminowaniem, czyli uzyskaniem efektu w 100% przewidywalnego. |
Przykłady w większości będą nieudane. Niezdolność nasza do przewidzenia, czyli obliczeniowa ułomność, nie jest tym samym co nieprzewidywalność. |
Ależ ja nic podobnego nie twierdziłem. Problem ułomności obliczeniowej jest tu w zasadzie odrębny.
W rzeczywistości pełne zdeterminowanie rozbija się przynajmniej o kilka problemów:
1. możliwość zdobycia pewnej (w 100%) informacji o rzeczywistości (danych wejściowych)
2. możliwość doskonałego wymodelowania owej rzeczywistości (zamiany informacji w formie "ontologicznej" na liczby dające możliwość operowania logiczno - matematycznego).
3. możliwości obliczeniowe (tak czysto techniczne, jak też od strony dostępności algorytmów, nie mówiąc już o nieskończonej mocy obliczeniowej niezbędnej do idealnego przetwarzania liczb mocy continuum)
4. możliwości interpretacyjne wyniku (nie mamy przecież gwarancji, że to co wypluje nam maszyna w postaci liczb, da się zawsze zwrotnie przełożyć na ontologiczno - rzeczywisty kształt).
Największym problemem jest chyba jednak punkt 2 - modelowalność. Pojawia się pytanie, na ile świat w ogóle jest modelowalny.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 16:41, 09 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
malaavi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 06 Sie 2011
Posty: 930
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:09, 09 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Pisałeś o jednojajowych bliźniętach. Najpierw rozbijemy się o niezdolność do modelowania, później, gdybyśmy byli zdolni, dopiero o niemodelowalność. Najpierw rozbijemy się o niezdolność do obliczeń, później, gdybyśmy mieli nieskończone możliwości obliczania - o nieobliczalność (rozumianą dosłownie).
Nie wiem zatem dlaczego istotne ma być rozważanie problemów, z których istotą się nie zetkniemy bezpośrednio, bo dużo wcześniej powstrzymają nas nasze ułomności.
(I podkreślam to, co wcześniej: pisząc z perspektywy osoby poznającej zakładamy bardzo dużo. Warto zdać sobie sprawę, ile).
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33361
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:37, 09 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
malaavi napisał: | Nie wiem zatem dlaczego istotne ma być rozważanie problemów, z których istotą się nie zetkniemy bezpośrednio, bo dużo wcześniej powstrzymają nas nasze ułomności. |
Tak sobie dyskutujemy. Więc piszę o tych problemach, które dostrzegłem. Faktycznie, niekoniecznie wszystkimi trzeba się zajmować.
Dla mnie osobiście widzenie rzeczy w szerszej perspektywie ma duże znaczenie, bo pozwala mi jakoś osadzić całą sprawę w intelektualnej przestrzeni.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 20:40, 09 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
malaavi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 06 Sie 2011
Posty: 930
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:45, 25 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Marcin Kotasiński napisał: | Rozumiem, co znaczy „myślę, więc jestem” lub „jestem świadom własnej świadomości”, bo dokonuję tych aktów myślenia siebie i odkrywam siebie jako samoświadomego. Ty także rozumiesz, co one oznaczają, o czym dałeś świadectwo we wcześniejszych dyskusjach choćby. Świadczy o tym, że potrafimy myśleć siebie, czyli jesteśmy samoświadomi – samodzielnie siebie świadomi. Komunikując sobie to rozumienie tak jak to, że potrafimy pisać na klawiaturze wiemy, że jesteśmy tacy sami, samoświadomi. To samo dotyczy każdego człowieka, który rozumie te zdania i potrafi wytłumaczyć je własnymi słowami. Ci, którzy jeszcze nie rozumieją po wyjaśnieniach także zrozumieją i będą potrafili to wytłumaczyć, bo my także kiedyś nie rozumieliśmy poczym zrozumieliśmy i wiemy.
Poza tym zauważ, że Kartezjusz stał się zrozumiały dla milionów ludzi, dlatego bo wszyscy ci ludzie dokonali na sobie aktu myślenia siebie, cogito…, to świadczy, że wszyscy jesteśmy samoświadomi. |
To napisałeś w odpowiedzi wujowi, gdy poprosił o dowód "publiczności" świadomości.
Z oczywistych błędów: kwantyfikacja "dla każdego" nie daje nawet "istnieje choć jeden". Ogólny wniosek, że coś dzieje się w każdym przypadku wciąż nie pozwala mniemać, że dzieje się choć raz, tym bardziej - w miliardach przypadków.
Piszesz (nie pierwszy raz) z filozoficznie może poprawnej, ale dla myślących ludzi absurdalnej perspektywy. Nie ma żadnych "nas", którymi byś był, my móc czuć, co też czujemy wszyscy. Jesteś sobą. Nie udowodnisz nikomu, że jesteś samoświadomy. Zwłaszcza nie zrobisz tego pisemnie - zaprogramowany bot mógłby wkopiować tu dokładnie te same słowa, które ty wkopiujesz. Koniec dowodu.
Pomijam fakt, że powątpiewanie w twoją samoświadomość przychodzi mi z każdą chwilą łatwiej. Ważniejsze dla tematu jest zauważenie, że jeśli nawet swojej samoświadomości doświadczam, czyjąś samoświadomość jedynie postuluję na podstawie obserwacji czyjegoś zachowania. Przy tym moje zachowanie jest wyuczone ze środowiska, powiązane następnie z wewnętrznymi doświadczeniami. Przez analogię, skoro inni zachowują się podobnie, przypisuję im podobną samoświadomość. Gdybym jednak miał pewność - jak ty ją masz - to zapewne pomijałbym prostszy fakt, podobieństwo zachowań jest w doskonały sposób tłumaczona wychowaniem (procesem kształtowania mnie wśród innych ludzi), nie potrzebuje wcale metafizycznego postulowania świadomości innych ludzi.
Zatem dajesz, nie pierwszy raz, teorię metafizyczną, którą z powodzeniem da się zastąpić paroma prostymi obserwacjami, nie zbliżasz się nawet do dowodu, o który byłeś proszony.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 1:51, 11 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Michał napisał: | w identyczny sposób jak wybór wolitarny dałoby się zdefiniować IDEALNY PROCES LOSOWY. | wuj napisał: | I tak, i nie.
Z pomiarowego punktu widzenia - tak. Wynik pomiaru jest całkowicie nieprzewidywalny. Oba przypadki są więc pomiarowo identyczne i definicja jest poprawna.
Z ontologicznego punktu widzenia - nie. Istnieje przyczyna: podmiot. Oba przypadki są więc ontologicznie różne i definicja jest błędna. | Michał napisał: | Przyjmij, że nie wiem co to znaczy, że "Istnieje przyczyna: podmiot." Czy potrafisz wyjaśnić co rozumiesz przez wyrażenie: podmiot jest przyczyną decyzji?... |
Piszę o tym w poniższym poście do Konrado. Rzuć proszę okiem. Czy teraz jest już nieco jaśniej?
_________________________________
Konrado, zacznę ponownie od twojego postu z 26 lipca, a dopiero potem przejdę do następnego, z 1 sierpnia (oba posty i moja poprzednia odpowiedź są na poprzedniej stronie):
wuj napisał: | W zdeterminowanym swiecie jestem trybikiem maszyny, i moja decyzja znaczy po prostu tyle, ze trybim zwany "ja" i poruszany przez jakis system innych trybikow i zapadek, poruszyl jakis jeszcze inny trybik lub przestawil jakas zapadke. Poruszyl lub przestawil w sposob rzecz jasna calkowicie wymuszony przez to, jak sam zostal poruszony przez poruszajace go, zewnetrzne w stosunku do niego elementy. | napisał: | Albo ruch trybika "ja" został zdeterminowany przez ruch innych trybików i zapadek albo nie został zdeterminowany (czyli jest przynajmniej trochę przypadkowy). Jeżeli to pierwsze, to nie mam żadnego wyboru, bo wszytko jest ustalone przez czynniki zewnętrzne. Jeśli to drugie, to nie mam również żadnego wyboru, bo wybór został wylosowany albo częściowo ustalony przez czynniki zewnętrzne i częściowo wylosowany. |
Ja mówię tu o zdeterminowanym świecie. Nic dziwnego, że w tym przypadku nie ma żadnego wyboru.
Natomiast zakładając, że działanie musi być albo losowe, albo zdeterminowane przez czynniki zewnętrzne, zakładasz fałszywą alternatywę. Źródłem działania obiektu X może być albo żaden obiekt, albo obiekt inny, niż X, albo obiekt X. Może warto zastanowić się, co właściwie znaczy determinizm i co znaczy losowość? Co znaczy, że coś jest przyczyną czegoś? Co znaczy, że coś jest źródłem działania?
Piszesz:
Konrado napisał: | Nie rozumiem na czym miałoby polegać jakieś tajemnicze ustalenie decyzji przeze mnie (ani nie przez przypadek ani nie przez czynniki zewnętrzne). |
A na czym miałoby polegać ustalanie decyzji przez przypadek albo przez czynniki zewnętrzne? Na jakiej zasadzie jest to mniej tajemnicze?
Konrado napisał: | Chyba jedynie w taki sposób, że moja decyzja została ustalona przez jakaś inną, wcześniejszą moją decyzję, czyli np. dnia 25 lipca zadecydowałem o tym, że dnia 26 lipca zadecyduję o tym, że wypiję herbatę zieloną. |
A w jaki sposób dodanie związku z wcześniejszą decyzją cokolwiek wyjaśnia? Niezależnie od tego, czy w grę wchodzi regularny determinizm, ścisły przypadek, czy coś innego?
W świecie deterministycznym zdarzenia są po prostu ułożone jedno za drugim, a wszelkie prawa, przyczynowość i w ogóle upływ czasu to złudzenie, efekt takiego a nie innego, arbitralnego ułożenia zdarzeń. Postrzegane związki między wydarzeniami mają charakter jednoznacznych praw z powodu zupełnie tajemniczego. W pozornie najsensowniejszej wersji byłby to Projekt Stwórcy - ale wtedy tylko świat stworzony jest deterministyczny, Stwórca już wychodzi poza to, taki model jest więc tylko pseudo-determinizmem. Inna opcja to przypadkowe ułożenie się wydarzeń właśnie tak, a nie inaczej - ale to też jest pseudo-determinizm, bo u podłoża jest przypadek. Jeszcze inna opcja mówi, że nasze zmysły filtrują z ogromu wydarzeń to, co dzieje się w sposób uporządkowany. Całej reszty nie postrzegamy, albo postrzegamy jako zbiegi okoliczności, jako przypadek właśnie, jako "cuda" lub tajemnicze, niewyjaśnione zjawiska - i w sumie nic dziwnego, że ludzkie życia i pamięć są ograniczone, a różni ludzie postrzegają i pamiętają "te same" wydarzenia różnie. Tak czy owak, w tym wszystkim nie ma żadnej prawdziwej przyczynowości ani praw, prawa i przyczyny to tylko słowa odzwierciedlające to, że postrzegamy tylko małe fragmenty całości.
