Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34444
Przeczytał: 82 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:43, 14 Sty 2013 Temat postu: Paradoksy negocjacji - premia za zwolnienia |
|
|
Kilka dni temu przeczytałem o aferze, jaka wybuchła w którejś z firm skandynawskich. Chodziło o to, że po długich negocjacjach ze związkami zawodowymi udało się osiągnąć kompromis dotyczący zwolnień pracowników. Wszystko udało się dogadać i byłoby dobrze, gdyby...
nie okazało się, że za wynegocjowanie owego pakietu zwolnień zarząd firmy dostał bardzo wysokie premie. Oczywiście związki zawodowe dostały szału - no bo jak to, w negocjacjach akcentuje się problemy finansowe firmy, że nie ma pieniędzy, że jest konieczność zwolnień, bo firma upadnie, a za chwilę okazuje się, że tych pieniędzy nie ma tylko dla zwykłych pracowników, bo jeśli chodzi o to, żeby wynagrodzić zarząd, to już nie ma problemów finansowych...
Zgadzam się ze związkami, że jeśli stawiano sprawę tak, że redukcja personelu ma wynikać ze złej kondycji firmy, to przedstawiony schemat negocjacji jest formą oszustwa w tych negocjacjach. Jak byłoby uczciwie?
- Uczciwie byłoby powiedzieć tak: my - zarząd - mamy ochotę więcej zarobić i nasi akcjonariusze chcą więcej zarabiać. Więc zwolnimy tych, których się uda, aby ten cel osiągnąć. Trudno, taki układ - jesteście na gorszej pozycji.
Oczywiście - jeśli by ten (wg mnie przynajmniej uczciwy w sensie jasnego postawienia sprawy) układ miał potwać, to za chwilę druga strona będzie musiała wykombinować jakąś broń (albo tarczę) względem takiego ataku na swoje dobra. Czyli zaczną się tworzyć bardziej roszczeniowe, silniejsze związki zawodowe, pracownicy zaczną tworzyć sobie dodatkowe furtki na wypadek zwolnień, rynek pracowniczy stanie się mniej przewidywalny. Ostatecznie niepewność dotknie obie strony (po jakimś czasie). Kto zyska, kto straci bardziej?... - Trudno powiedzieć, to będzie zależało od konkretnych sytuacji.
Dla mnie wniosek jest bardziej ogólny - mamy tu kolejny przykład, że zasady kapitalizmu, wolnego rynku, to zasady permanentnego gospodarczego stanu wojny między podmiotami. Można to uznać za element pozytywny (i pewnie w jakimś sensie takim jest), można jednak też uznać to za ograniczenie rozwoju ludzkości w szerszym sensie (każda wojna kosztuje i to kosztuje drogo).
Oczywiście rozwiązanie polegające na zanegowanie zasady negocjacji w celu "naprawienia" błędów takiej sytuacji niesie ze sobą wady, które prowadzą do sytuacji być może nawet gorszej, od startowej (choć wiele zależałoby od tego, co w zamian by zaproponowano). Można jednak próbować jakichś kombinacji, która by zachowywała pozytywy danego podejścia, a ograniczała wady. Aby to sensownie zrobic, trzeba byłoby jednak zastanowić się nad CELEM do jakiego dążymy, musielibyśmy sobie przemyśleć pewien ideał - na czym dobrze zorganizowane społeczeństwo polega. Tu pewnie od początku pojawiłby się problem...
|
|