Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:36, 24 Paź 2020 Temat postu: Problem polityki informacyjnej dla różnych grup społecznych |
|
|
Trochę w kontekście polityki informowania i zarządzania postępowaniem podczas epidemii koronawirusa, a trochę w kontekście polityki społecznej w ogólności, chciałbym poruszyć problem dylematu: jak podawać informacje ludziom, aby nie prowadziły one do wadliwych reakcji, zachowań, wyobrażeń?
Niejednokrotnie chyba obserwujemy, że podawane czy to przez rząd, czy - mniej lub bardziej - niezależne media informacje są zaskakująco płytkie, często omijające istotę sprawy, często nazbyt emocjonalne, a nie informujące konkretnie, absolutyzujące podawane oceny, nie przedstawiające ich tła, konkurencyjnych podejść, powtarzające w kółko to samo, zamiast rozwijania tematu. Dla człowieka mojego pokroju, czyli kogoś oczekującego jak najwięcej konkretnych danych, bezstronnego spojrzenia, wskazania modeli interpretacyjnych (ale bez agitacji, aby od razu wyróżniać konkretny z nich), ta "papka", którą obserwuję w mediach jest zwyczajnie niestrawna, odbierana przeze mnie właściwie przede wszystkim jako rodzaj manipulacji, oszustwa. Dla mnie to rozmamłanie medialne polegające na skupieniu się na pustych emocjach, podawanie w kółko tych samych informacji, zamiast poszerzania ich tła i osadzenia w kontekście, czy retoryka "jedynie słusznej" wiedzy na dany temat, jawi się jako polityka informacyjna najniższych lotów, a także powód do uznania źródła owych informacji za bardzo mało wiarygodne.
Z drugiej strony jednak...
Obserwuję, że bardzo wiele ludzi WŁAŚNIE TAKIEJ POLITYKI INFORMACYJNEJ OCZEKUJE. Ze zdziwieniem (staram się w tym względzie dziwić coraz mniej, ale jeszcze nie potrafię się z tym w pełni pogodzić) obserwuję, że dla bardzo wielu ludzi "tak jest dobrze"gdy:
- podawana jest im jedna wersja informacji i interpretacji
- ogólnie faktów, modeli, danych podaje się mało,
- za to jest mnóstwo emocjonalnych komentarzy ludzi w samej sprawie mających bardzo słabe rozeznanie
- w ogóle nie ma "zbędnego" (wedle chyba większości) "dzielenia włosa na czworo" w kontekście merytorycznym. Unika się wielości interpretacji, wskazywania tego, że wszystko jest pewnym modelem, a nie absolutną prawdą, że zawsze w założeniach należy oczekiwać błędu, czyli że bardzo rzadko sprawa jest jednowymiarowa.
Ludziom (bardzo chyba wielu, choć oczywiście nie wszystkim) najbardziej podoba się styl informowania w stylu: krótko powiedziane "jak jest", a dalej niech będą już tylko emocje.
Mi z kolei taka polityka informacyjna jawi się jako niemal synonim manipulacji i złego informowania. I jak tu pogodzić te sprzeczne oczekiwania?...
Na razie moje oczekiwania po prostu przegrywają. Zdecydowana większość mediów przyjmuje politykę informacyjną dokładnie przeciwną do tego, co oczekuję. Ale spodziewam się, że podobnych do mnie też trochę jednak ludzi jest. A poza tym jest też trochę "ludzi środka", którzy co prawda nie mają zbytnich skłonności do filozofowania, lecz jednak oczekują od mediów aby informowały choć trochę bardziej merytorycznie. Dla ludzi tej merytoryczności oczekujących powstaje wrażenie, że mamy media nakierowane na odbiór przez "głupich ludzi". Nie dziwię się w tym kontekście wielu teoriom spiskowym jakoby rządom, czy grupom nacisku władającym mediami jakoś intencjonalnei zależało na ogłupianiu społeczeństw informacyjną papką o znikomej zawartości treści. Bo takimi bezmyślnymi łatwiej jest zarządzać, bo - przynajmniej teoretycznie - są oni bardziej posłuszni. Czy jednak aby na pewno?...
Czy rzeczywiście można mówić jako o bardziej posłusznych ludziach, którzy de facto są niedoinformowani, którzy zawsze dostaną tylko jakąś powierzchowną warstwę rzeczy?...
- Ja tu mam poważne wątpliwości. Głupi odbiorca objawi bowiem swoją głupotę nie tylko w ten sposób, że posłucha się władzy bez zadawania pytań, ale za chwilę posłucha się też fake newsa, czy innej formy wrogiego oddziaływania na społeczeństwo. W obu przypadkach w jego głowie nie będzie dostępny żaden schemat, którym ten człowiek mógłby podawane mu informacje jakoś racjonalnie ocenić, oddzielić ziarno od plew. Ogłupianie społeczeństw przez rządy jest mieczem obosiecznym. Jest takie przysłowie (z daje się, że z Biblii pochodzi, jak wiele podobnych), że "lepiej z mądrym zgubić, jak z głupim znaleźć". Głupi interpretator zaleceń ostatecznie - jeśli nie bezpośrednio i od razu, to w kolejnej odsłonie - gdy trzeba będzie coś samodzielnie zadecydować, zinterpretować, podejmie głupią decyzję, szkodząc tak sobie i otoczeniu. Na tym polega siła państw, systemów społecznych, że tworzący ją ludzie są świadomi, umieją reagować racjonalnie, czyli zgodnie z "logiką" okoliczności, a nie tylko prostymi emocjami.
|
|