Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:03, 14 Lip 2011 Temat postu: Walka o ekologię, czyli trzeba zmienić dotychczasowe zasady |
|
|
Ostatnio wpadł mi w ręce artykuł dotyczący zaprogramowanego starzenia produktów. Sprawa jest dobrze znana - producenci od dawna wiedzą, że samochód, pralka, czy telewizor gdy są zbyt trwałe, nie dają odpowiednio dobrze zarobić. Najlepiej jest, jak po pewnym okresie użytkowania klientowi sprzęt się popsuje, a wtedy ów klient radośnie podrepcze do punktu zakupu, w którym nabędzie sobie najnowszy model. Problem znany jest doskonale. Nawet doczekał się, bardzo interesującego, filmu przedstawiającego historię owych praktyk producenckich. Podano tam wiele przykładów (firma Apple jest jednym z głównych winowajców, bo nawet wymiana baterii do iPhonów, czy iPodów jest na tyle utrudniona, a handlowcy i serwisanci od razu klientów z kiepskimi bateriami wysyłają do sklepów po najnowszy model całego telefonu, czy playera).
W zasadzie można by podejść do tej kwestii w stylu czysto "wolnorynkowym" - skoro klienci jednak kupują ten nowy sprzęt, skoro się na tym zarabia, a ludzie mają pracę, to w czym problem?... Przecież klient zawsze może sobie zmienić dostawcę na produkującego trwalsze wyroby. Skoro klienci nie zmieniają swoich ulubionych producentów (a chyba tak jest, bo jak by zmieniali, to by się owi producenci dostosowali), to znaczy, że im owa sytuacja odpowiada. Czyż nie? Więc ponówmy pytanie: w czym problem?...
Problemy są. I to nie tylko jeden.
Problemem nr 1 jest EKOLOGIA.
Gołym okiem widać, że tego rodzaju praktyki przyczyniają się do nadmiarowego korzystania ze środowiska. Koszty środowiskowe, póki co, nie są sensownie ujmowane w rozliczeniu finansowym. Zwykle jest tak, że kto inny ponosi koszty utylizacji śmieci, czy degradacji środowiska, a kto inny zarabia na sprzedaży szybko rotujących w użytkowaniu wersji produktów. I pewnie w ramach ideologii wolnorynkowej, gdzie panuje dość daleko posunięta awersja do instytucji kontrolnych i podatkowych, problem ów będzie ignorowany tak długo, jak tylko się da. W końcu na poziomie małych lokalnych egoizmów producencko - konsumenckich (a to właśnie te mechanizmy budują koncepcję wolnego rynku) ekologia w ogóle nie występuje jako istotny czynnik.
Jest jeszcze problem nr 2
Problem ten jest związany ze zjawiskiem programowej wymiany sprzętu (przynajmniej dla mnie). Określiłbym go jako "gwałt na ogólnym poczuciu sensu i rozsądku". Teraz system z grubsza działa tak, że programuje się i produkuje GORSZE PRODUKTY, tylko po to, żeby na nich zarobić. Niestety, prawa ludzkiej psychologii, percepcji użytkowanych towarów, marketingu tutaj są na tyle ułomne, że optimum zarobku nie wypada w obszarze produktów trwałych i dobrych, a obszarze produktów programowo popsutych. Czyli miliony ludzi zużywa zasoby naszej planety i ciężko pracuje (zamiast odpocząć w tym czasie, zająć się wychowywaniem dzieci, czy ogólnie robić coś znacznie ciekawszego, niż zmuszać się do harówki zawodowej), bo naczelnym prawem jest zarabianie pieniędzy przez koncerny.
Ja nie widzę naturalnego wyjścia z tego bezsensu, a przynajmniej wyjścia opartego o samoistne, wynikające z wolnorynkowych wyborów konsumenckich mechanizmy. Musi nastąpić odgórna (sztuczna) ingerencja, jakaś UMOWA SPOŁECZNA, że oto tego nie wolno, tego nie robimy. Tak jak jest ogólna umowa społeczna co do tego, że gwałt, zabójstwo i kradzież są złe i będą tępione, tak może nastąpić umowa społeczna, że tworzenie produktów z założenia wadliwych jest złe i też jakoś powinno być tępione (inna kwestia jak tępione, bo tu niekoniecznie zaraz konieczne jest działanie organów ścigania, typowego prawa).
Dobrym sposobem działania w tym zakresie są pewne inicjatywy standaryzacji - np. ustalenie w Europie jednego standardu ładowarek do telefonów komórkowych. Ale pewnie trzeba byłoby czegoś więcej - z jednej strony wsparcia dla poprawy świadomości konsumenckiej, a z drugiej zwiększania praw użytkowników w zakresie domagania się produktu dobrze działającego w całym możliwym okresie użytkowania. Ogólnie, da się wprowadzić wiele różnych inicjatyw, które coś zmieniłyby w tym zakresie (np. obowiązkowe skrócenie godzin pracy, bo najwyraźniej ludzkość ma za duże moce przerobowe, skoro stać ją na takie marnotrawstwo ludzkiego wysiłku).
*** aktualizacja***
Tak ode mnie osobiście.
Mam nadzieję, że kiedyś przeważy wreszcie lobby rozsądku, a nie lobby uważające zarobek najbogatszych jako podstawowe kryterium działania. Jeśli tak się stanie, to być może powstanie prawo, które:
- nakaże utrzymywanie pewnych minimalnych - wyraźnie wyższych niż dzisiejsza roczna gwarancja - standardów trwałości (pewnie dla każdego typu sprzętu będą to standardy osobne)
- spowoduje (różnymi drogami) zwiększenie możliwości uzyskania informacji o tym jakie są właściwości kupowanego sprzętu pod kątem jego trwałości, niezawodności w okresie pogwarancyjnym.
- zakaże (jednak... choć wolałbym - jak wyżej napisałem - miękkie metody oddziaływania) wszelkich intencjonalnie podejmowanych działań mających na celu pogorszenie trwałości sprzedawanych produktów.
- i parę innych inicjatyw, których głównym celem będzie przeciwdziałanie opisanym antyekologicznym praktykom producenckim.
Nie wiem, czy za odstępstwa od owych zasad należałoby od razu wsadzać od więzienia. Może nawet lepsza byłaby konsumencka banicja, tzn. umieszczanie produktu, czy modelu na czarnej liście (dostępnej dla każdego mającego dostęp do internetu) produktów antyekologicznych, wadliwych, przynoszących ujmę jego twórcy. W skrajnych przypadkach możliwe byłyby represje karne. Ale chyba raczej w skrajnych przypadkach.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 21:17, 14 Lip 2011, w całości zmieniany 10 razy
|
|