W świecie losowym zdarzenia układają się jedno za drugim ("układają się", a nie "są ułożone"). Upływ czasu istnieje przynajmniej o tyle, o ile świat jest jednowątkowy (nie ma wielu światów, ale jest wiele możliwości tego, jak świat może wyglądać). Wszelkie prawa i przyczynowość są natomiast odbiciem ilości możliwych światów różnego rodzaju. Na przykład: na półce stoi siedem tysięcy pudełek z herbatą i jedno z kawą, pudełka są wybierane losowo, więc mamy spełniające się niemal zawsze "prawo" mówiące, że na śniadanie jest herbata, a kawa zostaje na półce. Taki model świata usuwa podstawowe problemy koncepcyjne, jakie trapią determinizm, ale nie wprowadza żadnych solidnych związków przyczynowo-skutkowych. W sumie, najsensowniejszej wygląda tutaj model "wielu światów", w którym możliwe jest w zasadzie wszystko, ale tylko niektóre kombinacje zdarzeń są w stanie "podtrzymać" świadomość, przez całą resztą świadomość co najwyżej przechodzi nie rejestrując niczego - i stąd świat, chociaż czysto przypadkowy, wygląda tak, jakby był uporządkowany.
Dopiero w świecie wolitarnym istnieje przyczyna godna swojej nazwy. W takim świecie przyczynowość odzwierciedla nie tylko - jak w świecie losowym - ilość możliwości podobnego rodzaju, ale także faktyczne decyzje podejmowane przez jakieś osoby. Czyli faktyczne działanie. Niewyobrażalnie ogromna ilość wzajemnie wpływających na siebie decyzji powoduje, że postrzegane relacje pomiędzy zdarzeniami mają charakter jednoznacznych praw deterministycznych, lub - jeśli się im dostatecznie dobrze przyjrzeć - praw losowych.
Konrado napisał: | w dosłownym sensie to tylko i wyłącznie wydarzenie może uczestniczyć w związkach przyczynowo-skutkowych. |
Nie widzę związku. Co rozumiesz tu pod hasłem "wydarzenie"? I co rozumiesz pod hasłami "przyczyna" i "skutek"?
Obawiam się jednak, że jak zwykle, gdy zaczniemy się zagłębiać w tego typu rozważania, wejdziemy całym rozpędem w problemy, których rozwiązanie istnieje jedynie w ramach idealizmu empirycznego .
Konrado napisał: | Zastanówmy się co to znaczy, że czajnik jest przyczyną tego, że woda się zagotowała. Tak naprawdę się to sprowadza do tego, że pewne wydarzenia (to co się dzieje w czajniku) są przyczyną zagotowania wody. |
W jakim sensie "wydarzenia są przyczyną"? Czym są wydarzenia? W jakim sensie "czajnik jest przyczyną" (jak piszesz)? Czy czajnik jest wydarzeniem albo składa się z wydarzeń? Jeśli tak, to co to znaczy, że składa się z wydarzeń? A jeśli nie, to czym jest czajnik i na czym polega jego bycie przyczyną? Piszesz:
Konrado napisał: | przyczyną mogą być tylko wydarzenia, przedmioty jako przyczyny dają się zredukować do wydarzeń jako przyczyn |
Co więc rozumiesz pod hasłem "przedmiot"? I czy wydarzenie to konfiguracja przedmiotów? Czy przyczyną (w determinizmie) jest konfiguracja przedmiotów (cokolwiek znaczy słowo "przedmiot") postrzegana jako poprzedzająca w czasie konfigurację przedmiotów zwaną skutkiem?
Konrado napisał: | całkowita znajomość wcześniejszego stanu świata wystarczyłaby do ustalenia tego, że tak się stanie w tym konkretnym czasie. |
Czyli zależnością przyczynowo-skutkową w determinizmie nazywasz równanie matematyczne opisujące obserwowane ułożenie tych wydarzeń, które można opisać za pomocą skończonej ilości parametrów (liczb). Czy zauważasz problem? Ponieważ pomiar fizyczny polega na oddziaływaniu mierzącego i mierzonego, a każde działanie (akcja) powoduje reakcję, to im dokładniejszy jest pomiar, tym bardziej zmienia on to, co jest mierzone. I w efekcie nie ma żadnej możliwości, aby wyznaczyć parametry z pełną dokładnością. Co więcej, pełny opis musiałby w końcu włączyć także i opisującego, który musiałby siebie samego mierzyć i opisywać akt opisu. Tak rozumiany determinizm jest więc czysto wydumany: jest on dobry jako przybliżenie mówiące, że da się z sensowną dokładnością przewidzieć zachowanie pewnych układów fizycznych na podstawie pomiarów stanu początkowego, ale po przekroczeniu pewnego poziomu dokładności przybliżenie to rozpływa się i zapętla.
Tak czy owak, wydaje mi się, że kiedy mówi się o przyczynie, chciałoby się mówić o czymś, co stanowi spoiwo rzeczywistości (to, co spaja ze sobą wydarzenia na osi czasu), a nie o czymś, co stanowi jej opis. Tyle, że świat deterministyczny nie ma takiego spoiwa, bo w nim nic nie może się "rozpaść". Zachodzi w nim zawsze tylko jedna możliwość. Ciąg wydarzeń nie jest otoczony żadną przestrzenią alternatywnych wydarzeń, w którą to świat mógłby skręcić z naszego ciągu, gdyby wydarzenia w ciągu nie były sklejone przyczynowo-skutkowo. Brak alternatywy oznacza, że nie ma spoiwa! A istnienie alternatywy oznacza, że przyczyny (czyli spoiwa) należy szukać POZA elementami, które są sklejane. I oznacza, że sklejanie zachodzi dynamicznie: czas istnieje realnie, w teraźniejszości coś się dzieje. Dzieje się właśnie akt wyboru: spośród alternatyw wybierany jest jeden element, który zostaje przyklejony do poprzedniego, tworząc nowe ogniwo w łańcuchu zrealizowanych wydarzeń.
Skąd ten wybór? Tu są dwie opcje: wybór jest losowy albo wolitarny. Determinizm odpada, tam nie ma wyboru. Losowy wybór trudno nazwać przyczyną, pod tym pojęciem chciałoby się raczej rozumieć coś, co jest w czymś zakorzenione, a nie jakieś Nic (a prawdziwa losowość zakorzeniona jest właśnie w Niczym). Zostaje nam więc osoba jako jedyna przyczyna godna swojej nazwy. Oczywiście, to nie jest argument za wolitaryzmem; to jest jedynie omówienie sensu przyczyny i potencjalnych mechanizmów odpowiedzialnych za relacje przyczynowo-skutkowe.
Konrado napisał: | W świecie indeterministycznym mogłoby to być w pewnym stopniu nieprzewidywalne, czyli przypadkowe |
Czy (nie)przewidywalność jest dla ciebie równoważna (in)determinizmowi, czy też raczej jest dla ciebie czymś, do czego (in)determinizm prowadzi?
Konrado napisał: | O ile dobrze zrozumiałem, to ta analogia nie może się odnieść do wolnej woli, bo na czym innym polega to, że osoba jest przyczyną działań niż to, że czajnik jest przyczyną zagotowania wody. |
Na czym polega to, że czajnik jest przyczyną zagotowania się wody?
Konrado napisał: | Na czym więc polega to, że osoba jest przyczyną, skoro nie może być w świecie deterministycznym? |
W świecie deterministycznym nie ma prawdziwych przyczyn, są tylko złudzenia przyczyn. Osoba jest przyczyną o tyle, o ile jej działanie wprowadza świat w inny stan, niż stan w którym by się świat znajdował, gdyby takiego działania nie było.
Konrado napisał: | Czy to, że jestem przyczyną działania to nic innego jak to, że działanie jest spowodowane moją decyzją, która nie jest wyznaczona czynnikami zewnętrznymi? Dlaczego wtedy tej decyzji nie nazwać przypadkową, skoro ona nie ma już przyczyny? |
Ma przyczynę. Przyczyną decyzji jest osoba (ściślej: wolna wola osoby). Każde działanie, nawet to postrzegane jako przypadkowe, sprowadza się zawsze do jakiejś decyzji jakiejś osoby (ogólniej: do jakichś decyzji jakichś osób, to może być ogromna liczba decyzji i osób), czyli do pewnej Pierwszej Przyczyny, wytwarzanej przez wolną wolę. Jest to TYLKO w tym sensie podobne do modelu losowego, że w obu tych modelach przyczyna jest zawsze Pierwszą Przyczyną. Tutaj jednak podobieństwo się kończy. Bo w indeterminizmie ta Pierwsza Przyczyna bierze się z Nicości (stąd jest czysto przypadkowa, z niczym realnym nie jest związana), a w wolitaryzmie bierze się ona z wolnej woli osoby (stąd wcale nie jest przypadkowa, lecz jest związana z realnie istniejącą osobą, z jednostką twórczą).
Konrado napisał: | Wuj Zbój ostatnio wyraźnie podkreśla, że wolna wola nie jest stanem. Czyli moje wybory nie są spowodowane przez żadne wydarzenia? |
Wydarzenia wpływają na wybory, w różnoraki sposób: są obserwowane przez osoby (wyniki obserwacji są brane pod uwagę przez wolną 0wolę), oraz z każdego z wydarzeń istnieją możliwe drogi do wydarzeń ze zbioru odpowiadającego temu konkretnemu wydarzeniu (tak więc jeśli wybrano A, to w następnej chwili można wybrać A1, A2, albo A3, ale nie B1, ani nie B2, ani nie B3, a jeśli wybrani B, to w następnej chwili można wybrać B1, B2, albo B3, ale nie A1, ani nie A2, ani nie A3). Jednak wydarzenia nie powodują wyborów. Wybory są powodowane przez wolną wolę. Wydarzenia wyznaczają przestrzeń, w której wolna wola może wybierać.
Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Wto 1:56, 11 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33361
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:59, 11 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Tak czy owak, wydaje mi się, że kiedy mówi się o przyczynie, chciałoby się mówić o czymś, co stanowi spoiwo rzeczywistości (to, co spaja ze sobą wydarzenia na osi czasu), a nie o czymś, co stanowi jej opis. Tyle, że świat deterministyczny nie ma takiego spoiwa, bo w nim nic nie może się "rozpaść". Zachodzi w nim zawsze tylko jedna możliwość. Ciąg wydarzeń nie jest otoczony żadną przestrzenią alternatywnych wydarzeń, w którą to świat mógłby skręcić z naszego ciągu, gdyby wydarzenia w ciągu nie były sklejone przyczynowo-skutkowo. Brak alternatywy oznacza, że nie ma spoiwa! A istnienie alternatywy oznacza, że przyczyny (czyli spoiwa) należy szukać POZA elementami, które są sklejane. I oznacza, że sklejanie zachodzi dynamicznie: czas istnieje realnie, w teraźniejszości coś się dzieje. Dzieje się właśnie akt wyboru: spośród alternatyw wybierany jest jeden element, który zostaje przyklejony do poprzedniego, tworząc nowe ogniwo w łańcuchu zrealizowanych wydarzeń.
Skąd ten wybór? Tu są dwie opcje: wybór jest losowy albo wolitarny. Determinizm odpada, tam nie ma wyboru. Losowy wybór trudno nazwać przyczyną, pod tym pojęciem chciałoby się raczej rozumieć coś, co jest w czymś zakorzenione, a nie jakieś Nic (a prawdziwa losowość zakorzeniona jest właśnie w Niczym). Zostaje nam więc osoba jako jedyna przyczyna godna swojej nazwy. Oczywiście, to nie jest argument za wolitaryzmem; to jest jedynie omówienie sensu przyczyny i potencjalnych mechanizmów odpowiedzialnych za relacje przyczynowo-skutkowe. |
To co zacytowałem chyba jakoś wyjaśnia mi, o co Ci chodziło. Zgadzam się co do tego, co napisałeś z drobnymi wyjątkami. Sam z resztą myślę tu podobnie.
Moje zastrzeżenie dotyczy kwestii wynikania. Ja tu widzę błędne koło - bo wolitarność wprowadzasz po to, aby była przyczynowość, a za chwilę przyczynowość wynika Ci z wolitarności. Czyli w zasadzie są jednym i tym samym, tylko z różnym rozłożeniem akcentów. Tu - w tej układance - wyraźnie czegoś brakuje.
W moim przekonaniu pojęcie przyczyny w ogóle jest mocno niejasne, więc opisywanie czegoś za jego pomocą oznacza wyjaśnianie nieznanego niewyjaśnionym. Dlatego, aby wyjść z owego zaklętego kręgu postulowałbym skupienie się nie tyle na przyczynie jako takiej, a po prostu na uzgodnieniu zależności pomiędzy osobą, a światem zewnętrznym - kiedy są ścisłe, kiedy są częściowe, kiedy nie występują. Wikłanie tu pojęcia przyczyny, chyba bardziej zaciemnia, niż wyjaśnia, sprawę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 0:34, 12 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Przecież to nie jest argument za wolitaryzmem, lecz omówienie sensu przyczyny i potencjalnych mechanizmów odpowiedzialnych za relacje przyczynowo-skutkowe. To raz. A dwa, w konstrukcji "wprowadzam X, by mogło zajść Y, a potem z X wynika mi Y" nie ma błędnego koła, tylko konsekwencja. Gdyby potem z X nie wynikło mi Y, to znaczyłoby to, że wprowadzenie X w celu umożliwienia Y nie udało się .
Tak, pojęcie przyczyny jest niejasne. Niejasność ta dotyczy jednak głównie tego, w jaki sposób przyczyna działa. Wiadomo natomiast, że gdy mówimy o przyczynie, to mówimy o czymś, co w chwili zajścia wydarzenia P uniemożliwia zajście wszystkich wydarzeń alternatywnych do tego jednego jedynego wydarzenia, które jest skutkiem S wydarzenia P. Słowo "przyczyna" występuje więc w dwóch znaczeniach: raz umownie jako wydarzenie P, a raz jako mechanizm powodujący, że zajście P wyklucza zajście czegokolwiek poza wydarzeniem S. Wydaje mi się, że nie ma większego sensu zastanawiać się, jak ten mechanizm może działać. Być może da się coś zrozumiałego wykombinować, ale raczej nic z tego nie wyniknie (OK, poza zabawą, a to już coś jest).
Wszystko to nie zmienia w niczym faktu, że alternatywa "albo determinizm, albo losowość (indeterminizm)" jest alternatywą fałszywą, ani faktu, że determinizm na swoim podstawowym poziomie jest niekompatybilny zarówno z wolnością woli, jak i z przyczynowością, a indeterminizm jest niekompatybilny z wolnością woli. Oraz nie zmienia to faktu, że przyczynowość w sensie słabym, jako obserwowane uporządkowanie w następstwie wydarzeń, pojawia się niezależnie od tego, czy świat jest deterministyczny, indeterministyczny, czy wolitarny. Jeśli wreszcie uda się mi uzyskać podpis Konrado pod tymi stwierdzeniami, to będzie to spory sukces tej długiej dyskusji (której niniejszy wątek jest tylko wierzchołkiem).
Piszesz w końcu, że najkorzystniej byłoby zastanowić się nad zależnościami pomiędzy osobą a światem zewnętrznym. Ja powiedziałbym tak:
Świat jest stary i wydarzyło się w nim bardzo wiele. Jeśli więc założymy nawet, że wszystkie zależności mają charakter wolitarny (tj. czynnikiem wykluczającym alternatywy są osoby, a nie los - czyli Podmiot, a nie Nicość), to tak czy owak skutki tak się już poprzeplatały, że ogromna większość wydarzeń toczy się swoim biegiem bez konieczności żadnej wolitarnej interwencji z czyjejkolwiek strony. Kamień spada "sam z siebie" (a spoiwo zlepiające wydarzenia nazywa się "siła grawitacji"), mięśnie "same z siebie" naprężają się i rozprężają w skomplikowany sposób, aby napisać jakieś słowo, które też właściwie wstukuje się "samo z siebie", nierzadko na zasadzie automatycznych skojarzeń, które są dopiero potem kontrolowane pod względem prawidłowości językowej i merytorycznej (albo i nie są, he he). Udział wolnych decyzji w kontrolowaniu biegu wydarzeń jest chyba stosunkowo niewielki. Do tego dochodzi jeszcze wpływ fałszywych lub niepełnych informacji, które wpływają na podejmowane decyzje. W jakim stopniu decyzję podjętą na bazie błędnej informacji można nazwać wolną? Nawet, jeśli podjęła ją wolna wola? Tutaj też mamy wieloznaczność słowa: wolność oznacza raz pewną integralną własność osoby (wolność w zwrocie "wolna wola"), a innym razem oznacza taki stan przy podejmowaniu decyzji, który łączy się z pełną odpowiedzialnością moralną za skutki decyzji (a to implikuje, że osoba podejmująca decyzje jest w pełni świadoma wszystkich istotnych skutków każdego z możliwych rozwiązań, a jeśli nie wszystkich, to przynajmniej rozwiązania rozpatrzonego pozytywnie). Ta pierwsza wolność jest zawsze dostępna i realizowana (naturalnie, w tym momencie przyjmuję model zakładający istnienie wolnej woli). Ta druga wolność jest zawsze bardzo ograniczona i zazwyczaj trudno jest nawet oszacować, w jakim stopniu.
Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Śro 0:37, 12 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33361
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 2:09, 12 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | gdy mówimy o przyczynie, to mówimy o czymś, co w chwili zajścia wydarzenia P uniemożliwia zajście wszystkich wydarzeń alternatywnych do tego jednego jedynego wydarzenia, które jest skutkiem S wydarzenia P. |
Wydaje mi się, że takie pojęcie przyczyny wymaga dość silnego założenia - że w ogóle istnieją jednoznaczne alternatywy, które dadzą się przypisać do zdarzenia P i S. Typowo mamy tak, że wszystkie zdarzenia są w wielorakiej wzajemnej zależności - mają wiele przyczyn i wiele skutków. Ty chciałbyś nagle znaleźć tutaj takie, które ładnie Ci się wbuduje w prosty schemat, a poza tym dość odległy od praktyki językowej. Ja tego tak nie widzę.
Weźmy typową sytuację - przyczyną zjedzenia ciastka jest chęć zjedzenia ciastka?
Ta chęć w ogóle nie jest zdarzeniem, tylko stanem umysłu. Więc może nie jest przyczyną. To może pierwszy moment zachcenia się - jak zdarzenie - byłby przyczyną?
Ale przecież, jeśli ten moment trwałby tylko ten ułamek sekundy, to nie zdązyłbym za jego pomocą zjeść ciastka.
Poza tym inną przyczyną zjedzenia ciastka jest wyprodukowanie tego ciastka - wola piekarza. Bez niej tez nie byłoby możliwości zjedzenia ciastka.
Nie umiem do tego - całkiem prostego przykładu - dopasować Twojego schematu. Może Ty mi go dopasujesz?...
Aktualizacja
Na razie nie mam odpowiedzi, więc jeszcze dopiszę, jak by to było po mojemu.
Zgadzam się, że akt wolnej woli jest swego rodzaju wyłonieniem nowej opcji wszechświata, wyłonieniem z niebytu, jest kreacją. Natomiast w kwestii przypisania go do konkretnego przejawu rzeczywistości - czy to rozumianego jako przyczyna, czy jako skutek nie jest już jasne. Bo właściwie wszystko ma wiele przyczyn i wiele skutków, a trudno jest wymyślić tu jakąś przekonywującą hierarchię, co jest tym głównym skutkiem, a co nie.
Natomiast akt wolnej woli faktycznie generuje nową ścieżkę w trybikach wszechświata, ścieżkę która już po paru sekundach obrośnie miliardami nowych odniesień, jakoś zazębi się z istniejącymi we wszechświecie bytami, zdarzeniami. Jak? - to może być w ogóle niemożliwe do wymodelowania.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 11:47, 13 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marcin Kotasiński
Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:14, 13 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
W dość niejasny sposób prowadzicie te rozważania o wolnej woli. Dla mnie sprawa jest prosta, zawsze każdy podmiot dysponuje wolną wolą, widać to na przykładzie wszystkich decyzji, które podejmuje i bez względu na warunki. Czy jest to sytuacja, w której znajduje się w swobodzie gdzie wybiera to, co chce, czy sytuacja przymusu, to nawet wtedy wybiera albo przymus, godząc się na niego ze strachu albo nie i stawia mu opór. Jedyne, co może ograniczać, ale nie zaprzeczać, wolnej woli, to niewiedza dotycząca zbioru możliwych wyborów. Jednak zawsze wybór jest wolny, bo podejmowany na bazie samodzielnej decyzji, czy jest to przyjęcie sugestii/przymusu kogoś, to jest to wybór tej sugestii/przymusu lub samodzielna decyzja na podstawie posiadanej wiedzy o warunkach, o możliwych wyborach. Kwestia wiedzy dotyczy tylko tego czy ktoś wiedząc mało widzi tylko prawo lub lewo, czy też dysponując większą wiedzą, widzi także środek, góra, dół, czy pośrednie wybory. Nie znam sytuacji kiedy wolnej woli nie ma.
