Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Paradygmat konsumpcjonizmu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:55, 06 Cze 2015    Temat postu: Paradygmat konsumpcjonizmu

Wolny rynek, kapitalizm, w swojej ideowej konstrukcji oparte są o pewien podstawowy paradygmat - ukryte założenie, którego w typowej wolnorynkowej ekonomii ani się nie rozważa, ani nie kwestionuje w żaden sposób, ani w ogóle nie próbuje zgłębić umysłem. Po prostu wolnorynkowcy zakładają, że więcej konsumpcji jest lepiej - tak po prostu, bo tak jest. Oczywiście, gdy zaczynamy dyskusję z typowym wolnorynkowcem, to dość często będzie on zaprzeczał, że w ogóle cokolwiek zakładał w swoim rozumowaniu - powie np. że wcale nie zakłada jakiegoś konsumpcjonizmu, tylko WOLNOŚĆ gospodarczą, a konsumpcjonizm wynika już sam, bo ludzie chcą kupować, chcą konsumować. Dalej taki wolnorynkowiec uzna za udowodnione, że takie podejście do sprawy jest najlepsze/optymalne/lepsze od innych (jak zwał, tak zwał, ale ogólnie chodzi o to, żeby inne opcje od razu uznać za gorsze).
Problem w tym jednak, że nie da się wyprowadzić właściwie żadnego twierdzenia, żadnego rozumowania, bez ustalenia co jest podstawą oceny. Jeśli przyjmiemy paradygmat konsumpcjonizmu jako coś "dobrego" (można użyć innego słowa, ale w sumie będzie chodzić o z grubsza to samo), to powstaje pytanie: a dlaczego właściwie to miałoby być dobre?
Argumentowanie dalej, że to jest dobre, bo powstało w wyniku wolnego konsumenckiego wyboru znowu jest odwołaniem się do paradygmatu "wolności konsumenckiego wyboru", czyli de facto znowu konsumpcjonizmu - jako założenia do oceny, jako uznanie za "dobre". Tak więc, jak by nie kręcił, konsumpcjonizm jako coś pożądanego, wartościowego, dobrego trzeba po prostu założyć na starcie.
Oczywiście jest jak argumentować za takim założeniem. Przecież chodzi o to, aby jakoś życie społeczne sobie ułożyć, aby nie wszyscy musieli wszystko robić sami, tylko podzielili się zadaniami - wymieniając nawzajem wytworzone dobra. Stąd wniosek, że konsumpcja jest w jakimś zakresie (słusznie, ale W JAKIMŚ ZAKRESIE) dobra, konieczna, napędzająca ludzką aktywność, rozwój itd.
Problem jest jednak w tym, że o ile w podstawowym rozumowaniu to niewątpliwie się sprawdza, to wciąż nie jest udowodnione, że sprawdzi się w każdych warunkach, w których konsumpcjonizm jako taki wystąpi. W szczególności zatem nieprawidłowe jest argumentowanie, że np. w gospodarce "dobrze się stało", bo wzrosła konsumpcja.
A właściwie to można z góry uznać, że w patologicznych sytuacjach konsumpcjonizm jest zły, szkodliwy (np. konsumpcjonizm polegający na wymianie bardzo silnie chorobotwórczych mikrobów używanych przez terrorystów i podobne im organizacje). Inny przykład to nieopanowany konsumpcjonizm środowiska naturalnego - gdybyśmy wszyscy nagle bez ograniczeń zaczęli "konsumować" (wykorzystywać bez ograniczeń) lasy, czyste rzeki, glebę, to za parę lat ludzkość obudzi się na kompletnie zdewastowanej planecie i z dużym prawdopodobieństwem cywilizacja ulegnie upadkowi. Każda idea, każda tendencja ma bowiem jakąś swoją destrukcyjną, zła stronę.
Paradygmat konsumpcjonizmu nie jest wyjątkiem od owej reguły - pytaniem jest nie tyle CZY konsumować, ale JAK ROZSĄDNIE konsumować, aby nie obudzić się w świecie po wojnie nuklearnej, wielkiej ogólnoświatowej zarazie, na planecie zniszczonej, zrujnowanej?
Tymczasem typowy wolnorynkowy dyskurs zwykle w tym zakresie bazuje na podejściu naiwnym - tzn. po prostu próbuje agitować, jak to dobrze jest więcej konsumować, jak to powinniśmy mieć więcej wolności do konsumpcji i jak to wszystko świetnie się samo ureguluje i naprawi, gdy będziemy konsumować bez ograniczeń, tylko wciąż wybierając, wybierając...
Ano niestety, założenie, że to wszystko się tak ureguluje, że ominiemy wszystkie rafy ludzkiej głupoty, rozwoju niebezpiecznych technologii, zła, nieopanowanej chciwości, wreszcie po prostu zaburzeń psychicznych ludzi, którzy osiągną szczyty władzy - politycznej i finansowej - takie założenie jest mocno na wyrost. Należałoby je odrzucić jako nie udowodnione, nie uzasadnione, a ostatecznie po prostu naiwne. Świat jest złożony i oferuje pełne spektrum opcji zachowań, reakcji wypadków historii.

