Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Definicje istnienia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Komentarze: Anty(k)wariat Wuja / Notatki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:37, 14 Sty 2006    Temat postu:

Zrodlem sa wszystkie istoty swiadome. Rowniez Bog.

Proponuje przeniesc sie teraz z dyskusja pod temat "Istnienie Boga i istnienie świata", bo zdryfowala w temat, ktory tam wlasnie pasuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
danbog




Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 21:06, 19 Lut 2006    Temat postu:

Wuju !

Może wydzielisz osobny wątek dla mnie bo mam wrażenie że wcinam się komuś w rozmowe.
Co do istnienia to :
Jak je zdefiniować ?

Doznaje stanu swojego istnienia.
Ponieważ doznanie to jest powiązane z doznaniem mojej świadomości tegoż nie potrafie zdefiniować istnienia , tak jak nie potrafie zdefiniować świadomości.
Swiadomość ( czyli ja ) obserwuje swoją swiadomość.
Czyli jakieś głębsze ja obserwuje moje ja.
A kto obserwuje moje głębsze ja ?

Nie jesteśmy w stanie zrozumieć doznania własnej świadomości . Nie jesteśmy zatem wstanie zrozumieć własnego istnienia.

Dlatego uznaje własne istnienie za abstrakcyjną i niedefiniowalną ceche.


Cóż wynika z własnego istnienia. Istnieje i wytważam własne doznania ( moje rozumienie solipsyzmu ). Nie istnieje żaden mechanizm ich wartościowania. Jaki w ogóle jest sens poznawania pracy własnego umysłu i w oparciu o co mam to robić ? Przecież logika binarna jest ideą wewnętyznie sprzeczną , zatem niema żadnych podstaw do jej przyjęcia ( wyłonienia z doznań ). Nawet można powiedzieć więcej . Istnienie doznań sprzecznych nie pozwala przyjąć zasady wyłącznego środka , zatem logika nie jest mechanizmem pozwalającym wartościować , przewidywać , poznawać strukture własnych doznań.
Mogę jedynie kontemplować twory własnego umysłu.

Bezsens takiego stanu na zasadzie preferencji skłania nas do rozciągnięcia tego abstrakcyjnego i niezrozumiałego dla nas pojęcia istnienia na przedmiot który nasze doznania opisują.

Ja nazywam ten przedmiort : Światem poza sobą i uznaje za istniejący w takim samym stopniu co ja.
Z doznań informujących mnie o zasadach rządzących światem wyróżniam strukture tychże doznań zwaną logiką. Od tej chwili mogę myśleć. Ten akt wyłonienia porządku z chaosu doznań czyni mnie tym kim jestem.

Istnienie doznań sprzecznych zmusza mnie do uznania pewnych obiektów za istniejące ( obiektywnie ) , innych zaś za nieistniejące obiektywnie ( subiektywnych wytworów mego umysłu ).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:11, 19 Lut 2006    Temat postu:

Ale przeciez sam mozesz rozpoczynac watki :D

Jesli mamy zas rozmawiac na podstawie notatki rozpoczynajacej ten watek, to miejsce jest jak najbardziej na miejscu. Poprzednia rozmowa przeniosla sie zreszta na bok, bo temat przedryfowal.

danbog napisał:
Doznaje stanu swojego istnienia.
Ponieważ doznanie to jest powiązane z doznaniem mojej świadomości tegoż nie potrafie zdefiniować istnienia , tak jak nie potrafie zdefiniować świadomości.

Przeciwnie - jest to jedyny rodzaj istnienia, jakiemu potrafisz nadac tresc. Bo niezaleznie od tego, jak dalece siebie znasz, WIESZ, co znaczy dla ciebie, ze istniejesz.

Wiesz, co znaczy DLA CIEBIE, ze istniejesz, czy tego nie wiesz?

danbog napisał:
Swiadomość ( czyli ja ) obserwuje swoją swiadomość.
Czyli jakieś głębsze ja obserwuje moje ja.
A kto obserwuje moje głębsze ja ?

To nie ma znaczenia; wazne, ze wiesz, co znaczy dla ciebie "ja, danbog, istnieję".

Poza tym, problem nieskonczonego ciagu obserwatorow rozwiazuje sie trywialnie: spojrz w lustro, a zobaczysz rozwiazanie :D

danbog napisał:
Dlatego uznaje własne istnienie za abstrakcyjną i niedefiniowalną ceche.

I w efekcie jakiekolwiek twoje zdanie dotyczace istnienia czegokolwiek zostaje automatycznie pozbawione tresci. Czy od tej chwili bedziesz rozumowal i argumentowal, nie uzywajac slowa "istnieje"?

danbog napisał:
Ja nazywam ten przedmiort : Światem poza sobą i uznaje za istniejący w takim samym stopniu co ja.

No i masz DWA problemy.

Po piwrwsze, uzyles slowa "istnieje". A poniewaz nie zdefiniowales go, to powiedziales zdanie puste, bez tresci. Zas z pustki niewiele da sie zbudowac...

Po drugie, jesli jednak slowo "istnieje" wypelnisz trescia z "ja istnieję", to natychmiast wiazesz swiat ze swiadomoscia. Bo w "ja istnieję" miesci sie z koniecznosci "ja jestem swiadomy". Co znaczy bowiem: "ja istnieję, ale nie jestem swiadomy"? Znaczy ewentualnie: "albo odnosze sie do przeszlosci przypominajac sobie, ze w moich doznaniach pojawila sie dziura (scislej: skokowa zmiana doznan), albo odnosze sie do przyszlosci przewidujac, ze w moich doznaniach pojawi sie dziura (scislej: skokowa zmiana doznan)". Czyli jest to zawsze odniesienie do stanu SWIADOMEGO.

danbog napisał:
Z doznań informujących mnie o zasadach rządzących światem wyróżniam strukture tychże doznań zwaną logiką. Od tej chwili mogę myśleć. Ten akt wyłonienia porządku z chaosu doznań czyni mnie tym kim jestem.

Istnienie doznań sprzecznych zmusza mnie do uznania pewnych obiektów za istniejące ( obiektywnie ) , innych zaś za nieistniejące obiektywnie ( subiektywnych wytworów mego umysłu ).

Tu juz wszystko jest w porzadku. I jest to dokladnie to samo, co ja robie. Natomiast droga, ktora dochodzisz do tego punktu, jest bledna, niespojna logicznie. I dlatego dochodzisz do tego punktu z bagazem przesądow i zabobonow...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
danbog




Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 1:32, 20 Lut 2006    Temat postu:

Wuj zboj !

W tym właśnie problem że nie potrafie tej treści ( istnienia ) zdefiniować , ogarnąć umysłem.
Nie rozumiem co znaczy istnieje.
Dlatego w pokorze uznaje ją za niedefiniowalną i abstrakcyjną ( przynajmniej dla mnie ).
Jest to moje doznanie tak samo pewne lub niepewne jak wszystkie inne.

Jak sam zauważyłeś to dopiero materialne lustro odbijające materie mego ciała pozwala nadać znaczenie temu doznaniu.
Niewiem co to znaczy istnieje do póki nie określe się jako ciało które utożsamie z tym nieuchwytnym Ja. ( a właściwie z cechą sygnału błądzącego po matrycy muzgu tego ciała ).

Istnienie to cecha mojej świadomości ( ale także obiektów materialnych ).
Jeśli obiekty których nie jestem świadomy nie istniały by to nie byłbym w stanie uderzyć się o obiekt którego nie zauważyłem ( a którego istnienie mogłem przewidzieć gdybym nie był gapa ).
Istnienie to stan ciągły do póki nie ulegnie przerwaniu.
Po przerwaniu istnienia jego ciągłość nie jest zachowana.
Można powołać do istnienia inny obiekt , bliźniaczy , czy nawet pochodzący z tej samej materii , ale już nie ten sam.
Akt powołania do "ponownego " istnienia czyni ten obiekt czymś innym.