Michał pomysł zjedzenia ciastka staje się przyczyną wtedy kiedy to ciastko zostaje zjedzone. Jeśli pomysł pozostaje niezrealizowany to jako taki jest skutkiem, skutkiem wyłonienia się pragnienia, uczucia, które ulega uświadomieniu jako akt woli/świadomy pomysł. Układ w którym pragnienie i świadomy pomysł jest na początku a na końcu zjedzone ciastko obejmuje w sobie wiele więcej podukładów przyczyna-skutek, bo pomysł powoduje koncentrację uwagi na celu, ruch ręką a za nim więcej takich ruchów, ruchy szczęką, przełykanie, rozpuszczanie ciastka w żołądku i miliony innych jak reakcje chemiczne w organizmie, czy te wszystkie mikroreakcje organizmu prowadzące do spostrzeżenia ciastaka czy ruchu ręką, itp.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33361
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:56, 13 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Marcin Kotasiński napisał: | W dość niejasny sposób prowadzicie te rozważania o wolnej woli. Dla mnie sprawa jest prosta ... |
To postaw sobie np. takie pytanie: czym zewnętrznie (jak odróżnić) różni się działanie podjęte za pomocą decyzji:
- człowieka świadomego
- człowieka pod wpływem środków odurzających
- kraba
- staczającego się po zboczu kamienia, który "wybiera" tor swojego spadania
- wskoczenie kulki we właściwe miejsce ruletki w kasynie
Czy wszystkie owe (zewnętrznie nieprzewidywalne) zjawiska są wolne?
Jeśli nie są wolne, to które i dlaczego?
Czy jesteś w stanie odróżnić (w miarę obiektywnie - podając ogólną regułę, a nie po prostu ogłaszając co się cię wydaje) przypadki wolności, od tych, w których wolności nie było?
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 18:57, 13 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marcin Kotasiński
Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:49, 13 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
- człowiek świadomy podejmuje wolne wybory na podstawie tego, co wie i w rezultacie na podstawie tego, co może. W owym „wie” mieści się również wybrany z wolnego wyboru determinizm np. dotyczący obyczajowości. Człowiek świadomy wybiera z spośród pozostałych przykładów najbardziej trzeźwo.
- odurzony tym różni się od trzeźwego, że jego odurzenie może powodować utratę trzeźwości, zatem ograniczenie pola możliwych wyborów, które dostrzegałby będąc nieodurzonym. Ale jednocześnie łatwiej relatywizuje wybrany w sposób wolny determinizm np. obyczajowy. Po prostu taki jest mniej przytomny, oczywiście biorąc pod uwagę, że odurzony jest czymś, co pozbawia go trzeźwości, bo są środki trzeźwość wspomagające.
- Krab jest znacznie prostszym organizmem, ale również kieruje się wyborami, jednak jego podmiotowość widzi węższe pole wyborów, niż człowiek, czy inne wyższe zwierzę. Ale również raz wybiera posiłek, raz kąpiel, innym zabawy lub „politykę” grupową. Ale wybiera, widać to choćby wtedy kiedy zastąpisz mu drogę nogą, to zmieni trasę lub pójdzie na bijatykę, chcą uszczypnąć.
-kamień nie wybiera, kamień ulega współoddziaływaniu swojej energii i masy wraz z polem grawitacyjnym, odbiciami od podłoża, itd. podobnie kulka od ruletki. To wielość oddziaływań i ich duża prędkość sprawiają, że wydaje nam się to nieprzewidywalne, ale to kwestia dokonania odpowiednio dużego wglądu i okaże się, że wszystko następuje „mechanicznie”, można to przewidzieć, tak jak udało się to z parą w kotle, zachowaniem benzyny w układzie samochodu i mnóstwem innych przedmiotów.
Zatem ty odpowiedz czy prawidłowo odróżniam przypadki wolności od tych, które nią nie dysponują. Kamień nie decyduje samodzielnie o swoim torze w taki sposób, że posiada swoją energię, tak, że może ją skierować w inny sposób niż ten, który wynika z naturalnego biegu, który wyznacza wypadkową biegu.
Ponadto nie piszę tego, co „mi się wydaje”, piszę o tym, co jest, jeśli uważasz, że istnieją sytuacje, które determinują cię, to powiedz mi jakie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:57, 13 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
wuj napisał: | gdy mówimy o przyczynie, to mówimy o czymś, co w chwili zajścia wydarzenia P uniemożliwia zajście wszystkich wydarzeń alternatywnych do tego jednego jedynego wydarzenia, które jest skutkiem S wydarzenia P. | Michał napisał: | Wydaje mi się, że takie pojęcie przyczyny wymaga dość silnego założenia - że w ogóle istnieją jednoznaczne alternatywy, które dadzą się przypisać do zdarzenia P i S. Typowo mamy tak, że wszystkie zdarzenia są w wielorakiej wzajemnej zależności - mają wiele przyczyn i wiele skutków. |
Takie założenie nie jest wymagane. Zauważ, że nawet piszę jawnie o tym, że wydarzenia są ze sobą splątane. To jasne, że jest wiele czynników (przyczyn cząstkowych, powiedzmy). Skutek jest iloczynem logicznym: jeśli któryś z czynników się nie pojawi, nie będzie także skutku. A przestrzeń zjawisk jest obszerna na tyle, że może się pojawić wtedy skutek pod wieloma względami identyczny z tym, który się nie pojawił. Jednak w pełni identyczny nie będzie on nigdy (chociażby pod tym względem, że ktoś był "przeciwko", a nie "za", co już czyni różnicę, być może nawet krytyczną dla oceny moralnej postępowania tego kogoś).
Michał napisał: | Weźmy typową sytuację - przyczyną zjedzenia ciastka jest chęć zjedzenia ciastka?
Ta chęć w ogóle nie jest zdarzeniem, tylko stanem umysłu. Więc może nie jest przyczyną. To może pierwszy moment zachcenia się - jak zdarzenie - byłby przyczyną? |
Stan umysłu jest zdarzeniem. A czy jest przyczyną, czy nie? To nie ma większego znaczenia. Może jest, może nie jest, trudno to ustalić. Można przyjąć tak (i dopasować do podanego schematu), można przyjąć odwrotnie (i też dopasować). Napisałem o tym pod koniec mojego poprzedniego postu:
wuj napisał: | Świat jest stary i wydarzyło się w nim bardzo wiele. Jeśli więc założymy nawet, że wszystkie zależności mają charakter wolitarny (tj. czynnikiem wykluczającym alternatywy są osoby, a nie los - czyli Podmiot, a nie Nicość), to tak czy owak skutki tak się już poprzeplatały, że ogromna większość wydarzeń toczy się swoim biegiem bez konieczności żadnej wolitarnej interwencji z czyjejkolwiek strony. Kamień spada "sam z siebie" (a spoiwo zlepiające wydarzenia nazywa się "siła grawitacji"), mięśnie "same z siebie" naprężają się i rozprężają w skomplikowany sposób, aby napisać jakieś słowo, które też właściwie wstukuje się "samo z siebie", nierzadko na zasadzie automatycznych skojarzeń, które są dopiero potem kontrolowane pod względem prawidłowości językowej i merytorycznej (albo i nie są, he he). Udział wolnych decyzji w kontrolowaniu biegu wydarzeń jest chyba stosunkowo niewielki. |
To "zachciało mi się" mogło spokojnie być skutkiem na przykład jakichś procesów fizjologicznych, które z kolei są efektem uśrednienia się po miliardolatkach jakichś niezliczanych ilości decyzji. Mogło jednak także być właśnie przejawem twórczym. Może się wydawać, że było przejawem twórczym, ale z tego nie wynika, że było. Może się wydawać, że było odruchem fizjologicznym, ale z tego nie wynika, że ten odruch nie był konsekwencją czegoś, co ta sama osoba postrzegała jako swoje twórcze działanie.
Michał napisał: | Zgadzam się, że akt wolnej woli jest swego rodzaju wyłonieniem nowej opcji wszechświata, wyłonieniem z niebytu, jest kreacją. Natomiast w kwestii przypisania go do konkretnego przejawu rzeczywistości - czy to rozumianego jako przyczyna, czy jako skutek nie jest już jasne. Bo właściwie wszystko ma wiele przyczyn i wiele skutków, a trudno jest wymyślić tu jakąś przekonywującą hierarchię, co jest tym głównym skutkiem, a co nie. |
Nie mam zastrzeżeń. W sumie właśnie o tym pisałem, choć innymi słowami. Może zbyt wieloma.
Michał napisał: | Natomiast akt wolnej woli faktycznie generuje nową ścieżkę w trybikach wszechświata, ścieżkę która już po paru sekundach obrośnie miliardami nowych odniesień, jakoś zazębi się z istniejącymi we wszechświecie bytami, zdarzeniami. Jak? - to może być w ogóle niemożliwe do wymodelowania. |
Zgadzam się.
________________________
Marcin Kotasiński napisał: | zawsze każdy podmiot dysponuje wolną wolą, widać to na przykładzie wszystkich decyzji, które podejmuje i bez względu na warunki. |
Potrafisz wykazać, że to wolna wola, a nie skutek czynników zewnętrznych (i być może także jakichś automatycznych reakcji organizmu)? Ja nie potrafię. I dlatego podkreślam, że zakładam istnienie wolnej woli. To raz. A dwa: staramy się w miarę precyzyjnie określić, o czym mówimy, gdy mówimy o przyczynie i skutku, bo przeciwko wolności woli wyciągane są argumenty z determinizmu i indeterminizmu, które są po prostu argumentami błędnymi. Aby jednak zobaczyć, że są błędne, trzeba przyjrzeć się szczegółom i myśleć precyzyjnie.
Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Czw 21:09, 13 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33361
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:13, 13 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Marcin Kotasiński napisał: | - człowiek świadomy podejmuje wolne wybory na podstawie tego, co wie i w rezultacie na podstawie tego, co może. W owym „wie” mieści się również wybrany z wolnego wyboru determinizm np. dotyczący obyczajowości. Człowiek świadomy wybiera z spośród pozostałych przykładów najbardziej trzeźwo.