Konsumpcjonizm jest więc nie tyle prostym i bezwarunkowo oczywistym dobrem dla człowieka, a po prostu OPCJĄ dla jego zachowań. Źle zastosowany będzie także niszczył - bezsensownym marnotrawstwem zasobów przyrody, marnotrawstwem ludzkiej pracy, zdrowia, sił. Paradygmat, że najlepsze co w życiu możemy robić, to w sposób jak najbardziej wolny konsumować, jest szkodliwy w kontekście chociażby rozwoju duchowego. Ludzie, którzy osiągają pewien minimalny poziom rozwoju intelektualno - duchowego zwykle zaczynają orientować się, że konsumpcja ma być dla człowieka, a nie odwrotnie człowiek dla konsumpcji. Tymczasem stawianie konsumpcji na piedestale rozumowania, odżegnywanie się od oceny (etycznej, społecznej, jakiejkolwiek innej) konsumpcjonizmu w imię jakiegoś tajemniczego fundamentalnego błędu myślenia (zwykle w podtekście - bo przyjdzie zły komunizm i wszystkich zje), jest po prostu ogłupianiem samego siebie, blokowaniem rozsądku i prawa do oceny rzeczywistości (prawa stojącego znacznie wyżej w hierarchii, niż sam paradygmat wolności gospodarczego konsumpcjonizmu).

Konsumpcjonizm źle stosowany już dziś tworzy wiele dziwnych, nienaturalnych sytuacji w gospodarce. Dobrym przykładem jest ROZWÓJ NATRĘTNYCH TECHNIK SPRZEDAŻOWYCH. Ludzie w sposób naturalny czują, że bez sensu jest kupować rzeczy, aby je za chwilę wyrzucać, jeść za dużo, narażając się na choroby, uczestniczyć w imprezach, przedsięwzięciach, których nasz umysł nie za bardzo chce, często czuje sie po nich zmęczony. Ludzie jakże często chcą mieć po prostu spokój od różnych nowości, zmian itp. Tym bardziej, że nieraz przekonali się, jak to owe zmiany spowodowały w ich życiu więcej kłopotu, niż pożytku. Wiec zwykle ludzie, gdy już uświadomią sobie czego od życia chcą, zgromadzą najważniejsze rzeczy im potrzebne, ograniczają konsumpcjonizm. Jednak tutaj wchodzą do gry namolne systemy sprzedażowe, agitacja, aby kupować wciąż więcej i więcej, bez oglądania się na rzeczywiste potrzeby. W ten sposób marnotrawimy zasoby planety, a radości w ludzkich uczuciach nie przybywa, a często wręcz ubywa. Taka konsumpcja dla samej konsumpcji stała się celem namolnej sprzedaży. Ten cel jest przeciwko dobru człowieka (może nie zawsze, ale jakże często).
Może dałoby się jakoś uporządkować to życie tak, aby oganianie się od tłumu naciągaczy próbującego wcisnąć nam niepotrzebne towary i usługi, przestało zabierać ludziom tyle czasu?...

Może celem rozsądnego społeczeństwa powinna być nie tyle konsumpcja jako taka (która w pewnych zakresach NA PEWNO JEST CZYMŚ NIEWŁAŚCIWYM), a po prostu jakiś rodzaj dobrostanu dla ludzi. A co ma być tym dobrostanem?
- To kwestia na osobną dyskusję.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 13:11, 06 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin