|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33812
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 14:30, 25 Sty 2023 Temat postu: Prawo do czucia się dotkniętym |
|
|
Rozhisteryzowanie w dzisiejszych mediach wydaje się być wprost proporcjonalne do miałkości i beztreściowości przekazywanych przez nie informacji. Najwięcej czasu antenowego w programach informacyjnych powoli zaczyna się poświęcać nie temu, co się stało faktycznie, nie obiektywnym zdarzeniom, ale temu kto się poczuł dotknięty przez wrogą mu frakcję.
Na najwyższych poziomach w byciu dotkniętym ostatnio plasują się wszelkiego rodzaju transpłciowcy. Ci to co chwila doznają zniewagi z tytułu tego, że ktoś nie zechciał ich traktować zgodnie z płcią wybraną, tylko wciąż ich klasyfikuje wedle płci biologicznej. Ale dzielnie walczą o prymat w byciu najbardziej dotkniętą też osoby, które w ogóle zrezygnowały z płci jako takiej, ogłaszając jak to "byłom znieważonom" bo ktoś ośmielił się określić ową osobą jako "on", czy "ona" (obie te frakcje mają - choć obie są klasyfikowane na tym samym, lewicowym skrzydle światopoglądowym - sprzeczne właściwie postulaty, bo gdy jedni pragnęliby raczej w ogóle pozbyć się identyfikacji płciowej, to drudzy jej jak najbardziej oczekują, tylko wedle reguł, jakie oni wyznaczyli).
Generalnie na byciu dotkniętym ostatnio najlepiej medialnie pasie się lewica. Choć oczywiście i prawicowcy też potrafią być dotknięci do żywego, co najczęściej jest związane z brakiem uhonorowania symboli narodowych, czy innych oznak prawicowej przynależności. W swoim czasie znany był przypadek pewnego katolika, który poczuł się dotknięty, bo Jana Pawła II ktoś nazwał "zwierzchnikiem państwa Watykańskiego", a nie "ojcem świętym". Nawet próbował ten swój urażony stan przepchnąć przez procedury sądowe, próbował uzyskać skazanie dla tego, kto użył "obrażającego uczucia religijne" określenia. Teraz w Iranie uczucia religijne "obrażane są" przez to, że kobieta nie zakłada burki, czy swobodnym strojem wyraża swoją niezależność od twardych nakazów tamtejszej obyczajowości.
Walka o to, komu wolno jest się czuć dotkniętym jest formą walki o rząd dusz, o język, o narracje o postrzeganie idei i ideologii. Walka ta z resztą toczy się i "w drugą stronę" - w stronę prowokacji. Bo nieraz rzeczywiście mamy do czynienia z próbami znieważenia, a przynajmniej ośmieszenia czyichś uczuć, wartości. Sprawa nie jest zatem wcale prosta, czy jednowymiarowa.
W historii świata wiele osób straciło swoje życie tylko dlatego, że ktoś tam poczuł się przez nich urażony. Dlatego tak zupełnie odpuszczać zagadnienia piętnowania obrażających, bluźnierców nie powinniśmy. Jeśli tu wszytko puścimy na żywioł, to ryzykujemy, że najbardziej obrażalskie, zwaśnione z innymi strony, będą urządzały sobie, a przy okazji innym, piekło na Ziemi.
Ale z perspektywy kogoś, kto jakoś poszukuje w życiu pewnego minimum zdrowego rozsądku (a ja za taką osobę się uważam), ten wysyp "wielce obrażonych", bo oto ktoś nie chce się dostosować do ich wymogów nazywania rzeczy w tym świecie, ociera się raczej o farsę. Jak ktoś ma swoje ekskluzywne oczekiwania w zakresie nazywania go takimi, a nie innymi słowami, to jednak powinien raczyć wziąć pod uwagę jakąś tam większość, której obyczaje, przynajmniej na danym terenie, wyznaczają pewien rodzaj "normalności". Występując przeciw CZEMUŚ CO JEST, co zostało przyjęte, raczej jesteśmy agresorami, raczej to my powinniśmy się krygować, ewentualnie zastanowić, czy mamy prawo występować z nowym na danym obszarze roszczeniem nazewniczym.