- odurzony tym różni się od trzeźwego, że jego odurzenie może powodować utratę trzeźwości, zatem ograniczenie pola możliwych wyborów, które dostrzegałby będąc nieodurzonym. |
Zgoda. Ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie. Chciałbym abyś podał mi wyróżnik PEWNEJ I JASNEJ GRANICY pomiędzy wyborami wolnymi i nie posiadającymi atrybutu wolności.
Marcin Kotasiński napisał: | Ponadto nie piszę tego, co „mi się wydaje”, piszę o tym, co jest, jeśli uważasz, że istnieją sytuacje, które determinują cię, to powiedz mi jakie? |
Nie rozumiem tego zdania.
Czy uważasz, że dysponujesz dostępem do jakiejś "absolutnej prawdy", pozwalającej Ci autorytatywnie stwierdzać jak "jest"?
Jeśli chodzi o "determinowanie mnie", to też nie za bardzo wiem, o co Ci chodzi. Bo nie mam złudzeń, że świat nam mnie jakoś wpływa, przedstawiając oferty do wyborów. Czy to jest dla Ciebie "determinowanie"? A może zadajesz pytanie o to, czy uważam się za zmuszonego do jednego konkretnego wyboru? - To tego nie wiem, bo być może pewne wybory są mi jakoś narzucone w pełni, a ja (choć nie jestem tego świadomy) wybieram pozornie - tzn. ktoś odpowiednio mądry mógłby przewidzieć co "wybiorę". Być może inne wybory są przeze mnie dokonane w sposób wolny - tzn spełniony jest przynajmniej ten warunek, że nikt nie jest w stanie zawczasu ich przewidzieć.
wujzboj napisał: | Michał napisał: | Zgadzam się, że akt wolnej woli jest swego rodzaju wyłonieniem nowej opcji wszechświata, wyłonieniem z niebytu, jest kreacją. Natomiast w kwestii przypisania go do konkretnego przejawu rzeczywistości - czy to rozumianego jako przyczyna, czy jako skutek nie jest już jasne. Bo właściwie wszystko ma wiele przyczyn i wiele skutków, a trudno jest wymyślić tu jakąś przekonywującą hierarchię, co jest tym głównym skutkiem, a co nie. |
Nie mam zastrzeżeń. W sumie właśnie o tym pisałem, choć innymi słowami. |
Czyli po raz kolejny okazuje się, że z chyba mamy podobny pogląd, tylko wyrażamy się inaczej, co czasem generuje wrażenie odmiennych myśli.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 21:17, 13 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:30, 13 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Michał napisał: | Czyli po raz kolejny okazuje się, że z chyba mamy podobny pogląd, tylko wyrażamy się inaczej, co czasem generuje wrażenie odmiennych myśli. |
Chyba tak. Ale na szczęście nie brak nam cierpliwości, żeby szukać przyczyn różnic w brzmieniu naszych wypowiedzi
Ciekaw jestem teraz komentarza Konrado.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marcin Kotasiński
Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 22:29, 13 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Chciałbym abyś podał mi wyróżnik PEWNEJ I JASNEJ GRANICY pomiędzy wyborami wolnymi i nie posiadającymi atrybutu wolności. |
Michale nie ma takiej granicy, bo wszystkie wybory są wolne, o tym napisałem powyżej, że wybory podmiotów są tylko wolne. Ewentualnie taką „granicę” można przeprowadzić pomiędzy podmiotami, a przedmiotami, podmioty wybierają tylko w sposób wolny, a przedmioty nie wybierają, bo nie mają woli i to wszystko.
Cytat: | Jeśli chodzi o "determinowanie mnie", to też nie za bardzo wiem, o co Ci chodzi. Bo nie mam złudzeń, że świat nam mnie jakoś wpływa, przedstawiając oferty do wyborów. |
W tym konkretnie chodzi o to, że 'pole wyborów' uświadamiamy sobie w trakcie życia, a po tym wzrasta w nas odwaga, aby dokonać wyboru, którego wcześniej obawialiśmy się, ale wcześniej odkryliśmy taką możliwość. Chodzi o to, że świat w ogóle, nie tylko system ludzki, przedstawia pewną gamę wyborów spośród, których dostrzegamy tylko pewne. Ale wraz ze wzrostem wiedzy widzimy ich więcej, a ze wzrostem odwagi dokonujemy odważniejszych wyborów. Dlatego spod wpływów potrafimy się wydostać jeśli bardzo chcemy.
Cytat: | Czy to jest dla Ciebie "determinowanie"? |
Jedyny determinizm jaki dostrzegam to ten, który narzucam sobie sam. Determinizm spoza mnie, to najwyżej sytuacje, które zmieniam latami. Ale mogąc je zmienić świadczę o tym, że to nie jest determinizm.
Cytat: | A może zadajesz pytanie o to, czy uważam się za zmuszonego do jednego konkretnego wyboru? |
Tak, skąd wziął się powód na to, aby twierdzić, że nie masz wolnej woli?
Cytat: | - To tego nie wiem, bo być może pewne wybory są mi jakoś narzucone w pełni, a ja (choć nie jestem tego świadomy) wybieram pozornie - |
Bo są, choćby podatki są nam narzucone, ale my możemy je zaakceptować albo nie. Pozorne wybieranie może dotyczyć tylko wyborów nieuświadomionych, wyborów z „automatu”, dlatego przed wyborem należy się powstrzymać, aby dać sobie czas na świadome przemyślenie.
Cytat: | tzn. ktoś odpowiednio mądry mógłby przewidzieć co "wybiorę". |
Owszem, to jest przykład kogoś kto ma większą wiedzę i widzi 'pole wyborów' szerzej od ciebie.
Cytat: | Być może inne wybory są przeze mnie dokonane w sposób wolny - tzn spełniony jest przynajmniej ten warunek, że nikt nie jest w stanie zawczasu ich przewidzieć. |
Wszystkie są przewidywalne i wszystkie są wolne, chodzi jedynie o to, czy mądrzejszy patrząc z góry wpływa na ciebie tak, że zawęża pole widzianych przez ciebie wyborów, kierując cię tam gdzie chce abyś trafił.
Michał napisał: | Czyli po raz kolejny okazuje się, że z chyba mamy podobny pogląd, tylko wyrażamy się inaczej, co czasem generuje wrażenie odmiennych myśli |
Jarek napisał: | Chyba tak. Ale na szczęście nie brak nam cierpliwości, żeby szukać przyczyn różnic w brzmieniu naszych wypowiedzi. |
Ale wejście.
Tak, każdy wybór tworzy coś nowego jakościowo i być może ilościowo względem 'stanu bytu' sprzed wyboru. Wybór to kreacja, zawsze tworzy się nowy stan.
I rodzynek na koniec.
Cytat: | Czy uważasz, że dysponujesz dostępem do jakiejś "absolutnej prawdy", pozwalającej Ci autorytatywnie stwierdzać jak "jest"? |
Tak! Nie zauważyłeś tego jeszcze? Pisałem o tym kiedyś w temacie o Wiecznym istnieniu, ale to były początki. http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/wieczne-istnienie,194-225.html#138308 więc wiedziałem, że zostanę wyśmiany. Wyjaśnię więcej w „ewolucji świadomości.”
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 22:46, 13 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Michał napisał: | Czy uważasz, że dysponujesz dostępem do jakiejś "absolutnej prawdy", pozwalającej Ci autorytatywnie stwierdzać jak "jest" |
Wobec tego trzeba o tym porozmawiać osobno. Bo jeśli to nie jest absurdem logicznym, to jest to użyciem słów "absolutna prawda" w zupełnie innym znaczeniu, niż używane przez nas. Nawiasem mówiąc, posiadanie absolutnej prawdy deklaruje wiele bardzo różnych doktryn (i prawdy te wyglądają zupełnie różnie, łączy je tylko niezachwiana pewność ich głosicieli, że to właśnie tylko oni dotarli do sedna i że ich - i tylko ich - drodze niczego nie można zarzucić)... Także i o buddyzmie w tym kontekście toczyły się na naszym forum rozmowy.
Tak czy owak, myślę, że w dyskusji nie powinieneś używać jako argumentu swojej pewności, że posiadasz prawdę absolutną. Po prostu nie przekonasz tym nikogo. Znacznie lepiej zrobisz, korzystając z tej prawdy (zakładam na moment, że ją faktycznie posiadasz) i za jej pomocą znajdując taki argument, który pozwoli twojemu rozmówcy podążyć za twoją myślą. To może być trudne, ale mimo wszystko w towarzystwie krytycznie myślących dyskutantów wróży więcej sukcesów, niż powoływanie się na swój autorytet posiadacza prawdy...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marcin Kotasiński
Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:05, 13 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Wobec tego trzeba o tym porozmawiać osobno. |
Świetnie, proponuję „teorię ewolucji świadomości”, bo się wiąże, co wyjaśnię jak odpowiem na twój post, a do tego potrzebuję chwilę, bo to trochę pisania.
Cytat: | "absolutna prawda" |
To sprawdzi się, ale już teraz mogę ci powiedzieć, że na podstawie dziedzin życia/nauki, które mnie nie interesują może ci się udać wykazać nieabsolutność, bo Absolut jest na górze, a tu mogą być jedynie jego przejawy dysponujące wiedzą fragmentaryczną, choć to wszystko trzeba sprawdzić, chętnie sam się przekonam.
Cytat: | deklaruje wiele bardzo różnych doktryn |
Zrelaksuj się, nie namówię cię na nowy kościół.
Cytat: | Tak czy owak, myślę, że w dyskusji nie powinieneś używać jako argumentu swojej pewności, że posiadasz prawdę absolutną. |
Ja mogę, a ty możesz sprawdzić.
Cytat: | Po prostu nie przekonasz tym nikogo. |
Argumenty rozumowe, prawdziwe przekonują.
Cytat: | pozwoli twojemu rozmówcy podążyć za twoją myślą. |
To chcę zrobić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33361
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 1:04, 14 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Marcin Kotasiński napisał: | Michale nie ma takiej granicy, bo wszystkie wybory są wolne, o tym napisałem powyżej, że wybory podmiotów są tylko wolne. Ewentualnie taką „granicę” można przeprowadzić pomiędzy podmiotami, a przedmiotami, podmioty wybierają tylko w sposób wolny, a przedmioty nie wybierają, bo nie mają woli i to wszystko. |
To ja już nie wiem, jak to "jest"...
Bo podmioty definiujemy jako te wolne istoty. A z kolei wolność jako coś przypisanego podmiotom. To po czym poznajemy, co jest (wolnym) podmiotem, a co (niewolnym) przedmiotem?
Oczywiście nie oczekuję tu w postaci autorytarnie podanej listy jednych i drugich, ale reguły, która jasno określi jak w mechanice samego wyboru objawia się wolny podmiot, a jak niewolny przedmiot. Czyżby ten podział przebiegał tak "z palca", wg widzimisię?
Marcin Kotasiński napisał: | Cytat: | Czy uważasz, że dysponujesz dostępem do jakiejś "absolutnej prawdy", pozwalającej Ci autorytatywnie stwierdzać jak "jest"? |
Tak! Nie zauważyłeś tego jeszcze? |
Dla mnie tego rodzaju pogląd jest na tyle absurdalny, że nie dowierzam, gdy ktoś go sformułuje...
Ja, niestety, jestem z innej półki. Nie tak wysokiej.
Piszę zawsze o własnych poglądach, które - jak to z góry zakładam - mogą być błędne, niedokładne, wymagające modyfikacji.
Próba wyrażania "absolutnej prawdy" za pomocą pojęć języka biorącego się z potocznej komunikacji przypomina mi mrzonkę namalowania za pomocą ułamanego patyka idealnej w każdym względzie (choć pomniejszonej) kopii Mony Lisy na papierku wielkości znaczka pocztowego.
Inaczej mówiąc, w moim przekonaniu wyrażenie w sposób precyzyjny (czyli jak "jest") dowolnego aspektu świata tymi to niedoskonałymi pojęciami językowymi uznaję za niemożliwość czysto logiczną, matematyczno - pojęciową. Oznacza to jednocześnie, że wyrażeń, określeń powiązanych z taką intencją "oto ogłaszam teraz pewną, niepodważalną prawdę, odwzorowującą idealnie świat" nie jestem w stanie w ogóle pojąć, dopasować do swojego rozumienia. Bo warto dodać, że dodatkowym źródłem niedoskonałości komunikacji jest sam odbiorca, który najczęściej nie jest w stanie odtworzyć w swoim umyśle dokładnego (a więc także jednoznacznego) odwzorowania przekazywanych treści.
Jeśli Ty uważasz inaczej, to chyba zrozumiesz, że nie jestem dla Ciebie dyskutantem na właściwym (czyli po Twojemu tak wysokim, aby rozmawiać o tym "jak jest", a nie o "tylko poglądach") poziomie. Dlatego chyba nasza dalsza dyskusja byłaby tylko ciągiem nieporozumień.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 13:15, 14 Paź 2011, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marcin Kotasiński
Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 10:39, 14 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Michał dokonujesz nieuzasadnionej nadinterpretacji i nie czytasz dokładnie.
Napisałem, że można przeprowadzić „granicę”, wyraźną, pomiędzy podmiotami i przedmiotami, jest nią życiowość. Podmioty są żywe, na nasze działanie reagują spontanicznie i w sposób nieoczekiwany, choć można te reakcje przewidywać. Podmiot zareaguje w sposób wolny, jeden tak a inny inaczej, a przedmiot zawsze reaguje tak samo, przede wszystkim poddaje się oddziaływaniu, nie ucieknie, tak jak zrobi to podmiot. Jeśli przedmiot zareaguje inaczej np. jedna cięta deska zareaguje inaczej od innej to, dlatego bo jest trochę inna np. tniemy sęk, który twardszy może spowodować, że odskocz, ale to są szczególne warunki, jednak przedmiot nie ucieknie, nie odpowie, itp. Podmiot może odpowiedzieć, uciec, ucieszyć się, zmartwić się – posiada emocje i świadome postrzeżenia, które najmniej potrafimy odczytać, a niektóre potrafią nam je zakomunikować. Życiowość przejawiana przez spontaniczne reakcje jest tym, co odróżnia podmioty od przedmiotów.
Do Jarka i Michała. Zauważcie co tu było napisane
Cytat: | dostępem do jakiejś "absolutnej prawdy" |
Dostęp do wiedzy, nie jeszcze posiadaniem jej w wymiarze absolutnym, to istotna różnica; na to pytanie odpowiedziałem „Tak.” Dostęp oznacza proces poznawania Absolutu, ale na tyle zaawansowany, że pozwala dostrzec różnicę między posiadaczem tego świadomego dostępu i wiedzy w większym wymiarze, a posiadaczem dostępu nieuświadomionego, ludzkiego. Zanim napiszę zapowiedzianą odpowiedź, jako częściowy i całkowity dowód wskazuję na swoje dotychczasowe wypowiedzi w różnych tematach, których nie podważono, a które wskazały na to, że znam odpowiedzi te i inne zagadnienia o wiele lepsze niż to co obecnie funkcjonuje w filozofii i dziedzinach w których wypowiadałem się, nawet jeśli pewne nie zostały dotąd wyjaśnione do końca i domknięte.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
szymon
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: WROCŁAW Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 11:51, 14 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Michał Daszyński pisze:
Cytat: | Chciałbym abyś podał mi wyróżnik PEWNEJ I JASNEJ GRANICY pomiędzy wyborami wolnymi i nie posiadającymi atrybutu wolności. |
Marcin Kotasiński pisze:
Cytat: | Michale nie ma takiej granicy, bo wszystkie wybory są wolne, o tym napisałem powyżej, że wybory podmiotów są tylko wolne. Ewentualnie taką „granicę” można przeprowadzić pomiędzy podmiotami, a przedmiotami, podmioty wybierają tylko w sposób wolny, a przedmioty nie wybierają, bo nie mają woli i to wszystko. |
Mam pytanie do Ciebie Marcinie-czy człowiek chory psychicznie jest wolny?Czy jego zaburzenie nie determinuje jego zachowania,a tym samym ogranicza wolną wolę,która jest nie tyle wolna,co chora.
Jonathan Weiner w kSIĄŻCE pt. "Czas, miłość, pamięć" twierdzi coś takiego jak wolna wola nie istnieje, że człowiek tak naprawdę
jest "zaprogramowany" przez geny. To one determinują nasze życie, to
jak myślimy, czujemy i zachowujemy się w określonych sytuacjach.
Wynika z tego również, że wszystkie choroby psychiczne związane z
zaburzeniami zachowania, czyli także fobia społeczna, są genetycznie
uwarunkowane.
To jest moim zdaniem pogląd skrajny,z którym tylko częściowo się zgadzam,ale pokazujący duża rolę zaplecza genetycznego człowieka w regulacji jego zachowania,a skrajne przypadki np :zespół Downa,zespół Patau i inne.
Do zaburzeń psychicznych zalicza się też uzaleznienia-czy osoba na głodzie narkotykowym ma wolna wolę,czy jest raczej niewolnikiem ?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marcin Kotasiński
Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 22:05, 16 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | czy człowiek chory psychicznie jest wolny? |
Tak, jest wolny, bo swoimi wyobrażeniami w wolny sposób zastępuje realnie istniejące reguły ja-świata, ja-inni, chce uprościć sobie życie, wybierając subiektywny realizm. Dowodem na to jest to, że z tymi ludźmi można często normalnie rozmawiać.
Cytat: | że człowiek tak naprawdę jest "zaprogramowany" przez geny |
Ciało człowieka, nie świadomość, ta może mieć zawężone pole postrzegania doświadczeń z powodu ciała, czyli:
Cytat: | zespół Downa,zespół Patau i inne. |
Ale wolną wolę ma, jedynie ograniczony cieleśnie sposób jej wyrażania. Mylisz wolną wolę z dojrzałością wolnej woli.
Cytat: | uzaleznienia-czy osoba na głodzie narkotykowym ma wolna wolę,czy jest raczej niewolnikiem ? |
Oczywiście, że tak, słyszałeś o wyzwolonych z głodu, uleczonych z uzależnienia, oni w wolny sposób wybrali pozbycie się nałogu, dlatego wola wyrażona, aby pozostać w nałogu także jest wolna, ona sama siebie determinuje pragnieniem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 22:43, 16 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Marcin Kotasiński napisał: | Absolut jest na górze |
Oczywiście. I problem (znany już filozofom wschodnim) polega na tym, że istnieje poznanie wstępujące i zstępujące. To pierwsze jest zwykłym ludzkim poznawaniem i tą drogą do prawdy absolutnej idzie się przez czas nieskończony. To pierwsze jest objawieniem uzyskanym od Wszechwiedzącego i tą drogą do prawdy absolutnej dochodzi się w mgnienie oka. Ludzki problem polega tu zaś na tym, że samemu nie będąc wszechwiedzącym, człowiek może tylko wierzyć, że objawiona mu prawda jest absolutna. Obojętne, w jaki sposób objawienie to dochodzi do skutku. Nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy znali prawdę absolutną (a przynajmniej te jej elementy, które są nam akurat potrzebne). Natomiast wszystko (a konkretnie: to, że wszechwiedza nie jest atrybutem człowieka) uniemożliwia nam uzyskanie wiedzy o tym, że to, co uważamy za prawdę absolutną, naprawdę nią jest.
wuj napisał: | deklaruje wiele bardzo różnych doktryn | Marcin Kotasiński napisał: | Zrelaksuj się, nie namówię cię na nowy kościół. |
Nie zrozumiałeś mnie. Ja po prostu zwracam twoją uwagę na to, że deklaracje w rodzaju "znam prawdę absolutną" i "możesz sprawdzić, że to jest prawda" są pospolite i przy tym drastycznie różniące się od siebie treścią. Wyznawcy różnych "prawd absolutnych udowodnionych własnym doświadczeniem" uważają się wzajemnie za oszustów, albo za idiotów, albo za zaślepionych, lub przynajmniej za leniwych. Są przekonani, że te określenia dotyczą wszystkich innych, ale nie ich samych. Nie zauważyłeś tego?
Marcin Kotasiński napisał: | Argumenty rozumowe, prawdziwe przekonują. |
Nie ma poprawnych logicznie argumentów opartych tylko na innych argumentach poprawnie logicznych. Zawsze na końcu łańcucha znajdziesz albo uczciwe "bo tak wolę", albo rozpaczliwe "odwal się".
Marcin Kotasiński napisał: | Dostęp do wiedzy, nie jeszcze posiadaniem jej w wymiarze absolutnym, to istotna różnica; na to pytanie odpowiedziałem „Tak.” Dostęp oznacza proces poznawania Absolutu, ale na tyle zaawansowany, że pozwala dostrzec różnicę między posiadaczem tego świadomego dostępu i wiedzy w większym wymiarze, a posiadaczem dostępu nieuświadomionego, ludzkiego. |
To niestety nie unika podstawowego problemu. Ten zaś polega na tym, że również kryteria sprawdzania należą do tych elementów łańcucha, dla których ostateczna odpowiedź na pytanie "a dlaczego właśnie te, a nie inne" brzmi albo "bo tak wolę", albo "odwal się".