Jeżeli twierdzisz że istnienie jest zawsze "wypełnione" świadomością istnienia to znaczy że nieszczęśliwe wypadki zaistniałe na skutek nieświadomości możliwości ich zajścia nie istnieją.
Zatem wszystkie gwałtowne zgony to morderstwa , lub samobójstwa.
Bo czyż człowiek pogrążony we śnie może zginąć od kuli której nie jest świadomy , czyli od nie istniejącej dla niego.

Wogóle jeśli materia nie istnieje to z kąd u ciebie pomysł że istnieje ktoś oprócz ciebie. Przeciesz doznania materialnej natury o istnieniu podobnych do Ciebie obiektów nie istnieją. Tylko masz złudzenie że patrzysz na monitor gdzie widnieje zamieszczony przez zemnie tekst.
Zatem jaki masz powód by uznać moje istnienie skoro nie uznajesz materi która o moim istnieniu informuje.

Rozciągnięcie pojęcia istnienia na materie to konieczność , bo inaczej stajemy się samotnymi świadomościami które nie mają podstaw by uznać istnienie czegokolwiek poza nimi samymi .
Czyli pogrążamy się w solipsyźmie.

To twoje mniemanie o istnieniu tylko świadomości jest zabobonnym uporem , który logicznie żecz biorąc ( chociaż z kąd u ciebie logika skoro nie wierzysz w istnienie a zatem prawdziwość doznań materii którą ona opisuje ) powinien pogrążyć cię w solipsyźmie.

Twoja koncepcja jest tak dziurawa i pełna sprzeczności że poprostu trudno o niej dyskutować. Chyba że czegoś nie rozumiem. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:41, 20 Lut 2006    Temat postu:

danbog napisał:
W tym właśnie problem że nie potrafie tej treści ( istnienia ) zdefiniować , ogarnąć umysłem.

Nie wiesz, co znaczy dla ciebie: "ja, danbog, istnieję"? :shock:

Skoro tego nie wiesz, to trudno. Ale jesli W OGOLE nie potrafisz nadac sensu slowu "istnieje", to o czym mowisz?

Prosze albo zdefiniuj pojecie "istnieje", albo go nie uzywaj. Bo jesli uzywasz czegos niezdefiniowanego, to mozna w twojej wypowiedzi w miejscu tego niezdefiniowanego slowa wstawic zlepek haxcv634w$&623 i sens twojej wypowiedzi nie ulegnie zmianie. A wtedy wszystko, co napisales dzis, staje sie pozbawione tresci.

Prosze wypelnij wiec trescia swoja wypowiedz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
danbog




Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 21:06, 20 Lut 2006    Temat postu:

Wuju !

Ty z kolei ( jeśli dobrze rozumiem ) nie uznajesz istnienia materii , co nie przeszkadza Ci w ogóle używać pojęcia - krzesło.

Nie potrafie ogarnąć umysłem pojęcia świadomości , której istnienia doznaje.
Zatem istnienie to niedefiniowalne i abstrakcyjne pojęcie którego doznaje.

Czy ty potrafisz zdefiniować istnienie ?
Spójżmy :

Istnienie: posiadanie pewnego stopnia niezaleznosci od czegos.

Bardzo ładne zdanie , pozwole sobie nieco je uzupełnić o brakujące treści by w pełni oddać jego charakter.

Istnieni : posiadanie pewnego stopnia nieazależności [ przez coś istniejącego przypuszczam ] od czegoś [ pewnie też istniejącego ].

czy nie wydaje Ci się że to takie masło maślane .
Istnienie to istnienie niezależne od innego istnienia [ i pewnie w opini jakiegoś jeszcze innego istnienia ].

Zatem moje stanowisko wydaje mi się uczciwsze.
Istnienie to abstrakt którego doznaje mimo że nie potrafie ogarnąć rozumem i zdefiniować.

Zatem uważam że mam takie samo prawo posługiwać się tym terminem jak każdy inny .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:32, 21 Lut 2006    Temat postu:

danbog napisał:
nie uznajesz istnienia materii , co nie przeszkadza Ci w ogóle używać pojęcia - krzesło.

Oczywiscie, ze mi nie przeszkadza. Bo pojecie krzesla nie ma nic wspolnego z materialistycznym pojeciem materii. Krzeslo jest tym, co widac, a nie tym, czego nie widac.

danbog napisał:
Nie potrafie ogarnąć umysłem pojęcia świadomości , której istnienia doznaje.

Czy widzisz roznice w tresci pomiedzy "ja, danbog , istnieję" i "ja, danbog, nie istnieję"?

danbog napisał:
Istnienie: posiadanie pewnego stopnia niezaleznosci od czegos.

Slusznie zauwazyles, ze temu "czemus" trzeba tez nadac istnienie, i to w tym samym znaczeniu. A poniewaz jedyny sens slowa "istnienie" mozna nadac wlasnemu istnieniu, czyli istnieniu osoby, to w definiowaniu istnienia ontycznego trzeba wyjsc od istnienia w sensie "istnieje osoba". I dlatego mozna zdefiniowac jedynie istnienie osob.

Innymi slowy: pojecia pierwotne trzeba definiowac przez wskazanie (egzempilfikacje). W przypadku istnienia, jedynym na co mozesz wskazac jestes ty. Cala reszta to twoje doznania, a one nie nadaja sie na "obiekty" istniejace ontycznie, bo sa z toba zwiazane w scisly sposob; w szczegolnosci, znikaja, gdy je tracisz.

danbog napisał:
Istnienie to abstrakt którego doznaje mimo że nie potrafie ogarnąć rozumem i zdefiniować.

Wlasnie na wskazanie tego DOZNANIA polega definicja istnienia! Tak, calkowicie masz racje. I zauwaz - powtarzam - ze jedynie na swoje wlasne istnienie jestes w stanie wskazac (sobie, ja zas moge wskazac tylko na moje wlasne istnienie); stad uzyskujesz NATYCHMIAST personalizm. Ale w zaden sposob nie uzyskujesz materializmu...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
danbog




Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 23:54, 21 Lut 2006    Temat postu:

Wuj zboj !

A z kąd się biorą idee w stylu krzesła ?

No właśnie. Krzesło jest tym co widać , a nawet tym czym można w barze dostać po głowie. Może zatem rozbieżność zdań wynika jedynie z innego nazewnictwa.
Zatem tam gdzie ja mówie krzesło materialne ty możesz rozumieć sobie krzesło idealistyczne i wszystko powinno być w porządku jaśli obaj uznajemy że można je widzieć i dostać nim po głowie.
Czyż nie jestem genijalny. :brawo:
Tylko że wychodzi na to że idee rządzą się tymi samymi prawami którymi opisywałem materie. Istnieją w takim samym stopniu jak to co nazywałem materią. Jeśli jakiejś ideii nie możemy zobaczyć w swerze doznań otaczającego nas świata idei obiektywnych to musimy ją uznać za idee obiektywnie nieistniejącą.

Widzę treść zdania : "Ja danbog istnieje" , lub " Ja danbog nieistnieje ". Jest to treść jaką nadaje mu poszerzenie doznania istnienia na świat pozamną. Istnieje w takim stopniu jak ten świat pozamną i wyłoniony z niego proces myślenia pozwalający mi określić istnienie jako występowanie w tym zbiorze elementów na które to istnienie rozciągnełem.
Jeśli ten zbiór nie istnieje to niemam z czego wyłonić procesu myślenia pozwalającego mi określić relacje względem tego zbioru ( praw rządzących tym zbiorem ).

O ile istnienie może być doznaniem świadomości zawieszonej w absolutnej próżni ( solipsystycznego umysłu ) , o tyle doznanie ( pojęcie ) nieistnienia może powstać tylko na zasdzie określenia swojej relacji z czymś poza mną.

