|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33370
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:58, 09 Lip 2023 Temat postu: Wzajemność w rozliczaniu historycznych krzywd |
|
|
Słynny list biskupów polskich do biskupów niemieckich, będący podstawą późniejszego narodowego pojednania zawierał znamienną frazę "przebaczamy i prosimy o wybaczenie". W tamtym czasie (a niejednokrotnie i dzisiaj) bardzo to było kontrowersyjne sformułowanie. Wiele ludzi burzyło się: jak to mamy prosić o przebaczenie, skoro bilans krzywd jednoznacznie pokazuje, który naród był agresorem, kto popełnił więcej zbrodni, a kto się bronił w tym układzie. Do dziś wiele osób uważa, że tu powinno być wyłącznie jednostronne przyznanie się win po stronie napastniczego narodu, a przebaczać może tu wyłącznie (też nie wiadomo, czy chętnie, czy się w ogóle zechce na to zgodzić) strona polska.
Tego rodzaju myślenie jest też obecne w rozliczeniach historycznych z innymi narodami - ostatnio, z okazji uroczystości upamiętniających rzeź Wołyńską w trudnych epizodach historii polsko - ukraińskiej. Ale właściwie to przecież można rzecz odnieść do dowolnego kontaktu narodu naszego z jakimkolwiek obcym - najczęściej w historii "różnie bywało". Powstaje tu tylko pytanie; CZY W OGÓLE DOPUSZCZAM tę myśl, iż to także mój naród ma jakieś winy, że to może ten mój naród musi ubiegać się o wybaczenie?
Obserwując reakcje ludzi widzę, że wielu z nich zwyczajnie pryncypialnie odrzuca taką możliwość SAMEGO ROZWAŻENIA win własnego narodu. Jest tu odgórne "nie, bo nie", ewentualnie dowolna inna ekwiwalentna forma postawy, w ramach której mają być rozważane wyłącznie winy cudze, a za to zasługi własne. Myśl o wzajemności potraktowania problemu jest uważana przez takie osoby za ogólnie wadliwą, tacy ludzie są przekonani, iż "ta się nie robi", że obowiązkiem patriotycznym jest wybielanie własnej nacji, przy oskarżaniu obcych.
To myślenie określiłbym jako Z ZASADY WOJENNE. Zakładając, że jest ono słuszne ogólnie, to należałoby uznać, iż jego słuszność zachowuje się także u patriotów tamtych nacji. Oni tez "powinni" bronić na zabój własnej racji narodowej, nie dopuszczając do najmniejszych wątpliwości, iż bilans krzywd jest na stronę bilansującego. Skoro tak, to na jakiekolwiek pojednanie w tym układzie po prostu nie ma miejsca.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33370
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 15:04, 10 Lip 2023 Temat postu: Re: Wzajemność w rozliczaniu historycznych krzywd |
|
|
Zasada, że rozliczanie krzywd jest wzajemne według mnie właściwie jest nieusuwalna. Ściślej - musi wystąpić minimum W ZNACZENIU ZASTANOWIENIA SIĘ CZY JA TEŻ CZYMŚ KOMUŚ NIE UCHYBIŁEM. Z tego zastanowienia się oczywiście w jakiejś tam części przypadków wyniknie, że nie uchybiłem, że naprawdę dołożyłem wszelkich starań, aby być wobec drugiej strony fair. Ale PRZYNAJMNIEJ POSTAWIŁEM SOBIE O TO PYTANIE.
Z góry natomiast odrzucam takie roszczenia, w których wyraziście i jawnie widać, iż strona zarzucająca komuś coś nawet w minimalnym stopniu nie postawiła sobie pytania o własną winę, czy uchybienia. Bo widać po niej, że uprawia ona ewidentnie grę do jednej bramki, że pretensje Z ZAŁOŻENIA SĄ TYLKO WOBEC JEDNEGO STRONY, a (w opinii zarzucającego) jakakolwiek wzajemność po prostu nie wchodzi w grę. W takim układzie właściwie można z góry skreślić też same te pretensje - jako powstające w ramach wadliwego, bo jednostronnego oglądu rzeczywistości.
Jeśli ktoś na przykład zatem nie widzi żadnych, ale to absolutnie żadnych powodów do winy względem jego własnego narodu, to jest po prostu
- albo zupełnym głupcem
- albo kłamcą.
Bo w takiej zbiorowości ludzkiej jak cały naród, uwikłanej w bardzo różne relacje społeczne po prostu nie ma szansy na to, wszyscy - tysiące, może miliony ludzi - nigdy nikomu niczego złego nie zrobiły, nie mają żadnych win. Musiał to by bowiem być naród złożony z samych aniołów. A takie przypadki chyba tu na Ziemi nie występują.
Z kolei zaś uznanie na zasadzie "ale przecież ze strony tamtych winy jest więcej niż z naszej" przyjęte po prostu z sufitu, ot tak, bo się komuś tak wydało, też jest nie do przyjęcia dla osoby intelektualnie uczciwej. Taki werdykt można ewentualnie wydać, albo PO ROZPATRZENIU OBIEKTYWNYM sprawy. Z resztą, nawet jeśli wyjdzie, że rzeczywiście win jest więcej po stronie innego narodu niż nasz, to powstaje pytanie: czy przykładowo proporcja win 60 do 40, aby na pewno już upoważnia do zlekceważenia tej mniejszej części - tych 40. A jakby wejść w szczegóły, to może się okazać jeszcze wiele niuansów sprawy, które mogą już bardziej wyrównać szanse.
Dlatego dyskurs historyczny oparty o narrację - to my stawiamy zarzuty, a do cudzych pretensji w ogóle się nie odnosimy, jako że zasadą jest, iż to my stawiamy zarzuty (pretekst ku temu jest nieistotny) należy uznać jako z góry nieprawidłowo postawiony, czyli powinien być odrzucony pryncypialnie na start.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33370
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 14:49, 11 Lip 2023 Temat postu: Re: Wzajemność w rozliczaniu historycznych krzywd |
|
|
Wątek narodowy tego zagadnienia wg mnie jest dość ściśle związany z wątkiem osobistym, czyli z pytaniem o to: czy w ogóle ja sam osobiście mam zwyczaj kiedykolwiek uznawać jakieś swoje winy?
Mam wrażenie, że jest taka grupa ludzi, która PROGRAMOWO na to pytanie odpowiada: nigdy! Nigdy wina nie jest moja, to zawsze jak komuś winę ewentualnie mogę zarzucić, ale pod żadnym pozorem nie zamierzam nawet rozważyć swoich stron negatywnych, charakteru, postępowania.
Taka postawa jest wg mnie ściśle związana z rywalizacyjnym obrazem relacji społecznych, z paradygmatem "trzeba wygrywać, trzeba dominować, być pierwszym, co jest ważniejsze niż wszystko inne". Za słabość zaś w tym rywalizacyjnym traktowaniu relacji z ludźmi będzie uznane jakiekolwiek ustępstwo w presji na wywyższenie własnej osoby.
Presja na swoje jest jednak - z samej swojej istoty - zamknięciem się, czyli zablokowaniem sobie rozwoju umysłu i odczuwania. Ona jest postawieniem się mentalnie na pozycji obronnej przed zmianami, jest blokadą doskonalenia wewnętrznego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|