Na swoją własną potrzebę, każdy może rozpoznać pomiędzy prawdą i fałszem. Ludzie mający podobne "bo tak wolę" mają szansę dojścia do tego samego poznania. Niewykluczone, że istnieje takie poznanie, które jest zgodne z "bo tak wolę" każdego zdrowego psychicznie człowieka. Ale nawet w tym przypadku nie ma żadnej gwarancji, że ludzkie zdrowie psychiczne jest kompatybilne z założeniami niezbędnymi do rozpoznania prawdy absolutnej jako prawdy. Prawda absolutna może równie dobrze być dla nas odrzucająca albo zupełnie niepojęta. Tyle, że człowiek zdrowy psychicznie nie ma powodu, aby w coś takiego wierzyć. Co w żadnym wypadku nie oznacza, że nie wierząc, ma rację. Oznacza tylko, że ludzkość ma szansę na znalezienie wspólnej wiary. To bardzo dużo, ale to zupełnie nie to, co obiecują posiadacze Prawdy Absolutnej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marcin Kotasiński
Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:51, 17 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Zauważam, że to o czym teraz piszesz i piszemy bardziej pasuje do „Teorii ewolucji świadomości.” Po drugie z tego, co piszesz widać wyraźnie, że do czynienia mogłeś mieć jedynie z takimi, którym wydaje się, że wiedzą, ale nigdy z takimi, którzy wiedzą, co i ja deklaruję. Ale po kolei.
Cytat: | I problem (znany już filozofom wschodnim) polega na tym, że istnieje poznanie wstępujące i zstępujące. |
Wstępujące jest to, co po kolei napisałem w „TEŚ.” Odwrotne jest kurczeniem się i związane jest z cierpieniem, dam ci przykład ludzki, częsty. Człowiek rozwija się np. ponad poziom 4 do 5 i relatywizuje ideologie, wie, że żadna nie jest zupełna, absolutna. Ale ponieważ zahamował proces rozwoju, nie poszedł dalej w relatywizowaniu, aby dojść do „cogito” (albo nawet doszedł), to (ale) wraca do ideologii i zostaje wyznawcą którejś. To, co dzieje się w jego głowie, to ciągłe staranie się o wywyższenie posiadanej ideologii, ale jednocześnie świadomość (wie), że posiada ona wiele braków, nie posiada odpowiedzi na wszystkie zagadnienia.
Taki przykład jest wszechobecny, np. ktoś jest wyznawcą neoliberalizmu i uważa, że gospodarko-ekonomię należy „puścić”, ale jak widzimy puszczenie doprowadza do np. kryzysów na tym tle i społecznym (obecne protesty chociażby), ale on i tak twierdzi, że trzeba, bo wiąże się z tym posiadanie władzy i wpływów przez niego, i robi się bałagan jaki mamy obecnie. Tak funkcjonują choćby partie polityczne, które odgórnie przyjmując jakąś ograniczoną ideologię na prowadzenie wszelakich interesów kraju, nie dopuszczają elastycznych rozwiązań, istniejących po drugiej stronie, w ideologii odrzucanej. W rezultacie mamy czasem dobrze, a czasem nie, kiedy dopuszcza się do głosu rozwiązania błędne. To przykład zstępowania, ale częściowego, bo tylko do poziomu „absolutyzmu ideowego” z naprzemiennym wracaniem do relatywizmu. Faktycznie zstępowanie ciągłe byłoby rezygnacją z np. relatywizmu, do racjonalizmu w tym ideologicznego, z którego rezygnując podmiot wchodziłby w irracjonalizm, itd., tego się nie robi, bo to jest głupie i sprzeczne. Dlatego zstępowanie nie istnieje, bo jest błędem, kurczeniem, prowadzi do zaprzeczenia istnieniu.
Cytat: | wstępujące [...]. To pierwsze jest zwykłym ludzkim poznawaniem i tą drogą do prawdy absolutnej idzie się przez czas nieskończony |
Proces ewolucji świadomości, który przedstawiłem jest tym czymś „zwykłym”, owszem jest nieskończony, ale dlatego jest nieskończony, bo Bóg, którego będę nazywał Świadomość (On siebie tak nazywa, co mogę wytłumaczyć i nie na wiarę) prowadzi wieczny proces poznania siebie. Ale w tym nieskończonym procesie poznania są cykle poznawcze, na których poznaje się treści, które stają się podstawą bycia, tworzą wyższą płaszczyznę myślenia, tak jak wyższą płaszczyzną jest wejść na pierwsze piętro z parteru i schodów prowadzących na to 1 piętro, wtedy patrzy się na świat z tej wyższej płaszczyzny i zna się płaszczyzny wcześniejsze. Pojmuje się takie „rzeczy”, że stanowią one podstawę istnienia, dochodzi się do wiedzy o Absolucie, która już sprawdza się, jest dana, pewna. A później jest jeszcze bardziej rozwijana, uzyskuje coraz większą wszechstronność i poznaje się kolejny wyższy, obszerniejszy aspekt.
Cytat: | To pierwsze jest objawieniem uzyskanym od Wszechwiedzącego i tą drogą do prawdy absolutnej dochodzi się w mgnienie oka. |
Niezupełnie. W mgnieniu oka dochodzi do Absolutu podmiot, który jest na niego otwarty, kiedy uzyskuje objawienie, to od razu identyfikuje się i myśli Absolut, staje się Nim. Wtedy i tylko wtedy można mówić o dosłownym „w oka mgnieniu.” Ale taki podmiot jednostkowy włączany w Absolut od razu, nie rodzi się w ciele, bo wszystko rozgrywa się od razu na płaszczyźnie podmiotowej, przy rozbudzeniu świadomości w tej jednostce, która przedtem śni jest w Podświadomości Absolutnej. Ale dotknąłeś tu szerokiego zagadnienia w środku, dlatego trzebaby to wyjaśnić.
Natomiast objawienie, które człowiek, czyli podmiot+ciało ma w życiu, to drogowskazy od Świadomości, wyraz woli Pana następujący wtedy, kiedy ten podmiot szuka poznania, chce znać Prawdę i porusza się w przód w procesie poznawczym opisanym w „TEŚ.” Ale tu nie ma poznania Absolutu w „mgnieniu oka” (chyba żeby spojrzeć z perspektywy wieczności to byłoby to w mgnieniu oka) w sposób Absolutny, ale pojmuje się coś, to, co zostało dane. A po tym jak się zrozumie tą wiedzę, to pojawiają się nowe dalsze pytania i jeśli się dąży, to staje się to znowu, i jeśli dalej, to znowu, a jeśli „dalej” jest wiele, czyli występuje niestrudzone poznanie, to dochodzi się do Wyzwolenia. Z swojej wiedzy mogę ci powiedzieć, że objawienie miał każdy człowiek w swoim życiu, po prostu nie wiesz jak rozmaicie objawia się Świadomość. Najmniej w dzieciństwie miał każdy, Świadomość jest totalnie wszędzie, w każdym człowieku, nawet jak jest on dumnym ateistą.
Cytat: | Ludzki problem polega tu zaś na tym, że samemu nie będąc wszechwiedzącym, człowiek może tylko wierzyć, że objawiona mu prawda jest absolutna. |
Tylko jeśli nie doszedł do końca, bo wtedy ma się pewność i można „wszystko” wytłumaczyć innym.
Cytat: | Nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy znali prawdę absolutną (a przynajmniej te jej elementy, które są nam akurat potrzebne) |
Tego nie rozumiem, piszesz „znać Prawdę absolutną”, a po tym dopisujesz fragmenty absolutnej Prawdy. Naprawdę jest tak, że jak poznajesz Prawdę absolutną w wymiarze jaki następuje wraz z P7, to „pukasz w głowę” i mówisz „dlaczego ja tego wcześniej nie poznałem?” Przeszkadzać może poddanie się wobec przeszkód w procesie poznawczym, ale ponieważ są rozwiązywalne, to de facto nic stoi na przeszkodzie.
Cytat: | Natomiast wszystko (a konkretnie: to, że wszechwiedza nie jest atrybutem człowieka) uniemożliwia nam uzyskanie wiedzy o tym, że to, co uważamy za prawdę absolutną, naprawdę nią jest. |
Tak mówi ten, kto nie zna. Ten kto zna i potrafi wytłumaczyć, to tym samym pokazuje, że to, co mówi potwierdza się.
Cytat: | Wyznawcy różnych "prawd absolutnych udowodnionych własnym doświadczeniem" uważają się wzajemnie za oszustów, albo za idiotów, albo za zaślepionych, lub przynajmniej za leniwych. Są przekonani, że te określenia dotyczą wszystkich innych, ale nie ich samych. Nie zauważyłeś tego? |
Tak, zauważyłem, ale ty również zauważysz taką możliwość, że ten który będzie naprawdę znał Prawdę, to będzie potrafił wytłumaczyć zachowanie tamtych, bo będzie mądrzejszy, będzie z góry, ponad nimi widział to, co oni wiedzą. Dlatego moja odpowiedź jest taka, że ci wszyscy ludzie, tak jak i wszystkie (przynajmniej najważniejsze) religie znają coś z Prawdy absolutnej, ale tak jak w przypowieści buddyjskiej, jeden trzyma trąbę, drugi ogon, a trzeci nogę i żaden nie widzi całości, za to ten, który widzi całość potrafi wytłumaczyć, co który widzi i będzie potrafił wykazać, że każdy z tych fragmentów łączą się w Prawdę. Da spójny obraz całości. Dlatego:
Cytat: | Zawsze na końcu łańcucha znajdziesz albo uczciwe "bo tak wolę", albo rozpaczliwe "odwal się". |
W odniesieniu do mnie nie jest to Prawdą, ponieważ ja wcześniej twierdziłem o sobie, że jestem Wyzwolony, choć moja deklaracja pozostawała jeszcze nie wyjaśniona i „występowałem” tu jako zwykły użytkownik i dawałem kolejne odpowiedzi jak zwykły użytkownik, nie dałem przy tym ani odpowiedzi „bo tak wolę”, ani „odwal się.” Ale wszędzie starałem się wszystko wyjaśnić, i tak będzie nadal, i nie wydaje mi się, abyś w dalszej części usłyszał ode mnie, którąś z tych odpowiedzi, najmniej dostaniesz uczciwe - „nie wiem.” Dlatego mogę zaproponować:
Cytat: | "znam prawdę absolutną" i "możesz sprawdzić |
Ze zmianą na „dostęp”, bo całej nie znam świadomie, byłbym wtedy absolutnie Absolutny, a taka jest tylko Świadomość. Dostęp znaczy proces uświadamiania własnej absolutności, czyli dochodzenie do absolutnej Absolutności, ale którą się zna jako cel, jest w uczuciu i ulega świadomemu postrzeżeniu w świadomości. Jak chyba zauważasz szanuję siebie i „gram o twarz” pisząc pod zarejestrowanym nazwiskiem, nie nickiem.
Cytat: | To niestety nie unika podstawowego problemu. Ten zaś polega na tym, że również kryteria sprawdzania należą do tych elementów łańcucha, dla których ostateczna odpowiedź na pytanie "a dlaczego właśnie te, a nie inne" brzmi albo "bo tak wolę", albo "odwal się". |
Cóż, sprawdź, na razie nie możesz mi tego zarzucić, a jeśli tak, to zapewne wystarczy coś wyjaśnić. Kryteria sprawdzania także można wyjaśnić mają uzasadnienie w funkcjach poznawczych.
Cytat: | Niewykluczone, że istnieje takie poznanie, które jest zgodne z "bo tak wolę" |
Prawda jest sprawdzalna, to cecha zasadnicza, można wyjaśnić i znaleźć potwierdzenie w doświadczeniu, dlatego ten kto wie/zna, nie napisze „bo tak wolę.”
Cytat: | nie ma żadnej gwarancji, że ludzkie zdrowie psychiczne jest kompatybilne z założeniami niezbędnymi do rozpoznania prawdy absolutnej jako prawdy. |
Jest, bo Prawda uzyskuje potwierdzenie, co powoduje, że trzeźwieje, odnajduje realizm, bo to, co miał w myśli znajduje w doświadczeniu i uzyskuje grunt psycho-cielesny. To właśnie doprowadza do zdrowia psychicznego, Prawda, i w myśli i w doświadczeniu. „Brak zdrowia”, czy właściwie - iluzje, dotyczą tylko umysłu, który nie znajduje swoich wyobrażeń w doświadczeniu, dlatego ma ”odlot.”
Cytat: | Prawda absolutna może równie dobrze być dla nas odrzucająca albo zupełnie niepojęta. |
Nie i nie, mogę odpowiedzieć na różnych konkretnych przykładach, bo ma wiele aspektów,ale można wskazać na zasadnicze.
Cytat: | [powyższy cytat+] Tyle, że człowiek zdrowy psychicznie nie ma powodu, aby w coś takiego wierzyć. Co w żadnym wypadku nie oznacza, że nie wierząc, ma rację. |
Ma rację, bo ma intuicję, a ma ją dlatego, że my naprawdę nie poznajemy czegoś nowego, ale uprzytamniamy sobie wiedzę, którą już posiadanym. W nas jest już Absolut, Świadomość, to znaczy w nas jest już Prawda i Miłość, a my jedynie przez życie Uświadamiamy sobie to i realizujemy w działaniu-doświadczeniu, czyniąc tak postęp poznawczy w rozwoju. W wyniku doświadczenia pewnych konkretnych treści, dochodzi do skojarzenia tego, co w nas podświadome, co drzemie w nas. Ta treść doświadczenia powoduje, że dany fragment zostaje wybudzony, w nagłym przebłysku świadomości Uświadamiamy sobie to i nawet mówimy lub rozpoznajemy, że to już jest nam znane, że mamy z tym obycie, że nie jest to obce, ale znajome. W nas jest cały Kosmos, Absolut, a proces ewolucji świadomości to tylko proces budzenia Boga w sobie, dosłownie. Bo jest tak, że Bóg cały czas patrzy przez nasze oczy, słyszy uszami, itd., ale obudzenie go zupełne następuje dopiero wraz z P7, bo wtedy świadomość przegląda przez siebie i patrzy mu prosto w oczy, a wtedy On, tak jak każdy komu spojrzysz w oczy, budzi się na twoje spojrzenie i dochodzi do identyfikacji we wzajemnym spojrzeniu. To wszystko jest tylko budzeniem Świadomości przez świadomość czyli wychodzi Świadomość2 [kwadrat, czyli c2] – to jest Absolut, świadomość, która sprawdza własną wiarygodność w sobie, czy jedna w drugiej jest identyczna, dlatego stanowi absolutny wyznacznik.
Cytat: | Oznacza tylko, że ludzkość ma szansę na znalezienie wspólnej wiary. To bardzo dużo, ale to zupełnie nie to, co obiecują posiadacze Prawdy Absolutnej. |
Jeśli mogę trochę osobiście, to odpowiem ci, że wiem, iż to już widzisz. W sprawie absolutnej Prawdy - dlatego ponieważ wiem jak jest z Prawdą (w tym temacie), dlatego mówię, że dochodzę do świadomości absolutnej, ale i jednocześnie mam ją już podświadomie. Niemniej to, że to wiem jest czymś więcej, niż to, co wie człowiek, który przeczy możliwości poznania, a poznaje.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
konrado5
Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 4913
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 23:24, 17 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | konrado5 napisał: | wujzboj napisał: | W zdeterminowanym swiecie jestem trybikiem maszyny, i moja decyzja znaczy po prostu tyle, ze trybim zwany "ja" i poruszany przez jakis system innych trybikow i zapadek, poruszyl jakis jeszcze inny trybik lub przestawil jakas zapadke. Poruszyl lub przestawil w sposob rzecz jasna calkowicie wymuszony przez to, jak sam zostal poruszony przez poruszajace go, zewnetrzne w stosunku do niego elementy. | Albo ruch trybika "ja" został zdeterminowany przez ruch innych trybików i zapadek albo nie został zdeterminowany (czyli jest przynajmniej trochę przypadkowy). Jeżeli to pierwsze, to nie mam żadnego wyboru, bo wszytko jest ustalone przez czynniki zewnętrzne. Jeśli to drugie, to nie mam również żadnego wyboru, bo wybór został wylosowany albo częściowo ustalony przez czynniki zewnętrzne i częściowo wylosowany. | Ja mówię tu o zdeterminowanym świecie. Nic dziwnego, że w tym przypadku nie ma żadnego wyboru.
Natomiast zakładając, że działanie musi być albo losowe, albo zdeterminowane przez czynniki zewnętrzne, zakładasz fałszywą alternatywę. Źródłem działania obiektu X może być albo żaden obiekt, albo obiekt inny, niż X, albo obiekt X. Może warto zastanowić się, co właściwie znaczy determinizm i co znaczy losowość? Co znaczy, że coś jest przyczyną czegoś? Co znaczy, że coś jest źródłem działania? |
Myślę, że w tym co powyżej zacytowałem kluczowe są te słowa:
wujzboj napisał: | Poruszyl lub przestawil w sposob rzecz jasna calkowicie wymuszony przez to, jak sam zostal poruszony przez poruszajace go, zewnetrzne w stosunku do niego elementy. |
Otóż ja rozumiem moją decyzję jako poruszenie trybika zwanego "ja". No i są dwie możliwości, albo zostałem wymuszony przez zewnętrzne elementy, albo nie zostałem wymuszony. W pierwszym przypadku nie mam wyboru, bo zewnętrzne elementy za mnie decydują. W drugim również nie mam wyboru, bo decyduje za mnie przypadek, czyli brak elementu. Nie rozumiem na czym miałaby polegać trzecia możliwość? Czy jest inna możliwość niż wymuszenie albo brak wymuszenia?
wujzboj napisał: | Co rozumiesz tu pod hasłem "wydarzenie"? I co rozumiesz pod hasłami "przyczyna" i "skutek"? |
Nie wiem czy będę precyzyjny, ale wydarzenie rozumiem jako przejście ze stanu do stanu. Mogę podać przykłady wydarzeń: zbliżenie ręki do ognia, wyładowanie elektryczne.
wujzboj napisał: | W jakim sensie "czajnik jest przyczyną" (jak piszesz)? |
W takim, że to co się dzieje w czajniku (w jakiś sposób temperatura wody podwyższa się) powoduje, że woda osiąga temperaturę 100 stopni.
wujzboj napisał: | Czy czajnik jest wydarzeniem albo składa się z wydarzeń? |
Nie. Wydarzenia to zmiany konfiguracji przedmiotów, a nie to z czego przedmioty się składają.
wujzboj napisał: | czy wydarzenie to konfiguracja przedmiotów? Czy przyczyną (w determinizmie) jest konfiguracja przedmiotów (cokolwiek znaczy słowo "przedmiot") postrzegana jako poprzedzająca w czasie konfigurację przedmiotów zwaną skutkiem? |
Konfiguracja przedmiotów albo zmiana konfiguracji przedmiotów. Nie jestem pewny.
wujzboj napisał: | ak czy owak, wydaje mi się, że kiedy mówi się o przyczynie, chciałoby się mówić o czymś, co stanowi spoiwo rzeczywistości (to, co spaja ze sobą wydarzenia na osi czasu), a nie o czymś, co stanowi jej opis. |
Odrzucasz pojęcie materii jako niezrozumiałe, a pojęcia spoiwa już nie? Wydaje mi się, że pojęcie przyczyny jest niezrozumiałe, chyba, że mówimy o przyczynowości jako następowaniu po sobie wydarzeń.
wujzboj napisał: | Czy (nie)przewidywalność jest dla ciebie równoważna (in)determinizmowi, czy też raczej jest dla ciebie czymś, do czego (in)determinizm prowadzi? |
Czymś do czego indeterminizm prowadzi.
wujzboj napisał: | A w jaki sposób dodanie związku z wcześniejszą decyzją cokolwiek wyjaśnia? Niezależnie od tego, czy w grę wchodzi regularny determinizm, ścisły przypadek, czy coś innego? |
Chodzi o to, że tylko w taki sposób można rozumieć przyczynę moich decyzji, ponieważ przyczyną musi być inne wydarzenie, a jedynym wydarzeniem, które mógłbym określić jako "ja jestem przyczyną" byłaby moja decyzja. "Ja jestem przyczyną"="ja chcę". Domyślam się, że mówiąc "ja jestem przyczyną" masz na myśli coś innego niż wydarzenie "odczułem chęć". Co masz na myśli? Nawet w świecie zdeterminowanym moje decyzje są przyczynami moich działań, tylko, że moje decyzje są spowodowane przez inne wydarzenie (konfiguracje zewnętrznych elementów). Nie rozumiem natomiast na czym miałoby polegać to, że decyzja jest przyczyną samej siebie, a chyba do tego by była sprowadzona wolna wola. Nie rozumiem pojęcia wolnej woli.
_________________
SN. Kontynuacja tej rozmowy jest kilka stron dalej, tutaj: #158450
Ostatnio zmieniony przez konrado5 dnia Pon 23:29, 17 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|