Nadać sens to znaczy zdefiniować pojęcie w oparciu o jakieś relacje ze światem zewnętrznym. Zatem nie można nadać sensu doznaniu istnienia bez rozciągnięcia go na coś poza sobą.
Cechą doznania istnienia jest niemożność określenia jej ( zdefiniowania ) bez odniesienia do niej samej.
Zatem wszelkie próby definiowania istnienia sprowadzają się do definicji typu : Istniejejące to znaczy istniejące i tyle.
Czyli defakto nie jest to żadna definicja.
Dlatego twierdze że jest to pojęcie niedefiniowalne ( pierwotne ).
Sens natomiast temu niedefiniowalnemu pojęciu/doznaniu nadaje abstrakcyjna relacja ( czyli prawo logiki ) zaczerpnięte ze świata zewnętrznego ( na który jesteśmy zmuszeni to doznanie rozciągnąć by uciec z solipsystycznego bezsensu istnienia ).
Dlatego twierdze że jest to pojęcie abstrakcyjne jak operator logiczny nadający mu sens.

Niewiem czy nie zapędziłem się z tym operatorem . Czy używam tego pojęcia w dobrym znaczeniu. Zresztą zobaczymy po twojej krytyce mojego posta.

Jeśli stwierdzimy że pojęcie istnienia jest sensowne tylko w odniesieniu do nas samych to tym samym pozbawiamy się tego sensu jako jedyne istnienie ( operator logiczny nie ma czym operować bo trzeba minimum 2 elementów ). Zatem rozciągnięcie pojęcia istnienia to konieczność jeśli nasze istnienie ma posiadać sens.

Jeżeli pojęcie istnienia jest pierwotne czyli niedefiniowalne to dlaczego mamy zawężać je tylko do innych osób.
Jakim cudem mamy stwierdzić obecność innych osób jeśli nie za pomocą materii ?
Jakim cudem możemy się z nimi skomunikować jeśli nie przez odwołanie do wspólnie uznawanych za istniejące doznań.
Dlaczego mamy uznać doznania niosące informacje o obecności innych osób za prawdziwe jeśli nie uznajemy prawdziwości takiej informacji w stosunku do wszystkich doznań ?
Jakim cudem możemy wyłonić zasade wyłącznego środka jako istniejącą jeśli uznajemy że doznania nie są informacją o istniejącym świecie ?

Mówisz :
Nie istnieje kot ani jego kolor , mimo to istnieje doznanie kota , który bywa zawsze albo cały czarny , albo cały biały.
Zatem uznajesz za istniejące i prawdziwe wnioski płynące z nieprawdziwej i nieistniejącej obiektywnie ( niezależnie ) informacji.
Oj zamieszałeś z tymi doznaniami nieistniejącego świata zewnętrznego :? .

Żeby w ogóle stworzyć pojęcie wskazania muszę określić istnienie czegoś poza sobą , bo wskazanie to wybór czegoś z pośród innych elementów .

Masz racje że doznania nie nadają się na obiekty ( bo znikają gdy je trace ). Rozciągnięcie cechy istnienia na hipotetyczny twór zwany materią dobrze ( moim zdaniem ) tłumaczy dlaczego moje doznania występują w sposób jakby ona istniała niezależnie o de mnie.
Dlatego wole rozciągnąć pojęcie istnienia na hipotetyczny twór zwany materią niż na swoje doznania.
To z hipotetycznej materii wyłania się wszelki porządek , a nie z moich niekiedy obiektywnie fałszywych doznań.
Wole przypisać prymat materii bo jest obiektywnie istniejąca , niż moim obiektywnie nieistniejącym doznaniom.

Na swoje istnienie moge wskazać o ile istnieją inne elementy.
Zatem moje istnienie jest warunkowane istnieniem czegoś pozamną.
Jeśli istnieje tylko ja to niczego nie moge. Jestem pogrążony w bezmyślnej kontemplacji własnego istnienia ( cokolwiek to znaczy ).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:24, 22 Lut 2006    Temat postu:

danbog napisał:
Zatem tam gdzie ja mówie krzesło materialne ty możesz rozumieć sobie krzesło idealistyczne i wszystko powinno być w porządku jaśli obaj uznajemy że można je widzieć i dostać nim po głowie.

Tak. Z dokladnoscia do momentu, kiedy zaczynasz moja swiadomosc wyprowadzac od jakiegos Prakrzesla Uogolnionego.

danbog napisał:
wychodzi na to że idee rządzą się tymi samymi prawami którymi opisywałem materie.

Bo to sa prawa wiazace ze soba nasze DOZNANIA. I dokladnie badaniem tych praw zajmuje sie nauka. Z materializmem nie ma to nic wspolnego; z idealizmem juz wiecej - bo ani nauka ani idealizm nie podklada zadnego ontologicznego znaczenia pod pojecia, ktorymi sie nauka posluguje, oraz zarowno nauka jak i idealizm posluguja sie tymi pojeciami w identyczny sposob: wylacznie jako relacjami miedzy tym, co sie doznaje zmyslowo.

danbog napisał:
Jeśli jakiejś ideii nie możemy zobaczyć w swerze doznań otaczającego nas świata idei obiektywnych to musimy ją uznać za idee obiektywnie nieistniejącą.

A tego zdania juz nie rozumiem. Co to "idee obiektywne", jak sie "oglada idee w sferze doznan otaczajacego swiata", co to "idea obiektywnie istniejaca" i "idea obiektywnie nieistniejaca"? W jaki sposob pojawilo sie u ciebie pojecie obiektywnosci i pojecie istnienia? Co one znacza?

Jesli pojecie "istnienie" bierzesz z jego znaczenia w wyrazeniu "ja istnieję", to brawo, ale masz problem. Bowiem istota tego istnienia polega na SWIADOMOSCI.

I dlatego wlasnie jesli juz udaje ci sie zdefiniowac istnienie, to jestes na prostej drodze do personalizmu. Do personalizmu, a nie do materializmu. Chyba, ze matera nazwiesz swiadome siebie osoby :D Albo, ze przypiszesz kwarkom swiadomosc. Coz, mozna i tak.

danbog napisał:
O ile istnienie może być doznaniem świadomości zawieszonej w absolutnej próżni ( solipsystycznego umysłu ) , o tyle doznanie ( pojęcie ) nieistnienia może powstać tylko na zasdzie określenia swojej relacji z czymś poza mną.

Nieistnienia nie doznajesz przeciez. Nawet nie jestes sobie w stanie wyobrazic nieistnienia. Doznajesz jedynie istnienia; pytanie o odroznienie od nieistnienia to tylko taki trick jezykowy :D Slowko kierujace mysl we wlasciwa strone; bez niego nie mogles jakos zalapac, co mam na mysli, gdy mowie "ja istnieję". Ale akurat w przypadku istnienia negacja nie dziala, a przynajmniej nie dziala tak, jak tego potrzebuje materialista; "nie istnieję" znaczy ewentualnie "nie doznaję", a wiec nie istnieje nic, co nie doznaje. Istnienie jest nieodlacznie zwiazane ze swiadomoscia, przynajmniej swiadomoscia samego siebie...

A zaprzeczeniem "ja istnieję" jest zbior pusty. I w tym sensie ma tu sens negacja: negacja to dopelnienie do calego zbioru, a poniewaz zbior jest jednoelementowy (scislej: klasa rownowaznosci ze wzgledu na istnienie zdefiniowane przez "ja istnieję" jest jednoelementowa), to tym dopelnieniem jest wlasnie zbior pusty.

I tak uzyskujesz albo idealizm personalistyczny (bo sa osoby, ale materii ani sladu), albo solipsyzm (bo jest tylko osoba i wiecej nic). To drugie jest nudne, smutne i samotne, wiec pozostaje tylko idealizm personalistyczny.

Taka jest rzeczywistosc.I teraz wypada tylko zbadac, czy trzyma sie ona kupy.