Zdaję sobie sprawę, że powyższa "normalność" wcale nie jest równoznaczna z opowiedzeniem się po stronie jakiegoś dobra, czy zła. Osobiście byłbym za tym, aby obyczaje muzułmanów w zakresie ścisłych reguł ubioru kobiet przestały być tak ortodoksyjne. Ale przecież "nie wejdę z kopa" w środowisko ortodoksyjnych mułłów gdzieś w Arabii Saudyjskiej, czy Katarze i nie wyjdę na ulicę w towarzystwie aktywistek w bikini, głosząc konieczność zmiany tego, co w tamtych krajach od dziada pradziada stosowano. Choć osobiście nawet chciałbym właśnie takiej zmiany, to uznaję jakiś tamtejszy konsensus w sprawie obyczajów za normę, którą się przestrzega, bo się jest NA ICH TERENIE, a nie na swoim.
Ale może powinno się łamać te bariery obyczajowe?...
Trochę się je łamie. Trochę...
Bo łamanie obyczajów "za bardzo" grozi zwyczajnie rozpętaniem zamieszek, nawet wojny. A to jest gorsze niż tolerowanie nawet bardzo nam niemiłych reguł dotyczących wyglądu, czy wypowiadania się.
Problem w tym wszystkim mają szczególnie osoby religijne. Bo one stawiają sobie pytanie: no dobrze, jest jak jest, ja tu sobie myślę na dany temat, jak sobie myślę, ale CO TU CHCIAŁBY BÓG?
Chciałoby się mieć taki numer infolinii, aby wyjaśniać w licznych przypadkach JEGO WOLĘ. Tymczasem biedny człowiek rzucony jest w świat, w którym jednocześnie funkcjonują sprzeczne interpretacje na temat tego, co jest wolą Boga, czyli nawet nie wiadomo, co należałoby czynić, aby nie zostać uznanym za grzesznika.
Ateiści mają tu chyba jakby lepiej. Ci przynajmniej mogą sobie powiedzieć "co wybrałem, to wybrałem, nie muszę się na żadną wyższą instancję dobra i prawdy oglądać". Mają chyba mniej dylematów. Chyba...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33812
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 14:43, 12 Mar 2023 Temat postu: Re: Prawo do czucia się dotkniętym |
|
|
Poczucie dotknięcia w wielu dyskusjach jest swoistym argumentacyjnym wunderwaffe. Bo gdy pojawiają się argumenty dotyczące kwestii trudnych, ale jednak argumenty mocne, to co niektórzy ratują się z opresji właśnie poczuciem dotknięcia. Stawiają sprawę na zasadzie: jak możesz to mówić?!!!
Tymczasem...
To jest już eskapizm i porażka. W dyskusji poważnie intelektualnej NIE MAMY PRAWA IGNOROWAĆ ARGUMENTU, jeśli rozumowo ma on podstawy. Może być czasem emocjonalnie to trudne, czasem wręcz ekstremalnie trudne. Ale dogmatem dyskusji intelektualnej jest to, że argument z emocji nie ma mocy.
Bo w przeciwnym wypadku...
W przeciwnym wypadku, czyli gdy uznajemy moc ucinającą dyskusję ze strony kogoś, kto poczuł się urażony w swoich uczuciach, to czemużby tej gratki nie nadużyć?...
- Wtedy każdy cwaniak, każdy dyskutant, którego przyparły argumenty zawsze może sobie zrobić taką furtkę: ja poczułem się urażony! Nie masz prawa wobec mnie tak sprawy stawiać!
Argument z obrażenia się jest w mojej ocenie stosowany niejednokrotnie w złej wierze. Wręcz tworzone są ku takiemu argumentowi specjalne narracje, które przygotowują atmosferę dyskusji w taki sposób, że potem naturalnym będzie zamknięcie ust oponentom na zasadzie "ale takich niewygodnych dla nas argumentów po prostu się nie stawia...".
I mataczą tą opcją obrażania się tak dyskutanci z lewicy, jak z prawicy - ci pierwsi już nie rozpatrzą w ogóle w swoim urażeniu argumentów przeciw np. homoseksualnym małżeństwom, czy transseksualizmowi, a ci drudzy ochoczo powołają się na obrazę uczuć religijnych, czy narodowych. Bo ja uznaliśmy, że wunderwaffe wchodzi na pole walki, to nikt się przed nim nie obroni.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 14:43, 12 Mar 2023, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|