(Tu robie stop; reszta twoich rozwazan jest ciekawa, ale juz do tego miejsca zbytnio sie rozjechalismy, zeby komentowanie tej reszty cos wnosilo do sprawy.)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
danbog




Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 1:43, 22 Lut 2006    Temat postu:

Wuj zboj !

Żeczywiście użycie terminu idea do przedniotu naszych doznań wygląda dziwnie . Dlatego wole mówić o materi i jej postrzeganiu.
Wtedy niema problemów ze zrozumieniem.

Skoro nie doznaje krzesła tylko jego idei ( czy też pojęcia ) to moge tę idee ( lub pojęcie ) doznawać obiektywnie ( znajduje potwierdzenie w doznaniach innych osób także tego krzesła doznającego -w moich doznaniach niema sprzeczności )
Doznaje go subiektywnie ( doznaje 7 miljardów ludzi twierdzących że , niczego nie doznają , nic tu niema - żadnego krzesła , doznaje niemożności zwarzenia doznawanego przezemnie np. zmysłem wzroku krzesła , nie mogę się z nim zderzyć itp. ) , czyli istnieje sprzeczność doznań. Mimo własnego doznania wzrokowego informującego o istnieniu krzesła większość spójnych doznań temu zaprzecza.
Zatem moje doznanie wzrokowe krzesła moge uznać jedynie za istniejące subiektywnie. Zasada max. spójności nie pozwala mi uznać jego obiektywnego istnienia.

Sory Wuju , ale nie moge tego miejsca przeskoczyć.
Nie pojmuje dlaczego istota Istnienia ma polegać na świadomości tegoż.
Odbieram to twierdzenie jako absolutną bzdure.

Jeżeli :
Nadać sens to znaczy zdefiniować pojęcie w oparciu o jakieś relacje ze światem zewnętrznym. Zatem nie można nadać sensu doznaniu istnienia bez rozciągnięcia go na coś poza sobą.
To :
Na cóż możemy mieć rozciągnięte to istnienie jeśli nie na hipotetyczny przedmiot naszych doznań.
Dlaczego z góry mamy wprowadzać niewiadomo poco ograniczenie że jest rozciągnięte tylko na przedmiot niekturych doznań zwany ludźmi ?

Odniesienie istnienia do świadomości jest bezcelowe , ponieważ świadomość nie potrafi go zdefiniować. Proces definiowania zawiesza się w nieskończonym ciągu odniesień do coraz głębszych pokładów tejrze.

Żeby móc operować tym pojęciem ( istnienia ) musimy je od świadomości oderwać. Uczynić niezależną ( abstrachującą od tego pojęcia ) abstrakcyjną cechą.


Dlatego właśnie jeśli zdefiniuje ( uznam ) istnienie za niezależną abstrakcyjną ceche i obdarze nią hipotetyczne obiekty moich doznań ( może za kilkoma wyjątkami rodzącymi sprzeczności - których wskazanie wyłoni się z organizacji doznań na zasdzie max. spójności ) grupowanie doznań na zsadzie max. spójności zmusi mnie ( jako największea spójna grupa doznań ) do wyłonienia logiki i materializmu jako idei najlepiej opisującej strukture doznań .



By móc mówić o swoim nieistnieniu ( Choćby hipotetycznie ) muszę uznać istnienie czegoś poza sobą by przedstawić stan nieistnienia jako przeciwieństwo tegoż .

Jeśli by istnienie było związane z moją świadomością , czy to znaczy że jej zanik oznacza zanik istnienia czegokolwiek ?

Żeby mógło istnieć zaprzeczenie mego istnienia MUSI ISTNIEĆ zbiór pusty. Czyli jeśli się nie mylę isnienie zaprzeczenia jest definiowaniem istnienia zbioru pustego ( niebytu ). Zaczyna mi się muzg lasować gdy myśle o tej negacji istnienia. Nie jestem pewien czy stan lasowania mego muzgu nie jest jedynym sensem tej negacji.

Zatem skupmy się na sprawie definiowania istnienia.
Dlaczego nie moge zrozumieć twojego stanowiska. ?
Dlaczego doznaje swojego jako absolutnie poprawnego. ?

Czy masz jakiś pomysł by ten pat rozwiązać ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Genkaku
Wizytator



Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1397
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: pochodzą te myśli?

PostWysłany: Czw 15:26, 23 Lut 2006    Temat postu:

Definicje odnoszące się do świadomości mi się nie podobają...

Znalazłem w sieci artykuł, który wyjaśnia podstawowe definicje jak istnenie i realność/reczywistość.

Przetłumaczyłem kilka fragmentów:

W nauce, obserwacja służy jak punkt startowy i jako pole testowe. To o czym mowa w nauce nie musi być obserwowane lub obserwowalne.

Egzystuje = istnieje.
Tworzenie rozróżnienia między słowem "rzeczywistość" a "egzystencja" może doprowadzić do dwóch typów bycia.
Rzeczywistość - najprościej mówiąc, jest to wszystko co nie jest fałszywe.
Egzystencja - jest tym, co przy spotkaniu [tego czegoś] jest zrozumiałe.
Rzeczywistość zawiera wszystko to co istnieje, ale egzystencja to tylko mały kawałek rzeczywistości.
Nic nierealnego nie istnieje, ale niektóre rzeczy realne nie istnieją.
Istnienie jest o obiektach, a rzeczywistość zawiera jeszcze idee poza obiektami.
Liczba jest tylko realna, a piłka istnieje.

Egzystencja jest węższa niż rzeczywistość, jednak nie powinna być zbyt zwężana. Byłoby błędem twierdzić, że istnieje tylko to co możemy zaobserwować. Planeta Pegasus 51 nie istniałaby tylko dlatego, że nie mamy technologii, by ją zaobserwować. To doprowadziłoby do chaosu, rzeczy wpadałyby i wypadały z istnienia w zależności od ludzkich możliwości w danym momencie.
Cokolwiek, czego nie da się przyporządkować do danego miejsca (czyli nie ma żadnego "tam", by to zaobserwować [nawet potencjalnie]), nie może 'istnieć'. Cokolwiek co nie jest zdarzeniem/obiektem, lecz możliwością zdarzeń nie istnieje. Takie rzeczy mogą być realne, jeśli prawidłowo wyciągnięte z egzystencji, ale one nie istnieją.

Pomijając iluzje optyczne, itp. zdaje się, że zmysły dostarczają bardzo zwięzłych danych.
Zmysły są punktem wyjścia, z którego budowana jest rzeczywistość. Informacje nie potwierdzalne przez żadne obserwacje wchodzą na obszar ontologii nieobserwowalnej.
Teoria nie znajdująca potwierdzenia w obserwacjach jest martwą teorią.

Atom. Atom jest rzeczywisty, lecz nie istnieje. Atom jest pojęciem, który wskazuje na grupę elektronów, protonów, neutronów. Atom jest pojęciem wskazującym na układ tych rzeczy oraz ich zachowanie. Tak jak gra jest wskaźnikiem do grupy ludzi i ich działań. Naukowy atom składa się z pól prawdopodobieństwa [pojawienia się w danym miejscu np. elektronu]. Są to obiekty w ujęciach statystycznych prawdopodobieństw.

Natura konceptu(idei) krzesła, które jest opisywane przez ludzi i używane w życiu wywodzi się z doświadczenia, odnosi się do aspektów doświadczenia, i dlatego mówimy, że krzesło istnieje.
Atom nie jest aspektem doświadczenia, jest niepoznawalny jeśli odniesiony do idei istnienia, i dlatego nie możemy powiedzieć, że atom istnieje.

Z [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
danbog




Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 18:22, 23 Lut 2006    Temat postu:

Genkaku !

Żeby zrozumieć cytowany tekst musze go przełożyć na zrozumiałe dla siebie pojęcia. Czyli :

Rzeczywistość = istnienie subiektywne.
Egzystencja = obiektywne istnienie.

Przyczym w języku potocznym tylko czemuś co istnieje obiektywnie ( Egzystuje ) nadaje się określenie : istnieje , jest prawdziwe , rzeczywiste.

W języku potocznym o czymś co istnieje subiektywnie ( Rzeczywiście ) mówi się : omam , kłamstwo , szaleństwo , głupota itp.

Zatem wszystko co jesteśmy w stanie sobie wyobrazić , pomyśleć obdarzamy atrybutem istnienia. Zatem idea boga istnieje właśnie jako idea. Idea subiektywna. Tak samo jak bajki , idea perpetum mobile , przekonanie niektórych osób o tym że są Napoleonem itd.
Są to zjawiska jak najbardziej istniejące. Jednak istniejące w innym sensie ( w innym stopniu obdarzone atrybutem istnienia ) niż doznania obiektywne.

Doznania obiektywne to takie które posiadają zdolność łatwego łączenia się w grupy na zasdzie max. spójności. Dlatego są podstawą każdego sensownego światopoglądu.
Doznań subiektywnych niekiedy wogóle nieda się z niczym połączyć.
Są elementem wprowadzającym chaos wśród dużych grup doznań obiektywnych ( a w ekstremalnych przypadkach uniemożliwiają w ogóle wyłonienie jakiegoś porządku z naszych doznań ).
Dlatego jesteśmy zmuszeni do ich ignorowania.
Mimo że początkowo wszystkim doznaniom nadajemy atrybut istnienia w pełnym zakresie , to pewnym doznaniom jesteśmy zmuszeni go odmówić ( na tyle na ile to możliwe ) by móc odnaleźć porządek myślenia w chaosie doznań.

Zatem wszystko istnieje , ale pewne istniejące doznania jesteśmy zmuszeni uznać za nieistniejące by móc myśleć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 1:54, 24 Lut 2006    Temat postu:

danbog napisał:
Nie pojmuje dlaczego istota Istnienia ma polegać na świadomości tegoż.

Istota slowa "istnieje" w wyrazeniu "ja istnieje" kryje sie w swiadomosci, nie prawdaz? Odbierajac ci swiadomosc, odbieram ci istnienie. Nadajac ci swiadomosc, nadaje ci istnienie.

Slowu "istnieje" mozna nadawac takze i inne tresci. Na przyklad "istnieje krzeslo" znaczy "moge z tym krzeslem zrobic (tu lista)". Albo "istnieje taka liczbax , ze f(x) = 7" oznacza "moze sie zdarzyc, ze ktos wezmie wlasnie taka liczbe, ktora podstawiona do f() da w wyniku 7". Te znaczenia nie bardzo nadaja sie jednak do budowania ontologii.

danbog napisał:
Odniesienie istnienia do świadomości jest bezcelowe , ponieważ świadomość nie potrafi go zdefiniować. Proces definiowania zawiesza się w nieskończonym ciągu odniesień do coraz głębszych pokładów tejrze.

Alez nie :D Definicja jest trywialna: JA ISTNIEJE. To zwykla egzemplifikacja, wskazanie.

danbog napisał:
Żeby mógło istnieć zaprzeczenie mego istnienia MUSI ISTNIEĆ zbiór pusty.

Zaprzeczenie istnienia nie istnieje :D A zbior pusty to slowo pomagajace wyrazic fakt, ze caly zbior jest jednoelementowy i ze zaprzeczenie istnienia jest wobec tego wlasnie czyms, od czego "mozg sie lasuje".

danbog napisał:
Dlatego właśnie jeśli zdefiniuje ( uznam ) istnienie za niezależną abstrakcyjną ceche i obdarze nią hipotetyczne obiekty moich doznań ( może za kilkoma wyjątkami rodzącymi sprzeczności - których wskazanie wyłoni się z organizacji doznań na zasdzie max. spójności ) grupowanie doznań na zsadzie max. spójności zmusi mnie ( jako największea spójna grupa doznań ) do wyłonienia logiki i materializmu jako idei najlepiej opisującej strukture doznań .

Ale jaka to cecha? Nie zdefiniowales jej, wiec nie masz czym obdarzac.

Mow "fipciulenie" zamiast "istnienie". OK? Mow tak, dokad nie podasz definicji istnienia.

Genkaku napisał:
Egzystuje = istnieje.

Czyli mamy do zdefiniowania dwa pojecia:
1. Egzystuje.
2. Istnieje.

Reszty nie rozumiem. Na poczatek definiujesz istnienie jako egzystencje, potem piszesz, ze egzystencja to bycie zrozumialym, a potem okazuje sie, ze mozna istniec i nie egzystowac. Tak przynajmniej rozumiem zdanie:
Genkaku napisał:
Rzeczywistość zawiera wszystko to co istnieje, ale egzystencja to tylko mały kawałek rzeczywistości.
I jeszcze zdanie mowiace chyba o nieistniejacych idealch, choc nie wiem, co ono znaczy:
Genkaku napisał:
Istnienie jest o obiektach, a rzeczywistość zawiera jeszcze idee poza obiektami.


Poza tym definiujesz rzeczywistosc jako cos, co nie jest falszywe. A co to znaczy, ze cos nie jest falszywe?

No i wychodzisz od zdania:
Genkaku napisał:
W nauce, obserwacja służy jak punkt startowy i jako pole testowe. To o czym mowa w nauce nie musi być obserwowane lub obserwowalne.
To zdanie miesza filozofie z nauka oraz twierdzenia naukowe ze sztuczkami technicznymi. To, co jest "nieobserwowalne" i wystepuje w nauce, to element formalizmu (na przyklad, funkcja falowa). To, co jest przedmitem twierdzen naukowych, to wynik obserwacji. Tylko i wylacznie wynik obserwacji. Bowiem tylko i wylacznie wynik obserwacji jest kryterium weryfikacji lub falsyfikacji twierdzen naukowych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
danbog




Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 9:55, 24 Lut 2006    Temat postu:

Wuj zboj !

Cytat:
Istota slowa "istnieje" w wyrazeniu "ja istnieje" kryje sie w swiadomosci, nie prawdaz? Odbierajac ci swiadomosc, odbieram ci istnienie. Nadajac ci swiadomosc, nadaje ci istnienie.

Slowu "istnieje" mozna nadawac takze i inne tresci. Na przyklad "istnieje krzeslo" znaczy "moge z tym krzeslem zrobic (tu lista)". Albo "istnieje taka liczbax , ze f(x) = 7" oznacza "moze sie zdarzyc, ze ktos wezmie wlasnie taka liczbe, ktora podstawiona do f() da w wyniku 7". Te znaczenia nie bardzo nadaja sie jednak do budowania ontologii.


Zatem istnienie jest czymś co możemy odnieść TYLKO do własnej świadomości. Bo TYLKO doznania własnej świadomości doznajemy.
Tym sposobem pogrążamy się w solipsyźmie.
Żeby wyjść poza solipsyzm muszę oderwać pojęcie od własnej świadomości poprzez uznania jej niedefiniowalności i abstrakcyjności.

Jako solipsystyczna świadomość niemam podstaw do założenia że oprócz mnie istnieją inne świadomości . Dopiero rozciągnięcie pojęcia istnienia na hipotetyczny obiekt moich doznań daje mi podstawe do stwierdzenia obecności innych podobnych mnie obiektów które mogę podejrzewać że są podobne w stopniu pozwalającym przypisać im niedefiniowalną ceche świadomości.

Kwestie istnienia nieistnienia zostawie sobie na później bo się od niej przegrzewam. To coś zawieszającego proces myślenia jak koncepcja boga.

Jeśli ma to uczynić naszą konwersacje bardziej zrozumiałą możemy mówić "fipciulenie" .
Zatem "fipciulenie" to niedefiniowalna cecha której doznaje i którą jestem zmuszony rozciągnąć na świat poza sobą .
Pamiętaj byś Ty także używał określenia "fipciulenie" do póki nie podasz definicji istnienia , bo twierdzenie że zdanie : " Istnienie = Istnienie niezależne od innego istnienia " stanowi definicje tegoż traktuje jako żart.

Nadanie w różnym stopniu atrybutu istnienia/fipciulenia swoim doznaniom ( czy raczej ich hipotetycznemu obiektowi) , czyli rozbicie istnienia/fipciulenia na conajmniej 2 składowe - subiektywne/obiektywne , lub rzeczywiste/egzystujące, jest koniecznością wynikającą ze sprzeczności naszych doznań.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Genkaku
Wizytator



Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1397
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: pochodzą te myśli?

PostWysłany: Pią 11:59, 24 Lut 2006    Temat postu:

wujzboj napisał:
Genkaku napisał:
Egzystuje = istnieje.
Czyli mamy do zdefiniowania dwa pojecia:
1. Egzystuje.
2. Istnieje.
Nie dwa pojęcie, gdyż dałem znak równości pomiędzy nimi, by pokazać, że w tym tekście znaczą to samo, mogą być używane zamiennie.

wujzboj napisał:
Reszty nie rozumiem. Na poczatek definiujesz istnienie jako egzystencje, potem piszesz, ze egzystencja to bycie zrozumialym, a potem okazuje sie, ze mozna istniec i nie egzystowac. Tak przynajmniej rozumiem zdanie:
Genkaku napisał:
Rzeczywistość zawiera wszystko to co istnieje, ale egzystencja to tylko mały kawałek rzeczywistości.
Błędnie zrozumiałeś to zdanie. Otóż rzeczywistość jest zbiorem, w którym znajdują się obiekty istniejące, różne pojęcia i idee(a one nie istnieją, tylko są realne). Egzystencja(czyli istnienie obiektów) jest węższym zbiorem, w nim są rzeczy, które istnieją - obiekty.

wujzboj napisał:
I jeszcze zdanie mowiace chyba o nieistniejacych idealch, choc nie wiem, co ono znaczy:
Genkaku napisał:
Istnienie jest o obiektach, a rzeczywistość zawiera jeszcze idee poza obiektam
Idee, czyli myśli, pomysły, definicje, liczby. One nie istnieją (nie są obiektami), ale są realne (są w rzeczywistości).

wujzboj napisał:
Poza tym definiujesz rzeczywistosc jako cos, co nie jest falszywe. A co to znaczy, ze cos nie jest falszywe?
Rzeczywistość to ogół, wszystko, obiekty, myśli, idee, liczby, definicje, itd.

wujzboj napisał:
Genkaku napisał:
W nauce, obserwacja służy jak punkt startowy i jako pole testowe. To o czym mowa w nauce nie musi być obserwowane lub obserwowalne.
To zdanie miesza filozofie z nauka oraz twierdzenia naukowe ze sztuczkami technicznymi. To, co jest "nieobserwowalne" i wystepuje w nauce, to element formalizmu (na przyklad, funkcja falowa). To, co jest przedmitem twierdzen naukowych, to wynik obserwacji. Tylko i wylacznie wynik obserwacji. Bowiem tylko i wylacznie wynik obserwacji jest kryterium weryfikacji lub falsyfikacji twierdzen naukowych.
Jak mniemam w tym fragmencie chodziło o to, że obserwacja może dostarczyć informacji o czymś co jest nieobserwowalne (jak np. teoria ciemnej materii chyba).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 1:43, 25 Lut 2006    Temat postu:

danbog napisał:
Zatem istnienie jest czymś co możemy odnieść TYLKO do własnej świadomości. Bo TYLKO doznania własnej świadomości doznajemy.

Niak (nie i tak). Istnienie definiujemy przez WSKAZANIE na obiekt istniejacy, czyli na siebie samego. A nastepnie mowimy: inne obiekty takze istnieja w takim wlasnie znaczeniu. Istnieja dla siebie jako swiadomosci, zupelnie tak, jak ja istnieje dla siebie jako swiadomosc.

danbog napisał:
Tym sposobem pogrążamy się w solipsyźmie.

Pograzalibysmy sie, gdybysmy nie powiedzieli: INNE obiekty istnieja. A "istnieje" znaczy tu wlasnie to, czym wypelnilisly slowo "istnienie" przy jego definiowaniu: istnieje dla siebie jako swiadomosc. "Istnieje" znaczy "jest siebie swiadomy".

danbog napisał:
Żeby wyjść poza solipsyzm muszę oderwać pojęcie od własnej świadomości poprzez uznania jej niedefiniowalności i abstrakcyjności.

Jesli definiujesz stol przez wskazanie: "to jest stol", to nie odrywasz definicji stolu od stolu, ktory wskazales. Stol pozostaje stolem. Ale i inne obiekty staja sie stolami.

Widziesz, tak sie sklada, ze jedynymi rzeczami, na ktore mozesz wskazac, sa: twoja swiadomosc i twoje doznania. Twoja swiadomosc nadaje sie do tego, by ja uzyc do zdefiniowania istnienia, wlasnie poprzez "ja istnieję". Ale twoje doznania nie nadaja sie do tego, bowiem pojawiaja sie i znikaja. One nie tyle istnieja, ile zaistniaja. Gdybys definiowal istnienie przez wskazanie na doznanie, to istota tego istnienia polegalaby na tym, ze ty go doznajesz.

A na "doznawany przedmiot" wskazac, niestety, nie mozesz!

danbog napisał:
Jeśli ma to uczynić naszą konwersacje bardziej zrozumiałą możemy mówić "fipciulenie" .
Zatem "fipciulenie" to niedefiniowalna cecha której doznaje i którą jestem zmuszony rozciągnąć na świat poza sobą.

Czekaj. Jakiego to fipciulenia doznajesz? Tu definiujesz fipciulenie jako "zaistnienie" w wyrazeniu "zaistnienie doznania". Albo jako "istnienie" w "ja istnieję".

danbog napisał:
Pamiętaj byś Ty także używał określenia "fipciulenie" do póki nie podasz definicji istnienia , bo twierdzenie że zdanie : " Istnienie = Istnienie niezależne od innego istnienia " stanowi definicje tegoż traktuje jako żart.

Istnienie definiuje jako istnienie w "ja istnieję". Wyrazenie "istnienie = istnienie niezalezne od innego istnienia" traktuj jako omowienie elementu istotnego przy przenoszeniu istnienia na inne osoby. Gdy mowie o istnieniu innej osoby, mam na mysli zarowno to, ze jest ona swiadoma swojego istnienia tak, jak ja jestem swiadom mojego istnienia, jak i to, ze ta osoba jest ode mnie niezalezna (na przyklad, nie jest to moje "alter ego").

danbog napisał:
Nadanie w różnym stopniu atrybutu istnienia/fipciulenia swoim doznaniom ( czy raczej ich hipotetycznemu obiektowi) , czyli rozbicie istnienia/fipciulenia na conajmniej 2 składowe - subiektywne/obiektywne , lub rzeczywiste/egzystujące, jest koniecznością wynikającą ze sprzeczności naszych doznań.

Jakich sprzecznosci doznan?

======================================
Genkaku napisał:
rzeczywistość jest zbiorem, w którym znajdują się obiekty istniejące, różne pojęcia i idee(a one nie istnieją, tylko są realne). Egzystencja(czyli istnienie obiektów) jest węższym zbiorem, w nim są rzeczy, które istnieją - obiekty.

Na czym wiec polega realnosc? Powiedziales, ze rzeczywistosc to cos, co nie jest falszywe. A teraz wyspecyfikowales to przez wyliczenie:
Genkaku napisał:
Rzeczywistość to ogół, wszystko, obiekty, myśli, idee, liczby, definicje, itd.
Rowniez krasnoludki, materia i Bog? (To nie zlosliwe pytanie, lecz rzeczowe pytanie.)

Jesli odpowiedz brzmi: "nie" lub "niekoniecznie", to kolejnym pytaniem bedzie: "W takim razie jakieko kryterium uzywamy do odrozniania tego, co realne (rzeczywiste, nie falszywe) od tego, co nierealne (nierzeczywiste, falszywe)".

Genkaku napisał:
obserwacja może dostarczyć informacji o czymś co jest nieobserwowalne (jak np. teoria ciemnej materii chyba).

Jesli "cos" jest nieobserwowalne, to stanowi ono tylko wygodną sztuczke matematyczną sluzacą do tego, by w praktyczny sposob opisac obserwacje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Genkaku
Wizytator



Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1397
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: pochodzą te myśli?

PostWysłany: Sob 12:34, 25 Lut 2006    Temat postu:

Bóg, krasnoludki są rzeczywiste, gdyż są ideami (pomysłami, myślami, itd) w książkach i w umysłach ludzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:13, 26 Lut 2006    Temat postu:

Genkaku napisał:
rzeczywistość jest zbiorem, w którym znajdują się obiekty istniejące, różne pojęcia i idee(a one nie istnieją, tylko są realne).
wuj napisał:
Na czym wiec polega realnosc? Powiedziales, ze rzeczywistosc to cos, co nie jest falszywe.
Genkaku napisał:
Bóg, krasnoludki są rzeczywiste, gdyż są ideami (pomysłami, myślami, itd) w książkach i w umysłach ludzi.

A materia?

Czym sie rozni realna idea od czegos realnie istniejacego?

(Uwazaj na grozbe blednego kola w definicjach.)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Genkaku
Wizytator



Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1397
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: pochodzą te myśli?

PostWysłany: Nie 23:16, 26 Lut 2006    Temat postu:

Materia jest nazwą, która opisuje wszystkie obiekty istniejące.

Realna idea - po prostu idea.

Coś realnie istniejącego - coś co istnieje obiektywnie, obiekt. Istnienie jest o rzeczach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:20, 27 Lut 2006    Temat postu:

Genkaku napisał:
rzeczywistość jest zbiorem, w którym znajdują się obiekty istniejące, różne pojęcia i idee(a one nie istnieją, tylko są realne).
wuj napisał:
Na czym wiec polega realnosc? Powiedziales, ze rzeczywistosc to cos, co nie jest falszywe.
Genkaku napisał:
Bóg, krasnoludki są rzeczywiste, gdyż są ideami (pomysłami, myślami, itd) w książkach i w umysłach ludzi.
Genkaku napisał:
Materia jest nazwą, która opisuje wszystkie obiekty istniejące. /.../ [Istnienie] jest tym, co przy spotkaniu [tego czegoś] jest zrozumiałe.

Czyli materia jest w tej terminologii nazwa, ktora opisuje wszystko, co jest zrozumiale.

Jesli wobec tego Bog (kamien, krasnoludek) jest zrozumialy, to istnieje i jest materialny.

Jesli Bog (kamien, krasnoludek) nie jest zrozumialy, to nie istnieje lecz jest idea (jest niematerialny).

Jak rozumiem, liczba 7 jest wiec albo materialna albo niezrozumiala.

Jak rozumiem, Bog ktorego mozna tak okreslic, by domykal swiatopoglad do spojnej calosci, jest zrozumialy z konstrukcji, wiec istniejacy i materialny.

Jak rozumiem, kamien "niezalezny od obserwatora" i bedacy podstawa "klasycznego materializmu" jest niematerialny (nie istnieje, jest tylko idea), bowiem nie mozna go zdefiniowac w zrozumialy sposob.

To masz na mysli?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
danbog




Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 11:29, 27 Lut 2006    Temat postu:

Wuj Zboj !

Miałem okazje kilka dni "odpocząć" o netu , więc dopiero teraz mogę odpowiedzieć .
Tak więc :

Cytat:
Niak (nie i tak). Istnienie definiujemy przez WSKAZANIE na obiekt istniejacy, czyli na siebie samego. A nastepnie mowimy: inne obiekty takze istnieja w takim wlasnie znaczeniu. Istnieja dla siebie jako swiadomosci, zupelnie tak, jak ja istnieje dla siebie jako swiadomosc.


Czyli jeśli dobrze rozumiem , mimo że nie potrafimy zdefiniować swego istnienia przyjmujeny je za pewnik. Na tej podstawie wskazujemy ( względem siebie " co istnieje ( w takim właśnie znaczeniu ) mimo że nie potrafimy tego znaczenia zdefiniować w odniesieniu do siebie.
Jeśli tak to jestem zdziwiony twoją "definicją" istnienia , bo cóż możemy wskazać jeśli nie hipotetyczny przedmiot swych doznań ?
Skoro hipotetyczny przedmiot naszych doznań z którym jesteśmy( przez te doznania ) związani ( istnieją zależności pomiędzy nami a doznaniami ) nie istnieje ( bo my istniejemy z założenia ). Czyli jednak wychodzi że nie może istnieć nic czego doznajemy. Tym sposobem z twojej definicji istnienia wynika że możliwe jest istnienie jedynie niezależnych swiadomości nieświadomych swego ( nawzajem istnienia ).
Tym sposobem każdy znas powinien zostać niezależną ( istniejącą ) solipsystyczną świadomością.

Cytat:
Pograzalibysmy sie[ w solipsyźmie ], gdybysmy nie powiedzieli: INNE obiekty istnieja. A "istnieje" znaczy tu wlasnie to, czym wypelnilisly slowo "istnienie" przy jego definiowaniu: istnieje dla siebie jako swiadomosc. "Istnieje" znaczy "jest siebie swiadomy".


Masz racje że każdy z nas doznaje jedynie swego istnienia. W tym sensie każdy z nas jest solipsystyczną świadomością.
Żeby jednak nadać sens swemu istnieniu rozciągamy pojęcie istnienia na świat poza sobą. I to właśnie stanowi stote wyjścia poza solipsyzm.
Obserwuje świat zewnętrzny ( uznałem że moje doznania są źródłem informacji o świecie zewnęrznym) , w którym w oparciu o doznania materii postrzegam Ciebie. Ponieważ generowane przez ciebie sposoby organizacji doznań są zaskakujące ( żeby nie powiedzieć z całym szacunkiem - szalone ) nie podejrzewam by były wytworem mojej wyobraźni. Ponieważ wykazują związek z innymi doznaniami materii uznaje je za obiektywnie istniejące. Zatem jestem skłonny przyznać Ci atrybut istnienia ( bo związany z resztą doznań , głównie materialnych ) , oraz uznać cię za niezależną świadomość ( bo zachowujesz się podobnie jak ja ).

Cytat:
Jesli definiujesz stol przez wskazanie: "to jest stol", to nie odrywasz definicji stolu od stolu, ktory wskazales. Stol pozostaje stolem. Ale i inne obiekty staja sie stolami.

Widziesz, tak sie sklada, ze jedynymi rzeczami, na ktore mozesz wskazac, sa: twoja swiadomosc i twoje doznania. Twoja swiadomosc nadaje sie do tego, by ja uzyc do zdefiniowania istnienia, wlasnie poprzez "ja istnieję". Ale twoje doznania nie nadaja sie do tego, bowiem pojawiaja sie i znikaja. One nie tyle istnieja, ile zaistniaja. Gdybys definiowal istnienie przez wskazanie na doznanie, to istota tego istnienia polegalaby na tym, ze ty go doznajesz.

A na "doznawany przedmiot" wskazac, niestety, nie mozesz!


Jeśli wskazuje na SWOJE doznania ( i nie obiektywizuje ich ) to jestem solipsystą.
Jeśli wychodzę poza solipsyzm ( uznaje że istnieje coś poza mną ) , to wskazuje na coś co istnieje niezależnie o de mnie ( rozciągam na to pojęcie istnienia ). Kwestią umowy z innymi materialnymi obiektami zwanymi ludźmi ( którzy sprawiają wrażenie posiadania samoświadomości ) jest uznanie danej formy materii za krzesło.
Umawiamy się że coś co istnieje ( czyli materia , której doznajemy ) zorganizowana w dany specyficzny sposób posiada określone cechy.
W skrócie nazywamy ją np. krzesłem .

Z pośród swoich ( istniejących ) doznań , jesteś gotów uznać istnienie jedynie doznań mówiących ci że pewne obiekty podobne do ciebie także istnieją.
Jednak ich istnienie stwierdzasz na podstawie swoich istniejących doznań nieistniejącej materii.
Nie widzisz w tym sprzeczności ?

Cytat:
Czekaj. Jakiego to fipciulenia doznajesz? Tu definiujesz fipciulenie jako "zaistnienie" w wyrazeniu "zaistnienie doznania". Albo jako "istnienie" w "ja istnieję


Masz racje. Nawet z poziomu solipsyzmu istnieje tylko to czego doznaje.
Jak czegoś nie doznaje to nie istnieje.
Pewne obiekty doznaje bezpośrednio. Inne istnieją jako doznawane pośrednio ( są elementami brakującymi w max. spójnym sposobie organizacji doznań ).
Ta dwoistość występuje wszędzie ( obiektywne-subiektywne , rzeczywiste-egzystujące itp. )
To czy uznajemy coś za istniejące zależy od tego czy łączy się na zasdzie max. spójności z większością doznań.
Czyżby różnica między teistami i ateistami polegała na innej zdolności postrzegania doznań jako zorganizowane ? Może wyłaniamy ze swych doznań jakieś inne rodzaje logiki ?

Cytat:
Jakich sprzecznosci doznan?


Podawałem kiedyś przykład zaczepiania nieznanej dziewczyny na skutek posiadania niedostatecznej wiedzy i zmysłu preferencji.

Albo doznanie istnieenia boga.

Albo dowolnego omamu .

Albo fatamorgany

Albo doznanie ciepła po alkocholu

itd.


Odnośnie twojej z Genkaku dyskusji.
Ja tam nie widze problemu.
Słowo materia opisuje wszystko co jest istniejące.
Bóg , krasnoludek , kamień istnieją bo są sycnałem elektrochemicznym na matrycy naszych mózgów. Istnieją subiektywnie.

Dają się zobiektywizować jedynie jako swoje materialne wyobrażenia ( figóry )
Z wymienionych przez Ciebie przykładów tylko kamień daje się zobiektywizować . Bóg i Krasnoludek to hipotetyczne obiekty co do których niema zgody jakie mają cechy , jakie żądzą nimi prawa.
Z ich uznania za istniejące nie płyną żadne obiektywne informacje.
Jak ktoś czeka że mu w mieszkaniu bóg , albo krasnoludki posprzątają to się raczej nie doczeka. Z kolei o obiektywny kamień każdy kto ma ochote może się udeżyć. To jest naprawde bardzo proste.

Zrozumiałość nie ma znaczenia dla istnienia. Istnieją żeczy niezrozumiałe .
Istnienie jest kwestią obiektywizacji. Dlatego że proces obiektywizacji silniej organizuje doznania niż pojedyńcze doznanie.

Liczba 7 jest zrozumiała bo znajduje oparcie doznaniach w istniejącej materii.
Liczba zespolona jest niezrozumiała ( w stopniu zawierającym element urojony ) ponieważ nie znajduje oparcia w materii.
I to że pozwala wyłaniać organizacje wśród materialnych obiektów niema nic do rzeczy . Jest niezrozumiałą ( abstrakcyjną ideą ) , choć przydatną ( podobnie jak istnienie ).

Gdyby bóg był niesprzeczny z doznaniami materi ( w tym innych ludzi ) to można by go uznać za istniejącego obiektywnie , jako idee. Istniejącego jako obiekt materialny dopiero jak się go spotka i określi jego materialistyczne cechy.
Nawet jako idea bóg juest przezemnie doznawany jako idea sprzeczna z resztą doznań.

Niczego nie można zdefiniować w zrozumiały sposób.

Wskazanie różnych ideii , czy obiektów jako istniejące jest o tyle właściwe o ile pozwala spójniej organizować nasze doznania.
Akurat idea boga w tym nie pomaga za bardzo moim zdaniem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Genkaku
Wizytator



Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1397
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: pochodzą te myśli?

PostWysłany: Pon 16:17, 27 Lut 2006    Temat postu:

Materia opisuje obiekty istniejące.
Bóg i krasnoludek nie są materialne ani nie istnieją, ale są rzeczywiste.
Kamień jest obiektem, istnieje.
Liczba 7 nie jest materialna ani nie zrozumiała, liczba nie jest obiektem, liczba jest ideą, jest rzeczywista.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:54, 27 Lut 2006    Temat postu:

Genkaku napisał:
Materia opisuje obiekty istniejące.
Bóg i krasnoludek nie są materialne ani nie istnieją, ale są rzeczywiste.
Kamień jest obiektem, istnieje.
Liczba 7 nie jest materialna ani nie zrozumiała, liczba nie jest obiektem, liczba jest ideą, jest rzeczywista.

Czyli, poslugujac sie twoimi definicjami:
    Materia opisuje obiekty zrozumiale.
    Bóg i krasnoludek nie są zrozumiale ani nie sa zrozumiale, ale są rzeczywiste.
    Kamień jest obiektem, jest zrozumialy.
    Liczba 7 nie jest zrozumiala ani nie zrozumiała, liczba nie jest obiektem, liczba jest ideą, rozni sie od rzeczy istniejacych tym, ze nie jest zrozumiala.
Wybacz, ale chyba widac, ze to nie bardzo trzyma sie kupy. Cos jest nie tak z twoja definicja istnienia i idei. Prosze opracuj ponownie, niech przyjma taka postac, ze bedzie mozna te definicje uzywac w kontekscie, w ktorym zamierzasz ich uzywac, i zeby nie prowadzilo to do balaganu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:59, 27 Lut 2006    Temat postu:

wuj napisał:
Istnienie definiujemy przez WSKAZANIE na obiekt istniejacy, czyli na siebie samego. A nastepnie mowimy: inne obiekty takze istnieja w takim wlasnie znaczeniu. Istnieja dla siebie jako swiadomosci, zupelnie tak, jak ja istnieje dla siebie jako swiadomosc.
danbog napisał:
Czyli jeśli dobrze rozumiem , mimo że nie potrafimy zdefiniować swego istnienia przyjmujeny je za pewnik.

Nie. Kazdy wie z wlasnego bezposredniego doswiadczenia, jaka tresc kryje sie w wyrazeniu "ja istnieję". Kazdy WIE, czym jest dla niego jego wlasne istnienie. Dlatego wlasnie wyrazenie "ja istnieję" nadaje sie do zdefiniowania pojecia istnienia. Definicja nastepuje PRZEZ WSKAZANIE.

Ustalmy to moze, zanim bedzieli brneli dalej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
danbog




Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 22:21, 27 Lut 2006    Temat postu:

Wuj zboj !

Definicje Genkaku wydają mi się zupełnie zrozumiałe:
Rzeczywiste = Zrozumiałe + Niezrozumiałe
Egzystujące ( materialne ) = Zrozumiałe

Mimo że się nie zgadam z tym podejściem wydaje mi się jasne.

A co do nas :

Oczywiście że wiem jaką treść kryje moje doznanie istnienia.
Jest to treść ( sens ) nadana memu istnieniu przez świat zewnętrzny na który to doznanie rozciągnołem.
Jestem chwilowym zaburzeniem entropi świata materialnego określającym się jako świadomość doznająca swego istnienia w nim.
Obawiam się jednak że ta moja wiedza Ci się nie spodoba.
Ale cóż ja moge poradzić :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Komentarze: Anty(k)wariat Wuja / Notatki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 5 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin